Razem chce jednak razem
W wyborach samorządowych kandydaci partii Razem uzyskali łączne poparcie 1,5 proc. głosujących. To tylko ciut więcej niż wynik narodowców i Zielonych. Margines sceny politycznej.
Władze młodej formacji lewicowej posypały więc głowy popiołem. W komunikacie po zebraniu zarządu krajowego czytamy, że jest gotowość Razem do rozmów z innymi ugrupowaniami lewicy w sprawie współdziałania i ewentualnego startu w wyborach europejskich i parlamentarnych ze wspólnej listy.
I to jest dobra wiadomość. Polityczny rachunek sumienia w partii Razem sygnalizuje, że jej działacze dostrzegli problem, jaki przed laty miała polska prawica. Rozdrobnienie, animozje i ambicje personalne wyłączyły skutecznie małe ugrupowania prawicy z głównego nurtu polityki.
Tymczasem w Polsce, póki obowiązuje wyborczy system d’Hondta, drobnica nie ma szans. PiS po dojściu do władzy jeszcze ten system wzmocnił. Premię dostają tłuste koty. Owszem, można mieć wątpliwości, czy taka sytuacja służy w pełni demokracji przedstawicielskiej. Ale zabezpiecza ją przynajmniej przed ekstremistami, a parlament chroni przed dysfunkcjonalnym rozdrobnieniem.
Niestety nie do końca, jak pokazuje trzylecie większościowych rządów „zjednoczonej prawicy”. Dlatego świeża krew w postaci znaczącego klubu lewicy w naszym Sejmie mogłaby pomóc przełamać obecny chaotyczny dyktat większości.
I tu pora na złą wiadomość. Z komunikatu rzeczniczki Razem wynika, że partia nadal wierzy, iż to nie ona sama winna jest swej porażki, tylko „zabetonowanie” sceny politycznej przez Jarosława Kaczyńskiego i wynikająca z tego jej polaryzacja.
Nie, diagnoza jest mylna. Wybory nie były sfałszowane czy zmanipulowane – i pokazały, że młoda lewica, choć ma program, to nie ma z nim przebicia do szerszego elektoratu. I to jest powód jej politycznej marginalizacji. Dopiero stworzenie jakiejś formuły ściślejszego współdziałania mogłoby pomóc przebić ten szklany sufit.
Szanse na to wydają się jednak bardzo małe, zwłaszcza po stronie SLD, który albo spróbuje wrócić do Sejmu o własnych siłach, albo sprzymierzy się z kimś na własnych warunkach. Jeśli Kaczyński coś „zabetonował” w polskiej polityce, to przede wszystkim swoją pozycję jako kapryśny rozdawca dóbr emocjonalnych i materialnych.
Komentarze
… co to jest RAZEM…? ..zdobyli 1.5% glosow w wyborach samorzadowych ..
… przeciez to ikra..bez znaczenia… to nie jest rozdrobnienie – to jest mala grupka bez zaplecza … naprawde szkoda czasu zeby o nich pisac (i czytac)…
… czy oni dalej tylko „badaja” i „stymuluja” czy moze zarzad zabral sie do jakiejs uczciwej pracy …???? …
… najwyzszy czas zblizyc sie do proletariatu i zapoznac sie z jego problemami…
PS : jesli SLD wejdzie z kims w koalicje to chyba tylko z PiSem…
Teraz Biedroń będzie prowadził wojnę z Razem.
Miejsce dla lewicy na pewno jest, tylko jak to poukładać?
SLD ze swoją zwapniałą wierchuszką niewiele zwojuje. Razem dojrzało do zgniłej koalicji, ale jak długo wytrzymają z wapniakami. No i jest Biedroń, który buduje zaplecze i raczej będzie chciał budować koalicję na własnych warunkach. Myślę, że nic się nie zadzieje dopóki Biedroń nie zarejestruje swojej partii i nie zobaczy wyniku sondażowego. Jeżeli wynik będzie dobry, w wyborach do PE pójdzie w koalicji z Razem, co skończy się połknięciem Razem przez Biedronia. Za to SLD będzie musiało wojować samodzielnie (z nikłymi szansami na sukces), albo szukać koalicji z PSL, które też ma kiepskie szanse startując samodzielnie. Taka koalicja nie jest całkiem egzotyczna. Elektoraty SLD i PSL się nie nakładają, za to zsumowane dają dużą szansę na sukces.
Może się okazać, że Biedroń -mesjasz lewicy – wcale nie przyczyni się do zjednoczenia lewicy, a jedynie utworzy kolejne lewicowe ugrupowanie. Choć może zdarzyć się i tak, że SLD się ciut odmłodzi (szczególnie w terenie), Biedroń poczuje się odpowiedzialny za lewicę, a Razem podtrzyma deklarację o współpracy. Oby tak się stało. Wtenczas PiS o rządzeniu musiałoby zapomnieć na bardzo długo. Czego wszystkim życzę.
O jakieś 6 tygodni za późno. Teraz muszą czekać 5 lat … 😉
No tak – SLD będzie chciało wszystkich ograć gdy przyjdą pod ich „skrzydła” dlatego ta „drobnica” póki może, raczej póki mogła, próbowała walczyć w pojedynkę. „Razem” to generalnie mój elektorat, gdyż oni jako jedyni zwracają uwagę na poniżanie pracowników na stanowiskach sprzątaczek, ochroniarzy, portierów, którzy tyrają za 1500 zł na rękę bez jakichkolwiek dodatków. Sam pracuję w tych branżach choć jestem po 2 kierunkach studiów i wiem, jak ciężkim chlebem jest praca w ochronie na przykład. Tam, aby się utrzymać przy życiu trzeba co miesiąc przepracować lekko ponad 220 godzin w warunkach częstokroć urągających ludzkiej godności. „Razem” to zauważa, a SLD ma to na przykład gdzieś. Jednak ja na Razem nie zagłosowałbym, ponieważ wiem, że mój głos by przepadł, więc chcąc nie chcąc, aby być skutecznym wyborcą, muszę głosować na rzeczone „tłuste koty”. Generalnie lewica stawia wszystko na głowie – w pierwszej kolejności u nich idą prawa LGBT itd. i wszystko inne ideologiczne, a prawa pracownicze są któreś tam z kolei. Nie tędy droga. Tyle się mówi o rynku pracownika w Polsce ale w większości przypadków jest to zwyczajna fikcja. Ludzie w mojej firmie są wymieniani z marszu jeśli na przykład zachorują na dłużej niż 2 tygodnie – inni na ich miejsce do pracy zawsze przyjdą, choć pisze się jak to nie ma rąk do pracy i jak bez imigrantów zarobkowych sobie nie poradzimy. „Razem” to dobrze czuje ale oni są nieskuteczni. Dlatego perspektywa połączenia się całej lewicy może dać pomiędzy 10 a 15 procent co byłoby skuteczną przeciwwagą dla Pisu. Ale czy do tego naprawdę dojdzie??
Partię Razem tworzą ludzie, którzy wydają się być inteligentni. Nie przeszkadza to im być spryciarzami ———– inaczej. Polityka to nie klubik dyskusyjny. Liczy się skuteczność, umiejętność zawierania koalicji i sojuszy. Jednak trudno dogadać się z kimś zarozumiałym i aroganckim. Z jedynym depozytariuszem wiedzy, mądrości i uczciwości, płomiennym rewolucjonistą, w pogardzie mającym cierpliwe, krok po kroku, budowanie społeczeństwa obywatelskiego i przyzwoitego państwa. We współdziałaniu z innymi, zgodnie z nazwą partii. Chyba, że nazwa ta znaczy, by razem być przeciw. Taką kolejną odmianę Polskiej Partii Protestującej ku chwale Ojczyzny. A ciemny , zupełnie przypadkowy suweren, jak na złość, nie chce panu Zandbergowi i spółce, złożyć w pokorze u stóp pełni władzy. Woli jakichś obskuranckich, narodowych katolików. Skandal! Jak żyć!?
Mnie się zdaje, że jeśli Zandberg zrozumie, że atakowanie opozycji nie ma sensu i zamiast tego weźmie się za bardziej konstruktywne działania, to Razem może tylko na tym zyskać.
…polecam ostatnie wywiady prof. Kika … on to dosc rozsadnie uzasadnil .. nie ma zadnych szans dla „zjednoczonej lewicy” poniewaz istnieje bardzo duza lewicowa partia,
nazywa sie „PRAWO i SPRAWIEDLIWOSC” ..to ona zaspokaja potrzeby klasy pracujacej zwanej obecnie „prekariatem” …
… ten” prekariat” jest roszczeniowy, narodowy , katolicki i patriotyczny … nie za bardzo tez przepada za LGTB i jest antyideologiczny…! … jak tu w takich warunkach zbudowac nowa lewicowa partie… ???
PS: przypomne moze taki fakt : w latach 70-tych podobny problem mieli czerwoni khmerowie w kambodzy , rozwiazali go z wiadomym skutkiem , czy nasza” nowa zjednoczona lewica” ma chec do takich „bohaterskich” czynow ?
Wosia pomścimy!!
Trudne będzie porozumienie naszej lewicy, bo łączy ją w sumie niezbyt wiele, a poza tym (to już dotyczy całej tzw. sceny politycznej) nikt nikomu nie ufa, każdy boi się, że zostanie oszukany i przez to przegra. Najgorszym posiewem PiS-u jest nienawiść i traktowanie każdej sprawy jako pola walki na śmierć i życie (np. wybory w Warszawie tak ponoć ważne jak Powstanie Warszawskie, hordy muzułmanów, które sprowadzi Trzaskowski – wedle materiału propagandowego Partii). Tak się nie można rozwijać i kraj zacznie się zwijać, kiedy tylko minie światowa hossa i fala przestanie nas nieść. Nie będzie elektrycznych samochodzików ani portu Baranów, ani przekopu Mierzei i setki nowych mostów. Pas de reveries!
„Ale zabezpiecza ją przynajmniej przed ekstremistami”
Przed PiS nie ochronił, przed narodowcami od kukiza nie ochronił, przed Samoobroną i LPR nie ochronił. Nie zdaje egzaminu ten system.
Nie lekceważyłbym słów Razemowców o „zabetonowaniu sceny politycznej”. Przecież Gospodarz sam wspierał ideę wspólnej listy reprezentowanej przez KO, jako odpowiedź na pozycję PiSu i obowiązującą ordynację. Oczywiście nie wiem, ilu wyborców Razem przez to straciło, może dociągnęliby do 3%, może do 5%… Choć nie do 10%… Bo to nie jest tak, że na KO głosowali sami liberałowie — głosowało wielu lewicowców, którzy postawili wyżej ordynację od sympatii politycznych. Niemniej, to „zabetonowanie” bardzo utrudnia jakikolwiek wzrost siły innej niż duopol PO-PiS. Owszem, Kukiz dostał się do sejmu (brutalnie prostacki przekaz, dość krótki, by go nie poddano politycznemu ostrzałowi), ale czy przetrwa — nie wiadomo; w każdym razie wiele w sejmie do gadania nie ma.