Nie Nossol, tylko Krajewski

Pierwszym polskim kardynałem mianowanym przez papieża Franciszka jest prałat nazywany papieskim „jałmużnikiem”, bo zbiera darowizny na działalność charytatywną Kościoła. Krążą na ten temat legendy.

Ale choć abp Krajewski jest Polakiem, to pracuje w Rzymie i należy do kręgu bliskich współpracowników obecnego papieża. Nominacja nie oznacza więc, że nagrodzony został Kościół w Polsce, tylko że papież ceni sobie współpracę z watykańskim prałatem.

W tym sensie Kościół instytucjonalny w Polsce pozostaje jakby na cenzurowanym. Spodziewano się, że uhonorowany zostanie abp Nossol. Jednak papież wybrał Polaka z Watykanu. Nie wybrał Nossola, to rozczarowanie. Ale nie kreował kardynałem także metropolity krakowskiego, abp. Jędraszewskiego, co jest dla niego złym znakiem, a dla Kościoła krakowskiego niemiłym problemem.

Jędraszewski czeka już trzeci rok
Tradycja jest taka, że biskupi krakowscy niemal „z automatu” dostają tytuł kardynalski. Jędraszewski czeka już trzeci rok od objęcia urzędu w Krakowie. Ale służby watykańskie musiały zauważyć, jak miękko zareagował na osławioną modlitwę o „szczęśliwą śmierć” dla Franciszka.

Prosił o nią od ołtarza w obecności wiernych w jednym z krakowskich kościołów ks. Edward Staniek. Dawał do zrozumienia, że Franciszek jest złym papieżem. W obronie duchownego wystąpiła prawica narodowo-katolicka, która też tak uważa.

Po niedzielnej zapowiedzi Franciszka, iż 29 czerwca zamierza wręczyć birety kardynalskie 14 nowym duchownym, Kolegium Kardynalskie liczyć będzie 227 członków. 126 będzie miało prawo wyboru nowego papieża. Wśród nich Krajewski. To o sześciu za dużo, bo limit kardynałów elektorów ustalony przez Jana Pawła II wynosi 120. Ale na wybory się nie zanosi, choć Franciszek nie przestaje robić aluzji, że jego rządy mogą się rychło skończyć.