Nowe szaty prezydenta, czyli pobożne życzenia demokratów

W obozie demokratycznym poruszenie: prezes pofatygował się do Belwederu. Rozmawiał z prezydentem dwie godziny! Bez premierki!

I co z tego? Nie ma co liczyć, że prezydent Duda zbliży się do umiarkowanej opozycji. Jego nowe szaty okażą się szatami z opowiadania Andersena. Dopiero wtedy demokraci, którzy już stawiali na Dudę, zobaczą nagą prawdę. Duda może wyrąbie sobie trochę miejsca na scenie, ale karty dalej będzie rozdawała Nowogrodzka.

Niech pragmatycy w obozie demokratycznym pokażą jeden dowód, że PAD zrzucił kostium Adriana i ma potencjał na polskiego Macrona. Ja go nadal nie widzę.

Retoryka ma swoje znaczenie, weta też, zgoda. Ale przed nami prawdziwy test: prezydenckie projekty ustaw znoszących ziobryzację sądownictwa, pytania do referendum konstytucyjnego (generalnie niespójnego z obecną sytuacją państwa) i stanowisko Dudy w kwestii paranoi reparacyjnej, szczególnie po apelu biskupów o opamiętanie. To będą nowe fakty polityczne i po nich ocenimy, czy rzeczywiście można mówić o wybiciu się prezydenta na niezależność od p. Kaczyńskiego.

Interes otoczenia Dudy, aby przedłużyć błogostan pałacowy na drugą kadencję, to za mało. Nic nie wskazuje tak naprawdę, by Duda naprawdę doznał politycznego oświecenia prodemokratycznego i proeuropejskiego. Byłoby to naturalnie zgodne z interesami Polski, ale nie z interesami obecnego obozu władzy, który buduje swe poparcie wyborcze na konfrontacji z liberalną demokracją i Unią Europejską.

Tymczasem prezydenckie projekty ustaw nadzoruje głęboko konserwatywny prawnik niechętny idei rozdziału państwa od Kościoła, a szefem prezydenckiej kancelarii pozostaje autor dzieła o UE jako utopii.

Póki Duda nie wygłosi telewizyjnego orędzia wyraźnie dystansującego się od polityki ministrów Waszczykowskiego, Macierewicza i Ziobry, nie ma o czym gadać.