Nowi antysystemowcy
Jestem antysymetrystą. Między rządami Platformy a rządami PiS nie ma symetrii. Rządy PO były mniejszym złem, rządy PiS są katastrofą dla wszystkich, którzy z nimi nie sympatyzują. Czyli dla większości dorosłego społeczeństwa.
PiS doszedł do władzy dzięki niespodziewanie korzystnej dla siebie kombinacji różnych czynników, na które nie miał wpływu – napisał mój sąsiad blogowy Andrzej Celiński. Dopowiem, że jednym z nich była samodefenestracja lewicy głównego nurtu.
Co dalej? Pyta Celiński. Mamy podobne korzenie (Solidarność 1980/1989 i UD), więc dostrzegamy to, co umyka młodszym: że dojście PiS do władzy to nie jest zmiana demokratyczna, tylko skok na demokrację opisaną w naszej konstytucji. Zmiana demokratyczna daje mandat do reform, ale nie do zmiany systemu. Zmiana systemu wymaga zgody większości obywateli, a tej PiS nie ma.
PiS był zawsze partią antysystemową (nigdy tego nie krył), tak jak nacjonal-populiści Kukiza czy dogmatyczni wolnorynkowcy Korwina. Celem Kaczyńskiego jest likwidacja Polski jako państwa liberalno-demokratycznego pod kontrolą parlamentarno-konstytucyjną. To jest ten „system”, który PiS dziś niszczy.
Na jego miejsce chce innego systemu: państwa pod swoim własnym, monopartyjnym panowaniem i pod kontrolą Kaczyńskiego. W którym obywatele uznani za przeciwników będą marginalizowani, a instytucje, w których mogliby mieć oparcie, będą obezwładniane.
Do tego celu Kaczyński idzie od pierwszych godzin po objęciu władzy większościowej. Właśnie uderzył w NGO-sy i szykuje ograniczenie wolności zgromadzeń. Gdy uda mu się opanować samorządy, będzie bliski sukcesu.
Od tego momentu PiS z partii antysystemowej stanie się fundamentem nowego systemu, partią jak najbardziej systemową – konsolidującą stworzony przez siebie system z korzyścią dla nowych elit, które kreuje – i dla swych lojalistów w partii, i poza nią. To będzie kres Polski, jaką znamy.
Ludzie nieżyczliwi PiS, ale życzliwi Polsce (Polska to dużo więcej niż PiS), bombardowani niemal codziennie złymi wiadomościami o sytuacji politycznej, pytają coraz częściej jak Celiński: co dalej?
Konstruktywnych odpowiedzi – wbrew pogłoskom rozpuszczanym przez pisowską propagandę oficjalną i zamaskowaną – przybywa. Pomysłów i rad nie brakuje, nie brakuje woli obywatelskiej.
Brakuje otrząśnięcia się z traumy i wyłonienia nowych wyrazistych liderów. Którzy poprowadzą pod hasłem „demokracja i sprawiedliwość” skuteczną pokojową walkę z systemem pisowskim, wykorzystując jego słabości i porażki. Ale oni też się pojawią. Na tym polega historia. Szczególnie nasza.
Komentarze
Brakuje przede wszystkim tzw. egzekutywy. Czyli wojska i policji. Ja już nie doczekam zadnej pozytywnej zmiany, co najwyżej kompletnej destrukcji
„Ale oni też się pojawią.”
Jak za „Solidarności” – 10 milionów kiedy pisowski system zacznie zdychać pod ciężarem swoich zobowiązań i obietnic.
Spokojnie czekać, a na razie niech rizdają i niech gawiedź się cieszy.
Oby wybory w Polsce zeszlym roku nie byly takim samym przypadkie, czy „wypadkiem” jak w Niemczech w 1933. Bo bez woli walki Churchilla, bez materialnego wsparcia dla Stalina z USA i bez militarnej ingerencji USA, hitlerowski system mogl bardzo dlugo przetrwac 🙁
Pan Pinior wychodzi z aresztu.
Jest nadzieja na przyszłość, są jeszcze niezawisłe sądy w RP.
„hitlerowski system mogl bardzo dlugo przetrwac”
Nieszczęściem rosnącego dobrobytu w IIIRP było lekceważenie równomiernego wzrostu. Tworzenie “motywacji” liberalnej utrzymywaniem na siłę części społeczeństwa na “umowach śmieciowych” oraz zdecydowany brak wizji oświaty na miarę wyzwań stawianych przez zmieniające się warunki europejskiego otoczenia. Neoliberalne złudzenia “end of History” po ponad 20 latach arogancji i awanturnictwa – zwłaszcza militarno przemysłowego – musiało zakończyć się kryzysem. Gdyby był to kryzys wyłącznie finansowy – byłby łatwy do opanowania – jest to głęboki kryzys zaniedbania korzeni i źródeł identyfikacji kultury europejskiej, poświęconej na potrzeby codziennych zysków, przez bandę “poprawnie myślących” szmalcowników, dających pełne poparcie awanturom takim jak wojna w Iraku, ograbianie Cypru i Grecji, rynkowe manipulacje i tzw. “outsoursing”…
Trzeba nie mieć skrupułów ani elementarnej wyobraźni żeby nie dostrzegać zagrożeń dla EU w “łabędzim śpiewie” elit EU. Ani PiS ani islamizm ani “prawica” nie pojawiły się “deus ex machina”, były pracowicie stworzone przez starania wlasne i głupotę opozycji.
Hitler przegrał wojnę na własne życzenie i dobrze się stało, bo był w stanie wygrać. Stalin takich błędów nie popełnił i przetrwał. Podobnie Mao. Kiedy spojrzy się na skalę zniczeń… Ciarki przechodzą po plecach. Czy naprawdę najskuteczniejsze jest czekanie aż “im się nie uda”?
W historii Polski w stanie najgorszych przesladowań przez okupantów, strategia “pracy u podstaw” zaowocowała pozytywizmem, Szkołą Warszawsko – Lwowską i fantatycznym renesansem nauki i sztuki w okupowanym kraju. Czy naprawdę uległość i szmalcownictwo to nasza główna tradycja?
Łączę pozdrowienia.
Korwin nie jest w ogóle wolnorynkowcem, tylko takiego udaje. Jest zwolennikiem dyktatury putinowskiej, w której to państwo i tajne służby sterują gospodarką. To nie jest wolny rynek. Wolny rynek nie daje się pogodzić ze spiskową teorią dziejów Korwina i jego otoczenia. To taka uwaga na marginesie. Z resztą się zgadzam.
@Kalina
Doczeka Pani pozytywnej zmiany. PiS nie jest chorobą terminalną, ale do wyleczenia. Objawy podłe, to fakt: wysypka estetyczna, migotanie moralności, czasem torsje legislacyjne. Ale pod zastosowaniu skutecznej kuracji odruch przeciwuczuleniowy będzie tym mocniejszy. Wypali chorobę do cna. Była szansa kilka lat temu podjąć wstępny etap leczenia, ale zabrakło wody w kranie. Czy też była za zimna i trwały intensywne prace nad jej podgrzaniem. Pamięć już zawodzi. Dla wielu ‚przed tygodniem’ to polityczna prehistoria.
Co do wojska, policji i generalnie służb mundurowych… Sam nie wiem, co myśleć. Do munduru oficera tradycyjnie przypisany jest przymiot poczucia godności, honoru, szacunku dla procedur. Wstępując do służby ludzie planują karierę zawodową wg przewidywalnych z grubsza ścieżek awansu. W jaki sposób cywilny nadzór nad służbami mundurowymi jest w stanie tak brutalnie łamać ludziom kariery i charaktery?! Ministrem się bywa, ale oficerem się jest. Nie do końca rozumiem łatwość, z jaką przychodzi człowiekowi z obłędem w oczach przestawiania wojska w dowolny dla siebie sposób, często z wyraźną intencją upokorzenia i zastraszenia. Za plecami nie stoi już sołdat Armii Czerwonej, ale obok stoi sojusznik NATO. Odwaga nie musi mieć krwawej ceny.
Wykorzystując wątek wojska, sformułuję zdanie, które można dołączyć do walki o racjonalność opisu katastrofy smoleńskiej. Może przyszły lider polityczny znajdzie odwagę powiedzieć posłowi Kaczyńskiemu wprost: NA POKŁADZIE STATKU POWIETRZNEGO PREZYDENTEM JEST KAPITAN. Gdyby zachowano procedury, jego brat by żył i pewnie teraz, jako były Prezydent, stał na straży niezależności Trybunału Konstytucyjnego. I choć bardzo krytycznie oceniam prezydenturę śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to mam dziwne przekonanie, że współcześnie, pod odsunięciu się od aktywnej polityki, jego głos byłby szanowany i miał swoją wagę.
> PiS doszedł do władzy dzięki niespodziewanie korzystnej dla siebie kombinacji różnych czynników, na które nie miał wpływu
I tak, i nie.
PiS wygrał wybory, bo utrafił w gusta wyjątkowo szerokiej grupy Polaków. Owszem, nie miał poparcia ponad 50%; owszem, trochę większe poparcie dla Zjednoczonej Lewicy (może nawet sama tylko większa mobilizacja jej elektoratu) i nie mógłby samodzielnie rządzić… Ale z drugiej strony, antysystemowcy razem wzięci nieco przekroczyli 50% poparcia, a PiS mógłby dojść do porozumienia z Kukizem i stworzyć rząd koalicyjny z biernym i nieprzygotowanym politycznie partnerem (dużo słabszym niż Samoobrona, czy LPR).
PiS budował na kilku filarach — głównie na tradycjonalizmie (zwłaszcza na prowincji), poczuciu braku wsparcia przez państwo, polskiej nieufności, oraz „sekcie smoleńskiej”. Owszem, żadnego z nich sam nie zbudował (nawet „sekty smoleńskiej” bym tu nie wliczał, bo splot okoliczności aż prosił się o teorię spiskową), ale trudno też je określać mianem „przypadku”, a poza „sektą smoleńską”, wszystkie one już trwały nim PiS w ogóle powstał.
> więc dostrzegamy to, co umyka młodszym
Mam wrażenie, że dla wielu demokracja przyszła zbyt łatwo, nie doceniają więc jej znaczenia. Ale też nie mam wrażenia, że jest to tylko kwestia pokoleniowa.
> PiS był zawsze partią antysystemową (nigdy tego nie krył)
Jak pamiętam kampanie wyborcze PiSu, to owszem, krył. Antysystemowość jest popularna, ale nie aż tak, by na niej wygrywać wybory — tu może bardziej odstraszać niż przyciągać.
> pod hasłem ,,demokracja i sprawiedliwość’’ skuteczną pokojową walkę z systemem pisowskim, wykorzystując jego słabości i porażki.
Słabości i porażki to znaczy? Bo jak widzę walkę z „500+”, to zauważam więcej wspierania PiS niż odbierania mu wyborców.
Nie, nie widzę przyszłej historii jako heroicznej walki obozu demokratycznego z pisowskim. To zapewne odbędzie się inaczej — kilka skumulowanych wpadek PiSu (a jakoś urzędników ma PiS kiepską) spowoduje „tąpnięcie” w sondażach, że zaś większość poparcia wynika stąd, że „tak samo myśli sąsiad i wszyscy wokół tak głosują”, to poniżej pewnego progu zadziała prawo śnieżnej kuli — PiS stanie się „obciachowy”, jego działania będą powszechnie odbierane jako żenujące, jego propaganda będzie już tylko śmieszyć… Prawdą jest, że PiS potrafi też zjednoczyć swój żelazny elektorat, ten który wierzy, że liberalna-demokracja to raj dla złodziei, więc trzeba z nią skończyć, który wierzy, że Kaczyński jest geniuszem a w Smoleńsku był zamach… Ale ilu takich ludzi jest? 10%? To dość by zapewnić państwowe utrzymanie dla najważniejszych działaczy do emerytury, ale nie dość by wygrywać wybory.
Że PiS może manipulować przy wyborach? Zapewne to zrobi (nie zgadzam się z Ludwikiem Dornem, że go to przerośnie, bo tu nie chodzi o subtelność tylko o determinację działaczy), ale jak bardzo może iść pod prąd nastrojów społecznych? Jeśli więc uniemożliwi wybory choć trochę przypominające demokrację, to zmiotą go protesty społeczne…
Najsłabszy punkt tej wizji, to te partie opozycyjne, które pójdą po władzę, bo kto ma szansę na zdobycie szerokiego poparcia? „Na dziś” nikogo takiego nie widać; co gorsza, PiS się osadził w pewnym centrum, gdy opozycja zajęła postaw wobec niego „skrajne” (nie twierdzę, że faktycznie skrajne, ale skrajne z punktu widzenia polskich debat politycznych), co oznacza, że bardzo trudno będzie jej wyjść z własnych nisz.
Liderzy już są, tylko na razie nie dość wyraziści i z dziwnymi pomysłami. Roją marzenia o polityce bez polityki, o partii bez struktur i lidera, o ruchu społecznym nie będącym partią, ale aspirującym do rządzenia krajem. Jak się zreflektują, że tkwią w myślowym przeciągu, może uda im się zbudować swoją grawitację. Kolegialność jest bardzo miła w dotyku, jednak nowe sukno polityczne musi zawisnąć na solidnym wieszaku. Takie czasy. Czy – dajmy na to: Adrian Zandberg – ma jakiego kandydata na ministra obrony? Może Zdrowie jest obsadzone, a Środowisko już wie, jak wyrwać siekierę z rąk drwala epoki?? Jaki to byłby problem po wygraniu wyborów: Premier w sumie jest, ale te ministry. Kto z ruchów miejskich chętny? Palec pod budkę.
Kibicuję im, ale nie w tym wydaniu. Gospodarczym też.
Nowa jakość polityczna musi się zacząć od przeproszenia ze słowem ‚polityk’. Obecnie jest to niemal obelga. Tylko czy ktoś z nas: piszących komentarze pod blogami, aktywnych w mediach społecznościowych, ale również dziennikarzy i publicystów – widzi siebie na mównicy w parlamencie, aktywnie walczącego o słuszną sprawę bądź też ośmieszającego się bełkotem z umysłowego promptera, bo prezes patrzy? Trzeba podnieść polityka z bruku i nadać mu jakość. Naprawdę nie każdy mógłby być radnym, posłem czy senatorem. Ale bardzo wiele osób, kompetentnie lub niekoniecznie, komentuje działania polityków. Poza polityką, biznesem i organizacjami pozarządowymi nie ma innej płaszczyzny do zmieniania rzeczywistości. Polityka zawsze ubrudzi, ale kluczowa jest kwestia skali.
Może jeszcze jeden akapit. Mam postulat, aby nowy lider polityczny zapytał wreszcie posła Kaczyńskiego o to ważne wydarzenie historyczne, które każe mu zakładać Polskę od nowa. Wojna była? Ktoś wywiesił na drzwiach katedry tezy toruńskie? Może Lech Wałęsa przyznał wreszcie, że w podziemiu solidarnościowym prowadziła go jedynie światła myśl żoliborska? Co się takiego wydarzyło, że musi zrujnować dorobek rodaków, aby ulżyć swojemu poczuciu niedocenienia i się zemścić? To ważne pytanie, a suweren, polskojęzyczny mieszkaniec tego kraju czeka na odpowiedź. Chciałby się dowiedzieć, w imię czego zadłuża jego dzieci, a jego samego wyzywa od złodziei?
@mały fizyk, mechanizm jest podobny, ale masowe poparcie dla zmian w Niemczech napędzane było z jednej strony terrorem i propagandą, ale z drugiej masową zmianą sytuacji materialnej na lepsze.
Tu mamy terror ograniczony do słów, samoizolację władzy i coraz bardziej ewidentne zagrożenie egzystencjalne dla wszystkich. W IV kw wzrost spadnie do 1,5%, Frank skoczy do 4,5PLN, ceny obligacji wzrosną do 4,5% i „dobra zmiana” może się pakować.
Jak do tego dojdzie ograniczenie dotacji UE dla wsi i spadek akcji kredytowej pod tanie nieruchomości rolników, to są pozamiatani również na wsi. Samo widmo odpowiedzialności rozbije tę formację. Pozostanie im wymyślanie martyrologii, jak to chcieli dobrze ale zostali pokonani przez wrogie siły. W tym są nieźli.
@pak
Jak każdy młody człowiek, patrzy pan na politykę jako teatr i zakłada, że te figurki same się poprzewracają. To najsłabszy punkt analizy. Bo teatrzyk po prostu może zostać zamknięty, a pan zlikwidowany jako samodzielny aktor życia publicznego.
@andrzej52
Są też apelacyjne.
@poltiser:
Z zrzucaniem obecnych problemów z populistami na nierówności i zaniedbania elit liberalnych mam ten problem, że trochę się zgadzam, a trochę nie.
Tak, jest problem i elity przymknęły na niego oko.
Tak, arogancja elit bywa porażająca.
Ale jeśli tak, to dlaczego krytyka ekonomiczna nie leży w głównym nurcie formacji antysystemowych? Jeśli tak, to dlaczego maleje akceptacja dla demokracji, która przecież z definicji wspiera szerokie masy, a nie elity? Dlaczego tak bardzo antysystemowa potrafi być młodzież klasy średniej, mająca nieprzeciętnie dobre perspektywy życiowe? I popierająca elity jeszcze bardziej aroganckie?
@Fiodor.pl
2 grudnia o godz. 8:18
Rozumuje Pan, podobnie jak wielu dzisiejszych intelektualistów przestraszonych rozwojem wypadków, zgodnie z tradycyjnymi regulami gry politycznej w państwie demokracji parlamentarnej. Na które wpływ mają i gospodarka, i nastroje społeczne mogące się przekuć na wynik najbliższych wyborów, i układ polityczny w parlamencie… Moim zdaniem te mechanizmy nie będą miały zastosowania w naszej sytuacji, którą można porównać do PRL-u wczesnego Gierka. Też kupowało się głupi lud za pieniądze, których wprawdzie realnie nie było, niemniej te dobra realnie istniały w posiadaniu obdarowanych i niekoniecznie zniknęły jak na seansie czarnej magii Monsieur Wolanda:))) Czy ci ludzie w związku z tym będą się bić o Trybunał? Czy w ogóle wiedza, co to jest i z czym to się je? Przecież ciemnota tego społeczeństwa jest powalająca, jeśli nawet przybywa w kraju nowych „uczelni”. I czy zdaja sobie sprawę, czym jest obecna partia rządząca i dokąd dąży? Bo ze sa to „patrioci”, którzy podnosza Polske z kolan, już słyszeli. I ze są to „katolicy”, jak na Polaków przystało – tez. To jest ten poziom rozumowania. Język, który rozumieją. Ich „wybrańcami” są członkowie rozmaitych partyjek, którzy z miedzianym czołem wspierają demontaż państwa, lekceważenie, wręcz rugowanie prawa z zycia publicznego, unieszkodliwianie społeczeństwa obywatelskiego, a co nas jeszcze czeka – nie wiemy. W sferze polityki zagranicznej i obronności posuniecia tej władzy pachną zdrada stanu i renegactwem. O jakichkolwiek wolnych wyborach proponuje zapomnieć. Dziś moznaby jeszcze ratować kraj z pomocą przesilenia parlamentarnego, za chwilę jedynym srodkiem będzie siła. Tylko skąd ją wziąć? Piłsudski miał przynajmniej swoich legionistów:)))
Adam Szostkiewicz
2 grudnia o godz. 10:32
Mam zaufanie do naszych sądów.
@kalina
I PiS to wie. Jestem jednak z pokolenia, które zaczęło zwalczać system W dużo mniej korzystnych warunkach. Media państwowe w całości były propagandowe i niszczyły rodzącą się opoozycję, jak mogły. Na sczęście nikt, poza aparatem partyjnym, tym mediomnie wierzył, więc propaganda przynosiła skutek odwrotny. Sympatia, jak to w Polsce, przesuwała się ku hejtowanym. Drugim problemem był stosunek społeczeństwa do ówczesnej demokratycznej opozycji. Nie wierzyć władzy, gardzić nią, drwić z niej, to jedno, a wychylać się to drugie. Z braku rzetelnej informacji ludzie łatwo dawali wiarę teoriom spiskowym, często świadomie rozpuszczanym przez SB. Gdy jako studenci zbieraliśmy podpisy pod protestem pw sprawie prosowieckich zmian w konstytucji, ludzie odmawiali, bo ,,nie wiemy, kto za tym stoi, może prowokator?”. Także izolacja społeczna opozycji, zwłaszcza poza wielkimi miastami, była duża. A jednak. Kombinacja czynników wewnętrznych i międzynarodowych nadała sprawie demokratyzacji nowej dynamiki. Polska strząsnęła gorset realnego socjalizmu, przynajmniej w sensie ustrojowym, choć nie w sensie kulturowym, co dziś znów jest tak dotkliwe. Jeśli przyjąć za początek tej emancypacji datę powstania KOR (1976), to proces zajął 13 lat. I tyle, a może mniej, zajmie nowa emancypacja.
@Pan Red. Szostkiewicz
Zgadzam się z prognozami. To zadanie ani dla nas, ani naszych dzieci. Musi wyrosnąć pokolenie z tzw. swiadomościa obywatelska. Tylko czy będzie mu dane? Jest jeszcze niepewna sytuacja międzynarodowa, która nie wiadomo, jak się skończy i dla nas, i dla swiata
@Kalina
Popieram Cie w pelni. Niestety, opozycja i komentatorzy wciaz nie doceniaja popularnosci Kaczynskiego i ciemnoty masy,ktora go popiera. Mialem gleboka nieprzyjemnosc uczestniczyc w kilku zjazdach tzw. prawdziwych Polakow i widze,ze do nich przemawia wylacznie jezyk sily. Zreszta juz niedlugo ‚brunatne koszule’ Macierewicza (tzw. obrona terytorialna) zaczna palkami wybijac z glow Polakom demokracje i wolne wybory.
Mnie rozbawia do lez antysystemowy KuiPiS w sejmie. No rozwalili system w drobiazgi.
Poniewaz moje szyderstwo moze zostac niezrozumiale, powinnam dorzucic 3 grosze wyjasnienia. Polski system polityczny bazuje na braku swiadompsci spolecznej. Polak nie potrafi sam rozliczyc wlasnych podatkow, nie ma swiadomosci redystrybucji placonych podatkow, nie zna mechanizmow ekonomicznego funkcjonawania panstwa. Szkola uczy rzeczy bzdurnych np. na biologii teorii Darwina, a po przerwie na religii teorii stworzenia. Oczywiscie (nawiasem mowiac) programow nauczania religii nikt nie akceptuje ani nie ma prawa weryfikowac, wiec do „wiedzy” dorzucana jej non stop planowa indoktrynacja). No ale idac dalej: dziciak dodaje, odejmuje, wzbija sie na szczyty permutacji i calkowania, a nadal mysli, ze bogactwo wynika z posiadania pieniedzy (absolutnie nie z pracy) . No i skad te pieniadze trzeba wziac? Jesli nie mozna ich wyjac ze sciany , nalezy je zdobyc lub dostac. Osoba pracujaca jest na koncu tego lancucha. PiS potwierdza te teorie placac za skuteczne uprawianie seksu) . Uswiadomienie od podstawowki mechanizmow obrotu pieniadza, zaleznosci miedzy polityka a ekonomia i podanie narzedzi dla zrozumienia zasad demokracji, trojpodzialu wladz i uswiadomienie ludziom, ze stanowione w demokracji praca powinny byc dobrem ogolu spolecznego, wyrazem, tego, co narod rozwija (pod jakimkolwiek wzgledem) nie istnieje. To tworzy roznice miedzy demokracja Szwajcarii a Polski. W Polsce demokracja pojawia sie raz na 4 lata i tylko na 10 godzin. Wybory sa niczym wybory miss. Kompletnie nieswiadome i manipulowane mediami i ambona spoleczenstwo wybiera, kto okradnie ich tym razem. Kukiz i Pis wzmacniaja obenie jak moga ten model demagogracji. Wlasciwie to jest to prosta droga do dyktatury (no ale jesli przedstawiciele suwerena daza do wladzy absolutnej, to jest to rozumiane przez pana Kukiza i pana miniNapoleona, jako szczyt demokracji. Szwajcarzy niedawno w referendum omowili otrzymywania za darmo pensji co miesiac, bo bali sie zdemoralizowania kolejnego pokolenia, przy polskim poziomie swiadomosci funkcjonowania obywateli, jaki bylby wynik takiego referendum? Zatem przy takim poziomie wiedzy i swiadomosci obywatelskiej kolejne wybory z JOWami Kukiza i wolnoscia katolika do wprowadzenia panstwa wyznaniowego, demokracja polska bedzie nadal zmierzala prosto w kosmos szalenstwa, co juz sie dzieje. To wlasnie dlatego drobne wypaczenia liberalnych rzadow PO sa skrajnym zlodziejstwem i szalbierstwem, natomiast ewizdentne przestepstwa wladz PiS sa ok, bo przeciez to „nasi”.
@Kalina
Tak, jestem nieco przerażony rozwojem sytuacji. Nie, nie chcę się bać i siać defetyzm. Nie będę udawał, że jestem upoważniony do odnoszenia obecnej sytuacji do PRL-u wczesnego Gierka. Polska towarzysza Edwarda przyjęła mnie na świat z dobrodziejstwem inwentarza. Ale śmiem twierdzić, że obecność czujnego oka i armii Wielkiego Brata, a jej aktualny brak, to jednak fundamentalnie różniąca okoliczność. Podobnie jak ciągle jeszcze istniejąca europejska i transatlantycka kotwica. Kraje Zachodu mogą trzymać nas na dystans, marginalizować, wykluczać z kręgu decyzyjnego. Jednak cięgle jeszcze jesteśmy w europejskiej rodzinie i jeśli dobrze słucham ludzi, nawet zwolenników PiS, to nie bardzo wyobrażają sobie życie poza cywilizowaną Europą.
Napiszę Pani o łapówce wyborczej, która może obrócić się przeciwko korumpującemu. Na decyzji administracyjnej o przyznaniu świadczenia 500+ widnieje sztywny przedział czasowy, na jaki zostało ono przyznane. Koniec tego okresu to w moim przypadku dzień 30.09.2017 r. To nie jest świadczenie przyznane bezterminowo. Wyobraża Pani sobie przyszły rok i sytuację rządu, który będzie musiał weryfikować możliwość dalszego utrzymania świadczenia na obecnym poziomie? Po wprowadzeniu programu 500+ ogromna większość komentatorów twierdziła, że żaden kolejny rząd nie odważy się ruszyć tego programu. A jeśli będzie to musiał zrobić rząd PiS??
Tzw. reforma oświatowa. Na chłodno analizowana ma być instrumentem walki z samorządami, na które – w założeniach politycznych – spadnie odium za powstały chaos. Ale twarz tej destrukcji, to twarz Pani Zalewskiej. Nawet osłonowej telewizji narodowej nie uda się obarczyć winą wójtów, burmistrzów czy też prezydentów miast. Nerw będzie przeogromny.
Jest jeszcze kilka takich sfer, na których władza może się bardzo boleśnie potknąć.
Metody i anturaż przypominają PRL. Ale kto wesprze władzę w walce ze społeczeństwem, które jej nie popiera? Mają jakichś sojuszników w Europie. Orban przyśle hufce wsparcia? Podobno WOT mają służyć między innymi tłumieniu antyrządowych demonstracji. Naprawdę daje się wyobrazić, że w chwili próby Polak podniesie broń na Polaka? Krew na ulicy będzie brutalnym końcem szemranych dyktatorów.
„Brakuje otrząśnięcia się z traumy i wyłonienia nowych wyrazistych liderów.”
Zwłaszcza brakuje liderów. Tylko kto do cholery miałby nim być? Zróbmy casting:
– Petru – stara się, ale chyba jednak brak mu charyzmy
– Schetyna – tragedia! To już nawet Kopacz była lepsza niż on
– Czarzasty – multitragedia!
– Zandberg – może by się nadał, gdyby nie to, że SLD pogrążyło lewicę jako taką; może za parę lat, a może… nigdy
– Jaruga-Nowacka – patrz Zandberg, a poza tym… całkiem sensowna, ale chyba nazbyt eteryczna do roli polskiej Joanny d’Arc
– Kijowski – lubię go, ale… sympatyczny facet z kucykiem i w czerwonych portkach bardziej nadaje się na kumpla do piwa niż na politycznego przywódcę
– ktoś z PSL-u – nowego Witosa, czy choćby nowego Mikołajczyka… jakoś nie widzę
– Tusk powracający na białym koniu – moim zdaniem najlepszy z tutaj wymienionych, ale nie jestem pewien, czy nie jest to już zbyt sfatygowany materiał, żeby szyć zeń nowego bohatera narodowego
– no bo przecież nie Wałęsa kurczę blade!
Czy ktoś ma jeszcze jakiś pomysł?
Słowem chodzi tradycyjnie o kwestię: szto dziełać? No, to jest przewrotne postawienie sprawy, bo proponują Panowie w istocie działania kontrrewolucyjne. Tymczasem elektorat zapewne poparł PiS z powodu tego, że jak to ujmuje Pan Andrzej Celiński, to państwo zdaniem elektoratu nie jest nasze, lecz ich. Czyli władz i pracodawców, oraz osób wykonujących zawody zaufania publicznego, którzy mają nas prawo i godność w głębokim poważaniu. Tymczasem przynajmniej dla rozwoju gospodarczego należy zagwarantować obywatelom nienaruszalne prawo własności, a nie ruską ruletkę urzędniczo sądową.
@26ela26
2 grudnia o godz. 15:16
W punkt!
@26ela26
Elektorat PiS to nie zwykli zwolennicy ale wyznawcy tej partii. Wielu z nich to po prostu zaślepieni fanatycy.
Wyznawcom PiS kompletnie obce sa pojęcia państwa prawa, neutralności światopoglądowej, niezależności instytucji państwa od partii rządzącej itd
I to jest niestety największy problem Polski. Mamy podział: 50% nowoczesnych obywateli i 50% zindoktrynowanych endekoidów.
@pan wojtek
Ja mówię o przyszłości, nie o teraźniejszości. On są, ale ich twarzy i imion jeszcze nie znamy.
@Adam Szostkiewicz
Tylko, Panie Redaktorze, czy takowi w ogóle istnieją? Ale trzymam kciuki za to, żeby odpowiedź na to pytanie brzmiała: TAK 🙂
Jako że tematem nowego wpisu Gospodarza jest system władzy, pozwolę sobie kontynuować tu dyskusję rozpoczętą pod poprzednim wpisem, która również dotyczy tej kwestii.
@Art63
1 grudnia o godz. 19:04
„Premier Tusk, jak na polityka transakcyjnego przystało, dążył do stabilności”.
Owszem, osiągnął stabilność w tym znaczeniu, że długo utrzymał się przy władzy, i Krassowski to docenia. Tusk jako pierwszy premier po 1989 roku nie pozwolił się wysadzić z siodła ani konkurencji zewnętrznej, ani wewnętrznej, przez dwie kadencje. Z tym, że ceną za to było psucie państwa. Ludzi ambitnych, którzy przychodzili do niego z planami naprawy największych patologii, eliminował, bo widział w nich zagrożenie. W odróżnieniu od Kaczyńskiego dysponował kompetentnymi kadrami, ale nie pozwalał im wykorzystać posiadanych kompetencji dla dobra kraju. Na przykład Joannę Muchę, która miała doktorat z zarządzania służbą zdrowia, mianował ministrem sportu, a Michała Boniego, specjalistę ds. społecznych i prawa pracy – ministrem cyfryzacji. Resort pracy powierzył natomiast świeżo upieczonemu absolwentowi medycyny, który nie miał doświadczenia ani w polityce, ani w zarządzaniu, ani nawet w pracy jako takiej – jedyną jego „kompetencją” było bycie synem PSL-owskiego barona. Gorzej niż Misiewicz, ale „światłym” wyborcom PO nigdy to nie przeszkadzało. Nawet gdy się okazało, że głównym zajęciem młodego Kosiniaka-Kamysza jest, eufemistycznie mówiąc, transferowanie środków z kieszeni podatników na konta peeselowskiej familii.
Z drugiej strony, chcąc zapewnić tę „stabilność” za wszelką cenę, Tusk robił ogromne ustępstwa wobec Kościoła i narodowej prawicy (np. wprowadzając ustawowo kult tzw. żołnierzy wyklętych), i w ten sposób wniósł nieoceniony wkład w przyszłe zwycięstwo PiSu.
Wracając do Krassowskiego, to nie staje on po żadnej ze stron (tj. PiS lub PO), ale podkreśla, że główną przyczyną fatalnego stanu polskiej polityki jest wadliwy system władzy, który wynika z obowiązującej Konstytucji, ordynacji wyborczej i tym podobnych aktów prawnych. To ten system zmusił Tuska do wyboru: albo utrzymać w garści rząd, ale zniszczyć państwo, albo próbować zrobić coś dla państwa i obywateli, ale stracić rząd.
Jednym z najbardziej widocznych elementów tego systemu jest nieprzemyślany podział władzy między premiera i prezydenta. Sprawia on, że rządzenie krajem jest możliwe tylko wtedy, gdy prezydent jest całkowicie podporządkowany premierowi, tak jak Lech Kaczyński Jarosławowi, Bronisław Komorowski Tuskowi, a teraz Duda Kaczyńskiemu. Jeśli prezydent będzie chciał działać samodzielnie i niezależnie, zawsze popadnie w konflikt z premierem, nawet jeśli obaj należą do jednej partii (jak Miller i Kwaśniewski).
Dziwię się, że żadna ze „światłych sił broniących demokracji” nie podejmuje tego tematu, bo bez zmiany systemu poprawa sytuacji jest niemożliwa. Jedynie Kukiz próbował rozpocząć publiczną dyskusję o zmianie Konstytucji, usunięciu dwuwładzy itp., ale kto by Kukiza słuchał, przecież to wariat.
Podsumowując, tyle już napisano o tym, dlaczego Platforma przegrała wybory, a Platforma nadal nie rozumie, dlaczego przegrała wybory.
@Claudio
ktos pozwolil na to dawno temu, zeby kasting na przywodcow odbywal sie w taki wlasnie sposob. Moze sie mysle, ale wydaje mi sie, ze potrzebny jest drugi Walesa. czlowiek twardy i zachowujacy sie, jakby zagrozenia nie istanialy. Kazdy, kto teraz stanie na czele, musi sie liczyc z tym, ze jutro zostanie bez pracy, bez telefonu, bez komputera. Mozliwe, ze niczym Stonoga zostanie przeciagniety 118 razy przez ziobrowa prokurature i sady pokroju pani Julii na chrobowym w TK. Ludzie teraz pluja na Walese, bo trolle PiSowskie trole zszargaly mu autorytet, ale zeby teraz stanac a jego mejscu, to kazdemu kolana lataja. Kazdy czlowiek ma psychike i rodzine, jesli nie wysiadzie mu pierwsza, to druga. Polacy sa wlasnie tacy, ze kiedy czlowieka zamkna w pierdlu, nie pojda za niego stac na ulicy, bo kurde zimno i jesc sie chce, a przeciez w koncu wiedzial co robi… Ten narod jest bezideowy, bezmozgi lecz cwany. Wszyscy mysla, ok przezylismy Bieruta i Jaruzela przezyjemy i Kaczke. Ale minie nastepne 20 lat w ten sposob. Dlatego rozsadni rodzice wypychaja dzieci za granice, a my jakos damy rade, bo sie przyzwyczilismy. Kacza patologia to koreanscy wielbiciele walnietego wodza. Rzad zostawi im 800 zl bez mozliwosci dorabiania, a oni zaplaca czynsz, rachunki, zostanie im 100 zl i wysla 80 dla Rydzyka, a potem do opieki spolecznej. Ci sa straceni, nalezy uswiadamiac dzieciaki, bo oni czuja, ze cos jest nie tak, a pare laduja w ONRy i ustawki po meczach. Glupota mlodych Polakow jest przerazajaca! Jesli nikt nie naprostuje im mozgow, to za tym jednym nikt nie pojdzie i skonczy jak Galileusz. I to nie jest tak, ze jedna osoba nic nie moze zrobic. Skoro ja przez 10 dni moglam zidentyfikowac 270 PiSowskich troli na YT i ich zablokowac, to gdyby 500 madrych osob poblokowalo ich takze, nie mogliby tak latwo pisac wyksztaconym ludziom, ze sa lewackimi k…..
Glosie Zwykly, suweren poparl PiS, bo PiS ma sprawna machone propagandowa i podczas, kiedy wszyscy spali przygotowal sie perfekcyjnie pporzez podsluchy U Sowy, YT, KK i „niezalezne media”. To nie byla jakas partyzantka czy odruch spoleczny. Kiedy zadasz na dowolnym forum pytanie, co ci PO zrobilo? Dowiesz sie, ze to zlodzieje. Zapytaj, co ci ukradli konkretnie? No pieniadze z OFE. Na pytanie, dlaczego Kaczynski wlasnie planuje rozdac na 500+ pieniadze z OFE, skoro ich juz nie ma, bo zostaly „ukradzione”, to nikt ci nie odpowie. Gwaltowne protesty spoleczne typu KOD czy Czarny Marsz sa skuteczne, ale PiS sie ich obawia tylko pod adresem konkretnego dzialania np. zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. PiS wie, ze to jest spontan, dlatego wymieka. Zostaganizowanie podziemia antypisowskiego wymaga planu, dzialaczy, pieniedzy, a na to PiS majac sprawne sluzby z pewnoscia nie pozwoli. Mamy przyklad Jozefa P, ale za chwile czuje , ze Wladyslaw F, bedzie mial podobne problemy. Ludzie przesladowani, choruja, wykanczaja sie w stresie i musza miec system moralny konia, zeby nie pasc przed meta, szczegolnie majac za soba spoleczenstwo, ktore intronizuje Chrystusa krola, zeby im ustawil ekonomie i sprawiedliwosc spoleczna. Baba, ktora nie umie zliczyc do 10 i operator wozka widlowego, ktoremu zabrali uprawnienia, bo 14 wypadl z rampy i narobil szkod na 100 tys. ma prawo wybierania przedstawicieli do sejmu i wyboru prezydenta.
„Jeśli przyjąć za początek tej emancypacji datę powstania KOR (1976), to proces zajął 13 lat. I tyle, a może mniej, zajmie nowa emancypacja.”
Nie bylbym takim optymista. Jezeli PiSowi uda sie zawojowac samorzady i wygrac nastepne wybory (albo je odwolac czy sfalszowac), to uznalbym to za poczatek nowej historii (a nie „wypadku” czy chwilowej mody).
Podstawowa jednostka czasu w procesach historycznych jest jedna generacja (czyli ok. 30 lat). Wiec albo PiS „padnie” szybko, albo bedzie trwal dlugo 🙁
poltiser
2 grudnia o godz. 7:44
Myli się Pan. Hitler przegrał z powodu tego, że w Anglii doszedł do władzy Churchill, Który rozumiał z układy z Hitlerem to katastrofa dla Anglii. Bez sojuszu z Anglią, Hitler praktycznie nie miał szansy pokonać ZSRR. Operacja Lew morski miała zmusić rządy WB do rokowań i pójście na układy z Niemcami. Hitler zdawał sobie sprawę, że operacja LM ma znikomą szanse powodzenia i nie to jego celem. Upór Churchilla wszystko mu popsuł i przygotowywana inwazja na ZSRR opóźniała się , doszło do tego, że musiał ja rozpocząć mimo wojny z Anglia i bardzo niekorzystnej pory roku. (Gdyby nie uderzył, zaskoczenia by nie było i katastrofa była by 100%). Uderzenia na Anglię nie było żadnym błędem, a po prostu koniecznością , bowiem stan wojny z Anglia już był i atak na ZSRR i tak powodował by wspomaganie przez USA i Anglię (jasny interes w uniemożliwieniu Niemcom zwycięstwa). musieli by i tak walczyć na paru frontach . Przypadek spowodował, że Niemcy uderzyli na Rosję w najbardziej niej niekorzystnym momencie. (Dokładnie wtedy gdy Stali chciał zaatakować Niemcy). Z tego powodu tak ogromne początkowe powodzenie operacji.
@fizyk
🙁
@remm
O tak, kto by Kukiza słuchał? Platforma przegrała z powodu błędów politycznych stronnictw anty-pisowskich, reszta to narracja pisowska, i różnych neosocjalistów. PiS wygrał bo wieś zdradziła PSL dla 500plus.a lewica sięgnęła swojego dna.
Mam pytanie. PiS-owska ustawa o obrocie ziemią wyzuła chłopa z możliwości dysponowania swoja własnoscia. Czy coś w związku z tym się zmieniło w nastrojach na wsi? Wedle mojej wiedzy – nic. Zmiany w swiadomości polskiego chłopa, jakie się dokonały od czasów prób kolektywizacji w latach 40-ych i 50-ych, sa nie do przecenienia. To społeczeństwo jest kompletnie wyjałowione.
Adam Szostkiewicz
2 grudnia o godz. 12:44
”. Gdy jako studenci zbieraliśmy podpisy pod protestem pw sprawie prosowieckich zmian w konstytucji, ludzie odmawiali, bo ,,nie wiemy, kto za tym stoi, może prowokator?”. Także izolacja społeczna opozycji, zwłaszcza poza wielkimi miastami, była duża. A jednak. Kombinacja czynników wewnętrznych i międzynarodowych nadała sprawie demokratyzacji nowej dynamiki. Polska strząsnęła gorset”’
Piękne wspomnienia!Ja też mam piękne wspomnienia ale z 2007.
Pękła koalicja PIS,LPR i Samoobrony.
PIS upojony sondażami parł do wyborów.
Andrzej Lepper był przeciw :namawiał do powołania komisji śledczej w sprawie
dotyczącej go prowokacji CBA.Przewidywał ,że w ciągu 3 miesięcy komisja zakończy
pracę i Kamiński pójdzie do więzienia. Pamiętam tekst Janiny Paradowskiej popierający
ten pomysł.Obawiała się ,że PIS wygra większością dającą samodzielne rządy.
Tusk , wbrew radom członków PO,Leppera i dziennikarzy podjął decyzję o
przedterminowych wyborach.Była jeszcze Sawicka.
W moim środowisku była maksymalna mobilizacja.Np.znajoma ,której rodzice tego dnia
wyjeżdżali za granicę,uzupełniła tę lukę o 4 osoby, które namówiła do pójścia do urn.
W dzień wyborów woziliśmy rodzinę do punktów głosowania.Były telefony i SMS-y
przypominające.Zięć pojechał na głosowanie z siostrą, bo ta bardzo roztargniona mogła
się pomylić.
Pracy było na cały dzień dla każdego,a zasięg oddziaływania był zaskakująco duży.
Taki łańcuszek św.Antoniego.I Polska strząsnęła gorset.
Może za trzy lata też tak będzie?
remm
2 grudnia o godz. 19:26
” Ludzi ambitnych, którzy przychodzili do niego z planami naprawy największych patologii, eliminował, bo widział w nich zagrożenie”
To nie tylko Krassowski tak mówi!.Hołdys też! W ostatnim wywiadzie dowodził,że gdyby
Tusk posłuchał jego rad, Polska byłaby dziś w innym miejscu.Jak to ujął:”Tusk nie kumał”
Tusk jednak ulitował się nad Hołdysem ,nie zniszczył go i ten może dzisiaj paplać co ślina na język przyniesie.
”jest wadliwy system władzy, który wynika z obowiązującej Konstytucji,”
Polska konstytucja jest bardzo dobrze napisana.Strach mnie ogarnia jak ktoś proponuje
przy niej majstrować.Po katastrofie smoleńskiej ,kiedy w jednej chwili brakło
połowy władz państwa, całego dowództwa WP i szefa NBP konstytucja zadziałała świetnie.
A Kukiz ….no cóż, nie jest wariatem ale to zdecydowanie za mało.
mały fizyk
2 grudnia o godz. 20:24
”Nie bylbym takim optymista. Jezeli PiSowi uda sie zawojowac samorzady i wygrac nastepne wybory (albo je odwolac czy sfalszowac), to uznalbym to za poczatek nowej historii (a nie „wypadku” czy chwilowej mody)”
O tym rozstrzygnie ekonomia nie PIS. Młodzi będą mieli okazję zapoznać się ze zjawiskami
których nigdy nie poczuli na własnej skórze i są dla nich abstrakcją.Np.inflacja, która na razie powoli, ale własnie rusza.
PiS doszedł do władzy dzięki niespodziewanie korzystnej dla siebie kombinacji różnych czynników, na które nie miał wpływu
To prawda. Ale wszyscy doskonale wiemy, że PiS nie wygrałby wyborów bez pomocy Krk. Bez agitacji w Radiu Maryja, Telewizji Trwam, bez agitacji z tysięcy ambon, spotkań przedwyborczych w tysiącach przykościelnych salek.
Teraz PiS spłaca swój dług milionami złotych, specjalnymi zapisami, korzystnymi dla kleru, w ustawach. Podporządkowywaniem prawa świeckiego prawu kościelnemu. Zmianami w ochronie zdrowia i edukacji.
I trzeba sobie to jasno powiedzieć: pierwsza Solidarność, demokratycznie wybrane i demokratycznie sprawujące władzę rządy III RP przygotowały doskonały grunt dla tego diabelskiego sojuszu.
Źródła zła w dzisiejszej Polsce są dwa: PiS Kaczyńskiego i instytucjonalny Krk.
Najwyższa pora zacząć mówić o tym głośno i wyraźnie. Nie wolno tego problemu zostawiać osobom o pokroju Palikota czy Hartmana.
Czy Pan, Gospodarzu ma jakiś pomysł na odwojowanie Polski z biskupich rąk?
Nie oddam swojego głosu, w kolejnych wyborach, na żadną partię, która nie pokaże mi, że chce i wie, jak to zrobić.
@mały fizyk, (2 grudnia o godz. 20:24)
Podstawowa jednostka czasu w procesach historycznych jest jedna generacja (czyli ok. 30 lat). Wiec albo PiS „padnie” szybko, albo bedzie trwal długo
Myślę dokładnie tak samo.
@Kalina, (2 grudnia o godz. 22:22 )
Mam pytanie. PiS-owska ustawa o obrocie ziemią wyzuła chłopa z możliwości dysponowania swoja własnoscia. Czy coś w związku z tym się zmieniło w nastrojach na wsi?
Polski chłop jest po pierwsze zawistny, po drugie przebiegły.
Ustawa doskonale wpisuje się w jego mentalność. Zaspakaja potrzebę zawiści: nie dać innym. Agencje państwowe będą regulować obrót ziemią: chłop poszuka „dojścia” i sprawę „załatwi”.
A państwo, otwierając pole do korupcji, zdobywa wdzięcznego i posłusznego klienta, na którego ma haka.
Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do tego, że w tym szaleństwie nie ma metody, ten się bardzo myli.
@antonio
I ja mam wspomnienia z tego okresu. Nieco wcześniej, bo już w 2006 roku mój syn wraz z zoną wyjechali na stałe do W. Brytanii z powodu zwycięstwa wyborczego PiS. Na moje łzy i zapewnienia, ze przecież PiS nie będzie wiecznie rządził, odpowiedzieli, że wedle ich wiedzy to społeczeństwo jest tak ogłupiałe i ciemne, ze niechybnie nastapi Matrix-reaktywacja. Zrobili jeszcze te uprzejmość, ze głosowali w Londynie na PO. W zeszłym roku już nie dali się namówić na wzięcie udziału w „polskim cyrku”, więc głosowałam w ambasadzie sama. Z jakim skutkiem – widać i słychać.
@mohikanin
Źródeł jest wiele, PiS nie wziął się znikąd, jak Ruch Palikota i dlatego PiS trwa, a po Palikotowcach ani śladu. Problemem nie jest żywotność katolicyzmu, tylko nieumiejętność zbudowania polityki kościelnej przez ugrupowania, które nie są wobec Kościoła koniunkturalnie lojalne, jak PiS. To jeden z warunków pokonania prawicy. I na razie tylko Petru to rozumie. Agresywny antyklerykalizm jest naturalny w momencie konfrontacji takiej jak czarny protest, ale w polityce codziennej nie ma sensu, bo alienuje wyborców centrowych, tak samo zresztą jak wojujący ateizm, pogardzający prostą religijnością masową. Tego nie zrozumiał Palikot i jemu podobni. Tusk rozumiał, ale nie był przekonujący.
@antonio
Obawiam się, że to mit. Dziś wygrywa się na emocjach tożsamościowych plus obietnicach ekonomicznych, a nie na odwrót.
@antoni
No nie, Kukiz jest Palikotem populistycznej prawicy, użytecznym idiotą PiS, i skończy politycznie jak Palikot
W dzisiejszej Polsce katolicyzm jawi się jako antypaństwowa mentalność w rozumieniu cywilizowanego państwa kiedyś Polonią zwanego.Chrzest urzędników prowadzi do sytuacji dr. Jekyll i reszta bo mają świeckie obowiązki /płatne/ i sumienie aby nie grzeszyć stosując świecką konstytucję.I nie grzeszą wypowiadając lojalność świeckiej konstytucji jak Kempa z otoczenia Wandy Wasilewskiej z broszką. Bo mają sen o swojej misji odmawiając publikacji wyroków TK jako politycznej pornografii dzieła kolesiów /rodzaju pamflet/ na genialne ruchy nakreślone przez Kaczyńskiego. Tak sobie myślę,że katolicy żle czują się w Polsce i wprowadzają swój wymiar Ziemi Obiecanej przez KK.Modlitwa ma zastąpić pracę !
26ela26
2 grudnia o godz. 20:01
Nie bardzo wiem co to jest za skrót YT w kontekście blogów prawicowych. Czy jest jakaś dyskusja na You Tubie pod wpisami prawicowych publicystów, gdzie występują PiS-owskie trolle?
Co do źródeł poparcia PiS, to uważam to za jedno zagadnienie, a co do dominującej narracji w internecie i poza to jest drugie zagadnienie, choć oczywiście werbalizowanie pretensji ma tutaj znaczenie. Osobiście nie interesuje mnie komentowanie samej narracji, bo to jest bez sensu, gdyż jest ona oparta na kryteriach wziętych z sufitu lub nieostrych np. tych dotyczących powszechnego złodziejstwa, jakie miało rzekomo charakteryzować III RP. Z drugiej strony narracja że wszystko było cacy jest też absurdalna, co wcale nie znaczy, że prawda leży po środku. Wszystko da się opisać, ale opis jest wieloaspektowy i z konieczności subiektywny. Problem polega na jakości opisu rzeczywistości. I nie dotyka on tylko zjadaczy chleba, ale też moim zdaniem osób które powinny być profesjonalnie przygotowane do jego dokonywania. Tutaj mam jednak dystans, bo zdaje sobie sprawę z potrzeby galwanizowania i scalania swoich zwolenników, tudzież całej mechaniki współczesnych politycznych negatywnych kampanii politycznych. Być może więc tego co wartościowe dla mnie należy szukać w książkach naukowych. Tutaj jednak chodzi nie o wyrobienie sobie zdania na konkretne aktualne tematy, a raczej zbudowanie siatki pojęciowej, czyli konwencji językowej użytecznej do adekwatnego opisu rzeczywistości.
Co do źródeł zwycięstwa PiS, to kwestia najogólniej dotyczy nie tylko rodzaju frustracji, bowiem wyborcy PiS byli sfrustrowani z b. różnych powodów, ale też obyczajowości i wiary poszczególnych segmentów elektoratu. Niektóre rodzaje frustracji wiązały się z nienawiścią i napędzają żądania wymiany elit. Odgrywały też rolę poglądy na stan państwa i gospodarki. Poglądy często krytyczne. Pewnych wyborców nie da się spowrotem przeciągnąć na stronę opozycji. Większość jednak tak. Trzeba jednak zbudować umiejętnie program polityczny i narrację. Narracja nie może z góry zrażać potencjalnych odstępców. Uważam że tutaj słusznie akcenty stawia Donald Tusk, aczkolwiek wątpię, czy w tej konkretnej sytuacji nadaje się on do powrotu do polskiej polityki. Tutaj potrzeba po prostu pewnej nowej silnej osobowości politycznej, z nowym aktualnym spojrzeniem, bez uwikłania w przeszłe próby obejmowania kordonem sanitarnym PiS. Bo to nic nie da. Z dużo osób przeszło ten kordon.
Kalina
3 grudnia o godz. :17
Dorzucę trochę moich wspomnień.
Wiosna 2006, autostrada A 15 kolo Cottbus, zostałem zatrzymany przez celników do kontroli.
Padają streotypowe pytania : alkohol, papierosy, i znienacka o materiały wybuchowe.
Ja ze śmiechem odpowiadam, że nie mam, ale musiałbym kupić, żeby nasz rzą…. ,(dalej ze względu na pana Zbyszka nie napiszę).
Odpowiadaja mi, my wiemy co u was sie dzieje, rządzi Radio Maryja, Samoobrona, współczujemy.
W okresie rządów PiS 2005-7 miałem w DE więcej kontroli na drodze (przyznam, że bardzo kulturalnych), niż w całym okresie 1992-2005 .
Taki jest wpływ walki władzy walczącej ze wszystkimi sąsiadami ,na zwykłego obywatela.
„Dziś wygrywa się na emocjach tożsamościowych plus obietnicach ekonomicznych, a nie na odwrót.”
Tez to tak widze. A jest to w moich oczach reakcja na zwycieski (dotychczas) neoliberalizm (ekonomiczny i polityczny). Przez niemal 30 lat zochydzano panstwo jako niewydolny i w sumie niepotrzebny system organizacyjny propagujac „small goverment” i ograniczajac jego praktyczne wplywy w gospodarce, w finansach i w polityce. Dodatkowo desitegrowano spoleczenstwo wmawiajac, ze to tylko zbiorowisko egoistow i ze kazdy sam sobie najlepiej poradzi (np. Thacher „nie ma cos takiego jak spoleczenstwo”).
Wiec reakcja musiala nadejsc. A lewica tutaj niestety kompletnie zawiodla, i to na calym Zachodzie. W retrospektywie widac, ze ta reakcja (niestety prawicowa) trwa juz ok. 10 lat, i ze zblizamy sie do momentu przelomowego, gdzie chodzi juz o calosc dorobku cywilizacyjnego od konca II WS. Wydaje mi sie, ze dla nas liberalnych demokratow i sympatykow zjednoczonej Europy jest to „boj ostatni”.
@głos zwykły
W sytuacji, gdyby jakimś cudem zostały rozpisane wybory, nie liczyłabym na przeciągnięcie dotychczasowych wyborców PiS na strone opozycji. To beznadziejna magma, której nie wolno niczego obiecywać, a argumentów racjonalnych nie przyjmie, tak jak nie przyjmuje ich i dziś. Najwiekszy nasz dzisiejszy problem, to opozycja, która jest po prostu do niczego i zamiast opracowywać strategie przejecia władzy, albo się maze, ze ten PiS taki zły, albo powołuje na konstytucje i inne przepisy, które zostały juz dawno obalone, albo skacze sobie nawzajem do oczu. Proszę poczytać na FB wypowiedzi KOD-owców i samego Kijowskiego. Przeciez nóż się w kieszeni otwiera na taka rozlazłość. Chciałoby się złapać za frak i potrzasnąć!
@fizyk
nie demonizujmy neoliberalizmu, to bardziej skomplikowane niż wynikałoby z interpretacji neo-socjalistów. Przed laty (2005) starałem się prostować nieporozumienia na ten temat: Bujda na resorach
Sztabowcy PiS walczący z Platformą Obywatelską i Donaldem Tuskiem wybrali na czarnego luda liberalizm – jedną z głównych sił rozwoju nowoczesnego świata. Na fałszywej opozycji dwóch Polsk – liberalnej i solidarnej – zajedziemy do Polski króla Ubu, czyli Nigdzie.
Technicznie ta kampania poszła do przodu, myślowo – próbuje cofnąć Polaków do początku lat 90., a może jeszcze dawniej. Tak jakby dało się nasz kraj wyrwać ze światowego kontekstu wielkich zmian i ważnych debat o tym, co jest w XXI w. źródłem bogactwa i siły narodów.
Liberalizm nie ma, oczywiście, jednego imienia. To potężna rzeka zbierająca bardzo różne strumienie. Ale w jej głównym nurcie zawsze była idea wolności od ucisku i przymusu. Ta wspaniała tradycja – Kanta, Locke’a, Spinozy, Monteskiusza, Benthama, Milla, Adama Smitha, Jeffersona, Madisona i wielu innych – kształtowała prawo, gospodarkę, politykę i życie społeczne w krajach, które do dziś przodują w świecie i wciąż wyznaczają punkt odniesienia dla narodów i państw pragnących się rozwijać, a nie wegetować na marginesie, w złudnej nadziei, że jakoś to będzie. To nieuczciwość przedstawiać dziś w kampanii wyborczej karykaturę liberalizmu jako „niemoralnego egoizmu” i wmawiać Polakom, że to jest program polskich liberałów.
Jest kilka zasad tworzących kredo liberalne. Historyk idei prof. Jerzy Szacki na pierwszym miejscu stawia rozumienie wolności: „Jest ona dla liberałów wartością naczelną i samoistną, a nie czymś, co jest pożądane dlatego, że umożliwia osiąganie innych dóbr. Liberalizm nie poucza, jaki użytek jednostka ma robić ze swej wolności, lecz jedynie stwierdza, że ma do niej prawo i sama jest odpowiedzialna za swoje czyny. Jedynym ograniczeniem wolności jednostki jest to, że nie może ona stać się zagrożeniem dla analogicznych uprawnień innych jednostek”.
Liberalizm traktuje więc ludzi serio, a nie jak dzieci, które ktoś – państwo, Kościół, partia, wspólnota, przywódca – ma prowadzić za rękę od kołyski po grób. Inne doktryny i ideologie pilnują, by jednostka nie wpływała zanadto na zbiorowość, liberalizm odwrotnie – pilnuje, by zbiorowość nie mieszała się zanadto do życia jednostki. Stąd zabiegi liberałów o rządy prawa i tylko prawa nad jednostką, obrona własności prywatnej, hamowanie zapędów państwa, gdyby chciało dyrygować obywatelami i ograniczać ich swobody. A wszystko to dlatego, że liberalizm wierzy, iż „w życiu społecznym tylko jednostki są rzeczywiście twórcze, a więc zapewnienie im maksymalnej wolności stanowi nie tylko powinność moralną, lecz również materialny warunek wszelkiego postępu” (Szacki). Im więcej tak rozumianej wolności, tym lepiej – dla jednostki i dla społeczeństwa.
Mieliśmy w Polsce historycznego pecha, że po rozbiorach idee liberalne przenikały do nas słabo i nie miały szerszego społecznego rezonansu. W zapomnienie poszło doświadczenie Pierwszej Rzeczpospolitej, która u szczytu chwały była najbardziej liberalnym i tolerancyjnym państwem Europy.
Profesor Andrzej Walicki przypomniał, że praktyczne zadanie współczesnego liberalizmu – umożliwienie zgodnego współżycia w jednym społeczeństwie ludzi o różnych światopoglądach – pokrywa się z tym, do czego dążyła Rzeczpospolita Obojga Narodów, kiedy w XVI w. udzielała ochrony religijnym dysydentom. Niestety, ostatecznie zwyciężył u nas duch katolickiej kontrreformacji, czyli odejście od pluralizmu światopoglądowego, a w systemie politycznym – zgubna zasada anarchii – „wolne nie pozwalam!”, czyli odejście od kompromisu jako metody rozwiązywania konfliktu.
Jaka z tego płynie lekcja dla naszych czasów? Walicki formułuje ją tak: „Liberalizm potrzebny jest dziś Polsce jako kultura polityczna, jako moralność polityczna, a nie jedynie jako uzasadnienie gospodarki rynkowej. Ugruntowanie w Polsce kultury liberalnej osłabiłoby bolesne i destruktywne konflikty moralne, niczym nie zagrażając pluralizmowi przekonań i interesów”. Słowa te pochodzą sprzed ośmiu lat – z polemiki z wpływowym ideologiem polskiej prawicy prof. Zdzisławem Krasnodębskim – ale są tak samo aktualne. A nawet bardziej.
Sedno sporu: liberalizm kontra etatyzm
Nie jest bowiem tak, że mamy wybór: Polska liberalna albo socjalna, zwana inaczej Polską solidarności narodowej. Ten wybór jest pomiędzy Polską liberalną a etatystyczną. Polską obywatelską a Polską upaństwowioną. Jest to w istocie wybór cywilizacyjny: czy chcemy żyć jak ludzie wolni, świadomi swych praw i obowiązków, ale samodzielnie decydujący o tym, co dla nas dobre i ważne, czy też mamy żyć jak petenci biurokratycznego molocha, który mami nas obietnicami niemożliwymi do spełnienia? Zakrawa na ironię, że w imię walki z korupcją – złem jak najbardziej realnym – rzecznicy Polski socjalnej szykują zwiększenie władzy aparatu państwowego, czyli jednego z głównych źródeł, gdzie lęgnie się korupcja i uzależnienie od państwowej nadopiekuńczości. Tylko w karykaturze liberałowie są nieczuli na bolączki społeczne. Nie ma nowoczesnego państwa liberalnego – włącznie z USA – które by nie walczyło z bezrobociem, biedą i społeczną dyskryminacją. Sęk w tym, jakie metody tej walki są skuteczniejsze: więcej liberalizmu czy więcej etatyzmu?
Popatrzymy spokojnie na ostatnie lata. Jak ogromnego skoku dokonała Polska dzięki liberalnym reformom Leszka Balcerowicza, i to nie tylko w sferze gospodarki czy poziomu życia, lecz także w sferze społecznej. Właściwie wszystko, co dobrego wydarzyło się w Polsce w ciągu minionych 15 lat, jest skutkiem uwolnienia ogromnej energii społecznej, „wzięcia sprawy w swoje ręce”. Prócz milionów prywatnych firm wyrosły lokalne i środowiskowe samorządy, także dziesiątki tysięcy wszelkiego rodzaju stowarzyszeń – nasze społeczeństwo obywatelskie. Powstawały one w jakiejś mierze przeciw scentralizowanemu, wszechobejmującemu państwu jako reakcja na PRL. Rzeczpospolita samorządna, wspólnota wolnych obywateli, to był przecież ideowy fundament Solidarności. To władze PRL próbowały przedstawić pragnienie wolności jako zagrożenie dla bezpieczeństwa politycznego i socjalnego. Zdumiewające, że partia wywodząca się z Solidarności używa tamtej argumentacji: „Po co wolność, jeśli nie ma dobrobytu”, „Wy nam dacie władzę – my wam pieniądze i opiekę”.
A przecież wolność najlepiej służy solidarności, bo wzrost gospodarczy, niemożliwy bez przedsiębiorczości, pozwala lepiej rozwiązywać problemy społeczne. Nikt rozsądny nie wierzy dziś w jakąś liberalną utopię, pełną społeczną samoregulację. Wielu ludziom i środowiskom potrzebna jest pomoc, także za pośrednictwem państwa, aby mogli wyjść z biedy albo chociaż przetrwać. Jednak tak rozumiana solidarność, choć niezbędna, nie może być fundamentem jakiejś nowej państwowej ideologii. Przyjmijmy na chwilę proponowane przez PiS rozróżnienia: to „liberalizm” jest siłą napędową społeczeństwa, a „solidarność” – amortyzatorem. Na samych amortyzatorach można się co najwyżej bujać w miejscu (kampanijna konstrukcja PiS to taka właśnie społeczna bujda na resorach). Naprawdę nie ma sensu budować sztucznej opozycji między celami społeczeństwa liberalnego (że to niby zinstytucjonalizowany darwinizm społeczny, permanentna walka wszystkich ze wszystkimi) a społeczeństwem solidarnym. W istocie wrogiem solidarności narodowej było kiedyś autorytarne państwo zabijające inicjatywę społeczną, przejmujące funkcje nadzoru nad „przypadkowym”, niedojrzałym społeczeństwem. Jeśli taka ma być IV Rzeczpospolita, to dziwnie przypomina PRL.
Argentyńskie memento
To się może niedobrze skończyć. Rządy przymierza sił antyliberalnych – etatystów, populistów, nacjonalistów – popchnęłyby Polskę ku jakiemuś modelowi latynoskiemu, który zagroziłby dorobkowi ostatniego 15-lecia. Pamiętacie Argentynę? W pierwszej połowie XX w. miała wszystko, czego potrzeba nowoczesnemu państwu: rządy prawa, wolną prasę, klasę średnią, gospodarkę rynkową, skromny, ale wydolny aparat państwowy. Ale padła ofiarą junty, która wystawiła na Ojca Narodu Juana Perona, syna biedaka, ulubieńca ludu. Peron prowadził politykę masowego przekupstwa potencjalnych przeciwników, przede wszystkim w związkach zawodowych (i górnicy, i stoczniowcy…). Powołując się na hasła socjalne i narodowe, zrujnował gospodarkę przez upaństwowienie banku centralnego, przedsiębiorstw użyteczności publicznej (kolej, poczta, telekomunikacja, gaz, elektryczność itd. miały pozostać w rękach narodu) i astronomiczne wydatki na cele społeczne. Potem kolej przyszła na sądy, media i uczelnie, którym odebrał niezależność. W końcu po długotrwałym kryzysie armia wygnała go z kraju. Ale szkód nie dało się już naprawić. Jeśli raz puści się w ruch mechanizm państwa molocha, bardzo trudno go zatrzymać. To argentyńskie memento każe jeszcze raz przypomnieć o przewagach idei liberalnej nad etatystyczną. W Polsce jednak nie trzeba nawet sięgać po tak egzotyczne przykłady nieszczęść, do których prowadzi przerost władzy państwowej. Wystarczy lekcja realnego socjalizmu.
Pokolenie liberałów
To prawie cud, że jeszcze w Polsce Ludowej pojawili się ludzie, którzy odważyli się głosić idee liberalne. Czas wydawał się skrajnie niesprzyjający. Po stanie wojennym ruch Solidarności walczył w podziemiu o przetrwanie. Wolność należała do jego słownika, ale bez wchodzenia w szczegóły – co konkretnie ma ona oznaczać w ustroju i gospodarce, w kulturze i społeczeństwie. Wystarczyło przeświadczenie, że wolna Polska pójdzie drogą demokracji, praw człowieka, głębokich reform. Niechętnie używano słowa kapitalizm, choć prawie wszyscy – ludzie opozycji i ludzie ówczesnej władzy i jej otoczenia – na własnej skórze przekonali się już, że realny socjalizm wyczerpał swoje możliwości, a alternatywa jest jedna: realny kapitalizm.
Niezmordowanym szermierzem idei wolnego rynku w Polsce Ludowej był pisarz i uwielbiany felietonista „Tygodnika Powszechnego” Stefan Kisielewski, ale on po prostu pamiętał, jak to działa. Co innego pokolenie urodzone i wychowane w socjalizmie państwowym, a do niego należeli młodsi entuzjaści programu liberalnego. Przeżyli zryw Solidarności i musieli jakoś się odnieść do solidarnościowej wizji naprawy Rzeczpospolitej, która o demokracji rynkowej mówiła ogólnikami. Kolejny punkt odniesienia stanowiła społeczna nauka Kościoła, też nieufna wobec systemu rynkowego, a ściślej jego filozoficznych założeń i społecznych skutków.
Mirosław Dzielski, filozof z Krakowa, chciał więc pożenić liberalizm z chrześcijaństwem. W środowisku warszawskim działał Janusz Korwin-Mikke, „którego późniejsze wygłupy nie przekreślają przecież jego zasług jako jednego z promotorów myśli liberalnej w naszym kraju” (Jerzy Szacki).
Jeszcze jeden ośrodek formował się w Gdańsku – z Donaldem Tuskiem, Janem Krzysztofem Bieleckim, Januszem Lewandowskim. Tam młodzi działacze opozycji studenckiej i solidarnościowej spotkali się z grupą uniwersyteckich ekonomistów. Ten moment Tusk uważa za narodziny gdańskiego środowiska liberałów. Jego rozwojowi w latach 80. służył na Wybrzeżu rozkwit firm prywatnych, w których pracowali i zdobywali praktyczne doświadczenie „kapitalistyczne” uczestnicy ruchu liberalnego. Byli za kapitalizmem – jak przystało liberałom, ale i za demokracją – jak przystało pokoleniu Solidarności.
To z Gdańska i Krakowa, gdzie liberałowie zorganizowali Towarzystwo Przemysłowe, wiał wtedy wiatr zmian, w Warszawie słuchano chętniej o społecznej gospodarce rynkowej i państwie socjalnym. Donald Tusk ogłaszał wtedy w archiwalnych „Zadaniach liberałów”: „My nie jesteśmy gośćmi na tej ziemi. My nie jesteśmy gośćmi w polskiej historii. My możemy mówić o sobie, za Szujskim, że jesteśmy patriotami wolności”.
A Jan Krzysztof Bielecki (premier RP w 1991 r.) dopowiadał: „Skończyły się czasy usprawiedliwiania działań nadzwyczajnych koniecznością zwalczenia totalitaryzmu. Wolność i niepodległość państwa już mamy. Teraz musimy pokazać, jak mądrze korzystać z wolności jednostki. Musimy udowodnić, że rację miała Margaret Thatcher, nazywając wolną prywatną przedsiębiorczość najlepszą metodą wzięcia w cugle inicjatywy jednostki – dla dobra ogółu”.
Dla dobra ogółu – powtórzmy, a nie tylko dla prywatnej korzyści. Podoba mi się ta wyrazistość z pionierskich lat polskiego kapitalizmu. I odwaga głoszenia poglądów wbrew antyliberałom. Trochę jej brakuje w bieżącej kampanii; zapewne to logika walki o głosy wyborców. A w Polsce trzeba powtarzać: nie będzie solidarności bez wolności.
Adam Szostkiewicz
Kalina
3 grudnia o godz. 13:12
Pierwsza ważna rzecz dla Polityka, to nie obrażać swoich potencjalnych wyborców. Aby słupki wyborców opozycji wzrosły muszą zmaleć słupki władzy i ich przystawek. Nie stanie się to w ten sposób, że część magmy zostanie w domu. Druga rzecz ważna to prezentować w sposób jasny pogląd na szereg istotnych spraw i umieć przekonać do niego dzisiejszych przeciwników. Jeśli PiS to etatyzm, urawniłowka, mechanizm tworzenia i utrzymywania zależności licznej klienteli, to dzisiejszej opozycji będzie los sprzyjał w przyszłości. Jeśli nie to sytuacja też nie jest beznadziejna, ale trzeba mieć odpowiedni dobry i konkurencyjny program. W obu przypadkach trzeba zastanowić się, co jest przyczyną frustracji społecznej i oddzielić insynuacje od rzeczywistych problemów. Uważam, też że „Nowoczesna” ma odwagę głoszenia przeciwnych PiS-owi i to wszechstronnie liberalnych poglądów, aczkolwiek moje zdanie jest takie że Ryszard Petru nie jest optymalnym liderem. Natomiast KOD jest raczej ruchem obywatelskim. Należy ubolewać że im nie wychodzi, ale jest to wzór do powielenia w przyszłości. Tutaj też trzeba naturalnych liderów i bardziej spontanicznej, oddolnej potrzeby organizowania tego rodzaju ruchów. Dzisiaj niedaleko od miejsca gdzie mam w Warszawie mieszkanie, bo mam akurat nie jedno miejsce stałego zamieszkania, jest demonstracja – przestańcie nas truć! Uważam, że to jest w ogóle dobre hasło dla ruchu obywatelskiego. W tym przypadku jednak chodzi mieszkańcom o benzen, którego stężenie przekracza kilkakrotnie normy w okolicy, bo buduje się nowe osiedla na post przemysłowych nieruchomościach z mocno zanieczyszczonym chemikaliami gruntem. Problem jednak jest szerszy: Polska jest najbardziej zanieczyszczonym krajem EU. Powiedzieć można że wiele zrobiono, ale z drugiej strony problemy są przytłaczające. Polska ma też ogromne problemy społeczne. Niski kapitał społeczny to zaledwie wierzchołek góry problemów, które mają wymiar społecznej degeneracji, która narastała przez wiele pokoleń. Wyjściem jednak nie jest traktowanie jak matołów społeczeństwa. Mieszkam także na wsi i mam duże zastrzeżenia do kultury osobistej swoich sąsiadów, ale z drugiej strony, to są osoby mające często ogromną wiedzę techniczną. Jeden z moich sąsiadów ogromny osioł radiomaryjny i cymbał jakich mało jest całkowicie samowystarczalnym jednostronnym przedsiębiorstwem budowlanym. Jego wyobraźnia w tym zakresie poraża niezwykłym poziomem profesjonalizmu i estetyki. Ja uważam, że trzeba takim ludziom dać wolność, niestety także po linii dość egzotycznych politycznych i obyczajowych poglądów. Jeśli PiS ma więcej takich ludzi w strategicznych miejscach, to drżyjcie trony obecnej opozycji! Aby odzyskać władzę trzeba będzie się opozycji i nękanym przez PiS elitom, bardzo mocno wysilić.
@Adam Szostkiewicz
3 grudnia o godz. 14:08
Ja nie chce demonizowac. Ale ten „realnie istniejący” neoliberalizm tak widze. Dziekuje za przypomnienie roznych argumentow, ktorych wiekszosc jednak juz znam. I ktore niestety nie przekonaly dostatecznej ilosci wyborcow 🙁
Dla mnie to, co sie dzieje w Polsce (czy na Wegrzech) nie jest przypadkiem szczegolnym, lecz tylko wyrazem przeobrazen na calym Zachodzie (np. Wlochy i Berlusconi, Francuzi i LePen czy teraz Trump).
Nie tylko w moich oczach glowna przyczyna wzrostu populizmu i autorytaryzmu jest niebotyczny wzrost nierownosci w dochodach, w statucie i w uznaniu miedzy obywatelami tego samego kraju. Decydujacem jest tu subjektywne odczucie, a nie to, ze materialnie zdecydowanej wiekszosci powodzi sie nie gorzej niz 30 lat temu.
Dalsza przyczyna, dlaczego dotychczasowa argumentacja za demokracja liberalna juz nie przekonuje, jest pewna (by nie powiedziec duza) niespojnosci miedzy teoria a praktyka neoliberalna.
„Jedynym ograniczeniem wolności jednostki jest to, że nie może ona stać się zagrożeniem dla analogicznych uprawnień innych jednostek.” Dla mnie wynika z tego, ze wolnosc osobista to jakis „trade off” miedzy jednostkami, ale i calym spoleczenstwem w tym i panstwem (nie mylic z Narodem, Suwerenem czy tym podobne!). NB. Ten „trade off” zmienia sie z biegiem historii.
„…Nikt rozsądny nie wierzy dziś w jakąś liberalną utopię, pełną społeczną samoregulację. Wielu ludziom i środowiskom potrzebna jest pomoc, także za pośrednictwem państwa, aby mogli wyjść z biedy albo chociaż przetrwać. Jednak tak rozumiana solidarność, choć niezbędna, nie może być fundamentem jakiejś nowej państwowej ideologii.” Zgadzam sie z tym calkowicie!
Nie chodzi wiec o decyzje „albo liberalizm albo etatyzm”. Tylko jak juz to o „więcej liberalizmu czy więcej etatyzmu”. Neoliberalni ideolodzy przechylili za bardzo szale w kierunku wolnosci bez odpowiedzialności, co doprowadzilo do „dzikiego” kapitalizmu. Zapomnieli(?), ze mechanizmy samokontroli nie zawsze dzialaja. „Dziki” kapitalizm i „dzika” wolnosc nie pasuja do liberalnej demokracji. W moich oczach najwieksza zaleta liberalnej demokracji jest wlasnie szukanie sytuacji „win win” albo dogadanie sie, co do „trade off”. A juz na pewno zasada „the winner takes it all” nie nalezy do niej.
I tu mamy systemowa „slabosc” demokracji liberalnej. Bo te wszystkie kompromisy sa skomplikowane, trudne do zrozumienia a ich wypracowanie bardzo czasochlonne. Wiec latwo je dyskwalifikowac, jako nieprzejrzysty „uklad” i w zamian oferowac proste (choc nieskuteczne) rozwiazania.
Przykład BREXITu (czy teraz Trump) pokazaly, ze nawet „prastare” demokracje nie zawsze reaguja racjonalnie, ze zawsze jest jakis procent obywateli, ktorych mozna subiektywnie „dowartosciowac” pokazując im wroga. Czesc tych obywateli demokracje zachodnie umialy w zeszlym stuleciu „dowartosciowac” materialnie (czyli przekupic?) i nie było takich problemow z nacjonalizmem, populizmem czy autorytaryzmem jak teraz.
Uwazam, zeby uratowac demokracje liberalna nie wystarczy chwalic „piekna teorie“, ale trzeba ja pieknie realizowac. Np. dogadac sie, co do tolerowanych nierownosci.
@fizyk
Jak ich argumenty za demokracją liberalną i społeczną gospodarką rynkową nie przekonują, to wkrótce będą żyli jeszcze gorzej, bo wizje neosocjalistyczne albo nacjonalistyczne można zrealizować tylko siłą i przymusem, a to zawsze i wszędzie kończy się nowymi nierównościami. Utuczą się nowe elity, nie znające już żadnych zahamowań, bo będą mieli pełną władzę nad obywatelami. A ci, którzy w swej naiwności im pomogli tę władzę zdobyć, w większości będą dalej tam, gdzie byli, kiedy się zbuntowali.
Żeby mieć pojęcie w ogóle czym jest współczesny liberalizm lub neoliberalizmu i jak realia XIX wieku różnią się od realiów funkcjonowania państwa w XX i XXI wieku polecam artykuł Roberta Gwiazdowskiego: ” Krótka historia podatku dochodowego”, który pokazuje jak bardzo przez 150 lat rozrosło się samo państwo i jego ingerencja w życie obywateli, oraz skala redystrybucji dochodu. Interesujące są też dygresje o tym jak skala redystrybucji kształtowała się przed II wojną Światową i po II Wojnie Światowej. Problem wpływu wojen światowych na finanse państw sięga jednak I Wojny Światowej. Właśnie I Wojna Światowa była prawdziwym przełomem dla naszej cywilizacji. I potem faktycznie nic nie było takie jak przedtem, jeśli chodzi o finanse państw.
http://www.kapitalizm.republika.pl/historia.html
Tymczasem różne osoby na blogach Polityki uparcie trzymają się tezy że liberalizm klasyczny i dzisiejszy niczym się nie różni. A nie tylko liberalizm, ale w ogóle najogólniej wszystko, co dotyczy ustroju państw, finansów i gospodarki kapitalistycznej się bardzo zmieniło przez ostanie 150 lat.
@Adam Szostkiewicz
3 grudnia o godz. 19:51
I to jest w moim mniemaniu najbardziej prawdopodobny scenariusz 🙁 A moze nawet znowu dojsc do wojen, tez w Europie.
Tyle, ze zdecydowana wiekszosc tego nie chce. Ale niestety (jeszcze?) nie umie sie obronic przeciw mniejszosci. No, ale nadzieja umiera jako ostatnia.
PS.
„A ci, którzy w swej naiwności im pomogli tę władzę zdobyć, w większości będą dalej tam, gdzie byli, kiedy się zbuntowali.”
To jest, w pewnym sensie, nawet racjonalne podejscie. Bo jezeli ktos uwaza (a nie musi to byc prawda!), ze juz nic nie ma do stracenia, to moze wszystko zaryzykowac.
@Pan Red. Szostkiewicz
„Utuczą się nowe elity, nie znające już żadnych zahamowań, bo będą mieli pełną władzę nad obywatelami. A ci, którzy w swej naiwności im pomogli tę władzę zdobyć, w większości będą dalej tam, gdzie byli, kiedy się zbuntowali.”
Tylko ze to będą dzieci, tych, co im się nie podobała wolność. Ci nie będą wiedzieli nawet, co to wolność, i będą chodzic w kieracie, bo nowa szkoła będzie ich utrzymywała w ciemnocie, a prawdopodobne odcięcie od Zachodu pozbawi dopływu informacji