Już sto dni tego nieszczęścia

Mija sto dni rządu Beaty Szydło. Na PiS wciąż chce głosować więcej wyborców niż na obie główne partie opozycyjne PO i Nowoczesną. To premia za „dobrą zmianę” i kara za błędy i zaniechania Platformy.

Wyborcy, jak widać, są odporni na akcje KOD i krytyki w debacie publicznej. Tak jakby 500 zł na dziecko znaczyło dla nich więcej niż racjonalny system polityczny. Na razie więc trzeba się nastawić na dłuższe rządy ludzi „prezesa Polski”.

W ciągu stu dni rząd z poparciem parlamentu i prezydenta podłożył fundament pod Piątą RP. Co to jest za projekt polityczny, przekonujemy się niemal codziennie, słysząc wypowiedzi polityków obozu władzy w parlamencie i mediach oraz analizując kolejne uchwały sejmowe.

Chodzi o rozmontowanie liberalnej demokracji parlamentarnej i budowanie nowego, katolickiego państwa narodu polskiego, w którym demokracja będzie ograniczona zgodnie z aktualnymi potrzebami władzy, opozycja ubezwłasnowolniona, a gospodarka stanowić będzie bardziej źródło finansowania planów rządowych niż motor rozwoju.

Jak wielkie będzie przeciążenie finansów publicznych w związku z realizacją 500+ i innych pomysłów rządu, przekonamy się już niedługo, ostrzegają niezwiązani z PiS eksperci.

Dobrze, że choć z cofnięciem reformy emerytalnej rząd się nie spieszy, a prezydent korzysta dyskretnie z prawa do niezabierana głosu, choć w kampanii wyborczej obiecywał, iż właśnie ta sprawa będzie jego legislacyjnym priorytetem.

Wielkie klęski ponosi rząd Szydło na polu międzynarodowym. Minister Waszczykowski ciężko pracuje na zepchnięcie Polski do drugiej ligi europejskiej. Polska jest dziś postrzegana jako partner niepewny nie tylko w Berlinie czy Brukseli, ale i w Waszyngtonie.

Powoli, ale konsekwentnie luzujemy więzy, jakie III RP wytworzyła za kolejnych rządów i prezydentów z Europą i Zachodem w imię nierealnych i niespójnych pomysłów obecnego szefa MSZ.

Waszczykowski to dla mnie najsłabsze ogniwo rządu Szydło, ale sama premier też nie błyszczy jako lider. Kolejnym słabym ogniwem wydaje mi się wicepremier Gliński, który z miną śledziennika obrażonego na świat recenzuje media i kulturę zawsze na nie.

O ministrach Macierewiczu, Gowinie i Ziobrze nie wspominam, bo oni dopiero nam pokażą, na co ich stać. Nie wspominam też o paniach minister oświaty i pracy, które im więcej mówią, tym mniejsze budzą zaufanie. Słowem – rząd bardzo zadowolony z siebie, choć nieudolny. Co z tego, kiedy nieusuwalny.