Dymisje i hymny
Szefowie kilku anten Polskiego Radia i TV ustąpili ze stanowisk. Chcieli zwrócić uwagę na złowrogie skutki uchwalonej przez pisowską większość parlamentarną nowelizacji ustawy medialnej. Nowa władza zapowiadała przekształcenie mediów publicznych w „narodowe”. Na razie skończyło się na podkładce pod usunięcie w majestacie prawa obecnego kierownictwa mediów publicznych.
Podanie się do dymisji rozumiem jako ostrzeżenie opinii publicznej przed pisowską „dobrą zmianą” w tych mediach. Ma ona polegać na tym, by – jak to ujął poseł Ryszard Terlecki – przerwać rzekome ciągłe ataki medialne na nowy rząd i PiS. Trudno to odczytać inaczej niż jako zapowiedź podporządkowania tych mediów nowej władzy. Tak by stały się narzędziem polityki pisowskiej.
Jak wyglądały media publiczne w pisowskim dwuleciu 2005-2007 – pamiętamy. Cokolwiek złego powiemy o tych mediach w epoce PO-PSL, próbowały one jednak zachować w przekazie na temat polityki pewną równowagę między rządem a opozycją. Kierownictwo z epoki PiS, owszem, usunięto, ale zmiany kadrowe i programowe nie były tak głębokie, jak zapewne będą teraz.
Szefowie anten nie chcieli czekać, aż zostaną odwołani przez nowy rząd. Rozumiem to. Rezygnacje odbieram także jako profesjonalny gest godnościowy. Radiowa Jedynka od rana w Nowy Rok nadaje przemiennie co godzinę czy dwie hymn narodowy i „Odę do radości” – hymn UE. PiS dostrzeże w tym kolejny przykład antypisowskiej histerii. Niech tam.
Granie hymnów na antenie publicznej ma dla mnie podwójny sens symboliczny. Sprawa wolnej misji mediów publicznych jest ważna dla Polski i Europy. Europa już wyraża zaniepokojenie. Najpierw sprawą Trybunału Konstytucyjnego, teraz mediów. Hymny nie są aktem histerii, tylko sygnałem zaniepokojenia.
Kto wie, może inne programy Polskiego Radia i TVP przyłączą się do pomysłu Jedynki? Moim zdaniem – czemu nie?
Komentarze
DePiSyzacja, szybko
Adam Szostkiewicz
PiS-owi nic nie pomoże, chyba że grube błędy Platformy. Jak choćby ewentualna zgoda rządu na maturę z religii lub wycofanie się z zapowiedzi refundacji in vitro. Mamy w Polsce przyjazny rodział państwa i Kościoła. PiS zaczął go zacierać. Niech Platforma nie będzie bardziej pisowska niż PiS – to na dziś zagraża jej najbardziej.
Wyśmiewana przez PiS polityka miłości deklarowana przez Tuska zaraz po wyborach musi mieć granice. Przez dwa lata rządów PiS prowadził fatalną politykę kadrową. Wszędzie, gdzie sięgały wpływy PiS – w mediach publicznych, w spółkach skarbu państwa, w administracji państwowej – masowo usuwano ludzi uznanych za nieswoich. Kompetencje miały drugorzędne znaczenie albo nie liczyły się wcale. Nasłuchałem się o tym opowieści od ludzi na różnych szczeblach i w różnych miejscach. Przypominały lata stalinowskie: generalną wymianę kadr z fachowców na hunwejbinów. Ruinę widać gołym okiem, na przykład w TVP, Krajowej Radzie RTV, centralnych instytucjach państwowych, od banku po służby specjalne.
Rząd Tuska ociąga się z depisyzacją, to znaczy zwolnieniem z kluczowych stanowisk ludzi PiS, powołanych nie na zasadzie merytorycznej, lecz wyłącznie politycznej. Czasem odnoszę wrażenie, jakby ekipa Platformy panicznie obawiała się zarzutu, że robi czystkę jak PiS. Ale przed takimi zarzutami i tak się nie uchroni, bo nie ma takiego chwytu, jakiego nie użyliby akolici Jarosława Kaczyńskiego i sam prezes PiS przeciwko swym rywalom wewnątrz i na zewnątrz partii. A poza tym czystkę można przeprowadzić tak, by nie budziła wątpliwości. Wystarczy działać legalnie i merytorycznie. Większość opinii publicznej chyba zrozumie taką „czystkę”, bo będzie właśnie zaprzeczeniem metod PiS.
Jako publicysta pracujący w prywatnej gazecie nie muszę oglądać się na polityczne układy, nie podlegam politycznym naciskom. Nikt do mnie nie dziwni z obiecankami lub pogróżkami, jeśli coś zrobię lub czegoś nie zrobię. Z tej perspektywy patrząc, uważam, że rząd Tuska powinien szybko i konsekwentnie uwolnić się od tego kukułczego jaja, jakim są na przykład Krajowa Rada w obecnym składzie, kierownictwo TVP i Polskiego Radia, szefowie CBA i niektórzy wysocy funkcjonariusze służb specjalnych powołani przez PiS. Trudno sobie wyobrazić, by Tusk mógł wcielać w życie swój program, mając wciąż w centralach władzy osoby pokroju Beaty Kempy.
Depisyzacja jest warunkiem koniecznym i niezbędnym odrobienia strat wyrządzonych przez dwulecie rządów PiS. Nie chodzi tylko o zasadę prymatu kompetencji, lecz także o skutek moralny. Bierni, mierni, lecz lojalni powinni odejść także dlatego, by społeczeństwo odebrało jasny komunikat od obecnej władzy: to się więcej nie powtórzy.
Po co? Czy to cos zmieni?
Panie Reaktorze, alez przeciez to zalosny protest ludzi, ktorzy i tak najdalej w poniedzialek zostana zmieceni miotla PiS. I to po calosci bez wzgledu na sentymenty i polityczne upodobania. Uwazam, ze nalezaloby rozwazyc dalsze „dobre zmiany narodowe”. Po analizie PiSowskiej nagonki na WOSP i Owsiaka osobiscie (resortowy synek) pomyslalam, ze to poczatek nie tylko z dzialanoscia charytatywna (sadze, ze zostanie uchwalona ustawa o tym, ze dzialanosc doroczynna moze byc uprawiana tylko przy akceptacji PiS). Wrzawa wokol Owsiaka i gwaltowne sprzeciwy KK przeciwko jego akcji wynikaja chyba nie z zazdrosci a z paniki utraty z jednej tacy w roku. Idac dalej tokiem tych przemyslen i prognozujac, ze moze dosc do starcia wokol podzialu lupow miedzy PiS a KK, nalezaloby wprowadzic ustawa poza narodowymi mediami , narodowy kosciol! Polscy katolicy maja tak niewiele z m iloscia blizniego i rzeczywistymi naukami KK, ze wszyscy wraz z polskim duchowienstwem moznaby od razu przeniesc na stanowiska w narodowym kaczym kosciele. Ogromna ilosc pieniedzy przestalaby wyplywac do Watykanu. Ojciec Rydzyk zajaby sie obsluga mediow, a taca wraz z dzialanoscia chartytatywna stalaby sie rowniez narodowa. Polecam rozwadze panu Prezesowi, ktory jako bazdzietny kawaler szczegolnie nadaje sie na przywodce kociola narodowego, w Wolsce! Oczekuje goroacego poparcia dla mojego pomyslu.
Fajnie. To ich teraz przyjmą do ZBOWiD-u.
„Pracownicy Polskiego Radia odcinają się od kuriozalnej akcji Jedynki. Nie zgadzamy się z hucpą, jaką zorganizował dyrektor Dąbrowa. Żenujący protest dyrektora radiowej Jedynki NIE JEST naszym protestem napisali pracownicy Polskiego Radia. Od działań Kamila Dąbrowy odcina się też zarząd publicznego radia.”
A ja sobie zaśpiewam, … „Jeszcze Polska nie zginęła …”
Na złość resortowym dzieciom, grającym w filmach o kradzieży księżyca.
Po co nam TK skoro mamy Kempę i Ziobrę, po co nam KRRiT skoro mamy Kurskiego. Po co w ogóle nam jakiekolwiek instytucje skoro jest dorosłe resortowe dziecko … Jarosław Kaczyński.
Sprawę zakończą studenckie strajki.
Nie musimy słuchać PiS-owskiego radia, ani ogladac PiS-owskiej telewizji. Pozostana stacje i tytuly prywatne i tych trzeba bronić. A przede wszystkim trzeba bronić własności prywatnej jak niepodleglosci. A propos…mam nadzieje, ze „Polityka” nie jest „publiczna”?
„Drogi Redaktorze,
Nikt mnie o zdanie nie pytał przy podejmowaniu decyzji o emisji o każdej pełnej godzinie hymnu na przemian z Odą do radości. Co więcej, nikt nie pytał nikogo z mojej redakcji. Swoją decyzję ogłosił na porannym kolegium szefów wszystkich redakcji: aktualności, publicystyki, kultury, sportu, międzynarodowej, naukowej oraz sekretarza programu dyrektor Dąbrowa. Nikt nie zaprotestował.
Dziennikarze Jedynki dowiedzieli się o tym fakcie po południu w Sylwestra, a niektórzy dopiero z anteny w pierwszym dniu jakże Nowego dla nas Roku. Wszelkie jeremiady nad tą decyzją, która już jest od 5tej rano faktem antenowym, są spóźnione. Wszelkie protesty mogą być potraktowane jako koniunkturalizm.
Dyrektor Dąbrowa rozegrał to po mistrzowsku, jeśli mistrzem można nazwać Wolanda albo Machiavellego – wpisał nas w bieżący kontekst polityczny, a wziąwszy pod uwagę czas – Sylwester i Nowy Rok – wytrącił możliwość reakcji.
Nie ma też elektronicznego śladu tej decyzji – została ona w formie PAPIEROWEJ zostawiona na bloku emisyjnym do realizacji. Mimo braku podpisu pod ustawą Prezydenta – telefoniczną dyspozycję, że „ruszamy” z akcją wydał dzwoniąc na blok emisyjny szef aktualności Artur Makara. I już. Po prostu. Powtórzę tu za red. Markiem Mądrzejewskim zdanie, które padło w dzisiejszej rozmowie dnia tuż po 12tej: – Dawniej protest miał twarz i nazwisko. A teraz? W związku z tym mam jednak kilka uwag:
— Dlaczego red. Bartosz Węglarczyk napisał o proteście pracowników Jedynki – na jakiej podstawie, czy tylko opierając się na rozmowie z dyr. Dąbrową?
— Czy red. Bartosz Węglarczyk interesował się wcześniej anteną Jedynki, nowościami wprowadzanymi na naszą antenę przez dyr. Dąbrowę, czy dopiero ów rzekomy „protest” stał się jego inspiracją do bycia medioznawcą?
— Polskie Radio, a w szczególności Jedynka, w której pracuję od ćwierćwiecza, zawsze słynęły z obiektywizmu. Mamy na to dowody archiwalne i antenowe – np. w osobach gości komentatorów od prawa do lewa. Polityków również, z których wystąpień jesteśmy skrupulatnie rozliczani.
— Odbierając dziś liczne telefony i smsy z gratulacjami za niezwykle udaną akcję protestacyjną czułam się jak Piszczyk, który nie wie, na jakiej wojence się znalazł. Podobnie zresztą, gdy dzwonili przeciwnicy takiej formy protestu p/nowej ustawie.
— Myślę, a nawet jestem przekonana, że umowną panią Jadzię z mięsnego mało interesuje jakaś ustawa medialna – radio ma jej towarzyszyć, grać dobrą muzykę, informować o korkach i ciśnieniu, przekazywać informacje i udzielać mądrych porad dobrymi głosami i poprawną polszczyzną. Radio jest dla pań Jadź, a nie do rozgrywek i wmanewrowywania nas w jakikolwiek kontekst.
— Większość z nas, przynajmniej tych Osób, z którymi pracuję, cierpi na nieuleczalną chorobę – otóż jesteśmy …RADIOTAMI. Po prostu kochamy swoją pracę i chcemy ją wykonywać rzetelnie i w dobrej atmosferze nie psutej politycznymi rozgrywkami. A do takich należy decyzja o emisji dwóch Hymnów na przemian, zwieńczonych o północy piosenką Kabaretu Starszych Panów „Dobranoc ojczyzno kochana” – przy okazji, nie wiem, czy jej użycie w tak określonym kontekście było konsultowane ze spadkobiercami PP Przybory i Wasowskiego, podobnie, jak użycie piosenki „ Dziwny jest ten świat” przez demonstrantów KODu bez zgody i wiedzy spadkobierców Cz. Niemena.
I na koniec: jestem pełna „podziwu” dla Dyr. Dąbrowy – rozegrał to doskonale, pociągając nas za sobą. Na nas nie czeka żadne „ pierwsze radio informacyjne”, ani fotel w „Szkle kontaktowym”. Nie mogę mówić za Kolegów, ale ja się czuję jak mięso armatnie wykorzystane w bratobójczej walce.
Pozdrawiam Małgorzata Raducha”.
Decyzja dziennikarzy kierujących stacjami telewizji publicznej TVP 1, TVP 2, TVP Kultura i Telewizyjnej Agencji Informacyjnej o podaniu się do dymisji z dniem 1 stycznia 2016 r. oraz ogłoszenie przez szefa Radiowej Jedynki decyzji o nadawaniu co godzinę na antenie Mazurka Dąbrowskiego i hymnu Unii Europejskiej, to dowód na groźną sytuację w naszym kraju. Rządzący od 25 października 2015 r. III RP zdecydowali o przejęciu polskich mediów publicznych – podstawowego elementu tzw. „czwartej władzy” za przyzwoleniem posłów i senatorów, którzy w sylwestrowy wieczór 31 grudnia ub. r. przyjęli większością głosów nową ustawę o mediach publicznych. Ustawa ta od ubiegłego czwartku – jak doniosły stacje telewizyjne i radiowe, znalazła się na biurku doktora prawa Prezydenta Andrzeja Dudy – strażnika Konstytucji III RP z 1997 r. i czeka na jego podpis. Jaka będzie w tej sprawie decyzja pana Prezydenta?. Można mieć nadzieję, że będzie ona zgodna z Konstytucją i zapewni obywatelom naszej Ojczyzny na dalsze posługiwanie się wolnymi mediami telewizyjnymi i radiowymi, że wolność pozyskiwania informacji i głoszenia poglądów będzie nadal możliwa i że nikt w Polsce nie będzie stosował cenzury prewencyjnej. Wolność mediów to podstawa takich wartości, jak demokracja, bezpieczeństwo obywatelskie, wolność i prawa człowieka, a także równość i nie dyskredytowanie różnorodnych mniejszości w naszym kraju.
Zawlaszczenie hymnu jest zalosne.
Jak latanie z opornikiem.
„Protestujacy” bynajmniej nie mowia glosem pracownikow mediow.
TV Urbanskiego z czasow PiS byla duzo bardziej pluralistyczna niz media kierowane przez radiokomitet wybrany przez PO, PSL i Sld.