Od KOR-u do KOD-u

Brawo! To wisiało w powietrzu. Z każdym dniem przybywa powodów, by bronić polskiej demokracji. Demokracji parlamentarnej opartej na praworządności i trójpodziale władz. Innej demokracji tak naprawdę nie ma.

Kamiński, Trybunał Konstytucyjny, zapowiedź skrócenia kadencji samorządów, „przeglądu” konstytucji. A to ledwie pierwsze dni rządów PiS. Reakcja przyszła szybko.

Najpierw akcja zbierania podpisów pod apelem do prezydenta Dudy, aby wyjaśnił, jakim prawem wyręczył sąd w sprawie Mariusza Kamińskiego. Jest już prawie 20 tysięcy sygnatariuszy. Teraz KOD, oddolna inicjatywa obywatelska. Może się okazać czymś na kształt ACTA.

Jacek Kuroń wzywał, by zamiast podpalać komitety PZPR, zakładać własne. Stworzony w 1976 r. Komitet Obrony Robotników był reakcją na brutalne zduszenie robotniczych wystąpień antypartyjnych w Radomiu i Ursusie. Jednym z działaczy KOR był Antoni Macierewicz. KOR skupiał ludzi o różnych poglądach. Przyjął zasadę jawności działania. Poświęcił się niesieniu pomocy prawnej i materialnej dla osób prześladowanych przez władze PRL za korzystanie z przysługujących im praw obywatelskich i praw człowieka, gwarantowanych w podpisanym przez PRL porozumieniu helsińskim.

I oto dziś powstała osobliwa sytuacja. Wskutek pierwszych posunięć rządzącej prawicy pojawił się protest społeczny odwołujący się do tradycji KOR. To znaczy, że KOD-owcy czują się spadkobiercami KOR-owców.

W takim razie postrzegają oni obecny obóz rządzący jako zagrożenie dla swobód obywatelskich i praw człowieka, jakim przed laty był system PRL-owski, zbudowany wokół monopartii nazywającej się „robotniczą”. Powstanie KOD-u czytam jako przestrogę: nie idźcie tą drogą, bo PiS skończy jak PZPR.

Najnowszy sondaż daje PiS znaczną przewagę nad PO, ale suma poparcia dla partii tworzących opozycję w parlamencie i poza nim jest w nim bliska poparciu dla obozu prawicy. Układ sił w obecnym parlamencie tego nie odzwierciedla. Hasło obrony demokracji może być atrakcyjne nie tylko dla przeciwników obozu prawicy, lecz także tych wyborców, którzy poczuli się przez PiS oszukani, bo nie na taki PiS głosowali 25 października.

Prawica nie będzie mogła ignorować tworzącego się ruchu demokratycznego, choć spróbuje. Jeśli jednak ruch okrzepnie i wypracuje jakąś formułę przywództwa i współdziałania – na przykład radę porozumiewawczą – prawica stanie przed wyzwaniem, którego zapewne nie przewidział nawet „wielki strateg”. I któremu może nie dać rady.

Edwin Bendyk uważa, że obóz pisowski chce budować w Polsce neosalazaryzm. Widzę to podobnie. „Nowoczesność” PiS, scentralizowane państwo monopartyjne, polityczny autorytaryzm, ideologia krucyfiksu w kulturze i edukacji oraz drobny i średni kapitalizm, najlepiej czysto polski. To nie jest recepta na rozwój, tylko na peryferyjną stagnację, jaka stała się udziałem salazarowskiej Portugalii i frankistowskiej Hiszpanii. „Rozwój” w wydaniu PiS cofa Polskę pół wieku wstecz.