Szatańskie węże na planecie Kepler
Nowoczesna teologia nie miałaby kłopotu z odkryciem innej cywilizacji w kosmosie. Ani z jej religią czy duchowością, gdyby ich odpowiedniki w niej istniały. Jeśli byt nazywany w religiach ziemskich Bogiem istnieje, to jest pod każdym względem nieskończony, tak jak Wszechświat.
Sensacyjne odkrycie planety Kepler 452b, która według wstępnych ustaleń przypomina pod niektórym względami naszą Ziemię, może być pożywką do spekulacji teologicznych. To nic nowego, ale zawsze coś atrakcyjnego dla otwartych na tajemnicę umysłów. Zwolennicy teorii o pochodzeniu naszej cywilizacji od kosmitów szukali dowodów na swoje fantazje w studiach biblijnych. Czy niektóre opisy ze Starego Testamentu nie są nieudolną rekonstrukcją spotkań pierwszego stopnia?
Pojawiały się też powieści typu science fiction na ten temat. Na przykład Jamesa Blisha „A Case of Conscience”. Misja Ziemian napotyka na planecie Lithia „węże” imitujące proces ewolucji od najprostszych do najbardziej skomplikowanych form życia. Każdy z nich odtwarza ten proces w swoim własnym. Towarzyszący wyprawie jezuita ogłasza, że to dzieło szatana, który wyśmiewa w ten sposób dzieło Boże.
Gdy przed jedenastu laty pisałem artykuł „Teolog patrzy na Marsa”, zasięgnąłem opinii wybitnego polskiego duchownego i matematyka, ks. Michała Hellera. Powiedział mi wtedy, że spotkanie Ziemian z Kosmitami na podobnym lub wyższym poziomie rozwoju byłoby dla nas lekcją pokory. „Nie wszystko musi być jak u nas”. Musielibyśmy zrezygnować z naszego antropocentryzmu, może Inni wiedzą więcej i widzą lepiej?
Jeśli jest tu jakiś teologiczny pewnik – konkludował jedyny polski laureat teologicznego Nobla, Nagrody Templetona – to taki, że Bóg „nie pozostawiłby ich swojemu losowi”. Można sobie wyobrazić, że Bóg wciela się wiele razy, w taki czy inny sposób, z miłości do wszystkich istot obdarzonych rozumem.
A czy gdyby planeta Kepler była zamieszkana przez takie istoty, to mogłyby one liczyć na odkupienie? W chrześcijaństwie idea odkupienia wiąże się z ideą grzechu pierworodnego. Jeśli Keplerianie nie uwikłali się w grzech pierworodny, nie wybrali zła, nie zbuntowali się przeciwko Bogu, który jest Miłością, to nowoczesny teolog może odpowiedzieć, że wtedy odkupienie nie jest potrzebne. Za to chrześcijanie czy wyznawcy innych monoteistycznych religii ziemskich mieliby dodatkowy powód do wielbienia Dzieła Stworzenia.
Mamy dziś jednak wzmożenie sił religijnych, które nie cenią sobie takiego otwarcia i pokory. Ciekawe, jak by zareagowali na kontakt z pozaziemskimi religiami fundamentaliści chrześcijańscy, islamscy, judaistyczni. Wezwaliby do ziemskiej krucjaty przeciwko nimi czy tylko do wielkiej akcji mającej ich nawrócić na którąś z naszych „jedynie prawdziwych religii”?
A co by się stało, gdyby Inni mogli nam przedstawić swoją wizję świata duchowego, bardziej atrakcyjną i bardziej przekonującą niż nasze? Co by się stało, gdybyśmy się okazali tak słabi jak Majowie, Aztekowie albo Indianie i animiści w zetknięciu z katolickimi i protestanckimi konkwistadorami? Fikcja teologiczna może fascynować jak fikcja naukowa. I mówi coś ważnego przede wszystkim o nas, a nie o Kosmitach.
Komentarze
1. Obserwowany wszechświat nie jest nieskończony (i chyba nie mógłby być).
2. Planeta nie tyle została ‚odkryta’, co raczej ‚wykryta’. Naukowcy stwierdzili, że znajduje się tam planeta, która powinna mieć określone właściwości, ze względu na masę i odległość od gwiazdy, ale zdaje się jej nie widzieli.
3. Odległość od nas do tej planety jest taka, że sygnał radiowy szedłby tam i z powrotem parę tysięcy lat.
Odnośnie teologii, nie trzeba innych planet. Ateiści też się nie ‚zbuntowali przeciwko Bogu’, bo go nie uznają, więc chyba też nie potrzebują ‚odkupienia’, cokolwiek miałoby to oznaczać?
Innymi słowy, twierdzi pan, że teologia to lipa. Bardzo ciekawa hipoteza.
Musieliby popełnić grzech pierworodny, jeśliby mieli wolną wolę i sitnieli dostatecznie długo (gdy czas dąży do nieskończoności, prawdopodobieństwo zdarzenia o niezerowym prawdopodobieństwie zmierza do 100%)
A. Szostkiewicz: „Jeśli Keplerianie nie uwikłali się w grzech pierworodny, nie wybrali zła, nie zbuntowali się przeciwko Bogu, który jest Miłością, to nowoczesny teolog może odpowiedzieć, że wtedy odkupienie nie jest potrzebne”.
Nowoczesny teolog raczej wie, że grzech pierworodny to genialna metafora „niedoskonałości świata”. Naiwne jest przypuszczenie, że niedawno odkryta planeta Kepler podlega innej fizyce niż ta, którą znamy. W całym Kosmosie obowiązują te same prawa fizyki, a w ich obrębie te same zasady termodynamiki powodujące entropię Wszechświata, którą po ludzku można określić „niedoskonałością świata”. Entropia działa na Wszechświat w skali makro, i kiedys spowoduje jego kres, a w skali mikro oddziaływuje na nas – nasze ludzkie starzenie się wraz z upływem czasu, a w końcu śmierć. Dlatego nic nie jest wieczne i wszystko przemija, energia ulega rozproszeniu, materia rozpadowi na cząstki elemenatarne, po których w końcu też zostanie jedynie rozproszone promieniowanie. Symetria to śmierć, a my mogliśmy zaistnieć jedynie dlatego, że ZAKŁÓCONY został stan symetryczny (to właśnie ta dwuznaczna „niedoskonałość świata”) bardzo wczesnego Kosmosu i to w taki sposób, że mogła powstała materia jaką znamy; później galaktyki, słońca i planety, w końcu – my, ludzie.
Wydaje mi się mało prawdopodobne, aby Keplerianie byli tak podobni do nas, że można by im przypisać posługiwanie się tak ludzkimi kategoriami jak grzech i niewinność, dobro i zło, religia, istota boska. Gdyby jednak tak było, to wynikałoby z tego wiele niebezpieczeństw, na co wskazują wojny religijne ziemskich cywilizacji. Gdybyśmy zaś taką wojnę wygrali, to byłoby wielu, którzy chcieliby przepuścić Keplerian przez naszą obrzędową maszynkę, w celu zbawienia niewiernych.
.
—ochrzcic kurdle i osmioly !—
.
oczyma duszy widze obroncow
krzyza z pod palacu na Kepler 452b
planecie spiewajacych „boze cos
polske” i „pod twoja opieke”
a’kapella, Stankiewicz juz ma
projekt…
natanka i paru innych nuts
domagajacych sie intronizacji
pewnego nieslubnego syna
ciesli z nazaretu i jawnogrzesznicy
maryji, na krola planety
czlonkow pewnej halloween
sekty w kolorowych ornatach,
stulach, komzach koronkowych
z vatykanu przesiedlonych na
Pluto (big heart region)
protestujacych glosno przeciw
in vitro dwojakow i ismiolow…
“grass root movement” z Torunia
by ochrzcic, wszystko z najmniejsza
iskierka zycia od stromatolite i virusa
do toczka i pantofelka. Kurdle, osmioly
i inne wyzsze formy zycia beda mialy
wszczepione chip w ksztalcie krzyza
z data chrztu i nadanymi imionami
Znachor Chazan planuje otworzyc
klinike na Pluto, „Happy Rosmerie’s
Baby Clinik”, reklamowanej haslem
– come on down we’ll help you deliver
your dream FRANKEN-CHILD –
space the ultimate frontier
Ehhh, that would be a day
..)
„Co by sie stalo gdyby Inni mogli nam przedstawic swoja wizje swiata duchowego?”
Obawiam sie, ze staloby sie to, co dzisiaj sie dzieje w zetknieciu roznych wyznan i roznych kultur. Jedni by podeszli do Innych z zyczliwoscia i zaciekawieniem a inni by ich wyklinali jako falszywych prorokow.
Może Watykan powoła nuncjusza dla tamtej planety? Powinien otoczyć „opieka” tamtejsze formy życia.
tekst celny, ale… literóweczka James Blish
Krzysztof Mazur
1. Nie wiadomo,czy Wszechświat jest skończony, czy nie. Matematyka, to język którym daje się opisywać Wszechświat, a przecież zbiór wszystkich liczb jest zbiorem nieskończonym. Możliwe, że „nasz” Wszechświat nie jest jedynym i istnieją np. wszechświaty równoległe.
3. „Odległość od nas do tej planety (…) sygnał radiowy szedłby tam i z powrotem parę tysięcy lat”.
Dokładnie 2800 lat, wiec wszelkie dywagacje o odwiedzinach i badaniach tej planety, jak też o tamtejszym życiu, ewentualnie inteligentnym, to w gruncie rzeczy mało poważne rozważania na tematy w praktyce eschatologiczne. Szybkość współczesnej sondy nie przekracza 11-17 km/s. Np. amerykańska sonda Pioneer 11, która opuszcza Układ Słoneczny kierując się w stronę odległej o 125 lat świetlnych od Słońca gwiazdy lambda Aquilae, ewentualnie dotrze w jej pobliże za …. 4 miliony lat. A przecież to najbliższe okolice Układu Słonecznego. Nasza dość typowa Galaktyka ma takich słońc kilkaset miliardów, a przecież jest tylko jedną z 4 bilionów galaktyk w obserwowalnym i nadal rozszerzającycm się Wszechświecie, którego promień wynosi ponad 13 mld lat świetlnych. Reszty tego Wszechświata nigdy nie będziemy mieli szans zobaczyć ze względu na skończoną prędkość światła. No i właśnie, dlaczego TO istnieje, skoro mogłoby nie istnieć? Dlaczego istnieje raczej „coś”, niż „nic”? Przecież „nic” jest łatwiejsze.
szpaul, 27 lipca o godz. 16:37
Teologia w polskim wydaniu to jest lipa i bicie piany. Poza Polska to bardzo wazna dziedzina filozofii, ktora uczy tolerancji otwartosci, laczy ludzi i tlumaczy zawilosci nie do pojecia dla zwylkych zuczkow. W Polsce to belkot i glupota, czego przykladem jest niejaki Oko, ktory ma nawet doktorat z Teologii Made in Poland
Wszystko fajnie,jest tylko jedno ALE: a co by by było gdyby Keplernianie nas odwiedzili i nam oznajmili Urbi et orbi że tak naprawdę to żadnego Boga(ów) nie ma,wszystko to ściema bo sami to wymyślili,i tylko dali tylko naszym przodkom wytyczne (dziesięć przykazań) aby się bidaki nie pozabijali i polecieli dalej głosić słowo boże…tzn. keplerowskie…
Jasne, posiejemy TAM (na Ziemi 2) trawę, posadzimy drzewa, wybudujemy domy, fabryki, urzędy, banki, autostrady, przedszkola i szkoły, a przede wszystkim sprowadzimy szamanów, na czele z misjonarzami krk, czyli kościoła rzymsko-katolickiego.
Już oni wszystko urządzą jak trzeba.
„Życie jest formą istnienia białka/Tylko w kominie czasem coś załka” (Agnieszka Osiecka)
Szanowni Panstwo,
jesli obserwujemy cialo niebieskie odlegle od nas o 1400 lat swietlnych, widzimy
obraz, ktory powstal 1400 lat temu. Tak naprawde nie jestesmy w stanie sprawdzic,
jak to cialo wyglady dzisiaj i czy w ogole jeszcze istnieje.
Nie ma sie wiec czym podniecac i nie ma powodu do kruszenia kopii.
pawel markiewicz, 28 lipca 14:36
To bardzo krytyczna ocena. Ale pełna zgoda. Choć oczywiście można trafić na rodzynki.
Odnośnie horyzontu i tego, co może być poza nim – w Internecie można znaleźć ciekawe artykuły na ten temat, np. wpisując w wyszukiwarkę „zagadka wielkiego atraktora”.
Dla mnie intrygujący jest taki pomysł: skoro uznajemy Wszechświat za czasoprzestrzeń, to gdyby jakiś obiekt/sygnał/ideę/cokolwiek udało się umieścić poza tą czasoprzestrzenią – znajdowałoby się zarówno „obok”, jak i „przed”, jak i „po”. Zatem (pomijając wszystkie techniczne trudności i tylko wściekle teoretyzując) – opanowawszy taką technikę, moglibyśmy sami stworzyć Wszechświat, w którym się narodziliśmy i powstaliśmy. Sam tego oczywiście nie wymyśliłem: podobny motyw był np. w filmie „Interstellar”, gdzie bohater znalazł się „poza” i sam siebie inspirował do określonych działań.
Ta koncepcja też ma w sobie pewien potencjał teologiczny. Wyobraźcie sobie, że mamy techniczne możliwości, aby samodzielnie stworzyć swój Wszechświat. Dylemat: jeśli to zrobimy, z „nieoznaczonego” świata ostatecznie wybierzemy wariant, w którym nie ma Boga. W przeciwnym wypadku, wybierzemy nieznane. Może ktoś zdolny mógłby na tej kanwie napisać ciekawe s-f 🙂