Wurst, czyli polska polityka sięga dna

No naprawdę trudno uwierzyć, że coś takiego stało się tematem w polskiej polityce. A jednak.

Na tle wypowiedzi posłów Hofmana i Gowina – są tak żenujące, że nie chce mi się ich przytaczać – oraz słowotoku ks. profesora Oko, na giganta wyrasta Barbara Nowacka z Ruchu Palikota. Ale i bez tego kabotyńskiego tła Nowacka wypada dobrze. Oby znalazło się w jej pokoleniu więcej polityków, mających – tak jak ona – równo pod sufitem.

Zajmowanie się Wurstem w toku kampanii europejskiej i interwencji rosyjskiej na Ukrainie może oznaczać albo że politycy nie wiedzą, jak sobie radzić z tymi kluczowymi dziś tematami polityki polskiej i europejskiej, albo że postrzegają oni wyborców jako kompletnych debili, którzy nie odróżniają zgrywu i marketingu od spraw poważnych. Prawdziwym skandalem jest milczenie Kaczyńskiego po ataku prof. (profesor!) Pawłowicz na Władysława Bartoszewskiego.

Jan Rokita poczynił świeżą uwagę, że z pojedynku PiS-PO wieje nudą, a prawdziwa walka polityczna toczy się w trzeciej lidze, czyli z udziałem ugrupowań Ziobry, Kowala i Korwin-Mikkego. Nie zgadzam się z Rokitą. Nie wiem, czemu nie widzi, jak wiele zależy w polskiej polityce od wyniku wyborów europejskich, a w nich istotna jest rywalizacja PO-PiS. To wstęp do wyborów narodowych.

Trzecia liga ma o tyle znaczenie, że komplikuje sytuację wyborczą partii Kaczyńskiego. Jak bardzo, to się dopiero okaże. Jeśli jest prawdą, że Kaczyński jak ognia boi się realnej konkurencji na prawicy, to lęk ten może być uzasadniony, ale tylko wtedy, gdy prawicowa drobnica urwie znaczącą liczbę głosów wyborczych PiS-owi.

Na to ma pewne szanse Korwin-Mikke, który swymi maniami antyeuropejskimi zaczyna przebijać samego Putina.