Wyspa Krym

Złe wieści z Krymu. Uzbrojeni po zęby niezidentyfikowani bojowcy zajmują parlament bez żadnych przeszkód. Krymski parlament odwołuje lokalny rząd, wyznacza nowego premiera Aksjonowa. Aksjonow? Nie wierzę własnym uszom.

Co za koincydencja! Takie samo nazwisko nosił rosyjski pisarz dysydent, autor powieści ,,Wyspa Krym”. Tak, wyspa, a nie półwysep. Wasylij Aksjonow wymyślił sobie, trochę dla żartu, trochę dla efektu literackiego, trochę dla potrzeb walki z opresją sowiecką (jego matka siedziała w gułagu, on został wypchnięty z kraju na przymusową emigrację), że Krym jest jakby Tajwanem. Na kontynencie zwyciężył komunizm, wyspa zachowała system kapitalistyczny. Sklepy były pełne, panowała wolność.

Ale główny bohater miał na tym tle wyrzuty sumienia. Bo jemu i rówieśnikom żyło się dobrze, lecz dlatego, iż pokolenie rodziców zdradziło rewolucję i zaszyło się na wyspie. A przecież najważniejsza jest wspólnota losu. Trzeba więc przyłączyć Krym do ZSRR. Mimo że to oznacza koniec wolności.

Co czeka Krym? Co czeka Ukrainę? Z Rostowa nad Donem odezwał się  prezydent uciekinier Janukowycz, wygłaszając przemówienie, jakby nie docierało do niego, że stracił władzę w Kijowie. Zaznaczył, że zastanawia go milczenie prezydenta Putina na temat Ukrainy.
Ale jest jasne, że mimo to Janukowycz liczy na Rosję.  Powtarza, że jest nadal legalnie wybranym prezydentem, a Rosja nie powinna być obojętna na to, co się dzieje u jej wielkiego sąsiada. Nie chce jednak, by Rosja interweniowała w Ukrainie, ani, żeby doszło do podziału Ukrainy.

Nie wyglądał za przestraszonego czy przygnębionego. Czuło się, że uważa, iż jest wciąż w grze. Ilu ludzi w Rosji i na Ukrainie czuje podobnie, ilu gotowych jest odrzucić ,,republikę Majdanu” i walczyć w imię ,,wspólnoty losu” obu narodów? Dramatyczne to wszystko i groźne, dla Ukrainy, dla Polski, dla Europy.