Robi się duszno
W samolocie z Los Angeles do Warszawy czytam o dramatycznym spadku zaufania do polityków w Wielkiej Brytanii, kolebce nowożytnej demokracji parlamentarnej, ojczyźnie klasycznego liberalizmu. A więc nie tylko nasza młoda demokracja ma kłopot z klasą polityczną. Ale to kiepskie pocieszenie.
Według sondażu cytowanego w Daily Mail z 16 listopada, aż czterech na dziesięciu wyborców brytyjskich jest tak zniesmaczonych polityką, że nie wyklucza niepójścia do następnych wyborów. Nie mają na kogo głosować, choć czują się zaniepokojeni sytuacją w kraju w kontekście swych osobistych perspektyw na dobre czy choćby znośne życie.
Wyborcy poniżej trzydziestki są niezadowoleni nie tylko z partii głównego nurtu, ale też z mniejszych monotematycznych partii protestu, jak antyeuropejska UKIP czy Zieloni. Ponad pół wieku temu, w 1950 r., do wyborów poszło na Wyspach prawie 84 proc. uprawnionych, w 2010 r. – 65 proc. (też nieźle w porównaniu z Polską, ale znacznie mniej jak na demokrację brytyjską).
Coraz częściej słyszymy, że w świecie zachodnim rośnie w siłę skrajna prawica, żerująca na takich uczuciach rozczarowania polityką i wielopartyjną demokracją. Cieszą się z tego oczywiście przeciwnicy i wrogowie demokracji, a martwią jej zwolennicy, w tym zwolennicy liberalizmu. Liberalizm zwykle jest mniej popularny niż nacjonalizm czy socjalizm, ale bez liberalizmu rozumianego jako ochrona słusznych praw, swobód i prywatności jednostki, nie ma demokracji.
Bardzo trafnie zwraca uwagę prof. Andrzej Walicki, że w Polsce liberalizm jest redukowany do obrony wolnego rynku i dumy z własnej narodowej tożsamości (,,za wolność naszą i waszą”) http://kulturaliberalna.pl/2013/11/19/andrzej-walicki-radykalizacja-prawicy-przyspiesza-wywiad-miesiaca/
Walicki zaznacza, że podobne odejście od tradycji liberalnej obserwuje też w USA po 11 września nawet w kręgach akademickich. Właśnie wracam z Kalifornii. W mediach trwa tam zadeptywanie tzw. Obamacare, reformy systemu służby zdrowia. Nawet grupa deputowanych z Partii Demokratycznej kopie leżącego prezydenta. Czy to nie przykład na poparcie obserwacji Walickiego?
Liberalizm klasyczny, ten Milla, Izajasza Berlina czy Raymonda Arona, bliski ideowo i moralnie także mnie, nie uważał, że jedynym źródłem pomyślności i zadowolenia kraju i pojedynczych jego obywateli, jest tylko intensywny rozwój gospodarczy.
Rozwój jest jednym z wielu warunków tego, że ludzie są zadowoleni ze swego życia i swych polityków. Gdyby wystarczył sam wzrost, sama modernizacja, nie byłoby tylu rozczarowanych w Anglii, Polsce czy gdzie indziej w Europie.
Walicki jakiś ratunek przed prawicowo-nacjonalistycznym wzmożeniem i tym, co nazywa ,,anarchokapitalizmem” widzi w ,,liberalizmie lewicowym”. Może to prawda, ale u nas lewica jest słaba i niespójna, a liberalna centroprawica jest w zaniku. Robi się duszno.
Komentarze
Mam światopogląd liberalno lewicowy.
To twarde, dobrze ugruntowane przekonania. Dobrze się z nimi czuję. Oczywiście zdaję też sobie sprawę z mego politycznego osamotnienia w tym głęboko skolektywizowanym społeczeństwie, ale nie martwi mnie to. Nie dusi. No bo jeśli sednem przekonań jest osobista wolność to jak się można bać jakiejkolwiek autorytarnej, kolektywnej zarazy? Gdybym się bał to bym zanegował własny światopogląd. To bym się dopiero skrzywdził!
Zresztą w tym swoim osamotnieniu wolnościowym mam poczucie elitaryzmu. Bo jest nas niewielu i chyba tak musi być. Dlatego jesteśmy w ciągłej ale budzącej witalność kontestacji. Przynajmniej nie psuje nas, nie usypia stabilizacja.
Tak więc nie mam potrzeby tworzenia liberalno lewicowego raju społecznego, jakiś utopii społecznych, miejsc w których byłoby mi bezpiecznie w otoczeniu ludzi światopoglądowo mi podobnych.
I nie mam też już ochoty tłumaczyć jak Walicki co to jest liberalizm lewicowy czy humanistyczny. Nie mam ochoty tłumaczyć, że jestem kimś innym niż chciwce pragnące przywrocenia kary śmierci, które też liberałami się tutaj nazywają.
Dla mnie jest jasne, że za wolność osobistą – właściwie za poczucie wolności – trzeba płacić czasem gorzkawą cenę osamotnienia. Również politycznie.
Tak więc bez leku, bez poczucia duszności czekam na falę prawicowego kolektywizmu – jak by go nie nazywać.
Pozdrawiam
Zaryzykuje kilka stwierdzen:
1. Moze ten „liberalizm” jest liberalizmem juz tylko z nazwy. Mamy wzrost gospodarczy, ale podzial efektow tego wzrostu jest niesprawiedliwy, faworyzujacy bogatych. Klasa srednia jest w zaniku i odwrocie, a ona byla zawsze baza demokracji zchodniej. Wkrotce bedzie jak na Filipinach, gdzie sa miliarderzy i biedota, mieszkajaca w slumsach.
2. Wraz ze skrzywieniem podzialu dochodu narodowego idzie w parze podzial innych przywilejow spolecznych, w tym migracji miedzy warstwami spolecznymi. To chyba oczywiste.
3. Co do Obamy i Partii Demokratycznej w USA. Ta ostatnia jest tak liberalna jak nabardziej konserwatywna partia europejska. Nie lapmy sie za slowka i etykiety.
4. Fascynacja ekstrema polityczna to rezultat stanu beznadziejnosci politycznej. Ekstrema oferuje przynajmniej atrakcyjne hasla w przeciwienstwie do marazmu i ruchow pozornych partii rzadzacych. Czy nie bylo podobnie w 1933 r. w Republice Weimarskiej? Wtedy wybory wygraly wspolnie NSDAP i KPD.
5. A jak jest w Polsce? Czy bohaterem pozytywnym nie jest PO jako partia, ktora broni Polske przed PiSem, podobno? Jako mniejsze zlo. Tylko wyborcy sa zmeczeni.
andrzej walicki?
zobacz, zobacz, gomolka sie na nim przejechal,potem komunizm rozpadl, a ja wiedze, ze on dalej, w najlepsze… 😉
Panie redaktorze,na litosc Boska !Obamacare to zwykly gniot i tego sie nie da naprawic.
Robi się duszno, ale za to słodko, coraz słodziej. Tusk znów miesza herbatę, więc przybywa cukru. Będzie miał pan, panie Szostkiewiczu, czym lukrować władzę Tuska.
„K…, to jest chore, że naszych ludzi czyszczą”.
@PA2155 & 1:
Nazwy mają własne życie i dynamikę, to nic dziwnego. Odkąd pamiętam, zwracało się uwagę na różnicę między znaczeniem ‚liberalizmu’ w USA, a w Europie.
Jeśli chodzi o sam ‚liberalizm’, to myślę, że trzyma się, jako zbiór wartości, całkiem dobrze. Widać to choćby po znaczeniu słowa ‚szansa’ w języku politycznym — wyrównywaniu szans, tworzeniu szans. To bliskie znaczeniu, jakie liberalizmowi przydawał Bertrand Russel (że odwołam się do linkowanego artykułu).
@4:
Z ekstremami to sprawa bardziej złożona. Bo z jednej strony owszem, także z dodatkiem zmęczenia elitami politycznymi.
Ale z drugiej — każda partia, która zdobywa władzę, praktycznie musi zostać włączona do politycznego głównego nurtu. Powyżej pewnego progu poparcia, albo partia musi stępić swój radykalizm, albo radykalne hasła stają się tak popularne, że odwołują się do nich także umiarkowani.
@5:
Szczerze mówiąc, nie wiem jak jest w Polsce. Są środowiska ‚propeowskie’, ‚propisowskie’ (znalazłyby się i takie z poparciem dla mniejszych partii, a Ernest Skalski już wróży zwycięstwo SLD w 2019…). Ogólnie jest chyba jednak poczucie braku pewnego kierunku, jakiejś pozytywnej siły.
Przeprowadzenie analogii między zachodnimi demokracjami a Polską może sugerować, że „spokojnie, rozgoryczenie władzą jest wszędzie, że my jak oni, więc nie denerwujmy się, bo to znak czasów”. Ale niestety tamte demokracje są na zupełnie innym poziomie. Tamtejsze państwa jednak funkcjonują.
A co możemy powiedzieć my, gdy system podatkowy jest psuty kolejnymi zmianami i „ulepszeniami”? Gdy system ubezpieczeń społecznych + OFE się rozsypuje jak domek z kart? Gdy 40% młodych nie ma pracy i jakieś 2 mln najbardziej kreatywnych Polaków siedzi za granicą? Gdy komornicy kradną pieniądze pana X za długi pana Y i nikogo, łącznie z sądami to nie obchodzi? Gdy Polska ma ponad bilion długów? ( BTW – czy tu coś jeszcze jest nasze? )
Panowie politycy bawią się w ideologiczne wojenki podjazdowe (kościółek jako główna awanturnica w tle), a kraj się sypie.
Za to przyznaję, że jesteśmy świetni jako ludzie. Polacy we wszelkich sondażach i diagnozach społecznych są autentycznie szczęśliwi z powodów rodzinnych, chociaż państwo ze swoimi instytucjami rozczarowuje ich na całej linii.
I nie wiem tylko, czy to przejaw „olewania” tegoż państwa i braku jakichkolwiek w końcu oczekiwań w stosunku do niego, czy dzika radość, że chociaż prywatnego życia i radości z rodziny rządzący nam jeszcze nie zepsuli.
Szanowny Panie Redaktorze – w UK politycy miewają jeszcze bardziej absurdalne pomysły niż w Polsce – otóż nie kto inny jak premier Wielkiej Brytanii ogłosił właśnie wprowadzenie obowiązkowych filtrów na strony z filmami porno i stwierdził, że mężowie powinni ze swoimi żonami konsultować plany ich oglądania.
źródło: http://www.telegraph.co.uk/technology/google/10457726/Embarrassed-husbands-will-have-to-discuss-plans-to-watch-online-porn-with-their-wives-says-David-Cameron.html#
Tak więc naprawdę się nie dziwię, że w kolebce liberalnej demokracji mieszkańcy są coraz bardziej zniechęceni do polityków (zresztą wydaje się że jest to ogólnoświatowy trend)…
Polska jest dzisiaj jak żaden inny krajem rewolucyjnych rencistów w kapciach przy komputerze. Dzięki nim pojawia się coraz więcej rewolucyjnych cytatów z Platona, Sokratesa i Cycerona, niezwykłej wagi dla dzisiejszego życia społecznego.
Znowu, jak nigdzie na świecie, łatwiej dowiedzieć się, co pisali w 12 tomie Rozdz 7 dzieł zebranych Bacon, Russel, Mill czy Hayek niż jak wygląda codzienność w zakładzie produkującym wycieraczki samochodowe i jakie są perspektywy rozwojowe pracowników. Choć ja za ważniejsze uważam wskaźniki Cg i Cpk niż dzieła Dmowskiego, których czytać nie zamierzam. Szkoda tylko, że młodzi, którzy mieliby coś do powiedzenia, nie mogą pisać bo muszą na zmywaku zarabiać na renty tych rewolucjonistów. Stąd za znacznie bardziej wartościowy uważam artykuł Cezarego Michalskiego „Prywatne wygrywa z państwowym” w Krytyce Politycznej. Niestety, bardzo pesymistyczny, a powód do pesymizmu daje właśnie świat stworzony kiedyś przez tych rewolucyjnych rencistów. Oj.
Myślę, że postawa tzw. liberalno-lewicowa nie jest tak znowu wyjątkowa, ale jej przedstawiciele są rozproszeni, nie mają swoich wodzów ani mszy, nie mają też niczego, co chcieliby narzucić innym, są tolerancyjni. Na swój prywatny użytek zdefiniowałem kiedyś przeciwieństwo liberalizmu jako „zamordyzm”, liberalizm z odcieniem lewicowym zaliczałby do grona „zamordystów” także tych, którzy decydują o gospodarce, i przyczyniają się, we własnym interesie bądź przez zaniechanie, do rozwoju zjawiska znanego jako „bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi”. Szczególnie młodzież ma niełatwy start w ukształtowaną przez nich rzeczywistość, ale dziwi, że ich radykalizm kieruje się np. przeciw prof. Baumanowi i tym, których nazywają „czerwoną hołotą”, a więc pewnie i lewicowym liberałom, choć to jest przeciwnik albo zupełnie anachroniczny, albo niewłaściwie lokalizowany. Chyba, żeby przyjąć, że każdy pracodawca, wrzucający CV takiego młodego adepta do kosza, a w najlepszym razie proponujący darmowy staż, jest lewicowym liberałem.
Kartka z podróży
20 listopada o godz. 0:50
Juz sie ucieszylam z postepow, jakie czynisz, Kartko, bo myslalam, ze wreszcie Twoje „nie” kierujesz do siebie, nie do innych, co mogloby byc poczatkiem dobrej autorefleksji.
Ale coz – znowu rozczarowanie: „bez leku, bez poczucia duszności czekam na falę prawicowego kolektywizmu”.
…
Zebys tylko w zla godzine nie powiedzial.
Nie ROBI się duszno, tylko już dawno JEST.
A już na pewno nie słodko, czy coraz słodziej, a taki kit wciska atalia.
„Winy Tuska” są dawno dowiedzione i całkiem niepotrzebnie atalia się spina.
Wszyscy są zmęczeni zarówno Tuskiem, jak i Kaczorem.
Ten ostatni ma przynajmniej żelaznych fanów, którzy nie opuszczą go nigdy, wbrew logice i rozsądkowi.
Tusk nie może liczyć na jakąś żelazną gwardię, bo nigdy nie miał wyznawców, najwyżej sympatyków.
Problem polega na tym, że nie widać na horyzoncie NIKOGO, kto by nadał sensowny kierunek rozwoju naszej „nieszczęsnej ojczyźnie”
Pan Redaktor tak długo żyje a próbuje udać Greka…
Oto próbka:
Kwaśniewski Aleksander: obiecywał, że konkordatu nie podpisze. A PODPISAŁ
Pan Buzek i jego obietnica zmiany po przez ,,cztery reformy” – finalnie kompletny niewypał no ale zabrnęliśmy tak daleko w ten idiotyzm, że nijak się nie da wycofać
L. Miller w dobie prawie 20% bezrobocia on wyrywa się na wojnę i kupuje samoloty bojowe. Nijak ma się to do lewicowej agendy, którą głosił + seria afer
PiS i jego rozliczanie ,,afer” czy ,,uczciwe rządy” Solidarność kontra liberalizm= obniżki podatków dla najbogatszych. No comment
No i PO. Likwidacja Senatu? Zmiana ordynacji? Likwidacja CBA? ACTA po cichu,zmiany prawa pracy na niekorzyść zatrudnionych choć wyzysk u nas potężny i bez tego.
A Pan Redaktor się dziwi, że w UK ludzie są co raz bardziej wrodzy systemowi? A przecież tam pracownik ma prawa ludzkie u nas człowiek w sumie nie ma żadnych w stosunku do zatrudniających czy organów władzy.
Gdy oszustami okazali A, B, C, D a każdy dochodził do władzy przelicytowując w oszukańczych obietnicach poprzednika to nie dziwmy się, że tyle razy oszukani ludzie idą na lep coraz większych hardcorów. Finalnie ktoś może spróbować zrealizować swoje fantasmagorie
mag
20 listopada o godz. 12:03
Coś podobnego, nie jest słodko, słodziej i najsłodziej? Nie dokonał się dziś na moich rozentuzjazmowanych oczach skok rozwojowy? Nie przybyła nowa energia?
„K…, to jest chore, że naszych ludzi czyszczą”.
To prawda, że nie tylko wzrostem PKB społeczeństwa są szczęśliwe ale dopóki będzie taka różnica w PKB między nami a społeczeństwami do których zamożności aspirujemy, naszymi sąsiadami to od PKB i jego wzrostu nie uciekniemy.
Od wzrostu PKB zależy spokój społeczny w Polsce i innych krajach na dorobku, tylko wzrost PKB może zlikwidować bezrobocie, w krajach gdzie nie ma bezrobocia jest spokój społeczny, tam gdzie jest wysokie niepokoje i ekstrema na tym rośnie w siłę. To prosta zależność, jakoś nie widzę przykładów w historii które by tej tezie przeczyły.
kattanna
20 listopada o godz. 11:02
Wprowadzasz ludzi w błąd, to nie tak z tymi filtrami na pornografię, mają one młodzierz i dzieci uchronić przed pornografią, to bardzo rozsądne rozwiązanie które popieram, bardzo liberalne.
Chodzi o to, żeby dostarczyciel internetu miał obowiązek założyć taki filtr każdemu domyślnie, czyli przyjmując, że każdy taki filtr chce mieć. Ci co nie chcą muszą poprosić o zdjęcie. Tak jest i dziś u nas, tylko odwrotnie, domyślnie filtra nie ma, jak chcesz możesz założyć ale te co są, blokują równierz wiele innych stron, są niedoskonałe.
To sam liberalizm, taki bez lewicowości, jest duszny, i co gorsza- nieuchronnie flirtuje z neoliberalizmem. I za to jest godzien potępienia. Nei pomoże zasłanianie się Milem, Aronem czy Berlinem, kiedy za plecami stoją Friedman i Hayek.
Spuentować Walickiego można krótko.
Co jest ważniejsze- banki, czy ludzie……
I tak widzę różnicę pomiędzy neoliberałami, a liberałami.
Neoliberałowie tworząc nowego boga- RYNEK, zapomnieli komu ma on służyć.
Ludzie zniknęli ze sfery zainteresowania, pojawiły sie za to cyferki…..
Śmierć człowieka to tragedia, milion śmierci to statystyka.
Życie w odhumanizowanym świecie, gdzie wszystko ma wartość rynkową, jakoś nie pociąga mnie specjalnie.
@Kartka z podróży, ściskam prawicę. I ja myślę i czuję liberalnie – lewicowo. Pozdrawiam
Therese Kosowski
Jako lewicowy liberał mogę Ci dać „po sympatycznej znajomości” następującą radę.
Jesli chcesz mieć poczucie wolności to przejmuj się tylko tym na co masz wpływ.
Ja na wzbierającą falę prawicowego populizmu wpływu nie mam, więc sensu nie ma bym się tym zamartwiał – aby mnie jej gnilna atmosfera dusiła.
Więc czekam na tę falę spokojnie, ciesząc się że już wkrótce – jak zwykle w takich sytuacjach – pokażę jej z dziką satysfakcją tzw „gest Kozakiewicza”.
Therese, dla takich chwil się żyje!
Pozdrawiam ciepło
Ma rację „mag” (z dn. 20.11.2013 h: 12.03.) – duszno już jest i to od dawna. Ta narastajaca fala „duszności” na świecie (nasz kraj to „mały pikuś”, to echo – i to dalekie – sytuacji na światowym orbis terrarum, to albedo mega trendów) idzie od 3 – 4 dekad. Z początku wolno „jak „żółw ociężale”: teraz, po 1989/1991 roku przyśpiesza wyraźnie. Bo świat stał się monogamiczny i jednakowy. To efekt domina zapoczatkowanego przez umysłowość Thacher-Reagan (oni dali impuls, reszta „poszało samo”). To „Żelazna Dama” znad Tamizy („ta drobnomieszczańska k…wa” jak usłyszałem onegdaj od przedstawiciela lewicowej society z Wysp) rzekła – i to jest clou tego myślenia i jego efektów oraz współczesnych frustracji (ludzi strąconych w „nie-byt”, ludzi, którzy nie rozumieją swej sytuacji, którzy są na marginesie i czują się niepotrzebni – bo sa nie-przedsiębiorczy): „Coś takiego jak społeczeństwo nie istnieje. Istnieją tylko wolne, przedsiębiorcze jednostki łączące się w rodziny”.
No i jeszcze przełom 1978-79: wtedy to do władzy (formlanej, symbolicznej, charyzmatycznej itd.) w dwóch największych wyznaniach religijnych świat – katolicyzm i islam (to nie ważne że denominacj iszyickiej, ale ta postać i jej poglądy wywarły niesłychanie wielki wpływ na całą ummę i nie tylko) do władzy – czy na „czoło” – dochodzą dwaj charyzmatycy, a jednoczesnie klasyczni fundamentaliści: Karol Wojtyła i Ruhollah Chomeini.
I to jest odpowiedź na dylematy „duszności” dzisiejszej doby. Od tych 4 postaci – Reagan, Thacher, Wojtyła i Chomeini – trzeba zacząć te rozważania. A przerzucanie się pojęciami pt. liberalizm, lewica, modernizm etc. nie ma sensu. Jest absolutnie nie twórcze, wtórne i „śledziennicze”.
Pozdrawiam listopadowo
Wrocławski „Wodnik 53”
@Adam Szostkiewicz:
Śmiesznie prowincjonalna jest ta maniera zaczynania felietonu nie poświęconego podróżom od zdania: „W samolocie z…. do ……”.
To już kiedyś Passent za komuny się zawsze się w podobny sposób napawał swoją nomenklaturowo-samolotową wyższością wobec stojących w kolejce po paszport i dziesięć dolarów rodaków. Pan mógłby sobie darować dodawanie tego prymitywnego szpanu do skądinąd ciekawego felietonu. Polecam uwadze na przyszłość.
P.S. Z LAX do WAW nie ma bezpośredniego samolotu 🙂
Coś w tej duchocie jest; jak tylko przekraczam granicę, np. czeską, jakoś łatwiej mi się oddycha. Sam nie wiem co gorsze – niegdysiejszy pilnujący nas wielki brat komunistyczny, czy wielki czarny inkwizytor mający oko nawet na to co ludzie robią pod kołdrą.
Daleko nam do normalności.
Pan Redaktor pisze:
„Robi się duszno.”
Zlodziejsckiej miedzynarodowce poprzebieranej za liberalow
petla powoli ale nieublaganie zaciska sie na szyi.
Stad pewnie te dusznosci.
Ryba 25
Miło mi!
Pozdrawiam serdecznie
@vera
Ci kapciowi rewolucjoniści nawet nie zauważyli Twego wpisu. Myślę, że w samouwielbieniu zapominają, że ich tak skromne emeryturki (patrz- pan dyrektor od cudu gospodarczego epoki Gierka) są dane na zawsze w realnej, a nie nominalnej wartości. Świat płata jednak figle!
Jako że akurat nie w kapciach siedzę przy komputerze ? mam się za rewolucjonistę uprawnionego do pisania co mi do łba przyjdzie. @Vera – jak się domyślam – oderwawszy się od zmywaka na przerwę nie zdążyła wzuć kapci (jakoś nie sądzę, żeby młódź przed komputer wdziewała szpilki) stąd od razu poszło jej lekko, nawet beztrosko. Dobrze że w tej przerwie nie wsiadła do samolotu z LA, bo by się naraziła u @Jasi na prowincjonalność?
Z drugiej ? zapewne – wiekowo flanki atakuje @Wodnik53. I też akurat nie mnie, bo sam od dawna dostaję plam wątrobowych na te ?śledziennicze? bluzgi: lewica, prawica, wszawica, zanokcica. Zapostulowałbym tylko, żeby nie odnosić tego epitetu do prof.Walickiego a najwyżej do takich jak ja blogowych mądralińskich. Poważni naukowcy muszą się posługiwać aparatem pojęciowym, terminologią szufladkową i innymi takimi obrzydliwościami, żeby ktoś ich w ogóle mógł pojąć? Ja takich ambicji nie mam: nie wiem bowiem np. czy przyłączyć się do liberalizmu humanistycznego, czy być po stronie wolnego rynku nieodhumanizowanego?
I dlatego czepiam się cudzych bon motów, bo to łatwiejsze.
@mag ? całkiem słusznie zauważasz, że charyzma Tuska jest tego rodzaju, że najwyżej sympatyków mu przysparza nie wyznawców, tudzież gwardzistów.
Ale niech mu tak już zostanie! Akurat uważam, że sympatycy to jest stabilniejszy grunt do fundowania władzy niż twardy elektorat, który przy byle wstrząsie dostaje emocjonalnych wibracji i kruszeje. Ukochani przez lud przywódcy często sprowadzali na swój naród plagi. Ci mniej uwielbiani mogą nie mieć pomników, przynajmniej nikt ich nie zburzy. Taki minimalizm (zamierzony? ? tego nie wiem) nie musi wcale być tchórzostwem czy kunktatorstwem.
Może też być tak, że twój niepokój o to, co poczniesz za dwa lata przed urną wyborczą ? nie musi być niezdrowy. Może być właśnie normalny, pożądany. Wszak zegar jak się waha to robi dobrze.
Sugadaddy
Podzielam Twoje spostrzeżenia. Wystarczy przejść przez granicę i od razu lżej się oddycha. Nawet w górach. Mijasz na szczytach słupek pokrzywiony z pordzewiałą tablicą RP i nagle się rozprostowujesz z tutejszego pokurczu. I masz już z górki … .
Pozdrawiam
Matko kochana !!!! Zrobiło mi sie duszno. Wszystko Pan pomieszał przy pomocy pana Walickiego.Kompletny misz-masz pewnie w nadziei ,że taki ,zostanie wtłoczony do głów publiczności.
Panowie Berlin i Aron jeszcze sie nawet nie narodzili kiedy powstawał klasyczny liberalizm,
który odwołuje się do wolności jednostki i jest zaprzeczeniem np.kibuców, wszelkich kolektywów ,pegeerów,skłotów,wspólnot,komun,spółdzielni itd. a w sferze gospodarki to wolny rynek i świętość własności prywatnej.
Duma narodowa to może być patriotyzm albo, jak kto woli ,nacjonalizm i to nic nie ma do liberalizmu.Nie istnieje liberalizm lewicowy —jako że (patrz definicja klasyczna liberalizmu) to ideologia własności prywatnej i wolnego rynku.
Dla uprządkowaniato należy wprowadzić określenie–libertynizm -ideologię która jest obecna, a którą niektórzy, np.Pan Szostkiewicz ukrywa pod słowem liberalizm.
Libertynizm jako ideologia odejscia od norm religijnych,obyczajowych,moralnych,konserwtyzmu liberalnego czyli wszystkiego co jest z kruchty i propagująca wolności seksualne, rozumiana jest jako walka o;; ochronę słusznych praw i swobód;;
Pan redaktor wmawia ludziom,że są liberałami ,a przecież to libertyni.Niepotrzebnie –to drugie może sie im nawet bardziej podobać.
Nacjonalizm wcale nie jest popularny co pokazują wybory we wszystkich krajach Europejskich.Jednak szczery demokrata musi tolerować niewielkie partie nacjonalistyczne, które w systemie demokratycznym muszą być dla jego zdrowotności.
Darcie szat z tego powodu jest po prostu śmieszne.
Socjalizm ma się całkiem nieźle .Przykład Ameryki pokazuje, że nawet tak potężną gospodarkę jak amerykańska socjalizm może ”załatwić” w całkiem krótkim czasie.
Może nawet domokraci to zrozumieli i dlatego ”flekują” Obamę za jego reformę zdrowotną.
Calkiem realny jest też spór między libertynizmem a wszystkim co rodzi sie w kruchcie–czyli liberalizmem konserwatywnym,tradycyjną moralnością,religijnością,wartościami mieszczańskimi.To ten spór może być jedną z przyczyn rozczarowania przywódcami demokratycznymi.
Nawet w zlaicyzowanej Francji odbywały się milonowe domonstracje przeciwko małżeństwom homo.
Co to ?skrajna prawica- żerująca nie dałam rady zrozumieć.
@ Kartka z podróży
20 listopada o godz. 15:23
„Jesli chcesz mieć poczucie wolności to przejmuj się tylko tym na co masz wpływ”.
Przyjmując taką postawę, musisz się liczyć z tym, że będziesz miał wpływ na coraz mniej rzeczy.
Pozwolę sobie tu przypomnieć znane i często cytowane słowa pastora Niemoellera:
„Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.”
@izka
obawiam się, że nie dała Pani rady zrozumieć całego wpisu, a pojęcie o liberalizmie ma Pani kruchciane.
Redaktor A.Szostkiewicz z dn. 20.11.2013 h: 21.38.
Pełna zgoda. Podpisuję się obydwoma rękami pod konkluzją wpisu. Właśnie sprowadzenie liberalizmu – jako sposobu postrzegania i opisu świata – jedynie w kategoriach „rynku”, „zysków”, „własnosci prywatnej” (a jakże – fetysz i dogmat, a te kategorie i pojęcia są a priori spreczne z liberalizmem, jakimkolwiek), „gry”,”kapitału” itd. daje dzis efekt jaki widać wokoło. Czyli kryzys, krach, wzburzenie społeczeństw i sytuacje – w wielu krajach – przed-rewolucyjne.
Pozdrawiam
WSodnik 53
Rem
„Przejmować się” oznacza martwić się, niepokoić się, troskać się, smucić się … . Innymi słowy przeżywać boleśnie to na co nie ma się wpływu. Bo przecież moje komentarze nie mają wpływu na kiszenie się społecznej frustracji i jej kanalizowanie przez populistyczną prawicę.
Nie zamierzam więc cierpieć duchowo z powodu tej zarazy. Nie dam im sobie wejść na głowę, choćby dlatego, że im na tym zależy.
Wolę, jak napisałem, pokazać im z „dziką satysfakcją tzw „gest Kozakiewicza””.
http://www.youtube.com/watch?v=Mn0in1fzqoI
Tak więc pouczanie mnie powiedzeniem pastora Martina Niemöllera jest nie trafione.
Adresuj je raczej do tych, którzy ulegają zarazie. Ja jestem na nią uodporniony.
Pozdrawiam
@ Izka jak z znanym przysłowiu – odezwała się i rozwiała wszelkie wątpliwości…
Wielki Pan Szostkiewicz i cenzura wobec mojego maluciupeńkiego komentarza. To miło być na pańskim indeksie. Świeżego powietrza życzę i ożywczego biadolenia na paru narodowców i niepisania o gigantycznej aferze w rządzie Tuska. To ilu już ich aresztowali? Tych dygnitarzy? I ile pan stracił n atej aferze, pańskie dzieci? O ile podniosą podatki, aby jakoś uciułać na dziurę w budżecie? No, ale chwal pan, chwal władzę.
„K…, to jest chore, że naszych ludzi czyszczą”.
Szanowny Panie Redaktorze !
Proszę się nie denerwować.
Liberalizm ma po prostu swoją definicję i moja kruchciana mentalność nie ma tu nic do rzeczy – nie ma mocy aby zmienić definicję ukutą parę wieków temu.
Nawet ktoś o mentalności właściwszej niż kruchciana, nie powinien gwałcić ideologii klasycznego liberalizmu ,przerabiając ją według swojego gustu.
Warto zadbać też o tę część publiczności, która nie „”łyknie”” zbitki ,,liberalizm lewicowy,,- aż uszy od tego bolą; to brzmi jak ;lewa prawica;
Jest dla mnie zagadką, dlaczego akurat definicja klasycznego liberalizmu jest tak sponiewierana .
Może warto stworzyć jakieś nowe słowo na określenie odchylenia lewicowego z niewielkimi elementami liberalizmu.Słowo””anarchokapitalizm „” otwiera nowe możliwości słowotwórcze.Kto wie może będzie klasykiem?
Dodam ,że nie rozumiem też co znaczy :rozwój jest jednym z warunków tego, że ludzie są zadowoleni ze swojego życia i ze swoich polityków:—o jaki rozwój chodzi ?!
Przyznaję sie do drugiego niezrozumienia, ze strachem ,żeby Pan nie utwierdził się w przekonaniu ,że nie ogarniam intelektualnie prostych tekstów i nie wytykając mi publicznie mojego ,wstydliwego defektu ,jednak wytłumaczył ,o co w tych sformułowaniach chodzi.
Kartka z podróży
20 listopada o godz. 15:23
„Ja na wzbierającą falę prawicowego populizmu wpływu nie mam” – a ja Ci mówię, że każdy, kto się publicznie wypowiada, ma wpływ. Mniejszy lub większy.
„Więc czekam na tę falę spokojnie, ciesząc się że już wkrótce (…) z dziką satysfakcją (…) dla takich chwil się żyje!” Rzeczywiście, szalenie podniecające w swojej perwersji. Życzę Ci osiągnięcia najwyższej satysfakcji.:)
To o tym geście nie ma znaczenia. Chodzi o tę dziką satysfakcję. Kartko, czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakaż to nędza uszczęśliwiona?
@Jasia
Z ust mi Pani to wyjęła!!
Pisze Pan, że w „W mediach trwa tam zadeptywanie tzw. Obamacare, reformy systemu służby zdrowia.”
W Polsce natomiast podobna histeria w sprawie OFE i używa się nawet podobnych i kłamliwych argumentów. W USA część obywateli wierzy, że w szpitalach będzie się zabijać staruszków, a w Polsce, że OFE zabezpieczy im godziwe emerytury, a złodziejski ZUS chce pozbawić ich spokojnej starości (trzeba przyznać, że choć plaże i palmy już znikły z tej chorej wyobraźni).
Powodem tego zniechęcenia są inni szatani, ale obywatele ciągle ich jeszcze nie rozpoznali, więc rzucają gromy na polityków. Ciekaw jestem jak to się skończy, kiedy ludzie zrozumieją, że władzę trzeba odbić z rąk kapitału, który robi wszystko, ażeby przekonać każdego o braku alternatywy. Nie wiem czy Pan lub goście tego blogu obejrzeli świetny film „Kongres” na kanwie (bardziej jednak na pomyśle takiej utopii) opowiadania Lema „Kongres futurystyczny”, bo mnie się zdaje, że ten świat pędzi właśnie w kierunku takiej utopii. Ludzie dają sobą manipulować do tego stopnia, iż uważają, że nędza w jakiej żyją, spowodował ktoś, kto nie pozwala kapitałowi na zupełną swobodę działania.
Dodam ,że pozwalam sobie nie zgadzać się z Panem z szacuneku dla Pana tekstów,a
także przez sympatię i poważanie dla Pana, jako dziennikarza, którego wypowiedzi tropię nie tylko w Polityce.
Kartka z podróży
20 listopada o godz. 22:11
„Ja jestem (…) uodporniony.” – no to gratuluję…
wilhelm reich napisał, w „psychologii masowej faszyzmu” (1933),
że aby walczyć z zarazą trzeba ją najpierw pokonać w samym sobie;
radę tę niewielu do serca sobie nie wzięło, niestety, do dzisiaj…
Zalosne jest to rozczulanie sie Szostkiewicza nad Obama. Jak ktos juz poprzednio napisal „obamacare” to zwyczajny gniot. On sobie zasluzyl na to z powodu wlasnej arogancji i glupoty. Rzad federalny USA nigdy nie rozwiaze problemu ochrony zdrowia. Amerykanska biurokracja jest nieefektywna i najlepiej wie jak marnotrawic pieniadze. Zreszta biurokracja USA i zwiazki zawodowe razem wziete bardziej niszcza kraj niz kiedys komuna Polske. A Obama czynnie w tym uczestniczy i to dzieki niemu bogaci w USA staja sie coraz bardziej bogaci. Ochrona zdrowia moze byc rozwiazana tylko na poziomie stanowym przy czynnym udziale obywateli, ale takie rozwiazanie nie lezy w interesie demokratow. Swiadomi obywatele nie beda na nich glosowac. Obama wygral dwa razy dzieki skutecznym metodom oglupiania, a republikanie malo skutecznie wykazywali dranstwo oraz lewacka glupote i ciemnote demokratow.
Pomieszanie z poplątaniem. Co ma anarchokapitalizm do nacjonalizmu? To państwo socjalne prowadzi do walki o państwowe zasoby między różnymi grupami, co skutkuje nacjonalizmem (vide Grecja albo Francja). Na rynku taka walka nie ma sensu, bardziej się opłaca współpraca. Narzekanie na nadmiar rozwoju gospodarczego w kraju zmierzającym do bankructwa i nadmiar rynku w kraju, gdzie nie ma żadnej prorynkowej partii w parlamencie jest nieco groteskowe (wszyscy chcą wzrostu podatków i emerytur). Domaganie się katastrofy gospodarczej, żeby mieć lepsze społeczeństwo mnie nie przekonuje, będzie raczej odwrotnie, to kryzys gospodarczy wzmaga nacjonalizm. A państwo socjalne skończy się szybciej niż się większości zdaje, bo jest XX wiecznym anachronizmem. I wtedy się okaże, że koniec świata nie nastąpił.
Podstawą państwa socjalnego nie była dobra wola rządu, ani ideały szlachetnych intelektualistów z uniwersytetów i gazet, tylko demografia. W XXwieku następował gwałtowny wzrost liczby ludności (zwłaszcza w połowie stulecia) i tylko to umożliwiało istnienie państwa socjalnego: dużo młodych pracującyh, mało emerytów. Obecnie wracamy do bardziej zrównoważonych warunków demograficznych i państwo socjalne musi się w rezultacie przenieść na karty historii. Zwolennicy państwa socjalnego zazwyczaj pomstują na obecny ‚neoliberalizm’ i powołują się na piękne lata 50te i 60te, tylko że to w latach 45-70 wydatki wszystkich państw zachodnich były znacznie mniejsze niż obecnie (albo za Thatcheryzmu i Reaganizmu), a wydatki socjalne tym bardziej (więcej wówczas było udziału zbrojeń). Pokazują to wskaźniki udziału państwa w PKB. Oczucia ludzi (to zjawisko typowe) mijają się z rzeczywistością.
@izka
Pani miesza moje poglądy z poglądami prof. Walickiego, co czyni Pani wpis bezsensownym.
@atalia
Pani bredzi, a na tym blogu nie ma miejsca na brednie i wyzwiska.
Kartka
Nie jesteś sam.
Ryba 25
Takoż samo.
Wodnik 53
Coś jest na rzeczy.
Pozdrawiam z Wrocławia
do
@byk
21 listopada o godz. 1:32
…przykra to maniera przytaczania np. pseudonaukowych cytatów, których jedynym argumentem ma być (wg widzimisię czyli indywidualnego systemu skojarzeń) wyrazista konotacja ideologiczna albo nawet tylko frazeologiczna, której to maniery celem ma być zdeprecjonowanie, dewaluacja wypowiedzi interlokutora.
Zatem przyjacielu : wiesz, co piszesz, czy piszesz, co wiesz?
do
roman
21 listopada o godz. 5:41
W sprawie tzw Obamacare: wydaje mi się, że – jak większość polskiej opinii publicznej – pozwalasz się przekarmiać argumentami tych, którzy ewidentnie na reformie stracą, lub wręcz jesteś w jakimś stopniu z ta grupą biznesowo powiązany (vide casus POLSAT z jego treściami programowymi w kwestii OFE w relacji do BIZNESOWEGO INTERESU polsatowskiego OFE). Jeżeli w wyniku objęcia obowiązkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi w USA będą musiały ulec znacznemu obniżeniu (powstanie federalny integrator i kontroler sytemu) średnio więcej niż dwukrotnie wyższe w standarcie porównywalnym z UE koszty leczenia to przeciwko UTRACIE ZYSKÓW występują wszystkie – akurat w USA prywatne – instytucje (fundusze ubezpieczeniowe) z tej branży. Mają z czego finansować swych realizowanie celów wedle LOGIKI prowadzenia biznesu. Za te środki – jak wyżej napisał @Śleper:
” Ludzie dają sobą manipulować do tego stopnia, iż uważają, że nędza w jakiej żyją, spowodował ktoś, kto nie pozwala kapitałowi na zupełną swobodę działania.”
Odpowiedz proszę (bez wycieczek ideolo – tylko matematyka i ekonomia), co może być złego w tym, że jednostkowe koszty świadczeń medycznych się obniżą skoro przybędzie ładnych kilkanaście milionów nowych klientów, pamiętając oczywiście, że w USA sektor opieki zdrowotnej jest niepaństwowy i od dawna umie liczyć (pieniądze i tylko na siebie)?
@ sugadaddy
20 listopada o godz. 16:35
Celne spostrzeżenie akurat dotyczące , drobiazgu ,symptomu ale jednak jakie celne…
Dla porównania:
Kraków Balice/Poznań Ławica: przylot z Dublina – pogranicznik z bronią przy udzie, stojący w rozkroku godnym germańskiego woja, kolejka podróżnych z JEDNEGO samolotu (czas stania nawet do 20 min). CZUJNOŚĆ – Czapkę zdjąć! Oko na zdjęcie – oko na gębę – oko na zdjęcie – oko na gębę. Wklepanie do komputera
Dublin – Kolejka EU, nonEU – dokument unijny wzięty do ręki czasem wystarczy machnięcie. I już. A pasażerów rzeka – kilkanaście samolotów na raz.
Spacer wieczorem po Poznaniu : Dobry wieczór – dokumenty poproszę! Skąd Pan wraca? Z X. Z X? A gdzie Pan mieszka? W Y. Uhmm – to chyba nie po drodze? No, chciałem się przejść. Jak to przejść, dłuższą drogą? No, przejść się….Proszę pokazać co ma pan w kieszeniach. Ale jak to? Pokaże Pan tutaj czy mamy pana zabrać na komendę?
Przyjemniutki kraj…
Duchota zaczyna się na poziomie chodnika a im wyżej tym duszniej
@ Krzysztof Mazur
21 listopada o godz. 8:07
Deficyty budżetowe zaczęły narastać lawinowo za owych bogów ekonomii (Thatcher i Reagana).
USA ostatecznie pogrążyły rządy neoliberała G.W. Busha (wiem, wiem Bush nie był neolibem…) i pokrycie przez jego rząd długów PRYWATNYCH instytucji finansowych. Zważywszy na to, że każdy Sekretarz Skarbu wywodził się z finansjery i tam wracał jest to zrozumiałe.
Jedyna różnica, że np. taki pan Bernanke (czy Greenspan tu mogę się mylić który) – przyznał, że był BŁĄD w modelu wg. którego działał. Nasz ,,Greenspan” – Balcerowicz, najpierw siedział cicho, czekająć czy będzie wielkie rrrrymsss a gdy wszyscy przystali na iście munchausenowskie ,,uratowanie” wtedy wylazł z nory z dawną nieomylnością orzekł ,,to wina państwa a nie rynków”. On sobie nie miał nic do zarzucenia
Therese Kosowski
Pytasz: „Kartko, czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakaż to nędza uszczęśliwiona?”
Tak, zdaję sobie sprawę. Z tym, że to nie nędza uszczęśliwiona tylko bezsilność.
O odreagowaniu bezsilności piszę Therese.
Bowiem Twoje wieloletnie gromkie pohukiwania – „Wszystkie ręce na pokład, czarna zaraza się zbliża. Brońmy wolnościowego rządu” doprowadziły do tego, że rząd tonie. Wsparcie społeczne osiąga najniższy w jego historii poziom. A przecież ostrzegałem przed tym Therese.
Już Ci kiedyś napisałem, że chcąc pomagać szkodzisz. Więc zamiast rządać ode mnie rachunku sumienia czy jakiś autoanaliz zrób je sama. Zastanów się jak to mozliwe, że mimo Twego pryncypialnego dudnienia w klawiaturę prawicowi populiści coraz bardziej rosną w siłę.
Więc chyba z tym dudnieniem coś jest nie tak. Chyba to zresztą czujesz bo w swej naiwności, po sekciarsku chcesz czyścić szeregi obrońców demokracji doszkując się w we mnie stronnika prawicowych populistów. Jakiegoś blogowego kreta ryjącego na blogach polityki, by wzmacniać Prezesa. Szukasz wrogów nie mogąc zrozumieć, że sama torujesz drogę do władzy prawicy.
Therese, ponad rok nie pisałem odpoczywając od tego kraju za granicą. Miałaś wolną rękę by bronić wolności. I co z tego wyszło? Co zastałem po powrocie? Jaki pożytek był z tego pryncypialnego dudnienia?
Więc nie dziw się, że chcę odreagować bezsilność „gestem Kozakiewicza”
Tylko tyle mi pozostaje Therese.
Pozdrawiam
Dzien Dobry Wszystkim Starym Znajomym!
Bryndza na scenie politycznej w Anglii jest i polega na braku wyboru. Rzady koalicyjne slabo sie w Anglii sprawdzaly, co widac po strasznym mariazu Torysow i Liberalow. Nawiasem mowiac, jest duze podobienstwo pomiedzy obecnym rzadem Polski i Wielkiej Brytanii, polegajace na tym, ze oba rzady sa koalicyjne i w obu przypadkach ‚dodatki’ w postali Liberalow w UK i PSL w Polsce sa, mowiac delikatnie, zalosne. Ale na tym podobienstwa sie koncza.
Brytyjczycy nie tylko rozumieja ze albo trzeba zburzyc uklad polityczny albo zreformowac obecny. To, ze UKiP i BNP maja dobre sadaze, jest ostrzezeniem dla glownych partii io ni epociagnie za soba permanentnych zmian, bo Brytyjczycy maja wspaniale poczucie odpowiedzialnosci, potrafia myslec pragmatycznie i samodzielnie i sa spoleczenstwem obywatelskim.
Polacy nie sa ani pragmatyczni, ani nie potrafia myslec jako jednostki. Syndrom ‚stada baranow’ jest silnie zakorzeniony i nie tak latwo go wyplenic, tym bardziej, ze polskie zrodowiska opiniotworcze, a przedwszystkim polskie media, kompromituja sie codziennie podsycajac narodowe wasnie, nobilitujac extremistow po0litycznych i prostych idiotow. Kolejna roznica, to zenujacy brak spoleczenstwa obywaletskiego. Znakomita wiekszosc Polakow oczekuje ze ktos za nich powinien zrobic wszystko to co im do zycia i szczescia potrzeba – w tym wychowac dzieci, znalezc prace, zalozyc i rozwinac wlasny interes itd. Najgorzej jest w wyborami, nie tylko do Sejmu. Miernikiem rozwoju Spoleczenstwa Obywatelskiego jest jakosc materialu ludzkiego jaki zasiada w lawach poselskich, co oczywiscie przeklada sie na jakosc stanowionego prawa.
Ze Brytyjczycy wyprostuja swoja polityke nie ma co do tego zadnych watpliwosci i pewnie w nastepnych wyborach zobaczymy powrot do jednopartyjhnego rzadu z dobrym programem. Jesli zas idzie o to co stanie sie w Polsce po wyborach 2015, wole nie myslec. Macierewicz, Sobecka, Agent Tomek, Kaminscy, Hofman, Blaszczak itd itd zagwarantuja polskiemu spoleczenstwu podroz w czasie do sredniowiecza. Na wlasne zyczenie.
PS. parker, czy probowales juz tegorocznego beaujolais nouveau?
Problem tradycyjnego liberalizmu w zachodnim swiecie polega rzeczywiscie na tym, ze ograniczyl on dobrowolnie swoja polityczna dzialalnosc do obrony wolnosci rynkow finansowych i wykazuje calkowite zdeinteresowanie wolnosciami jednostki.
W czasach kiedy Googel, Facebook do spolki z elektronicznym wywiadem NSA, oraz im podobnym pelna para pracuja nad „przezroczystym obywatelem”, wspolczesni liberalowie zajmuja sie przedewszystkim obrona wolnosci zanarchizowanych rynkow finansowych, ktore sa wciaz najwiekszym zagrozeniem dla naszych gospodarek, zamiast zajac sie ochrona sfery prywatnej obywateli.
Wiekszosci mieszkancom tak zwanego zachodu wydaje sie, ze wolnosci osobiste ktore sa ich przywilejem naleza do nieodwracalnych praw, ktore nie mozna utracic. Tym czasem juz pod demokratycznymi rzadami mozemy obserwowac jak „panstwo” pod pretekstem ochrony przed teroryzmem, coraz bardziej wdziera sie w zycie prywatne swoich obywateli. Zanosi sie na to, ze Ben Laden przynajmniej posmiertnie odniesie zwyciestwo nad nasza wolnosciowa demokracje i to wszystko za przyzwoleniem naszych zdegenerowanych liberalow, byle rynki wolne byly.
Obecna sytuacja przypomina nieco koncowke socjalizmu. Jesli przypomnimy sobie postulaty strajkowe z grudnia 80 roku, to robotnicy nie mieli przeciez przedewszystkim rzadzacym za zle rownosc spolecznej, ale niewydolna gospodarke. Sprawiedliwosc spoleczna wydawala sie im oczywista zdobycza, ktorej nie mozna utracic i brakowalo do niej jedynie wolnosci i dobrobytu. Realny kapitalizm rozwial tutaj wiele zludzen.
Podobnie ma sie sytuacja z z ludzmi, ktorzy obecnie odwracaja sie od demokracji z rozczarowaniem, albo na rzecz populistycznej prawicy. Oni tez jeszcze nie sa w stanie uwierzyc w to, ze ich wybor moze calkiem realnie zagrazac ich wydawaloby sie nieodwracalnym wolnosciom.
A liberalowie stoja jak Zawisza w obronie wolnosci, szkoda ze tylko rynkow finansowych.
paweł markiewicz
Ciężko porównywać nas z brytyjczykami.
Może gdyby nas sobie nie odpuścili na dobre w 1945, pospołu z jankesami, może budowalibyśmy cywilizowaną demokrację kilkadziesiąt lat wcześniej i dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu.
Syndrom stada baranów dających wodzić się za nos klechom i mediom, które skrzętnie podsycają (toż są hieny pasące się „wolnością słowa”) kolejne polityczne rozpierduchy, jest chyba nie do ogarnięcia i przezwyciężenia przez najboższe 10, a może 20 lub 30 lat.
Pewne sprawy załatwi dopiero biologia.
Jestem pewna, że dopóki żyje Kaczor, spokoju nie zaznamy.
Pozdro
@ Z dystansu
Ad „Problem tradycyjnego liberalizmu w zachodnim swiecie polega rzeczywiscie na tym, ze ograniczyl on dobrowolnie swoja polityczna dzialalnosc do obrony wolnosci rynkow finansowych i wykazuje calkowite zdeinteresowanie wolnosciami jednostki.”
Tak. Dlatego mówienie o „czystym” liberalizmie jest dziś jest bez sensu wobec tej redukcji. Zadni ojcowie liberalizmy nie pomogą, ta redukcja zjadła wszystko. Ergo: liberalizm to dziś puste hasło i żadne zaklinanie nie pomoże. Tylko demontaż tego systemu pomoże, ale- jak tego dokonać, konia z rzędem temu, kto powie, jak. Już nie mówiąc o zrobieniu…
Irytuje mnie przywoływanie pustych haseł, bo to legitymizacja tego, co dziś za nimi stoi, czyli neoliberalizmu w tym przypadku.
@Krzysztof Mazur:
> W XXwieku następował gwałtowny wzrost liczby ludności (zwłaszcza w połowie stulecia) i tylko to umożliwiało istnienie państwa socjalnego: dużo młodych pracującyh, mało emerytów.
Jest to chyba kwestią na osobną dyskusję. Bo zauważ, że ubytkowi osób w wieku pracującym, towarzyszy równoczesny ubytek pracy, którą można zaoferować. I ten drugi chyba nawet jest szybszy.
> Obecnie wracamy do bardziej zrównoważonych warunków demograficznych i państwo socjalne musi się w rezultacie przenieść na karty historii.
Nie. Ludzkość pisze zupełnie nową historię, która nie miała precedensu. Przed XIX wiekiem ludzie bardzo rzadko dożywali dzisiejszego ‚wieku emerytalnego’.
Mopus11
Bardzo mi miło, dzięki
Pozdrawiam krajanie dolnoślązaku
Robi się duszno, na całym świecie. Jak przekazuje Uri Huppert, znany w Izraelu świecki, zeuropeiziowany Obywatel tego państwa, prawnik, wykładowca kilku renomowanych uczelnii na świecie, działacz praw człowieka nad Jordanem Izrael też się „dusi” pod cieżarem religijnych fanatyków zdobywających coraz większy wpływ na politykę i klimat intelektualny państwa żydowskiego. Laicyzm pierwotnego syjonizmu i ojców-założycieli Izarela odszedł juz dawno do lamusa: prawica rządząca nad Jordanem od lat 70-tych (z małym epizodem Rabina i Baraka) „zaprzedała się” religijnej ekstremie w 100 % (za poparcie polityczne, choć wielu „haredów” brzydzi sie państwem Izarel w obecnej formie jako, że nie powstało ono „z krwi”, „armageddonu” i działań Mesjasza – skąd my to znamy, dziwnie mi to „bliski” syndrom myślenia niektórych środowisk nad Wisłą, Odrą i Bugiem !!!). Otóż w 2011 podczas masowych demonstracji anty-rządowych, z tytułu pogarszajacych się warunków życia, kryzysu i drożyzny (wtedy na świecie miały też miejsce wystąpienia anty-rzadowe w różnych krajach, a ruch „Occupy” święcił triumfy – krótkie, emocjonalne i ….. rozpływające się koniec końcem jak mgła w jesienny poranek), w Tel-Awiwie zgromadziło się ok. 200 000 osób (tu trzeba wspomnieć, że obecne były też i kobiety, bo to środowiska lewicowe, laickie i postępowe organizowały tę manifestację). Gdy 8.10.2013 odbywał się pogrzeb czołowego fundamentalisty judaizmu (sefardyjczyka, zalożyciela Partii „Szas” – hiper-prawicowej i religijnie mega-purytańskiej partii politycznej, osoby ekstremistycznej w swym spojrzeniu na dzisiejszy świat – dla mnie to analogiczna postać z islamistami w rodzaju – kiedyś – szejk Jassin z Gazy czy aktualnie szejk Nasralah z Libanu) rabina Owadii Josefa do Jerozolimy przybyło spontanicznie, na własny koszty i własnym sumptem, ponad 1,5 miliona mężczyzn – policja informowała o milionie (kobiety w ortodoksyjnym judaizmie są tak samo prawie-że wykluczone z życia publicznego jak w purytańskim islamie, tylko mężczyźni, w jarmułkach, czarnych kapeluszach i chałatach, z pejsami i brodami mają do tego prawo – ci co zgłębiaja Torę). To porównanie daje perspektywę problemu „duszności” we współczesnym świecie, wskazuje na kolejny przykład ofensywy ekstremistycznego religianctwa, bigoterii, pospolitej dewocji, które w efekcie są zagrożeniem (politycznym kulturowym, cywilizacyjnym) dla postępu i praw człowieka. A przede wszystkim – dla modernizmu najszerzej pojętego.
Jak mawiał D.Bonhoeffer – słusznie – nie może być tolerancji dla wrogów tolerancji ! To jest memento dla modernistycznego świata, bez względu na rasę, kolor skóry, język, polityczne poglądy, system wartosci wyznawany (oczywiście naczelnązasada jest uznanie dla demokratyczno-pluralistycznych wartości modernizmu).
Bo ktoś kto posiadł całą Prawdę, jest a priori wrogiem pluralizmu, tolerancji i humanistycznych norm oświeceniowych.
Pozdrawiam znad Odry.
Wodnik 53
@slawczan
Spacer wieczorem po Poznaniu : Dobry wieczór ? dokumenty poproszę! Skąd Pan wraca? Z X. Z X? A gdzie Pan mieszka? W Y. Uhmm ? to chyba nie po drodze? No, chciałem się przejść. Jak to przejść, dłuższą drogą? No, przejść się?.Proszę pokazać co ma pan w kieszeniach. Ale jak to? Pokaże Pan tutaj czy mamy pana zabrać na komendę?
Przyjemniutki kraj?
Duchota zaczyna się na poziomie chodnika a im wyżej tym duszniej
Już wyjaśniam. Prawdopodobnie trafiłeś na tzw. „polowanie na ćpunów”. Polega to na tym, że umundurowane (lub nie) patrole prewencji wyruszają na łowy w poszukiwaniu osób, posiadających niewielkie ilości narkotyków na własny użytek; odbywa się to cyklicznie w różnych miejscach, najczęściej w weekendy (piątek, sobota) w godzinach wieczornych, choć nie ma reguły. Zjawisko dość powszechne, szczególnie w północnej Polsce. I bardzo opłacalne – jest dosyć prawdopodobne, że w piątkowy wieczór jeden na dziesięciu przeszukanych małolatów będzie miał przy sobie trochę marihuany. Oczywiście – trzeba wiedzieć, kogo trzepać, bo można przestrzelić (nikogo nie upolować), dlatego dużą wagę przywiązuje się zarówno do tzw. „ryja”, jak i do ubioru delikwenta (selekcja podejrzanych odbywa się na „krzywy ryj” – policjanci chodzą np. w okolicach parku czy np. Starego Rynku i wyszukują osoby o „podejrzanym” wyglądzie w celu przeprowadzenia rewizji osobistej – przez „podejrzany” wygląd można rozumieć np. młody wiek, „hipsterski” wygląd, „podejrzane” elementy ubioru, „alternatywne” naszywki na ubranie, itd; czasem wystarczy np. wełniana czapka w kolorach flagi Jamajki). Co istotne, w myśl zasady generała Kiszczaka „uczciwy obywatel nie musi się obawiać rewizji”, na „polowaniach” przeszukaniu poddawane są najczęściej osoby przypadkowe (tj. nienotowane w policyjnych archiwach). Sam kiedyś, siedząc na ławce w parku, usłyszałem od przechodzących policjantów tekst „zgarnijmy tych małolatów, MOŻE coś mają„. Zwracam tu uwagę na bardzo istotne słowo „może”. Zgodnie z prawem, policjant ma prawo dokonać rewizji z „określonego, ważnego powodu”. Tyle prawo. Trudno napisać w protokole, że powodem było „polowanie na ćpunów” i chęć zawyżenia statystyk wykrywalności – dlatego w 99% protokołów (jeśli w ogóle są sporządzane, a w większości nie są!), w razie znalezienia narkotyków, pisze się, że powodem rewizji było rzekomo „podejrzane” lub „nerwowe zachowanie” delikwenta (nawet, jeśli był on emanacją spokoju, nie ma to znaczenia, gdyż „nerwowość” należy do kategorii uznaniowych). Tak naprawdę chodzi nie o podejrzane zachowanie, bo ludzie posiadający przy sobie narkotyki raczej nie starają się zwracać na siebie uwagi, a o podejrzany wygląd (gdy dany osobnik trafia, według policyjnych standardów, do kategorii potencjalnych użytkowników marihuany). W rzeczywistości nie jest to prewencja, tylko zwykłe uliczne łapanki, gdyż policja rozliczana jest w systemie punktowym, a prawo jest tak skonstruowane, że sprawa o złapanie palacza marihuany z punktu widzenia funkcjonariusza „waży” niewiele mniej, niż ujęcie dealera heroiny (tyle, że ryzyko jest dużo mniejsze, bo student w parku, w przeciwieństwie do dealera-bandyty, raczej nie wbije ci noża w brzuch). Większość policjantów brzydzi się tym procederem, ale są tacy, którzy potrafią sporo dorobić sobie w ten sposób do pensji. Próba stawiania oporu podczas rewizji może być bardzo ryzykowna, gdyż większość młodych ludzi, po usłyszeniu czegoś w rodzaju „nie pyskuj g***niarzu, bo pogadamy na komendzie” raczej traci ochotę na dyskusję. Co charakterystyczne, policjanci najczęściej trzepią ludzi wyglądających na studentów/licealistów – łysych, wytatuowanych, napakowanych osiłków raczej omijają, jeśli nie muszą się do nich zbliżać, a w każdym razie z powodów, o których pisałem powyżej, rewizje tego rodzaju osobników podejmowane są raczej niechętnie (jeśli chodzi o „dresów”, raczej nie są to rewizje przypadkowe (na „krzywy ryj”), tylko celowe (znamy delikwenta, był już notowany), czyli wtedy, gdy policja ma dane wywiadowcze: „mamy informacje ze źródeł wywiadowczych, że Iksiński może posiadać przy sobie marihuanę”).
Duszno? Nic dziwnego, w Polsce od 8 lat rządzą partie chadecko-konserwatywne. W Czechach czy w Niemczech rządzą (według polskich standardów) partie socjalliberalne.
Witamy w Polsce. Naturalnie, na zachodzie Europy, czy tym bardziej w USA, policja również – w większym lub mniejszym stopniu – trzepie na „krzywy ryj”, tyle, że tam człowiek o „dobrym” wyglądzie (porządnie ubrany, o jasnej karnacji), raczej nie musi obawiać się przypadkowych rewizji na środku ulicy w poszukiwaniu narkotyków.
Moj przyjaciel tez niedawno przebywal w Los Angeles i pierwsze o czym mi opowiadal to ,ze „Obamacare to jest katastrofa”
A jeszcze niedawno prezydent USA Obama przedstawial w jakims wystapieniu historie samotnej matki Jessiki Sanford, ktora plakala ze szczescia, mogla nabyc ubezpieczenie w ramach reformy systemu ochrony zdrowia. Mozna by rzecz, ze wreszcie Obama podzielil sie dobra wiadomoscia z obywatelami. Tego potrzebowalo wielu.
Stronice internetowe, ktore oferuja nabycie ubezpieczen dla Amerykanow to oczywista katastrofa.Zadne tam przejsciowe klopoty… ale na miare Titanica. System rejestracji jest bardzo nieczytelny dla przecietnego obywatela, czestokroc jedne informacje przecza drugim, blokuje sie z powodu falszywych profili i informacji dla firm ubezpieczeniowych. Ale przeciez Jessica Sanford byla „dowodem”, ze Obamacare dziala, pomimo klopotow z technika.
Wszyscy dyskutuja w USA na powyzszy temat; od tv debatorwo az po salony fryzyjerskie.
A tymczasem Jessica Sanford otrzymala niedawno odpowiedz, ze urzad rejestracyjny pomlylil sie znowu w obliczeniach: po raz trzeci, I wiecej, poor Jessica, jest bezsilna i ponadto ukarano ja grzywna za nieposiadanie ubezpieczenia.
„Osmieszyliscie sie wszyscy” – zrekapitulowala zrozpaczona samotna matka.
Fiasko strony internetowej, ktora miala byc pomocna w zakupie ubezpieczen stalo sie juz symbolem tej skomplikowanej reformy, ktorej juz prawie nikt nie rozumie. A przeciez te „webb pages” mialy byc proste i dostepne.
Wielu mowi teraz o niedotrzymaniu obietnicy przez prezydenta Obame wobec tych, ktorzy chcieli miec ubezpieczenie. Okazalo sie, ze 12 milionow (12.000.000)
ubezpieczen nie spelnia wymagan reformy i podlega uniewaznieniu. Sa i tacy, ktorzy stracili prace, poniewaz pracodawca, zatrudniajacy powyzej 50 osob zmuszony jest teraz sam zakupic ubezpieczenie dla swoich pracownikow. Zdarza sie i tak, ze pracodawcy zmniejszaja ilosc zatrudnionych….np. do 49, by uniknac tej nieprzyjemnej sytuacji.
Obama chcial zmienic sam system, ktory oferowal dla zbyt malo Amerykanom nader droga sluzba medyczna i uczynil to przez ekspansje systemy dysfunkcyjnego. Cala reforma moze upasc. Nawet jezeli jest obowiazkowe kupno ubezpieczenia, to wielu mlodych i zdrowych Amerykanow woli placic kary, anizeli nabywac ubezpieczenie, ktore moze okazac sie zbyt drogie. Pozostana wiec chorzy i starzy ludzie, co automatycznie pociaga drozsze premie ubezpieczeniowe,
W NYT porownano prezydenture Obamy do willi stojacej nad kalifronijskim urwiskiem i niebawem tylko pozostana kominy domu na powierzchni. Chaos spowodowal, ze prezydent Obama coraz bardziej jest odbierany jako mistrz retoryki i biegly w prowadzeniu kampanii prezydenckiej ale nie jako administrator.
Byc moze to nie jest jego bledem. O wiele latwiej prowadzic kampanie prezydencka, anizeli kierowac administracja. Zadna kampania wyborcza w historii USA nie byla tak „IT smart” jak prez.Obamy, Jednak przyszlo sprawowac wladze przy pomocy tak zle funkcjonujacych „narzedzi”, zlozonych przepisow a nawet zabraklo „specjalistow”, by wykonac porzadna stronice internetowa, chociaz w samej Silicon Valley jest ich na peczki i to przedniej marki swiatowej.
Byc moze Amerykanie powinni byli posluchac pewnego mlodego i bardzo obiecujacego polityka, ktory przestrzegal przed sytuacja, kiedy ” zbyt szybkie dobre intencje w Waszyngtonie przeksztalcaja sie w zlamane obietnice i marnotrawstwo”
A imie jego bylo : Barack Obama.
Japonia jest krajem bogatym, cywilizowanym, z wysoką kultura techniczną.
Wszyscy się co do tego zgodzą.
A jednocześnie pracownikom usuwającym skażenie w Fukuszimie, nie zapewniono NICZEGO, w pogoni za zyskiem……..
Moralność?
Agencje pracy tymczasowej nie interesowały się losem współobywateli, tylko minimalizacją kosztów.
Zatoka Meksykańska, awaria platformy wiertniczej.
Likwidacja skażenia pochłonęła co najmniej 25 miliardów $.
Bo w ramach oszczędności nie zamontowano zaworu wartości pół miliona…..
Sudan.
Skorumpowany przez potentatów naftowych rząd podpisuje kontrakt.
93% zysku ze złoża wartego 300 miliardów, gwarantuje się inwestorowi.
Jakieś 50 000 ludzi ma sobie poszukać innego terenu do życia…..
Ludzie sie nie liczą, nawet w XXI wieku.
Cyferki w bilansach są ważniejsze.
Materiał ludzki sie samoreplikuje, złoża natomiast są niepowtarzalne…..
Moralność, prawo, odnoszą się jedynie do współobywateli.
INNI są poza zakresem wrażliwości przedsiębiorców…..
A. Szostkiewicz: ” W świecie zachodnim rośnie w siłę skrajna prawica, żerująca na ( …) uczuciach rozczarowania polityką i wielopartyjną demokracją”.
Prawica chce z wielopartyjnej demokracji skorzystać zdobywając legalnie władzę. Co w tym niesamowitego? Ograniczając się jedynie do Europy przypominam, choć musi Pan o tym pamiętać, że po wojnie skrajna lewica w drodze do władzy wielokrotnie wybierała destrukcje i użycie siły przeciw demokracji, czyli partyzantkę miejską: w Niemczech (Baader-Meinhof ), Włoszech (Brigate Rosse), Francji (Action Directe), Belgii (Komunistyczne Komórki Bojowe).
Rozczarowanie, o którym Pan wspomina, wynika z jakości zarówno polityków jak i mediów, ich stronniczości, nierzetelności i agresji. A także ogólnej erozji systemu. Coraz więcej ludzi w Polsce jest przekonanych, że w istocie rządzi „partia bez nazwy”, która korzysta z demokracji jako teatru i fasady. Kiedyś w UK polityk musiał wyłonić się z szeregów partyjnych w sposób naturalny – np. siłą zdolności przywódczych lub w obliczu konieczności dziejowej. Teraz może być wykreowany przy pomocy technik wizerunkowych i manipulacyjnych. Może to być ktoś niesamodzielny i pozbawiony kwalifikacji politycznych. Lub też być osobnikiem ze skłonnościami do mieszania, konfliktowania i destrukcji, co też daje się wykorzystać. Przykładem „lewicowy liberał” Janusz Palikot, wcześniej „rolnik” Andrzej Lepper. Ciekawy jest przypadek Romana Giertycha.
Adam 2222 21 listopada o godz. 1:43
to nie żart,
w każdym kraju prostytutki mają większe zaufanie w społeczeństwach niż politycy, chyba, ze tego zawodu nie ujęto w badaniach. Tak jest od lat.
Dlaczego p. Szostakiewicz uważa, ze prezydent Obama leży i go kopią ? On ma wszystkie, a nawet więcej uprawnień niż jakikolwiek prezydent USA i nikt mu nie wypowiedział posłuszeństwa.
Swego czasu sugerował, ze jak ktoś nie zgadza się z prezydentem to jest rasistą
Myślę, że meritum wpisu Pana Adama dotyczy wyraźnego kryzysu klasy politycznej większości krajów na świecie, a już na pewno w Europie. Warto nad tym się bliżej zastanowić, bo zmierza to do niebezpiecznych tendencji i, co słusznie przebrzmiało w tym komentarzu, daje pożywkę dla odradzania się nacjonalistycznych i autorytarnych modeli rządzenia. Trzeba to sobie wprost powiedzieć, demokracja i kapitalizm chyba najlepsze lata mają już z za sobą. Sypią się powoli te fundamenty cywilizacyjnego rozwoju…. Co je może zastąpić?
Xyz123459
Bardzo ciekawy komentarz na temat polskiej, takiej codziennej, ulicznej „duszności”. Podzielam obserwację, że tego typu zachowania w krajach cywilizowanych są niespotykane.
Mam już swoje lata więc tego typu zaczepki uliczne funkcjonariuszy panstwa mnie dotykają. Choć je oczywiście zauważam. Ale pamiętam, że takie zdarzenia były również powszechne w okresie PRL, który dzisiejsza propaganda uznaje za okres totalitaryzmu.
Orwell okazuje się nieśmiertelny.
Pozdrawiam
Kartka z podróży (22-11-g.9:20)
Taka „duszność uliczna” jest jednak incydentalna.
Nawet ewidentnie „zły” wygląd rzadko kiedy powoduje interwencję policji.
Byłam natomiast świadkiem interwencji straży miejskiej w autobusie. Jechała nim ewidentna kloszardka, nieludzko brudna, malowniczo uszmacona i roztaczająca wokół po prostu smród.
Pasażerowie odsuwali się od niej jak najdalej, ale w końcu ktoś nie wytrzymał i poprosił kierowcę o interwencje. Ten zadzwonił po straż miejską. Chłopcy zjawili się szybko i bardzo grzecznie lecz stanowczo wyprosili tę panią z autobusu. Nie wiem, co z nią dalej zrobili, ale pewnie mają jakiś wytyczne, jak postępować w takich przypadkach. Może zaproponowali jej kąpiel w jakimś ośrodu pomocy dziennej dla bezdomnych?
Znacznie bardziej doskwiera mi „duszność kościelna”, która wylewa się z kościołów na ulicę (choćby podzas „miesięcznic” na Krakowskim Przedmieściu, rozpoczynającyh się każdorazowo mszą) i do szkół, wszechobecność krzyży w tzw. przestrzeni publicznej, co odbieram jak nachalne „znaczenie terenu”.
Nikt już przecież nie pyta o zdanie pacjentów w szpitalu, czy „użytkowników” sądu, petentów w różnych urzędach itp. Krzyże wiszą niejako z automatu.
Przypominasz sobie chyba aferę w Powiatowej Komendzie Policji w Radomiu, gdy jej szef ośmielił się zdjąć krzyż ze ściany.
@wiesiek
Histeryzujesz z tymi zyskami inwestorow. Nie ma takiej sily ani rzadu nigdzie na swiecie, ktory dalby inwestorowi wiecej nawet 25%. Wszyscy dzisiaj podpisuja kontrakty typu PSA a te gwarantuja rzadom lwia czesc albo w postaci zyskow bezposrednich albo w postaci podatkow i roznych inneych oplat. Frajerow juz dawno nie ma. I pamietaj, ze nie ma takiego kraju na swiecie, ktory moglby czy chcialby finansowac inwestycje w rope i gaz sam. To inwestor przynosi Know-How i kase nie rzady. Wiec im sie nalezy.
Jesli gaz lupkowy w polsce okaze sie banka mydlana to pewnie z powodu chytrosci rzadu i syndromu psa ogrodnika. Juz widze partie opozycyjne, jakiegokolwiek koloru by one nie byly, wyjace o rozkradaniu majatku polskiego za darmo itd.
Rafal Kochan ( 22-11-g.8:17)
Trafiłeś w sedno.
Ale nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie.
Historia lubi zataczać koło. Bywa, że po okresie rozwoju w różnych dziedzinach przychodzi jakieś przesilenie, a nawet regres.
Wystarczy przywołać upadek Rzymu czy cywilzacji greckiej, by trzymać się tylko Europy.
Mam jednak nadzieję, że nieprawopodobny rozwój różnych technologii w świecie cyfrowym i globalnej informacji wymusi myślenie, jak z tego wszystkiego korzystać, by naszej planety nie trafił szlag.
@wiesiek59:
Częściowo się zgodzę, częściowo nie.
Zgodzę, bo pokazujesz przykłady, które wskazują na konieczność nadzoru państwa. Można dopisać inne przykłady, choćby z Bad Pharmy (w Polsce wydane jako Złe leki) Bena Goldacre’a. Mniej groźne, ale dokuczliwe można zobaczyć za oknem w bałaganie reklam wielkiformatowych. To wszystko wbrew zdaniu niektórych libertarian.
Z drugiej strony, myślę, że przesadzasz. Pieniądze i ich zarabianie są czynnikiem. Ale nie są jedynym czynnikiem. Co jest resztą — zależy od kultury. Znajdziesz przedsiębiorców zaangażowanych w działalność charytatywną, znajdziesz stawiających sobie za cel także dobro pracowników, albo wnoszących do firm cele ekologiczne.
xyz123459 21 listopada o godz. 18:40
Zgadza się, tak jest, ale to nie wykonawcy, czyli zwykłe krawężniki jak ich potocznie nazywamy, są winne zjawisku o którym piszesz. Prawo w każdym państwie demokratycznym uchwala parlament i gdyby nie idiotyczne prawo, nakazujące zamykać do więzień ludzi używających narkotyki (nikt z nich przecież nie nosi torby z trawką). Tym to sposobem Polska stała się krajem z przepełnionym więzieniami za przestępstwa, które gdzie indziej nie istnieją (do niedawna zamykano pijanych rowerzystów, którzy powodowali mniej wypadków od tych trzeźwych, ale z brakiem wyobraźni).
Parę lat temu oglądałem dokumentalny film o tym jak amerykańskie służby łapią dokładnie takich samych ludzi jakich opisałeś i z narracji wynikało, że wykonują świetną robotę.
Niedawno zamieściłem wpis na jednym z tutejszych blogów o akcji policyjnej jaką przeprowadzono w katowickim spodku podczas odbywającej się tam imprezy muzycznej. Zgarnięto więcej ludzi niż podczas słynnych występów narodowców 11 listopada i jeszcze się tym chwalono, a komentująca wszystko dziennikarka aż piszczała z zachwytu. Jednemu z zatrzymanych wystrzeliła prosto w twarz pytaniem, czy on sobie nie zdaje sprawy, ze mógłby po narkotykach być dla niej zagrożeniem. Osobiści zaproponowałbym jej wyprawę z mikrofonem do knajpy, żeby nagabywała pijących alkohol w tej samej sprawie.
Mag
To nie jest incydentalne, to jest powszechne.
Bardzo się cieszę, że Xyz123459, Slawczan, Slawczan, Sugadaddy i inni zauważają, czują na ulicach tę duszną atmosferę. Szczególnie duszącą po przekroczeniu granicy, gdy się autorytarnego kołchozu z wolnego świata wkracza.
Ja dwoje takich ludzi jak opisywana przez Ciebie kloszardka, którą wywalili z autobusu strażnicy dokarmiam. Przychodzą co kilka dni na herbatę gorącą i kanapki. Czasem im muszę jakieś pismo do sądu wysmażyć, bo system ich nęka. To „ludzie inni”, „odrębni”, „pozasystemowi” – nie wiem jak to nazwać. No ale ludzie. Kanapki, herbata, tytoń i czasem parę groszy dla tych kloszardów to zresztą dla mnie nie tylko odruch serca ale i forma psychicznej ucieczki przed tą duszącą atmosferą Polski, która mnie osacza.
Pozdrawiam
@Kartka z Podróży
Ale pamiętam, że takie zdarzenia były również powszechne w okresie PRL, który dzisiejsza propaganda uznaje za okres totalitaryzmu
Ale w PRL milicja miała naprawdę lepsze rzeczy do roboty, niż grzebanie przypadkowo wybranym z ulicy ludziom w gaciach w zaparkowanej niedaleko suce w poszukiwaniu narkotyków w myśl zasady „każdy jest podejrzany”. Przede wszystkim takie działania wywołałyby protesty opozycji i obrońców praw człowieka. Zaprotestowałby np. kościół czy demokracje zachodnie. A dziś, w katolickiej Polsce takie rzeczy się zdarzają. Żeby być narażonym na rutynowe rewizje osobiste, nie trzeba wcale być murzynem w USA. Wystarczy, że jakiś młody, uzbrojony byczek z prewencji, który akurat wstał lewą nogą, arbitralnie uzna cię za „ćpuna”.
Mało tego! Państwo zachęca do donosicielstwa, stawiając złapanym, nierzadko dzieciom, nieformalne ultimatum: „sprzedaj nam dealera i swoich kolegów ćpunów, to prokurator umorzy postępowanie z powodu małej ilości narkotyku” (prawo jest gumowe, gdy umorzyć można wszystko tylko na podstawie widzimisię prokuratora – nie jest to w żaden sposób regulowane). A to, że pół roku później koledzy dealera połamią kapusiowi nogi, już nikogo nie interesuje. Jedna rozwiązana sprawa więcej.
PS. Takie działania stwarzają dodatkowe, potencjalne niebezpieczeństwo: Azerbejdżan szczyci się brakiem więźniów politycznych. Po prostu do idącego ulicą opozycjonisty podchodzi – pod pozorem przeprowadzenia rewizji osobistej – paru smutnych panów, którzy, grzebiąc delikwentowi w gaciach, „znajdują” woreczek z suszem roślinnym koloru zielonego. Gość idzie siedzieć z zarzutem kryminalnym, a władza może się pochwalić, że w kraju nie ma więźniów politycznych, bo przecież wsadza ćpunów, a to nie ma przecież z ich działalnością polityczną nic wspólnego. Jak im udowodnisz, że to nie twoje? Nie ma fizycznej możliwości żeby to zrobić – przecież marihuanę może palić każdy. Tylko czekać, aż batiuszka na Białorusi zaimplementuje takie metody u siebie czy np. Putin.
W Polsce też mają miejsce przypadki (na szczęście incydentalne – na razie…), że policjanci podrzucają rewidowanym niewielkie ilości narkotyków (z różnych powodów). Nieuczciwi policjanci niczym w takiej sytuacji nie ryzykują, ponieważ proceder jest absolutnie niemożliwy do udowodnienia (a właściwie obywatel nie ma możliwości udowodnić, że nie jest narkomanem).
@ mag
22 listopada o godz. 10:56
Zaważ, że ta ,,duchota” jednak inna niż ta o której pisze Gospodarz tak naprawdę dotyka maluczkich i biednych.
Ci po wyżej przeciętnego poziomu są zwykle liberałami gospodarczymi i konserwatystami obyczajowo-społecznymi. Zwykle działania ludzi takich jak Palikot (????) zbywają ,,czym on się zajmuje? SĄ WAŻNIEJSZE SPRAWY”. Dlaczego? Bo zwykle mają pozycję społeczną i częstokroć materialną pozwalającą im w razie czego zwyczajnie ów ,,konserwatywny” obstalunek obejść.
Jestem akurat świeżo po lekturze książki M. Mellera ,,Między wariatami”. Wiele jego opinii tam zawartych jest symptomatycznych dla jego generacji – czyli tej która właśnie wkroczyła w dorosłość w czasie upadku tzw. komuny i przełomu. Należał do tzw. bananowej młodzieży (zresztą SB nadała my kryptonim Banan 🙂 ).
Jego krzyż w Sejmie nie uwiera – nie rozumie, że jest to wyraz opresji światopoglądowej narzuconej, z pominięciem prawa, zlekceważeniem konstytucji itd. Nie przeszkadza mu, że powiesiny krzyża odbyły się w tajemnicy, nocą. Tak raczej nie działa pewna swej racji większość.
Zwyczajnie jak będzie mu zbyt duszno to się z Polski wyprowadzi…Zapewne przegrzeby w prawie narkotykowym w sumie powinny ustąpić ,,sprawom wązniejszym”, on sobie popali a w razie obsuwy kumple pomogą (jaki adwokat, kumpel z konspiry? kumpel ojca?) itd.
Taki eseldowski aparatczyk może popierać ,,kompromis aborcyjny” bo jego stać córci zafundować najlepszą antykoncepcję albo wycieczkę do Holandii. I tak można mnożyć…
Jedynym ostatnio optymistycznym akcentem było okucie mordy panu Wiplerowi – on taki po amerykansku surowy i prawy (,,republikanin” w końcu) wreszcie zobaczył jak w praktyce wygląda owa surowość policyjna w praktyce. Ciekawym jak sobie poradzi z typową zagrywką bandziorów w mundurach czyli kontrozwem o obraze funkcjonariusza i czynną napaść.
Niestety ustawieni i opiniotwórczy przedstawiciele tego pokolenia póki nie zapoznają się OSOBIŚCIE ze skutkami wypływającej z ich konserwatyzmu ,,surowości” jak i degrengoladzie życia społecznego wynikającej z ,,liberalizmu ekonomicznego” nadal będą bredzić o ,,wartościach konserwatywnych” a’la amaerican-polonaise
Xyz123459
Oczywiście, że w okresie gdy byłem młody tj w drugiej połowie lat 70-tych narkotyków milicjanci nie szukali, bo mało kto o nich wiedział. Ale nękano za rozmaite inne sprawy – nawet tak błache jak strój czy włosy. To nękanie, tresura uliczna, przemoc po bramach, komisariatach czyli praktyki, które teraz się nazywa „zero tolerancji”, cieszyły się zresztą silnym wsparciem społecznym. A opozycja była, wbrew temu co się teraz pisze, wątla więc nie można było na jej pomoc liczyć. Milicjant był wtedy panem – to była bolesna emanacja państwa.
No i ten autorytaryzm w innych politycznie realiach się odradza, bo ma tak jak za komuny silne wsparcie społeczne. I tworzy duszną atmosferę o której piszemy.
Walka o legalizację niewielkich ilości narkotyków na własny użytek toczona od lat z panstwem jest de facto walką z polskim autorytaryzmem.
Polski lęk przed wolnością, brak tolerancji jak się okazuje ma charakter przwlekłej, chronicznej choroby. Nawet zmiana ustroju go nie wyleczyła.
Pozdrawiam
PAK
22 listopada o godz. 11:30
Skoro co chwilę ujawniane są „czarne kasy” partyjne, korumpowanie przez firmy polityków, ustawianie za łapówki przetargów, to jest to norma.
I mówimy tu jedynie o krajach europejskich, nie Azji, czy Afryce.
Prywatne konto decydenta jest dla niego ważniejsze niż jego kraj.
Ci wszyscy „uchodźcy podatkowi” potwierdzają priorytety elit gospodarczych i politycznych.
A założyć można, że to jedynie wierzchołek góry lodowej.
W kontekście tego, interesujące są ostatnie wypowiedzi Franciszka.
W zasadzie już można by z nich ułożyć nową ewangelię.
I to niekoniecznie dla wierzącego, ale i dla porządnego człowieka- po prostu…….
A już ciekawostka były ostatnie, o korupcji i o spółdzielczości…..
pawel markiewicz
22 listopada o godz. 11:06
Miliardowe sumy na kontach afrykańskich dyktatorów nie wzięły się z powietrza. Na dobra sprawę, swoje kraje traktują jak prywatną własność.
Wszelkie zyski, wraz z funduszami pomocowymi kasuje rządząca klika, przy aprobacie potentatów w danym rejonie- Francuzów, Anglików, Portugalczyków, czy Belgów.
Coś się zmienia, rząd Peru, czy Bułgarii odstapił od budowy kopalń złota. Wysiedlenie ludności, pozbawienie jej podstaw egzystencji, nie przeszło. Albo okazało się za drogie wizerunkowo i finansowo dla firm.
Tyle że to nie Afryka…..
Tak na marginesie.
Ile krajów kapitalistycznych rozwiązało problem dostępności do szkół i opieki medycznej?
Poza Europą, niewiele.
Ten kapitalizm bywa mało skuteczny, skoro jakieś 40% ludzkości to analfabeci…..
Ale on ma inne priorytety niż LUDZIE.
Kartka z podróży
22 listopada o godz. 12:39
…. autorytarnego kołchozu z wolnego świata wkracza
….przed tą duszącą atmosferą Polski, która mnie osacza.
…………………………………………………………………………………………
Są takie miejsca w Europie, na zachód od Odry, gdzie Kartko wolałbyś oddychać ową duszną atmosferą autorytarnego kołchozu. I nie są to miejsca tzw.odosobnienia.
Kartka z podróży
Nie będę sie z Tobą spierać, bo masz nieporównanie bogatsze doświadczenia podróżnicze niż ja, ktora ostatnimi laty przemieszczam się z kraju do kraju samolotami, czy promami albo samochodem. Wędrowałam trochę na wariata w latach 80, ale u nas wtedy była jeszcze komuna i wrażenia po przekraczaniu granic były zupełnie nieporównywalne.
Ja dzisiaj po prostu nie widzę tego dystansu. Nie czuję się gorzej, niebezpieczniej czy w ogóle mniej komfortowo w jakiejkolwiek sytyacji codziennej po powrocie do kraju.
Sporo jeżdżę po Polsce i bywam często w różnych regionach, zwłaszcza na Podlasiu, północno-wschodnim Mazowszu, ale i na południu w okolicach Gorlic, Szymbarku czy na Śląsku (Tychy, Pszczyna).
Na tej podstawie mam bardzo dobre wyobrażenie o ziomalach, całkowicie odbiegajace od obrazu, jaki widzę w mediach (te wyłapują rozmaite patologie, co bardziej bulwersujące stuacje i obrazki) , czy jak się prezentują różne świry w necie.
Spotykam zwyczajnych ludzi, życzliwych, otwartych, chętnych do pogawędki w sklepie, czy cierpliwego tlłumaczenia, jak gdzieś mam dojechać, bo się pogubiłam. Mam np. kontakty z gminą i jej urzędnikami, na terenie której mam działkę, z lokalnym ośrodkiem kultury i wieloma „tubylcami” i złego słowa nie mogę o tych ludziach powiedzieć. Ale chyba oni o mnie też nie.
Dobrze wiesz, jak wiele zależy od Ciebie samego i Twojego zachowania, by ludzie traktowali Cię z szacunkiem i sympatią. Arogancja prowokuje arogancje, agresja agresję. A nieraz można rozładować niezręczną czy „zapalną” sytuację żartem, uśmiechem, dobrym słowem. Wielokrotnie przekonałam sie, że to działa!
Jej rodzina – rodzice i siedmioro dzieci – przyjechała do stanu Pará z wysuniętego jeszcze bardziej na północ Maranh?o, który jest synonimem bezbrzeżnej nędzy. Wieśniacy tyrali tam w latyfundiach za grosze albo za samo tylko jedzenie i dach nad głowa?. Stracili i to, gdy po zmodernizowaniu rolnictwa nie potrzeba było tylu rąk. Wegetowali na obrzeżach posiadłości, żyjąc z tego, co urodzi dżungla; zasilali slumsy miasta S?o Luis do Maranh?o. Gdy w latach siedemdziesiątych rządzący krajem wojskowi wzywali do „podbijania” Amazonii, gdy mówiło się, że dużo tam ziemi, a mało ludzi, rodzice Marii i Laisy ruszyli do stanu Pará.
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/news-smierc-w-amazonii-nowe-eldorado-i-jego-ofiary,nId,1061557?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
=================
Domasławski jest świetnym następcą Kapuścińskiego.
Moim zdaniem oczywiście.
Ktoś śpiewał
„Jak kapitalizm, to kapitalizm
i zobaczymy, co będzie dalej”……
Tyle że wyobraźnia lokalnych feudałów nie wykracza poza feudalizm……
Z perspektywy Europy, może wydawać się dziwne.
Tyle że przykłady niewolnictwa co rusz wypływają w Brytanii, Francji, czy Holandii…..
Mentalność ludzi zmienia się wolniej niż teorie.
A chęć przeżycia jest dalej niezmienna.
Nie umożliwimy ludziom godnego życia, będą wieść życie niegodne.
Prostytucja, gangi, przestępczość, zbrodnie, rodzą się z tego źródła.
Taniej jest zatrudniać- nawet socjalnie, niż utrzymywać policję w stosownej wielkości.
Tyle że do ludzi to nie przemawia.
Mag
Ale ja się nie uskarżam na zle traktowanie. Nie pozwalam sobie nikomu na głowę wchodzić.
Tylko stwierdzam, że w tym kraju jest duszna atmosfera. Ilekroć wracam do kraju to ją czuję.
Efektem tej atmosfery jest taki a nie inny kościół, brutalne formy walki politycznej, patologiczne panstwo, chamowata policja, zdziczałe stosunki społeczne, ściek internetowy… . To nie jest tak, że w sielance społecznej o której piszesz występują nie wiadomo skąd jakieś aberracje. Że to jakieś niewytłumaczalne, incydentalne zdarzenia. Mag, to jest samouspokajanie.
Prawda jest taka, że to społeczeństwo wytwarza wlaśnie takie duszne zjawiska. To jest Polski klimat, który chwyta za gardło gdy się przekracza granicę. Tego klimatu w Europie nie ma.
Łatwo jest napieprzać w pis, kiboli albo w kościół. Tyle, że nie można zapominać, że to nie pis i kościół deprawują społeczeństwo tylko społeczeństwo rodzi z siebie takie a nie inne instytucje. To ci sympatyczni ludzie o których jak piszesz „złego słowa nie możesz powiedzieć.” To ci ludzie tworzą takie a nie inne panstwo.
Ty tego nie czujesz bo się zaadaptowałaś do tych warunków. I dobrze Ci z tym wszystkim.
Ale ja to czuję. Mnie to dusi.
Pozdrawiam
No tak, gdy ktoś stwierdzi, że w Polsce jest duszna atmosfera, zawsze odzywa się jakiś konserwatysta, bredzący o Rosji czy o Białorusi (w wersji hard – o Północnej Korei). Oczywiście, że tam jest gorzej, tylko co z tego? Polska na całe szczęście jest w Unii i w związku z tym wolałbym porównywać się z Niemcami czy z Republiką Czech – to w końcu nasi unijni sąsiedzi, od których mentalnie odlegli jesteśmy o lata świetlne, chociaż dzielimy z nimi wspólną granicę. Jestem pewien, że standardy Republiki Czeskiej są swego rodzaju wyrzutem sumienia dla Platformy: o wiele wyższy poziom kapitału społecznego, przyjazne, nie wtykające bez potrzeby łap w cudze gacie państwo, rozdział państwa od kościołów, mniejsze marnotrawstwo i korupcja, umiejętna polityka socjalna, po takie rzeczy, jak polityka transportowa (stawianie na transport masowy kosztem indywidualnego) czy aktywne działania na rzecz niwelowania różnic społecznych. To tworzy wspólnotę. Myślę, że to właśnie standardy Republiki Czech powinny być przez dziennikarzy bezustannie podawane naszym politykom jako przykład (bo do Niemiec przez najbliższe 300 lat i tak nie mamy co równać). Tymczasem polscy politycy usiłują naśladować USA, robią to jednak bardzo nieudolnie, bo selektywnie wybierają sobie to, co jest dla nich wygodne. Tak na marginesie, to niektórzy polscy liderzy polityczni typu Kaczyński nie marzą właśnie o niczym innym, jak właśnie o ustanowieniu w Polsce czegoś w rodzaju putinowskiej dyktatury. Nie zauważają biedaki, że Rosja jest surowcowym olbrzymem, a ewentualne konsekwencje, izolacja, wynikająca z przejścia w autorytaryzm lub pół-autorytaryzm Polskę dotknęłaby w o wiele większym stopniu.
Ale tak, jestem w stanie sobie wyobrazić dobicie do białoruskich standardów, o czym napiszę poniżej (w Polsce byłoby to o wiele łatwiejsze, niż sobie wyobrażacie).
@slawczan – wiesz, do pewnego stopnia rozumiem warszawskie elity; nie chcą żadnych zmian, bo nie czują takiej potrzeby. Jest taki schemat: inni mają problemy? dopóki coś nie dotyka ciebie osobiście, nic cię to nie obchodzi. Tyle, że ani się obejrzysz, państwo wyciągnie łapy po ciebie (no chyba, że jesteś Bardzo Ważną Osobą Na Stanowisku, ale w przypadku objęcia władzy przez Kaczyńskiego nie byłbym tego taki pewien). W przypadku, dajmy na to, córki senatora, znajomy prokurator zawsze umorzy sprawę o posiadanie – przecież dziecko ma tak dobre oceny w szkole, tatuś może poręczyć. Dotyczy to również kory, którą wsadzić za kratki za palenie marihuany byłoby – przyznajmy – niezręcznie (choć PiS-owski prokurator już nie miałby takich oporów). W przeciwieństwie do lokalnego ziomala, który na względy takie jak odznaczona kiedyś przez prezydenta Kora nie może liczyć. Premierowi Tuskowi żaden patrol nie podrzuci marihuany (ba! żaden patrol drogówki nie wylegitymuje Jego Ekscelencji Michalika, bo tydzień później nie będzie już pracował w policji – głośna sprawa opisana swego czasu w „NIE”). Nikt nigdy panu Niesiołowskiemu nie będzie w poszukiwaniu narkotyków grzebał w gaciach, bo podczas spaceru przez park komuś nie spodobała się jego „podejrzana” facjata (już widzę jego wrzask o esbeckich metodach – obecne prawo, które na to pozwala, zostałoby zmienione w trzy dni). Rodziny Tuska nikt raczej nie pobije na komendzie za pyskowanie, a obdukcja lekarska nie będzie dowodem, że sami walili głową w ścianę w celu oczernienia obrońców prawa (BTW, nie znoszę Wiplera, ale cała sprawa śmierdzi mi na kilometr – przecież ten „atak na funkcjonariuszy” to policyjny klasyk; nie chcę go bronić, ale nie zdziwiłbym się, gdyby po prostu dostał w łeb za „pyskowanie”). Ważny polityk PSL-u, choćby nie wiem jakie kręcił lody, raczej nie wyląduje w areszcie wydobywczym (tym bardziej pod jakimś bzdurnym pretekstem). Wreszcie – żaden komornik nie ośmieli się ściągać fikcyjnych należności od biznesmena Kulczyka, chcąc go wykończyć finansowo (takie triki to można stosować wobec maluczkich).
…na razie! Dopóki ten „plebs” nie ruszy tłumnie na wybory i nie zrewolucjonizuje starego porządku! PiS właśnie dlatego jest tak znienawidzony wśród elit, że chciałby zinstytucjonalizować obecne bezprawie, czyli zastosować wobec (szeroko rozumianych) elit bandyckie, pozaprawne metody, które do tej pory przeznaczone dla – również szeroko pojętego – „plebsu”, rzucając owe elity wygłodniałemu proletariatowi na żer („Fakt”, 11/2016: „Złodziej Niesiołowski w areszcie! Czy w 2008 otrzymał propozycję korupcyjną..?”, Super Express: „Tusk w związku ze śledztwem w sprawie XYZ otrzymuje zakaz opuszczania kraju”; „Córka byłego ministra oskarżona o posiadanie narkotyków! Czy zabijała też nasze dzieci?”). Coś jak (przy zachowaniu wszelkich proporcji!) Rewolucja Kulturalna Mao, która zmiażdżyła i zmiotła okopane na względnie bezpiecznych pozycjach znienawidzoną kastę urzędniczo-partyjną, będącą do tej pory – wydawałoby się – nie do ruszenia. Zniszczenie elit było, według planu Mao, ochłapem, rzuconym napuszczonej na owe elity tłuszczy w celu wzmocnienia swojej tyranii. Przecież uderzenie w elity zinstytucjonalizowanym bezprawiem – do tej pory stosowanym wyłącznie wobec „zwykłych ludzi” – to żelazny klasyk populistów. Kaczyński o niczym innym nie marzy, jak tylko ku uciesze gawiedzi dołożyć elitom, a instrumenty ku temu są… A że zyskałby w ten sposób poklask byłych sympatyków Samoobrony i dodatkowych wyborców spod budki z piwem, to tym lepiej. Wyczyny Agenta Tomka to tylko preludium do tego, co by się działo, gdyby PiS objął władzę. Dla każdego coś miłego: u jednego patrol znajduje woreczek z marihuaną, innemu ktoś spija, po czym proponuje łapówkę w gotówce i na podstawie jakiegoś pijackiego bełkotu dochodzi do natychmiastowego zatrzymania przez CBA. Więc tak, mogę sobie wyobrazić, że pod rządami PiS-u dajmy na to syn parlamentarzysty „zachowywał się podejrzanie”, po czym „zaatakował policjantów podczas próby rewizji”, w związku z czym trzeba go było obezwładnić i będzie teraz odpowiadał za czynną napaść na funkcjonariuszy (3 lata). Albo prokurator Iksiński, który, wsadzając powiązanego z PO biznesmena… zabrania mu podawania w areszcie leków, w związku z czym ów biznesmen umiera (sprawy opisywane przez Urbana; proszę spytać np. Andrzeja Rozenka – ów prokurator nie został nawet zawieszony; solidarność korporacyjna). Wyobrażam sobie wówczas wycie polityków opozycji na łamanie standardów prawnych. Tylko trzeba było, panowie, wcześniej odciąć łeb tej hydrze. Ale pretensje możecie mieć do siebie. Dopóki biją w innych, co nas to obchodzi. Ale wcześniej nikt nie reagował na patologie, dopóki opresja państwa dotykała osiedlowych małolatów z bydgoskiego Szwederowa czy pomniejszych przedsiębiorców z Polski B, a nie polityczno-biznesowych elit z bogatego Ursynowa czy Żoliborza. Nie ukrywam, że – podobnie jak chińska biedota w latach 60-tych – sam patrzyłbym na takie sceny ze smutkiem, pomieszanym jednak z satysfakcją.
Kartka z podróży
Myślę, że jednak przesadzasz z tą „duchotą”.
I mnie jest chwilami duszno, bo wolałabym porównywać Polskę do Niemiec, nawet Czech, a nie radować się, co niektórym wystarcza, że jest lepiej niż na Ukrainie czy Białorusi.
Ale jak rozmawiam np. z moim byłym mężem, który od lat mieszka w płd. Włoszech, to on też narzeka na „duchotę” tamtejszą. Może dlatego, że kraj katolicki i jednak mocno tradycyjny?
W Polsce właściwie wkurzają mnie te serdeczne, życzliwe poczciwce spotykane gdzieś tam w różnych większych i mniejszych miejscowościach, które „wydajają ” z siebie takich, a nie innych posłow, kapłanów czy urzędników.
Długo by rozprawiac, dlaczego tak się dzieje . To temat na niejedną socjologiczno-psychologiczno-historyczną dysertację.
Tyle że ja – w przeciwieństwie do Ciebie – podchodzę do moich ziomali nie tyle nawet ze sporym marginesem tolerancji, ile raczej ze zrozumieniem i czymś na kształt współczucia.
Mam świadomość, że jesteśmy marnym społeczeństwem upchanym kolanem w mityczny naród „wybrany”.
Nie wiem jak długa musi być terapia.
Pamietam jako mloda jeszcze kobieta odsuniecie w 1979 r. od wladzy w Iranie szacha Mohammeda Reza Pahlawi przez rewolucje islamska. Byl to wladca nastawiony prozachodnio, inicjator głębokich reform społecznych i gospodarczych. Pamietam reportaze filmowe z ówczesnego Iranu pokazywane w polskiej telewizji: manifestacje pelne nienawisci do obalonego szacha. I komentaze naszych dziennikarzy: szach postawil na wzrost gospodarczy, ale zaniedbał szacunek do wartosci kulturowych i ogólnoludzkich. Mysle, ze dzis obserwujemy podobne zjawisko w strefie europejskiej cywilizacji, w tym w Polsce.
Przepraszam za brzydka literowke: oczywiscie KOMENTARZE
@kartka
Tak na marginesie: czy polityka tworzy społeczeństwo, czy społeczeństwo jest produktem polityki? To działa w obie strony, ale myślę, że jednak generalnie polityka tworzy społeczeństwo (które jest – do pewnego stopnia – dosyć plastyczne). To nie jest tak, że „społeczeństwo rodzi takie a nie inne instytucje i wybiera takich, a nie innych polityków” lub „społeczeństwo zasługuje na taki rząd, jaki ma” (bo ma taką, a nie inną mentalność). To bzdura. Dużo zależy od przypadku: co by było, gdyby Hitler zmarł na zawał w 1932 roku? Być może nie doszłoby do wojny. W ówczesnych Niemczech nie doszłaby do głosu mentalność rasistowsko-militarystyczna. Gdyby ofensywa Niemiec nie załamała się tak szybko? Wygrałyby wojnę i świat wyglądałby inaczej, nie tylko od strony politycznej (nawet w takich krajach jak jakieś Peru czy Kuba, nie mówiąc już o USA, doszłyby do głosu zupełnie inne prądy kulturowe). Gdyby po śmierci Stalina władzę objął Beria a nie Chruszczow? Być może ZSRR poszłoby drogą Chin (pragmatyczny Beria planował do pewnego stopnia rozmontować socjalizm). Gdyby… Spójrzmy na dwie Koree: jeden naród, jeden język, a jak różna dziś mentalność. Jest to wpływ tylko i wyłącznie polityki.
Wracając na polskie poletko. Otóż obecne zdziczenie też jest w dużej mierze zasługą przypadku (a raczej sumy niekorzystnych przypadków). Nie lubię się bawić w historical fiction, ale czasem trzeba unaocznić pewne procesy. Przecież łatwo możemy sobie wyobrazić, że Episkopat w latach 90-tych robi porządek z Radiem Maryja. Ojciec dyrektor otrzymuje zaszczytną misję ewangelizowania Gabonu, a na jego miejsce zostaje powołany ktoś umiarkowany. W latach 90-tych można to jeszcze było przeprowadzić (później, szczególnie po śmierci papieża, było to juz niemożliwe). Warto wiedzieć, że RM jest wzorowane na swoim bawarskim odpowiedniku (Radio Maria International), który został w latach 80-tych zamknięty za szerzenie ksenofobii – niemiecki episkopat nie czekał na cud, tylko sam zrobił z tym zjawiskiem porządek. Gdyby fałszywy prorok, jakim jest Rydzyk, został odpowiednio wcześnie usunięty, nie zdołałby porwać za sobą polskiego kościoła i zmanipulować ciemnotę i frustratów. Bez mediów Rydzyka populistyczna prawica nie miałaby tak łatwego startu w XXI wiek. Prawdopodobnie nie byłoby w sejmie Kaczyńskiego, a różne Macierewicze funkcjonowałyby gdzieś na obrzeżach polityki, obok Bubla i Korwina-Mikke. Gazeta Polska miałaby nakład rzędu 3 tysięcy egzemplarzy. Poziom agresji w polityce nie byłby tak duży (ok, w latach 90-tych też był dość wysoki, ale jednak radykałowie i populiści nie mieli takiego posłuchu). Widzisz, wystarczyła jedna decyzja (a raczej jedno bardzo poważne zaniechanie, żeby doprowadzić Polskę do politycznego punktu, w którym znajduje się dziś).
Drugi przykład – tym razem pozytywny: któż może wiedzieć, jak wyglądałaby polska polityka, gdyby nie przyspieszone wybory w 1993 roku i miażdżąca wygrana lewicy? Był to niespodziewany cud, który na dekadę przeorał naszą politykę i świadomość (dziś wstyd mi się do tego przyznać, ale wówczas, gdy miałem mleko pod nosem, dojście do władzy lewicy uważałem za narodowy kataklizm; dopiero z dzisiejszej perspektywy widzę, jakim było to – przy wszystkich wadach SLD – błogosławieństwem dla ówczesnej Polski). Pamiętajmy, że przy frekwencji 52% SLD dostał nieco ponad 20% głosów. Czyli lewica doszła do władzy wbrew miażdżącej większości nastawionego bardzo prawicowo społeczeństwa (większość głosów została rozdrobniona na prawicowe partyjki, które przepadły pod progiem wyborczym). Gdyby nie rządy SLD, prawdopodobnie prezydentem nie zostałby Kwaśniewski… Radykałowie dorwaliby się do władzy dużo wcześniej… Dzisiejsza Polska wyglądałaby pewnie dużo gorzej.
Możemy się też bawić w zgadywanie, co by było, gdyby papieżem nie został wybrany Wojtyła (znów czysty przypadek, który zadecydował o losach Polski). Nie byłoby takiej klerykalizacji państwa, ale tez (być może?) PRL nie zawaliłby się tak łatwo… Na pewno nie byłoby żadnego konkordatu, a dzisiejsza Polska w większej mierze przypominałaby Czechy, a nie Filipiny. Nie słuchalibyśmy mądrości na temat genderyzmu od żadnych Michalików czy Głódziów, ponieważ tacy ludzie siedzieliby gdzieś na zapadłych wiejskich parafiach. Politycy PiS-u (jeśli w ogóle coś takiego by istniało) nie mieliby amunicji, dostarczanej przez tego typu myślicieli.
Kocham Czechy, ale możemy sobei wyobrazić, że na skutek paru nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, dajmy na to w latach 90-tych do władzy dorwałaby się tam, powiedzmy, nacjonalistyczna prawica (Węgry niedawno miały takiego pecha). Dzisiejsze Czechy zapewne nie wyglądałyby tak przyjemnie, a policja nie byłaby tak uśmiechnięta i przyjazna wobec obywateli…
Mówię o tym wszystkim dlatego, żeby unaocznić, że jesteśmy w d… częściowo z własnej winy, a częściowo na skutek różnych, niekorzystnych zbiegów okoliczności. Czy mieliśmy w jakimkolwiek wariancie szansę stać się drugimi Czechami? Czy państwo polskie mogłoby stać się liberalne, przyjazne dla obywateli? Cóż, może gdyby świętej pamięci Unia Wolności prowadziła bardziej umiejętną politykę… Gdyby neokonserwatyści z AWS, a później z PO nie zdołali zniszczyć tylu rzeczy nieumiejętną polityką społeczną… Ale łatwo być mądrym z dzisiejszej perspektywy.
W każdym razie jestem wściekły, że w życiu Polski wielką rolę tak często odgrywa czysty przypadek. Taka Szwajcaria to ma dobrze.
Xyz123459
Trafna diagnoza – Kaczyński jako polskie wcielenie Mao i jego Rewolucja Kulturalna. Wlasciwie hungwejbini już działają. Zrywają wystawy, spektakle teatralne, co niektórzy artyści zaczynają już nawet skladać „na wyrost” samokrytykę. A inni twórcy masowo nawracają się na „rewolucyjno – kulturalną” narrację.
Co nie psuje dobrego nastroju ministrowi kultury naszego wolnościowego, liberalnego państwa, które „pożyteczni idioci” – trzymając się sformułowań klasyka innej rewolucji – z takim zapałem bronią. Również na blogach Polityki.
W obliczu tej politycznej, dusznej głupoty podobnie jak Ty i chińska biedota sprzed pół wieku bedę patrzył na sceny, ktore niebawem nastąpią „ze smutkiem pomieszanym jednak z satysfakcją.”
Pozdrawiam
@kalina
Byl to wladca nastawiony prozachodnio, inicjator głębokich reform społecznych i gospodarczych. (…) zaniedbał szacunek do wartosci kulturowych. Mysle, ze dzis obserwujemy podobne zjawisko w strefie europejskiej cywilizacji, w tym w Polsce
Co za bzdura. Paradoksalnie komunistyczna TVP postawiła właściwą diagnozę (chociaż komuniści, w jeszcze brutalniejszym wydaniu, „modernizowali” ówczesny Afganistan…). Iran modernizowany był odgórnie, w warunkach tyranii Szacha, który modernizował kraj wbrew oczekiwaniom 90% społeczeństwa. Ludzie nie wybierali go sobie w wyborach (w przeciwieństwie do Mossadeka, obalonego w wyniku spisku CIA), dlatego porównania Iranu szacha z dzisiejszą Europą są zupełnie nieuprawnione. To tak jak, nie przymierzając, modernizacja Polski na sowieckich bagnetach w okresie stalinowskim, kiedy PPR miał podobne poparcie. To się nie mogło skończyć dobrze.
Gdyby to była prawdziwa, a nie powierzchowna modernizacja! De facto była to modernizacja w interesie elit, jakichś 5% społeczeństwa, polegająca głównie na zrywaniu chust. Prawdziwą modernizacją byłoby nie wyrywanie opozycjonistom paznokci i kupowanie za ciężkie pieniądze amerykańskiego uzbrojenia, tylko inwestycja w naukę, edukację, szkolnictwo wszystkich szczebli. Walka z analfabetyzmem, programy społeczne… Ale szach wolał urządzać imprezy za kilkadziesiąt milionów dolarów. Była to modernizacja, polegająca na kosztownych zakupach wytworów zachodniej cywilizacji za naftowe pieniądze. Polityka, jaką przez dziesięciolecia prowadziła Wenezuela, nie produkująca do niedawna dosłownie niczego (Wenezuelskie elity latały samolotem na obiady i zakupy do Miami, bo są smaczniejsze niż w lokalnych restauracjach, a najnowsze trendy mody można dostać o parę dni wcześniej niż w kraju).
Żebyśmy się źle nie zrozumieli: każda modernizacja jest bolesna i, jak mawiał Mao, rewolucja to nie proszony obiad. Zawsze w takich dyskusjach podaję przykład niewiarygodnie zacofanej, rozdzieranej wojnami feudalnej Japonii, jednego z najbiedniejszych i najdzikszych krajów Azji, w której zdecydowano się jednak na zniszczenie szogunatu. Nie była to operacja bezkrwawa – wręcz przeciwnie, zbrojny opór przeciwko modernizacji na wzór zachodni był niesamowity. Jednak niewielkiej części zdeterminowanych elit udało się ją – wbrew konserwatywnemu społeczeństwu! – przeprowadzić. A teraz wyobraźmy sobie, gdzie byłaby dziś Japonia, gdyby nie tamte decyzje..? To samo można powiedzieć o Turcji. Jak dzisiaj wyglądała, gdyby nie reformy Ataturka? Szach jednak nie był Ataturkiem. Warto zaznaczyć, że opór wobec szacha nie wynikał wyłącznie z jego walki z religią; nie chcę umniejszać tego zjawiska, ale być może jeszcze ważniejsze dla biedoty było zniesmaczenie korupcją i nieudolnymi rządami. Szach był typowym azjatyckim tyranem, który, zamiast zbudować w kraju fabrykę, produkującą nawozy czy maszyny rolnicze, wolał kupić sobie sto luksusowych limuzyn, rdzewiejących później w garażach. Zamiast wybudować sieć szkół na terenach wiejskich, wolał wybudować kolejny pałac. Coś takiego nie mogło się ludziom podobać. Prawdziwym modernizatorem mógł być Mossadek, którego Amerykanie zmietli ze sceny.
Xyz123459
Zgadzam się, „że jesteśmy w d? częściowo z własnej winy, a częściowo na skutek różnych, niekorzystnych zbiegów okoliczności.”
Patrząc chłodnym okiem tak to wygląda.
Niestety czasem poczucie goryczy i bezsilności, których doświadczam w dyskusjach blogowych z bezkrytycznymi miłośnikami tego państwa i społeczeństwa wypacza mi optykę widzenia tutejszej polityki
Dzięki za korektę
Pozdrawiam
@xyz123459
Zapewne ma Pan racje z diagnoza sytuacji w rozmaitych miejscach Azji. Ja chcialam jedynie zwrocic uwage na zjawisko powtarzajace sie pod kazda szerokoscia geograficzna. Tam, gdzie modernizacja wyprzedza zmiany kulturowe – dochodzi do ideowej zadyszki u tych, ktorzy nie nadazaja. Wydaje mi sie, ze mamy cos takiego w Polsce, czego przykladem sa np. rzesze mlodziezy garnace sie do ruchu narodowego. A efektem – palenie symboli w rodzaju teczy na warszawskim Pl. Zbawiciela nie mowiąc o powazniejszych aktach nietolerancji.
@kalina
Tam, gdzie modernizacja wyprzedza zmiany kulturowe ? dochodzi do ideowej zadyszki u tych, ktorzy nie nadazaja. Wydaje mi sie, ze mamy cos takiego w Polsce, czego przykladem sa np. rzesze mlodziezy garnace sie do ruchu narodowego. A
efektem ? palenie symboli w rodzaju teczy na warszawskim Pl. Zbawiciela nie mowiąc o powazniejszych aktach nietolerancji
Narodowcy rosną w siłę nie przez jakichś tam gejów, tylko z powodu kryzysu i permanentnego bezrobocia (geje/czarni/Cyganie/lewactwo czy tam ktokolwiek są tu tylko katalizatorem). Widać to wszędzie w pogrążonej w kryzysie Europie, np. na Węgrzech (Jobbik). Im bardziej państwo jest niewydolne, tym większe poparcie mają takie grupy (najbardziej wyrazistym przykładem są tu Niemcy lat 30-tych). Ich atutem jest fakt, że przedstawiają świat w barwach czarno-białych (przed wojną w Polsce było to np. hasło „kupuj u Polaka, nie u Żyda”, czy zwalanie winy za przegraną wojnę na „żydowską finansjerę” w Niemczech) i dają proste odpowiedzi dla prostaków (hasło „bij Żyda”, „bij komucha” czy „bij pedała”, obudowane prymitywną pseudoideologią spiskową czy hasłami typu „oni odpowiadają za twoje nieszczęścia”, trafiającą do każdego matoła). W naszym przypadku dochodzi jeszcze fakt, że państwo jest zarówno niewydolne w każdej dziedzinie (szczególnie socjalnej), represyjne i skorumpowane jednocześnie (media słusznie nagłaśniają przypadki endemicznej korupcji, poza tym rzuca się w oczy bezkarność urzędników, policji, prokuratorów – np. „NIE” opisuje wiele historii w rodzaju „urzędnik/prokurator na zlecenie konkurencji wykończył przedsiębiorcę, przedsiębiorca został oczyszczony, ale w międzyczasie zbankrutował, prokurator nie poniósł odpowiedzialności”). Może z perspektywy warszawskich elit tego nie widać, ale tak wygląda Polska powiatowa bez gaci.
Co do zachowań chuligańskich – patologia różnego autoramentu tak czy inaczej wybijałaby szyby w oknach – z ideologia czy bez. Tak było zawsze. Problem w tym, żeby utrzymać to zjawisko na marginalnym poziomie. Z nimi nie trzeba (a nawet nie należy) rozmawiać, na nich trzeba po prostu, że się tak wyrażę, kija nabitego gwoździami (tyle, że żeby udało się zlikwidować chuligaństwo, państwo musi działać sprawnie, zdecydowanie i konsekwentnie – o co w Polsce trudno). Zauważ, że np. Holandia jest generalnie państwem wyjątkowo przyjaznym obywatelom, dopóki… obywatel nie rzuci np. kostką brukową w policjanta. W takiej sytuacji gwarantuję, że policja połamie delikwentowi kości (w USA za coś takiego mógłby dostać nawet kulę w łeb i nikt by nie robił z tego powodu większego rabanu). Za to w Polsce jest jakaś schizofrenia: państwo jest (zwykłym) obywatelom nieprzyjazne, jednocześnie tolerując zachowania chuligańskie. Państwo polskie jest silne wobec słabych i słabe wobec silnych. Dotyczy to, dajmy na to, uzbrojonych w kilofy górników, demolujących Warszawę; ich policja nie ruszy po prostu ze strachu. Co innego takie pielęgniarki – je można by było łatwo zmasakrować i gdyby przyszło do konfrontacji, policjanci nie mieliby żadnych oporów. Bo pielęgniarka nie wyrwie kostki brukowej i w nikogo nie rzuci, za to pijany górnik może zdzielić kilofem w łeb.
„Modernizacja wyprzedza zmiany kulturowe” – akurat rządząca Platforma, czy wcześniej SLD, to bardzo zachowawcze, konserwatywne partie, troszczące się głównie o ciepłą wodę w kranie a nie o jakichś tam gejów, więc ta diagnoza jest błędna. W Polsce to społeczeństwo, a nie politycy, wymusza zmiany kulturowe. A że część starszych, prostych ludzi dała się uwieść sekcie Rydzyka, walczącego z wiatrakami nowoczesności, to już inna sprawa – pisałem o tym powyżej – odpowiedzialność za wywołane w społeczeństwie frustracje spada na tego dewianta. A że społeczeństwo wprowadziło do parlamentu liberałów (sam głosowałem na Ruch Palikota, który postrzegam jako partię protestu przeciw opresyjności państwa) – no cóż, taka jest cena demokracji, nie wszystko musi się wszystkim podobać. Każdy ma prawo do wyrażania własnych poglądów, o ile nie narusza prawa i nie nawołuje do przemocy.
@xyz123459
Mysle, ze dal sie Pan zwieść retoryce medialnej, ktora usilnie starala sie i stara zrobic z mlodziezy narodowej chuliganow. Wiele ich akcji rzeczywiscie ma wszelkie znamiona ordynarnej rozroby. Bylabym jednak ostrożna z takimi uproszczeniami i zgadzam sie z naszym Gospodarzem, ze rzeczywiscie robi sie duszno. Przerwanie wykladu prof. Baumana, niedopuszczenie do wykladu Magdaleny Środy – to tylko niektore wypadki swiadczace o narastajacej tendencji w prawo. I zaden kij nabity gwoździami nic tu nie pomoze. Analogie historyczne tez sa zludne, jako ze historia sie nie powtarza i mowie to jako historyk. Wszelkie podobieństwa sa pozorne. Niemniej przywolałabym tu przyklad spoleczenstwa niemieckiego, ktore po przegranej Wielkiej Wojnie mialo wielkie poczucie upokorzenia i pragnienia rewanzu. Czasem mam wrazenie, ze polskiej mlodziezy tez potrzeba jakiegos poczucia sukcesu i przewagi. A ze nie ma ku temu przeslanek – uciekaja mlodzi ludzie w smieszna hurrapatriotyczna retoryke wzmocniona wyzywaniem sie na budce policyjnej pod ambasada panstwa, ktore od wiekow Polakow upokarza i trzeba przyznac, ze umie to robic tak, zeby bolalo.
Nie uważam, że „lewica jest u nas słaba”. W sensie lewica (zaliczam do niej polityków PO) ma poparcie społeczeństwa. Słabi są poszczególni politycy, którzy nie potrafią tego wykorzystać!