Robi się duszno

W samolocie z Los Angeles do Warszawy czytam o dramatycznym spadku zaufania do polityków w Wielkiej Brytanii, kolebce nowożytnej demokracji parlamentarnej, ojczyźnie klasycznego liberalizmu. A więc nie tylko nasza młoda demokracja ma kłopot z klasą polityczną. Ale to kiepskie pocieszenie.

Według sondażu cytowanego w Daily Mail z 16 listopada, aż czterech na dziesięciu wyborców brytyjskich jest tak zniesmaczonych polityką, że nie wyklucza niepójścia do następnych wyborów. Nie mają na kogo głosować, choć czują się zaniepokojeni sytuacją w kraju w kontekście swych osobistych perspektyw na dobre czy choćby znośne życie.

Wyborcy poniżej trzydziestki są niezadowoleni nie tylko z partii głównego nurtu, ale też z mniejszych monotematycznych partii protestu, jak antyeuropejska UKIP czy Zieloni. Ponad pół wieku temu, w 1950 r., do wyborów poszło na Wyspach prawie 84 proc. uprawnionych, w 2010 r. – 65 proc. (też nieźle w porównaniu z Polską, ale znacznie mniej jak na demokrację brytyjską).   

Coraz częściej słyszymy, że w świecie zachodnim rośnie w siłę skrajna prawica, żerująca na takich uczuciach rozczarowania polityką i wielopartyjną demokracją. Cieszą się z tego oczywiście przeciwnicy i wrogowie demokracji, a martwią jej zwolennicy, w tym zwolennicy liberalizmu. Liberalizm zwykle jest mniej popularny niż nacjonalizm czy socjalizm, ale bez liberalizmu rozumianego jako ochrona słusznych praw, swobód i prywatności jednostki, nie ma demokracji.

Bardzo trafnie zwraca uwagę prof. Andrzej Walicki, że w Polsce liberalizm jest redukowany do obrony wolnego rynku i dumy z własnej narodowej tożsamości (,,za wolność naszą i waszą”) http://kulturaliberalna.pl/2013/11/19/andrzej-walicki-radykalizacja-prawicy-przyspiesza-wywiad-miesiaca/

Walicki zaznacza, że podobne odejście od tradycji liberalnej obserwuje też w USA po 11 września nawet w kręgach akademickich. Właśnie wracam z Kalifornii. W mediach trwa tam zadeptywanie tzw. Obamacare, reformy systemu służby zdrowia. Nawet grupa deputowanych z Partii Demokratycznej kopie leżącego prezydenta. Czy to nie przykład na poparcie obserwacji Walickiego?

Liberalizm klasyczny, ten Milla, Izajasza Berlina czy Raymonda Arona, bliski ideowo i moralnie także mnie, nie uważał, że jedynym źródłem pomyślności i zadowolenia kraju i pojedynczych jego obywateli, jest tylko intensywny rozwój gospodarczy.

Rozwój jest jednym z wielu warunków tego, że ludzie są zadowoleni ze swego życia i swych polityków. Gdyby wystarczył sam wzrost, sama modernizacja, nie byłoby tylu rozczarowanych w Anglii, Polsce czy gdzie indziej w Europie.

Walicki jakiś ratunek przed prawicowo-nacjonalistycznym wzmożeniem i tym, co nazywa ,,anarchokapitalizmem”  widzi w ,,liberalizmie lewicowym”. Może to prawda, ale u nas lewica jest słaba i niespójna, a liberalna centroprawica jest w zaniku. Robi się duszno.