Ach, Franciszek. Pół roku nowego pontyfikatu
Media nie odpuszczają z ochami i achami pod adresem nowego papieża. Właśnie mija półrocze od wyboru Franciszka. Wstępny bilans robię w bieżącym numerze Polityki, ale wydarzenia biegną tak szybko, że już się zebrał materiał na ciąg dalszy.
List Franciszka do włoskiego VIPA, wydawcy czołowego dziennika i ateisty. Papież przypomina, że celibat nie jest dogmatem, a jego nowy sekretarz stanu, prawa ręka, abp.Parolin, potwierdza. Watykan ogłasza, że w najbliższym czasie Franciszek spotka się z orędownikiem tak zwanej teologii wyzwolenia, peruwiańskim dominikaninem, Gutierezzem, uważanym przez katolicką prawicę za pachołka komunizmu.
Mało? Proszę , oto więcej takich gestów. Homilia o odkupieniu ateistów przez śmierć Jezusa, pod koniec czerwca Franciszek – przyznajmy, że mało grzecznie, ale wymownie – nie przychodzi na koncert muzyki Beethovena, choć czekało na niego specjalne białe krzesło. Cóż, w Argentynie by Bergoglia pewno po prostu nie zapraszali na takie koncerty, bo wiedzą, że woli pracować i pewno uważa, że kiedy tylu ludzi nie ma pracy, to nie czas na dla niego na koncerty, nawet IX Symfonii .
Watykan wciąż się uczy nowego stylu pierwszego w dziejach papieża Latynosa.
Franciszek pewno w podobnym duchu potraktował instytucję tak zwanych papieskich szambelanów. Rozwiązał ten wykwit monarchizmu: nie czas na zbytki w dobie globalnego kryzysu. Uczestnikom uroczystej kolacji dla włoskich kawalerów Legii Honorowej sprezentował karteczki: Marnowanie jedzenia jest kradzieżą jedzenia ubogim.
Populizm? Tak, ale w duchu Ewangelii. Dlatego prawica katolicka w Polsce ma taki kłopot z Franciszkiem. Bredzi o ,,operacji Franciszek” polegającej rzekomo na zawłaszczaniu papieża przez liberalną lewicę. Ignoruje za to głosy samych katolików, którzy uważają Franciszka za potężny zastrzyk energii i nadziei w Kościele.
Tymczasem styl Franciszka doskonale wpisuje się w tradycję papieża Jana XXIII, który zwołując pół wieku temu Sobór w Watykanie, dał Kościołowi nową szansę na odrodzenie. Teraz taką szansą zaczyna być pontyfikat Franciszka. Ludzie, którzy nie myślą wąsko ideologicznie, dostrzegają to lepiej niż oficjalny katolicyzm w Polsce.
W Kościele w Polsce jest dziś 20 tys. księży, 10 tys. zakonników i zakonnic. Gdy abp Hoser upokarzał i szykanował ks. Lemańskiego, w tej armii ludzi nie znalazł się dosłownie ani jeden duchowny, na najwyższym i najniższym szczeblu, który by wystąpił publicznie w obronie Lemańskiego. Jakże to wymowne. Nawet w PZPR znajdowali się (oczywiście, nieliczni) obrońcy partyjnych ,,dysydentów”, czyli krytyków polityki ówczesnych władz.
Lemańskiego bronili katolicy i świeccy w Internecie. Kilkanaście tysięcy podpisało petycję w obronie Lemańskiego (może Franciszek nawiąże do tego podczas planowanego zlotu młodzieży w Krakowie). Ale nie w Kościele jako instytucji. W tym Kościele ani Lemański, ani Franciszek nie mogą liczyć na szczerą chęć zrozumienia.
Pierwszy jest całkowicie osamotniony, drugiemu się oficjalnie przyklaskuje, rozmywa się jego przekaz, a na co dzień wszystko toczy się po staremu: Rydzyk, Kościół z narodem. naród z Kościołem, katolickie państwo narodu polskiego, pan, wójt i pleban.
Komentarze
Co to znaczy homilia o odkupieniu ateistów?
Znakomity komentarz.
Opuscilem Polske przed prawie 30 laty. Pozostalem katolikiem takze w diasporze, w mojej nowej ojczyznie. Jak bardzo KK potrzebuje odrodzenia moge tylko pisac z mojej zachodnio-europejskiej perspektywy.
Franciszek jest nasza wielka nadzieje.
Przypominam sobie naszych specjalistow od ekonomi, ktorzy zawsze twierdzili, ze 90% ekonomi to psychologia. Moglem na wlasne oczy obserwowac jak kraj, ktory byl tytulowany „chorym czlowiekiem Europy”, dzieki kilku wcale znowu nie tak doglebnym reformom, przeobrazil sie w europejska lokomotywe.
Jesli takie zmiany przy miernym nakladzie udaja sie w sekularnym zyciu, to Franciszek ma olbrzymia szanse przywrocic znaczenie i zmienic obraz Kosciola Katolickiego. Nawet jesli mialby usmiechac sie tylko polgebkiem i nieszczerze.
Ale to juz nasze problemy. Polski KK nie potrzebuje przemian. On ludzi sie nadzieja, ze dla niego pozostanie wszystko, tak jak jest.
PS: Celibat rzeczywiscie nigdy nie byl i nie jest dogmatem w Kosciele Katolickim i nie obowiazuje kaplanow grecko-katolickich i anglikanskich, ktorzy powrocili na lono KK. Juz glosne stwierdzenie tego faktu przyjmuje rewolucyjne rozmiary i potwierdza skostnienie KK.
Nie byłbym takim optymistą jeśli chodzi o ten pontyfikat – przynajmniej, jeśli chodzi o Polskę. Owszem, w Ameryce Łacińskiej są szanse na jakieś zmiany (szczególnie, że swego czasu była tam popularna teologia wyzwolenia), ale pamiętajmy, że w parę lat nie zmieni się wielkopańskich zachowań polskiego kleru. Najwyżsi rangą dostojnicy mają już swoje lata, a na starość o wiele trudniej zmienić przyzwyczajenia, niż w młodym wieku.
Proszę pamiętać, że kościół w Polsce miał całe lata na zbudowanie wokół-radiomaryjnego integryzmu opartego, rzekomo, o naukę Jana Pawła II, hodowanie różnych Terlikowskich itd., więc żaden Franciszek nam niegroźny, szczególnie, że możemy go przeciwstawiać „naszemu” papie. Fronda już powoli zaczyna to robić. Przecież z punktu widzenia konserwatystów – integrystów, przywiązanych do kapitalizmu w wersji partii republikańskiej w USA, niektóre wypowiedzi F1 na temat ubóstwa, ubogich, imigrantów, przepychu w kościele, homoseksualistach czy retoryka dotycząca szeroko rozumianych praw człowieka, brzmią jak mentalne zwycięstwo „lewactwa”. Stąd ten bełkot Terlikowskiego, że papież jest „źle rozumiany”, „media wypaczają” itd. No cóż, Mao też był wściekły, gdy dowiedział się o referacie Chruszczowa i uważał ZSRR za zdrajcę. To było jak cios maczugą w łeb. Terlikowskiego też zabolało.
Chyba rzeczywiscie ustapienie Benedykta XVI bylo dobrym posunieciem. Jak relacjonuje brytyjski portal katolicki – wzrosla znaczaco liczba brytyjskich katolikow przystepujacych do spowiedzi i komunii. Pierwsza fala tego zjawiska nastapila w 2010 r po wizycie papieskiej w Wielkiej Brytanii, druga fala trwa dzis, co wiąże sie z wrazeniem, jakie wywoluje papiez Franciszek. W Polsce tez zmiany chyba pod wplywem Franciszka – wzrost liczby kandydatow do seminariow:))
Pozdrawiam Redaktora. Wkrotce byc moze oboje bedziemy sie zachwycac Franciszkiem:))
So far, so good.
Nadzwyczajnie sie ten Franciszek udal!
A krytykom polskiego katolicyzmu grozi się procesami, np. z powodu urażenia uczuć religijnych. Bo wszyscy oni są Dodami 😉
Papież Franciszek pokazuje, że Wojtyła był Lolkiem.
red.Szostkiewicz
Czy Pan jest katolikiem?
„…Tymczasem styl Franciszka doskonale wpisuje się w tradycję papieża Jana XXIII, który zwołując pół wieku temu Sobór w Watykanie, dał Kościołowi nową szansę na odrodzenie.”
W kontekście spostrzeżenia p. Redaktora nasuwa mi się pytanie, – tyleż retoryczne co prowokacyjne, przyznaję: a kto wniósł swój istotny wkład w zniweczenie szansy danej kosciołowi na i po II Soborze Watykańskim zniweczył, no kto ?
Wskazówka pomocnicza: czasu ów ktoś miał dość, gdyż jego pontyfiakt był trzecim w kolejności jeśli chodzi o długość panowania
Owo „zniweczył” w tekśzie to pozostałość roboczej redakcji.
Proszę łaskawie nie zauważać.
Lex
Mocne, ale 100/100.
Znacie pojęcie: kula Sykstusa V? Jeżeli nie – to poszukajcie np w Wikipedii, o czym piszę. Historia lubi się powtarzać; z reguły to co było dramatem, staje się komedią. Na szczęście w przypadku Papieża Franciszka, tak się nie stało. Ubocznym skutkiem Jego wyboru na Tron Piotrowy jest jednak to, że u nas różnej maści terlikowskopodobne mają kupę zajęcia, aby wyjaśniać ciemnemu ludowi, „co tak naprawdę, poeta miał na myśli”. I bardzo dobrze, niech się męczą. Długich lat życia Ojcze Święty!
Ale z czego się tu cieszyć. Kościół to wszak zorganizowana instytucja ogłupiania ludzi bajkami o dobrym Bogu i nawet najsympatyczniejszy papież tego nie zmieni. Do czego nam ten Bóg potrzebny – jak kto chce poczęstować naród bronią chemiczną albo komorami gazowymi, to nawet Bóg sympatyczniutkiego Franciszka nic na to nie poradzi (bo jakoś do tej pory nie poradził). Świat bez Boga i Kościoła nie byłby może lepszy, ale byłby uczciwszy, a Polakom ateistom żyłoby się przyjemniej, bez nachalnej propagandy, że jak Polak to katolik. Więc nie radujmy się z tych brytyjskich nawróceń, bo biedy, cierpienia, krzywdy i niesprawiedliwości od tego nie ubędzie. I proszę wybaczyć, ale jak słyszę o odkupianiu ateistów (co to w ogóle znaczy), czuję się jak pozbawiony własnej woli i rozumu przedmiot, z którym katolicy koniecznie muszą coś zrobić.
@izka
Tak, otwartym.
red.Szostkiewicz
To mi wyjaśnia reakcję mojego organizmu na Pana felietony —lubię je ale jako twardogłowa konserwatystka prawie nigdy się z nimi nie zgadzam .
pozdrawiam IK
@ izka
Zamiast zajmować się organizmem, zachęcam do -na początek – lektury książek ks. Tomasza Halika, niech się Pani nie daje truć frondystom i lefebrystom.warto też przeczytać książkę Między niebem a ziemią zawierającą rozmowy obecnego papieża, kidy był jeszcze biskupem w Argentynie, z rabinem Skorką z Buenos Aires. To dobre odtrutki na ukąszenie ,,twardogłowego’ konserwatyzmu 🙂 Pax vobiscum
Piszaac, ze „gdy abp Hoser upokarzał i szykanował ks. Lemańskiego, w tej armii ludzi nie znalazł się dosłwnie ani jeden duchowny, na najwyższym i najniższym szczeblu, który by wystąpił publicznie w obronie Lemańskieg” zapomniales Gospodarzu, ze od samego poczatku w obronie ksiedza Lemanskiego wystepowal bardzo zdecydowanie i wielokrotnie ks. Krzysztof Madel.
Pod nasza petycja w obropnie ks. Lermanskiego takze znalazlo sie kilku duchownych , choc chyba nie wiecej niz trzech, posrod nich tez ks. Madel.
Pewnie, ze ladnie byloby gdyby bylo ich wiecej i gdyby zabierali glos publicznie. No, trudno. Duchowni beda z czasem odzyskiwac odwage bronienia przyzwoitego czlowieka wbrew swoim przelozonym. Bardzo wierze w inspirujaca moc gestow i slow papieza Franciszka. Amen.
@kot M.
Fakt. Więc 3 na 30 000. Amen
Bezsprzecznie Franciszek to w KK wydarzenie na miarę ostatniego 50-lecia, a to dopiero początek. I jeśli nia zapadnie na jakąś tajemniczą chorobę watykańską, to być może zdoła zapisać się tak samo jak J23. Oczywiście mam tutaj na myśli Klossa, którego roli w zwycięstwie w II wojnie światowej nie sposób przecenić. Idąc tym śladem wyobraźmy sobie taką oto scenę: z symbolicznych gruzów Watykanu wyłania się Franciszek, zrywa ze swej twarzy noszoną od początku swej misji lateksową maskę kardynała B. i – już z twarzą kropka w kropkę przypominającą np. Lutra lub innego heretyka – oznajmia do kamer wykonanie zadania, czyli odarcia KRK ze złogów obfitości i zbytku, a także rezygnacji z dogmatów, które w sumie przynoszą KK więcej złego niż dobrego. Polscy hierarchowie zakładają własny kościół. Kurtyna.
Życzę Franciszkowi jak najlepiej, żeby Mu się udało, bo moim zdaniem katolicy, w tym również, a może przede wszystkim w Polsce, zasługują na coś lepszego niż dotychczasowy KK.
red.SZ.
”W niebie i na ziemi” to przeczytam -ale dalej STOP –jeszcze nie daj Boże przestawi się moje myślenie.Pozostanę przy Pana felietonach –te są dla mnie bezpieczne -to juz wiem
Pozdrawiam IK
Mamy Polskę wyznaniową katolicką, bo taką jest w istocie od początku lat 90.choć nie od razu tak wyraźnie wyznaniową jak dzisiaj, Polskę, gdzie jakoby istnieje rozdział koscioła i państwa, ale konstytucja nie jest przestrzegana, ani zapisy konkordatu.
Jak dobitnie podsumował Gospodarz, rządzą nami pan, wójt i pleban, jak drzewiej przez wieki bywało z krótką przerwą na PRL, bo cóż to jest niewiele ponad 40 lat w skali historii danego kraju.
Czy i kiedy dotrze głos papy Franciszka do polskiego kleru, który na dobre usadowił się w okopach świętej trójcy, nie wie chyba nikt.
Najsmutniejsze jest to, że wśród licznej przecież braci kleszej nie ma odważnych, którzy ujęliby się za kolegami szykanowanymi przez pryncypałów o manierach książat udzielnych i „kwalifikacjach” boskich do surowego osądzania swoich podwładnych, nie wsponając o nędznych świeckich owieczkach.
Świadczy to tylko o tym, jak skuteczna jest seminaryjna, odmóżdżająca tresura przyszłych księży, czy zakonników, trzymanych już po święceniach na smyczy bezwzględnego posłuszeństwa i pilnowania przede wszystkim korporacyjnych interesów Kościoła Instytucjonalnego.
Podam jeden tylko dość spektakularny przykład. Zanim jeszcze abp Sławoj-Flaszka dorobił się prywatnych danieli, którym „wystawił” kapliczkę NMP (że to niby teren sakralny), wybuchła inna mała aferka wokól jego barwnej postaci.
Jakiś jego ksiądz „przyboczny”, asystent czy ktos w tym rodzaju poskarżył się, że jest przez pryncypała traktowany jak śmieć, wysyłany m.in. po nocy właśnie po flaszkę, poniżany słownie itp. Pismo w tej sprawie (anonimowo zresztą kolegę ktoś tam jeszcze poparł, niby zaświadczył, że to prawda) miało gdzieś tam trafić wyżej w ichniej hierarchii. Czy trafiło, nie wiem. Ale jest oczywiście cisza i ciągu dalszego nie ma (ani w te, ani we wte). Chyba, że coś przeoczyłam.
Nie wiem, czy nasi Wielebni kiedykolwiek się „przeckną”.
Mam wrażenie, że polski kk jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem i nie są mu potrrzebni żadni papieże, a cóż dopiero ten lewak Franciszek.
Ludzie, przecież polski katolicyzm jest już martwy! Moralnie martwy, gdyż lata temu dał się porwać różnym Rydzykom i innym cwaniakom. Jaki procent księży czyta „Tygodnik Powszechny”, a jaki „Nasz Dziennik”? A jaki procent biskupów czyta „Gazetę Polską”? To jest dramat, bo kiedy religia zdechnie (częściowo zasłużenie), to nie ubudzimy się nagle w kraju powszechnej szczęśliwości i racjonalizmu, tylko natura nie znosi próżni i na jej miejsce może wejść coś gorszego, jakiś nacjonalizm, sekty czy inne dziwactwa. Lub jakieś zabobony, szamaństwo rodem z Afryki, czego objawy już mamy okazję obserwować (wizyta Bashobory, egzorcyzmy, dziwaczna obrzędowość, magiczne kwadraty dołączane do „Faktu”… itd…).
Najlepsze jest to, że taka właśnie magiczno-szamańska obrzędowość budowana jest i utrwalana przez rzekomo katolickie ośrodki typu „Fronda”, jak też przez całe rzesze nagle wyrastających spod ziemi egzorcystów, którzy usiłują usprawiedliwić swój wysyp „bezprecedensowym atakiem Szatana na Polskę”. A z takim kapitałem kulturowo-cywilizacyjnym raczej nie zbudujemy polskiej Nokii – możemy co najwyżej konkurować z Chińczykami w składaniu długopisów.
Tak się kończą romanse z prawicą. Moim zdaniem powojenna laicyzacja Europy Zachodniej spowodowana była w dużej mierze politycznymi błędami kościoła (oficjalne bądź półoficjalne poparcie dla faszystowskich reżimów Franco, na Węgrzech, w Chorwacji, na Słowacji… poparcie dla krucjaty antybolszewickiej… jawny antysemityzm części kleru… pomoc w organizowaniu wyjazdów elicie SS po wojnie…). No i postrzegany był jako siła antymodernizacyjna w szybko zmieniającym się świecie.
Za PRLu kościół był słaby materialnie, ale bardzo silny duchowo, teraz te proporcje się odwracają. Mają coraz więcej pieniędzy, a coraz mniej wiernych. Kosciół, podpisując cyrograf z politykami, wyprzedaje duszę za garść srebrników. Za kilkanaście, kilkadziesiąt lat obudzimy się na pustyni duchowej. Ale za to biskupi będą mieli napchane kieszenie.
A gdy w Poslce do władzy dojdzie PiS & Rydzyk (a może się tak stać, jeśli sfustrowani dotychczasowi wyborcy PO nie pójdą na wybory), to… pora uciekać. Na szczęście na południe od tego łez padołu żyje sobie spokojny, uśmiechnięty, gościnny naród, nie pielęgnujący nacjonal-mesjanizmu i nie żyjący przeszłością, racjonalny aż do bólu i uśmiechnięty, potrafiący z siebie żartować. Nawet urzędnicy, policjanci i klechy są tam życzliwe 🙂 No i język podobny. Ma też najlepsze piwo na świecie. A że 2/3 społeczeństwa to ateiści, to i trawkę można sobie spokojnie z przyjaciółmi zapalić, bez obawy o najazd narodowo-katolickiej policji na mieszkanie i karę więzienia do lat trzech.
Polscy biskupi nie znają, lub może świadomie (choć na to za głupi, myślę) ignorują tezy Vaticanum Secundum. A są to w większości nominaci JPII. Skoro tak, to czego wymagać od reszty kleru! Wszystkim im się wydaje , że cokolwiek by nie wypowiedzieli w swej głupocie, kmioty za słowo boże to uznają i jak dawniej w rękę powinni ich całować! ——-Papież stara się stosować do tez Soboru; i po półwieczu nagle zaskoczenie i zdziwienie! Ach i och! A On po prostu stara się realizować „zapomniany”( za przyczyną klechów wszelkiej rangi), nurt uaktywniony przez Jana XXIII, zaiste- najwybitniejszego papieża XX wieku ! Obawiam się, że polski kościół instytucjonalny i jego prawdziwipolacypatriocikatolicy uodpornili się na nawoływania do powrotu do zasad wiary.Oni przyjmą F!! Odśpiewają mu hymny i wrócą do swojego prymitywizmu. F1 zaś, nie przekreśli „takiego kościoła”, „wielkiego”, choć głupiego, prymitywnego,zawistnego,nie pozbawionego nienawiści, wyrachowanego i zawistnego! Ja nie żywię nadziei. Rydzyk, Michalik, Terlikowski, et consortes, nie dadzą się pogrzebać. Na nich jeszcze paru, po latach, bergoliopodobnych papieży trzeba.
kto steruje mediami ?
Teraz wszędzie to samo. Super Franek w każdym medium na okrągło.
Co chwile bohaterzy się zmieniają, ale jest nie odparte wrażenie, ze ktoś steruje tym, bo w każdym medium są te same wiadomości
Swoją drogą, to Wojtyła musiał niezłego bajzlu narobić w Watykanie skoro aż dwóch papieży robi porządek po nim
Mówi się: „wiara czyni cuda”! Ja wierzyłem,że polscy biskupi i reszta księży to inteligencja.Lecz „nie wszystko złoto co się świeci”. Złote łuski zaszły mi z oczu, gdy powstało prawdziwie polskie, „katolickie”, „patriotyczne” radio redemptorystów, popierane przez zdecydowaną większość hierarchów! Wtedy zaczął się polskokatolski „taliban(vel katol)stan”. I toto umacnia się. Wizyta papieża albo rozwali to( w co wątpię), albo(jak myślę) umocni. Przecież papa nie zdymisjonuje zdecydowanej większości biskupów!
Pytanie @izka561 z dn. 13.09. hł 18.28. do Autora Blogu jest właśnie przykładem jak „terlikowszczyzna”, „radiomaryjność” i religijny faryzeizm mocno zakorzeniły się w katolicyzmie i Kościele polskim. To pytanie jest z gruntu rzeczy „a u was biją Murzynów”. Czy my ludzie, nie mieszkając np. na Marsie czy w innym miejscu Kosmosu (poza Ziemią) nie możemy na temat tegoż Kosmosu się wypowiadać, snuć sadów i wyrażać opinii ? Czy więc agnostyk (lub wierzący „inaczej” niźli nakazuje nauka głoszona przez „pontifexa maximusa” – dla zdziwionych papież rzymski nadal nosi ten tytuł ! – lub co gorsza: ateista) nie może badać i wypowiadać się na temat religii, instytucji religijnych, wierzeń jako takich itd. oceniać i opiniować duchowieństwa danego wyznania jak innych ludzi i zbiorowości ? Droga @izka561 – to myślenie średniowieczne, szkodliwie, świadczące właśnie o peryferyjności mentalności polskiej, polskiego katolicyzmu, polskiego spojrzenia na świat dzisiejszy. To po prostu „kibolstwo” intelektualne i „zaścianek”.
A teraz do tekstu: Panie Redaktorze – podziw dla ruchów oraz decyzji Franciszka i jego gestów wobec świata współczesnego jest godny szacunku: to wg mnie wpływ jego „proweniencji latynoskiej ” (i wszystkiego co się wiąże z tym określeniem; mentalność, historia, sprawy społeczne, mentalność etc.). Ale na polski katolicyzm i jego egzemplifikacje instytucjonalna – czyli Kościół hierarchiczny – nie będzie to miało zbytniego wpływu. Jesli Polska i wszystko co z nią związane może pozostawać peryferią (mimo wielkiego „napinania się” rodzimego mainstreamu) Unii, współczesnego świata i tendencji w nim zachodzących to czemu tak samo nie może być z Kościołem i katolicyzmem nadwiślańskim ? Zresztą polski katolicyzm – a to świadczy o jego „jakości” intelektualnej i chęci zmian – w swych ponad 1000 dziejach nigdy nie wytworzył uniwersalnej, znanej i mającej wpływ na bieg wydarzeń w Kościele herezji. A tylko to świadczy o żywotności, intelektualnych poszukiwaniach, samo-świadomości oraz chęci zmian. Zmian na lepsze ! Gdzie są polscy Abelardzi, Bruna, Lutrzy, zwinglianie czy Schwenckfeldzi ? Jeden Łyszczyński (i to w minimalnym zakresie, nawet „trochę innym”) sprawy nie załatwia.
Tak, F 1 będzie zmieniał Kościół – porównanie do J XXXIII jest tu moim zdaniem niesłychanie trafne i kompatybilne (nawet jeśli chodzi o fizjonomię i „uśmiech” obu hierarchów) – ale bez Kościoła polskiego. Ten pozostanie (jak większość spraw nadwiślańskich; przede wszystkim w sferze mentalnej, świadomościowej – dawniej mówiło się o tym jako o „nadbudowie”) okopami „Świętej Trójcy”. Tak jak I RP na tle ówczesnej Europy i idei szarpiących Stary Kontynent w XVIII wieku. Tu kontrreformacja jest ciagle zywa i trwa !
Pozdrawiam
Wodnik 53
@Kalina,
bo naprawdę osobisty przykład działa najbardziej 🙂 W którą stronę by z tego nie kpić- to pozostanie niezmienne.
Dobry tekst, Panie Redaktorze! Ale zawsze trzeba pamiętać, że siłą „katolickiego państwa narodu polskiego” są wierni szerokiej prowincji, ktorzy na mszach karnie i koronie powtarzają za proboszczem modlitwę za papieża Franciszka, ale już w homilii nie usłyszą o nim ani słowa. Za to ciagle im się przypomina jak to wielki był „błogosławiony Jan Paweł II”. I to jest ważne w przekazach proboszczow, a nie jakieś tam ekstrawagancje papieża z Argentyny. A kiedy przyjedzie lokalny biskup, to kilogramami smaruje mu się wazeliną specjalny tron i dywany. Więc nie mam nadziei, że coś drgnie w polskim KK .
qwerty_xyz_12345 – 0:46
Nie liczyłabym jakoś na entuzjastyczne przyjęcie, gdubyś chciał do sąsiadów przyjechać nie tylko na najlepsze w świecie piwo….
Oni tak jakoś mają, że najlepiej się czują we własnym gronie a obcym chętnie sprzedadzą piwo jak też knedliczki… ale czegoś więcej więcej to się raczej nie spodziewaj.
A nawet wprost przeciwnie.
Proszę obserwować i oceniać nasz KK i media.W publicznym radiu przed msza ,nadaj słowa JP2.Frańciszka mało.Na mszach tylko wspominają ,aby życzyć mu zdrowia .Ile w tym obłudy /?Oni nie maja wyobrażni i tkwią w bogactwie.A po Frańciszku przyjdzie rewolucja.Kilka milionów rodak ów wróci z emigracji i otworzy oczy pozostałym.A zniesienie celibatu dopełni reszty.Bo dzisiejszy nabór do seminariów ,to nadzieja młodzieży na łatwy chleb ale i godne życie bez kłamstwa ,cierpień cielesnych i obłudę ,których przyczyna jest życie bez kobiety ,rodziny i dzieci.
Sporo słów, ale na razie niewiele czynów. Poza stosunkowo szybkim załatwianiem sprawy abp. Wesołowskiego, ale to można również przypisać ciężkim czasom, w których każdemu papieżowi byłoby trudno oszukiwać opinię publiczną. Czekam na ewentualne efekty w Polsce, nawet tylko werbalne – choćby mniej kłamstw lub wyzwisk padających z katolickich mediów.
Panie Redaktorze, niedawno (hmm.. niech pomysle – jakies pol roku temu) byl Pan zbulwersowany doniesieniami o rzekomych zdradach jakich Bergoglio mial sie dopuscic na swoich przyjaciołach jeszcze w Buenos Aires. Mowił Pan wowczas ze to musi byc szybko wyjasnione ze to sa powazne zarzuty itp itd. Teraz o tamtym z Pana strony cisza za to mozemy przeczytac achy i ochy nt Franciszka. W tej syt nie ma znaczenia sam Franciszek ani to co robi ani nawet moje zdanie – po prostu ZDUMIEWA mnie Panska postawa. Zreszta nie pierwszy raz. Jakis czas temu tez opublikował Pan tekst dot rzekomego grzebania w czyjes przeszłosci i rodzinie podczas gdy wczesniej zrobił Pan to samo z ks od bruzdek po in vitro. Nie dostrzega Pan w tym pewnego paradoksu? Z której strony powieje z tej strony Pan sie ustawi; w zaleznosci od tego co jest „na teraz” „co juz”… Przypominac to zaczyna wywodu pewnego emocjonalnie niedojrzałego „katolickiego” dziennikarzynę w okularkach o piskliwym głosiku (kojarzy Pan?). Co do formy może (jeszcze) nie ale co do treści powoli juz tak.. smutne to…
a i jeszcze jedno… juz po lekturze komentarzy.. w odpowiedzi jedenj Pani która uwaza sie za konserwatystkę napisał Pan: „niech się Pani nie daje truć frondystom i lefebrystom” Naprawdę?? Naprawde dla Pana konserwatyzm to fronda i le-febra?? Jesli tak to ma Pan dosyc waskie i zideologizowane pojecie konserwatyzmu. Przede wszystkim jest to pojecie jak Pan sam wie wziete z plaszyzny nauk politycznych i tak naprawde nie ma wiele wspolnego ze swiatopogladem (podobnie jak liberalizm). I stad dochodzi do pewnych paradoskow: ktos kto – niekoniecznie ze wzgl religijnych – poddaje w watpliwosc np in vitro juz jest „konserwą”. To troche tak jak – z drugiej strony – kazdy kto podda w watpliwosc dzialalnosc KK w jakies dziedzinie juz jest wrogiem tego koscioła. Stad np ks Tischner byłby kim? Liberałem czy konserwa? Otwarty, zawsze skory do dykusji ale sadzi Pan ze – ze swoja aksjologia – opowiedziałby sie za in vitro? ;> Takie paradoksy powstaja jesli cenne idee zamienia sie w ideologie..
Interesujaca historia z Niemiec zwiazana z papiezem Franciszkiem .
Niemiecy katolicy z biskupstwa Limburskiego wystosowali list /podpisany przez 4400 wiernych / do biskupstwa ze skarga. Biskup ich bowiem
wybudowal sobie dom parafialny ,nie za 2mln.Eur jak przewidywal kosztorys
ale za cale 10 mln. ,poza tym ponoc do wiernych odnosi sie z dystansem
i buta .Papiez Fransiszek wyslal do Niemiec przedstawiciela Watykanu dla
zbadania sprawy !!
Pozdrawiam
ps.Nie wiem czy ateisci maja prawo prosic papieza o pomoc w sprawie
ksiedza Lemanskiego ,ale napewno moga to katolicy .
@xytrah
W Polsce konserwatyzm myli się z bigoterią dulszczyzną uporczywym trzymaniem się przeszłości niechęcią do wszelkich zmian społecznych kulturowych obyczajowych Podobnie nie zna się i nie rozumie nowoczesnego liberalizmu. ks. Tischner, którego dobrze znałem, z pewnością nie był umysłem ideologicznym i dlatego tak go atakowali ci, którzy z katolicyzmu usiłują zrobić ideologię narodowo-prawicową.
Co do zdumienia, to wynika ono z tego, że Pan mnie nie czyta , tylko przegląda w poszukiwaniu pretekstu do polemiki. Jak by Pan czytał bez uprzedzenia, to by Pana nie zdumiewało, że sprawa Bergoglia w czasach dyktatury mogła mi się wydawać dużym problemem wymagającym wyjaśnienia. Insynuacje pod moim adresem proszę sobie darować.
PS.
14 września o godz. 12:17 pisze: Nie wiem czy ateisci maja prawo prosic papieza o pomoc w sprawie
ksiedza Lemanskiego , ale napewno moga to katolicy
Czy chodzi o prawo moralne?
No ja z pewnoscia mam, nie tyle jako katolik, ale jako Zyd obrzezany. Niewielu mam takich Przyjaciol wsrpd katolickiego kleru w Polsce jak ks. Lemanski.
Zas ateisci powinni miec prawo bronienia wyjatkowo przyzwoitego czlowieka, choc ksiedza.
Hehe.
g-ww,
czy rzeczywiście życie bez dzieci (swoich lub cudzych – patrz Dominokana) i bez kobiet ?
Co do Franciszka, żyjemy w złudzeniu. Wszelkie opinie, jak to on zmienia KK są stanowczo przedwczesne i bardzo ryzykowne. Oparte są głównie na wierze, właściwie o charakterze religijnym, która bardzo chce, bardzo oczekuje, ma wielką nadzieję, że obmierzła i opresyjna instytucja zmieni się na lepsze.
Gdyby bowiem KK już poddawał się zmianom, w ciągu raptem pierwszych tygodni i niewielu miesięcy pontyfikatu Franciszka, znaczyłoby to, że KK generalnie łatwo jest poddać zmianom.
Byłoby to może i sympatyczne, gdyby nie wiążące się z taką sytuacją konsekwencje: skoro łatwo KK zmienić (w domyśle na lepsze), to czemu nie był tak zmieniany dotąd?
Nieuchronnie pytanie to w największej mierze zostanie skierowane pod adresem JPII, naszego człowieka w Watykanie i w Niebie, który rządził firmą przez prawie 27 lat. To jeden z najdłuższych pontyfikatów papieskich w dziejach.
Dlaczego nie zmienił tego co zmienić należało i co z taką ulgą lub wiarą przyjmują „otwarci” katolicy widząc Franciszka?
Dalej, skoro KK łatwo zmienić, to znaczy, że równie łatwo zmienić go można w złym kierunku.
Rozum i doświadczenie podpowiadają, że KK zmienić niełatwo, bardzo niełatwo, czyli nadzwyczaj trudno. Wynika to zarówno z cech globalnej korporacji, jak i jej misji, tzw. „świętej” misji.
To co święte, nie ma się dostosowywać do tego co nieświęte, ale na odwrót. Tak twierdzą, tego żądają, z tego rozliczają i z tego żyją funkcjonariusze tej korporacji. W Polsce, jak wyżej wspomniano, funkcjonariuszy tych jest kilkadziesiąt tysięcy.
Jednak te tysiące funkcjonariuszy ma setki tysięcy bezpośrednich sojuszników, zwolenników, aliantów, sług, etc poza samym swoim gronem. I nie chodzi tu jeszcze o „lud boży”, ale (mówiąc językiem gospodarki) „wykonawców”, „podwykonawców”, „zleceniobiorców”, „interesariuszy”.
„Lud boży” to dopiero nakładka na ten węższy krąg.
Funkcjonariusze są specyficznie szkoleni w swoich szkołach, na obozach treningowych, poddawani głębokiej, stałej i trwałej obróbce osobowości, głęboko ją przekształcającej w konstrukt trwale oderwany od rzeczywistości świata zewnętrznego.
Należy do tego dodać, że w tej obróbce wiedza, nauka, weryfikowalność, rzeczowa krytyka o cechach naukowych i zmiana paradygmatów z tego wynikających właściwie nie istnieją.
Tzw. „racjonalność”, „nauka” w religijnym wydaniu KK to są oksymorony.
Polega to na ścisłym trzymaniu się z góry (pardon, z „Góry”) postawionej tezy (pardon, „Objawienia”) i zawzięta jej obrona. Jest to całkowicie sprzeczne z zasadą rozumu i nauki, gdzie można dowolną tezę postawić, ale i obalić, jeśli nie ma za dobą dowodów. A istota nauki polega na nieustannej swobodnej dyskusji, nieustannej krytyce i próbach obalania tez; co się bardzo często zdarza i co prowadzi do doskonalenia się nas jako ludzi poprzez wiedzę i dowód.
Ponieważ wszystkie istotne zasady obowiązujące w KK są sprzeczne z wyobrażeniami, że w ciągu niewielu tygodni pontyfikatu (nie rządów, co ważne, bo to jest maszyneria powoli rozkręcająca się, mająca w „dniu 1” ogromną bezwładność młyna) można cokolwiek w nim zmienić na lepsze, uważam, że takie wypowiedzi są po prostu objawem czystej, religijnej wiary i co najmniej naiwne. Jest to wytwarzanie fantasmagorii, myślenie życzeniowe i wprowadzające naiwnie wiernych w stan podwyższonego ryzyka, że zostają oszukani.
Wtedy jednak nie będzie chętnych, by wziąć współwinę na siebie.
Franciszek woli jeździć zwykłym Fordem Focusem, w dodatku kilkuletnim. Franciszek mówi: „kimże jestem, by osądzać drugiego człowieka” (a propos gejów). Czy Karol Wojtyła vel. Jan Paweł II, vel „Ojciec Święty (sic!) nie wiedział to samego – kimże jestem..? A może się nie zgadzał? A jego poprzednicy w liczbie kilkuset? Nie mieli tego na piśmie (pardon, na Piśmie)?
Franciszek ponoć jest otwarty w kwestii celibatu.
Na to można jedynie odpowiedzieć, że Franciszek jest wesołkiem, albo czystej wody naiwniakiem. Powiedzmy, że inną alternatywę – że jest cyniczny – trzymamy w zamkniętej szufladzie.
„Celibat” – to nie jest tylko jedno słówko ze słownika. Wprowadzenie pełnej równości płci w KK, wprowadzenie pełnej konsekwencji skutków rezygnacji z celibatu, a tak naprawdę wyprowadzenie KK z przepaści separacji świata kleru od świata kobiet i ludzi wzajemnie zintegrowanych w relacjach między płciami, wyciągnięcie kleru z poczucia chorej wyższości oznacza dezintegrację, rozpad jego tożsamości, jego „świętości”, jego misji i jego świata. To będzie koniec KK, takiego jakim jest od 2000 lat.
To będzie koniec Rzymskiego Kościoła Katolickiego.
Oj, Panie Redaktorze chyba nie do końca zrozumiał Pan co napisałem.. Czytam Pana od bardzo dawna i czesto zgadzałem sie z Pana opiniami i bardzo je ceniłem ale od jakiegos czasu naprawde Panskie oceny sa zadzwiajaco hmm moze nie radyklane ale ideologizujace. Zdarza sie bowiem ze „wylewa Pan dziecko z kapiela”. I w zadnym razie nie było moim zamiarem urazenie Pana. Ja tez wychowałem sie na ks Tischnerze i tez jestem krytyczny wobec niektorych stanowisk KK ale nie godze sie tez na krytyke dla samej krytyki a – mam wrazenie – Panu ostatnio sie to zdarza. Uwazam, ze nie mozna odpowiadac atakiem na atak bo wtedy zrownujemy sie z tym ktory atakuje. I nie mozna pisac ze KK to tacy ludzie jak TT czy fronda bo Kosciół to szerokie pojecie to takze własnie ks Tischner, ks Halik, Znak Więź nie mowiac juz o tych ktorzy za ten kosciół cierpieli. Ja wiem ze Pan ma na mysli głównie instytucje i to polską ale naprawde sa w tez ludzie ktorzy robia dużo dobra a o tym nie zawsze sie pisze. I o to wszystko mi w tym wpisie tak naprawde chodziło..
„…Mało? Proszę , oto więcej takich gestów…”
–
Ludzkość zawsze dążyła do racjonalizacji wiary w sprawczość gestów, będących jednakże – z definicji – jedynie czynami bez skutku .
Lepszą ilustracją takiej wiary, niż egzegeza znaczenia gestów Franciszka, (będących co najwyżej kurtyną w teatrze zakulisowych iluzji), można zobaczyć tu:
http://www.youtube.com/watch?v=R55e-uHQna0
Ach. Imperium kontratakuje dziecięce marzenia.
Play it again, Sam.
Z uszanowaniami.
@xytrach
To dalej się nie rozumiemy. pisanie gorzkiej prawdy o fatalnej kondycji myślowej i duszpasterskiej Kościoła w Polsce , nie jest ideologią, ani atakiem. To, że są w tym Kościele dobrzy ludzie i porządni księża i biskupi nie ma tu nic do rzeczy, bo nie oni nadają dziś kierunek.
@ANCA_NELA
Sorry, ale po prostu muszę na to odpowiedzieć. Cały czas się zastanawiam, skąd w Polsce biorą się jakieś skrzywione wyobrażenia na temat Czech?
Byłaś w Pradze? Wielu moich znajomych tak. Część tam mieszkała tam po parę miesięcy w czasie studiów. Inni ich znajomi przyjeżdżali do nich w odwiedziny. Wrośli w klimat. Masa Polaków kursuje tam i z powrotem, szczególnie, jeśli mieszkają blisko granicy (Cieszyn Czeski…). Zapewniam Cię, że Praga to *bardzo* przyjazne miasto pod każdym względem. Więc błagam, nie mów mi, że nie da się tam w łatwy sposób nawiązać kontaktów. Wystarczy wejść do co drugiego pubu, przysiąść się do jakichś studentów, pogadać z barmanem. Czechy to naprawdę nie jest państwo policyjne, ludzie nie boją się siebie nawzajem, jak w naszym katolandzie. Są bardzo przyjaznym, otwartym narodem. Oczywiście nie wobec każdego – zasadniczo Polacy (jako naród) są postrzegani jako gbury, ale normalna, otwarta, uśmiechnięta, przyjazna osoba spotka się z takim samym przyjęciem z drugiej strony. Jeśli tylko nie masz na czole wytatuowanej swastyki i zachowujesz się w sposób cywilizowany, to możesz się tam *bardzo* dobrze bawić. Zapewniam cię, że Czechy są dla Polaków rajem 😀
(Tak, wiem, że duża część Polaków jeżdżacych za granicę to agresywne chamstwo, które wyrabia przyzwoitym ludziom opinię; wstydzę się za nich, ale cóż poradzić)
Ale Panie Redaktorze jak to bedzie wygladac kiedy kazdy bedzie epatował jedynie ta gorzka prawda?? Tu zreszta nie chodzi tylko o KK ale ogolnie o to ze NIC pozytywnego nikt nie pisze ani nie pokazuje: mamy do wyboru albo radykalny krytycyzm albo ideologie TT ew mozemy sobie popatrzec na umierajace dzieci w Syrii z cyklu DT. Nie chodzi zatem o nie pisanie ale o umiar! O nie wylewanie dziecka z kapiela.. Bardzo załuje ze nie ma juz takich ludzi jak ks Tischner – debatujacych otwartych ale jednak bardzo osadzonych w chrzescijanskich wartosciach. Bo – Pan mi nie odpowiedział wiec ja to zrobię – jestem przekonany ze np in vitro, pomimo swej otwartosci, Tischner by nie poparł. Niemniej dazyłby do wypracowania jakiegos konsesnusu, prowadziłby dialog starał sie zrozumiec. To naprawde był „człowiek środka”. Do takich ludzi nalezała takze np B Skarga. Jaka szkoda ze uczniowie tych filozofów tak niewiele wynieśli z tego umiaru i dystansu do świata jaki oni sami prezentowali
Adam Szostkiewicz
14 września o godz. 14:24
Tym bardziej nie ma nic do rzeczy to, że w w KK są ” dobrzy ludzie i porządni księża, że jeśli są porządnymi ludźmi to tacy znajdą się wszędzie. Nie mówimy tu o związku zawodowym w którym są „dobrzy ludzie..”, ani o towarzystwie krajoznawczym w którym są „dobrzy ludzie..”. Tu mowa o Kościele, o religii i Bogu i uzasadnieniu dla bycia „dobrym ludziem” płynącym z zewnątrz, z „Góry”.
W Kościele można by dobrym człowiekiem „mimo wszystko” a nie „w wyniku”
Ryba 25,
hehe, pamiętam, kiedy po raz pierwszy przywiozłem do Polski moją Kanadyjkę. Był rok 2006. Oczywiście, że zwiedzając różne Starówki zahaczaliśmy również o zabytkowe kościoły. W pewnym momencie Kanadyjka zapytała mnie, czy do Polski nie dotarła wieść, że grubo od ponad roku mieliśmy nowego papieża. I rzeczywiście. W gablotach przy wejściu do prawie każdego kościoła wisiał okazały JPII, za to portretu aktualnego wtedy papieża nie uświadczyłeś.
Nie dziwią mnie sytuacje opisane w wielu wpisach: zdawkowe, jakby zamawiane półgębkiem, obowiązkowe modły za pomyslność papieża i wylewne hołdy, nowenny i bóg wie co jeszcze na intencję JPII, teraz już błogosławionego. Poczekajmy do grudnia – amok będzie totalny.
Do ewentualnego spotkania na skrzyżowaniu alei Błogosławionego Jana Pawła II-go z aleją Świętego Jana Pawła II-go.
Czy naprawdę ktoś wierzy, że jakakolwiek religia przyczyniła się na dłuższą metę do czegoś dobrego?
qwerty_xyz_12345 – 14:30
Byłam w Pradze. Było miło. Jednak parę razy przekraczałam granicę w Karkonoszach i już tak miło nie było… nie wiem czemu.
W restauracji na szczycie Śnieżki, po czeskiej stronie dostaliśmy piwo, które sie do wypicia nie nadawało. Kwaśne, podłe. Kolega stwierdził, że należałoby je wlać spowrotem w konia. Zostawiliśmy trunek – zapłacony! – i wyszliśmy z lokalu.
Parę lat później, już podczas stanu wojennego, nie kto inny, jak bracia Czesi wyprostowali turystyczną ścieżkę na szczyt Śnieżki, bo ona idzie zakosami, raz po polskiej, raz po czeskiej stronie granicy.Zrobili to przy pomocy takich białych tasiemek, jak u dawnych kalesonów. Nie był to miły widok a i wejście na szczyt bardzo utrudnione… Niby nic… a jednak coś…
No coś mnię kłuje i już!
Dodam jeszcze, że przenigdy nie handlowałam kremem NIVEA, ani nie wykupowałam czeskich trunków na przemyt.
Pewnie nie miałam szczęścia i stąd mój sceptycyzm.
Może jest zupełnie inaczej, ale już nie będę sprawdzała…
Z wielkim zainteresowaniem czytałam jednak zbiory felietonów Mariusza Szczygła.
Polecam.
qwerty_xyz_12345!
Rzadko się wpisuję, najczęściej wtedy, gdy mnie jakiś wpis zdenerwuje. A to Ci się udało 14 września o godz. 14:30. Powiem Ci jedno, byłem najpierw w Czechosłowacji, a później w Czechach chyba ze 12 razy (jestem Warszawiakiem, więc nie mam tak blisko). Za każdym razem spotykała mnie jakaś przykrość, dokuczenie, a przede wszystkim pogarda. Taka zwykła, od normalnych ludzi. Mówiłeś – schronisko. Stoję przed kontuarem, czekam, nikogo. Zaczynam wołać, więc wychodzi facet i krzyczy na mnie: „No i co wołasz halo?”. „Bo nikogo nie ma i czekam”. „Polak to może 15 minut stać i czekać”. Takich przykładów mógłbym dać dziesiątki, tak że wszystkie swoje wyjazdy w Alpy robiłem via Zgorzelec i Norymbergę, tylko po to, aby nie przejeżdżać przez Czechy. Znowu jakiś czeski policjant zażąda ode mnie 100 zł mandatu za nieprzepuszczenie staruszka na pasach, jak tam nie było żadnego staruszka, a wręcz nikogo. Po co mam usłyszeć jedząc kurczaka, że chamstwo z Polski przyjeżda za do Czech wyżerać im kurczaki. Zrozum, to są autentyki, które mnie spotkały, a naprawdę jeżdżę po wielu krajach i wiem, jak się zachować. Jest to naród arogantów i bufonów.
@ sugadaddy
14 września o godz. 17:05
„Czy naprawdę ktoś wierzy, że jakakolwiek religia przyczyniła się na dłuższą metę do czegoś dobrego?”
–
Oczywiście , wszyscy Ludzie Dobrej Wiary w jakąkolwiek religię.
Na tym właśnie polega wiara, że nie wymaga rozumu – a „jakakolwiek religia” to nawet przeciwnie. Masz dysonans poznawczy (to naturalne), kierując rozumne pytania w pustkę wierzenia.
Nie jest to retoryka czyniona w dobrej wierze… 😉
ANCA_NELA,
to do prawdy wstrząsające ! Jestem zdruzgotany tym bezmiarem krzywd, jakie wyrządzili Ci Pepiki !
Teraz rozumiem, że coś Cię kłuje …
Moja teściowa-nieboszczka, która w swoim bezbarwnym życiu przeszła przez 4 obozy koncentracyjne nie miałą w sobie tyle goryczy wobec Niemców, ile Ty masz do Pepików za to kwaśnie piwo i tasiemki.
Swoją drogą jeszcze jeden dowód na to, jak niewiele potrzeba, żeby zrazić do siebie kobietę 😉
Red. Szostkiewicz
Pana nieśmiałe nadzieje na odnowę polskiego kk w duchu pontyfikatu papieża Franiszka są nie tylko przedwczesne , ale i chyba płonne.
Niestety, co który hierarcha otworzy paszczę (sorki, ale się wkurzyłam, o czym za chwilę), by głosić Słowo Boże i Dobrą Nowinę, to człowiek wręcz martwieje z zażenowania i bezsilnej złości.
Właśnie przeczytałam relację z dzisiejszej homilli w sanktuarium na Św. Krzyżu biskupa sandomierskiego, Frankowskiego.
Otóż oświadczył on, m.in. w obronie polskich chłopów (rolników?), którzy wszak przetrwali carat oraz inne plagi, więc i liberałów przetrwają, że rządzący niszczą kościół, rodzinę, gospodarkę i promują zdziczały seks.
To, oczywiście, tylko skrót nienawistnego słowotoku, jakim uraczył wiernych „przy niedzieli”.
Panie redaktorze, toż to nasz kościól czeka mozolna orka na ugorze we własnych szeregach. Gdzie tu miejsce na „otwarcie” czy jakikolwiek dialog?
A papież Franciszek może sobie wołać na puszczy (polskiej).
Wydaje mi się, że polski Kościół już zaczyna sobie „oswajać” Franciszka poprzez pewien rytuał, wiadomo że na przykład na mszach są wezwania, by za papieża się modlić, by postępować „w jedności z ojcem świętym”, itp, itd. Albo weźmy media: na stronach internetowych Naszego Dziennika pełno, i może coraz więcej, Franciszka – cytowane są „bezpieczne” homilie, modlitwy, nic kontrowersyjnego, nic z tego co właściwie stanowi o odmienności, a więc słowa o gejach w samolocie, czy dialog z niewierzącymi, albo słynne telefony do różnych ludzi. Kościół ucieka tu w realizację zasady: „Coś się musi zmienić, by wszystko pozostało tak, jak było”, Giuseppe Tomasi di Lampeduzy (Lampeduzy! też a propos). Ale są i ciekawe jaskółki, mianowicie abp Michalik (!) miał zwrócić się do księży, by wspierali w razie potrzeby materialnie ubogich wiernych w swoich parafiach. Zapewne za jakiś czas zrobi się z niego bohatera i będzie się argumentować: proszę bardzo, Kościół pomaga ubogim, przecież arcybiskup POWIEDZIAŁ. No ale dobre i to, na początek. Troszkę to wszystko przypomina, przy całej świadomości różnic pomiędzy katolicyzmem a komunizmem, ton prasy PRL, jak nastał Gorbaczow: niby wszystko pięknie-ładnie, ale już coś wisiało w powietrzu. Inna sprawa, że to jest ta sama formacja umysłowa, jak widać zakorzeniona w Polsce: kiedyś propaganda PRL, dziś Nasz Dziennik, itp. Albo te listy poparcia dla abpa Hosera na stronach archidiecezji warszawsko-praskiej przy okazji sprawy księdza Lemańskiego (krytyczne wpisy cenzurowano). Ja sam przerobiłem troszkę pochwałę „prezesa naszego klubu” z filmu „Miś”, że wbijają mu szpilki, że nie ludzie, tylko wilki, i wysłałem, ale niestety nie doczekał się mój mały pean publikacji.
@torlin
Please, po pierwsze zupełnie off the hook, po drugie, czemu Pan tak nie lubi Polakôw, bo to chyba tak naprawdę o nich Pan pisze pod czeskim pozorem. ,,naród arogantów i bufonów”
Jestem u Pana, Panie Redaktorze, od początku istnienia tego blogu, więc mniej więcej zna mnie Pan z „twórczości”. Jestem pozytywnie nastawiony do ludzi, widać to chyba po moim blogu. Powtórzę, nigdy, ale to nigdy, nie zdarzyło się, abym nie miał jakiejś przykrości w Czechach. Przy każdym pobycie. Na Słowacji nie, też się zdarzało, ale rzadko.
od czwartku 12/09/2013,
każdemu kto poinformuje świat zewnętrzny o przemocy seksualnej, prostytucji, posiadaniu pornografii dziecięcej oraz zbrodni przeciwko dzieciom (gwałtom na dzieciach) przez księży i pracowników Watykanu, grozi do 12 lat wiezienia. Jest to uściślenie prawa w Watykanie przez papieża F1. To jest ten jego nowy styl o którym autor wspomina ?
Czyli leczenie homoseksualizmu po przez gwałcenie chłopców, które pomaga w ejakulacji diabelskich myśli, zostaje w Watykanie nie wzruszone
A za co Czesi mieliby kochać Polaków?
Za chamskie zachowanie w restauracjach? Za łamanie przepisów drogowych?
Za domaganie się zdjęcia napisu: „Dopóki żyjesz, jedz i pij – po śmierci już nie będziesz miał żadnej radości” wiszącego w restauracji, co jest obnoszeniem się ze swoim ciemniactwem i kołtuństwem?
Czy wy nie wiecie na co stać polskich wsioków którzy wyrabiają wszystkim markę za granicami?
Czy jest jakiś kraj, gdzie naszych nie mają dość?
To, że Wy piszący tutaj jesteście inni nie znaczy, że reszta narodu Was w czymkolwiek przypomina – poczytajcie sobie jakiś onet, a przekonacie się kto u nas rządzi; rządzi debil i cham. I to debil i cham reprezentuje nas wszędzie.
mag
14 września o godz. 23:46
ładnieś napisała:
„Panie redaktorze… mozolna orka na ugorze”
Poezyjnie.
Mam pewną słabość do komentowania Kościoła naszego umiłowanego przy pomocy rymów częstochowskich. To tak pasuje do komentowanego…
Ach, przecież, i te klimaty limeryków mi przypomniałaś..!
Nie, nie będę się przy niedzieli rozkręcał, bo buty pastuję w celu mszalnym (suma we wsi, a jak!) i garnitur z krempliny zwanej grempliną (albo odwrotnie) połowica moja mi z komory wyciąga.
Ale tak mi się na okoliczność bepe Frankowskiego rzuciło pod klawisze:
„czy to nie ten biskup mały, co wszędzie widzi pedały?”
Czytając Twój wpis pomyślałem sobie Kwiatkowską: „ta pani ma rację!” – Kościół czeka orka na ugorze. Ale gdzie są ci robotnicy winnicy Pańskiej? I czemu mieliby chcieć się trudzić?
Próba odbudowy ściany, gdy fundament przegniły musi się skończyć w jeden tylko sposób.
Szczerze naiwni „szaleńcy boży” ciągle próbują te ściany odbudowywać. I ciągle kończy się tak samo.
A przecież sama Bozia przed sobą samym ostrzega: „nie buduj na piasku!” A Kościół swojej Bozi poucza, że nie po to Bozia człekowi rozum dała, by saaię nie uczył sztuki prawidłowego budowania.
Więc albo się człek uczyć nie chce, albo Bozia rzadsza jest niż eter.
W drogę ! Na sumę już jadą wartburgi łopoczą na wietrze polskie krawaty, a złote zęby błyskają setnymi fleszami.
Ech, Polska to piękny kraj !
Jacobsky – 22:48
Nie zraziłam się jako kobieta, tylko jako Polka będąca w Czechach na chwilkę i w grupie. Próbująca za pieniądze coś zjeść i wypić, zachowująca się jak wypada w takich okolicznościach przyrody.
Nie noszę w sobie szczególnej urazy, bo to nie jedyna przykrość, jakiej w życiu doznałam i nie na tym się skupiam, bo nie warto.
Torlin ma rację.
Okazuje się, że zmiana ustroju nie wpłynęła na zmianę nastrojów.
Nie ma o co krzeseł łamać. Tak po prostu jest.
Ja bym się tam nie przeprowadziła.
Niestety, Panie Redaktorze, zgadzam się (co rzadko mi przychodzi) z @Torlinem, w kwestii doświadczeń pobytów w Czechach.
Spotkała mnie tam napaść ze strony taksówkarza (za polskie nazwisko na karcie płatniczej!), odmowa obsługi w knajpie i hotelu (na dźwięk języka polskiego) i zwykle arogancja jeśli do „obsługi” doszło (jw), dwukrotnie usiłowania wyłudzenia mandatu przez policję, szykany na szlakach w Karkonoszach (rewizje służby granicznej), rewizja samochodu na granicy (2x – wyjmowanie bagaży podróżującej tranzytem, nocą, rodziny ze śpiącymi dziećmi w poszukiwaniu…przemytu wina czeskiego!).
Wszystko to na widok nazwiska lub dźwięk języka polskiego, nie sprowokowane żadnym zachowaniem!
Z wyjątkiem ostatniej i tej górskiej przygody, pozostałe moje wizyty były służbowe i formalne, w towarzystwie grup międzynarodowych, o dość cywilizowanym behawiorze i z branży wolnych zawodów, więc nie przemytników knedliczek 😉
Co ciekawe, Polacy podróżujący przez Czechy pojazdem z niepolską rejestracją lub mówiący w Czechach nie po polsku, nie spotykają się z takimi reakcjami – i to też jest moje doświadczenie własne.
Daleki jestem jednak od uogólnień i przypisywania temu zjawisku (niechęci do Polaków) winy jedynie po stronie Czechów – i jako nacji.
Też prawda, że zachowania polskich turystów i samochodów na drodze, często są cywilizacyjnie żenujące.
Niestety, Czesi pamiętają także naszą bynajmniej nie turystyczną wizytę w ’68.
To sprawia, że daje się łatwo zauważyć w okazjonalnych kontaktach z Czechami stereotypową mieszaninę ich kompleksu wyższości i …mniejszości sąsiedzkiej wobec Polaków.
Moja pierwsza wizyta w Czechach była pełna entuzjazmu i sympatii (literatura, kultura, cywilizacja techniczna i poczucie humoru Czechów).
Obecnie postępuję jak Torlin – omijam szerokim łukiem (turystycznie i służbowo, jeśli nie mogę wtopić się w grupę niepolskojęzyczną).
Z żalem.
Myślę jednak, że to przede wszystkim my, Polacy mamy do odrobienia ważną lekcję w relacjach z sąsiadami, nie tylko po Czeskiej stronie.
To dopiero daje prawo wymagania wobec innych.
–
Nb. nasze ostentacyjne „achy” nad papieżami (nie mówiąc o Tym Papieżu), także są w Czechach przedmiotem niechętnych kpin – i to akurat lekcja warta przyswojenia, wcale nie z powodów religijnych, a kulturowych i cywilizacyjnych.
@jabeta
Niewatpliwie osobisty przyklad jest najskuteczniejszy. Tylko mam niejakie watpliwosci, czy nalezy brac przyklad akurat z Franciszka (tu przywolam nasza wspolną opinie o jego mozliwosciach wkladu w intelektualny i duchowy dorobek KK:)). Ale moze to nie jest takie istotne, jak zwykle przeginam na tym polu. Wazne, ze Franio podoba sie maluczkim, ktorzy nagle czują wole Bożą i wala do konfesjonalu. Mozna prorokowac, ze jest to slomiany ogień, a nie głeboko przezywana duchowość, ktory tak samo zniknie, jak eksplozja „poboznosci” na fali popularnosci papieza-aktora Jana Pawla II. Osobiscie bardziej sensowna i skuteczna, bo dlugofalowa, wydaje mi sie precyzja mysli i slowa, jaką prezentowal papiez-emeryt. Ale z tym deklarowalam sie juz wiele razy.
Krotko mowiąc: pontyfikat Franciszka stanowi prawdopodobnie konieczny etap w kretej wedrowce Kosciola. Byl czas nauki i wciskiwania do glowy wierzacego, jaka winna byc jego wiara. Dzis jest czas na odpoczynek i krotochwile. I pewnie tak trzeba.
Do zobaczenia wkrotce:))
@Adam 2222
Chyba Pan naprawdę uwierzyl mediom, ze w Watykanie moze sie cos rzeczywiscie zmienic radykalnie:))) Papiez Franciszek jest takim samym papiezem, jak jego liczni poprzednicy i nie radze pozwalać sie zwodzic jego slowom i gestom bez głębszego znaczenia. Tzw. „styl” Franciszka jest jedynie jego stylem wypracowanym przez specow od PR, czyli błyskotka.
@ Gekko
„Na tym właśnie polega wiara, że nie wymaga rozumu ? a <> to nawet przeciwnie” – piszesz. No i fajnie. Jeno w takim postawieniu sprawy rozum i tak staje wobec dysonansu poznawczego. Bowiem rozum musi (no MUSI, choćby nie wiem co) rozróżnić pomiędzy „wiem”, „rozumiem” i „wierzę”. Wiem, że: świat istnieje wiecznie, albo – stworzył się sam z siebie, albo został stworzony przez Boga. Tylko te trzy możliwości rozum dopuszcza. Jednak nie rozumiem mechanizmu, wedle którego świat istnieje (powstał). Pozostaje tedy wiara. Wierzę zatem, że świat istnieje wiecznie, ale co to takiego ta wieczność nie jestem w stanie swoim rozumem ogarnąć. Wierzę też, że świat stworzył się sam. No może nie z siebie, bo to raczej konstrukcja bardziej poetycka niż naukowa, ale jestem w stanie uwierzyć, że (ale to tylko jedna z hipotez) fluktuacje kwantowe , wedle hipotezy inflacji, mogły być źródłem pierwotnej struktury Wszechświata. Zgodnie z tą teorią, pierwotnie mały obszar przestrzeni został gwałtownie rozciągnięty do rozmiarów obserwowanego kosmosu. Doprowadziło to do zamrożenia w strukturze przestrzeni nieznacznych kwantowych fluktuacji, które rozciągnęły się do astronomicznych rozmiarów. Pytań dla rozumu, przy tej hipotezie, rodzi się tak wiele, że nie sposób na nie odpowiedzieć. Podstawowym jest pytanie o to „co było przedtem”. Przed fluktuacjami kwantowymi i – co jeszcze ważniejsze – przed „nic”. Boć przecie osobliwość zwana punktem istniała (?!) w „nic”. Dysonans poznawczy rozumu coraz bardziej dystansuje moje myślenie o początkach wszechświata w kierunku wiary. No to wierzą w trzecią możliwość. Wszechświat został stworzony przez Boga. Ale jak? Tu też rozumek za krótki. A i teorii mnogo. Każda religia (tu już wkraczamy na śliski, acz stabilniejszy dla rozumków nieposzukujących, grunt) ma własną na ten temat teorię. Najczęściej zapisaną w świętych, powstałych z natchnienia, księgach. Oprócz „jak?” rysuje się dla rozumków poszukujących inne pytanie. Skąd się wziął Bóg? Istniał zawsze – odpowiedzą kapłani stojący na straży religii. A co to za źwirze to „zawsze”? Co było przed „zawsze”? spyta rozumek niepokorny. Ten sam rodzaj pytania co – co było przed „nic”? Bez sensu te pytania, Szanowny Gekko. Rodzą dysonans poznawczy. I w co tu wierzyć? WIERZYĆ – słyszysz mnie.
Jakieś moderacyjne krasnale spowodowały, że z cytatu Gekko zniknęło króciutkie „jakakolwiek religia”, co uczyniło cytat niezrozumiały. Przepraszam, ale to nie ja;-P
A może następne 6 miesięcy pontyfikatu zacząć od spraw podstawowych ? Np. od podniesienia stanu higieny w świątyniach ?
Instytut Higieny i Immunologii Stosowanej w Wiedniu opublikował wyniki badań wykazujących, że jednym z najgroźniejszych źródeł skażonej wody na świecie są kościoły. 86 proc. wody święconej zawiera bakterie kałowe. Każdy litr wody święconej to około 62 milionów bakterii. Według naukowców wystarczyłoby dodawać do niej sól i regularnie wymieniać, żeby zmniejszyć zanieczyszczenie.
Czyli sól, a nie zaklęcia mamrotane nad wiaderkiem wody z kranu…
Diabeł jak zwykle: w szczegółach.
Panie Redaktorze ! Abp. Hoser modli się za Pana ( i za Pańskich kolegów po fachu) !
Jak to miło, prawda ?
Nie ma to jak siła szczerej modlitwy takiego arcybiskupa jak pan Hoser !
Poleca, bardzo a propos, najnowszy wpis ks. Lemańskiego na jego blogu w natemat.
Piękny i mądry.
http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&frm=1&source=web&cd=2&cad=rja&ved=0CDUQFjAB&url=http%3A%2F%2Fnatemat.pl%2F&ei=4KM1UsPBOs6qhAeCk4HwCw&usg=AFQjCNEFpfZl4vvTRy_zhzWrrbTiT-zICA&bvm=bv.52164340,d.ZG4
@torlin
Po pierwsze wystrzegałbym się generalizacji zwłaszcza w mówieniu o narodach, obojętne polskim, czeskim, rosyjskim, litewskim, ukraińskim, słowackim, amerykańskim
Po drugie, mam z Czechami jak najlepsze skojarezenia i wspomnienia, z czasów spotkań opozycji demokratycznej z Havlem na czele i Janasem z naszej strony, z muzykami z Plastic People, z poetami, z jednym, tłumaczem Miłosza i redaktorem czasopisma Listy, przyjaźnię się do dziś, odwiedzam go w Ołomuńcu, nigdy mnie tam nie spotkała żadna przykrość, także wtedy, gdy chodziliśmy bez Vaszka.
@@ Anca nela , Gekko
Właśnie, lepiej nie uogólniać. Jeżdżę do Czech od ok. 30 lat, mam tam przyjaciół, byłem ponad 80 razy. mieszkałem wśród nich. I nie miałem nigdy problemy z niechęcią z ich strony. Jak tak jestem, mówię po czesku, acz niedoskonale, to jednak przyzwoicie i nie jest to polski-czeski, ale czeski z pewnymi błędami. Czesi oczywiście łapią, żem nie Czech, a Polak i jeśli coś z tego wynika, to prędzej sympatyczne zdarzenia. Może ciekawość Czechów i ich świata na to wpływa.
Uogólnienia zwykle więcej szkodzą.
Jednym słowem:
NA PRAGĘ ! ABY POMŚCIĆ TYCH WSZYSTKICH TAKSÓWKARZY, SPRZEDAWCÓW, BARMANÓW I KELNERÓW !
(To, że wszystkiemu są winni kelnerzy wszyscy akurat wiedzą – było o tym w którejś z polskich komedii filmowych, chyba tej z wychodzeniem „nogami do przodu”)
Bo nasi polscy kelnerzy, taksówkarze, celnicy, sprzedawcy, to nigdy … Myśmy czyści ! Naród wybrany ! Dzieci JPII, ot co !
Adam Szostkie – 14:20
Panie Redaktorze!
Proponuję zweryfikować dotychczasowe doświadczenia udając się samochodem na polskich numerach, wraz z kilkoma osobami towarzyszącymi na wycieczkę w czeskie Karkonosze. Tam udać się do losowo wybranego lokalu z napisem „Vycap piva”, zamówić to piwo i cokolwiek do niego.
To będzie ciekawe doświadczenie…
Jeszcze długie lata trzeba będzie poczekać wytrwale pracując u samych fundamentów, aby te stosunki uległy poprawie.
Nie jestem w stanie doszukiwać się przyczyn takiego stanu rzeczy, bo chyba jednak nie chodzi jedynie o interwencję naszych wojsk w wiadomym celu.
Za to wielokrotnie i serdecznie przepraszaliśmy oficjalnie i nieoficjalnie, jak na razie jednak bez widocznych efektów…
Sprawa pewnie ma głębsze warstwy, do których warto się pewnie dokopać i próbować jakoś dogadywać.
Jesteśmy najbliższymi sąsiadami – czy nam się to podoba, czy też nie.
@ Adam Szostkiewicz
Potwierdzam. Aż się dziwię, że gdy jechałem przez Czechy w nocy do Wiednia samochodem i skręciłem nie w tę drogę, która w Ostrawie miała mnie na Wiedeń poprowadzić, to po przejechaniu pół Ostrawy, gdy zwróciłem się do przygodnego faceta o pomoc w wyprowadzeniu mnie z zadupia, w jakim się znalazłem, wsiadł do swojego samochodu i pilotował mnie aż do „krzyżówki” na Wiedeń. Po angielsku nie rozumiał, gadałem więc po polsku, tablice rejestracyjne też miałem polskie. Aż się zdziwiłem, bo o złośliwości Czechów krążą legendy. Jak się okazuje – tylko legendy. W 1973 spędziłem w Pradze tydzień i poza jednym przypadkiem kasjera na dworcu, który dał mi do zrozumienia co sądzi o polskim okupancie (20 sierpnia 1968 się kłania), wszyscy prażanie byli uprzejmi, a niektórzy nawet przyjacielscy.
P.S.
Przepraszam za skrócenie nazwiska Pana Redaktora!
Zbyt szybko kasowałam to, co niepotrzebne i „ujadło” kawałek nazwiska!
@Anumlik
Szacun, Panie Anumlik, motyla noga. Że tez chce sie Panu mowic te oczywiste oczywistosci „politykowym” ateistom…Ale po to podobno jestesmy. My, inteligenci opcji obiektywnego idealizmu. Żeby edukowac talich wlasnie…ateistow z przeproszeniem:)))
Jakobsky
Według naukowców wystarczyłoby dodawać do niej sól i regularnie wymieniać, żeby zmniejszyć zanieczyszczenie.
Cytat z 62 mln bakterii kałowych rozbudził moją wyobrażnię. Myślę, że z tym soleniem wś Austriacy robią sobie żarty. Tu potrzeba innego, rewolucyjnego myślenia: np. mydelniczki lub kolanka odpływowego. Chciałem też złośliwie dodać, że najlepszym remedium dla użytkowników byłoby solidne uderzenie się jakimś ciężkim przedmiotem we własny dekiel, jednakże z uwagi na rangę tego blogu – w ostatniej chwili się powstrzymałem.
Austriacy nie czują również bluesa w klęczeniu godzinami na gołym cemencie ( podejrzewam że już dawno zainwestowali w masowe, tanie klęczniki). Ja, choć klęczenie na cemencie zakończyłem około 11 roku życia, do dzis odczuwam łękotkowy niepokój oraz żal z powodu stłamszonej przez kk kariery tenisowej.
kalina
15 września o godz. 10:40
Pani ma rzeczywiscie iscie polsko-katolickie zaufanie do szczerosci
poczynian drugiego czlowieka . Nic tylko pania pozalowac .
Pozdrawiam
Komentarze i dysputę o Czechach (a pośrednio – a może; bezpośrednio – o nas, Polakach) pragnę „ubogacić” (sic !) schlagwortem niezrównanego w tej mierze Dobrego Wojaka Szwejka:
– Nie jeden Madziar, nie winien, że Madziar !
Pozdrawiam serdecznie
Jacobsky
15 września o godz. 14:41
Na Białogród! Na Kowno! Hej Krakowiaczek ci ja!!!
Jakoś mi te twoje ostatnie wpisy nie pasują do opinii, jaką o tobie mam – a mam dobrą 🙂
(na znaną melodię patriotyczną):
Nie lubimy Czechów, nie lubimy ich,
Nie lubimy Szwejka i Gotta,
(Za Mladka, za Krteka
Za Skodę, za Krnov,
Zapłacici nam czeska hołota !) 2x
kalina pisze do pana Anumlika: „My, inteligenci opcji okiektywnego idealizmu”…
Z tekstu wynika, że w opozycji do politykowych ateistów.
O, motyla noga! Że posłużę kalinowym kolokwializmem…
Szacun, pani kalino, w podziwie dla pani poczucia humoru. Z przeproszeniem.
@ anumlik
„Jednak nie rozumiem … Pozostaje tedy wiara.”
Miły anumliku, w zasadzie, cytat powyższy obrazuje Twym przykładem dokładnie to, co napisałem i wybacz, że nie będę polemiki rozwijał, choć pięknie swą wiarę opisałeś.
Może „politykowy” ateista dodałby, że jest więcej opcji powstania świata niż trzy, a to mianowicie – nieskończoność.
Ja, wykluczając się z powyższego podziału postaw ludzkich wedle rozumienia zjawisk pozaumysłowych, poparłbym to stwierdzenie, jako racjonalista (czyli używający rozumu w zakresie mu dynamicznie dostępnym i nie wypełniający pozostałej pustki kosmosu pod czerepem – wiarą).
Jest bowiem rozumu właśnie cechą, IMHO, rozróżnienie nierozumnego od niezrozumiałego, do czego staram się aspirować – z Twoją pomocą.
Dziękuję za to, codziennie przed posiłkiem, a tym razem – Tobie.
–
@ Tanaka (w sprawie czeskiej)
Doświadczenie minus rozum = uogólnienie .
Ja w tym równaniu stawiam jednak plusy dodatnie, w celu niezrówoważenia bilansu obu stron 😉
Nb. sympatyzowałem we wczesnej młodości z dziewczyną z Czech i pewnie na tej podstawie mógłbym co najmniej uogólnić, jak gdybym spotykał się z Havlem.
Taka laska nebeska zdarza się tylko raz, podobnie jak solidarność przygraniczna intelektualistów… 🙂
Czyżby wartość projekcji osobistych doświadczeń na stereotyp percepcji zależała od ich znaku: plus/minus?
Ciekawe, co na to mówi rozumna nauka… hi hi.
–
@ kalina
15 września o godz. 15:49
„Ale po to podobno jestesmy. My, inteligenci opcji obiektywnego idealizmu.”
No, kalino, tym razem porosłaś z rozmachem, liściem iście szerokim…
To się nazywa pozytywne myślenie, kształtujące postrzeganie, na przekór doświadczeniu i percepcji behawioralnej!
Jaka szkoda, że to zjawisko izolowane jednostkowo… 🙁
Więcej takich przykładów, a wiara (w siebie) uczyni rozum niepotrzebnym, nie tylko w szeregach kk.
Wodnik53,
taka jedna hrabina czy arcyksiężna powiedziała podczas wizyty w żołnierskim szpitalu, gdzie przebywał Szwejk, powiedziała, że:
Cziesky szołniesz – dobri szołniesz.
Nobilitowana dama także wręczała żołnierzom święte obrazki, ale ci wrzucali je potem do spluwaczek (to żeby nie odbiec od głównego tematu).
Pozdrowienia
Tak,
Katolicy sa zamknieci albo otwarci,
jest tez trzecia kategoria,
nic nie warci.
Ja sie nie boje tych nic nie wartych,
boje sie tych innych.
Co udaja panny niewinne,
lub liberanych utracjuszy.
Pan Bog ma poczucie humoru,
bo stworzyl nas ,
w teatrze komedia.
duende
15 września o godz. 16:50
Wydaje mi się, że odkąd Austriacy przegapili bluesa w związku z takim jednym malarzem pocztówek, to teraz dmuchają na zimne, zwłaszcza na zimną wodę święconą i na zimny beton lub inna formę posadzki zwaną ogólnie kamienną. Przy czym zamiast klęczeć, można leżeć krzyżem. Co prawda ulga dla kolan, ale zapalenie płuc to też nie są przelewki i może zakończyć się komplikacjami.
Nie mniej budującym jest fakt, że ktoś wreszcie zamoczył w święconej wodzie probówkę zamiast niemytej ręki. Podobno wiara czyni cuda, ale bakterie kałowe o tym nie wiedzą. Dobra nowina ewangelizacji nie dotarła jeszcze do mikroświata…
anumlik
15 września o godz. 11:58
Bardzo to erudycyjne, filozoficzne. Takie pytania już zadawali Grecy, też uważali , że rozum pewnych rzeczy nie chwyta. Np. Parmenides i Zenon twierdzieli, że coś takiego jak *ruch* jest z punktu widzenia rozumu niemozliwe. Ze tylko możemy wierzyć , ze ruch istnieje. A na to, ze ruch jest niemożliwy ,podawali masę dowodów. Wystukaj sobie na googlu * eleatów* a znajdziesz tam wszystkie paradoksy rozumu.
Ale, anumliku, inteligentni Grecy poruszali sie przednaukowo, nie znali chemii, o fizyce kwantowej oczywiście nawet nie śnili, nie mniej jednak usiłowali zrozumieć świat nie odwolując się do swiętych ksiąg.
Ty wyposażony w nowoczesne narzędzia fizyki kwantowej, big bank itp, łapiesz za nogi współczesną naukę: Acha, wy poczatków świata nie potraficie wytłumaczyć Czy świat ma jakiś poczatek, czy jest wieczny ? Jeśli byl big bank, no to co było przed nim ?
My obiektywni idealiscie(jak podpiera Cie Kalina) tłumaczymy to tak, że bóg stworzył świat. Wy oczywiście pytacie wrednie: A czy bóg jest wieczny, a jeśli nie, to kto czy co go stworzyło ?
Bo my uwazamy wrednie, ze wy dodajecie jeszcze jeden naszym zdaniem niepotrzebny szczebel do drabiny, ktory niczego nie wyjaśnia, gdyż ow początek, w dalszym ciagu jest niewyjaśniony.
Więc przytoczę nastepującą anegdotę.
Pewien juhas podsluchując turystów, dowiedział się, że Ziemia jest kulą, która wisi w przestrzeni i lata dookoła slońca.
Zastanowilo go to, dlaczego ta Ziemia nie spada. Ponieważ niepotrafił niczego wymyślić , udał się do mądrego bacy.
Kiedy przedłozył problem bacy, baca parę razy pyknął fajką, podrapał się po głowie i w końcu tak rzecze:
Musi co, że tam jest taka podstawka i ta Ziemia na niej sie opiero.
Zadowolony juhas wrócił do swych owiec, ale po jakimś czasie zaczęły go nurtować wątpliwości:Na czym opiera sie ta podstawka ?
W końcu znów udał się do bacy.
Baca znów chwilę się zastanowił i powiada:
Wicie, juhasie, musi co tam jest taka kłolumienka..
Juhas wrócił do swych baranów, ale znów naszły go wątpliwości, więc postanowł jeszcze raz udać się do bacy
Baco , , na czym opiera sie ta kłolumienka ?
Baca, wyjął fajkę z uszt, splunął i powiedział: Cosik mi sie widzi, juhasie, że wy chcecie w morde .
Slyszales o brzytwie Ockhama ? , – nie mnozmy niepotrzebnych bytow.
A swoją drogą, naszych baców w sukienkach też wkurza , jak podaje się w wątpliwość ich kłolumienki, to wrzeszczą o zoologicznej, prymitywnej nienawiści do boga, kościoła, wiary i też chcą dać w mordę.
A przecież my tylko takie proste juhasy, chcemy zrozumieć, na czym sie opierają te kłolumienki.
Pardon napisałem big bank, co znaczy wielki bank, a przecieś chodzi o big bang, czyli wielki wybuch
@mag
O motyla noga…Przepraszam najmocniej, Pani „mag”. To nie Pani poszla do kosciola, ale inny tytan blogu „aps”. Niemniej pozostale moje uwagi pod Pani adresem pozostaja w mocy:)))
NIe wiem czy to będą tytaniczne rozważania, w każdym razie wspomniany tu Mariusz Szczygieł napisał, że Czesi go ciekawią, bo jest to naród, który ma zupełnie inne wady, niż my. Ja mam taki przykład osobisty: kantor wymiany walut w Harrachovie, wielkimi literami napisany kurs wymiany, odpowiada mi, więc kupuję korony. Zaniedbuję mnożenie w pamięci, bo te liczby jakieś niełatwe, no ale po odejściu sprawdzam paragon, patrzę, kurs inny, dla mnie niekorzystny. Wracam, patrzę jeszcze raz na ten kantor, okazuje się, że ten wielkimi literami napisany kurs działa wtedy, gdy suma jest większa od pewnej wartości X, a jak jest mniej, to jest inny kurs, podany znacznie mniejszymi literami poniżej. Niby do niczego nie można się przyczepić, ale w pamięci zostaje. Inna sprawa, że nie na zasadzie, jak to „Czesi oszukują Polaków”, czy nawet Czech Polaka, nie zwracam na to uwagi. Staram się wszędzie gdzie jestem nie być typem zakompleksionego Polakiem, którego miejscowi potraktują na pewno gorzej, niż innych. Jak czegoś się potrzebuje od kogoś, to jak człowiek od człowieka. Może to jest trochę tak, że każdy dostaje to, czego się spodziewa?
@ Do wszystkich -uwaga ogólna
Hehehehe, ludzie, widzę, że jak na każdym szanującym się forum trza przejść fazę i układnego komplimentowania i rytualnego trollowania (że tak rzeknę, „bierę” udział i w jednym i drugim…czasami). Ale już, do diaska, obyte forumowo wyjadacze to powinni (-śmy) jednak umieć rozpoznawać te jakości erystyczne i nie reagowac na nie przesadnie powaznie;) Więcej nie powiem, bo i tak powiedziałam za dużo 😀
@Kalina
No owszem, owszem, Franciszek nie intelektualista. Ale praktyk i życiowiec. Ja tam klerków (tych od Juliena Bendy) mam szczerze dość, zwłaszcza wtedy, gdy przesadzają z tym swoim klerkizmem i czynią z niego zasadę wszechrzeczy, a ku temu zaczęło iść, nawet nie za sprawą samego BXVI, ile za sprawą tego, co z jego myślą robiono 😉 Uważam, że nastał czas na praktyka, takiego co to mówi: „sprawdzam, karty na stół”.
Czas BXVI minął, i co cenię w BXVI- on sam to wiedział (na to przynajmniej mi wygląda). Jego myśl nie zginie, książki są, przyda się w odpowiednim czasie.
Mam też wrażenie, że sami dwaj papieże rozumieją się nadspodziewanie dobrze- podtrzymuję moją dawną (niedawną?) tezę, że BXVI ma w tym, co się obecnie dzieje, większy udział, niż to jest przyznane, w każdym razie- odbywa się to za jego wiedzą, przyzwoleniem, a nawet subtelną inspiracją.
W każdym razie, idzie ku lepszemu. Co nie oznacza- skutecznemu, bo tego nie wiadomo, i nasz pesymizm pozostaje tu w mocy. Ale każda próba się liczy, bo ostatecznie- nigdy nie wiadomo, czym to się wszystko skończy.
Pozdrawiam 🙂
@ Lewy
Też prosty juhas jestem. I też interesują mnie te kolumienki. Znaczy, na czym się one opierają. Ale dawno już przestałem dywagować czy opierają się one na skorupie żółwia jako słoniowe nogi. Bowiem zawsze, w odpowiedzi na takie dywagacje, pojawi się musi argument pierwszej przyczyny. I pozostaje mi wtedy jeno posłużyć się – jak wielu przede mną – anegdotką o Hindusie, który gdy pytano go o żółwia, co to na nim stoją słonie podtrzymujące świat, odpowiedział: Może bysmy tak zmienili temat rozmowy? Nie chcę bowiem, jak juhas z Twojej anegdotki , pytający bacę zbyt namolnie o pierwszą przyczynę, zasłużyć na odpowiedź: „cosik mi sie widzi, juhasie, że wy chcecie w mordę” .
@ Gekko
Nieskończoność musi co sama sobie jest i ani dowodów ani wiary na ową wsobność nie potrzebuje. Odpowiedziałem Lewemu, że ten juhas nie chce w mordę, a i o brzytwie Ockhama słyszał. Ponieważ jednak „dysonansem poznawczym” zrekapitulowałeś rozum (???) pytania Sugadaddy w jej pustkę wierzenia, pozwoliłem sobie na – jak to ująłeś – piękne opisanie swojej wiary.
Obu rozmówcom dedykuję Hymn 129 („Początek rzeczy”) z Hymnów Rigwedy, w tłumaczeniu Franciszka Michalskiego. Powstał około trzech i pół tysięcy lat temu, a więc o tysiąc lat przed Parmenidesem i Zenonem z Elei:
Niebyt nie istniał wtedy, ani byt nie istniał,
Nie było też przestworza i nieba u góry,
Co było w ruchu, w czyjej opiece?
Czym wody były, otchłanne, głębokie?
Była ciemność, ciemnością od początku okryte
Wszystko było jednym bez cech oceanem,
Zarodek bytu w pustkowiu zawarty
Stał się tym jednym mocą swego żaru.
Śmierć nie istniała wówczas, ani nieśmiertelność,
Pomiędzy dniem a nocą nie było rozłamu,
Przez własną moc to jedno bez tchu oddychało
I nic innego nigdzie poza nim nie było.
Lecz oto żądza powstała z początku,
Stając się myśli najpierwszym wysiewem,
Związek bytu z niebytem wysiłkiem rozumu
Znaleźli wieszczowie, w swym sercu szukając.
Na wskroś przenika promień ich poznania –
Czy była ona w górze, czy była też w dole?
Byli dawcy zarodków, były sił potęgi,
Różnorodność w dole, u góry dążenie.
Ale kto wie to wszystko, kto mógłby powiedzieć,
Skąd się zrodziła, skąd jest ta wysnowa,
Bogowie się zjawili, gdy świat się wyłonił,
A więc kto może wiedzieć, skąd wszystko powstało?
I jak się zrodziła ta wysnowa bytów,
Czy kto ją zdziałał, czy też nikt nie zdziałał –
Ten, co na ziemię patrzy z najwyższego nieba,
Ten może wie o tym, a może też nie wie?
jabeta
Pozwolisz, że jednak Cię „skomplimentuję”. Bynajmniej nie „układnie”. jeno szczerze. Za trzeźwą ocenę „praktyka” papy Franciszka (nota bene, dlaczego przypisuje mu się antyintelektuzalizm, skoro ukończył porządne wielokierunkowe studia) w opozycji do tzw. klerów i za ostrożne, ale jednak poparcie dla Jego wizji pontyfikatu.
Też uważam, że idzie ku lepszemu.
Czarna mafia w diecezji lubelskiej czyści szeregi, czyli usuwa z ważnych funkcji w kurii duchownych mianowanych jeszcze przez św.p. abp J. Życińskiego – chyba ostatniego w Polsce hierarchy, który mógłby podjąć przesłanie pontyfukatu papieża Franciszka.
Swojski polski kk kroczy własną ścieżką, rydzykopodobną.
Zaczynam mieć wątpliwości, czy idzie ku lepszemu.
Wybudowali kościół w 24 godziny. Jest rekord – donosi onet.pl
Szkoda, że nie mieszkania komunalne…
@Mag 🙂 No dzięki 🙂
Nie antyintelektualizm, ile – nie klerkizm, a ku temu idzie dziś kościelny intelektualizm (zresztą- nie tylko kościelny). No i w porównaniu z Ratzingerem. Oni są z różnych bajek, i o to mi mniej więcej idzie (acz każdą bajkę należy docenić- w swoim czasie i wymiarze). Mnie jest bliżej do Franciszka 🙂
Niemiecki biskup Limburski wybudowal swoj dom biskupi ,nie za 10 miln. eur jak podalam za innymi ,tylko za 20 mln. katolscy wierni mu ponoc wczoraj , po przeprosinach przebaczyli…
Dobre sobie ,przepraszam za ZWATPIENIE.
Pozdrawiam
Ps. Jeszcze może dodam co do tego optymizmu- otóż startuję od umiarkowanego pesymizmu. Znaczy, boję się, iż Franciszkowi może się nie udać w myśl zasady: Nec Hercules contra plures, czyli: i Herkules d..pa, kiedy ludzi kupa – musiałby wymienić na raz całą obsadzę systemu, inaczej system się zreplikuje, a na obsadzenie nowymi ludkami to i całego zakonu Jezuitów mu nie starczy.
A od umiarkowanego pesymizmu do umiarkowanego optymizmu wiedzie mnie znowuż inna zasada, jakże bliska -jak się wydaje – także Franciszkowi, mianowicie: nimium civiles vilez, czyli: zbyt grzeczni bywają ordynarni. BXVI był już nie na te czasy (i system), bo zbyt grzeczny i subtelny (eufemizm na klerkizm) 😉 A tu trzeba i odwagi i nazwania rzecz po imieniu. Franciszek ma ku temu odpowiednią dozę dobrej arogancji 🙂
@jabeta
Zgadzam sie z ocena obu panow (hy,hy…:))) I tez podejrzewam, ze jest to „robione” w duzej mierze przez Pape Ratzi, jak twierdzi tez Gadrael. Niemniej widze caly ten proces na osi czasu. Kolejny papiez, kolejny „styl”, cos sie dzieje, niemniej nic takiego, co przewrociloby cokolwiek w Kosciele i naszym zyciu…
Za sprawą takich jak red. Szostkiewicz „Polityka” staje się ciasnym klerykalnym pisemkiem z komentarzami na poziomie osławionym „wadowickich kremówek”, ani odrobinę wyżej. Robicie to świadomie. Drwicie z papieża, ośmieszacie Franciszka, sugerując, że nie stać go na więcej. O, jakże się mylicie. Jeszcze on pokaże na co go stać.
Już pół roku? Hm… sporo zapowiedzi, ale nie widać zmian. Może tak jednak już musi być — zmiany można będzie zobaczyć dopiero, gdy ukażą się preferencje w nominacjach biskupich.
Jeden drobiazg mnie ostatnio zafrapował. W kościele usłyszałem modlitwę „za papieża Franciszka, aby go Duch Święty oświecał w jego posłudze” (czy podobnie). Bardzo mi się to podoba, ale z czasów Benedykta XVI pamiętałem modlitwy „za papieża Benedykta, by jego nauczanie było chętnie przyjmowane na całym świecie”.
Tak osobiście to zupełnie odleciałem od wiary w wieku lat nastu. Na początku miałem wbite w łeb paciorki, strach przed gniewem bożym. Później przyszedł bardziej refleksyjny okres, również głębiej zainteresowałem się Kościołem i doprawdy nic nie potrafiłem pokleić w swym mózgu z wiary katolickiej. Im bardziej poznawałem Kościół i jego tradycje tym bardziej swoją wiarę traciłem. Emocjonalnie i logicznie po dziś dzień nie mogę zrozumieć sensu i wielkości Ofiary Chrystusowej. Powiem więcej śmierć Chrystusa tylko budzi moje przerażenie. Jestem niewierzący, ale mam szacunek wobec ludzi, którzy doświadczyli łaski wiary. Dziś oglądając Franciszka myślę, że może gdyby jego postać pojawiła się w wieku moich lat nastu to może z wielkim entuzjazmem bym podszedł na nowo do KK. Dziś zaszedłem swoimi drogami za daleko i już za daleko mi się zawrócić. Mam swój własny spójny zespół cnót,którego burzyć nie chcę. Czuję jednak, że Franciszek wprowadza to czego zawsze mi w Kościele brakło.
Z innej strony mam obawy, że Franciszek członek jezuickiego zakonu wciela ducha Loyoli. Z punktu widzenia jezuickiego czystość doktryny katolickiej, karne podporządkowanie się jej jest już celem samym w sobie. Środkami do realizacji tego zadania jest otwartość wobec spraw wiernych, intelektualne podejście do spraw teologicznych oraz stosowanie różnego rodzaju socjotechnik mających za zadanie przyciągnięcie wiernych. Loyola sam zresztą nazywał się żołnierzem jezusowym i takim karnym żołnierzem będzie Franciszek, czego świadectwo dał już w Argentynie. W sprawach uważanych za dogmatyczne w KK albo dotyczących wpływów KK nie będzie żadnych kompromisów i wbrew pozorom jest tutaj linia wyraźnie zarysowana.
W GW relacja z tury objazdowej episkopackiego eksperta od in vitro, który straszy wszystkich wszystkim, z Faustem włącznie. Jego prawo. Kto ma uszy, niech słucha, kto ma min. kilka zwojów na mózgu, niech też słucha.
Ale najlepsze są komentarze pod relacją:
Kiedy Episkopat Polski wybuduje pierwsze na świecie wiezienie kościelne dla nieposłusznych polskich owieczek czyli niewiernych Polaków ???.
4rybajery | godzinę temu
@11111
Za jakieś 5-10 lat. To będzie taki IPCHN. Same teczki. Będą sprzedawać odpowiednie koszulki, a poszkodowani nie będący poszkodowanymi będą je kupować i robić imprezy pod hasłem ‚wolność od wyznania prawdziwą wolnością sumienia’.
Niestety, z Papiezem nie dzieje sie dobrze. Zapatruje sie nie w te wzorce, w ktore powinien. Zamiast brac przyklad z abp Glodzia i namawiac duchownych aby zakladali hodowle danieli czy zajeli sie jakas inna pozyteczna dzialalnoscoia gopspdarcza ku chwale Pana, Papeiz ni z gruszki ni z pietruszki proponuje im by nie brali pieniedzy za udzielanie sakramentow! Innymi slowy aby postepowali jak ten naiwniak ks. Wojcoiech Lemanski, ktopry nie ciagnie z parafian ani za sluby ani za pogrzeby. Na zlosc Kosciolowi nie bierze pieniedzy!
To z czego taki duchowny ma zyc? Pan Bog mu z nieba sypnie jakims ladnym samochodem?
Jest fatalnie. Jak wszyscy ksieza zaczna postepowac jak ks. Lermanski w Jasienicy, to kazdy bedzie chodzil w wytartej sutannie i bedzie wstyd przed calym swiatem.
Mam nadzieje, ze Naczelny Redaktor Flondry jakos tego Franciszka upomni i powstrzyma przed dalsza kompromitracja Kosciola Powszechnego. I przed dawaniem broni w rece rozlicznych lewackich antyklerykalow. ktorzy tylko na takie kawalki czekaja, malpy jedne.
Zaloze sie, ze Franciszek nie dostaje tylu listow z gratulacjami co nasz abp Hoser, najpopularniejszy obok Ojca Dyrektora polski duchowny. I najskromniejszy.
Bardzo ciekawa dyskusja dotycząca zarówno Franciszka jak i Czech.
Miałem okazję wędrując po Europie słuchać co mają do powiedzenia na temat zmian w Watykanie polscy księża pracujący w tamtejszych parafiach (Francja, Włochy, Austria, Słowacja, Czechy, Niemcy). Dodać muszę, że owi księża są zmuszeni przez wiernych do ograniczania, tłumienia w sobie politycznych emocji, które targają ich kolegami w kraju. Inaczej mówiąc ekscesy polityczne kleru z którymi morduje się od lat nasza umęczona ojczyzna nie mają tam miejsca – są po prostu nie do przyjęcia dla wiernych. Polscy wyciszeni politycznie księża i zakonnicy z którymi rozmawiałem najczęściej z entuzjazmem przyjmowali zmianę. „Czas na reformy” – mówili. „Ile można odprawiać msze dla kilku tych samych starych bab ?” Niestety zapędy reformatorskie mijały im gdy pękała ostatnia butelka wina postawiona do kolacji. Popadali wówczas w smutny, neurotyczny nastrój i mówili – „Panie Kartka, bo my to nie lubimy zmian. U nas to życie toczy się według zasady : A jutro jak Bóg da to ktoś umrze, ktoś się urodzi i trochę grosza wpadnie”. Tak więc ciężka praca przed p. Franciszkiem, bo nie tylko musi w pocie czoła z polskiego kleru wypędzić siedem złych duchów jak Jezus z Marii Magdaleny ale i spiąć ostrogami tę nieruchawą, otorbioną na parafiach – fortach strukturę. Ja mu w każdym razie życzę powodzenia. I gdy przejdę przez góry do Czech to się pomodlę w jakimś spokojnym, starym, przytulnym kościele za jego zdrowie. W moim mieście niestety nie mogę ponieważ kościoły ociekają nacjonalistyczno prawicową symboliką co jest kpiną z Ewangelii. Grzech tam bywać. Pusta wiara – jak mawiał Santiago. Pusta czyli nie przekładająca się na ewangeliczne uczynki.
Nie chcę polemizować z negatywnymi opiniami o braciach Czechach, bo najwyraźniej ciążą na komentatorach osobiste doświadczenia. Mam tylko dwie uwagi. Nie ma sensu oceniać społeczeństw przez pryzmat doświadczeń w tzw zonach turystycznych – zawsze mniej lub bardziej lokajskich. To sztuczne światy. Taki charakter mają również przybytki gastronomiczne w Karkonoszach – po obu stronach granicy. Myślę, że zamiast przepłacać za kwaśne piwo w tamtejszych schroniskach lepiej podejść czy podjechać np do Trutnova. Trochę się wyrwać z turystycznego getta. To są prawdziwe Czechy. Piwo i obsługa bez zarzutu.
Co do troczków od kaleson którymi Czesi – jak pisze Anca – wygrodzili w stanie wojennym swoją część drogi na Śnieżkę. Być może chodziło o to, że granica polsko – czeska miała sporne odcinki – stąd nieporozumienia i złośliwości. Dopiero przed kilku laty, na mocy umowy dwustronnej ją ostatecznie uregulowano. Sytuacja podobna jak w Szczecinie gdzie jeden z kanałów portowych przebiega po stronie niemieckiej i też zdarzały się odmowy np zgody na pogłębianie tego kanału. Nawet kanonierki Niemcy tam ponoć wysyłali.
Mieszkam od dziecka dwadzieścia kilka kilometrów od granicy czeskiej, wielokrotnie tam bywałem i przeszedłem ten kraj wszerz i wzdłuż. Gdy rozpoczynałem przed szesnastoma miesiącami marsz pokutny do Santiago zacząłem od czeskich Moraw. Jak mi mądrze poradził komentator Staruszek otwierałem się w drodze na ludzi. I przyznam, że mi dobrze było z otwarciem zarówno na katolickich Morawach jak i w ateistycznych Czechach. Ludzie mi pomagali, gościli, nocowali, stawiali piwo i beherowkę podchodząc ze zrozumieniem, sympatią i sercem do mojego projektu. Nie spotkała mnie żadna złośliwość. Podobnie było gdy wracałem. Dodam, że w Hiszpanii, Francji i we Włoszech spotykałem czeskich włóczęgów – takich haszkowskich, serdecznych, koleżeńskich. Kapitalni ludzie. Ludzie, którzy mimo swej niechęci do instytucji kościelnych w sercach mieli Ewangelię. To zresztą przeczy opinii iż Czesi są ateistami, bo z chęcią dzielą się chlebem i winem choć nie trawią instytucji kościoła.
Ps.
Bardzo się cieszę z reaktywacji programu „Świat – 7 dni”. Pozdrawiam Panie Adamie!
Gospodarz przywołał Plastic People of Universe!
Ho ho, no no – chwali się – bo to świetny band był.
@kartka
welcome back, dziękuję za ciepłe słowo i treść wpisu, proszę o jeszcze
Kartko z podróży!
Z radością Cię witam po dłuuugiej podróży.
Mam nadzieję że jeszcze nie raz wymienimy uwagi na temat „naszej umęczonej ojczyzny”.
A o Czechach mam też podobne zdanie. Z autopsji.
Dojechałam kiedys do Pragi nieludzko zmęczona, bez „zabukowanego” noclegu, nie znając miasta od strony poruszania się samochodem. Zaparkowałam pod jakąś knajpką i pełna desperacji wyrzekłam – help, przechodząc po chwili na polski. Kelner poprosił szefa, który lepiej po polsku kumał (jak wiesz, pozory podobieństwa naszych języków mogą prowadzić do nieporozumień).
Ten wsiadł w swój samochód i kazał za nim jechać. Było zresztą niedaleko. Nawet wszedł ze mną do pensjonaciku i pośredniczył w rozmowie z właścicielką.
Zaznaczam, że laską nebeską to ja może i byłam, ale ze 20 lat temu.
Zostałam wtedy w Pradze kilka dni, bo przyzwoity pokój z łazienką okazał się niedrogi, a do przystanku metra miałam z 50 metrów. Co się wtedy nałaziłam po tym pięknym mieście własnymi szlakami, to moje.
Na koniec pobytu podjechałam do tej knajpki, żeby jeszcze raz podziękować i spędziłam bardzo fajny wieczór.
Czesi to chyba „ateistyczni” chrześciajnie.
Kartka z podróży,
a to ci niespodzianka !
Co do polskich księży na obczyźnie: istnieje jaskrawy kontrast między księżmi pełniącymi posługę w tzw. polskich parafiach i polskimi księżmi w parafiach niepolskich, w parafiach „tubylców”. Ci pierwsi księża to prawdziwa arystokracja, często rozpaskudzeni przez parafialne rodactwo, zupełnie tak, jakby nie podlegali tutejszemu episkopatowi, ale polskiemu. Papieżem nadal jest JPII, często niemal średniowieczny bełkot z ambony, a dodatkowo Ruski to wróg, w Smoleńsku zamach, itp. Ci drudzy pasterze są zupełnie inni, są tacy, jacy są ich wierni, a u mnie lud nie wywleka swej religii na ulicę i do urzędu, nie grzmi i nie bucha swą pokazową pobożnością. Pewnie, że ci księża są jak ci spotkani przez Ciebie. Oni także żyją od pogrzebu do ślubu, i tak w kółko, ledwo wiążąc koniec z końcem, bo kiedyś, to kościoły budowano obszerne, i z tacy plus z dziesięciny było na ich utrzymanie, ale dziś nie stać nawet na ogrzewanie (w krainie, gdzie zima trwa dobre 5 miesięcy), nie mówiąc o utrzymaniu budynków i o remontach.
Nie wiem, czego Franciszek powinien powinien dokonać w kwestii wiary, liturgii i czego tam jeszcze, żeby KK stał się bardziej atrakcyjny. Z pewnością jest jak piszesz: droga wiedzie poprzez ewangeliczne uczynki, poczynając od dogłębnego przyjrzenia się sobie samemu zanim rzuci się kamieniem jako pierwszy. Być może Franciszek dokonuje właśnie takiej introspekcji.
Pozdrawiam
Kartko, jak Cie brakowalo! Welcome home, Kochany!
Kartka z podróży
17 września o godz. 22:25
Polscy księża obsługują też czeskie kościoły, także w okolicach Trutnova.
Po czeskiej stronie granicy zaczyna się w co najmniej niektórych,odzywać ludzka, a nie klesza dusza.
Trutnov w sumie też jest turystyczny, ale i lokalnie fajny, z pięknym, jak to u Czechów, rynkiem i zadbanym sąsiedztwem.
A tak może być Trutnov to i Vrchlabi i Hradec i Liberec i Jablonec. Wszędzie fajnie, wszędzie Czesi normalni, wszędzie dobre piwo.
@ooo!
Nie zapominajmy też o DG307:
http://www.youtube.com/watch?v=ijmn1TWc53k&feature=related