Mocne zdania ministra Sienkiewicza o Wołyniu i powstaniu warszawskim
W dyskusji wołyńskiej dominują emocje. Tym bardziej cieszy , kiedy głos zabierają ludzie zdolni myśleć nie podług samych tylko emocji, lecz także ponad nimi.
Do takich głosów należą słowa ministra Sienkiewicza, z wykształcenia historyka. I słowa innego historyka, ale Amerykanina, prof. Snydera, autora wielu doskonałych studiów i książek o nowszej historii naszego regionu Europy.
W relacji z dyskusji urządzonej przez Instytut Studiów Zaawansowanych i opublikowanej w GW (20-21 lipca) Sienkiewicz mówi, że ,,Wołyń jest ostatnim akordem obecności RP wykreślonej mieczem Kazimierza Wielkiego. To tragiczny koniec ponad 700-letniej obecności Polski na Wschodzie.
I w tym sensie jest tak samo tragicznym wydarzeniem, jak powstanie warszawskie, które w równie tragiczny i symboliczny sposób zamyka okres irredenty polskiej jako formy istnienia i myślenia symbolicznego”.
Nie jestem historykiem, ale pasjonuje mnie śledzenie użytków, jakie się z niej robi w bieżących celach politycznych. Wołyń służy dziś przede wszystkim do rozpalania niechęci do Ukraińców pod szlachetnie wyglądającym pozorem walki o pamięć o ofiarach masakry. I do atakowania obecnego prezydenta i rządu pod fałszywym zarzutem, że oni tej pamięci nie kultywują.
Tymczasem Sienkiewicz idzie dalej i głębiej. Daje do zrozumienia, że dawna polska polityka wschodnia poniosła generalnie fiasko, skoro doszło do takiej tragedii jak na Wołyniu. I zestawia Wołyń z powstaniem warszawskim w tym sensie, że tak jak masakra wołyńska zamykała historię polskiej obecności na ziemiach wschodnich, podobnie powstanie zamykało epokę polskich zrywów zbrojnych w walce o niepodległość.
Następny zryw był już pokojowy: to zryw pierwszej Solidarności (1980-1981/1989), która zrozumiała, że droga zbrojna nie przyniesie demokracji, wolności i niepodległości.
Nie jestem do końca pewien, co Sienkiewicz miał na myśli, mówiąc o symbolicznym zamknięciu obecności Polski na wschodzie w kontekście rzezi wołyńskiej. Czy tylko to, że Polacy okazali się na tych ziemiach niemile widziani, czyli że oferta cywilizacji przez polonizację została odrzucona i nie zdołała stworzyć jakiegoś narodu politycznego z narodów zamieszkujących dawne tereny Rzeczypospolitej? Miałby rację, ale nie brzmiałoby to chyba zbyt przekonująco nawet dla ukraińskich polonofilów.
Bo czy te inne narody miały całować nas po rękach, że stały się przedmiotem naszej ,,misji cywilizacyjnej” Czy mogły się jej nie przeciwstawić, gdy budziła się ich własna tożsamość narodowa? Czy mogły się nie oburzać na naszą politykę wschodnią na przykład pod koniec II RP?
Tu na scenę wkracza prof. Snyder, gdy w dyskusji przypomina o ludobójczym wielkim głodzie na Ukrainie i milczeniu na ten temat w ówczesnej Polsce, ,,bo lepiej było wtedy nie ryzykować stosunków polsko-sowieckich”, a to przecież Sowieci doprowadzili do głodu na żyznej Ukrainie!
Snyder wie, że Wołyń jako problem polityczny jest na rękę obozowi Janukowycza w jego bieżącej walce z nacjonalistami w Ukrainie zachodniej, bo daje mu możliwość nazywania ich faszystami. Polska na to nie ma wpływu.
To jest wewnętrzna rozgrywka w polityce ukraińskiej, w której nasi antyukraińscy radykałowie wołyńscy odgrywają rolę pożytecznych idiotów, czy tego chcą czy nie chcą.
Co z tego wynika? Że w naszym interesie jest, by nie psuć dalej i tak już nienajlepszych obecnie stosunków polsko-ukraińskich przez odmowę dialogu biorącego pod uwagę także różne ukraińskie punkty widzenia. I nie popędzać Ukraińców do rozliczenia z Wołyniem pod nasze dyktando.
Ale wynika też moim zdaniem, że Polacy są ofiarami nie tylko kompleksu ,,postkolonialnego” (jako byli poddani zaborców), lecz także kompleksu utraconego imperium.
Nie my jedni. Chyba tylko Brytyjczycy dali jakoś radę wyjść z tej traumy.
Komentarze
Mnie się wydaje, że p. Sienkiewicz poczynił taką paralelę ze względu na tych samych faktycznych sprawców ludobójstwa umownie wołyńskiego oraz ludobójstwa w Powstaniu Warszawskim, o ile zastosujemy kryteria „Nie karz ślepego miecza, lecz rękę, która go dzierży”.
Temat szeroki, niczym morze!- Przede wszystkim, „państwowość, nacjonalizm,, granice państw” , to wymysł XVIII- XIX- wieczny. Temat nagle wówczas, rozdymał się niebotycznie. I trwa to do dziś ( rodząc nacjonalizm, szowinizm i ksenofobie wszelkiej maści). Każdy naród(!) dąży do swej państwowości ; ma swoich „bohaterów”, choćby ością stali innym narodom! Zatem, mimo wzajemnych krzywd, w imię własnych interesów narodowych(vel państwowych), każdy walczył z najwyższą atencją „o swoje `patriotyczne`(!) idee ” a początek XX wieku nie znał „praw człowieka i obywatela”- siła, „mocarstwowość”, była argumentem najważniejszym! – Dziś, gdy po II wojnie światowej ukształtowały się w Europie Środkowej granice państw narodowych( nawet te w latach ostatnich),należy je usankcjonować. Historię walk zaś( bardziej- mniej humanitarnych) ocenić, nawet potępić czy osądzić na swój sposób (a nie robić z tego pseudopatriotycznych {szowinistycznych} demonstracji mających uwypuklić „krzywdę” byłych „władców” tychże narodów ) .Myśleć należy o przyszłości. O wzajemnym współistnieniu! O pokoju wreszcie. O współistnieniu i współpracy! Rozdrapywanie ran (nawet tych niezwykle bolesnych) to cynizm, jątrzenie, szowinizm i ksenofobia ;to ignorowanie, wręcz deprecjonowanie aspiracji innych narodów, tak ongi i dziś, walczących o swoją państwowość! To za prawdę zawiły, szeroki temat.
Panie Redaktorze !
Podzielam zdania Snydera i Sienkiewicza w sprawie tzw. Kresów (których częścią jest Wołyń, ale dot. to i Podola i Bracławszczyzny i Kijowszczyzny i Czenihowszczyzny – tych terenów dot. to wcześniej, bo trwała ona, obecnosc Polski, od XV mniej więcej wieku, po Unii Lubelskiej się mocno nasiliła): Polska dokonywała na tych terenach kolonizacji tak jak np. Hiszpanie w Ameryce czy Francuzi w Algierii ze wszystkimi następstwami tego procesu (czego m.in. rzeź wołyńska jest efektem kończącym, wraz z Jałtą, polską obecność polityczną, kulturową, symboliczną na tych obszarach). Kolonizacja polska w okresie kontrreformacji, sarmatyzmu szlacheckiego i epoki saskiej miała nie tylko wymiar klasowy – chodziło głownie o szlachtę, która zdobywając tu majątki stawała się posiadaczami ziemskimi olbrzymich obszarów na nią pracowali chłopi – ukrainni tzw. „czerń” czy „bosiaki” (także z tytułu ideologii i polityki panujących w I RP elitą panującą – szlachectwo dawało asumpt do nazywania się „panami” – pozostała część społeczeństwa I RP była „chamami”) – ale i religijny. Podziały biegły politycznie, religijnie (niezwykle istotny w ówczesnych czasach podział, prawosławie było z racji kontrreformacyjnych „pomysłów” tępione a ludzie katolicyzowani), językowo, kulturowo, klasowo, ekonomicznie etc. To się nawarstwiło – II RP w tej mierze też miała sporo „za uszami”: przymusowa polonizacja, „dragonady” wojska na wsie ukraińsko-prawosławne, burzenie cerkwi (często niezwykle cennych historycznie i zabytków unikalnej klasy – Kodynka, Zamość Chełm), celowa profanacja przedmiotów liturgicznych – deptanie ikon, druzgotanie ikonostasów, bicie popów. To była realna rzeczywistość „demokratycznego” państwa, II RP, na tych obszarach !!!!
Osobiście uważam – jak Curzon jeszcze przed 1920 rokiem kreśląc swoją granicę II RP na Bugu i Sanie jako wyznacznik tzw. „polskości” – że „garb” Kresów (kulturowy, polityczny, etniczny, religijny itd.) zdjęty Polsce z ramion przez Jałtę (tak powszechnie potępianą, ale tu jej decyzje były zbawienne w perspektywie 1989 roku) przesunął Polskę zdecydowanie w gestii kulturowo-cywilizacyjnej do „Zachodu”. Bo II RP, tak jak I RP, nie były państwami w”zachodnimi” w sensie cywilizacyjnym, kulturowym, etnicznym etc. Ponadto zdekolonizowała (Jałta) Polskę o wiele wcześniej niż czas spowodował te procesy wobec Anglii, Francji, Holandii czy Belgii.
I jeszcze jedno – kontrreformacyjna, niedobra, szkodliwa, kolonialno-misyjna (w sensie religijno-nawróceniowym) mentalność wobec Wschodu jest obecna w polskich elitach (i po części społeczeństwie) nadal, zwłaszcza po 1989 roku jest to publicznie widoczne; nawet umizgi do nacjonalistów czy quasi-faszystów ukraińskich z zach.Ukrainy mają właśnie ten aspekt, to źródło – p-ko prawosławiu (interes Kk), p-ko rosyjskim wpływom na Ukrainie, p-ko rosyjskiej kulturze (ma ona tam mocne podstawy, wielowiekowej symbiozy obu narodów – a w zasadzie Ukraina to dwa różne narody); mówienie z przekąsem lub ironią o „rusyfikacji” wschodniej Ukrainy (gdy o Polakach na Litwie np. mówi się jako o rdzennych mieszkańcach tych ziem – czy per analogiam nie można mówić, jak Litwini, o spolonizowanych Litwinach ?) to pozostałości tej kontrreformacyjnej, kolonizacyjnej, misyjno-katolickiej obecności Polski i Polaków na Wschodzie.
Piszę to na podstawie historii mojej rodziny i dokumentów jakie posiadam w rodzinnych zbiorach, obecnej na tzw. Kresach (od Wołynia i Podola po Czernihowszczyznę), która od mniej więcej przełomu XVI/XVII wieku była tam mocno zaznaczona. Np. ostatni biskup katolicki w Kamieńcu Podolskim należał do „mego klanu” (i tak samo się nazywał).
Pozdrawiam
Wodnik 53
Panie Adamie, to jaki stosunek Ukraińcy mają do rzekomych gestów pojednania ze strony polskiej, było doskonale widoczne z jajem na ramieniu prezydenta Komorowskiego. Nie wspominając o zignorowaniu tej wizyty w Łucku przez najważniejsze osoby na Ukrainie… Należy sobie zadać pytanie czy nasze dążenia, by Ukraina włączyła się w struktury europejskie, są realne? Moim zdaniem nie są, ponieważ to państwo, jak i np. Białoruś, należą już do innego systemu kulturowego i nigdy ich społeczeństwa nie będą zintegrowane z system wartości tzw. Europy Zachodniej. Zatem dążenie kolejnych rządów polskich, by odgrodzić się od Rosji Ukrainą, są zwyczajnym błędem naszej polityki strategicznej. Daleki jestem od ciągłego manifestowania swojej martyrologicznej przeszłości, ale nie można uprawiać takiej zachowawczej polityki, jaką nam ostatnio zafundował rząd polski w sprawie mordów na Wołyniu. Ani przegłosowana ustawa nie zjednoczyła Polaków ani nie była pojednawczym gestem okazanym w stronę naszych wschodnich sąsiadów.
Z jedną rzeczą się nie zgodzę, ale może najważniejszą, jeśli chodzi o dyskusje wokół uczczenia rzezi wołyńskiej. Gospodarz pisze:
Wołyń służy dziś przede wszystkim do rozpalania niechęci do Ukraińców pod szlachetnie wyglądającym pozorem walki o pamięć o ofiarach masakry.
Nie przeczę — wcale żywa potrafi być nienawiść do Ukraińców. Większości ona jednak nie interesuje. Tym, co jest istotne, to jest porównanie podejścia mainstreamu politycznego i medialnego do zbrodni w Katyniu i na Wołyniu (czasem z porównaniem do Holokaustu).
Katyń był tematem zakazanym, a stał się — w III RP — jednym z głównych haseł, nie tylko związanych z odkłamywaniem historii, ale także elementem budowania tożsamości narodowej. Został szeroko wykorzystany politycznie, przy czym nikomu nie przeszkadzało, że bywał wykorzystywany do głoszenia rusofobii.
Rzeź wołyńska została potraktowana zupełnie inaczej, jako temat, przy którego każdorazowym podniesieniu publicznym pojawiał się głośny chór: „ciszej o rzezi wołyńskiej, bo ukraińscy nacjonaliści są nam potrzebni jako gwarancja niechęci Ukrainy względem Rosji”.
I to głównie kontrast w traktowaniu obu spraw budzi opór, nie Ukraińcy sami w sobie.
Przypominam, ze tereny tzw. Grodow Czerwienskich pozostawaly w orbicie polskich wplywow dluzej niz jakiekolwiek terytorium Zjednoczonego Krolestwa z Irlandia włącznie. Polacy, którzy tam zyli, zyli od wielu pokolen i do glowy by im nie przyszlo, ze sa „okupantami”. Przez wieki istniala tam swiadomość przynaleznosci narodowej i kulturalnej: gente Rutenus, natione Polonus. Przedstawiciele tamtej spolecznosci nosili najswietniejsze nazwiska Rzeczypospolitej, a niektorzy nawet zasiadali na tronie polskim. Slynne wojny kozackie nie byly konfliktem na tle narodowosciowym, ale spolecznym i politycznym: szlachta koronna i litewska nie chciala przeksztalcenia Rzeczpospolitej Obojga Narodow w Rzeczpospolita Trojga Narodow, czyli przyjecia kozactwa do herbow szlacheckich. Konflikt narodowosciowy, ktory doprowadzil do rzezi wolyńskiej, byl calkiem swiezej daty: jego geneza łączyla sie z kreacja narodowosci ukrainskiej w duzej mierze z pomoca Austriakow w XIX w. Potem wystarczylo wyodrebnienie sie nacjonalistycznego nurtu charakterystycznego dla calej Europy XX-wiecznej, ktory na Ukrainie przybral szczegolnie odrażąjacą, zbrodnicza forme wskazujacą czystki etniczne jako najlepszy sposob na utworzenie jednolitego etnicznie niepodleglego panstwa. Ale cóż, taka kultura i tradycja. Co wyczyniał ojciec krola polskiego, „Ukrainca” Michala Korybuta Wisniowieckiego, opisał pradziadek pana ministra Sienkiewicza. Raczej malo osób kojarzy fakt, ze spalenie Żydow w Jedwabnem w stodole bylo bardzo popularna formą eliminacji niewygodnych sasiadów na tamtych terenach. Przypomnijmy tez , ze polska endecja bardzo niechetnym okiem patrzyla na polityke Pilsudskiego usilujacego ustanowic granice państwa polskiego jak najdalej na Wschod zagarniajac w ten sposob rozmaite mniejszosci narodowe. A tych endecy w granicach państwa polskiego miec nie chcieli. Tyle ze nie postulowali ich wyrzynania pilami, bicia siekierami i nadziewania na widly.
No i chyba nieco groteskowy jest zarzut skierowany do politykow II RP, ze nie protestowali przeciwko organizowaniu głodu na Ukrainie z obawy przed pogorszeniem stosunkow z ZSRR. Z tych samych wzgledów dzis nie mowimy o ludobojstwie na Wolyniu – zyby nie zadrazniac i tak watlych relacji z Ukraina:)))
piotr touńczyk
23 lipca o godz. 1:47
Przekonuje mnie twoja analiza i argumentacja, lecz ja osobiście nie jestem w jakikolwiek sposób związana fizycznie, czy uczuciowo z dawnymi kresami wschodnimi, więc mogę rzecz oceniać z dystansu i tak oceniam.
Trudno jednak takiej, wyważonej oceny wymagać od wnuków wymordowanych z nieprawdopodobnym okrucieństwem własnych dziadków. Jeszcze nie zasklepiły się dawne rany, jeszcze są to wspomnienia świeże i dojmująco bolesne.
Porównawszy śmierć tych, co zostali zastrzeleni w Katyniu i Miednoje z tym, czego doznali ci z Wołynia… brak słów na określenie.
Skoro mamy odwagę głośno się dopominać sprawiedliwości i pamięci o ofiarach Katynia, to winniśmy też pamięć tym z Wołynia, choć to trudniejsze, bo sprawców nikt za rękę nie chwycił… bo ręka była za duża.
Nie warto w imię doraźnych interesów politycznych poświęcać pamięci miliona niewinnie wymordowanych. Potomkowie tych pomordowanych mają do tego prawo.
Potomkowie morderców powinni swoją historię przemyśleć, zrozumieć i pracować nad tym, aby się nie powtórzyła. Bo oni dobrze pamiętają o czynach swoich dziadków, jednak od nas oczekują, że rzecz całą przemilczymy, bo „sprawiedliwość byłą po ich stronie”. Nie podchodźmy cynicznie do niedawnej historii, bo po stu latach następne pokolenia nam to wypomną.
Skoro mogły powstać takie filmy, jak „Ostatni etap”, „Kanał”, „Katyń”, liczne książki i prace historyczne o tamtych wydarzeniach; udokumentowane, zilustrowane tysiącami zdjęć… to nie potępiajmy wnuków ofiar nieprawdopodobnej, okrutnej zbrodni ludobójstwa uczcić pamięci swoich bliskich, niewygodnych dziś politycznie.
Uważam, że mają do tego prawo.
Większe niż ci, co z upodobaniem robią jasełka pod willą gen. Jaruzelskiego.
Warto przyłożyć odpowiednią miarę do wydarzeń.
Wzorzec metra znajduje się wiadomo gdzie.
Oczywiście, warto tu przypomnieć, jakie echo niesie za sobą film „Pokłosie”.
Skoro my mogliśmy, to i Ukraińcy powinni się zabrać za porządki w swoich piwnicach.
Zarówno u nas, jak i tam jest wielu niezadowolonych i złorzeczących na ukazanie ponurej prawdy. Ale warto i trzeba przypominać własne dokonania.
Mam nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy w Zakopanem rozbiorą pomnik „Ognia” a na Ukrainie pomniki Bandery.
dobry artykuł, dziękuje.
Swoją drogą jak psychiatra Klich był MON, to historyk w MSWiA już tak nie dziwi, czy MF, który piąty raz nie potrafi zbilansować budżetu (nie wymagam by był dodatni).
Nie ma co się dziwić, ze Polska zaczyna lądować jak Kaczyński
„nie ma epok poodgradzanych parkanami, i czlowieczenstwo, ktore mozemy zrozumiec, bo jest nam bliskie pochodzenie lub tradycja, przelewasie ku przyszlosci niosac za soba
z a p o w i e d z i i n a k a z y. Posiadlosci, domeny i domki rozsypuja sie w proch, a to co ludzkie pozostaje i trzyma p r z y s z l o s c w swych objeciach…dzieje wlasciwie nigdy nie mijaja zupelnie, bo sa obecne prawie nieustannie…
(Stanislaw VINCENZ, Na wysokiej poloninie, „Pasmo III. Barwinkowy wianek. Ksiega pierwsza: Wiatr nad Pokuciem, Londyn 1979)
__________________________________
Wielkie zaslugi na rzecz pojednania polsko-ukrainskiego polozyl Bohdan Osadczuk (1920-2011) autor wielu prac historycznych, publicysta Kultury, Zeszytow Historycznych a z mlodego pokolenia szanowne Panie Bogumila Berdychowska-Szostakowska, Aleksandra Hnatiuk
To jest być może wprost nienazwany, ale jeden z konfliktów w obecnej Polsce: czy ma ona starać się być wielką poprzez kontynuację ekspansji na wschód sprzed wieków, takiej „jagiellońskiej”, czy też lepiej zająć się sobą w granicach „piastowskich”. W tym kontekście ważne jest poczucie panowania nad Ukrainą. Mieliśmy przejściowy sukces w postaci ustanowienia Juszczenki, ale wszystko się zawaliło, a w dodatku okazało się, że ta antyrosyjska Ukraina Zachodnia może jest i antyrosyjska, ale Polski specjalną miłością też nie darzy. Panowanie nad Ukrainą miało być realizowane poprzez wciąganie jej do Unii, do NATO, ale okazało się, że bardziej tego chciano w Polsce, niż na Ukrainie. Pragnęliśmy jako słabeusz do bójki ze znacznie silniejszym na podwórku wciągnąć najsilniejszego w klasie (USA), ale oni też mają swoje priorytety i interesy nie zawsze zbieżne z naszymi. Obecne wypominanie wołyńskiej zbrodni jest więc także swego rodzaju wyrazem frustracji. Dobrze, że politycy w rodzaju ministra Sienkiewicza zdają sobie z tego wszystkiego sprawę, pytanie tylko, jak długo oni jeszcze porządzą.
„I w tym sensie jest tak samo tragicznym wydarzeniem, jak powstanie warszawskie, które w równie tragiczny i symboliczny sposób zamyka okres irredenty polskiej jako formy istnienia i myślenia symbolicznego”.
Uzycie terminu „Irredenta” w odniesieniu do Powstania Warszawskiego jest przykladem slabosci wspolczesnych polskich elit, ktore nie bardzo rozumieja znaczenie slow, ktorymi sie posluguja.
O ile powyzszy termin mialby jakis sens w odniesieniu do Powstan Slaskich, czy Powstania Wielkopolskiego a takze przylaczenia Zaolzia do Polski w roku 1938,
o tyle uzyty w stosunku do Powstania Warszawskiego jest tego sensu pozbawiony.
ja nie na temat ale za to z ciekawostka prawna :
http://jerzyurban.blog.pl/2013/07/22/obraza-uczuc/
@Wodnik 53 (23 lipca o godz. 7:33): BRAWO i DZKB za post!!!
Jedna mała „pretensja”: mówiąc o obszarach poddanych „polonizacji” – co notabene bylo regularną praktyką IIRP a kontrreformacja przecież była również formą polonizacji – nie podałeś przykładu Śląska (Górnego i Cieszyńskiego).
Konsekwentnie trzeba by było określić „polonizację” mianem kolonizacji a także nacjonalizm mające podstawową wspólną NACZELNĄ cechę: BRAK SZACUNKU DLA INNYCH. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną drobną sprawę: ten BRAK SZACUNKU dla innych jest obecny i żywy w społeczeństwie RPjakiśtamnumer i ma się bardzo, bardzo dobrze. „Przydaje się”.
Jeszcze raz uznanie i podziękowanie za post.
cytat PAK ;
?ciszej o rzezi wołyńskiej, bo ukraińscy nacjonaliści są nam potrzebni jako gwarancja niechęci Ukrainy względem Rosji?.
Madre zdanie ,mozna tylko dodac ,ze robienie interesow z nacjonalistami
jest zawsze niebezpieczne.
Pozdrawiam
2013 to chyba pierwszy rok, w którym tak dużo mówiono o Wołyniu – sądzę, że wielu Polaków odkryło tę historię dopiero teraz, w 24 roku IIIRP. Podobnie było z Powstaniem Warszawskim, przy czym do popularyzacji wiedzy o nim przyczyniła sie nieodparta siła ekspozycji Muzeum Powstania.
Pomysł, że mozna kogoś w naszej kulturze drażnić prawdą uważam za księżycowy. Podobnie pomysł, że może nie być w polskim interesie pamięć o pomordowanych polskich obywatelach.
@ANCA_NELA:
Ja się nawet zgodzę, ale z jednym zastrzeżeniem — możemy wpływać, a zatem i odpowiadamy, za rozliczenia polskie. (Nawiasem mówiąc: mamy całkiem spore zadanie domowe z relacjami polsko-ukraińskimi do odrobienia…) Nie mamy wpływu na rozliczenia ukraińskie. Wyczekiwałbym więc takich ukraińskich gestów, ale jednocześnie zbrojąc się w cierpliwość i nikogo nie poganiając.
@kalina:
Ale jaką część Wołynia obejmowały Grody Czerwieńskie? 😯
Piszesz o tym, że część ludności ruskiej się spolonizowała — owszem, ale tylko część (głównie lepiej sytuowana), nastąpił też pewien napływ Polaków z zewnątrz; ale z resztą ludności dzieliły żyjących tam Polaków różnice językowe, religijne, a często i klasowe. Na to nakładały się późniejsze podziały, spory, nieufności, z polityką II RP (niechętną mniejszościom) włącznie.
Idea jagiellonska tylko chyba w Polsce nie ma nic wspolnego z imperilizmem. Jednak dla Ukraincow, jak tez Bialorusinow czy Litwinow, byla czysta forma polskiego tradycyjnego imperializmu. Wszyscy pamietamy z historii, ze Rzeczpospolita obojga narodow zakonczyla sie calkowitym spolonizowaniem szlachty litewskiej…jak np. Inwokacja mickiewiczowska – Litwo Ojczyzna moja…) Dla Polaka analogiczna sytuacja bylaby nie do wyobrazenia. A tym bardziej napisana w jezyku polskim. Rosjanie pomimo usilnej rusyfikacji nie zdolali odebrac ani jednego poety, ktory by pisal po rosyjsku.
Oczywsicie kulrura polska byla atrakcyjna – nawet bardziej anizeli rosyjska. Ale z perspektywy ukrainskiej Polacy byli bardziej niebezpiecznymi asymilatorami anizeli Rosjanie. Stad tez owczesne zapedy polskie czy to w Wilnie czy tez we Lwowie a skierowane ku Litwinom czy Ukraincom nakrecaly spirale ruchow nacjonalistycznych i wytwarzania sie rdzennej kultury.
A historia wskazuje, zwlaszcza po upadku komunizmu w ZSSR, ze na tych terenach nie moze miec miejsca ani na imperializm rosyjski ani tym bardziej polski. Polska ekspansja nie byla wymierzona tylko przeciw Rosji ale tez Litwie czy Ukrainie. I to jak Polska odnosila sie do Bialorusi, Litwy czy Ukrainy okreslalo automatycznie stosunki z Rosja.
Te wszystko juz jest passe. Alr procesy polityczne nigdy nie ida w parze z socjologicznymi: Bialorusini, Litwini i Ukraincy widza ciagle Polakow jako rywali mniej lub bardziej aktywnych albo in spe. Ktos powiedzial, ze historia jest w biegu zatrzymana polityka. Pisarz polityczny musi patrzec na historie Polski i Ukrainy z olrzymiego dystansu, najlepiej z lotu ptaka. Polska odgrywala wielka role w historii Ukrainy i chyba to nadal sie dzieje, ale bez spojrzenia ukrainskiego na historie Polski i poznania tej perspektywny jest niemozliwe poznanie traumatycznych doswidczen obu narodow.
PS Kiedys chyba Mikolajczyk powiedzial Stalinowi, ze Lwow nigdy nie nalezal do imperium rosyjskiego. Stali zareagowal bystro: „Lwow nie nalezal do Rosji – lecz Warszawa nalezala” i dodal , ze Polacy byli kiedys w Moskwie
PS´ Nie wiem, czy w Polsce byla wydana praca Timothy’ego Snydera, The Reconstruction of Nations: Poland, Ukraine, Lithuania, Belarus, 1569-1999, Yale univ.2003.
ANCA_NELA
23 lipca o godz. 9:23 pisze niedorzecznie, ze jeden film fabularny zalatwia kwestie rozliczania sie z przeszlosci…….
Saldo mortale
Czy nasi politycy mogliby żyć bez ekspansji, pouczania, bez prób dzielenia ludzi?
Nie sądzę.
Megalomania i mierzenie sił na zamiary nie występuje w tej kaście.
Do tego, wszechogarniająca nekrofilia i udział purpuratów we wszelkich uroczystościach państwowych……
Historykom będącym w rządzie nadreprezentowaną grupą, warto przypomnieć, że jak myśmy bijali- to oznacza że kogoś bito.
Jak nas bijano- to znaczy że jakiś naród miał powód do dumy i chwały….
Więc po co świętować czyjeś klęski?
Dla zadrażniania stosunków międzynarodowych?
Jakiś Dzień Świstaka, byłby bardziej neutralny do świętowania……
Przestrogą przed podnoszeniem spraw narodowościowych, zamrożonych na pięćdziesiąt lat przez miniony ustrój, niech będzie Jugosławia.
Dla doraźnych celów politycznych można podbijać szowinistyczny bębenek.
Długofalowe skutki zaś, oglądać najlepiej w technikolorze i z daleka…..
Emocje wokół Wołynia tak rozpaliły głowy niektórych środowisk patriotycznych, że urządzono niebywałe widowisko (rekonstrukcję wymordowania i spalenia polskiej wioski na Wołyniu), które powinni (jak już) zorganizować Ukraińcy. Polacy natomiast w geście dobrej woli i z potrzeby nawiązania autentycznej przyjaźni mogliby zrobić to samo, nawet tam gdzie wspomniane widowisko urządzili tym bardziej, że nieopodal faktycznie wymordowano i spalono wioskę ukraińską (w odwecie oczywiście). Dlaczego? A wyobraźcie sobie moi mili, że Niemcy zainscenizowaliby widowisko zatopienia MS Wilhelma Gustloffa, albo masakrowanie cywili (z akcentem na gwałty kobiet) np. w mieście Bytom lub sąsiednich Gliwic przez Czerwonoarmistów. Tak, jeśli tego typu widowiska (jeszcze nie ustaliłem, czy w ogóle mogę je akceptować) zorganizowali by zstępni winowajców, to być może byłby z tego jakiś skutek edukacyjny u widza. Ale gdy organizuje się tylko po to, ażeby pokazywać swoje krzywdy i rany (w tym przypadku niewątpliwe), skutek będzie odwrotny, podsyci tylko niechęć i animozje pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Nie jest to także temat dla uchwał sejmowych, które natychmiast wywołują ripostę sąsiada (patrz wizyta prezydenta Komorowskiego na Ukrainie).
PAK
23 lipca o godz. 12:03
To oczywiste, że na rozliczenia polsko – ukraińskie my NARÓD wpływu nie mamy. Robią to w naszym imieniu politycy i to co oni robią mnie się wydaje zaprzeczeniem skuteczności na dalszą metę.
Potrafiliśmy sobie wskutek długoletnich starań z obu stron granicy ułożyć przyjazne stosunki z Niemcami, jednak Niemcy solidnie przeorali własną świadomość historyczną, uznali swoje błędy i winy, wreszcie wypłacili ogromne odszkodowania ofiarom obozów koncentracyjnych, robotnikom przymusowym i choć nie tak skutecznie, jakby sobie Polacy i Żydzi życzyli, ścigali zbrodniarzy wojennych.
Od Ukraińców nikt z tego, co wiem nie oczekuje odszkodowań za utracone polskie mienie a z tego co widać – jedynie przyznania się do okrutnego mordu na Polakach.
Czy to zbyt wiele, jak dla wnuków tych pomordowanych?
Fakt ludobójstwa pozostanie faktem, bez względu na to, jakich ornamentów językowych użyją politycy, chcący się Ukrainie pokłonić czapką do ziemi.
Kto się za nisko kłania, ten wypina tyłek, w który aż się prosi wymierzyć kopniaka.
Typowa megalomania polska. Sikorskiemu i podobnym wydaje sie, że ich głos coś znaczy, a postawa rządu lub parlamentarzystów przyciągnie lub uniemożliwi łączenie się Ukrainy ( czy naprawdę teg chce ? ) z Europą Zachodnią ( UE ). Nie ten kaliber. Ukraina jest na tyle duża i zasobna, że pośredniczenie Polski w czym kolwiek, do czego zmierza, jej nie interesuje; wręcz przeciwnie, odpędza się od wtrącania się w jej sprawy, jak od natrętnej muchy.
Co do Wołynia – wstyd i tyle.
Słuchanie wystapień naszych polityków, na czele z wymienionym MSZ u mnie wywoływało zażenowanie. To dobieranie słówek, niuansowanie zdarzeń z 1943 r. de facto było usprawiedliwianiem zbrodni, szkolnego wręcz przykładu ludobójstwa.
Wołyń należy zestawiać z Katyniem.Jak mają się czuć rodziny ofiar wołyńskich, o których mówi się półgębkiem, gdy każdy guzik znaleziony w Katyniu staje się nieomal relikwią.
@PAK
Polozenie Grodow Czerwienskich nie jest do konca ustalone. Podaje za Wikipedia:
„Najbardziej dziś przeważającym poglądem jest teza uznająca ?Grody Czerwieńskie? za obszar całkiem rozległy, bo obejmujący swym zasięgiem w przybliżeniu przyszłą ziemię chełmską, bełską, przemyską, sanocką, wołyńską i inne pobliskie ziemie. Niektórzy badacze zaliczają jeszcze do ?grodów? Brześć. Z takim zasięgiem ?grodów czerwieńskich? spotkamy się w dużej ilości opracowań popularnonaukowych i naukowych, które traktują ?grody? jako praterytorium wyżej wspomnianej Rusi Czerwonej.”
Jesli podalam tę nazwe, to raczej symbolicznie – jako ziemie, ktore zdobyl na Rusi Kijowskiej Bolesław Chrobry rozpoczynajac ekspansje państwa polskiego w kierunku wschodnim. Przedtem tereny te byly zamieszkale przez plemiona Lędzian, ktore padly lupem ksiecia kijowskiego. No i przecież zbrodnie ukrainskie na Polakach nie dokonywały sie jedynie na Wolyniu. W województwie lwowskim tez jak najbardziej. Wolyń jest tu jedynie symbolem – zamordowano tam wg ustaleń Ewy i Władyslawa Siemaszko co najmnie 60 tys. ludzi. W okregu lwowskim liczba ofiar nie byla mniejsza.
Co do „polonizacji” wyzszych warstw ruskich – tylez sie „polonizowały, co przybysze z Zachodu ruszczyli:)) Niedaleko szukać – moja babcia, ktora uciekla stamtad jeszcze przed wojna (ukraińska sluzba wymordowała całą jej rodzine w latach 30-ych) tak mowila po polsku, ze trudno bylo ja zrozumiec. A jakie piekne dumki spiewała…
Ostatnie lata 30-te rzeczywiscie uplyneły pod znakiem idiotycznej, „twardej” polityki wobec mniejszosci, ale wcześniejsze rzady wojewody Józewskiego – pilsudczyka nie byly złe. Byl to bodaj czlowiek miejscowy (znal doskonale ukrainski i poslugiwał sie nim na codzien). Kwitla rusinska autonomia kulturalna. Z drugiej strony – niestety – rozzuchwalil sie i zradykalizował ruch nacjonalistyczny. Dokonano zamachu na ministra Pierackiego, wzmogly sie ataki na polskich ziemian. Przeciwnicy Józewskiego mieli znakomity pretekst, zeby sie go pozbyc. Cięzkie byly to czasy, a skończyly sie nieopisana zbrodnia w latach 40-ych. Dlatego nalezy pisac i myslec o tym w sposób wywazony, a nie wskazywac palcem winnych. Najlepiej Bolesława Chrobrego. Jedyne, co mozemy zrobic, to zakwalifikowac zbrodnie jako zbrodnie.
Wyobraźmy sobie zamiast Wołynia nasz Śląsk a w miejsce Ukraińców włóżmy Ślązaków, którzy mają dość podobną identyfikację narodową opartą na pograniczu dwóch kręgów kulturowych. Teraz wyobraźmy sobie jak nasze elity zareagowałyby gdyby okazało się, że podczas Powstań Śląskich doszło do wyganiania i mordowania Niemców z Gliwic, Katowic, Opolszczyzny tak by osiągnąć jak najlepszy rezultat w plebiscycie w sprawie przyłączenia Śląska do Polski. Sądzę,że większość naszej elity sprawę tą by rozwadniała, udowadniała niemieckie machinacje w liczeniu ofiar oraz robiła ze Ślązaków przede wszystkim ofiary, które musiały uciec się do odwetu na oprawcach. Nie ma się zatem co dziwić Ukraińcom. Proces do dochodzenia prawdy będzie długotrwały a im mniej gwałtownych emocji i burz będziemy na problem Rzezi Wołyńskiej sprowadzać tym szybciej swój cel osiągniemy. Sprawę pogarsza fakt, że Ukraina cierpi na różnowymiarowy kryzys i nie w głowie Ukraińcom by pochylić się nad sprawą Wołynia 1943. Drogę pojednania musimy przecierać systematycznie, wytrwale i z empatią. Długa droga przed nami. Wolty i wyskoki polityków, politykierów i emocjonalne ryki tylko tą drogę wydłużą.Ukraina jest nieprzygotowana mentalnie i politycznie zwyczajnie nieprzygotowana do dialogu w sprawie Wołynia. Musimy chyba ten fakt przyjąć do wiadomości a nei stroić fochy, które nic nie pomogą.
Inny wymiar Rzezi Wółyńskiej, proszę wybaczyć PRLowską frazeologię to bankructwo polityczne II RP. Historycy uwypuklają zasługi tego czasu, ale bilans wyszedł autentycznie przerażająco ujemnie. Bezhołowie Kampanii Wrześnowej gdzie tzreba pryznać ze wstydem autentycznie na wszystkich szczeblach wszyscy pozawodzili, oddziały sypały się w rozsypkę w kilka godzin a dowódcy uciekali w błyskawicznym tempie w stronę Rumunii. Może Polska armia była wtedy źle wyposażona, ale liczyła 1,5 mln żołnierzy i była niewiele mniej liczna od Wehrmachtu. W ciągu miesiąca prężąca muskuły, szykująca się do posiadłości kolonialnych II RP okazała się dla całego świata zwyczajną farsą państwowości. Żołnierze z Westerplatte są tylko naszym schronieniem przed tym faktem. Symbolem klęski na Wschodzie był zaś Wołyń. Polska prowadziła skrajnie głupią politykę wobec Ukraińców polegającą na braku dialogu z elitami ukraińskimi i traktowaniem tej mniejszości jako folwarcznej siły roboczej. Zamiast kształcić nowe ukraińskie elity, któe czułyby tożsamość z państwem polskim, podejmować dialog z Kościołem Unickim woleliśmy palić cerkwie na Hrubieszowszyźnie. Ukraińskie elity zaczęły pałać chęcią zemsty i zaplanowały przerażającą czystkę etniczną. Polacy zaś kalkulowali, że nie ma takich elit i że osławiona sienkiewiczowska „czerń” będzie musiała zawsze lecieć na pasku Polaków. Zebraliśmy więc żniwa swojej bufonowatej, nieroztropnej polityki.
A oto cytat z dzisiejszego portalu gazeta.pl:
„We wsi Jasionów w rejonie brodzkim obwodu lwowskiego odbyły się uroczystości upamiętniające 70. rocznicę powstania 14 Dywizji Grenadierów SS (1 ukraińskiej). Jednostka nazywana potocznie Dywizją SS „Galizien”, utworzona z ochotników w 1943 roku, odpowiedzialna jest za zbrodnie wojenne m.in. w Polsce, Norwegii, Słowacji oraz we Włoszech. Jednak w zachodniej Ukrainie członkowie tej formacji postrzegani są jako bohaterowie. Na zdjęciu: dwóch Ukraińców w mundurach formacji w czasie uroczystości przed pomnikiem SS „Galizien” we wsi Jasionów, zachodnia Ukraina”
Chyba latwiej ocenic wydarzenia z nie tak odleglej przeszlosci niz wyjasnic sasiadom, ze zbrodnie ich ojcow i dziadow na polskich sasiadach byly i sa równie odrazajace jak zbrodnie naszych, polskich ojcow i dziadow na sasiadach zydowskich.
Levar 11.05
I w tym sensie jest tak samo tragicznym wydarzeniem, jak powstanie warszawskie, które w równie tragiczny i symboliczny sposób zamyka okres irredenty polskiej jako formy istnienia i myślenia symbolicznego.
„Uzycie terminu ?Irredenta? w odniesieniu do Powstania Warszawskiego jest przykladem slabosci wspolczesnych polskich elit, ktore nie bardzo rozumieja znaczenie slow, ktorymi sie posluguja.”
W tym wypadku mozna walke o wyzwolenie spod obcego panowania rozumiec jako irredente, w tym okresie historycznym caly obszar zamieszkany przez Polakow. Tej walki bylo w historii Polski dosyc; ja bym jej nie zawezala tylko na regiony takie jak Slask czy Slask Cieszynski.
Jesli chodzi o Slask Cieszynski, czy raczej Zaolzie, to ja osobiscie bardzo zaluje, ze o Polakow zamieszkalych na tym terenie nigdy w Polsce specjalnie nie dbano, a jesli juz to poslugiwano sie nimi w celach niezbyt zboznych. Jakos Slask Cieszynski i pewnie ten pozostaly nie bardzo ma miejsce w ramach myslenia symbolicznego o polskosci. To tu bym raczej widziala jakas slabosc myslenia – elit i nieelit.
Pan minister potomek twórcy bohaterów narodowych raz mówi jak Wołodyjowski a drugi jak Zagłoba.A co z resortem.A mógł powiedzieć np. to-Na WOŁYNIU było nas 17% ,-i po wojnie stałby się drugim Kosowem.Serbowie leniwi dopuścili do podobnego w procentach zmniejszenia swojej nacji na rzecz Albańczykow.Skutki mamy.I czy wtedy bylibyśmy zadowoleni i jak inni popierają tych drugich i pozwalają zabierać samo centrum państwa Serbskiego.?
Żeby nie być gołosłownym co do intencji I RP; cytat z twórczości kronikarza i szlachcica, działacza politycznego Pawła Palczowskiego (1609): ?A nam jak najsnadniej do państwa moskiewskiego przyjść aniż inszym do tantych Indów, każdy to baczyć może. A dostawszy tego moglibyśmy też potężnością i bogactwem i każdym narodom i królestwom w chrześcijaństwie dorównać? . Dymitriady (pocz. XVII w) i historia ?lisowczyków?, ich dokonania i miejsce w historii Europy Wschodniej są tu znamiennymi epizodami tej mentalności, tych zamierzeń, tych poczynań. Wiążą się one wszystkie bezpośrednio z epoką Kontrreformacji.
Na polską świadomość narodową, na mentalność i pojmowanie świata nie Reformacja (i Oświecenie) wywarła głównie wpływ (jak na tym Zachodzie), ale Kontrreformacja. I ona trwa tu nadal, mimo upływu wieków i dekad, mimo zmieniających się koniunktur politycznych, kulturowych, ustrojowych, mimo postępu cywilizacyjnego i rozwoju. To widać, słychać i czuć. Kontrreformacja wzmocniona kolonialną historią i podbojami z nią związanymi – przede wszystkim na Wschodzie.
By nie być gołosłownym: popatrzmy na obraz Jana Matejki ?Batory pod Pskowem?. Król siedzi z nagą szablą i spod półprzymkniętych powiek przygląda się upokorzonym Ruskim. Obok po prawej hetman wielki koronny Jan Zamojski, po prawej (ależ oczywiście toż to nie tylko o Inflanty chodzi, ale i o jedynie słuszna wiarę rzymską) legat papieski Antonio Possevino (czy to nie jest triumf Rzymu nad „schizmatyckim Grekiem” ?). Podobnie ma się rzecz z malowidłem Jerzego Kossaka ?Cud nad Wisłą?. Nad Polakami na obłoku w białej szacie i niebieskim płaszczu Maryja Dziewica. No i oczywiście na czele ks. Ignacy Skorupka z krzyżem w dłoni, piętnujący bolszewików nie symbolami polskości ? jak przystałoby na obronę niepodległości kraju ? lecz jednoznacznym atrybutem Kościoła rzymskiego. Tak więc skojarzenia są jasne i czytelne: po jednej stronie ? azjatycka, prawosławna, pisząca cyrylicą dzicz (komunizm był bez państwowy, bez narodowy ? te symbole w kontekście historycznym są jednoznaczne dla polskiej gawiedzi wychowywanej i utwierdzanej w tradycji kontrreformacyjnej), z nami natomiast – siły niebieskie, Kościół (ks. Skorupka jest symbolem stanu duchownego) siły wzniosłe, absolutnie dobre i intencjonalnie czyste. Chodzi o walkę dobra ze złem. A dobrem tu jest katolicyzm rzymski ?
(czysty, praktyczny jezuityzm i teoretyczny „molinizm”).
To tylko tyle uzupełnienia do mego poprzedniego postu.
Wodnik 53
PS: gjaszcz – oczywiście polonizacja i kolonizacja to kompatybilne pojęcia (punkt widzenia zależy od punktu siedzenia); cytaty pochodzą z przygotowywanego wystąpienia na spotkaniu z „młodzieżą” w klubie studenckim – nt. kontrreformacji wczoraj i dziś; druga strona medalu „happeningu w Radymnie” (o ile mówienie o ludobójstwie – ono miało autentycznie miejsce na Wołyniu w 1943 roku, dokonywanego nie przez Ukraińców, a faszystów i nacjonalistów ukraińskich i o tym trzeba jasno i wyraźnie mówić, to „inscenizacje” takie jak w Radymnie czy rok-rocznie w stolicy, banalizują, karnawalizują, tabloidyzują wg mnie te tragiczne wydarzenia – nie mają sensu poza „podgrzewaniem emocji”).
Co do wspomnianych przez Gospodarza Brytyjczyków, nie wydaje mi sié by byli oni takim chwalebnym przykladem rozliczenia ze swojá historiá. (A naprawdé mieli by z czego, skutków ignorancjii i balaganu zrobionego przez Imperium nad którym nie zachodzilo slonce, starczy na najblisze dwa stulecia; chocby przylaczenie czesci Afagnistanu do Indii – dzis tzw terytoria plemienne w Pakistanie, masakra w Amritsarze za którá nikt nie odpowiedzial, podzial Indii na Pakistan i Indie, zasiedlanie wybrzeza Birmy Benagalczykami, polityka wobec krajowców na Nowej Zelandii itd). Brytyjczycy stosujá sié raczej do zasady ‚zwyciezców nikt nie sádzi’ za to zwyciezcy piszá historié. Owszem w upper class wsrod zainteresowanych jest jaka taka wiedza ze kolonializm taki fajny moze nie byl, natomiast prosty lud, który historii swego kraju zwyczjnie nie zna i oglédnie mówiác, nie jest jej uczony stwierdza zazwyczaj ‚Ci cholerni katoliccy terrorysci’ (to o Irlandczykach) o co tym glupkom chodzi?’ Stulecia brytyjskiego kolonializmu w czystej formie na tej wyspie (przy którym zabory Polski to dosc lekka forma niewoli) jakos nie przebily sie do angielskiej swiadomosci. Natomiast o Indusach, czy Pakistanczykach mówia: no przeciez przynielismy im techniké i kulturé. Zaprowadzilismy tam prorzadek. O Maorysch – no tak moze wielu ich zginélo, ale oni czasem byli kanibalami. ‚Poza tym jak im tak zle bylo, to czego dzis ci wszyscy Azjaci i inni do nas przyjaedzajá?’
Z Europá przecietny Brytyjczyk z reguly sié nie utozsamia (do czego walnie przyczynia sie prasa brukowa i konserwatywni politycy), to sa dla niego brutalni barbarzyncy. Niemcy, Francuzi and Poles (czytaj ktokolwiek z Europy Wscodniej niezaleznie od tego czy to Wegier, Rosjanim czy Litwin, czasami moze to byc nawet Portugalczyk!). Wszystko co najlepsze jest oczywiscie w UK (no moze z wyjátkiem jedzenia i pogody).’ Fajna jest równiez Ameryka, choc to oczywiscie ‚mieszancy’, nie to, co rodowici uprzejmi wyspiarze.
Ukraińcy celebrują 70. rocznicę powstania Dywizji SS „Galizien”
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114944,14322636,Ukraincy_celebruja_70__rocznice_powstania_Dywizji.html
Trzeba wprowadzić do kodeksu karnego pojęcie „kłamstwo wołyńskie” na wzór „kłamstwa oświęcimskiego”. Zapobiegnie to w dużym stopniu zakłamywaniu historii przez lewicowe środowiska.
Ja widzę te wszystkie „inscenizacje” jako działania mające zastąpić publiczne egzekucje.
Motłoch zawsze tego chciał i radośnie z dziećmi takie egzekucje oglądał.
Przypomnę, że jeszcze po wojnie takie egzekucje miały w naszym kraju miejsce, przy pełnej widowni i ku uciesze gawiedzi.
stix
23 lipca o godz. 16:13
ciekawe, ktore to „lewicowe” srodowiska zaklamywuja historie.
Przeciez od lat rzadza w ktorejs tam RP srodowska katoprawiczne!
stix
23 lipca o godz. 16:13
Skoro walka z komunizmem była nadrzędnym celem, to uświęca to WSZYSTKIE stosowane metody……
Podobne święta mają Litwini, Łotysze, przypuszczam że podobne sprawią sobie Węgrzy, czy Rumuni- których chyba zresztą najwięcej zginęło.
Cel uświęca środki, a propaganda antykomunistyczna to podtrzymuje.
Powstanie Państwa wymaga mitów założycielskich.
Czasem nawet założycielskich mordów, bądź czystek etnicznych.
Że to nieludzkie?
Standard człowieczeństwa w danej epoce jest zmienny…..
Tamta taka właśnie była.
Czy można zrozumieć postępowanie przywódców danej nacji?
Według DZISIEJSZYCH kryteriów- nie.
Ale któż wie, jakie będą jutrzejsze?
Mogą być gorsze niż obecne……..
Rafał Kochan
Pisać o jajku na ramieniu naszego prezydenta w kontekście ukraińskich nacjonalistów większego sensu nie ma. Nasze media to przemilczały, ale autor tego obrzucenia jajem był Rosjaninem, członkiem nacjonalistycznej rosyjskiej organizacji Słowiańska Gwardia. Można sobie wyguglować – Iwan Sz. (nazwiska nie znam, ale inicjał wystarczy).
To wprawdzie drobiazg, ale wymaga sprostowania. Jednocześnie pokazuje, że również inni gracze, poza ukraińskimi i polskimi nacjonalistami, włączają się do tej zabawy. Ja chyba już popadam w paranoję, ale dlaczego polskie media to przemilczały? (moje komentarze na GW na ten temat też szybciutko zniknęły jak sen jaki złoty, wzmacniając moje spiskowe widzenie świata)
„Tymczasem Sienkiewicz idzie dalej i głębiej. Daje do zrozumienia, że dawna polska polityka wschodnia poniosła generalnie fiasko, skoro doszło do takiej tragedii jak na Wołyniu. I zestawia Wołyń z powstaniem warszawskim w tym sensie, że tak jak masakra wołyńska zamykała historię polskiej obecności na ziemiach wschodnich, podobnie powstanie zamykało epokę polskich zrywów zbrojnych w walce o niepodległość.”
No tak, Sienkiewicz w tym duchu od słynnej „Pochwały minimalizmu” przecież. W skrócie, jak rozumiem, chodzi o to:
1. Przestańmy zajmować się Wschodem w taki sposób, jak dotychczas: nie mamy na to sił i środków, za mało znaczymy, przegraliśmy swoją szansę w Europie Wschodniej (abstrahując w tym momencie, dlaczego tak się stało). Skoro jesteśmy średniej wielkości państwem, które należy do zachodniego kręgu kulturowego, to zajmijmy się urządzaniem własnego domu, na zachodnią właśnie modłę. Modernizujmy się, wzmacniajmy, rozwijajmy, wspierajmy lojalnie zapewniające nam otulinę organizacje: NATO i UE. Natomiast ciągnięcie Ukrainy za uszy do Unii, upominanie się o jej modernizację, europeizację, to szkodliwy, nieliczący się z naszym mizernym potencjałem mesjanizm, budowanie współczesnej polityki na fantomowych bólach po nieistniejącym od 300-400 lat państwie, które mogło stać się wschodnioeuropejskim imperium – tyle że się nie stało. Zatem – mówi Sienkiewicz – odwrót ze Wschodu. W Europie Wschodniej walczmy o swoje interesy ekonomiczne, o pozycję naszego biznesu, o minimum przestrzegania cywilizowanych reguł gry, pilnujmy spraw bezpieczeństwa – i tyle; to jak na nasze siły i tak są duże zadania.
2. Powstanie – a tu się nie będę rozpisywał, bo tak samo rozumiem intencje Sienkiewicza, jak Pan Redaktor:)
@Marit. Przeglądam teraz informacje z tego zdarzenia i wszędzie piszą, że to był Ukrainiec z Zaporoża, który należy do wspomnianej przez ciebie organizacji.
36 komentarzy.Różnych w wymowie ale mądrych.
I jak tu prowadzić politykę historyczną?
To, co tu napisano w odniesieniu do Ukrainy, jest – jak zauważyło kilka osób – w dużej mierze prawdziwe również w odniesieniu do Litwy. Nieustannie podnosimy kwestie „Polonii” litewskiej i stosunki do niej Litwinów, a przypomnijmy sobie „operację Ostra Brama”, stanowiącą swoiste zwieńczenie stosunków polsko-litewskich. Kto w Polsce ośmieli się głośno wypowiedzieć tezę, że rzeczywistym celem strategicznym tej operacji było niedopuszczenie do tego, aby Wilno było stolicą Litwy? A tak przecież było i Litwini nam to pamiętają…
Prawdę mówiąc nie bardzo rozumiem po co na siłę szukamy gestów pojednania z Ukraińcami ? Co tak ważnego geopolitycznie ma wnieść Ukraina dla polskiej racji stanu, Ukraina praktycznie rzecz biorąc w połowie zrusyfikowana politycznie i gospodarczo ?Owszem, poprawne stosunki dyplomatyczne, wymiana osobowa, wymiana gospodarcza, tak jak to mamy z dziesiątkami krajów na świecie, ale po co obecnie marnować czas na gesty trafiające w próżnię ? Zgadzam się w pełni z opinią, że Polska należy obecnie do zachodniej, unijnej części Europy, a więc ugruntowywanie dobrych stosunków z partnerami z Unii warte jest wydatkowania energii, a nie bawienie się w sponsora Ukrainy, która sama chyba nie wie czego chce od świata i okolic. Jeśli obchody rzezi wołyńskiej, to bez Ukraińców skoro oni sobie takich obchodów nie życzą, to obchody rzetelne, upamiętnienie ofiar zarówno polskich, jak i ukraińskich, ale bez ciągnięcia Ukraińców za rękę na te obchody. Jeśli Ukrainie zacznie naprawdę zależeć na pojednaniu, to i ichni prezydent znajdzie czas i wolę, żeby stanąć obok polskiego nad grobami ofiar.
Osobiście wolałbym skierowania energii polskiej dyplomacji na przecięcie wrzodu litewskiego. Jakby nie było Litwa to unijny partner, w przeciwieństwie do Ukrainy.
Pozdrawiam
Jacobsky
24 lipca o godz. 8:08
Zwięźle, treściwie, na temat i sensownie!
Mam identyczne poglądy na tę sprawę, ale nie wyartykułowałam ich tak zgrabnie.
Nasze prawdziwe zmartwienie, to stosunki z Litwą.
Tytułem uzupełnienia:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=BTlaHaNl-Hc
Mamy swój Dziki wschód, tak jak Amerykanie Dziki Zachód. Imperializm i postkolonializm pełną zaściankową gębą. „Nieśliśmy” tam kulturę, morale katolickie i inne takie, jak oni Indianom – aż nam uszami to poczucie wyższości wychodzi. Kompleksy względem Zachodu, pogarda Wschodu, na którym owe kompleksy zawsze odgrywaliśmy- upiorna polska mieszanka.
Ewa Thomson i jej „Trubadurzy imperium. Literatura rosyjska i kolonializm” odnosi się także do nas. Ładnie to pokazała Izabela Cywińska w „Bożej podszewce” zresztą. I „Trubadurzy..” i „Boża podszewka” to już zresztą klasyka. Tyle, że nie przyswojona, bo jakże by tak Polak we własne gniazdo pluł.
Ewa ThomPson, oczywiście.
Wpadam tu na chwile, aby doniesc, ze pod naszym listem w obronie ksiedza Lemanskiego dobijamy juz do 11 tysiecy. podpisow i strumien nowych zgloszen nie ustaje.
http://poparcie-lemanskiego.blog-bobika.eu/
To wiadomosc glownie dla Gospodarza, gdyby mial wystepowac znow przed kamerami i nie pdoawal nieaktuanych juz danych.
Tak, przyjmujemy szczere gratulacje i wyray podziwu. Bo chyba nigdy takiego jeszcze w Polsce nie bylo w sprawawxh „koscielnych”?
Lista wciaz otwarta. 😈 😈 😈
Rafał Kochan
No właśnie. Piszą ciągle „Ukrainiec”, a to Rosjanin. Historia Ukrainy sprzyja takim zamazaniom tożsamości. Ja to wyczytałam na stronce białoruskiej. Jak znasz trochę cyrylicę, to problemów z rozumieniem tekstu też nie będziesz miał.
http://nn.by/?c=ar&i=112688
@Marit
tak, prawda – wedlug bialoruskiej „Naszej Niwy” – prez.Komorowskiego zaatakowal jajkiem czlonek nacjonlistycznego ugrupowania „Gwardia slowianska” z Zaporoza, Rosjanin Iwan Sz.
Jak oswiadczyl Wladimir Rogow, czlonek kierownictwa organizacji, byla to indywidualna akcja Iwana Sz.
PS a ten Max Kolonko? Kto to jest? Nadaje na youtube, chyba ma cos z ADHD?
Wymordowanie dziesiątek tysięcy sąsiadów, zaangażowane w zbrodnie formacje kolaboracyjne, partyzanckie jak też osoby prywatne, pomniki bohaterów walki o niepodległość z krwią cywilów na rękach, badania naukowe zatrzymane na dziesięciolecia, badacze a nawet całe instytucje usiłujące obejść prawdę dookoła, zrzucanie winy na prowokacje i okupacje, głęboko wierzący mordujący lub przyzwalający na morderstwa innych głęboko wierzących, akcentowanie roli tych nielicznych, którzy ratowali skazanych na śmierć wbrew moralności pobratymców i narażając się na śmierć z ich ręki.
Ukraińcy, jeżeli nawet zaprzeczają i kluczą, wiedzą, że muszą uporać się z takim problemem. W Polsce jeszcze mało kto wie, że problem nie ogranicza się do Jedwabnego, „Ognia” i Kielc. Ukazało się na razie parę książek, dalsze są w trakcie pisania. Popatrzmy na siebie, a wtedy zrozumiemy lepiej Ukraińców.
@Marit. W tym artykule nic nie ma o rosyjskim rodowodzie tego sprawcy. Jest tylko napisane, że był członkiem rosyjskiej, radykalnej organizacji z Zaporoża.Zresztą narodowość tego obywatela nie ma znaczenia jak dla mnie. To, że aktywni są Rosjanie (różne służby) w podkładaniu kłód pod nogi Ukrainy i Polski, jest dla mnie wiadome od dawna. Zgadzam się tutaj z Jacobskym, że Ukraina nie powinna stanowić dla nas istotnego punktu odniesienia w polityce wschodniej. Dopóki oni sami nie rozliczą się ze swoją przeszłością, nic nam do nich i nie powinniśmy w ogóle się przejmować ich bohaterami narodowymi oraz szukaniem tożsamości.
@Marit – jaki Rosjanin ? Czytać, czytać dokładnie. Rosyjskojęzyczny obywatel Ukrainy !!! To jest zasadnicza różnica.
Na Ukrainie – w polskim „oglądzie” kultury, etniczności, języka, religii etc – są dwa narody, o zupełnie różnej tożsamości. Bo miały inna historię.
Takie uproszczenia sprzyjające stereotypom – idąc na „skróty” – tworzą zły klimat i antagonizują polskie stosunki na Wschodzie en bloc.
Radze nt. temat poczytać Giedrojcia, Walickiego czy Łagowskiego.
Pozdrawiam
Wodnik 53
@ozzy
Kolonko to POlak importujący z USA do Polski via YouTube przekaz amerykańskiej populistycznej prawicy typu Fox News i Tea Party a ponieważ w Polsce w Internecie jest dość duże branie na takie treści więc ma w Internecie powodzenie, gdzie idzie mu lepiej niż dawnej w TVP czy TVN.
Pewnie jestem jedyny w tym towarzystwie wychowany w Zaporozu na wschdoniej Ukrainie, moge potwoerdzic, ze wiekszosc Ukraincow w tym miescie jezykiem ukrainskim sie nie posluguje, albo posluguje slabiutko. No chyba ze sie cos radykalnie zmienilo od czasow mego kociectwa.
Pan Gospodarzowi, dziekuje za informacje
______________________________________
@Wodnik53
polityka w swej lwiej czesci jest dyskusja na temat historii. Nikt z nas dokladnie nie wie o czym mowia w czasie tajnych narad przywodcy panstw. Z historii jednak wiemy co mysleli i planowali ich poprzednicy na przestrzeni ostatnich dekad a nawet jeszcze wczesniej. W danej sytuacji historyczne uwarunkowanie moze stac sie w jawnej sprzecznosci z rzeczywistoscia, chociaz kazdy chyba przyzna racje, ze historia posiada wieksza sile sugestii niz terazniejszosc.
Patrzymy na Rosje obciazeni balastem historycznym, podobnie jak i na Ukraine. Ta druga strona takze – z pozycji uwarunkowania historycznego.
Tego nauczylem sie od Giedroycia, Osadczuka, Mieroszewskiego, Hellera (Michala) czy tez z fascynujacych prac politologicznych Leopolda Labedzia (wydawcy „Surveya”) – pismiennictwo Lagowskiego i Walickiego jest mi mniej znane.
Zywiol polski, prezny kulturalnie i politycznie, co doceniali zarowno Litwini, Bialorusini, jak i Ukraincy, stanowil dla nich widoczna konkurencje i budzil ich obawy przed polska dominacja.O tym trzeba pamietac.
Jednak nie Polacy byli glowna przeszkoda na drodze do wyodrebnienia panstw narodowych w Europie wschodniej, lecz imperializm wielkorosyjski i niemiecki. I zrozumienie tego faktu jest chyba bardzo powszechne wsrod
niezaleznie myslacych Litwinow, Bialorusinow czy Ukraincow. Grunt pod agitacje antypolska byl na Ukrainie podatniejszy, gdyz Rus Czerwona i Ukraina posiadaly tradycje oporu przeciw dworom polonizujacych sie feudalow ruskich. Ale rzecz tu znamienna, bowiem budzenie nienawisci wobec polskosci nie towarzyszylo poparcie ze strony imperatora dla rozwoju swiadomosci inteligencji ukrainskiej. Carat za wszelki sposob chcial zlikwidowac proby budzenia swiadomosci narodowej (por. Taras Szewczenko, historyk Mykola Kostamarow – skazani na dlugoletnie zeslanie).
27 pazdziernika 1939 Zgromadznie Ludowe Zachodniej Ukrainy oglosilo we Lwowie deklaracje o wladz panstwowej oraz odezwe w sprawie wejscia Zachodniej Ukrainy w sklad ZSSR: „Panska Polska, utrzymujaca w ucisku miliony Ukraincow, Bialorusinow i pobliskiego ludu pracujacego (!), runela (…) Polscy panowie robili wszystko, by spolszczyc ludnosc ukrainska, zakazac uzywania slowa „Ukrainiec” i zastapic je slowami „bydlo” i „chlop”.
W Bialymstoku z kolei Zgromadzenie Ludowe Bialorusinow oznajmialo, ze „panstwo polskie bylo wiezieniem narpodow”.
Kiedys Mieroszewski powiedzial, ze „nie ma i nie moze byc liberalnego sowietyzmu – tak jak nie moze byc demokratycznego imperalizmu” Z tego wynikalo, ze po odrzuceniu sowietyzmu nalezy tez i odrzucic totalizm i imperalizm. A sam imperializm jest niczym innym jak tylko terroryzmem na zewnatrz.
Wodnik i inni
Oczywiście, że rosyjskojęzyczny. I członek rosyjskiej organizacji. Ale dla was – Ukrainiec. Obywatel Ukrainy a Ukrainiec – to są dwa porządki, których nie mieszajmy. Na ogół nikt z Polaków nie protestuje, kiedy polskojęzycznych mieszkańców Litwy określa się mianem Polaków, a nie Litwinów, prawda?
Kolejna rzecz to narodowość. Przynależność do niej deklaruje się samemu. Żaden Wodnik ani Kochan (ani też Marit, przyznaję) nie będzie za Iwana Sz. decydował, czy jest on Ukraińcem, czy Rosjaninem. Dlatego zamiast się kłócić na forum, powinniśmy spytać: Szanowny Iwanie Sz., człowieku z jajem, kim ty jesteś i co tobą powodowało? Aczkolwiek moim zdaniem przynależność do tej organizacji podsuwa pewne myśli.
@Wodnik53.
@Kot Mordechaj
Z tego co mi wiadomo, to język rosyjski na Ukrainie jest normą. Tam każdy posługuje się tym językiem, ponoć nawet częściej niż ukraińskim. Zapewne na wschodniej Ukrainie jest to jeszcze bardziej przytłaczające.
Jak to chyba Kapuściński napisał:
„Rosja z Ukrainą jest imperium, bez niej jedynie wielkim krajem”
Dlatego warta jest mszy, pobłażania, by odciągnąć ją od Rosji.
Być może nawet za cenę nienagłaśniania dawnych rzezi……
Przeszłość może jedynie dzielić, łączyć raczej nie- bez manipulowania historią.
Wydaje się że maksymalizm i bezkompromisowość w polityce nie popłaca.
Zaognia i zapieka jedynie dawne spory.
Zyskamy coś na domaganiu się przeprosin?
Zapewne jedynie nowych bohomazów na grobach polaków……
Tak, na wschodniej Ukrainie jakis radykalny nacjonalizm jest raczej rzadkoscia, tam wszyscy sa przemieszani i narod znacznie spokojniejszy.
Natomiast Ukraina zachodnia zawsze byla bardzo nacjonalistyczna, pelno tam bylo holoworezow i zdarzalo sie, ze mowiaxy po rosyjsku ludzie byli atakowani na ulicy.
Przyznam sie, ze nie przepadam za Zachodnia. Nie przepadam za tego rodzaju „patryjotysem” a la ONR.
@Rafal
a ze mam do czynienia z zydowskimi emigrantami z b.ZSRR – duza czesc z Ukrainy wsch., to moge stwierdzic, ze znajmosc jezyka ukrainskiego jest bardzo slaba, Nie wiem, czy ktokolwiek z Rosjan mieszkajacy na terytorium Ukrainy powie, ze jest Rosjaninem. Podobnie jest tez na Lotwie. A powiedziec Rosjaninowi, ze jest Ukraincem…a na dodatek „chachol”, eta sroczno poluczit pa baszkie. A w zachodniej Rosjan nazywaja „Maskali”…uze panajechali.
🙂 Znam taki dowcip z lat 70, chyba z ksiazki Arkadija Rownera. Otoz pewnego razu na poletku makowym paru mlodziecow zrzynalo makowki na kompot.
Babcia zobaczyla ich i pedzie wywijajc palka.
– Wot, uze Moskali panejchali i makowki rezut – krzyczy wzniboglosy.
Chlopcy, zwani wowczas w Rosji „hipary” (hippies),o nieco przydlugich wlosach pytaja babcie:
–A na szto wam eti makowki, babuszka?
— A na tozhe czto i wam…kalotsja budu!
_______wowczas w ZSSR pomocnicy milicjantow „druzynniki” (takie ORMO) lapali mlodziez (hippary) z nieco dluzszymi wlosami i nozycami strzygli na lyso.
Dodam tez, ze w „Trudowoj knizkie” CCCP (Ksiazka zatrudnienia) w rubryce narodowosc u mego przyjeciela (matematyk, poeta) z Charkowa, ktory przybyl do Szwecji i ktoremu pomagalem na poczatku lat 90 bylo: JEWREJ. Zdaje sie tgo typu adnotacje zostaly usuniete nieco pozniej.
errata: 16:48
___jest: „Nie wiem, czy ktokolwiek z Rosjan mieszkajacych na terytorium Ukrainy powie, ze jest Rosjaninem”
___ma byc:”Nie wiem, czy ktokolwiek z Rosjan mieszkajacych na terytorium Ukrainy powie, ze jest Ukraincem”
Przepraszam.
Nie będę się ścigał z @ozzym czy @marit na określenia czy „dzielenie włosa” na czworo. Wychodzi z Was i tak polskie, kontr-reformacyjne myślenie (obecne też u m.in. Mieroszewskiego, a będące spuścizną m.in. po Mochnackim) co do „Wschodu”. Polska była tam – jeszcze dłuuuuugo przed Moskwą, a potem – przed Rosją Carów – kolonialnym „molochem” tłamszącym ….. ale w inny niż dziś (XX wiek) czy wczoraj (XIX wiek) mieszkańców tych terenów (mówili, nawet do 1939 roku, na siebie „tutejsi”, nie żadni tam Białorusini, Hucuły, Ukraińcy czy Poleszuki). Bo inne były stosunki społeczne – mili państwo w tamtej epoce. Konkretne pytania, na które odpowiedzcie sobie sami (dlaczego tak się stało):
– powstania w XVII wieku na dzisiejszej Ukrainie (g0rubo przed Chmielnickim było ich z kilkanaście)
– Perejesław i poddanie się carowi
– Huntington i „granica” między cywilizacjami: prawosławno-islamską a katolicko-protestancką (jak przebiega – proszę zerknąć do jego znakomitej książki, cokolwiek „świeższej” w swych analizach, aktualniejszej i bardziej uniwersalistycznej niż Gierdojć czy Mieroszewski)
– @ozzy (cyt.) „Jednak nie Polacy byli glowna przeszkoda na drodze do wyodrębnienia państw narodowych…..(…)”. Polskie „dragonady”: wojskowe z lat 30-tych (do wsi o wyznaniu prawosławnym), niszczenie cerkwi (Kodynka, Zamość, Chełm, Biłgoraj itd), bezczeszczenie ikon i druzgotanie ikonostasów, bicie publiczne popów i protestującego chłopstwa – czym jest moralnie dziś i czym było wówczas politycznie ?
O XVII-XVIII wieku nie będę się rozpisywał – znam to z historii mojej rodziny „dokumentarnie”: w akcie darowizny – ślub potomka i mego przodka – kilku wsi wpierw się wymienia las, zabudowania, nazwy miejscowości, inwentarz, potem ilość zwierząt, drób etc. a na końcu „chłopów, baby z dzieciami” i inne „nicztożestwo” (dokument z 26.07.1699). To Wołyń i Podole. W jezykui „tamtejszym” to byli „bosiaki”.
Kolonializm taki sam jak podczas podboju Ameryki i „Dzikiego Zachodu” przez „białych ludzi”. Tylko wieki wcześniej.
Rosyjskojęzyczni mieszkańcy „Zadnieprza” czy Odessy, Krymu czy Czernihowa mówią o sobie „Ukraińcy” – wierzcie mi Drodzy „Rusofobi” (nie demonizujcie – myślę, iż z tytułu anty-komunizmu Rosji). Upadek ZSRR to nie było „zwycięstwo nad Rosją” (jak się wielu u nas wydaje). To zupełnie różne sprawy – a często nasz interes polski może być zbieżny z rosyjskim, tam na Wschodzie. W polityce – poważnej i dalekosiężnej – nie wolno patrzeć „za siebie”, o kierowaniu się fobiami i „bywszymi” faktami nie może być absolutnie mowy gdy się chce ją prowadzić – skutecznie i utylitarnie.
Pozdro.
Wodnik 53
Chciałam zauważyć jeszcze jedną rzecz. Człowiek z jajem, kim by nie był, pewnie chciał storpedować proces polsko – ukraińskiego pojednania. Jeśli uważa się on za Rosjanina, to wyobrażam sobie, że rozumuje on w ten sposób: Na co nam Polska czy Unia Europejska, orientujmy się na Rosję. Cóż, zapewne tak było.
Druga sprawa: to była pewnie indywidualna akcja pojedynczego człowieka. Ale wywołała ona w Polsce reakcje kształtu: Po co nam to pojednanie, Ukraińcy go nie chcą (bo rzucają jajcem). Jakiś wójt na pograniczu z tego powodu odwołał wspólny polsko – ukraiński festyn. Z powodu jednego człowieka. I jednego jaja. Czyli coś się udało.
Reakcja prezydenta Komorowskiego była adekwatna: Nie zajmujmy się tym, nie ma o czym mówić.
Pojednanie jest koniecznością. Musimy przepracować te krzywdy, tak jak to się stało z Niemcami, którzy Polakom wyrządzili znacznie więcej krzywd. A teraz uważamy ich za normalny przyjazny naród. Ale proces pojednania nie oznacza zapomnienia i dlatego jest bolesny. Jednak nie warto odwracać się od Ukrainy i mówić „Na co nam ona” z powodu tego jajka czy innych symptomów, jakie się zdarzają i pewnie zdarzać będą.
wiesiek59
24 lipca o godz. 15:55
Zyskamy coś na domaganiu się przeprosin?
********************************
Pewnie nie zyskamy. Wystarczy, jak przestaniemy przed nimi udawać, że nic się złego nigdy nie stało, a nawet jak się stało, to nie ważne, bo my chcemy tylko przyjaźni, bez oglądania się na to co było a nie jest…
Po prostu róbmy swoje, pozwólmy wnukom czcić pamieć swych pomordowanych dziadków, nie oglądając się na wnuki morderców. Oni może za parę pokoleń „dorosną i będą gotowi”… bo póki co nie są.
No i dobrze.
Nie próbujmy ich na siłę uszczęśliwiać, ani podawać pomocnej ręki, bo oni wcale tego nie chcą. Poczekajmy, aż sami z wyciągniętą na zgodę ręką wystąpią i nie odrzucajmy jej wówczas. Wtedy będzie czas na rozmowy i ewentualne uznanie obopólnych win, bo są one po obu stronach.
Rekonstrukcja odbyła się w 69. rocznicę bitwy pod Brodami i w 70. rocznicę stworzenia SS Galicja. Organizator rekonstrukcji Lubomyr Horbacz z lwowskiego Towarzystwa Poszukiwań Ofiar Wojny ?Pamięć? wyjaśnił, że celem tego przedsięwzięcia jest upamiętnienie poległych w bitwie pod Brodami
żołnierzy wszystkich narodowości, którzy w niej uczestniczyli.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/ukraina-rekonstrukcja-bitwy-z-udzialem-ss-galicja/km5nr
================
Ich historia i jej bohaterowie, tragiczni niestety……
Nie byli w stanie w tamtej wojnie postawić na dobrego konia.
Na dodatek, niedobitki zostały zdradzone przez Aliantów, wydane Rosjanom i wybite do nogi.
Bagatela- jakieś 200 000 ludzi……
Ale optymistycznie można stwierdzić, że w dalszym ciągu wywieramy na nich pewien wpływ KULTUROWY!!!
Rekonstrukcja, to czyste naśladownictwo naszych imprez…..
Oby tylko nie zaczęli inspirować się starym „lachyw riezat” i nie robili podobnych do naszej ostatniej……
@marit. Nikt nie mówi o totalnym odwracaniu się. Wspólpraca gospodarcza, wspólne przedsięwzięcia kulturalno-artystyczna, współpraca ośrodków naukowych etc. Czym innym jest jednak współpraca na niwie politycznej i dyplomatyczne dygresje międzypaństwowe mające na celu zbliżanie Ukrainy do NATO i Europy. Nie mamy w tym żadnego interesu… przynajmniej do chwili, gdy w samej Ukrainie rząd oraz ludzie nie będą głośno o tym mówić. Póki co, poza pustymi deklaracjami, Ukraina nic nie robi, by by przynajmniej zbliżyć swoje standardy do tych europejskich. Dobitnym i transparentnym przykładem tego jest sprawa J. Tymoszenko… Ukraina czy Litwa mają problemy ze swoją tożsamością kulturowo-narodową, co sprzyja popularności wszelkich ruchów nacjonalistycznych. Nasze państwo powinno uszanować ten ciężki okres w tych krajach i dac im spokojnie uporządkować swoje wewnętrzne problemy. Idiotyzmem z naszej strony byłoby teraz narzucać im naszą wizję przeszłości oraz pewne (oczywiste dla nas i innych państw Europy Zachodniej) prawa mniejszości etc.
– Przymusowe wysiedlenie 700 tysięcy Ukraińców z ich ziem etnicznych znajdujących się w PRL było jedną z najbardziej tragicznych stronic we współczesnej historii Ukrainy. Polityka państwa polskiego i działalność polskich organizacji szowinistycznych (?) zagroziła istnieniu całych grup etnograficznych ukraińskiego narodu ? dodał deputowany.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/ukraina-swoboda-chce-potepienia-rekonstrukcji-zbrodni-wolynskiej/1thx1
================
Durnie posiali wiatr, idzie burza…..
„Durnie posiali wiatr, idzie burza?..”
****
A po burzy zwykle następuje piękna pogoda, słonko świeci, tęcza na niebie, ozon w powietrzu… Aż chce się żyć i oddychać.
Nie bójmy się burzy. Ona nie trwa wiecznie a oczyszcza atmosferę z przeróżnych paskudnych miazmatów.
Dobranoc.
Marit,
Musimy przepracować te krzywdy – i pewnie przepracujemy, tyle że jeszcze nie teraz. Może za dwie okrągłe rocznice, a może za pięć – nie wiem. W każdym razie przepracujemy wtedy, kiedy dwie strony do tego dojrzeją. Czyli w tym samym kierunku, co Rafał Kochan.
Prawdę mówiąc nie podoba mi się w Twoim wpisie użycie słowa „musimy”. Jakoś nie odczuwam tego musu, choć jestem zrodzony z dwojga Lwowiaków. To znaczy nie odczuwam ani w jedną, ani w drugą stronę, czyli ani nie odczuwam parcia do padania sobie w ramiona z Ukraińcami, ani nie bawią mnie zadęcie wokół obchodów oficjalnych.
Zauważ, że miedzy Polakami i Niemcami odreagowywanie trwało bez zahamowań od 1945 roku, tak więc po 1989, kiedy Polska mogła wreszcie zacząć prowadzić własną politykę zagraniczną, te 45 lat zrobiły swoje i być może dlatego łatwiej było się pojednać. W stosunkach z b. republikami ZSRS, dawnymi ziemiami II RP, normalny dialog, czy nawet takie czy inne wyrażanie żali po prostu nie było możliwe. Innymi słowy straciliśmy 45 lat i teraz odnoszę wrażenie, że próbujemy przeskoczyć etapy.
Pozdrowienia
ANCA_NELA
24 lipca o godz. 20:14
„Oni może za parę pokoleń ?dorosną i będą gotowi?? , pojsc w slady ojcow ktorym teraz stawiaja pomniki;
Srebrenica gdzie Serbowie wymordowali 8 tysiecy muzulmanow, byla ludobojstwem, a zbrodnia wolynska gdzie Ukraincy w bestjalski sposob wymordowali 100 000 Polakow wg „polskich poslow” nie była ludobojstwem, ale ?czystką etniczną o znamionach ludobójstwa?.
@Wodnik
daleki jestem od idealizowania polskiej tolerancji a „polskie ‚dragonady’ wojskowe z lat 30” – jak napisales, przecza tej czesto wychwalanej cnocie u Polakow. Polacy nie byli, jak niektorzy historycy sugerowali, w jakis sposob bardziej tolerancyjni od innych narodow. Tak nie bylo.
Bylo czesto tak, gdy polski biskup, sad ziemski czy krol dostawal w swoje rece kogos, kogo uwazano za niebezpiecznego heretyka, to palono go na stosie lub usmiercano w inny sposob, tak jak w innych krajach. Palono heretykow na Starym Rynku w Warszawie, bodajze jeszcze w XVIII wieku, Zydow tracono za apostazje. Bywalo tak, ze wladza szlachty byla tak wielka, ze uniemozliwiala funkcjonariuszom panstwowym czy koscielnym ingerencje w zycie religijne ich poddanych. Ciekawa historia byla z Radziwillem, ktory przeszedl na kalwinizm a wowczas wszyscy wyznawcy tej religii zaczeli sie skupiac pod opieka ksiecia, ktory gwarantowal obrone przed przesladowaniami.
Ale ta rownowaga sil zostala naruszona. Rozpad wewnetrzny Rzeczypospolitej i wzrost potegi sasiadow byl tego glowna przyczyna. Panowanie Sobieskiego, pokoj w Andruszowie, kiedy to Ukraina zostala oddana Moskwie. Po 1686 ambasador w Moskwie to potwierdza, by dalej kontynowac walke z Turkami. Wiktoria wiedenskka i coz po niej?
Ot, taki spontaniczny triumf, podczas gdy na wschodzie zaczelo sie niszczenie Rzeczyposolitej.
Ukraina zawsze byla wazna dla Rosji, prawie jak w „rownaniu” prof. Normana Daviesa:
Moskwa+Ukraina=Rosja.
Z racji braku miejsca na tym blogu a i takze samych regul pana Gospodarza chce tylko powiedziec pare slow o ciekawej pracy, ktora zapewne jest malo znana, wlasnie na temat stosunkow polsko-ukrainskich w latach 1926-1930. Otoz, gdyby nie Twoje przypomnienie owych imperialnych ciagotek Polski w tych latach, zapewne nie wyciagnalbym tej niewielkiej publikacji Wydzialu Historycznego UW. Jest to skrot rozprawy Teofila Piotrkiewicza, „Kwestia ukrainska w Polsce w koncepcjach pilsudczyzny, 1926-1930, Warszawa 1981, str.163, naklad 500 egz. – sama rozporawa doktorska byla obroniona w 1975 na UMK w Toruniu. Nawet nie mam pojecia jak ta kiepsko wydana graficznie publikacja trafila do mnie.
W powyzszej pracy autor porusza szczegolowo koncepcje polityczne „reprezentatywnych” pilsudczykow. Henryka Jozewskiego, Stanislawa Srokowskiego, Boguslawa Miedzinskiego a takze tzw. ukrainofilow m.in. Leona Wasilewskiego, Tadeusza Holowki, Piotra Dunina-Borkowskiego. Autor stwierdza, ze Pilsudski chociaz uchodzil za przyjaciela Ukraincow (por.pisma, mowy i rozkazy z roku 1920) to jedynie w taki sposob, ze zgadzal sie na powolanie do zycia samodzielnej Ukrainy za Zbruczem. Z kolei w sprawach intersow ukrainskich w obrebie Polski byl zdecydowanym obronca interesow panstwa i jego zwartosci. A na Wolyniu zalecal, by wladze panstwowe byly „mocne i surowe ale sprawiedliwe”. Formula bardzo enigmatyczna. Chcial powolac Uniwersytet Ukrainski – sprawa upadla na skutek sprzeciwu opozycji i…poslow ukrainskich z Wolynia,
Chelmszczyzny, Podlasia i Polesia. A jak wiemy galicyjscy Ukraincy juz zbojkotowali wybory do Sejmu w 1922.
Jesien roku 1930 Slawoj-Skladkowski otrzymuje polecenie przeprowadzenia tzw. pacyfikacji w Malopolsce Wschodniej (tego terminu geogr. uzywa autor) Pacyfikacja trwala 10 tygodni. A to wszystko w ramach planu asymilacji panstwowej i redukcja wplywow ukrainskich zza kordonu sokalskiego ( z Galicji). Owczesny wojewoda wolynski od 1928, w scislym porozumieniu z Pilsudskim chcial „pogodzic” wolynskich Ukraincow z panstwowoscia polska, przy jednoczesnym rozwoju ukrainskiej kultury, jezyka, szkolnictwa.
Oba ugrupowania probowaly uregulowac egzystencje Ukraincow w RP, zreszta wiekszosc pilsudczykow to nie byli altruisci ani tez ukrainofile w klasycznym tego slowa znaczeniu. Przewidujac fatalne skutki konfliktow polsko-ukrainskich, glosili koniecznosc ustepstw i uwzglednienie slusznych oraz niezbednych dla pokoju reform w polityce narodowosciowej. Ale juz na horyzoncie lat 30 pojawiala sie endecka zasada prawa piesci wobec Ukraincow a ci przyjeli obronna postawe, ktora sposodowala wzrost nastrojow antypolskich.
Rok 1934 nakaz zorganizowania Berezy – dekret o obozach izolacyjnych (Unieszkodliwienie warcholow, szerzacych atmosfere teroru i zbrodni – Espress Poranny, 19 czerwca 1934). Przez miejsce odosobnienia w Berezie Kartuskiej przeszlo ok.5 tysiecy Ukraincow (m.in. z OUN).