Debata Obama-Romney 1:1
Debata na remis, ale ze wskazaniem na Romneya. Jakżeby inaczej, skoro Romney akurat z gospodarką miał do czynienia. Pierwsza z trzech planowanych debat była więc jakby stworzona dla niego.
I faktycznie skorzystał z okazji. Choć Obama bardzo się starał, był w gorszej sytuacji już na starcie. Musiał nie tylko tłumaczyć, ale się bronić. Dotkliwym ciosem był moment, gdy Romney przypomniał obietnicę Obamy, że zmniejszy ogromny deficyt, a po czerech lata okazuje się, że nie zmniejszył.
Romney mógł tą debatą przekonać znaczącą liczbę niezdecydowanych wyborców, że nadaje się na prezydenta. Był opanowany, nawet pewny siebie, lecz w granicach dobrego smaku, nacierał na Obamę zdecydowanie ale nie demagogicznie. Czy kiedyś doczekamy się debat prezydenckich na podobnym poziomie?
Może obaj brnęli w szczegóły trudne do uchwycenia dla znacznej części 50 milinów ludzi. Ale każdy mógł się przekonać, że to politycy poważni i że chcą poważnie rozmawiać z sobą i wyborcami. Że nie traktują w tej debacie wyborców tylko jako ludzi, którym się trzeba przypodobać. Ale jak ludzi, których trzeba przekonać.
Oglądałem debatę w BBC World. Podobno po raz pierwszy w historii mediów elektronicznych dyskusja o debacie zaczęła się w Internecie, na Facebooku i Twitterze, jeszcze w trakcie jej trwania. Od razu, spontanicznie i energicznie. Podkreślano sukces Romneya, ale i stronniczość moderatora Jima Lehrera, któremu zarzucano, że faworyzował w debacie gubernatora. Nie miałem takiego wrażenia.
Tak czy owak, to też bardzo ciekawy aspekt debaty. Moim zdaniem, pozytywny, bo ludzie w ten sposób, dzięki tak zwanym social media, angażują się w sprawy publiczne, a to zawsze wychodzi demokracji na dobrze.
Komentarze
Chyba inne debaty oglądaliśmy….moim zdaniem Obama debatę przegral i to nie tylko wskutek nieznajomości materii dyskusji. By nie tylko nieprzygotowany ale i wystraszony, Romney wystąpil na tle prezydenta jako ktoś po prostu psychicznie silniejszy… i tutaj, na kwestii przywództwa pośliznąl sie Obama najbardziej, pokazal wypalenie i zużycie, nie mógl nic powiedzieć na atak faktami wykazującymi jego niewiarygodność.
No wiec o czym tak naprawde byla ta debata? I kto p[rowadzil do przerwy?
Dla mnie jeden pies, kto wygra tą rozgrywkę. Osobiście nie wiążę z żadnym prezydentem USA żadnych specjalnych profitów dla Polski. Wiadomo, że trzeba utrzymywać dobre stosunki itd. (zastanawiam się tylko na ile obecne wazeliniarstwo naszych elit wobec USA jest rzeczywiście w naszym interesie), ale nasza główna orientacja to teraz UE.
Zastanawia mnie Pana ocena z oceną z Gazety Wyborczej. Tam oceniono zwycięstwo Romneya jako miażdżące.
Zgadzam się natomiast z Panem, że z tej debaty należy brać przykład, jak ludzie o różnych poglądach rozmawiają i starają się przekonać do swoich racji.
U nas mamy tokowisko głuszców, niż jakokąlwiek racjonalną debatę.
@Adam Szostkiewicz:
„Debata na remis”…. ?
Jak piszą młodzi ludzie LOL. Widać, że nie zna Pan Ameryki ani Amerykanów. Nie umiem powiedzieć do jakiego stopnia zna pan język angielski by móc ocenić choćby różnicę w precyzji i logice wypowiedzi, która to różnica była wczoraj oszołamiająca.
Niezależnie od sympatii politycznych i od tego, że jeszcze są dwie debaty to był porażający, bezdyskusyjny nokaut a nie „na remis”.
„stronniczość moderatora Jima Lehrera, któremu zarzucano, że faworyzował w debacie gubernatora.”
Pozwalając mu gadać pięć minut dłużej.
Wynik 1:1 jest unikalny w swojej „trafności”, jak to zwykle u p. Szostkiewicza. Całą noc powtarzano w przekaziorach że było to wyraźne 1:0 dla Romneya. Tzn. demokraci chcieliby już zapomnieć o tej krzyczącej porażce a republikanie dopiero jak wstaną rano to zabiorą się do ogłaszania wyniku „dziesięć:jajo”.
Lucek Fer – reszta świata 1:0
Jakaż to różnica, czy wygra Obamayahu, czy Romneyahu? Absolutnie żadna, choć już dawno przecież wygrał Romneyahu, a właściwie Romenyson, albo jeszcze precyzyjniej – Romneyszyld.
Ten kraj to kpina z demokracji oraz nieustający spektakl komedii dell’arte dla otępiałej gawiedzi, wybałuszającej się bezmyślnie do telewizorów z rozdziawionymi gębami.
„In a pure democracy it would be considered a given that Johnson and Stein would join Obama and Romney on stage, but in the United States elections don?t work that way. That?s because the three presidential debates are run not by the government, but by a nonprofit organization, the Commission on Presidential Debates (CPD). The CPD was created in 1987 by the Democratic and Republican parties as a bipartisan?rather than a nonpartisan?effort.”
Władcom USA potrzebny jest Romney – bezduszny „człowiek z psem na dachu” – aby dokonać ludobójstwa w Iranie. Obama też dałby radę, ale Romney lepiej rokuje, nikt go jeszcze nie widział w roli prezydenta.
Pan Redaktor pisze:
„Debata na remis, ale ze wskazaniem na Romneya. Jakżeby inaczej, skoro Romney akurat z gospodarką miał do czynienia.”
Szanowny Panie,
nie sadzi Pan, ze w Polsce tez przydalby sie prezydent, ktory mial z gospodarka
do czynienia?
Przed wojna tacy byli (Narutowicz, Moscicki).
Po wojnie mielismy kolejno: politruka, generala, elektryka, prawie magistra od nie wiadomo czego, prawnika i historyka.
Moze przydalby sie jakis ekonomista albo inzynier?
W czasach, gdy najwazniejsze bitwy o miejsce narodow w swiecie rozgrywaja
sie w laboratoriach, biurach projektow i halach fabrycznych bylby to moze sensowny wybor.
Miło Pana znowu czytać po przerwie (nie chcę rozpocząć wpisu od „Witam”…)
U mnie mówią, że wygrał R. Być może, nie przypatrywałem się debacie.
To chyba pierwsza z trzech debat. Coś jak z bitwami. Można ją wygrać, nawet dwie, ale w ostatecznym rachunku liczy się końcowy efekt.
Pisze Pan:
Podobno po raz pierwszy w historii mediów elektronicznych dyskusja o debacie zaczęła się w Internecie, na Facebooku i Twitterze, jeszcze w trakcie jej trwania.
Chyba nie. W moich stronach na początku września miały miejsce wybory do parlamentu prowincji, wybory poprzedzone trzema debatami, i w czasie ich trwania huczało i buczało w sieci (FB, T., blogi), wszystko na żywo, równolegle. I nie sądzę, żeby podany przeze mnie przykład lokalny stanowił pierwszą tego typu manifestację aktywności politycznej w Internecie. Być może poraaz pierwszy w historii mediów elektronicznych w odniesieniu do debaty kandydatów na prezydenta USA ?
Pozdrawiam
wakacje, potem spowiedz…
ach jak wspaniale byc katolikiem!
chociaz mormon,romney moze sie juz pakowac.
Romney sie wybrykal na wlasnym podworku a Obama czeka na dwie pozostale: polityka w kraju i za granica, polityka zagraniczna. Wiadomo bylo – Romney wychowany w interesie, ma go we krwi. Obama, kiedy brykal, Romney sie uczyl. Szesc lat to duzo. Romney nie moze miec nawet ulamka wiedzy o stosunkach miedzynarodowych, ktora Obama wchlanial kazdego dnia.
Pomney dostal doskonale szkolenie wizerunkowe. Ten protekcjonalny usmiech przy slowach Obamy dal mu nowa twarz. Tymczasem Prezydent glupawo powtarzal swoj zdezelowany juz usmiech, i to glownie do Malzonki w pierwszym rzedzie. Jego demagogia, ktora czarowal masy, nieco sie przejadla. Albo ja zamieni na inny wizerunek, albo ludzie sie zniecheca. Albo – uderzy czyms jak Iran, zlamanie Kongresu, moze spali Afganistan, albo przegra.
Co by nie bylo – zaden z tych dwoch nie zawiedzie. System dziala.
Zawioda z pewnoscia polskie premiery(namnozylo sie !), ministry i parlamentarzysci, ktorzy mimo takiej lekcji (ktorej z kolei ?) nie pozbieraja sie do kupy, nie zaczna mowic o sprawie, zamiast jeden o drugim. Kiedy wreszcie zobaczymy polska debate na takim poziomie ?
Jedna zasadnicza kwestia po debacie została nierozstrzygnięta. Dlaczego teraz plan obniżenia podatków ma zadziałać jeśli nie zadziałał za prezydentury Busha? I dlaczego Clinton zostawił Amerykę z kwitnącą gospodarką, niskim bezrobociem i nadwyżką budżetową mimo wysokich podatków? Można ogłosić Romneya zwycięzcą debaty, ale czy ktoś czuje się przekonany do ekonomicznego planu Romneya, ba ja nie.
Wizualnie lepiej wypad Romney, merytorycznie przewazal Obama operowal faktami, kiedy Romney obietnicami), z tym, ze trudniej sie bronic po ciezkim zmaganiu sie z kryzysem, latwo atakowac i obiecywac gruszki na wierzbie. Uczta jesli mowimy o kulturze dyskusji, rozpacz czytajac niektore komentarze pod postem pana Szostakiewicza.
@Reflex
4 października o godz. 14:10
„…Uczta jesli mowimy o kulturze dyskusji, rozpacz czytajac niektore komentarze pod postem pana Szostakiewicza…”
Rozpacz niewątpliwie budzi fleksja, syntaksa, ortografia oraz redakcja powyższego.
1:1????!
Czyli mecz był piłkarski, tzw. soccer. Nie oglądałem, ale w powtórzeniach nie pokazywali brami Obamy, za to Romneya kilka. Może to ta sama, tylko z różnych stron. Ach, to CNN. Wg. nich to był raczej mecz futbola amerykańskiego, albo koszykówki, z wynikiem 67-25 dla Romenya.
Oczywiście gospodarka jest tematem dla głupców. Mówili zdaje się także o roli rządu federalnego i stanowego, między innymi w gospodarce. Podobno Romney zasugerował, że Obama jest socjalistą od picking winners and losers za 90 miliardów dolarów? Rozumiem socjalistów, też byłbym socjalistą, ale otrzymałem porządne mieszczańskie wychowanie i przykro mi, ale nie popieram.
Romney zdaje się nie odpowiedział na dwie kwestie, i to chyba nie Obamy zarzuty, że ochrona zdrowia w USA kosztuje coraz więcej. Ale to zbyt trudne na debatę. Oraz na zarzut, że w jego planach nie ma szczegółów. Mianowicie sformułował swój plan jako pięć, czy siedem pryncypiów, jakby przykazań dekalogu, a reszta wyjdzie w praniu, w dyskusji z demokratami, w negocjacjach. Co wydaje mi się konkretne, uczciwe i praktyczne w systemie amerykańskim. Obama ma w tej kwesti bardzo kiepskie osiągnięcia, Romney z gubernatorstwa w Massachusetts zaś o wiele lepsze, choć demokraci ciągle w nich grzebią i szukają dziur. Czy Obama odpowiedział na jakiś zarzut w jego stronę?
Dlaczego plan obniżania podatku ma zadziałać, skoro za Busha nie zadziałał – też padł ten ciężki zarzut. Jest on nieco ideologiczny. Obniżanie podatków działa, za Reagana zadziałało wyciągając gospodarkę z zapaści niemal takiej jak obecna. Dlatego GHW Bush przegrał z Clintonem (1992), bo miał kolejną recesję i podnosil podatki. GW Bush obniżył podatki i gospodarka dalej rosła. Inne powody kryzysu finansowego były, ale to nie jest temat na debatę, że tak powiem, nie ideologiczną.
Oprócz gospodarki, podobno było wczoraj o rządzeniu krajem i o Konstytucji. I o Bogu musiało być, zdaje mi się. Nikt tego nie podkreśla, a Romney … wiadomo, sekciarz. O Boże!
@ Levar:
Olbrzymia większość amerykańskich prezydentów to prawnicy i generałowie i z nimi osiągnęli szczyt potęgi ekonomicznej i politycznej. Ich kłopoty zaczęły się od pojawienia się „praktycznych facetów” w Białym Domu
Ojejku, Panu Redaktorowi zal sie Obamy zrobilo…
Popierajaca demokratow CNN podala ze 64% widziw uznalo ze wygral Romney a 25% ze Obama. Tu gdzie jestem, (USA, Midwest w „niebieskim” stanie), ludnosc uwaza ze Romney „znokautowal” Obame.
No, ale w Polsce wiedza lepiej
Reflex: „, merytorycznie przewazal Obama operowal faktami, kiedy Romney obietnicami),”
Jakimi faktami operowal Obama? Obama operowal propaganda i „buzzwordami” pokazujac ze nie ma pojecia o ekonomii. Faktami operowal Romney
Moze u Pana z angielskim nie ten… tego?…
zza kaluzy: „?stronniczość moderatora Jima Lehrera, któremu zarzucano, że faworyzował w debacie gubernatora.?
Pozwalając mu gadać pięć minut dłużej.”
Cos sie Panu pomylilo. Media pisza ze Obama mowil 4 minuty dluzej. Poza tym, moderator EWIDENTNIE faworyzowal Obama przerywajac debate gdy Obama nei wiedzial co powiedziec, nakazujac zmiane tematu lub wrecz podpowiadajac Obamie co ma powiedziec.
Media sa zgodne ze tak zlego moderatora w hisrtorii jeszcze nie bylo
Kleofas: „Szesc lat to duzo. Romney nie moze miec nawet ulamka wiedzy o stosunkach miedzynarodowych, ktora Obama wchlanial kazdego dnia.”
Dziekuje za to zdanie. Ubawil mnie Pan swietnie. Nabralem humoru na czaly dzien.
„Polityk zagraniczna” Obamy? Gdy zastzrelono ambasadora w Libii, Rzad USA zignorowal ten fakt, a Prezydent Obama spedzil najblizsze dwa dni w Las Vegas.
Dzisiejsze media szwedzkie, niezależnie od ich orientacji politycznych, przyznalo zdecydowane zwycięstwo Romneyowi we wszystkich punktach.
ozzy. Göteborg
Dlaczego dyskusja o podatkach jest ideologiczna?
Bo przecież ta dyskusja nie jest ekonomiczna. Z tego co słyszałem tu i ówdzie, to Obama też obniżał podatki. Kwestia bowiem nie jest prostą odpowiedzią na pytanie – co (lepiej) pobudzi gospodarkę, obniżanie czy podnoszenie podatków?
Większość ekonomistów i komentatorów AD 2012 zgadza sie, powiedzmy w proporcji 999:1, iż obniżanie podatków jest dobre dla gospodarki. Ale pożyczanie u Chińczyków i deficyt także są złe, a w dłuższym okresie nieuporządkowane finansowanie programów socjalnych. Problemem do dyskusji, zdaje mi się podjętym wczoraj wieczorem, jest jak uprościć system podatkowy, usunąć szkodliwe ulgi i odpisy, co z podatkami dla małych i średnich firm, i jak na tym skorzysta klasa średnia oraz zamożne 1 procent, i która reforma systemu podatkowego oraz struktury i rozmiaru wydatków budżetu federalnego wpłynie pozytywnie na wzrost gospodarczy USA. Obama kładł nacisk na stawianie na swoim w negocjacjach między partiami, Romney na kilka pryncypialnych reguł, które okazało się, że ma inne niż wszyscy wkoło opowiadania, szczególnie w agresywnie negatywnych reklamach kampanii wspierającej Obamę, i na rzetelnym negocjowaniu szczegółowych rozwiązań i rozważaniu propozycji specjalistów. Nie będę wchodził w detale ile razy i co musiał Romney prostować, bo to każdy może sobie sprawdzić w powtórzeniach debaty i komentarzach.
Nic nie jest tak ważne w tej kampanii, jak gospodarka. A to, czy Obama jest lepszy od Romneya w pozostałych dwóch tematach: obyczajówka (z punktu widzenia wyborców USA) i polityka zagraniczna, to się okaże w najbliższych tygodniach. Pamiętam rozmowy w sierpniu i wrześniu 1980 w Warszawie. Wszyscy byli za Carterem, z rozlicznych powodów. Choć był ktoś kto właśnie wrócił z USA i kręcił głową. Ale nie chcę krakać.
p.s. zza kałuży pisze (9:30)
?stronniczość moderatora Jima Lehrera, któremu zarzucano, że faworyzował w debacie gubernatora.?
Pozwalając mu gadać pięć minut dłużej.
Oczywiście chodzi blogowiczowi o to, że prezydentowi Obamie Jim Lehrer pozwolił mówić dłużej o 4:35. Obama mówił powoli, jakby łamanym i umęczonym głosem, długimi zdaniami niemal bez końca. Może taką gatkę rozumieją na uniwersytetach ivy league, ale czy prosty robotnik z Ohio, lub farmer z Płn. Karoliny coś łapie ztego? Podobno kobiety reagowały natychmiat na sam tembr głosu prezydenta, szczególnie te z wyższym wyksztaceniem. W tej fazie kampanii decydująca jest strategia wydawania pieniędzy na reklamy w kilku kluczowych stanach. Lecz z tej jednej debaty wnioski mi się nasuwają, kontrowersyjne zdaje mi się, że pieniądze nie decydują o wszystkim w amerykańskiej polityce. A drugi, że wybór prezydenta ma znaczenie, przynajmniej dla USA.
Zależy też, jak przebiegną następne dwie debaty. Jeśli Obama przyjdzie taki niewyspany, wymęczony i nieprzygotowany, i wzrokiem będzie szukał tylko Michele, to będzie kiepsko na blogu red. Szostkiewicza.
Kwestia pryncypiów……
Co lepsze?
Masło, czy armaty?
Jak na razie koszt Afganistanu, to dwa miliardy DZIENNIE.
Gdyby nie wojenki, to budżet USA wyglądałby całkiem inaczej.
Clinton zostawił gospodarkę kwitnącą, a czy prowadził jakieś wojny?
No ale pryncypia są BEZCENNE….
Mam nadzieję, że Obama weźmie się w garść w następnych debatach bo może być krucho. Romney mógł wygadywać bzdury bo Obama nie potrafił szybko ripostować a właściwie nie reagował.
Romney bajdurzył że Obamacare ograniczy wydatki zdrowotne na emerytów choć ograniczy jedynie zyski firm ubezpieczeniowych. Nic nie reagował na komiczne zapewnienia Romneya, że jakoś dogada się z Demokratami co do ubezpieczeń zdrowotnych bo robił to u siebie jako gubernator itd itp.
Obama przejął kraj zdemolowany przez Republikanów i ciężko było błyskotliwie bronić to powolne wychodzenie z tego bałaganu. Niemniej faktycznie Obama był w zdecydowanie słabej kondycji.
Panie i Panowie o słowach w dyspucie.
A przed nami artykuł piąty paktu NATO.
Turcja została zaatakowana z terytorium Syrii.
Jak poza słowami zareagują członkowie, w tym Polska?
Co prawda nie wiadomo KTO strzelał z moździerzy, ale casus belli jest….
http://www.progressforpoland.com Zobaczcie co pisza ludzie zajmujacy sie polityka amerykanska na temat tej debaty.
Witamy Pana Redaktora w nowym poście po tak dlugim poście.
Czy prawda jest, że Ahmadinejad w czasie debaty tak nerwowo miętosił swoją koszulę z Abercrombie, że ją podarł? A przecież debata nie była o nim…
@ telegraphic observer
4 października o godz. 14:53
Przede wszystkim wypraszam sobie mowienie o kandydacie na prezydenta, ze „sekciarz”. W USA to uznana religia i jakby dziwna nie byla – a dla mnie, jako ateisty jest – to w dalszym ciagu religia, taka sama, jak katolicyzm. Tez sekta.
Cala debata o ekonomii polegala na podatkach i stosunku rzadu do biznesu. Obama mowil o odbieraniu bogatym, Romney mowil o popieraniu malych biznesow, ktore tworza 80 procent miejsc pracy w USA. Bogatym, owszem, mozna odebrac wszystko i podzielic rowno – jak czytalem jakies wyliczenia kiedys, to wypadloby kilka tysiecy dolarow na mieszkanca – niezbyt wiele. Wiec gubernator Romney ma racje – poparcie malych biznesow i zmniejszenia dla nich podatkow. Obama chce opodatkowac najbogatszych i najwieksze firmy, nie liczac sie z tym, ze kapital po prostu odplynie do rajow podatkowych albo panstw z mniejszymi podatkami. Jak Obama moze nie widziec, ze dzis operujemy w systemie globalnym, a nie panstwowym – tego nie rozumiem. Duze firmy maja setki, moze tysiace drog wyjscia od opresji podatkowej, a male – nie. To im nalezy pomoc, o czym mowil Romney.
Kwestia narodowego funduszu zdrowia. Istnieje to w Polsce. Nikt nie jest specjalnie zadowolony. Ochrona, leczenie zdrowia zawsze pozostanie koscia niezgody, bo gdzie konczy sie oplacalnosc leczenia, a gdzie zdrowie pacjenta? Pewnych chorob wyleczyc sie nie da, wiec trzeba podjac decyzje ekonomiczna. Gubernator Romney slusznie powiedzial, ze sa to decyzje indywidualne, a znacjonalizowanie sluzby zdrowia (ubezpieczen) pogorszy stan medycyny i ochrony zdrowia w USA.
Wedlug mnie wygral debate gubernator Romney, bez cienia watpliwosci.
Pozdrawiam.
A.L. 4 października o godz. 15:11
„Cos sie Panu pomylilo. Media pisza ze Obama mowil 4 minuty dluzej.”
Z mojej strony to bya kpina. Pan tego nie pojmie, bo pan zawsze najpierw strzela a potem celuje. 99% pańskich wpisów na blogach „Polityki” jest tego dowodem. Czy w nie-blogowym życiu też jest pan takim nerwusem-raptusem?
Ozzy
No to wreszcie ujawniłeś, że jesteś z Goteborga.
Piękne miasto! Wolę je od Stockholmu.
Szczerze mówiąc, jest mi obojętne kto wygra w USA te wybory (to było, przypominam, dopiero pierwsze zwarcie miedzy Romneyem a Obamą.
Ameryka wciąż jeszcze rozdaje karty, ale coraz bardziej czuje na plecach oddech Azji, a zwłaszcza Chin.
Pozdrawiam ze słonecznej Warszawy (dziś było 20 st.C.)
mag
@Gunter – trafiłes w sedno spawy.
Werbalista (17:57) et al
A ja sobie wypraszam mówienie, że w Polsce nikt nie jest specjalnie zadowolony (z NFZ), skoro wszyscy sa niespecjalnie zadowolenie, oraz specjalnie niezadowoleni, aczkolwiek pisownia może być inna (rozłączność „nie” przed przymiotnikami i przysłówkami).
Mi się zdaje, że jądrem zagadnienia wyborczego jest odpowiedź na pytanie: czy powolność wychodzenia z recesji 2008-9 po rządach republikanów jest dowodem na głębokość i rozległość kryzysu, czy raczej nieumiejętność rządzenia demokratów w latach 2009-12 jest dowodem na głębokość i rozległość kryzysu. W takich debatach można spierać się until hell freezes over, ale decyzję trzeba podjąć w ciągu niespełna 4 tygodni. Że też Panu Redaktorowi Szostkiewiczowi chciało się z tego powodu urlop przerywać?
Odpowiedź na pytanie (z 17:44): nie jest prawdą, że prezydent Ahmadinejad w czasie debaty nerwowo miętosił swoją koszulę z Abercrombie, albowiem ma jeszcze dwie.
Faktycznie (ad 18:23), Ameryka czuje oddech Azji, zaś Azja nie czuje bluesa Europy i Obama nie miałby tam szans nawet na sekretarza komitetu wiejskiego. W Toronto słonecznie, 23 st. C.
Werbalista
4 października o godz. 17:57
Szanowny Panie Werbalista
Mitt Romney powiedzial Amerykanom to co chcieli uslyszec. Obama byl juz pozbawiony zludzen ktore tak ladnie sprzedal cztery lata temu czekajacym na zmiane rodakom.
Efektem jest tak zwane zwyciestwo Romey. Ciekawe jaka debate ogladal redaktor Szostkiewicz.
Slawomirski
Ta kabaretowa dyskusja może być porównana do dialogu Adolfa z Josifem. Rezultaty te same. Ktokolwiek wygra wróży pożogę, śmierć, wojny, grabieże i zniewolenia narodów. Ważna jest jedynie ropa i panowanie nad światem. Decyzje zapadają poza studiem, w biurach CFR, na posiedzeniach Bildelbergu lub sztabach kompleksu militarno przemysłowego.
Oglądałem debatę w całości i rzeczywiście przykro było czasem patrzeć.
Obama rzeczywiście został znokautowany.
Nie spisywałbym Romneya na straty, będzie na pewno zacięta walka do końca.
Wolałbym, żeby wygrał Obama. Romneyowi po prostu nie wierzę,
niezależnie od tego jak pięknie mówi…
Przypuszczam, że niezdecydowanych jest w tej chwili bardzo niewiele
i niewiele osób zostanie przekonana elokwencją czy prezencją Romneya.
W każdym razie szykuje się dłuuga noc przed TV 6. listopada.
@ Wiesiek59:
Nie mam danych. Ale kilka miesięcy temu rozmawiałem z Amerykaninem, który w latach 90-tych służył USAF i stacjonował m.in. w Kuwejcie. Powiedział mi, że utrzymywanie i skuteczne egzekwowanie dwóch stref zakazu lotów nad Irakiem kosztowało niesamowity szmal i wcale nie było tańsze niż regularna wojna. A lista wojen Clintona jest długa, tylko że zazwyczaj trwały parę dni, najwyżej tygodni. Tylko (poza Somalią) ograniczał się do bombardowań i posyłania rakiet z okrętów, a na to się nie zwraca uwagi, bo „nasi” nie giną. Natomiast to wcale nie jest tanie. Ach, to właśnie Clinton w 98 roku zaczął nakręcać obsesję Saddama i jego gromadzenia broni chemicznej, co swój finał znalazło w 2003. Wojna w Iraku to także jego wojna.
Spin doctor
Obawiam się, że masz rację i „pochylanie” się z pełną powagą się nad pojedynkiem Romneya z Obamą jest cokolwiek śmieszne. Zwłaszcza z polskiej perspektywy i naszego wpływu na losy świata.
Dziwię się trochę naszemu Gospodarzowi, że po długim niebycie na blogu „zadał” nam akurat taki temat. Pomijam już, ze obstawił remis debaty między kandydatami, „ze wskazaniem” zaledwie na Romneya.
Czytam, zwykle z zainteresowaniem, teksty red. Szostkiewicza np. na temat religii w kontekście i wiary, i instytucji kk, ale jego diagnozy na temat polityki międzynarodowej wydają mi się, mówiąc delikatnie, chybione.
@ telegraphic observer
4 października o godz. 19:36
Prosze sie nie gniewac o obcesowosc, ale u nas nikt sie tak nie wyraza na temat wierzen religijnych. Mormonizm no taka sama religia, jak kazda inna. Ale masza racje (przechodze na „‚ty” w blogach), ze najwazniejsza kwestia w tych wyborach jest gospodarka, czy ekonomia. Wiekszosc Amerykanow (przynajmniej tych, ktorych znam) jest bardzo rozczarowana wynikami prob ratowania gospodarki przez obecnego prezydenta. Dwie najwazniejsze skonczyly sie kompletnym fiaskiem, przynajmniej w oczach przecietnego obywatela. Uratowal firmy produkujace samochody i chwalil sie, ze uratowal w ten sposob setki tysiecy stanowisk pracy. Prawda, tylko co z tego, skoro Amerykanie i tak kupuja japonskie samochody. Uratowal banki, dajac im olbrzymie subwencje, tylko co z tego, skoro banki zamknely kurek pozyczek i zamiast inwestowac swoje pieniadze w nowe pozyczki, calkowicie zapomnialy o przecietnym obywatelu. To poglebilo tylko zapasc na rynku sprzedazy domow, natomiast znacznie poprawilo sytuacje bankow. Znam to z wlasnego doswiadczenia, gdy probowalem pomoc koledze w obnizeniu splat pozyczki za dom. Po szesciu miesiecach staran (dokumenty, oswiadczenia, gubione przez bank) udalo sie uzyskac obnizke o mniej niz wynosi rachunek za prad, a reszte (ktora nie bylaby anulowana) dodano by do pozyczki. Wiec ze slynnych reform „pomocy” dla obywatela skorzystalo raptem kilka tysiecy osob, natomiast banki maja sie dobrze. Taka to byla ”mysl ekonomiczna” prezydenta. Wiec teraz kazda alternatywa jest lepsza. Prezydent Roosevelt w odpowiedzi na kryzys zainicjowal szeroko zakrojony program prac publicznych, finansowanych przez rzad. Zapewnilo to prace tysiacom robotnikow niewykwalifikowanych, ale takze tysiacom wykwalifikowanych, wyprowadzajac kraj z kryzysu. Obecny prezydent tego nie zrobil, dajac pieniadze bankom i liczac, ze przejma paleczke. Banki wziely pieniadze, ale nie paleczke. Jedynym osiagnieciem bylo wprowadzenie powszechnego systemu ubezpieczen. Tyle, ze to najgorsza pora na to. Trzeba placic za to z wlasnej kieszeni, pod grozba kar podatkowych. Czyli, w sumie – dodatkowy podatek. A roboty nie ma, to z czego placic? Wiec dalej na prezydenta sie nie nadaje. Taka reforma systemu ubezpieczen zdrowotnych bylaby swietna w okresie dobrobytu, ale nie w warunkach kryzysu. Nie ma wyczucia, ani koncepcji w niczym, co robi. Z Iraku i Afganistanu dawno mozna bylo sie wycofac. Europe najwyrazniej ma w nosie. To co to za prezydent? Moze Romney bedzie lepszy. Mam taka nadzieje.
Pozdrawiam.
A.L. 10-4 15.14
Lacznie z Columbia University i Business International Corporation, znajomoscia indonezyjskiego i „przeprowadzkami”, Obama otarl sie chociazby o swiatowa polityke. Przede wszystkim – juz jako Prezydent. Romney nie ma nawet tego. Obaj zreszta wiedza o swiecie nie grzesza.
Smierc ambasadora nie jest powodem do zmieniania planu podrozy Prezydenta.
Miedzynarodowy aspekt przyszlych debat jest zastanawiajacy. Wychodzi, ze obaj czuja, ze przeciwnikow maja „w garsci” i nie boja sie zaskoczenia. Konsekwentnie, Israel i Iran maja juz swoje miejca w scenariuszu.
Debata wiceprezydentow zapowiada sie calkiem rozrywkowo. Ryan, wiadomo, ma temperament, a wuj Joe obowiazkowo komus przykopci. Zeby tylko sie nie pomylil….
A ja dziekuje za sympatyczna, pogodna reakcje.
Ferro
4 października o godz. 14:52
@Reflex
4 października o godz. 14:10
??Uczta jesli mowimy o kulturze dyskusji, rozpacz czytajac niektore komentarze pod postem pana Szostakiewicza??
Rozpacz niewątpliwie budzi fleksja, syntaksa, ortografia oraz redakcja powyższego.
@el
wypadaloby moze chociaz poprawnie przepisac nazwisko autora, ktorego sie krytukuje?
p. Szostkiewicz, nie Szostakiewicz- z pewnoscia
Po debacie w usa…
====================
No niestety, ale chyba „MEAT FOR PRESIDENT!”…
@Werbalista
„Prezydent Roosevelt w odpowiedzi na kryzys zainicjowal szeroko zakrojony program prac publicznych, finansowanych przez rzad. Zapewnilo to prace tysiacom robotnikow niewykwalifikowanych, ale takze tysiacom wykwalifikowanych, wyprowadzajac kraj z kryzysu.”
Maly drobiazg, tak dla porzadku. Zgoda co od pierwszej czesci: program prezesa R. zapewnil prace tysiacom. Co najwyzej mozna sie czepiac zadajac pytanie: jak maja sie tysiace do milonow populacji. Natomiast niezgoda calkowita w czesci drugiej: program prezesa E. nie wyprowadzil kraju z kryzyzsu – w roku 1939 wszystkie wskazniki ekonomiczne wrocily do stanu z poczatku zapasci i szly ostro w dol. Kraj wyprowadzila z kryzysu dopiero II swiatowka. To samo zreszta dotyczylo programow firera H. i genseka S. Do stanu sprzed depresji gospodarki swiata wrocily w 1953.
Jest sie nad czym zastanowic!
wiesiek59
4 października o godz. 17:21
„Clinton zostawił gospodarkę kwitnącą, a czy prowadził jakieś wojny?”
Szanowny panie Wiesku,
prosze nie zapominac, ze Clinton dal sie Niemcom wrobic w napasc
na Jugoslawie.
Opanowane przez stypendaytow Fundacji Adenauera „polskie” media nie
rozpisuja sie zbytnio na ten temat, wiec sprawa poszla nieco w zapomnienie.
Nie zmienia to jednak faktu, ze operacja nie byla ani troche bardziej legalna
od interwencji w Iraku.
@ marcin
W sedno trafili też spin doctor i Slawomirski, więc nie wyróżniam się specjalnie…
Ludzkość trwa dziś w dziwnym stanie. Kurt Vonnegut nazwałby go pewnie „trzęsieniem czasu”. Jak wszyscy pamiętamy, to stan, kiedy ludzie cofają się powiedzmy o 10 lat wstecz i przez te 10 lat wykonują następnie dokładnie te same czynności, co poprzednio, powtarzając je bez względu na konsekwencje; powodują wypadki, o których wiedzą przecież, że je spowodowali, krzywdzą innych, dokonują złych wyborów, żenią się z niewłaściwymi kobietami, popełniają wciąż te same błędy i nic nie mogą zmienić. Trzęsienie czasu ustaje wraz z tryumfem wolnej woli, gdy ludzie znowu chcą i mogą dokonywać wyborów, zamiast wieść żywot Vonnegutowskich Booboolingów, stworzeń zimnych, pozbawionych uczuć, automatycznych, wychowanych na wynalazkach trzeciej, Złej Siostry, wyuczonej rachunku różniczkowego, termodynamiki oraz zaawansowanych nauk ścisłych przez pensjonariuszy zakładu psychiatrycznego, w którym się z własnej woli wychowała, dzięki czemu mogła potem skonstruować telewizor (nazwany przez Vonneguta „kolorowym gównem”) , ale nie tylko, bo także karabiny, rakiety i wszelką inną broń służącą zabijaniu ludzi, albowiem z tytułu swej psychicznej odmienności, której nie akceptował normalny świat „taka była wkurwiona”.
Trzęsieniem czasu można też nazwać debatę owych dwóch, żałosnych marionetek, marnych figurantów, którzy wypowiadają automatycznie swoje kwestie przed kamerami, choć wszystko już dawno zostało ustalone – oni w trzęsieniu czasu odtwarzają jedynie znaną sobie doskonale przyszłość i nic nie mogą zrobić, nie chcą i nie potrafią, nie dysponują bowiem wolną wolą.
Potrzeba nam ustania trwającego cyklicznie od wieków trzęsienia czasu, obecnie coraz dłużej, abyśmy mogli korzystać z dobrodziejstwa wolnej woli, wybrać dobro i pokój oraz odrzucić światowych tyranów, finasjerskich złodziei-psychopatów, których tak naprawdę jest na tym najpiękniejszym ze światów zaledwie marna garść, tyle że mająca poparcie gangów urzędników, trwających w katatonicznym „trzęsieniu czasu” constans, dzięki zaaplikowanym im środkom odurzającym w postaci różnych form korupcji. Kurt Vonnegut nie ma racji, mówiąc, że „życie to gar gówna”, co nam chce unaocznić rozpętaniem III wojny światowej syjonistyczny Izrael, za sprawą ewidentnej prowokacji tureckiej. Życie może być piękne, to kwestia naszego wyboru.
Poprzednią wojnę Kurt Vonnegut nazwał „drugą nieudaną próbą samobójczą ludzkości”.
@el
5 października o godz. 2:51
„…wypadaloby moze chociaz poprawnie przepisac nazwisko autora, ktorego sie krytukuje?
p. Szostkiewicz, nie Szostakiewicz- z pewnoscia…”
To właśnie miałem na myśli pisząc o lichej redakcji wpisu @reflexa.
@Kleofas
5 października o godz. 1:55
Twoje wiadomości o ekspozycji Romneya na sprawy międzynarodowe są błędne. Romney mieszkał dwa lata we Francji i mówi biegle po francusku. Ponadto był przez wiele lat Prezesem Zarządu – Dyrektorem Generalnym jednej z najbardziej globalnych firm doradczych Bain and Company, która w 48 biurach w 31 krajach (w tym np. w Polsce) doradza w kwestiach strategicznych znaczącym przedsiębiorstwom z istotnymi powiązaniami politycznymi.
Porównując międzynarodowe doświadczenie Romneya i Obamy (sprzed objęcie urzędu prezydenckiego) to nawet nie jest blisko. Po prostu inna półka na korzyść Romneya.
jaki remis?, prosze glupot nie pisac !!!
debate bez wskazania wygral Romney, Obama wypadl bardzo cienko.
Levar
5 października o godz. 10:24
wiesiek59
4 października o godz. 17:21
Panowie pisząc o strasznych wojnach rzekomo wywoływanych przez USA zapomnieli o pewnej dacie: 11 września 2001 roku.
Nie warto spekulowac, czy debata byla porazka ktorejs ze stron, czy tez remisem. Uklad polityczny jest taki, ze debaty niewiele zmienia w rozkladach glosow pomiedzy kandydatami.
Dla mnie, Obama byl bardziej konkretny. Mr R. opowiadal (a moze tylko gdybal), co to bedzie, jak wprowadzi swoj plan ekonomiczny. Moze bedzie to powtorka planu GW Busha, do ktorego raczej sie nie odwolywal, a jest to apoteoza Partii Republikanskiej, czyz nie?
W sprawach miesynarodowych obaj panowie sa raczej na poziomie geografii elementarnej, pomimo tego, ze jeden byl prezydentem mocarstwa, a drugi- CEO firmy doradczej. Amerykanie to narod o horyzoncie parafialnym, z natury rzeczy.
A jaka wojna byla 11.09.2001? Jaki kraj zaatakowal USA? Arabia Saudyjska i Egipt?
Werbalista (0:21)
Ach, Romney jest jeszcze mormonem. Zastanawiam się nieustannie, dlaczego red. Szostkiewicz tak dołuje Romneya. Skoro Redaktor jest religioznawcą, to Romney musi być z jakiejś niedobrej sekty, neoliberałów, może neokonów, i my nic o tym nie wiemy. Oczywiście to żarty, i przekomarzania, od samego początku.
Pisze na przykład „Choć Obama bardzo się starał, był w gorszej sytuacji już na starcie”. W związku z gospodarką, która jest tematem STWORZONYM dla Romneya. Boki zrywam na „gospodarkę jako temat stworzony dla Romenya”. Poza tym to Romney miał się tłumaczyć, i tłumaczył. On też ma pod górkę w temacie gospodarka, choćby dlatego, że przez kilkanaście miesięcy debatował w ramach primeries i musiał niestworzone rzeczy opowiadać, aby pokonać tę kawalkadę oryginałów od Santoruma poprzez Perry’ego i Gingricha po kongesmana Rona Paula. Dla Romneya liczą się nie tylko głosy „niezależnych” (ang. independents), ale także skrajnej prawicy i „herbacianych partyjniaków”. Wydaje się, że partyjniaki się przestraszyły możliwości re-elekcji Obamy i już popierają Romneya, nawet jeśli już nie mówi, że odrzuci Obamacare w pierwszym dniu prezydentury.
Naturalnie punkt widzenia red. Szostkiewicza jest „nadwiślański”, ale mógłby być nieco szerszy. Wszak od powodzenia i siły gospodarki amerykańskiej zależy wiele, także ważnego dla Polski. Lecz on woli się skupiać na amerykańskich obyczajach, oraz jest przywiązany do sympatycznej twarzy polityki zagranicznej USA, twarzy młodzieńca z Chicago. Owszem, wybór Obamy był poważnym krokiem naprzód, krokiem Ameryki na oczach całej ludzkości. Nawet liczyłem, miałem nadzieję, że przyczyni się do zmniejszenia nierówności w USA. Ale ta nadzieja się nie spełniła i nie ma szans na spełnienie w ewentualnie następnych 4 latach jego prezydentury.
O interesach i sympatiach kanadyjskich nie piszę, bo to mało interesujące dla blogu.
Werbalist (0:21) cd.
Dzięki za własną, „oddolną” opinię wyborczą. Jeśli mogę skomentować i dorzucicić …
1. Banki w tym stanie jakim były należało ratować, pronto. Chodzi o TARP, o ile się nie mylę w wiekszości zwrócony. Jeśli idzie o akcję banku centralnego (The Fed) to jest ona lekarstwem zastępczym na brak realnego, „naturalnego” odbicia po recesji.
2. Główną przyczyną głębokiej depresji było napompowanie w latach 2000-7 nadmiernego zadłużenia gospodarstw domowych i bańka na rynku nieruchomości, wszystko z przyczyny polityki taniego kredytu i eksportu długu, ktory stymulował tę sztuczną prosperity, do Chin – makroekonomicznie to ujmując. Pytanie, czy ta recesja była największa od czasów Wielkie Depresji lat 1930? A może recesja 1981-2 była równie głęboka i Reagan wyszedł z niej szybciej?
3. Pokryzysowa mikroekonomia, te działania dla „obniżki spłat kredytu” są pozorne, właściwie niemożliwe do wykonania i nie produktywne. Podobnie jak program robót publicznych a la roosveltowski New Deal. Oczywiście jednostki działają w mikro skali i mikro skala ilustruje sukcesy i porażki polityki makrogospodarczej rządu.
4. Metodą na ożywienie jest usunięcie niepewności wiszącej nad gospodarką w postaci długu i braku decyzji na górze. Taka jest prawdziwa strona „top-down economics”, której rozideologizowany prezydent nie chce zaakceptować. Oraz naprawa kilku elementów: system podatkowy, finanse opieki społecznej w długim okresie, programy federalne – czy potrzebne, jeśli tak, to czy nie jest efektywniej zdecentralizować je na poziom stanu.
5. Dzisiejszy komunikat z rynku pracy jest dla Obamy raczej pozytywny.
6. Nie znam, nie czuję amerykańskiego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Prywatne jest lepsze od państwowego, to prawda, ale w sytuacji ochrony zdrowia są jeszcze inne czynniki. Ciągle wisi w powietrzu pytanie o rosnące koszty w USA. 18% PKB wobec 10-12% PKB w innych krajach rozwiniętych.
7. Jeszcze o wpisie red. Szostkiewicza, o dyskusja o debacie w mediach elektronicznych. Odpowiada mi ocena negatywna (dzisiaj w CNN), że tweetowanie itp zinfantylizowało dyskusję mas, np. skupiła się ona na „Big Bird”, co być może pogrąży Romneya, albo wzbudzi zainteresowanie nim, zamiast na poważnych punktach dyskusji, o tym, kto przeinaczył fakty, kto jaką ma pozycję i czym pachnie prezydentura w jego wykonaniu. Media jak to media, podążyły za masowymi tweetami. Cała ta otoczka ludzkich wrażeń, emocji i spontanicznych reakcji nie pomaga w roztrząsaniu trudnych kwestii polityki publicznej. Raczej niepozytywny wpływ social mediów na demokrację, poprzez trywializację polityki.
Ferro
5 października o godz. 11:31
„Panowie pisząc o strasznych wojnach rzekomo wywoływanych przez USA zapomnieli o pewnej dacie: 11 września 2001 roku.”
Szanowny Panie,
Atak na Jugoslawie mial miejsce w roku 1999 a wiec przed 11.09.2001.
Atak ten stanowil wsparcie dla albansko-islamskiej organizacji terrorystycznej UCK.
Specyficzny zapaszek calej sprawie nadaje fakt, ze ta organizacja wspierana byla
z jednej strony przez Al-Qaide a z drugiej przez BND ( niemiecki wywiad).
W wyniku tego wsparcia, terrorystom albanskim udalo sie oderwac od Jugoslawii
Kosowo. Skandal stulecia.
Ferro
5 października o godz. 11:31
…”11 września 2001 roku.”
przeszlo 50% spoleczenstwa US nie wierzy w oficjalna wersje,…
@Gunter
Zgadzam się i popieram. Niech Pan nie będzie przy tym taki skromny, Młynarski śpiewał ongiś: „czy to ludzie w jednej chwili tacy mądrzy się zrobili, czy to sedno się zrobiło takie duże”. Sedno w rzeczy samej spore się zrobiło i wciąż jakby rośnie, ludzie też jednak mądrzeją, choć wcale nie tak wielu CHCE w nie trafiać, gdyż może to być szkodliwe dla stołka.
Co do debaty Rombamy z Oneyem i wyborów w USA, ma to dla mnie takie samo znaczenie, jak grzechotka Twiddledee i Twiddleduma, albo bardziej dosadnie, która mucha siądzie na materii organicznej, i dziwi mnie, że rozsądnym ludziom chce się o to spierać, marnując czas i bandwidth.
Tak czy inaczej, jak to opisuje Andrew Bacevich w swej książce, „Washington Rules”.
Werbalisto
Opisz jakie emocjonalne reakcje Tobą miotają, gdy słuchasz takie wyborcze przemówienie? Pleazzzze
http://www.youtube.com/watch?v=-eemFRBKqcM
p.s. Duande’ego nie pytam, bo się domyślam.
Ferro
5 października o godz. 11:31
Pamiętasz może dla kogo pracował przez wiele lat bin Laden?
Czy nie dla CIA przypadkiem?
Co do poświęcania ludzi, Anglosasi mają wprawę.
I Cowentry i Pearl Harbour, można było uniknąć ze względu na wiedzę wynikającą ze złamania szyfrów.
Czy poświęcono ludzi w wieżach? Kto wie…..
Amerykanska debata TV ma swoja bardzo specyficzna choreografie i poetyke, ktora dla nas ze Starego Kontynentu, pozostanie na zawsze tajemnica. Dla mnie ta konwecja krotkiej debaty TV ma sie tak do realnej polityki, jak konwencja opery do rzeczywistosci.
Romney wygral z Obama, bo przedewszystkim oczekiwania ktore skladalismy na „drewnianego” Romneya byly o wiele nizsze jak te ktore mielismy wzgladem elokwentnego Obamy.
Politycznie-gospodarczo Romney pozostal w debacie rownie ogolnikowy i malo konkretny, jak wcalej kampani wyborczej. Konwencja krotkiej powierzchownej debaty sluzy z reszta takiemu zachowaniu, o czym o dziwo zapomnial Obama, starajacy sie czasem wytlumaczyc skomplikowane wspolzaleznosci, przedewszystkim w polityce podatkowej w tak ograniczonym przedziale czasowym.
Dla mnie, poslugujac sie jezykiem z gimnastyki artystycznej, Romney wygral przedewszystkim dzieki lepszemu wyrazowi artystycznemu, co przedewszystkim umozliwila mu niski poziom techniczny jego cwiczen.
Ale taka juz jest konwencja debaty telewizyjnej, ze proste odpowiedzi i wieksze obietnice brzmia w niej bardziej przekonywujaco
Romney obiecal, ze stworzy 12mln. nowych miejsc pracy w USA. Dlaczego na ten pomysl nie wpadl Obama ? Czyzby zlozyl juz ta obietnice w poprzedniej kampani wyborczej ?
do moderatora,
wiem ze linki ktore podalem na temat karmienia zwierzat (szczorow) Monsanto GM kukurydza NK603, herbicydu Roundup i znalezionych guzow nie byly na temat, ale nie widze powodu dla ktorych blogowicze nie mogli by sie zapoznac z wynikami przeprowadzonych badan;
to byly tylko linki, tam nie bylo nawet moich opinii, mysle ze to jest wazniejsze niz 1: 1 remis ze wskazaniem Romney
telegraphic observer
5 października o godz. 14:29
„O interesach i sympatiach kanadyjskich nie piszę”…,
interesy nie szlyby w parze z sympatiami 🙂
Nie warto spekulowac, czy debata byla 1:1 ze wskazaniem, czy bez wskazania. Lepiej podebatować o tym, czy poświęcono ludzi w wieżach, do czego Anglosasi mają wprawę .. Cowentry i Pearl Harbour, i czy była wiedza wynikającą ze złamania szyfrów.
Blogi POLITYKI zaspokajają ogromny popyt, aż chętka bierze, aby na tym rynku pospekulować, oj, pospekulować.
max (18:21)
„interesy nie szlyby w parze z sympatiami” 😀
Jakże celnie wyłapałeś ten punkt – wcale nie śmieszny. Za to oddający realia masowych politycznych zachowań.
telegraphic observer
5 października o godz. 19:37
🙂 , miala inne znaczenie;
zyjemy tymi samymi realiami, innymi od polskich i cenie je sobie.
„Kochana Polsko”
http://www.youtube.com/watch?v…
Mormoni mają w Polsce silny przyczółek:
http://czarnota.org/gallery/albums/warszawa/zmiany/___Srodmiescie/Mariott/2006_03_28_-_Warszawa_-_Al_Jerozolimskie_65_79_-_Hotel_Marriott.jpg
Jest to przedmiot zainteresowania jednego z najbogatszych Polaków oraz agentów jednego z Najsprawiedliwszych w Polsce. Dzięki aktywonści tego drugiego wiadomo, że w wyżej zlinkowanym przyczółku mormońskim w WC nie ma kamer. Gdyby „wówczas” były kamery w WC, to naczelny kapłan solidarnej Polski wypłynął by na tron wodza Narodu, bo nie ma istotniejszego interesu w Narodzie niż wbicie wszystich żołnierzy i oficerów brygad Mariotta na pale i później ich trupy wlec po katolickich niwach.
Nie ma to jak biedne masy obserwują bójkę krezusa z misjonarzem!
Mormon „musi” 10% procent oddać wspólnocie. Wystarczy w ostatniej minucie trzeciej debaty przypomnieć to i miliony latynoamerykańskich wyborców w USA doprowadzą do tego co stało się z mormońskim najwięszym sukcesem: komputerem Alfa lepszym od potomków PC IBM.
Mormońska firma DEC produkująca Alfę padła.
Jednym z powodów jest klęska obyczajowa mormońskiej technologii informatycznej. Mormoński system operacyjny ma rys obserwowany w pornografii: męski punkt widzenia. Takież jest życie codzienne mormonów. Pracowitych i wyćwiczonych w zarządzaniu zgromadzonym majątkiem. Ale czy wokół Salt Lake City wydobywa się gaz łupkowy? Czy biedota USA ma z czego oddać 10%? Czy Amerykanki zrezygnują z radości seksu?
Mormoński kandydat na prezydenta USA jest karaoke soap opera.
Tyle, że Bollywood, Lula, Dilma – oraz zwykła baba doszła do głosu i nie zechce zdradzić niezdrowej kuchni opartej na hamburgerach popijanych colą i zamienić na sałatkę jarzynową przygotowaną na chwilę gdy wojownik wróci do niej na odpoczynek.
Komitet olimpijski zmusił Saudów do wysłania reprezentantki na igrzyska. Po tym zdarzeniu Romney może wygrać, gdy jego żona obwieści, że w Salt Lake City rozgościło się wesołe maiasteczko z biletami ulgowymi dla kolorowych i darmowymi dla wyznawców woodoo oraz darmowym kieliszkiem brandy po 22:00 i nie ma tam mandatów za odkryty pępek.
Romney ma filozofię mniej wiecej taką: „Niech Myszy i Ludzie przejdą na samozatrudnienie!” To po co wyborcom obojętny na nich prezydent?
Kultywujący prawdę naród amerykański nie jest na tyle głupi, aby uwierzyć w Romney’owską gadkę-szmatkę. Wietnam został przegrany bo próbowano tam spopularyzować bohatera Rio Bravo. Brudny Harry zechciał ośmieszyć czarnoskórego. A masy Amerykanów liczą, że Obama zapewni im kran i ciepłą wodę. Czasy gdy czarnoskóra bądź pochodząca z brudnego gminu kąpała się jako piąta w tej samej wodzie, którą wcześniej napełniała wannę już minęły.
Południe USA spusztoszyła susza. Romney pośle tam replikę brygad Mariotte’a i to będzie początek końca jego politycznej kariery. Salt Lake City jest miastem bardzo bezpiecznym, podbnie jak Teheran. Chińczycy jednak nie budują w swoich wesołych miasteczkach replik domów z tych dwóch miast. Mają replikę Pałacu Dożów a nie robią dealu z rodem Mariotta. Taki głupi naród …
Jakoś olbrzymi majątek, jaki mają dwaj czołowi scjentolodzy, nie zaowoacował amerykańskim odpowiednikiem hasła:
„I Ty możesz być Marcinem P.”
Niszowy blog prowadzony w zaściankowym kraju przez tych mających jako taką kompetencję językową bawi się w przepychankę słowną obserwatorów salonu tego, który należy do 1% największej kumulacji majątku.
A trzeba tu powtórzyć wic niedawno przypomniany na jednym z blogów e-Polityki i brzmiący mniej więcej tak: „Biedny żydowski krawiec z małego masteczka na polskich Kresach uspakaja Rotszylda, iż nie zamierza być jego zięciem.”
Adam Szostkiewicz wkazując remis sięgnął po skuteczny środek ożywiający blog: odwołał się do głębokiej wiedzy politycznej bywalców bloga.
Jednym z następnych felietonów będzie o zwycięstwie jedenj z frakcji we władzach Syczuanu. Bo o dobrym tamtejszym człowieku, to polski inteligent wie wszystko i nawet zna jego jutro …
Nasiadówa zarządców Polityki służąca ożywieniu zainteresowania tygodnikiem przynosi dobre skutki. Uświadomiła czytelnikom że znają się na takich ważnych sprawach …
A głupi Obama szykanuje limitacją wiz takich wspaniałych doradców znad Wisły! Jak oni pięknie śpiewają:
„Złoty pierścionek! Złoty pierścionek! Kataryniarza …”
Romney i Gliński w jednym stali domu …
staruszek
6 października o godz. 12:29
„Mormoński kandydat na prezydenta USA jest karaoke soap opera.”
nie wiem co piles od wczesnego popoludnia, ale czym innym jest „karaoke” a czym innym „soap opera”.
karaoke – is a form of interactive entertainment in which amateur singers sing along with recorded music (a music video) using a microphone and public address system.
soap opera – is an ongoing, episodic work of dramatic fiction presented in serial format on radio or as television programming.
Za nie zamówione wyjaśnienia satarostwo nie płaci.
Za zbyt trudne kpiny nie przeprasza.
Po napisaniu wariacji B?dur op. 2 na temat La ci darem la mano Fryderykowi zabraklo luzu i na pytanie: „Dlaczego nie pisze oper?” nie potrafił odpowiedzieć: „Bo ne umiem.”
@max by Fryderyka nauczył.
Ach to mijanie się w czasie i w poczuciu humoru!
Ja jestem śmiejący się pajac i wszystko mi się od tego śmiania miesza …
staruszek
6 października o godz. 16:29
zapewne;
Polityka dawno zeszla na psy, u Urbana znalazlbys wieksze zrozumienie i powodzenie 🙂
Ferro 10-5 11.15
Dziekuje, nie wiedzialem. To bardzo dobrze, bedzie ciekawiej. Jesli masz wiecej o Romney’u, daj tutaj, A.Sz. wybaczy nam stary temat.
Lubie Prezydenta, ale nowa twarz („reaganowska”)dodaje debacie koloru.
Obaj mowili wczoraj, juz po debacie. I znow Obama byl lepszy.W Cleveland wrocil mu wigor i energia. Romney, w Virginia, znow mial potkniecia.
Chyba wizerunek i agresywnosc Romneya daja poczucie starej dobrej Ameryki, ktora kazdy ma w pamieci. „Zrobilismy eksperyment i starczy” mysla moje farmery z Midwestu.
Wczoraj, rozlozylem sobie zakupy na kilka punktow, country store, zeby pojezdzic i pogadac. Chca Romneya, ale maja respekt przed blyskotliwym i doswiadczonym juz Prezydentem.
Generalnie – patrze ze spokojem na ten „boks”. Ktory by nie wygral wyborow, bedzie dobrze dla kraju.
By for now,Kleofas.
Ferro
„Bye”, przepraszam.