Szokujący list Rompuya
Gość Niedzielny, największy katolicki tygodnik w Polsce, jest zszokowany. Jego publicystka nie może uwierzyć, że http://gosc.pl/doc/1041171.Prezydent-Europy-stawia-na-Chrystusa
Van Rompuy napisał ciepły list na ręce braci ze wspólnoty ekumenicznej Taize z okazji Europejskiego Spotkania Młodych.
Aja nie mogę uwierzyć, że to dla ludzi GN szok i sensacja, iż ,,prezydent” Unii Europejskiej może mieć osobisty i pozytywny stosunek do chrześcijaństwa. Czyżby tak mało wiedzieli o UE i wierzyli tylko Korwin Mikkemu i Rydzykowi?
Ta sama autorka w innym felietonie dziwi się z kolei, że Unia nic nie robi, by przypominać, iż dwaj ojcowie założyciele, Schuman i de Gasperi, są katolickimi kandydatami na świętych.
Ja sam nie miałbym nic przeciwko, bo nigdy i nigdzie dość przypominania o chrześcijańskich (i socjalistycznych) korzeniach UE. Ale uważam, że słuszniej byłoby w katolickiej gazecie opiniotwórczej skupić się właśnie na tym przekazie: drodzy bracia i siostry w wierze, nie taka ta Unia antychrześcijańska, jak ją malują abp Michalik, Rydzyk i ideologiczna prawica w Polsce.
Chwalę natomiast GN za wybór cytatu z listu Rompuya, a w nim za przestrogę, iż ,, indywidualizm i jego populistyczne awatary oraz nacjonalistyczni ekstremiści” produkują ,,człowieka jednowymiarowego”. Bardzo pasuje i do sytuacji polskiej.
Komentarze
Z Europą jest kiepsko, nie ma w tej sprawie dwóch zdań. Choćby rozrzut propozycji naprawy o tym świadczy. I ta ucieczka w magiel słowny, np. „indywidualizm i jego populistyczne awatary …”. Co to znaczy? Indywidualizm i obywatelskość, bez socjalistycznych zobowiązań, są alternatywą z Ameryki. Już raz Europa czerpała stamtąd tworząc demokratyczne instytucje i wolny rynek. GW reasumuje inne rozważania: http://wyborcza.pl/1,75968,11177849,Koniec_dumnego_imperium_Europa_.html
„Andrew Roberts … stawia tezę, że problemy dzisiejszej Europy to coś więcej niż kryzys zadłużenia kilku krajów lub makroekonomiczna nierównowaga między Południem i Północą”.
„… Unia Europejska wydziela woń typową dla imperium w stagnacji, choć nie ma zewnętrznego zagrożenia … Stopa urodzeń, wydatki na zbrojenia, ceny obligacji, wydatki socjalne versus tworzenie bogactwa … ogień Europy wygasa”.
Nota bene, ogień Ameryki też przygasł. Ale mniej, czyżby dlatego, że „socjalistyczne korzenie” są słabsze?
telegraphic observer rozprawia się z Kartką 23 lutego o godz. 16:46
(pod porzednim wpisem Gospodarza)
Bo jest źle, że te komentarze „są jak nigdy czytane”, jest źle że są one pisane. – napisał TO.
Dopóki gospodarze bloga nie zbanują Kartki, dopóki władzy nie przejmą glosiciele Jedynej Prawdy, dopóty takie jak wyżej oceny będą poprawnymi wystąpieniami językowymi.
Porządkowanie świata rozpoczynane od propozycji zamilknięcia Kartki uważam za watę watopodobną. Rozpocząłbym raczej od zdecydowanegp przeciwstawienia się huraganom nękajacymi dorzecze Missisipi.
http://www.youtube.com/watch?v=WXzsVDl08A4&feature=related
Dziekuję Ci TO za nieużycie w wyżej wymienionym tekście słów kolokwialnych. Widać można, gdy się nie cierpi na ADHD.
Szanowny redaktorze Polityki
Mi jest wygodnie gdy panstwo i religia trzymaja sie od siebie daleko. Nie mam nic przeciwko wspominaniu wspolnych korzeni. Na przyklad faktu ze wszyscy pochodzimy z Afryki.
Slawomirski
Przecie Łuunia to lewackie, masońskie i żydowskie ,,dzieło” więc nie nie ma się co dziwić zdziwieniu. (nie)Znajomość historii pozwala naszym Patriotom ocalić swój świat od zatracenia. To, że co raz mniej on przypomina ten co za oknem – wiadomo to kłamstwo bo Prawdziwy Naród nie da się oszukać ,,społeczeństwu” Szczególnie przypadkowemu.
Drogi Panie, nazw miast, rzek czy nazw wlasnych jak nazwiska sie nie zmienia, nazwisko tego polityka pisze sie Van Rompuy jezeli chce Pan absolutnie spolszczyć proszę napiszać Van Rompuy’a. Zęby można stracić jak się widzi nazwiska nie-Polakow pisane lub wymawiane.
Z poważaniem
Myśle, że podobnie jak czytelnicy Gościa Niedzielnego również czytelnicy blogu bedą mieli problem z listem Van Rompuy’a do wspólnoty z Taize. Sztanca ideologiczna działa bowiem w obie strony – równie ogłupiająco.
Pozdrawiam
Bo ja wiem, czy ten cytat istotnie tak bardzo pasuje do polskiej sytuacji? Mnie tam on raczej pasuje jak ulał do zupełnie innego kraju, właściwie globalnej korporacji, albo jeszcze bardziej – do homogenicznego psychologicznego tłumu (bo nie wszyscy z tej korporacji czerpią zyski): „nacjonalistyczni ekstremiści”, „ludzie jednowymiarowi”, „populistyczne awatary”…
Jeden Rompuy wiosny nie czyni – Unia niewątpliwie jest antykatolicka, jest także antyislamska, słowem, jest ksenofobiczna, a z tą swoją apologią ateizmu jest również fundamentalistyczna. Ponadto, w obecnym kształcie ma więcej wspólnego z autorytarnym bolszewizmem, niż z demokracją, z tymi swoimi wszechwładnymi nomen omen komisarzami, z marionetkową karykaturą parlamentu impotentów oraz nierobów, małych oszustów kręcących swe mini-geszefty na dietach, przelotach itd., z superimpotentem na czele, który nawet jak by chciał, to nic nie może – przewodniczącym tego żałosnego zbiegowiska darmozjadów i szkodników, opłacanych niczym City Boy, także z naszych pieniędzy, tylko za to, że są durniami oraz pozorantami. Są wyjątki, ale pośród polskich posłów nie widzę.
Sam projekt był niezły, przetestowany niegdyś z powodzeniem w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, aczkolwiek oprócz wymienionych panów, są także inni kandydaci na Ojców Założycieli, którzy już dobrych intencji nie mieli od samego początku i wygląda na to, że to oni wzięli dziś górę i to oni decydują o wszystkim w UE. Korupcja niszczy ten projekt, a jest tak ostentacyjnie bezczelna, że Rotszyld bez żadnej krępacji może na przykład przywlec ze sobą unijnego komisarza do swego rosyjskiego słupa Dieriepraski, czy jak mu tam, aby tam podobno decydować o unijnym cle na aluminium, jak pisze brytyjska prasa po przegranym właśnie przez Rotszylda procesie – yes!, yes!, yes!
Unia mogłaby być wspaniałą organizacją, ale nie z tymi ludźmi na czele, którzy realizują dziś interesy prywatnych, internacjonalistych bankierów, nacjonalistycznych szajbusów, zamiast obywateli UE. W normalnych warunkach, za szkody wyrządzone Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Włochom, całej Europie, powinni skończyć w kryminałach. Może jeszcze nic straconego, Szwajcarzy z Włochami przechwycili podobno lewe obligacje na 6 trylionów USD (!) – ktoś tu nieźle padł i to taki ktoś, kto miał możliwość upłynnienia papierów na 6 trylionów USD. Niewielu jest takich na świecie.
A wyrolowanego w tych wyborach Korwina-Mikke nie czepiałbym się wcale, tak jak i o. Rydzyka, którym każdy cham teraz sobie gębę wyciera, bo jego przeciwnicy znieść nie mogą, że żyje, ma się dobrze, tak jak i jego wolne Radio Maryja – słuchałem ostatnio i więcej tam merytorycznej treści, niż we wszystkich tańcowo-lodowych mediach mainstreamu razem wziętych, które głupstwo głównie serwują, widać dopasowując swoją ofertę do audytorium, albo milczą o rzeczach istotnych.
Socjalistyczne korzenie miało też Cesarstwo Rzymskie. Jak to się skończylo można przeczytać tutaj:
http://mises.pl/blog/2012/02/22/haskell-cykl-koniunkturalny-w-starozytnym-rzymie/
Gogo napisał normalny tekst antyunijny, brakowało jeszcze o marchewce i krzywiźnie bananów. Nie ma żadnych pozytywów. Przyzwyczaiłem się. Ale jedno zdanie nasunęło mi refleksję, a to – „za szkody wyrządzone Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Włochom, całej Europie, powinni skończyć w kryminałach”.
Nowi premierzy: Grecji i Włoch postanowili się wziąć za swoje społeczeństwo i po prostu wprowadzać w życie autentycznie obowiązujące prawo. Wychodzą rzeczy szokujące. W małym miasteczku odkryto 255 luksusowych aut pewnej marki, z tego 25 należało do bezrobotnych, ze 100 wykazujących straty w dochodach, a prawie cała reszta należała do firm prowadzących działalność na skraju bankructwa. To samo z jachtami, basenami, willami. Powszechne jest niedawanie kwitów vatowskich w sklepach, restauracjach, jak w pewnym sklepie inspektorzy tylko posiedzieli, to obroty tego dnia wzrosły o 400 %.
Człowieka historia ( praz z praczłowiekiem) obejmuje około 300 tysięcy lat. Tereny afrykańskie człek opuścił przed około 130- tysiącami lat i rozpoczął ekspansję globalną. Ludzkie, materialne ślady, w zakresie dzieł sztuki, inteligencji w przetwarzaniu otoczenia, narzędzi, itp. to historia około 40 tysięcy lat. Kontynuując: wznoszenie osad – miast datuje się na około 10 tysięcy lat. Religie i politykę człowiek wymyślił około 5 tysięcy lat wstecz. Zbliżamy się powoli do czasów z okolic 3 tysięcy lat wstecz. I co my tu mamy: dolinę rzeki Synaj. Żydowskie i arabskie terytoria, w których ludzie (jak zwykle) szarpią się o wszystko. Z grupy religii żydowskich jakieś 2 tysiące lat wstecz, wyłoniły się różne sekty. Rzymianie wycięli odłamy wojownicze pozostawiając te „miłujące pokój” z niejakim Jezusem i Pawłem na czele. Dla uciechy gawiedzi, pośród różnych niewolników sprowadzanych do Rzymu znalazły się też osoby z sekty chrześcijańskiej. Panie były „bardzo skłonne”, panowie w mowie biegli, zatem obiecując co się dało przyciągnęli do siebie trochę Rzymian winem i ołowiem otumanionych. Jeden z nich sięgnął stolca cesarskiego i rzekł, że ta religia naszą będzie. I tutaj nowa era. Chrześcijanie okazali się wilkami w owczej skórze. Dochądząc do władzy rozpoczęli mordować wszystkich pozostałych. Zagarniali ich majątki, ich ziemie. Swoją władzę wprowadzali ogniem i mieczem. Podstęp, hipokryzja i przekupstwo, a nie miłość braterska, była podstawą władzy. A datując dalej, około 1 tysiąc lat temu chrześcijanie byli tak silni, że słabsi albo ginęli, albo do nich przystępowali. Tak też uczynił był niejaki Mieszko I. Przez kolejne 600-700 lat mordowali ludzi żyjących na terenach dzisiejszej Polski, Litwy, Ukrainy. Kto nie z nami ten przeciwko nam. Podsumowania nadszedł czas: człowiek ma historię 300 tysięcy lat, religia chrześcijańska 2 tysiące lat wogóle, a w Polsce od 1 tysiąca, a naprawdę w wielu miejscach od 300 lat. Unia europejska i Tadeusz R. to jakieś kilkadziesiąt lat. Uważam, że człowiekowi nie zabraknie zdrowego rozsądku. Niereligijni zgromadzą się, zjednoczą, i ustanowią porządek niereligijny, w którym będzie się liczył człowiek, a nie jego kolor skury, wyznanie, stan zdrowia czy płeć. Dość tych wszystkich uzasadnień dla mordowania, kradzieży i demoralizacji. Bo tym się kierują religie. Amen.
Eliza, wiem, ze polska gramatyka i normy jezykowe to troche jak medycyna i wszyscy sie na tym znaja, ale jednak zanim zaczniesz zwracac uwage calkiem niezle wyksztalconemu Gospodarzowi tego blogu, zastanow sie i sprawdz czy sama nie popelniasz bledu upierajac sie, ze nazwiska Rompuya nie mozna odmieniac , albo ze w odmianie stosuje sie apostrof. Gospodarz calkowicie poprawnie odmienia Rompuy, Rompuya, tak jak Tolstoj, Tolstoja, O’Malley, O’Malleya.
Co masz na mysli piszac „nazw miast, rzek czy nazw wlasnych jak nazwiska sie nie zmienia” musialabys wytlumaczyc szerzej, bo nie rozumiem. Czy chodzi Ci o to, ze nazwy miast, rzek i inne nazwy wlasne nie podlegaja w polszczyznie odmianie? To jakas nowa regula gramatyczna? 😯
Druid,
A dlaczego jego kolor skury (sic!), a nie jej podly szowinisto?
Wpisy takie jak Slawczana sa karykaturalna ilustracja tego, co wlasnie (slusznie, czy nie) pietnuje A. Szostkiewicz.
Wyobrazenia ND na temat Unii nawet w promilach nie osiagaja tego stopnia glupoty, jadu, i zwyklego buractwa jakie wystepuja w wyobrazeniach Slawczana na temat ND.
Do Kartki,
Otoz to. Takie same w strony obie spodnie pitagorasowe – czego efektem jest zestawienie historycznej roli chrzescijanstwa i socjalizmu w Europie. Ciekaw jestem kiedy polityczna poprawnosc zdecyduje o tym, by mowic o gejowskich i lesbijskich korzeniach Europy.
Druid
24 lutego o godz. 9:31
Nie mam nic do dodania poniewaz calkowicie zgadzam sie z Twoja *diagnoza* chrzescijanstwa. Oczywiscie i wsrod chrzescijan bylo i jest duzo dobrych ludzi, ale w niczym nie zmienia to jego ogolnego wizerunku. Pewnie i w Cosa Nostra trafiaja sie porzadni ludzie, np. kobiety.
Tak, tak; hipokryzja, okrucienstwo, klamstwo, pycha, to cztery slupy na ktorych opiera sie glownie katolicyzm.
A co do stosunku kosciola do Unii: proste, najpierw byl przeciwny przystapieniu do niej Polski, a nawet jesli Jan Pawel byl za, to tylko dlatego, zebysmy w ten sposob wydostali sie z wplywow wciaz groznej Rosji. Ale i on duzo mowil o Europie bez wartosci, ze my ja zchrystianizujemy. Zasadnicza zmiana nastapila po tym jak z milionowych dotacji zaczal korzystac kosciol. Kiedy te dotacje ustana, no to zobaczymy jak kosciol zacznie potepiac bezduszna Europe. Juz nie dlugo
Nie! Sa zdziwieni bo za bardzo wierzą „Polityce”, „GW” i Palikotowi. Nasłuchali się że, gdy polityk cokolwiek mówi o religii (nie daj boże o katolicyzmie) To łamie świeckość państwa i wprowadza państwo wyznaniowe. Co w UE jest nie do pomyślenia
Staruszek 2-23 21.50
A ja pierdziu kolokwialne, nie kolokwialne i caly ten magiel. Jade do Baton Rouge ! Pare godzin i bede w plantacji na rozlewiskach „Misisipi”. Tak zapachnialo rakami i cornem, ze musze posluchac mojego Too Too:
http://www.youtube.com/watch?v=pQjGc2NdrAQ
Wszystko przez Twoje nagranie z Big Easy. Kreole to osobliwy narodek. Nie rozumiesz co mowia, ale zawsze maja pod reka trzonowe na wierzchu i wszystko jasne. Swieza trawa w plantacji, i juz jest gdzie siedziec i podzerac. Jeden z malym akordeonem, drugi z gitara a trzeci z tarka – band jak cholera ! Zycie tam jest powolne i leniwe, ze sie mozna wyrzygac. Jak Connick spiewa w Lazy Bones: lezysz tu w cieniu i modlisz sie, zeby tylko jakas ryba nie wziela. Bo trzeba bedzie sie ruszyc i ja ciagnac.
http://www.youtube.com/watch?v=mabAgtA38rg&feature=results_video&playnext=1&list=PL7C9D5F4ECC1051CE
Jedziemy, Staruszku ?Jak sie zgadzasz, to przez cala droge bede Ci gral Jambalaya.
http://www.youtube.com/watch?v=CMdBuOxSNPE&feature=related
Rzuc ten chlam i – wypieprzamy !
Druid
24 lutego o godz. 9:31
Szanowny Panie,
przypomina mi pan nieco Koszalka Opalka, krory zanurzony
w swoich uczonych ksiegach przespal nadejscie wiosny.
Pan zdaje sie nie zauwazyl, ze na ziemiach polskich komunizm
zakonczyl sie przeszlo 20 lat temu i dalej tkwi Pan umyslem
w wirtualnej rzeczywistosci stworzonej przez bolszewickich propagandzistow.
Moze byloby dobrze zrobic nieco porzadku w domowej biblioteczce
i pare zatechlych egzemplarzy z minionej epoki oddac na makulature.
Maly remanencik w glowce tez by chyba nie zaszkodzil.
Zycze udanego powrotu do rzeczywistosci
LEWY
24 lutego o godz. 10:46
„Tak, tak; hipokryzja, okrucienstwo, klamstwo, pycha, to cztery slupy na ktorych opiera sie glownie katolicyzm.”
Szanowny Panie,
ciekaw jestem, na jakim slupie Pan sie opiera?
Moja ciekawosc bierze sie stad, ze sprawia Pan wrazenie, jakby cierpial
na zaburzenia rownowagi.
Moze to wlasnie brak odpowiedniego slupa ( zwlaszcza tego z kregami)?
Pani Elizo, czy pani jest telemarketerką? Bo to właśnie te osóbki mają zwyczaj
zagajać rozmowę pytaniem w stylu: „Czy rozmawiam z panem Piotrem Nowak?”…
Pamiętam mojego teścia, bardziej na prawo od kato-narodowej ściany, nasiąkniętego giertychownią do szpiku kości, pamiętam jak on, mieszkający w jednym z krajów Unii, w kraju, w którym dorobił się statusu klasy średniej z bardzo wysokiej półki i odpowiadającego temu statusowi poziomu życia materialnego, któremu to poziomowi towarzyszyła całkowita wolność wypowiadania swoich poglądów i wymieniania ich z myślącymi podobnie, a więc pamiętam jak mój teść przy każdej okazji obrzucał projekt europejski narodowo-katolickim błotem (lub g…, jak kto chce), zarzucając wspólnemu projektowi europejskiemu wszystko: od bolszewizmu po faszyzm, poprzez całą misterną koronkę obskurantyzmu filozoficznego, wspartego na typowych filarach masonerii, spisku żydowskiego, emanacji Szatana. Tej Europie, która go przyjęła jako uchodźcę i umożliwiła awans społeczny bez domagania się czegokolwiek w zamian poza płaceniem podatków przeciwstawiał mój teść narodowo-katolicki raj, w którym narodowo-katolicka Polska-przedmurze-ostoja miała odgrywać szczególną role, coś na kształt ewangelizatora Europy, gnijącej od masońsko-zydowskiej zarazy unijnej.
Dziś wspominam te rojenia mego teścia z pewnym rozczuleniem. Sam teść odszedł tam, gdzie wierzył, że odejdzie, ale ja wciąż pamiętam o nim i jego ideologicznych pobratymcach, a więc biorąc pod uwagę linię ideową ND nie dziwię się, że list Van Rompuy’a po prostu może nie mieścić się w redakcyjnych głowach tej gazety. I bardzo dobrze, że się nie mieści. To oznacza, że list ten jest napisany tak, jak napisany byc powinien i odzwierciedla prawdziwy sens oraz charakter jednoczącej się Europy. Mój teść może być dumny zza grobu, bo jego duch jest wiecznie żywy, tyle że karawana idzie dalej.
Pozdrawiam
Pytanie do @staruszek w.wz. z (23-II, 21:50)
Czy moja wypowiedź, zwana „rozprawą z Kartką”, i inne w tym fascynującym temacie, są poprawnymi wystąpieniami językowymi?
p.s. Miałem niejakie wątpliwości jak ocenić zapalczywość LEWY’ego w żaleniu się na Kartkę i jego giermka, ale oto jak ręką odjął. Przykro.
@TO
Fraza „są jak nigdy czytane” jednoznacznie(?) wskazuje, że chodzi o komentarze Kartki.
Zadrwiłem, że wypowiedź jest poprawna językowo, choć w warstwie poprawności politycznej szokująca, jeśli przyjąć ją jako świadome i celowe użycie prze Ciebie.
Forma akapitu z którego zaczęrpnąłem cytowane Twoje zdanie nie zawierała elementów zdystansowania się do opinii: „Źle, że komentarze Kartki są na blogach.”
Zdumiewa mnie totalna niezdolność do wydobycia z siebie stwierdzenia:
„Może niejasno się wypowiedziałem.”
Nazywanie mnie giermkiem Kartki jest zwykłym chamstwem.
Zapomnij o mnie i przewijaj moje komentarze, proszę.
Tak jak prosiłem o to stasieku i Lewego.
Nie jestem Wam ani potrzebny, ani konieczny.
Coraz bliższy jestem bliżsy przekonaniu, że wyeliminowanie Kartki z blogów e_Polityki jest warunkiem waszego zdrowia.
To jest Wasze złudzenie na taką poprawę.
A może wystarczy poprosić Gospodarza o zbanowanie wskazanego łoboza, skoro przewijać mam za trudno.
Bardzo jestem rozczarowany – pisałem o tym do mag.
Moje twarde stanowisko nie wynika z osłabienia mego zdrowia.
Proszę się nie obawiać – jest lepiej.
Ja mam jedno życie i nie zamierzam go marnować na wojenki.
Jeśli czymś zawiniłem, to trudno – będę z tym żył.
Nie stosuję samowybaczania.
Szanowny Lewarze,
Spodobala mi sie panska gra slow , ze brak mi slupa, na ktorym bym sie opieral, tego z *kregami*. Swietne, po dlugim namysle zrozumialem, ze chodzi Panu o *kregoslup*. Jak na Lewara to bardzo dowcipne, chociaz niezbyt merytoryczne, bo nie odpowiada Pan ma tresc ani mojego ani Druida wpisu.
Ok, mnie nawala jeden slup, a Druid jest Koszalkiem Opalkiem, ale gdyby szanowny Pan cos napisal rzeczowego, np. ze nie bylo inkwizycji, ze nie bylo wypraw krzyzowych, ze wszyscy papieze lacznie z uprawiajacym kazirodcze stosunki z wlasna corka papiezem Aleksandrem Borgia prowadzili brudna polityke, ze Krzyzacy za pelna aprobata stolicy apostolskiej chrystianizowali, czyli mordowali do ostatniego Prusow,itd, itp no to bysmy podyskutowali, a tak, to co ja mam z moim fatalnym kregoslupem szanownemu Panu odpowiedziec. Koszalek Opalek tez jest bezradny.
Panie Lewarze ja jednak zywie nadzieje, ze jakis rozum Pan posiada i w nastepnym *polemicznym* wpisie, sprobuje go Pan uzyc.
Serdecznie pozdrawiam
TO:
To do poprzedniego wpisu.
Brycht powinien byc w biblitece uniwersyteckiej UofT. Byl na pewno w bibliotece UWO w London, ON. Jest w biblitece uniwesyteckiej WSU i UM w Ann Arbor, MI. Niektore egzemplarze sa dostepne w normalnych bibliotekach municypalnych w Kanadzie. Na pewno „Podroz w nieznane” i „Dancing w Kwaterze Hitlera”. To takiemikropowiesci, cos w stylu M. Hlaski i Ch. Bukowskiego. O zyciu literata na bruku warszawskim i dojrzewaniu pewnego mlodzienca.
Ciekawe, ze jak przegladam dzial z polskimi ksiazkami w polnocnoamerykanskich bibliotekach uniwersyteckich ciag urywa sie w 1989 r.
Europejskie „imperium” upada.
Myslenie o Unii Europejskiej w kategoriach imperialistycznych jest produktem brytyjskiej i amerykanskiej wizji historii, ktora na sile stara sie nagiac realna wspolczesna rzeczywistosc Unii, do dawno juz upadlych historycznych imperii. Szukanie analogii do Rzymu, Wielkiej Brytani i USA, jest zadaniem wdziecznym intelektualnie, ale rownie dobrze mozna byloby sie zajac szukaniem sprzecznosci UE z tymi imperiami.
Dla porzadku chcialem zwrocic uwage na to, ze europejski „imperializm” jeszcze wciaz nie osiagnal granic swojego rozwoju. W przyszlym roku Chorwacja wstapi do Unii, a nastepni stoja juz w kolejce aby ugiac grzbiet przed europejskim imperatorem.
To, ze jakis brytyjski zakompleksiony historyk zapowiada upadek Europy i stara sie za niego uczynic odpowiedzialnymi „Imperatorow” Merkel i Sarkozy nie znaczy, ze w jego analizie jest choc zdziblo prawdy. Moze mamy tu poprostu do czynienia z kolejna proba odwrocenia uwagi od wlasnych klopotow i od typowego obecnie dla brytyjskiej i amerykanskiej gospodarki smrodu spalonych pieniedzy.
Nic nie jest na wiecznosc, ale ta ciagla ochota zajmowania sie i podkreslania cudzych glopotow, zamiast zajeciecie sie rozwiazywaniem wlasnych, staje sie coraz bardziej zenujaca.
Ameryka miala jeszcze przed czteroma laty Imperatora, ktoremu w ciagu osmiu lat rzadow udalo sie gospodarczo, militarnie i moralnie zrujnowac imperialna pozycje Ameryki, a juz znowu po krotkim oddechu zabiera sie do wyboru kolejnego Cesarza. Skoro juz bawimy sie w proroctwa to teraz ja: Bush, Romney i jeszcze jeden taki zbawiciel i Republikanie ostatecznie zezarli amerykanskie imperium. Ja bede za wami szczerze plakal.
z dystansu
24 lutego o godz. 18:31
dla rownowagi
http://www.psz.pl/tekst-35315/Jak-upadna-Stany-Zjednoczone
Czytam dwa komentarze (@z dystansu, 18:31 i swój, 23-II, 21:15), słowo po słowie, frazę po frazie, porównuję oba —– czy ja jestem aż taki zajadły? „Brytyjski zakompleksiony historyk”, „uczynić odpowiedzialnymi – imperatorów Merkel i Sarkozy’ego”, „podkreślanie (sic!) cudzych kłopotów (?), zamiast zajecie się rozwiązywaniem własnych”, „Bush, Romney …”.
Może po prostu następnąłem na odcisk. Napisałem wszak: „Z Europą jest kiepsko, nie ma w tej sprawie dwóch zdań” i zacytowałem Brytyjczyka. No więc, pytanie zasadnicze – Czy z Europą jest dobrze? Gdy zwraca się do Chin o bilionową pożyczkę, gdy ponownie wpada w recesję, gdy samodzielnie (bez NATO/USA) nie jest w stanie zadbać o swoją suwerenność? Oczywiście, Europa chlubi się swoją miękką siłą (soft power). Czy sama europejska miękka siła uchroniłaby Bałkany od większego rozlewu krwi, od wkroczenia do Tibilisi, do potencjalnego wkroczenia Putina do krajów bałtyckich, na Ukrainę, do Polski?
Zastanawiam się tylko, pytam, nie „podkreślam europejskich kłopotów”, po prostu je przytaczam. Stwierdzam jedynie, że są, i to ogromne, i pytam – co dalej?
Dywagowanie o korzeniach chrześcijańskich (i socjalistycznych) jest odwracaniem się bokiem do rzeczywistości globalnej polityki i gospodarki, nie jest to kwestia najważniejsza. Co z tego, że niemieckie firmy wytwórcze tworzą nadwyżkę eksportu, skoro nadmiar biurokratycznych ograniczeń hamuje wzrost usług. Skoro niemiecko-francuski model niepotrzebnie spowalnia gospodarki krajów na peryferiach Unii. Ten model tworzy Unię w nierównowadze – już nie raz pisano o tym tutaj. Dlatego Skandynawia (Szwecja i Dania), paradoksalnie, nie chce go przyjąć w całości i trzyma się z dala od unii walutowej. Ten model trzeba odważnie przemyśleć, moim zdaniem. Może błogosławieństwa patriarchów wspólnoty ekumeniczną ześlą dar mądrości.
W Europie panuje jakaś psychoza, że USA chce im narzucić swój model przez zniszczenie jej uprzednio, że USA robi wszystko w tym celu i osłabia Europę przy każdej sposobności. Być może nie psychoza, może gorączkowe tłumaczenie ludności powodów wewnętrznych problemów bez dania jakiegokolwiek dowodu. Już kilka razy czytałem takie spekulacje w komentarzach do mnie na blogach ePOLITYKI. Np. w te słowa sprzed 4 dni: „Dziś czytałem, że Timothy Geithner zachęca kraje strefy euro, aby poszły tą drogą w sprawie Grecji. Coś mnie tu nieładnie pachnie, aczkolwiek Stany chyba nie pragną upadku UE, tylko wolą ją słabszą”.
p.s. Czy w języku polskim, w l.mn. dopełniacz od „imperium” jest „imperii”? A może „imperiów”? Bo w łacinie brzmi „imperiorum”.
PA2155
Biblioteka w Toronto nie ma nic, poza jedną pozycją tłumaczoną przez kanadyjskiego entuzjastę literatury Brychta: „Zoom: a novel” (tl. Kevin Windle, ss. 154).
Tu jest ciekawa i pełna faktów opowieść (H. Dasko, GW 1999) o Brychcie:
http://niniwa2.cba.pl/andrzej_brycht.htm
Pamiętam mojego teścia, bardziej na prawo od kato-narodowej ściany, nasiąkniętego giertychownią do szpiku kości, pamiętam jak on, mieszkający w jednym z krajów Unii, w kraju, w którym dorobił się statusu klasy średniej z bardzo wysokiej półki i odpowiadającego temu statusowi poziomu życia materialnego, któremu to poziomowi towarzyszyła całkowita wolność wypowiadania swoich poglądów i wymieniania ich z myślącymi podobnie … – a mówią, że premier UK, późniejsza Lady Thatcher mogła podobnie obrazującą frazę walnąć na jednym wdechu. To innym poziomom życia materialnego nie towarzyszy wolność wypowiadania swoich poglądów? – że zapytam z czystej ciekawości. Czy ten jeden kraj Unii, która przyjęł teścia jako uchodźcę i umożliwił mu awans społeczny nie powinien – jak sugeruje Jacobsky – zabranić pod groźbą surowej kary obrzucania projektu europejskiego narodowo-katolickim błotem przy każdej okazji? Coś za coś? My cię tu bratku przyjmiemy, ale będziesz nam tanczył i śpiewał pod naszą unijną nutę. Hm, ekumeniczno to jest rozumowanie, czy unijno-europejskie, czy może po ludzku – jednowymiarowe?
z dystansu
24 lutego o godz. 18:31
Imperia jako państwa miały poszczególne kraje europejskie.
Jako w miarę całość- Europa nigdy imperium nie była.
Zadziwiająca jest DOBROWOLNA chęć akcesji- po raz pierwszy w dziejach świata. Jak zwykle, Europa jest wielkim laboratorium społecznym świata.
Koncepcje tu wypracowane, mają szansę zaistnieć wszędzie.
A że nie wszystkie eksperymenty się udają?
To norma, nie klęska…….
Z faktu, że założyciele europy określali się jako socjaliści oraz chadecy, nie wynika że Unia jest połączeniem jednego z drugim, ani nie jest wytłumaczeniem sukcesu UE. Tego sukcesu nie byłoby bez wspólnego rynku oraz neoliberalnej polityki Niemiec za L. Erhardta. Bez sukcesu gospodarczego nie byłoby całej reszty. To jest projekt liberalny, nawet jeśli się tak nie nazywa.
Socjalizm był modny w pierwszej połowie XX wieku i pod koniec XIX. Zapracowali na to literaci nie rozumiejący ekonomii i nienawidzący prymitywnych przedsiębiorców. Od Tołstoya do Russella, od lewa do prawa, wszyscy walczyli z krwiożerczymi wyzyskiwaczami kapitalistycznymi i w końcu prawie go obalili przy okazji tworząc wielki kryzys. Powojenny sukces gospodarczy zarówno w Europie jak i USA był możliwy dzięki faktycznemu odejściu od polityki socjalnej. Podobnie jak obecny sukces Chin. Nie zmienia to nienawiści do kapitalizmu ze strony większości intelektualistów, wierzących ciągle w planowany rozwój. Inteligenci chcą kierować, wskazywać i pouczać, a kapitalizm (oraz społeczeństwo) opiera się na zmianach przypadkowych i niezaplanowanych. Tego umysł inteligenta nie trawi. To jest dla niego /jednowymiarowy człowiek/ i /skrajny indywidualizm/. Jak by powiedział Hayek jest to /zgubna pycha rozumu/.
Dogmaty teologiczne jak wiadomo nie mają związku z działaniem praktycznym i jako takie nie są szkodliwe ani pożyteczne. Jednakże rozpowszechnianie przez chrześcijańskich myślicieli włącznie z Papieżami antykapitalistycznych przesądów jest bardzo niebezpieczne. Dodatkowo jest to zgodne z kościelną tradycją walki z tzw. lichwą przez wieki. Powstaje mylne wrażenie, że socjalizm to uduchowienie, a kapitalizm to jego brak. Tymczasem socjalizm, jak pamiętamy, prowadzi jedynie do biedy, a bieda do konfliktów i upadku duchowego w dłuższym okresie czasu. Autorytet Kościoła jest niewątpliwie większy niż lewicowych publicystów i tym samym ma większe znaczenie.
To wszystko w gruncie rzeczy banały.
telegraphic observer,
co innego krytykować (np. Unię), a co innego walić takie teksty jak mój teść (o zydo-masońsko-szatańskim spisku przeciwko wierze świętej). Ty też zdaje mi sie orędujesz za krytykowaniem, a nie za pryncypialnym opluwaniem (np. kapitalizmu czy świata finansów), a więc bądź konsekwentny.
Pozdrawiam
TO:
Mysle, ze zalewasz.
„Dancing w kwaterze Hitlera” ma biblioteka U of T.
WSU w Detroit ma cala tworczosc Brychta.
Moze pozostaja ci ideologiczne dywagacje w oparciu o J. Siedlecka. 🙂
TO:
Jezeli cala sprawa chodzi o ten nieszczesny „Raport z Monachium”, dodam, ze czytalem po angielsku wiele tego typu falszywek, chocby o Balkanach. I bylo to tzw. „non-fiction”. O inspiracjach niektorych nowelistow lepiej nie wspominac. Polecam, jako ilustracje tematu proze Steve’a Berry’ego, pisarza modnego, wielonakladowego. Moze warto odwiedzic miejscowa biblioteke publiczna i sprawdzic te polki uginajace sie od tego typu ksiazek. Czasami trzeba przecierac oczy, ze przeszlo to przez prase drukarska i korekte literacka.
Jeszcze jeden Mazur (Krzysztof) dzisiaj = jeszcze jedna brednia…
PA2155
Ideologiczne dywagacje w oparciu o Siedlecką, powiadasz. Skoro tak nalegasz, to rozszerzę to określenie … w oparciu o Siedlecką i Daskę, Andrzej Brycht był pisarzem gomułkowsko-moczarowskim. Czy mam, w oparciu o Ciebie określić Steva Berry’ego jako pisarza gomułkowsko-moczarowskiego, czy bushowo-obamowego?
Bardzo się cieszę, że dyskusja o Brychcie po kilku tygodniach milczenia odżyła. Bo facet świetnie pisał choć, jak sądzę stracił niezależność, wolność czyli podstawę wykonywania tego zawodu (pasji) na rzecz polityki. Ciekawią mnie głosy z Kanady na jego temat, bo znam tylko początek jego historii. Tak go opisałem przed wieloma miesiącami
” ….Zakurzona ta książka, lata całe nikt po nią nie sięgał. Gdy ją otwieram, kartkuję, szczypią mnie oczy od drobinek pyłu, który osiadł miedzy stronicami. Ostrożnie to robię, bo klej na grzbiecie się kruszy i strony wypadają. Na biało – czarnym tle okładki biało -czarne litery:”Raport z Monachium” Andrzej Brycht. Niżej stempelek wydawnictwa PAX. Rok wydania 1967. Na stronie tytułowej dedykacja dedykacja „Szanownemu, Sympatycznemu Panu xxxx z życzeniami sukcesów! I z podziękowaniem za zorganizowanie spotkania i z nadzieją na dalsze prywatne spotkania. Andrzej Brycht. 3.I.1969 roku.” Pismo pochyłe, równe, tusz już spłowiały. Kiedyś słyszałem relację z tego spotkania – Brycht był podobno kompletnie pijany, więc dziwi mnie ta starannie wypisana dedykacja. To nie była jego pierwsza wizyta w kotlinie. W tym trochę odciętym od świata kawałku pogranicza pomieszkiwał w 1960 roku. Chyba odpoczywał, a może raczej uciekał od wspomnień koszmarnego dzieciństwo na łódzkich Bałutach, awantur pijackich, przegranych walk bokserskich, rozpieprzonych związków, więzień, karnego górniczego batalionu, zakładu psychiatrycznego i nędzy, której doświadczał właściwie przez całą młodość. Miał też za sobą budzące nadzieję i dobrze oceniane pierwsze próby literackie. Mieszkał na przedmieściach tego miasta blisko rok. Pisał dla tutejszej gazety, przesyłał tez teksty dla pism ogólnopolskich….” Itd, itp.
Proszę o informacje co się z nim stało. Dopowiem co wiem
Pozdrawiam
Raport z Monachium tego sukinKota Brychta nie byl zadna falszywka. On naprawde spedzil pare tygodni w Wolnej Europie i naprawde nakapowal na kolegow i przyjaciol . Kompletnie amoralny typ. 👿
Z Brychtem można się nie zgadzać, ale jest to znakomita literatura. Zarówno „Raport z Monachium”, jak i „Dancing w Kwaterze Hitlera” czyta się jednym tchem (przyznaję szczerze, że tego dawno nie czytałem, może dzisiaj moje wrażenia byłyby inne).
Jacobsky!
Ja tak najdelikatniej jak mogę chcę się Ciebie spytać. Jak bywaliśmy w swoich blogach to mówiłeś, że Twoja żona jest Kanadyjką. To co Jej ojciec ma do Unii?
Krzysztofie M.!
Czytać przyjemnie takie teksty. Muszę przyznać, że ojcowie – założyciele rozpoczęli tę całą rewolucję europejską od najmądrzejszej strony, od gospodarki. Nie usiłowali zmieniać społeczeństw, chcieli zbudować takie podwaliny, aby ludzie sami się zmienili nawet o tym nie wiedząc. Opowiem Ci taką historię z mojego życia, jest przełom sierpnia i września 1999 roku, jadę ze swoim kumplem Marcinem pochodzić po Alpach. Stajemy przed bramką do płatnego tunelu w Austrii, a obsługująca widząc dość duży banknot szylingowy krzyknęła: „Przecież ma pan drobne marki”. „Ale ja jestem w Austrii” – mówię na to rzeczowo. „No to co z tego?”. Pogoda nas wygoniła do Włoch, na pseudogranicy kolejka do kantoru jak u nas w latach 80. ubiegłego wieku, to zrezygnowaliśmy. Po całym dniu płacenia szylingami wszędzie doszliśmy do wniosku, że robią nas na przelicznikach i trzeba jak najszybciej zamienić szylingi na liry.
Jaki jest morał z tej historii? Że społeczeństwa były wcześniej przygotowane psychicznie do zmian. Teraz to wszystko – moim zdaniem – troszeczkę za szybko następuje jak na możliwości absorpcyjne społeczeństw.
Tromtadracja korzenna „prezydenta” świadczy najlepiej o kryzysie UE i całkowitej nieśmiałości,by choc spróbowac ,wyjaśnienia tego stanu rzeczy.A prezydent powinien.
Nie słychac jego głosu w sprawie zabrania Węgrom milionów euro,przyznanych wcześnie w budżecie UE,przy miliardach sypanych Grekom.Sprawa jest jasna bo miliony zabrano Węgrom a miliardy idą do banków wierzycieli Grecji.Orban musi byc wyeliminowany bowiem banki naraził na straty nie w sposób przyzwoity zadłużajac się nieprzyzwoicie lecz w zbójecki wycinając zbójeckie fundusze i spekulacje walutowe.
Wydaje się,że UE zapomina pod presją rynków o swoich przepięknych korzeniach a prezydentowi pozostaje już tylko pisanie rzewnych listów o dawnej chwale.
milionów euro
staruszek (24-02-g.16:27)
Wojenka z Kartką jest objawem pewnego rytuału w blogosferze.
Jedna grupa napada wspólnie na drugą grupę i vice-versa, by poskromić lub wybronić
wybraną osobę. Trochę tak jak w grze w zbijaka lub w dwa ognie.
Jest takie piękne staroświeckie słówko – zacietrzewić się. Otóż nie warto!
Inaczej mówiąc jestem przeciw banowaniu kogokolwiek na blogach „Polityki”.
W porównaniu z innymi portalami, to tutaj mamy jeszcze prawie Wersal.
A może przez chwilę nie będziemy patrzeć na UE jako twór antychrześcijański, antyislamski, żydowski lub masoński. Walczący z jedną ideologią (religią), a zwalczający inną. Może warto spojrzeć na UE jako zbiór państw, które zdecydowały się na szerszą niż do tej pory współpracę oczekując lepszych wyników gospodarczych. Przestańmy dorabiać ideologię o jednym organizmie i wspólnych ideach. Jedna waluta to nie idea, to sposób. Tak samo cztery wolności – gospodarcze. Unikniemy wielu nieporozumień
Brycht – niezły pisarz, zapowiadał się obiecująco po „Dancingu w kwaterze Hitlera”, ale przegrany podwójnie i jako pisarz, i jako człowiek.
Nie każdemu wychodziła na zdrowie „ucieczka” od komuny. Nie poradził sobie znacznie bardziej utalentowany Marek Hłasko. Inna sprawa, że gdy chciał wrócić do kraju, Gomułka go nie „wpuścił”.
TO:
Podjalem (na nowo) dyskusje z Toba o Brychcie nie w celu obrony jego pisarstwa (chociaz nigdy nie potepialem tego w czambul, tak jak inni z Torlinem i mag, ktorzy to czytali i znaja to z pierwszej reki), ale bardziej, aby pokazac Twoja metode szufladkowania ludzi i pogladow w oparciu o cos wtornego, bez znajomosci rzeczy pierwotnej. Chyba wychodzi z Ciebie postawa ideologa a la PRL, o ktora, na oslep, posadzasz innych.
W ocenie Brychta zgodze sie i z Torlinem (tez czytalem to po raz pierwszy w liceum z wypiekami na policzkach, spekulujac z kolegami, czy Groszek to Grochowiak) i z mag, ze Brycht sie dobrze zapowiadal (tak jak chocby Iredynski), ale zle skonczyl. Z tego artykulu w GW, ktory zacytowales, traktujac go jako krynice wiedzy absolutnej wyziera straszny paszkwil. Widac autor mial naprawde cos do Brychta, albo chcial odtworzyc atmosfere jego „Raportu z Monachium”. GW w tym okresie publikowala takie paszkwile, nie tylko o Brychcie, chociaz byla w swych zamierzeniach nieco wybiorcza. Ty, automatycznie przylaczasz sie do jakichs niezdefininiowanych uraz postprlowskich. No i kto jest tutaj SHORT ON FACTS, panie doktorze? 🙂
Torlin,
ano tak wyszło. Domyśl się dlaczego.
Pozdrawiam
TO:
Juz naprawde konczac o Brychcie. Pamietam, ze ktorys z tygodnikow satyrycznych, chyba „Szpilki” (ktore byly wtedy pod zarzadem Witolda Fillera, speca od RWE i pozniejszego dyrektora Teatru Syrena w Wwie) opublikowaly karykature Brychta w kontekscie jego pracy w RWE. W. Filler to byl ten rasowy moczarowiec, piszacy o propagandzie (popelnil rowniez paszkwil o paryskiej „Kulturze”) i smiem mu wierzyc, ze byl dobrze poinformowany o sprawach kadrowych polskojezycznych mediow na Zachodzie. Potwierdza to Helena, glosem Kota Mordechaja. Moj wniosek- Dasko byl nieco niedoinformowany w tej sprawie, co swiadczy zle o nim (sloppy journalistic job) i gorzej o Tobie, ze traktujesz pewne sprawy AT FACE VALUE, jak Ci to w danym momencie pasuje. 🙂
Torlinie, to nie jest tekst anty-unijny, a pro-unijny, tyle, że mnie chodzi o Unię wolną, niezależną od szowinistycznych kretynów, którzy wpierając światu programowo ateizm, sami w swym obłędzie mniemają, iż deal z Panem Bogiem niegdyś ukręcili i im się świat cały należy, jak psu micha – ok, załóżmy nawet, oni osiągnęliby wtedy korzyść i ludzkości nałożyliby wreszcie łańcuchy na szyje, jak marzą, a ile na tym geszefcie zarobi Bóg? Nawet Jego chcieliby wyrolować, pokręcone ciemniaki.
O Unię uczciwą mi idzie, obywateli, ludzi działających we wspólnym interesie, łączącą świat, a nie go dzielącą, i żeby jej działania były tak mądre, jak działania Chińczyków w Afryce, gdzie nie przemocą i mordem, a obopólną korzyścią są osiągane cele. I nie o Unię komunistyczną mi idzie, a o kapitalistyczną, jednak kapitalizm ten musi być taki, jakim go widział Adam Smith, a nie taki jak jest dzisiaj, który wcale kapitalizmem nie jest, tylko monopolistycznym, szowinistycznym imperializmem, udającym kapitalizm, ze sprywatyzowanymi zyskami, a znacjonalizowanymi stratami – mnie o kapitalizm demokratyczny idzie, szanujący własność, propagujący przedsiębiorczość, ale zwalczający monpolistyczne kartele i człowieka stawiający najwyżej.
PA2155
Jeśli prosisz mnie o diagnozę lekarską, to w mojej ocenie jest to ukąszenie Brychtem, a jednym z powikłań jest pogłębiająca się psychoza.
Nie widzę niczego nagannego (paszkwil?) w relacji Henryka Dasko, zmarłego 5 lat temu w Toronto, który się spotykał z Brychtem i jak podaje wikipedia był popularyzatorem jego twórczości. Znam dwie relacje, może znasz jakieś inne, ale ukrywasz przede mną – fe, oprócz Twojej i kilkoro blogowiczów, które są rzecz jasna o wiele krótsze jeśli chodzi o fakty, jedynie przepełnione wspomnieniem wielkiego czytelniczego przeżycia. Mnie to nie było dane, nie czytałem, nie przeżywałem i kwita. Faktem jest niepodważalnym, i to pamiętam z PRL, że o tych dwóch powieściach (jedynych) Brychta w końcu lat 1960. było bardzo głośno w reżimowej propagandzie. Jakimś cudem uznałem, że to nie jest wystarczająca rekomendacja i tyle. Miałem dość urzędowego obrzydzania Niemiec i kapitalizmu zgodnie z cyklem koninkturalnym nakręcanym przez KC. Gdybym przeczytał, gdybym się być może zachwycił takim przedstawieniem świata, to w czasie przejażdżek po zachodzie (w II połowie lat 1970.) mój szok byłby większy.
Stefan Kisielewski (Dzienniki, s. 612) poświęca Brychtowi osiem linijek, ale nie będę przytaczał, bo to straszliwy paszkwil.
Do kraju wracał kilkakrotnie (z Kanady) zawsze budząc emocje. To co publikował nosiło znamiona manii prześladowczej. Obrażał, zrażał, zniechęcał do siebie ludzi nawet sobie życzliwych. Był niewolnikiem swoich obsesji. Równocześnie dawał się nabierać jak dziecko rozmaitym politycznym i edytorskim hochsztaplerom. Prawa do książek sprzedawał za kilkanaście – kilkadziesiąt dolarów. W 1989 roku, w trakcie przemian politycznych, chyba stracił złudzenia, bo zdecydował się wrócić na stałe do Kanady. Nawet się ustabilizował. Znalazł sobie kobietę i podjął stałą pracę jako kierowca autobusu dla niepełnosprawnych. Chyba dokonał też rozliczenia z życiem, bo w liście do przyjaciela napisał – „nienawiść zajęła całą moją przestrzeń wewnętrzną, a wtedy człowiek kurczy się do poziomu wszy. (…) Nie można niczego dobrego zrobić jeśli najpierw nie zrobi się porządku z samym sobą…” W 1996 roku zdiagnozowano u niego raka. Dogorywając notował – „słowa dodawane do świata powinny czynić świat lepszym. Takie jest zadanie pisania i nie jest ważne to, że nic się i tak nie zmieni?”. Zmarł w marcu 1998 roku. Przed śmiercią wykasował z komputera wszystkie pliki, aby nie pozostawić po sobie nic, co mogliby oceniać krytycy jego twórczości. Tak jakby chciał wykasować cały dorobek swego trudnego życia.
Pozdrawiam
Nie Gogo, to jest tekst antyunijny. To, że sobie wymarzyłeś wyidealizowaną i przeindywidualizowaną organizację, to Twoja sprawa. Twój tekst o Unii nawet nie stara się być obiektywnym. Tak dla przykładu, gdzie zmieścisz w swoich inwektywach pomoc dla Polski? Toż dostaliśmy tyle pieniędzy, że Polskę ponaprawialiśmy znakomicie. A i demagogią się posługujesz, jeżeli piszesz o „przemocy i mordzie” i porównujesz to z działalnością Chińczyków. Tymczasem to, co oni robią w poszczególnych państwach, jest to dla tych krajów bardzo groźne – patrz Laos.
Unia nie szanuje własności? Unia nie propaguje przedsiębiorczości? Ty czytasz swoje wystąpienia przed przeczytaniem? Zawsze warto, można co nieco wyłapać.
Sorry, PA, ale dla historycznbej scislosci niechze powtorze: to nie na Brychta pisano paszklwile, tylko ta kreatura pisala paszkwile i donosy na przyjaciol i znajomych.
I na tym zakoncze wymiane „mysli”.
Krzysztof Mazur, 21:09
Można podpisać pod tym tekstem, że są to banały pod warunkiem, że doda się przymiotnik – ryzykowne. Nie będę poprawiał, bo to byłoby nie na temat i zbyt długie, kogo to interesuje? Niemniej jedno zdania woła o komentarz:
„Powojenny sukces gospodarczy zarówno w Europie jak i USA był możliwy dzięki faktycznemu odejściu od polityki socjalnej”.
W Europie, szczególnie w Niemczech, porzucono interwencjonizmu państwa i izolacjonizm w handlu międzynarodowym, czyli instytucje i politykę gospodarczą, która zdominował lata międzywojenne. Zaś polityka socjalna, aczkolwiek krąży mit Bismarcka, faktycznie zaczęła się w latach 1960., przedtem wiele się o niej mówiło, ale Europy nie było na nią stać. Odejście i to dość nieśmiałe i ograniczone, wymuszane napięciami ekonomicznymi, datować można od lat 1990. Odmienny jest przypadek UK, gdzie jak wiadomo thatcheryzm rozpoczął demontaż demoralizującego i pauperyzującego państwa opiekuńczego już w 1979. Potem nastąpił jeszcze jeden z „cudów gospodarczych” powojennej Europy.
TO
Ja poprostu nie wierze w szczerosc goracej troski o strefe Euro brytyjskich publicystow. Czestotliwoscia jaka zapowiadaja oni koniec Euro i kontynentalnej Europy, mogliby oni spokojnie konkurowac z Swiatkami Jehowy. Europa podobnie jak Wielka Brytania i USA ma problem z zadluzeniem panstwa i koniunktuara. Sytuacja w Unii jest oczywiscie o wiele bardziej zlozona jak w homogenicznych panstwach. Takze roznice w rozwoju gospodarczym poszczegolnych krajow UE jest bardzo duzo. Sa to roznice miedzy polnoca i poludniem, a takze wschodem i zachodem. Skladanie odpowiedzialnosci za te roznice na Merkel i Sarkozy to latwizna. Mozemy sie krotko zajac krajami PIGS:
Portugalia znajduje sie w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej, twardo oszczedza i ma konkurencyjny przemysl. Niestety bedzie conajmniej do 2015 roku skazana na pomoc Unii. Moze po tej dacie uda jej sie znowu samodzielnie zaopatrywac na wolnym rynku finansowym w pieniadze ?
Italia pod rzadami Montiego zabrala sie do reformowania swojej gospodarki. Dzieki drugiemu Super Mario Draghi, ktory stoi na czele ECB i dostarcza bankom tanich pieniedzy, jest w stanie od pewnego czasu ulokowac swoje obligacje na rynku na znosny procent.
Irlandia wychodzi z kryzysu, najgorsze ma juz za soba.
Grecja stoi na straconej pozycji i powinna juz dawno zbankrutowac. Mimo kolejnych tranz europejskiej pomocy jej dlug rosnie, a recesja sie poglebia. W kwietniu oczekuja nas wybory w Grecji, ktore zmienia calkowicie uklad sil politycznych i moga z ulga dla wszystkich, zarowna Grekow jak i Unii, spowodowac wyjscie tego kraju z Euro i nietylko.
Spain podobnie jak Italia takze jest w stanie zaopatrywac sie w pieniadze na znosnych kondycjach. Niestety wciaz wysokie bezrobocie, szczegolnie wsrod mlodzierzy i recesja po boomie nieruchomosciowym.
Wedlug prognoz zanosi sie w tym roku w strefie Euro na recesje. Ma ona wyniesc w tym roku 0,3%. Napewno nie jest to wynik zadowalajacy gospodarczo, ale biorac pod uwage wysilki oszczednosciowe nie az taki zly, jak na przyklad w 2009 roku po kryzysie bankowym.
Z tych Chinskich bilionow, a raczej pol biliona to rzeczywiscie nic nie wyszlo. Chinskie biliony zaangazowane sa juz gdzie indziej.
Zirytowalo mnie tez bardzo zupelnie bezsensowne nazywanie wolnego zwiazku demokratycznych krajow, jakim jest Unia, imperium.
Helena aka Kot Mordechaj:
Cytowalem Ciebie jedynie w kontekscie potwierdzenie, ze Brycht pracowal w RWE. Dasko i TO pisali, ze nie pracowal, ze z Belgii wyladowal w Kanadzie. Moze wypada czytac uwazniej wpisy. 🙂
TO:
W tamtych latach w tzw. rezimowej propagandzie bylo glosno o wielu pisarzach, nie wspomne o Noblistce, Brandysach i wielu wielu innych. Kto zostal sie w kraju i chcial publikowac musial przyjac rzeczywistosc taka, jaka byla.
Kisiel ukul tak maksyme, ktora powtarzal na swoich spotkaniach literackich: herbaty nie uczyni slodsza mieszanie jej lyzeczka, trzeba czasami dodac cukru. To moj komentarz do Twojej metodologii dyskusji, gdzie dyskutuje sie o przedmiocie bez jego znajomosci. RFN koncowki lat 70-tych to nie RFN lat 60-tych. Wez do reki ulubionego w Polsce HH Kirsta i odnajdziesz tam pewne nuty brychtowskie. Moze Kirst jest rowniez z frakcji moczarowskiej?
Kartka:
Dzieki za ten ladny wtret o koncowce zycia AB.
TO:
Co do Kisiela. Mysle, ze nie powinien pisac do druku, moze jedynie do szuflady, bo pisarzem i publicysta (zwlaszcza w dziedzinie ekonomii) byl naiwnym. Moim skromnym zdaniem.
Kartko
Bardzo smutne to, co napisałeś o kanadyjskim fragmencie życia (ładny mi fragment – ponad 20 lat!) Brychta. Chyba tylko jednemu Miłoszowi się udało, nie tylko z uwagi na wielki talent, ale silną osobowość i wybitną inteligencję.
Wcześniej wspomniałam o Hłasce, porównując jego losy z losami Brychta. Tego pierwszego jeszcze bardziej mi żal. Legendy „popaździernikowego” buntu młodych w imię wolności słowa i swobody życia. Dotknął tego wszystkiego na Zachodzie, napisał jeszcze sporo rzeczy lepszych i gorszych (bardzo lubię np. „Palcie ryż każdego dnia”), ale… No właśnie.
Czytałeś biografię Miłosza Fronaszki? Znakomita książka.
Pozdrawiam
LEWY
24 lutego o godz. 16:52
„ze Krzyzacy za pelna aprobata stolicy apostolskiej chrystianizowali, czyli mordowali do ostatniego Prusow”
Alez szanowny Panie,
ja nie mam najmniejszego zamiaru negowac faktow.
Niejedna zbrodnie popelniono w imie tzw. „szczytnych” idealow.
Byl czas, ze nawet w pelni bym sie z Panem zgodzil.
Pewnego jednak dnia zaswitala mi taka mysl, ze moze to nie taka czy inna
religia jest wszelkiemu zlu winna?
Moze to wrodzona sklonnosc pewnych narodow ( czy jak kto woli spoleczenstw)
do agresji i rozpychania sie kosztem innych?
Sa takie narody, ktore nie moga patrzyc, jak inni zyja swoim zyciem, tylko
zawsze probuja im cos narzucac.
Raz moze to byc np. chrzescijanstwo, innym zaz razem np. unia fiskalna.
Jak wykazuje historia, inwencja w dorabianiu ideologii do pazernosci i zadzy wladzy
zdaje sie nie miec granic.
Pan uwaza, ze bez wiary ludzie byliby lepsi, a ja mysle, ze byliby jeszcze gorsi niz sa.
I tym sie roznimy.
Kocie Mordechaju!
Tylko wracamy do podstawowego pytania, czy działalność pisarza jako człowieka ma odniesienie do naszego stosunku do jego pisarstwa. Bo ja twierdzę, że takie stawianie sprawy, jak Ty to robisz, świadczy o …(wpisz sobie coś dowolnego, nie jest moim celem obrażenie Cię ). Brycht był moim zdaniem znakomitym pisarzem, i beznadziejnym człowiekiem. Ale jedno nie ma nic do drugiego.
z dystansu
to świadkowie jehowy przepowiadają koniec waluty Euro? 😉
Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek na Merkel i Sarkozy’ego zwalał winę za różnice między europejskimi regionami: Północą i Południem, Zachodem i Wschodem. O co innego się ich oskarża. „Za to Angela Merkel i Nikolas Sarkozy z nieposkromioną pychą próbują wykorzystać kryzys, by pogłębić i umocnić władze Unii Europejskiej ponad państwami” – pisze Andrew Roberts, brytyjski historyk z tuzinem książek na koncie, i publicysta. Zastanawiałem się, czy na „Imperium Europa” spogląda on od środka, że oto UE się ciągle rozszerza wschód i południowy wschód (UK jest zawsze za rozszerzaniem), jednoczy się w poskramianiu Putina i reżimu w Iranie, usuwa Kadafiego, rozszerza wpływy na południe, eksportem szturmuje Chiny, jej waluta , którą
UK w przyszłości przyjmie, staje się walutą rezerwową, itd; czy raczej jego punkt widzenia jest zewnętrzny. Oczywiście to drugie, co potwierdza w/cytowane zdanie o umacnianiu władz Unii przez Merkel i Sarkozy’ego.
Czyli nic nowego. Z brytyjskiego punktu widzenia centralizm władzy na osi Berlin-Paryż (Rzym możemy sobie darować) jest przyczyną słabości UE. Co Roberts proponuje w zamian w swej krytyce „historycznego determinizmu”? Ano niewiele, proponuje przemyślenie idei przyszłygo wzrostu, poszukanie solidnej intelektualnej podstawy, a nie opieranie się jedynie na ślepym optymiźmie. Wszystkie regiony świata mają jakiś solidny optymizm, Ameryka, Chiny, Brazylia, (nawet wiele krajów Afryki – mozna dodać), ale to są zdrowe optymizmy, zaś europejski jest ślepy – argumentuje Roberts, nie jestem pewien, czy wystarczająco jasno, ale za to „brawurowo”. Jednak deficyt europejskich pomysłów na wzrost i dynamizm jest wyraźny.
Sporzadze krotka liste „kanalii” literackich, napewno niepelna, ale zawsze:
1. Knut Hamsun- za kolaboracje z nazizmem
2. S. Kirkegaard- za chorobliwy antysemityzm
3. J. Iwaszkiewicz- za nutki antysemickie i oportunizm w stosunku do komunizmu
4. A. Christie- za fascynacje nazizmem i elementy antysemickie
5. Bracia Junger- za pisanie pod nazizm i militaryzm
6. A. Carpentier- za tolerowanie castryzmu
7. G.G. Marquez- za podobne przewinienia jak A. Carpentier
8. dluga lista literatow polskich, zyjacych w zgodzie z polskim komunizmem
Dżizus, ale się porobiło, Kot Mordechaj jest Heleną, Kartka obrońcą czci pisarza, a jeszcze nie tak dawno pisano na blogu (styl nie do podrobienia): „A Kartce, po prostu, popuscily, ujmujac to kolokwialnie, zwieracze. Ale moze pierwszym tego sygnalem bylo zaliczenie Brychta do ‚moczarowcow'”.
Może spróbujemy zaliczyć Noblistkę i Brandysów do moczarowców, albo gomułkowców, gierkowców, jeruzelczyków; a tym, których nie da upchnąć do żadnej peerelowej szuflady, każmy pisać do szuflady. A jeśli PA2155 nie spodoba się czyjś komentarz, to znaczy, że jego autor nie zna się na przedmiocie.
Fakty blogowej dyskusji są takie, że Kartka kiedyś nazwał Brychta „moczarowskim pisarzem”, czy jakoś w tym sensie, ja to powtórzyłem i podałem kilka artykułów m.in. Siedleckiej, potem Dasko, którzy znali pisarstwo i życie Brychta, badali je, spotykali się z nim. Nie wypowiadałem się o jakości prozy, bo jej nie znam. I najprawdopodobniej nie będę czytał tych powieści. Wątek faceta, któremu dziewczynę podrywa bogaty Niemiec w okolicy Kwatery Hitlera był dobry w peerelu, może jeszcze się odbijać echem po różnych pograniczach mentalności ustrojów społeczno-politycznych. Mnie to nie interesuje. Podobno Brycht miał idealny słuch językowy. Ten temat może być ciekawy dla badaczy języka i literatury. Ja do nich nie należę. Jestem amatorem-entuzjastą w tej dziedzienie. Kiedy Kartce znowu – mówiąc kolokwialnie – popuszczą zwieracze? Mnie autentycznie popuściłyby – może nawet nie kolokwialnie to ujmując, gdyby PA2155 napisał prawdziwy życiorys i podsumowanie twórczości pisarskiej AB. I przedstawił nam, zacytował coś pikantnego z „Raportu”, coś ujmującego z „Dansingu”, jakieś opowiadanie zrelacjonował. Po co mamy w kółko lecieć po negatywach życia, czyjegoś życia. Ale mam wrażenie, że nawet wtedy PA2155 by nie popuścił.
Torlin, 21:27
Proszę Cię, weź powieść lub opowiadanie Brychta dzisiaj do ręki, przeczytaj i opisz jak to odbierasz. Pisarze i krytycy mówią o szybkim przemijaniu niektórych chwilowo wielkich pisarzy. Nie wiem dokładnie na czym to polega, ale tak podobno przemija pisarstwo Andrzejewskiego, taka jest (w przybliżeniu) opinia Pilcha. Po drugie, jak wytłumaczyć, że „znakomity pisarz”, nagrodzony niezależną nagrodą literacką (Kościelskich), publikowany i uznany nie tylko przez reżim, aczkolwiek przezeń chołubiony i wynoszony, nagle w wieku 35 lat znika. Milknie. Życie lumpenploretariatu i trafiona technika narracyjna stworzyły mistrza, niektórzy twierdzą, że tylko krótkiej formy. Na kilkanaście lat. Może na tym polega wpływ beznadziejnego człowieka na obiecującego wybitnego pisarza.
Najtrudniej w tym wszystkim zrozumieć mi, jak relacje całkiem życzliwe, choć ostre, o tej niewątpliwie ciekawej, wielce kontrowersyjnej postaci polskiej literatury można nazywać paszkwilem. Weźmy fakt skazania za złamanie prywatności jednej z bohaterek opowiadania. O ile to prawda, wszystko na to wskazuje, ze tak, to przecież poważnie obciąża pisarza i ocenę jego warsztatu. Przecież powinien ukryć realną osobę. Jakiś uparty człek, mówiono mu, że tak nie należy postępować, że tak się nie pisze …
Mag
Wspomniałaś o Marku Hłasce. Tak jego końcówka wyglądała – „Rok 1969 ? już jedenaście lat pisarz, emigrant, bezpaństwowiec Marek Hłasko tuła się po świecie. Na początku stycznia kończy w Stanach Zjednoczonych pisanie powieści „Palcie ryż każdego dnia”. Wierzy, że otrzyma za powieść „trochę grosza, rzecz jasna, jak wszystko dobrze pójdzie”. Niewiele rusza się z domu, co najwyżej odbywa w tygodniu kilka lotów pilotowaną własnoręcznie awionetką, co daje mu namiastkę wolności. W listach do matki uskarża się na tuszę – „od czasu jak przestałem palić roztyłem się jak świnia”.
W połowie lutego dzieki staraniom przyjaciół podejmuje pracę w fabryce importującej blachę. Przenosi jej duże arkusze, które z racji kruchości nie mogą być transportowane mechanicznie. Leszek Szymański wspomina, że dźwiga tę blachę gołymi rękami, gdyż w rękawicach śliski metal wypada mu z rąk. „Miał pocięte dłonie, które wysmarowane czerwonym środkiem dezynfekcyjnym sprawiały szokujące wrażenie”- pisze. Ale Hłasko jest z roboty zadowolony. Notuje – „Nie mam energii na pisanie. Po przyjściu do domu walę się do łóżka i śpię. Wyłączam telefon. Jedyna satysfakcja, to że dostaję dużo pieniędzy”. Pieniądze są mu potrzebne jak tlen, alkohol i środki nasenne – tonie w długach. W połowie kwietnia Sonia Ziemann, aktorka i formalnie jeszcze żona Hłaski wzywa go do Izraela. Gra w filmie „Wszyscy byli odwróceni” kręconym według jego opowiadania przez niemiecką telewizję ZDF. Hłasko ma skonsultować scenariusz filmowy. Zapewne dzięki jej pomocy dostaje propozycje od ZDF. To zlecenia na scenariusze opowiadań i sztukę rozgrywająca się w środowisku lotniczym – historię człowieka, który nie potrafi iść na żadne kompromisy i to mu łamie życie. Jego małżeństwo jest w stanie rozkładu. To życiowa klęska – przecież między innymi dla Sonii Ziemann zdecydował się na emigrację. W tym samym czasie Hłasko odnawia romans z Esther Steinbach, młodszą od siebie o 7 lat żydowską dziewczyną. Był z nią w już czasie swego pierwszego pobytu w Izraelu, gdy pracował w kibucu ? w 1959 roku. Teraz reanimuje ten związek szukając emocjonalnego punktu zaczepienia, ucieczki od dobijającej go depresji.
W maju Hłasko udziela ostatniego wywiadu dla redakcji emigracyjnej gazety „Nowiny i Kurier”. O rozwodzie nie wspomina ? jak również o nowym uczuciu. To dziwne, bo miłość jest w życiu Hłaski sprawą najważniejszą. Jest człowiekiem uczciwym i żyjącym bardzo intensywnie. Chce mieć wszystko albo nic? . „Nie jestem dobry ale lojalny” – mówi w wywiadzie. „Mam niewielu przyjaciół, lecz dla tych niewielu zrobiłbym wszystko. Zapytała mnie pani czy wróciłbym do Polski gdybym mógł. Wątpię gdyż wszyscy ludzie, których tam kochałem, nie żyją, siedzą w więzieniu albo są chorzy. Nie oznacza to jednak” ? dodaje ? „że chcę się wyrzec swojego pochodzenia. Mógłbym pisać po angielsku, ale językiem wyrażającym moje uczucia jest polski. Tkwię korzeniami w Polsce.”
Pod koniec maja pisarz leci z Tel Avivu do Niemiec. Zatrzymuje się w Wiesbaden, w domu redaktora ZDF Hansa-Jurgena Bobermina. Mają przygotowywać wspólnie adaptacje jego opowiadań. Finansowe zaliczki pozwalają mu złapać oddech, w końcu może zająć się tylko pisaniem. Tylko na krótko wraca do Izraela zebrać dokumentację do scenariuszy. Bobermin wspomina ten wypad ? „Postarałem się o zaliczkę dla niego na poczet przyszłej produkcji, bo miał kłopoty finansowe, nie wiem nawet czy miał na bilet powrotny do Izraela, kupił go dopiero wówczas gdy mu dałem zaliczkę. Otrzymał 5 tysięcy marek, bilet zaś wykupił na lot popołudniowy, ponieważ rano byłby zbyt pijany aby lecieć (…)On mówił bardzo dobrze po niemiecku. Pamiętam, czytał u nas jedno ze swych świeżo przełożonych opowiadań i zachwycał się niektórymi sformułowaniami a inne krytykował. Mówił także bardzo dobrze po angielsku, jego celem było pisać w tym języku. Był u nas ponad tydzień, może dziesięć dni. W czasie jego pobytu był jakby pod wpływem depresji (?) trzeba go było zmuszać do wyjścia na spacer.(…) Potrzebował nieustannie kogoś kto by mu towarzyszył, nie chciał być sam przez dłuższy czas. Było w tym coś chorobliwego. Jeżeli ktoś okazał mu zainteresowanie i okazał zaufanie potrafił się hojnie odpłacić. (…) Caspar Witsch, powiedział, że Marek Hłasko za dziesięć lat będzie albo geniuszem albo nie będzie go wśród żywych.” Ta obserwacja dotyczy desperackiego stylu życia pisarza, a głównie picia. Był zawodowcem w piciu – pił od wielu lat, choć moim zdaniem nie miało to nic wspólnego z alkoholizmem. Alkohol był atrybutem jego postawy „loosera”. Przestawał pić gdy pisał, a pisał dużo. Pisał albo pił – jednym słowem uciekał.
Na początku czerwca dostaje trzymiesięczną wizę izraelską. Może już bez administracyjnych problemów spotykać się z Esther Steinbach – swą kochanką.
Piątek, 13 czerwca ? tak wspomina ten dzień Bobermin ? ” ? siedzieliśmy wspólnie, rozmawialiśmy słuchając muzyki, piliśmy trochę alkoholu. Około dziesiątej chciał nagle posłuchać pieśni rosyjskich w wykonaniu chóru armii radzieckiej, mam tę płytę jeszcze dzisiaj, kilka razy słuchał tej płyty, ogarnął go nastrój nostalgiczny, przed północą pożegnałem się z nim, bo musiałem być rano w telewizji.. Poszedłem spać. Żona mu jeszcze trochę towarzyszyła, potem został sam i dalej słuchał tej płyty. Przypuszczalnie wtedy wziął te środki nasenne. (…) Żona, która szykowała rano córkę do szkoły znalazła go martwego w pokoju. Nie reagował na pukanie do drzwi. (…) Lekarz stwierdził, że śmierć nastąpiła stosunkowo szybko na skutek zapaści spowodowanej przez alkohol w połączeniu ze środkami nasennymi?
Der Spiegel po jego śmierci zamieścił znamienny nekrolog – „Marek Hłasko, 35. Żył, pił i pisał. Ten polski pisarz żył w Warszawie, Londynie, Berlinie, Hollywood, Tel Avivie; pracował w kibucu, protestował i rozrabiał. (…) Ten zadziorny, młody człowiek był jak buntownik w piekle tego życia, bezpaństwowiec. „Pisanie” – powiadał ? „jest wspaniałe jak chlanie”. Kierował się tą maksymą. Po zawarciu małżeństwa z Sonią Ziemann w 1961 roku już nic więcej nie napisał”.
Krajowy Ekspress Wieczorny zamieścił krótką notatkę ? „W sobotę w Wiesbaden w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł Marek Hłasko. Istnieje podejrzenie iż popełnił samobójstwo.(…) jak wiadomo Marek Hłasko, autor wielu opowiadań szkalujących Polskę Ludową zdradził w 1958 roku ojczyznę i zbiegł do Berlina Zachodniego…”
Pogrzeb Marka Hłaski odbył się 20 czerwca w Wiesbaden. Uczestniczyła w nim matka i była żona pisarza Sonia Ziemann.
Ależ Torlinie, nigdy w życiu, to jest tekst pro-unijny, jak najbardziej, trzeba rozpędzić tę swołocz na cztery wiatry i powołać nowe władze oraz sprawne instytucje demokratyczne UE. Do ideału należy dążyć, nie wolno zadowalać się tylko fademokratyczne. sadą, jak w tym słynnym dokumencie „Czeski Sen”, gdzie wspaniały supermarket wygłodniałym towarów ludziskom otwarli, który w rzeczywistości nie istniał, a sam tylko obrazek na wielkim banerze dla picu wystawili w miejscu, gdzie miał się jakoby ten raj konsumencki znajdować. Ludzie ciągnęli tam jednak tłumnie ze wszech Czech, powodowani irracjonalnym chciejstwem, ogłupieni sprawną propagandą, ciągnęli tam, jak barany na rzeź, na własną udrękę.
W moim tekście nie ma żadnych inwektyw, same tylko nagie fakty, natomiast pieniędzy do Unii dajemy więcej, niż otrzymujemy. Zresztą, jeśli nawet otrzymywalibyśmy więcej, to żadna łaska, gdyż Niemcy wespół z bolszewickimi Sowietami zniszczyli i rozkradli nam kraj do szczętu, a Zachód nas zdradził, więc odszkodowanie za szkody należy się bezwarunkowo i możemy bez skrupułów czerpać latami, a i tak się nie wypłacą, nie doliczając im nawet ratunku od Sobieskiego pod Wiedniem, a potem od Piłsudskiego nad Wisłą.
Polskę owszem, ponaprawialiśmy nieco, choć w żadnym razie tyle, ile moglibyśmy, gdyby nie te gangi sępów, sterujące Balcerowiczem i wmawiającej w niego geniusz, dla łechtania gigantycznej balcerowiczowskiej próżności oraz takiej samej ambicji – ale kto ją wpierw zepsuł tę Polskę, że musieliśmy naprawiać? Kto nas oddał w jasyr mafii Józefa Dżuga Szwili?
Oczywiści że Unia nie szanuje ani własności, ani przedsiębiorczości, gdyż okrada swych obywateli na setki sposobów, np. bailoutami prywatnych banków, czy zrzutkami na MFW, grabi więc hurtem prywatną własność całych narodów; nie reaguje także, gdy państwa takie jak Polska, czy Węgry okradane są szwindlem na franku szwajcarskim, jest więc wspólnikiem w przestępstwie. Toleruje wieloletnie patenty na leki, wykluczające konkurencję, a więc sprzyja monopolowi kosztem mieszkańców Unii, likwiduje także przedsiębiorczość oraz innowacyjność w tej branży. Jeśli własność szanuje, to chętnie jedynie tę kradzioną, pochodzącą z przestępstwa, pokitraną w rajach podatkowych, a już szczególnie tę, wytworzoną z niczego przez bankierów – złodziei, za sprawą lichwy, czy obrotu idiotycznymi derywatami, itd. Ja chcę takiej Unii, w której kiedy powstaje konieczność dokonania wyboru, pomiędzy dobrem milionów ludzi, a interesem jednego, utuczonego na ludzkiej krzywdzie, prywatnego fiuta, to wybierany jest interes obywateli i takie są podejmowane działania. A fiut – na szubienicę, i do widzenia się z panem.
Przedsiębiorczości także nie szanuje – spójrz na rolnictwo, tam pieniądze rozdają za nieróbstwo i zbijanie bąków, za to, że ziemia leży odłogiem, aby móc ogół obywateli Unii okradać sztucznie zawyżonymi cenami na żywność z braku konkurencji oraz mordować masowo Afrykańczyków i Azjatów, których na tę żywność nie stać, po takiej cenie, wywindowanej horrendalnie dodatkowo na spekulacji kontraktami terminowymi w Londynie, Frankfurcie, czy w Paryżu, nie mówiąc już o samej jaskini zbójców – Wall Street. A ziołolecznictwo? Upada, jest programowo niszczone w interesie gigantycznych karteli farmaceutycznych. Dziś nie tylko Herbapol, ale także tysiące firm z branży muszą pisać na swych ziołach, że sprzedają „suplementy diety”, żeby przetrwać, a brutalny atak ze strony internacjonalistycznych korporacji nieprzerwanie trwa, natomiast substancje zielarskie są patentowane oraz sprzedawane wielokrotnie drożej przez kartele farmaceutyczne, będące zresztą na samym końcu własnością bankierów, jak wszystkie firmy z listy Fortune 500 Atak na zioła? Które od tysięcy lat leczyły i wciąż leczą ludzi? A przemysł naftowy – gdzie masz tu konkurencję? A Gazowy? A surowce? Gdzie tu masz wolną przedsiębiorczość?
Co do przemocy i mordu, to też nie jest żadna demagogia, a czyste fakty – grabieżcze wojny, mordy oraz przemoc mają miejsce z unijnym udziałem w Iraku, Afganistanie, Libii, teraz w Syrii, a w nieodległym czasie w Iranie, w Pakistanie i diabli jeszcze wiedzą gdzie. Niestety.
Ups, miało być „fasadą”, a nie „fademokratyczne. sad”, ot chochlki skubane! Sorki.
Gogo!
No to sobie podyskutowaliśmy. I chwatit.
T.O.
Wiesz, nie wiem, czy by mi się chciało. Mam tyle rzeczy nowych do przeczytania, a nie mam czasu. Dyskretnie tylko powiem, że skończyłem właśnie „Trzy żywoty świętych” Eduarda Mendozy i wynudziłem się setnie. A po rewelacyjnym „Brak wiadomości od Gurba” oczekiwałem widać powtórki cudu.
@Kartka z podróży, @mag
„Marek przyczynił się do śmierci Krzysia, a potem sam sobie życie odebrał.” (Zofia Komeda – wywiad):
http://wyborcza.pl/1,76842,6553596,Krzysztof_Komeda__Chlopiec_to_byl.html?as=4&startsz=x
Kartka z Podrozy
Czy material o Hlasce jest Twoj wlasny, czy tez przepisany ? Wypadaloby podac zrodla. Zwlaszcza przy cytatach.
PA2155 (25-02-g.23:38)
Twoja „krótka lista kanalii literackich” niby czemu ma służyć?
Czy np. Pablo Neruda, którego łaskawie pominąłeś, nie powinien dostać Nobla, bo należał do partii komunistycznej, a Carpentiera, znakomitego pisarza kubańskiego należy osądzać pod kątem jego „kolaboracji” z reżimem Castro?
Gdzie ty, u licha, znajdujesz w pracach filozofa duńskiego, Kierkegaarda „chorobliwy antysemityzm”, w jakim kryminale A. Christie „fascynację nazizmem” i „elementy antysemickie”, a w twórczości Iwaszkiewicza „nutki antysemickie”, który – nota bene- ukrywał wielu Żydów podczas wojny?
Torlinie, niestety w wypadku Brychta jego moralnosc jako czlowieka przelewala sie na kartki tworzonej przez niego literatury. Nie chce mi sie grzebac w tym szambie, dla mnie jest on zamknietym rozdzialem, ale proponuje zajrzewnie np. do Azylu politycznego. Dzielo rzadkiej plugawosci, ze o Raporcie z Monachium nie wspomne.
Ewa1958
Fakt. Hłasko nie potrafił się uporać z traumą – poczuciem winy za śmierć Komedy.
Ale czy popełnił samobójstwo, nie jest do końca jasne. Pewnie zdawał sobie sprawę, że alkohol plus prochy to mieszanka złowroga. Prowokował los?
Czy znasz Barbary Stanisławczyk „Miłosne gry Marka Hłaski”? Robi wrażenie, choć taka wiwisekcja bohatera budzi mieszane uczucia na zasadzie, że „wszystko jest na sprzedaż”, zwłaszcza po jego śmierci.
mag
26 lutego o godz. 11:29
PA2115 ma racje, same swinie. Np taki Platon kolaborowal z Dionizosem II, tyranem Syrakuz, Voltaire byl pupilkiem Fryderyka i carycy Katarzyny, Kochanowski podlizywal sie Zygmuntowi Augustowi, Bulhakow i Szostakowicz Stalinowi, Heidegger zafascynowal sie nazzizmem.
Hej, dziewczeta i chlopcy, szukajmy dalej kolaborantow.
Musze sie przyznac ze wstydem, ze ja przez 30 lat podlizywalem sie mojej malzonce, bo bylem zakochany.
Szanowny PAxxxx prosze mnie nie umieszczac na tej IPNowskiej liscie, niech Pan mi nie robi wstydu
mag:
To bylo pod katem wspominek TO (Twojego przyjaciela blogowego) o pisaniu i polityce.
Z Kierkegaardem to juz , niestety tak bylo, ze prywatnie na te manie cierpial. Moze nie ma tego w jego tworczosci ale jest w licznych biografiach. Zreszta badacze jego zycia mowia raczej o XIX wiecznym luteranskim typie antysemityzmu, ktory istnial w calej Europie. Polecam link, jest po angielsku, ale warto przeczytac
http://books.google.ca/books?id=ooxnf03ikbEC&pg=PA127&lpg=PA127&dq=kierkegaard+and+anti+semitism&source=bl&ots=R-ztCvKD-s&sig=Rr5kemuVfDmKIOQNvXHUB4YT40k&
http://kavvanah.wordpress.com/2011/02/01/kierkegaard-the-anti-semite/
Agatha Christie, ma swoich krytykow literackich. W zasadzie, nutki antysemickie znaleziono w powiesci „Kieszen pelna zyta” (A Pocket full of Rye) w portrecie zamordowanego Mr. Fortescue, zdefiniowanego slowami autorki jako „wschodnioeuropejski Zyd, probujacy zmienic swoje nazwisko”, a poza tym ucielesnienie wszystkich zlych cech. Zostaje jeszcze powiesc „Pasazer do Frankfurtu” z jej dziwna atmosfera.
Nie wiem, czy obila Ci sie o uszy sprawa konfliktu miedzy M. Grydzewskim i J. Iwaszkiewiczem i, jak pisze K. Kozniewski w swojej krotkiej historii prasy miedzywojennej, sceny, gdy obaj panowie spotykali sie w kawiarnii, Iwaszkiewicz mowicy pod nosem „Zydziuniu, Zydziuniu”.
Temat traktujemy doslownie, stad moja doslowna interpretacja, nieco przerysowana, ale jak juz o pryncypiach mowimy- wszystko sie liczy. Wszystkich wspomnianych pisarzy czytam z przyjemnoscia, ale jak juz kopiemy tak gleboko… 🙂
TO:
Dyskusja zaczela sie od watku osobistego, gdzie poleciles mi spojrzec w lustro, rowniez w kontekscie Brychta. A potem, okazalo sie, ze ferujesz sady o ksiazce, ktorej nie czytales, „jedynie fragmenty, ktore Ci wystarczyly”. Jak wiesz, fragmenty mozna dobrac, w kazdej sprawie, nawet uzywajac „W pustyni i w puszczy” H. Sienkiewicza. Chcialem jedynie udowodnic, ze dyskutujesz i szufladkujesz (strzelajac z grubej rury, nota bene) wszystko w oparciu o arbitralnie dobrane cudze sady, nie czytajac zrodla. Nie zmieniaj wiec meritum. A moje oceny literackie sa moimi wlasnymi i nie zaleza od Twojej abrobaty jako blogowego politruka i kierownika artystycznego. Moze czasami warto cos przeczytac innego, poza antologia paszkwili politycznych a la GW w bazie internetowej? 🙂
Torlinie! Ee, spróbuję jeszcze raz, albowiem spokojny ze mnie gość i nie zwykłem krzyczeć na adwersarzy, wszystko jedno jakich, więc – Torlinie,
Zgoda, skończmy już lepiej to, czego nawet nie zacząłeś, gdyż argumentów niestety nul – ok, chwatit, indeed.
Jednakowoż, w konwencji szokującej warto się chyba utrzymać, w zgodzie z tytułem wpisu Gospodarza, dlatego chciałbym z innej nieco beczki, okazja jest nieczęsta, gdyż dziś rozdanie Oscarów – wielka gala! Oto blogowicz Marek mi się skarży a propos – a znamy się od dawna i niejedno piwo razem wypiliśmy – że u redaktora Passenta na blogu, panuje szokująca wprost, śmieszna, choć wcale nie zabawna cenzura – istny czerwony terror. W kraju deklarującym powszechną wolność słowa to dość kuriozalne. Nie do wiary, ale nawet taki wpis jest notorycznie usuwany:
„Mój wpis o rocznicy śmierci generała Nila, zamordowanego przez… (ups, tego nie wolno pisać!) został już czterokrotnie wycięty niewidzialną ręką cenzury, no to może chociaż taki, na inny temat, w nawiązaniu do poruszonego przeze mnie wątku pobocznego.
OK, przyznaję, mogłem się pomylić obstawiając oscarowo film „W Ciemnoci” Davida (nic przecież nie mówię) F. Shamoona – słynnego twórcy hollywoodzkiego, którego dotychczasowe osiągnięcia kinematograficzne zwalają po prostu z nóg, proszę się zapoznać z jego wybitnymi dokonaniami, nawet NYT o nim pisze, proszę zwrócić szczególną uwagę na rubrykę „has worked with” (pracował z):
http://movies.nytimes.com/person/1656425/David-F-Shamoon
http://www.imdb.com/name/nm3433061/
http://www.stopklatka.pl/filmowcy/osoba.asp?oi=146885
Acha, bym zapomniał, film wyreżyserowała jakaś p. Agnieszka Holland, ale to nieważne, choć może odrobinę, jak tak sobie przypominam jej udział w różnych gadających w telewizorze monotematycznie głowach oraz jej jednie słuszny światopogląd w tej kwestii.
Mogłem się pomylić, ponieważ zlekceważyłem konkurencję, postawiłem moim zdaniem na pewniaka, z jasnych względów, a w potencjalnie oscarowej kompanii jest także film, który zupełnie przeoczyłem – „Footnote” i on równie dobrze może się okazać zwycięzkim czarnym koniem. Właściwie to stawiam na precedens, werdykt będzie w tym roku moim zdaniem brzmiał tak: and the winners are… Footnote & W Ciemności! Wow!
Dobra, idę naciąć trochę drewna piłą łańcuchową i narąbać, do kominka – błogosławieństwem jest ta wolna sobota, człowiek może co cięższą, brudną robotę spokojnie sobie wykonać.”
Cóż, niezmiernie plastyczne bywa to cenzurowe towarzystwo u red. Passenta, daje się urabiać, jak sam płynny ołów.
Co do mojego stosunku do Kartki z Podrozy.
Generalnie nie mam klopotow z jego komentarzami, ktore w wiekszosci popieram. Nie podobala mi sie jego osobista odpowiedz, bodajze Czeslawowi, stad moja reakcja „o zwieraczach”. Wtorny komentarz TO z przewrotnie wybranym cytatem z mojego komentarza na temat tej opinii jest, moim skromnym zdaniem, manipulacja. TO specjalizuje sie, co widac, w cytatach i wycinankach oraz w propagowaniu literatury prawdziwej, ktora „warto czytac”.
Istotnie Kleofasie, z powodu późnej pory wkleiłem tekst o Hłasce bez źródła. Przepraszam. Jest na podstawie książki Piotra Wasilewskiego „Śladami Marka Hłaski” (Oficyna Wydawnicza Parol sp. z o. o. Kraków 1994)
Miłego dnia
Według Kaczyńskiego uderzenie w Kościół to jest uderzenie nie tylko w instytucję religijną ale też w instytucje narodową. – W Polsce, aczkolwiek sprawa z punktu widzenia teologicznego może być sporna, ale w Polsce Kościół jest także instytucją narodową i to taką instytucją, która w gruncie rzeczy nie ma żadnego konkurenta – powiedział.
http://polska.newsweek.pl/kaczynski–polski-kosciol-jest-instytucja-narodowa,88791,1,1.html
———————
Po dłuższym milczeniu Geniusz Tatr przemówił….
Skoro już tyle dóbr narodowych sprywatyzowaliśmy, to może jeszcze i to uda się opchnąć?
Choć wydaje mi się, że ma ono właściciela- Watykan.
Może przynajmniej opodatkować?
Włosi zaczęli, można w wielu sprawach wziąć z nich przykład.
Torlin
Sam widzisz, jakie ciężkie jest życie między plugastwem a paszkwilem. Dzięki za dwie rekomendacje książkowe, a właściwie za jedną. Co ja czytam? Ano „The Real Romney” w przygotowaniu do sezonu wyborczego, które zapowiada się coraz bardziej ciekawie, zaś słynny „The Spirit Level” ani mną nie wstrząsnął, ani mnie wzruszył. Zabieram się do „After-Shock” Reicha, oraz do „Coming Apart” Charlesa Murraya. Straszliwa polityczno-społeczna siekanina, chyba już nie zaznam spokoju.
Mag
Przyjmij wyrazy współczucia, że za przyjaciela masz politruka (w obu przypadkach – blogowego, co za wytchnienie). A może przejęła byś ode mnie kierownictwo artystyczne? ( frazy tendencyjnie wyrwane nie z „W pustyni i w puszczy” lecz z wpisu o godz. 14:04 😉 )
p.s.
Torlin, Mendozy przeczytałem La ciudad de los prodigios (The City of Marvels, 1986) i potem się chwaliłem w społeczności katalońskiej.
PA2155
Dzięki za wyczerpujące wyjaśnienia, ale nadal uważam, że takie „listy” nie mają sensu.
Co do tego Iwaszkiewiczowskiego, niby antysemickiego grepsu „Żydziuniu, Żydziuniu”, to skojarzyła mi się taka zabawna wymiana zdań (nie pamiętam, gdzie ją wyczytałam) między Tuwimem a Anną Iwaszkiewiczową.
Tuwim, który właśnie powrócił do Polski, przy pierwszym spotkaniu z panią Anną powiada – dziękuję ci za tych moich Żydków (co to ich uratowali Iwaszkiewiczowie). Na to pani Anna – ale to przecież i moje Żydki.
Jeszcze tylko małe słówko o oscarowej gali, jeślby kto przeoczył, to warto jednak przeczytać – co poniektórzy mogą być bardziej zszokowani, niż listem van Rompuya:
http://www.tvn24.pl/-1,1736253,0,1,gala-agentow-z-przerwa-na-reklamy–czyli-prawda-o-oscarach,wiadomosc.html
I ja tam byłem, sok z kaktusa piłem – kicz, tandeta i szwinde; kiedy opowiadłem ciekawym wielkiego świata znajomym, to nikt nie chciał wierzyć…
mag:
Mam nadzieje, ze nie potraktowalas mojej listy na powaznie.
🙂
Listy proskrybcyjne to nie moja specjalnosc.
Pozdrawiam
Ha, ha, ha, czytajac Panski wpis usmialem sie setnie. Dlaczego? Bo przed chwila czytalem w jakiejs gazecie online o tym jak to Korea Polnocna odpowiada na bezczelne plany manewrow Korei Poludniowej i USA. Chyba nie musze tlumaczyc paraleli. Dla ulatwienia dodam, ze wspolnnym mianownik to slowo „pryncypialnosc”.
TO (26-02-g.17:16)
Chyba nie przejmę kierownictwa.
Trochę mnie już męczy „pochylanie ” się nad trudnymi przypadkami w imię zrozumienia drugiego człowieka.
Lewy to zauważył i też mi wspólczuł, choć zarazem chwalił za wytrwałość.
Spokojny
Komentarz na podobny temat (w odpowiedzi na pana wpis do mnie) został pod poprzednim tekstem Gospodarza (zapomniałam, że On, na ogół w niedzielę, ma wenę twórczą)
Spokojny
Pomyliłam się, miałam na myśli blog Passenta. Tam zostawiłam panu odpowiedź.
PA2155
Chwała Bogu!
Wybacz, że polecę „dydaktycznym smrodkiem”, ale na przyszłość uważaj z takimi wpisami, bo ludzie mają prawo traktować je jak najbardziej serio.
Pozdrawiam
PA2155
Piszesz:
(1) Dyskusja zaczela sie od watku osobistego, gdzie poleciles mi spojrzec w lustro, rowniez w kontekscie Brychta.
(2) A potem, okazalo sie, ze ferujesz sady o ksiazce, ktorej nie czytales, ?jedynie fragmenty, ktore Ci wystarczyly?.
ad 2. Ujmujesz w cudzysłów jako cytat, ale ja nie napisałem, że te fragmenty mi do czegoś wystarczyły. To jest już Twój wtręt i nadużycie. Nie ferowałem sądów o książce. Jedynie o pisarzu, jeszcze raz, powtórzyłem zdanie Kartki i podałem kilka artykułów, kiedyś też dałem z youtube (za Polonia TV) wypowiedzi wielu pisarzy i krytyków (ten paszkwil ma ośmiu autorów), Bryll, Giełżyński, Masłoń, Roman, Siedlecka, Śliwonik, Warneńska, Zapert:
http://www.youtube.com/watch?v=0E3r3ikzSxk
Ta słynna fraza z „Raportu” (lektury szkolnej) – „W Niemczech żyją gestapowcy, esesamni, żołnierze, panowie świata, też nieźle zmęczeni … ale oni też mają dzieci, to są nasi przeciwnicy”. Bryll twierdzi, że „Raport” był popularny, ale wzbudzał opór. Może to jest wartość i ważność tej książki?
P. Monika Warneńska opowiada o „Scenach miłosnych” i skazaniu Brychta za oszczerstwo … obie panie kreślą, jak grunt palił się pod nogami. W 1990 po powrocie z Kanady, jak twierdzi Bryll, pamieć ludzka o „Raporcie” nie pozwoliła rozwinąć mu skrzydła.
ad 1. „wątek osobisty”! Ty wpadłeś na blog, „poczytalem sobie nieco, ku uciesze” – osobistej, jak rozumiem – ni stąd ni zowąd rzuciłeś Torlinowi, że jest „short on facts”. Poprosiłem Cię uprzejmie, szczerze, w dobrej intencji, nie tylko i nie głównie w kontekście Brychta, abyś spojrzał w lustro, czy Ty aby nie jesteś „short on facts”. I tyle.
PA2155, piiszę, abyś nie pielęgnował urazy do mnie, choć różnimy się poglądami o polityce i społeczeństwie.