Tusk na żywo z hodowcami papryki
Donald Tusk nie chce być Davidem Cameronem. Polskiego premiera nikt wołami ciągnąć nie musi na miejsce ludzkiego nieszczęścia. Jest katastrofa, jest premier. W piątek tam, gdzie pędzący trzy razy za szybko pociąg wyleciał z szyn, w sobotę tam, gdzie huragan zniszczył plantacje papryki. W porządku. W epoce demokracji telewizyjno-internetowej nie można inaczej. Jednak mam uwagi.
Po pierwsze, jak już leci do hodowców papryki, to niech go przygotują na niespodzianki. Premier przegrał przed kamerami w konfrontacji z wygadanym i postawnym hodowcą z sąsiedztwa, którego przybycia nikt nie przewidział, bo takich rzeczy się przewidzieć nie da. Tylko w demokracjach ludowych wizyty gospodarskie dostojników partyjnych i państwowych mogą toczyć się bez żadnych przykrych niespodzianek. I bardzo dobrze, że to się już ,,ne vrati”.
Ale, po drugie, diabeł nie śpi: pokusa populistycznych gestów czyha. Do dziś się śmieję na wspomnienie prasowego reportażu z gospodarskiej wizyty premiera Kaczyńskiego. Młody autor pewno nawet sobie nie zdawał sprawy, że wszedł, i to perfekcyjnie, w buty sprawozdawcy Trybuny Ludu czy reportera ,,Dziennika TV”’z czasów Macieja Szczepańskiego. .
Premier Tusk ma podobną do Kaczyńskiego słabość do pokazywania się wśród tak zwanych zwykłych ludzi, kiedy spadają na nich życiowe kłopoty. Ma z nimi lepszy kontakt niż Kaczyński, ale pod warunkiem, że dają mu rozwinąć talenty komunikacyjne, które niewątpliwie posiada. Gorzej, kiedy kosa trafia na kamień, tak jak w sobotę z bardzo asertywnym plantatorem.
Po trzecie, nie dajmy się zwariować. Dziś jest moda na bycie ,,bliżej ludzkich spraw”. Ale ta moda ma też taką stronę, że pożera masę cennego czasu. W przypadku premiera to nie żarty. Wystawia się na podwójne ryzyko: że wyjdzie na cynika, który zalicza wyborcze punkty i że będzie obiektem totalnej krytyki, bo oczywiście nie może być magikiem, wyciągającym z kapelusza czeki in blanco dla każdego nieszczęśnika. To już lepiej wysłać wicepremiera albo ministra, a samemu pilnować spraw państwa. A niechby i kampanii wyborczej, bo na razie Platformie się ona niepokojąco ślamazarzy.
W demokracji telewizyjnej wszystko staje się polityką, nawet szczere gesty humanitarne. Dla mnie Tusk by zapunktował nie wizytami gospodarskimi, lecz ich unikaniem, jeśli to nie jest absolutnie konieczne. Gospodarskie wizyty to populistyczna tandeta. Cienki kleenex na otarcie łez.
Komentarze
Putin posiada audio-video-walkie-talkie-walizeczkę do sterowania Rosją która robi niezłe wrażenie. Ludzie na ekranach telewizorów widzą : premier o wszystkim wie i koordynuje akcję ratowniczą z Nowej Zelandii. Istnieje jednak ryzyko – na miejscu katastrof pojawiałby się zapewne szef partii opozycyjnej… co wtedy ludzie kupią?
Cieszę się z podjęcia tematu marketingowych ‚lepów’.
Pozdrawiam;)
Dzięki Panie Adamie za podjęcie tego tematu. Też mam delikatnie mowiąc mieszane uczucia gdy czytam o tych wizytach. Ja nie widzę ich sensu poza dość prostackim wykorzystaniem propagandowym. Prostackim, bo jak mam okazję się przekonac w codziennych kontaktach z ludźmi to budzi coraz większe kpiny i złośliwości. Mnie to drażni również z tego powodu, że to zwyczaj przyjęty od Lecha Kaczyńskiego, ktory jak placzka pogrzebowa jeździł po katastrofach często dezorganizując akcje ratownicze. Taki przyjął model pogrzebowo-katastroficznej prezydentury. No i jak mówi moja mądra, stara sąsiadka jeździł, jeździł po cmentarzach aż sobie wyjeździł. Za życia Prezydenta Kaczyńskiego dochodziło między nim a Donaldem Tuskiem nawet do swoistych wyścigow, kto szybciej na miejsce jakiejś katastrofy dojedzie. Pamietam, że były nawet dąsy o to kto pierwszy dojechał na pogorzelisko po spalonym domu dla biedaków. Nie ma już Prezydenta ale irytujący zwyczaj wizytowania przez Premiera katastrof – najczęściej z wierną doktor Kopacz – pozostał. Najwyraźniej Premier Tusk nie może się wyzwolić z kompleksu Kaczynskiego. No ale już chyba na to najwyższa pora.
Pozdrawiam
Ja widzialem ten reportaz,naciagany,facet ktory posadzil papryke na co co najmniej 10 hektarach i pokryl to folia,wichura czy huragan to zniszczyl,i co my mamy za to placic? A gdzie ubezpieczenie? Brak logiki w tym wszystkim,
a Tusk tez zawinil bo liczyl ze PO zyska gdy sie pojawi tam gdzie ktos stracil
przez nature.Swiechu warte.
„Jest katastrofa, jest premier.” I jest kampanie wyborcza 😉
Jak takie rzeczy oglądam to aż łz się w oku kręci. Wypisz, wymaluj tow. Gierek :))
Tak przy okazji Panie redaktorze, może mnie Pan oświecić o co chodzi z tym CCPP (Cennym Czasem Pana Premiera)? Jakoś nie zauważyłem żeby na jego brak narzekał. Na pokopanie piłki zawsze czas znajdzie :))
„Jak żyć Panie Premierze”-z tym dramatycznym pytaniem zwracają się rolnicy.”jak żyć Panie Premierze”-już bez kamer pytają też inni. Rodziny wielodzietne, renciści, niepełnosprawni, bezrobotni, ale też pracujący za niskie pensje ? to grupy społeczne najbardziej zagrożone ubóstwem, które wskazuje najnowsze badanie Głównego Urzędu Statystycznego.
Z opracowania wynika, że mimo wzrostu ogólnego poziomu życia w Polsce notowanego w ostatniej dekadzie, w skrajnym ubóstwie wciąż żyją setki tysięcy polskich rodzin ? w sumie ponad 2,2 mln Polaków, w tym ponad 600 tys. dzieci. Taki jest obraz Polski anno domini 2011. Już takich pytań nie muszą zadawać urzędnicy/kolesie/ Platformy. W czerwcu łącznie, w skali całego rządu na nagradzanie wydano aż 19 mln.Rekordzistą w nagradzaniu jest… minister finansów. Do 30 czerwca w jego resorcie wypłacono ponad 3,5 mln zł nagród. Premier każe być Polakom optymistami. Badania prof.Czapińskiego mówią,że Polacy są optymistami,wręcz jak to on sam powiedział tryskają optymizmem, ponad 80%. Z tych badań wynika,że nawet Ci co są w skrajnej nędzy ,są zadowoleni. JAK DŁUGO BĘDZIEMY MAMIENI PROPAGANDĄ SUKCESU?
Ze mną jest ciężka sprawa, bo mój ideał jest daleki od rzeczywistości zastanej.
No cóż – pomarzyć można.
Rząd powinien składać się jedynie z apolitycznych specjalistów, premier powinien rządzić krajem, a nie jeździć po paprykach, bo nie jest on tak tam znowu potrzebny. Jeszcze rozumiem katastrofa Kurska, Titanica czy Concorde – to jeszcze rozumiem, ale wypadek kolejowy, w którym zginęła 1 osoba (dla rodziny to wielkie nieszczęście – nie lekceważę tej śmierci)… Z punktu widzenia państwa, w którym na drogach ginie 15 – 17 osób dziennie, jest to drobna katastrofa.
Kartka z podrozy 8-13 22.38
To „prostackie wykorzystanie propagandowe” znajdujemy w kampaniach wyborczych wszystkich prezydentow i premierow. Nie znajdujemy wszelako formy „Dzieki Panie Adamie”. Z Komorowskim tez na „Panie Bronku” ? A z marszalkiem Schetyna tez per „Panie Grzesiu” ? Pogratulowac koneksji.
„Najwyraźniej Premier Tusk nie może się wyzwolić z kompleksu Kaczynskiego. No ale już chyba na to najwyższa pora.” Swiete slowa ! Takze – z kompleksu Reagana, Busha, Clintona, Obamy i tych w Europie. Jezdza. I to – do zapyzialych dziur, gdzie diabel ciotce…..wiadomo co. Da Bog, Szanowny Autor, czego szczerze zycze, tez kiedys bedzie tak obslugiwal swoja prezydencka kampanie.
A ludzie to lubia, oj lubia….
Pan redaktor jakby nie rozumie, że psim obowiązkiem premiera jest martwienie się o nasze losy. Odwiedziny tego pana paprykarza powinny być początkiem serii wizyt u pszczelarzy w Nowosądeckiem, chmielarzy na Roztoczu, plantatorów tabaki na Kaszubach, a także grzybiarzy na Kurpiach. Wszyscy oni ponieśli niepowetowane straty w tym sezonie. Poza tym – a może przede wszystkim – premier musi się liczyć z faktem, że gdyby nie zjawił się w porę tam gdzie coś się dzieje niedobrego, to zaraz spotka się z reprymendami panów Hoffmana, Błaszczaka, a nawet samego prezesa. Również pan Napieralski napadnie na premiera, że premier ma w nosie los prostego człowieka, a tym bardziej plantatora. Także koalicjant nie śpi, czego przykładem wizyta inż.Pawlaka w Bytomiu. Wicepremier jak tylko usłyszał o waleniu się tam domów, to błyskawicznie pojawił się na miejscu aby się przyjrzeć temu zjawisku i pokierować akcją ich podtrzymywania w pionie. Tak czy owak dobrze jest, że do pażdziernika mamy zapewnioną wzmocnioną opiekę ze strony rządu, no i opozycji.
„…..leci do hodowców papryki…..” „Premier przegrał przed kamerami……z hodowcą….”
Panie redaktorze hoduje się drób, trzodę chlewną itd. natomiast rośliny są uprawiane.
Czepia się pan i tyle. Wszyscy politycy chcą się jak najwięcej pokazywać i premierowi nie można tego zabronić.
Czy wie pan o co konkretnie chodziło temu „postawnemu i wygadanemu hodowcy”? Czy zdaniem pana premier przegrał bo hodowca dużo mówił?
Kartko!
Rytuał wizyt gospodarskich jest znacznie starszy niż onegdajsze wyścigi ” w tym temacie” między Lechem K. a Tuskiem. Czepiać się zawsze można. Kompleks Kaczyńskiego u premiera Tuska? Przesadzasz. Trzeba mieć żelazne zdrowie (zwłaszcza psychiczne), by jakoś sobie radzić sobie z drugim bratem K. i jego gwardią. I za to tylko Tusk ma u mnie plus (rym niezamierzony). Mam na myśli np. odpowiedź Tuska na bredzenie Kaczora w sprawie ceny benzyny.
Pozdrawiam
Pan Tusk jest tak bardzo przekonany o wielkości swoich PiaR-owców i własnej pojętności na odbiór ich „cudów”, że prawdopodobnie nawet nie zauważył klęsk, jakie coraz częściej ponosi. Nie tylko zresztą na tym polu.
A zamiast wicepremiera czy innych ministrów w tak newralgiczne miejsca powinien wysyłać I.Ostachowicza.
„Po pierwsze, jak już leci do hodowców papryki, to niech go przygotują na niespodzianki.”
Tym samym, niech bedzie jak za komuny ? Tam wszystko bylo przygotowane. Nawet swinie i krowy wypolerowane farba na glanc, ze to niby takie zdrowe. Jednakowoz, poruta byla, bo z braku czarnego mazidla, raz odstawili krowy na zielono. Jaroszewicz mowil, ze juz rozne dzieci uczyl, ale zielone krowy ? Chruszczowowi przywiazali dzika do drzewa, do odstrzalu, dzik sie urwal i Nikitka dmuchal po lesie z wrzaskiem, a dzik za nim. Castro ciagnal na Mazurach szczupaki, co mu pletwonurkowie na hak nadziali. Przygotowywali, fakt.
A tu – calkiem naturalnie wygladalo jak Tusk martwil sie razem z tym „przerosnietym” o papryke. Bardzo dobrze bylo. A plantator, ze wygadany, „odbrazowil” premiera. Bym sie nie czepial.
„Gospodarskie wizyty to populistyczna tandeta. Cienki kleenex na otarcie łez.” Jeden tez tak myslal i ta Kathrina bokiem mu wyszla. Nauczony Obama malo, ze sam, jeszcze rodzinke w te rope wepchnal, zeby potem nie bylo….
Trudna i ciezka robote ma taki premier…chyba, ze lubi. Ten mi wyglada na masochiste.
Polecam uwadze spotkania Putina i Medvedeva. Tutaj, te dwa to rezyseruja, na 500% ! Atoli, radosc mialem niepomierna, kiedy Dima o malo nie wjechal w tlum eksponowanym samochodem. Innym razem patrzylem z malpia satysfakcja, jak kilka minut szarpal sie z biegami i nie mogl ruszyc. A bylo przygotowane…
Oby czesciej byl dopust Bozy. U nich, nie u nas !
z premiera naśmiewa sie eurodeputowany rolnik polski o nazwisku Kużmiuk Zbigniew, ktory jak przystało na mieszkańca Brukseli, ostatnio zgolił wąsa. A przecież sam mógłby się pofatygować z ciepłym słowem do plantatorów pod Koluszkami, bo to jego ojcowizna.
Ja tam bym pretensji o wizytowanie nie miał.
Jest kampania wyborcza, trzeba ja prowadzić, premier też musi.
To on jest lokomotywą PO więc musi być na pierwszym froncie.
Doświadczenie pokazuje, czym się kończy lekceważenie takiej formy przekazu.
Tusk wygląda wiarygodnie w rozmowach ze zwykłymi ludźmi bo chyba rzeczywiście jest bliżej codziennych spraw, przynajmniej w porównaniu z Kaczyńskim.
Jego troska wydaje się autentyczna. Wydaje mi się, że to wynika z większego zrozumienia świata. Nawet takie pozornie przegrane wizerunkowo spotkanie z plantatorem, dodaje premierowi ludzkiego wyrazu.
Nie lubimy tych co zawsze zwyciężają, znane jest w sporcie zjawisko, „bij mistrza”.
Nie warto być mistrzem jak się chce wygrać.
Ale ja też mam uwagi, jak Redaktor.
Mój zasadniczy opór budzi nie populistyczna wizyta lecz populistyczne szastanie pieniędzmi publicznymi.
Od czasu powodzi, kiedy to wszystkim po równo rozdzielono nasze pieniądze, bez względu na to czy byli ubezpieczeni czy nie, czy z terenów zalewowych się wyprowadzą, czy nie, ( gdyby to była kasa, za opuszczenie terenów które się zamierza przeznaczyć na poldery, to rozumiem) od tamtej pory wszyscy dotknięci jakimś nieszczęściem nie proszą o pomoc tylko wręcz jej wymagają.
Taka nowa świecka tradycja się narodziła.
To uczy nieodpowiedzialności.
To jest w elementarny sposób niesprawiedliwe, bo wyróżnia tych których nieszczęście było spektakularnie medialne.
A nieszczęść ludzkich na co dzień nie brakuje i ludzie nimi dotknięci są pozostawieni samym sobie.
A od nieszczęśliwych wypadków są ubezpieczenia, państwo może pomagać na drodze administracyjnej, Udzielić szybkich, nisko oprocentowanych pożyczek.
Ale pożyczek, a nie rozdawać moje pieniądze.
Niech sobie rząd obniży pensje i z tego pomocy udziela, populistycznie odpowiem na populistyczne rozdawanie publicznych pieniędzy.
co za bzdury,nie uczestniczę w takich głupich zabawach
Panie Redaktorze, polecam wypowiedź Roberto Cobas Avivara – http://www.stachurska.eu/?p=4047 .
A ja uważam, że powinno się wprowadzić ustawowy zakaz wyjeżdżania urzędników tzw urzędów centralnych na miejsca tragedii, katastrof i innych nieszczęść, wcześniej niż trzy doby po zakończeniu akcji ratunkowej. Wyborażam sobie, że taka wizyta w momencie gdy trwa jeszcze akcja ratunkowa to zwyczajne marnowanie ograniczonych sił i środków służb ratunkowych. Po za tym ani premier ani tym bardziej przydent nie ma tam nic do roboty, nie zna się na sprawie, w niczym nie potrafi pomóc a trzeba go chronić i pilnować. Na prawdę nie widzę żadnych racjonalnych powodów by tam jechał.
Te wyjazdy mają w sobie coś z ordynarnego gapiostwa. To tak jak wtedy, gdy na sąsiedniej ulicy jest makabryczny wypadek – wiele ludzi wybiega z domów i urzędów by sobie popatrzeć na trupy wyciągane z samochodów. Taki darmowy spektakl z dużą dozą adrenaliny. Tyle, że od premiera czy prezydenta oczekuję czegoś znacznie więcej od zachowań charakterystycznych dla motłochu ulicy.
Nie po to wybieramy sobie prezydenta i (pośrednio) premiera żeby jeździł po katastrofach. On ma siedzieć w Warszawie w fotelu w swoim gabinecie i myśleć co zrobić żeby do tych wszystkich nieszczęść i katastrof nie dochodziło, a jak już dojdzie to jak maksymalnie ograniczyć ich skutki. Od tego właśnie jest prezydent, premier, ministrowie i te pułki urzędników.
A jeśli to jest njnormalniejszy PR budowany na ludzkim nieszczęściu – jak sugeruje Autor – to jest mi zwyczajnie wstyd za premiera, prezydenta i każdego kto tak postępuje.
Lud oczekuje wizyt, szczególnie po katastrofach, i lud je nagradza. Obserwuję wybory do parlamentu, że tak powiem, od środka i wiem, że takie wizyty należą do niezbędnika kogoś, kto ubiega się o mandat. Przecież wiadomo, że pańskie oko konia tuczy – w tym wypadku podwójnie.
Ale ja też się naśmiewałam, kiedy przed laty Schröder tuż-tuż przed kampanią wyborczą w wysokich gumiakach brodził po zalanych powodzią terenach i uważałam, że jest to zbyt grubą nicią szyte, żeby wyborcy mieli się na to dać nabrać. Wyborcy myślą i działają jednak inaczej. Dali się.
Mamy lato, więc rządzący wyjeżdżają na (zasłużony) urlop, ale, biedacy!, muszą go często przerywać – jeśli chcą być wybrani w następnych wyborach. Przed tygodniem po silnych zawirowaniach na giełdach już wszyscy się oburzali na Merkel, że nie przerwała urlopu, by z Berlina doglądać spraw. Ale takie staranie się o wyborców może się też obrócić wniwecz, tak jak było we Francji, gdzie to Sarkozy właśnie przerwał urlop, co zostało odczytane przez giełdy jako dowód, że we Francji zaistniała sytuacja kryzysowa, może więc się Merkel tym razem upiekło. Mimo to nie sądzę, żeby po francuskim doświadczeniu coś się na polu „gospodarskich wizyt” miało zasadniczo zmienić.
Ja bym tej sprawy nie oceniała z pozycji intelektualnych. Zresztą sama Merkel się o mało co na swoim intelektualnym podejściu do wyborów i wyborców nie przejechała, kiedy to w jej pierwszej kampanii wyborczej populista Schröder plany ministra finansów w gabinecie cieni wyśmiał, a jego nazwał „profesorem z Heidelberga”, o się wpisuje we wszechobecną niechęć do elit. Merkel o mało co wyborów nie przegrała i musiała stworzyć tzw. wielką koalicję z SPD, która zresztą nie była zła, ale to inna sprawa.
Pan Moderator
Wpis o 7.43 nie jest moj.
Mag
Moim zdaniem przesadzasz z tym „żelaznym zdrowiem” i gehenną, którą ma jakoby przeżywać Premier zmuszony do politycznego obcowania z Prezesem. Premier z Prezesem obcuje bo tak chce, to jest jego wolny wybór – jego polityczna kalkulacja. Po to przecież wygłupia się przyjmując te żenujące wyzwania katastroficzno – cmentarne. Po to odpowiada na mniej lub bardziej idiotyczne pytania. Prezesa jest akurat tyle ile go Premier ma w głowie. Obserwowanie tej natrętnej fobii czy kompleksu Prezesa u Donalda Tuska jest smutne i głęboko przygnębiające. To jest jakaś niemożność psychicznego uwolnienia się od tej persony. Co gorsza ten kompleks ciąży na całym politycznym, beznadziejnym klimacie tego kraju. Donaldowi Tuskowi możemy „podziekować” za to, że widmo Prezesa krąży wciąz na tym krajem.
A „wizyty gospodarskie” są żenujące. Słabo się robi od tych obiadków z ludem, przecinania wstęg, wmurowywania jakiś kamieni, kopania szpadlem dziur, sadzanie drzewek, całowanie chlebów i innych infantylnych „łodiridi”. Podobnie jak żenujące są komentarze, że to takie rytualne jajca, ktore politycy muszą robic w trakcie kampanii. Bo wcale nie muszą i nikt od nich takich cyrków nie oczekuje. Z satysfakcją zauważam, że ulica zaczyna z tego kpić i szydzić – podobnie jak z idiotyzmów Gierka pod koniec jego panowania.
Myslę, że pamietasz te czasy.
Pozdrawiam
Panie Premierze – to wszystko uważam za czystą propagandę.
W. Jagiełło nie walczył tylko dowodził wojskami.
Kracik robił łopatą a wybory na prezydenta Krakowa przegrał.
Rozdawnictwo państwowych pieniędzy nie prowadzi do celu.
Na pytanie postawione „jak żyć” powinien Pan dać odpowiedz: „należy się ubezpieczyć”.
Tego typu plantatorzy mają większe dochody od Pana pensji, a Pan dołoży
im lekką ręką z naszych pieniędzy. Niech P. da te pieniądze na inny cel społeczny.
Kartka z podróży pisze:
2011-08-14 o godz. 11:17
Widzę, Kartko, że znalazłeś w dzisiejszym wpisie Redaktora Szostkiewicza kilka nabojów przeciwko Tuskowi, które podnosisz i z lubością nimi strzelasz. Może Ty masz jakiś kompleks Tuska, nie tylko (politycznie wyżartego) Joschki Fischera?
Oglądałem ten reportaż. Populizm jak diabli. Facet mówił o 50 tunelach,
i chciał żeby rząd mu zapłacił równoważność bo nie ma za co spłacać kredytów które wcześniej zaciągnoł. My mamy płacić za to co zrobiła
natura? Jego biznes jego ryzyko. Gdy by miał to ubezpieczone to też nie
dostał by równowartości, tylko jakąś część. A on chce żeby rząd mu
zapłacił bo mieszka w okolicy Przysuchy. Zgadzam się z poglądem że to
nie pomaga a tylko dezorganizuje. No i słupki mogą wzrosnąć, ale nie
zawsze. Zobaczymy co będzie po EURO 2112 czy też będą tacy rozrzutni.
Ponieważ dyskusja dotyczy modelu sprawowania wladzy, realizowania za sprawą propagandy potrzeb Polaków (gospodarskie wizyty) proponuję film o nie tak dawnej historii – niestety jak wynika z komentarzy zapomnianej. To też historia o medialnej wydmuszce. Miłego ogladania.
http://www.youtube.com/watch?v=MAq0bs5laYM&feature=related
Pozdrawiam
Cóż Tuskowi z tego, że zjadł wszystkie rozumy, jeśli nie ma własnego, Sokrates.
Therese Kosowski
Myslisz, że Donald Tusk ma coś z sybaryty Joschki Fischera? Ja nie sądzę, nie ta klasa, nie ta fantazja … . Nie ma czego zazdrościć. No chyba, że uwielbienia platonicznych adoratorek.
Pozdrawiam
Lud kocha celebrę, procesje, sztandary, hierarchów i królów…..
W nowoczesnym społeczeństwie gawiedź chce uścisnąć dłoń ministra, premiera, prezydenta….
Ile swego czasu napisano o Pawlaku, który nie biegał na wywiady, konferencje prasowe?
show must go one…..
Wizyty są wpisane w zawód premiera, wstęgi, gawędy do ludu, dziennikarzy też……
Dajcie Państwo spokój Tuskowi.
Cokolwiek zrobi będzie źle
-przyjedzie na miejsce katastrofy, populista…..
-nie przyjedzie, zadufany w sobie, daleki od spraw zwykłych ludzi…..
Kusiło mnie dawno wypowiedzenie się na temat gry w piłkę….
Czy razi kogoś sposób relaksu? Nasz ojciec narodu nie ma prawa do psychicznego luzu? Odreagowania stresu?
Ma cały czas myśleć o przyszłości NARODU, najlepiej za biurkiem?
Proszę popatrzeć, jak dbają o swoich prezesów korporacje. Aby ich praca była efektywna, zmuszają wręcz do intensywnego odpoczynku od pracy umysłowej……
Kartko!
Jasne, że pamiętam te, a raczej tamte czasy, ale ni widzę prostego przełożenia na dzisiejsze „łodiridi”.
Ja tylko napomknęłam o rytuałach „gospodarza”, które pozoatają niezmienne, czy to Polska, Włochy, czy USA. Oczywiście za perelu, na Białorusi, (nie wspominając o Korei Płn.) „łodiridi” jest bardziej nachalne i prostackie, lecz zasada – podobna.
Widmo Prezesa, pozwolę sobie zauważyć, krąży nad „tym krajem” (Kartko, bardzo nie lubie tego określenia, mam złe skojarzenia) niezależnie od Tuska.
Dzięki za filmik o Gierku. Symptomatyczne są komentarze pod nim. Nieprawdaż?
Kartko, dzięki za link do YouTube. Mogłam po latach wysłuchać części tego sławetnego przemówienia Gierka z marca 1968. Pierwszy raz wysłuchałam go w czasie strajku okupacyjnego na Uniwersytecie Wrocławskim. Słowa o pogruchotaniu kości utkwiły mi na lata w pamięci i przez pryzmat tych słów oceniałam wszelkie jego usiłowania.
Po obejrzeniu materiału Kartki, taka mała refleksja…
Do zmiany władzy nie potrzeba już krwi, załatwia to za nas system demokratyczny. Gdyby jeszcze wykreować go w partiach politycznych, byłoby z demokracją dobrze, choć PO uczyniło poprzez prawybory ruch w dobrym kierunku- Sikorski-Komorowski.
Dynamika grupy zakłada tarcia, frakcje, koterie, gry gabinetowe, jednak liderzy głównych partii są nieusuwalni. To może być nieszczęściem, dożywotnie sprawowanie funkcji politycznych.
Gierek był dzieckiem swoich czasów, jakie są dzieci czasów dzisiejszych?
Obawiam się że pod względem bezinteresowności, stoją o kilka klas niżej od niego….
I ta przeklęta małostkowość dzieci Solidarności…..
Kartka z podróży pisze:
2011-08-14 o godz. 11:53
„Myslisz, że Donald Tusk ma coś z sybaryty Joschki Fischera? Ja nie sądzę, nie ta klasa, nie ta fantazja ? . Nie ma czego zazdrościć. No chyba, że uwielbienia platonicznych adoratorek.”
Nie, oni są po prostu ludźmi władzy. Samo to wystarczy, by wywołać kompleksy u innych. A od uwielbienia platonicznych adoratorek to specjalistą jest prezes Kaczyński. Jemu też zazdrościsz?
Therese Kosowski
To niesamowity zbieg okoliczności, bo też studiowalem na Uniwersytecie Wroclawskim i też na nim strajkowałem – tyle, że w 1981 roku. Wiele wtedy mówiliśmy o strajku Twego pokolenia. Te wspomnienia były bardzo inspirujące i pobudzające do dzialania. Dzięki za tamte czasy.
Pozdrawiam serdecznie
Mag
Dzieki za zwrócenie uwagi na komentarze pod filmem o Edwardzie Gierku. Przeoczyłem je a są symptomatyczne w swej nostalgii – te które miałem siłę przeczytać.
Oczywiście rozumiem nostalgię ludzi, którzy w tamtych czasach czuli się szczęśliwi z rozmaitych powodów – np takich, że byli młodzi. No ale nie sądzę by postfeudalne rytualy „dobrego paniska'” odwiedzającego swych poddanych musiały być z zmieniającym się jednak kraju kultywowane. Nawet jesli nostalgicy Edwarda Gierka tego pragna
Pozdrawiam
No i nie będzie „gospodarskiej wizyty”. Lepiej późno niz wcale….
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,10114089,Premier_Tusk_odwolal_spotkanie_z_mieszkancami_i_wladzami.html
Pozdrawiam
Kartka z podróży pisze:
2011-08-14 o godz. 14:29
„Wiele wtedy mówiliśmy o strajku Twego pokolenia. Te wspomnienia były bardzo inspirujące i pobudzające do dzialania.”
Te wydarzenia były dla mnie punktem zwrotnym.
Kiedy przyjechałam do Niemiec szybko stwierdziłam, że tubylcy nic nie wiedzą o polskim 1968 roku, ba, nie wiedzą, że było coś takiego jak polskie rozruchy 1968 roku i zachowywali się tak, jak ja bym opowiadała jakieś bajki.Po prostu mi nie wierzyli. Dopiero Cohn-Bendit, będący u nas w Landtagu w 2008 chyba właśnie z okazji rocznicy rewolucji ’68 roku opowiadał o tamtych wydarzeniach w Polsce i przedstawił je w odpowiednim świetle, szczególnie w porównaniu z wydarzeniami tego roku w Paryżu i Frankfurcie. Tak się złożyło, że dopiero po wystąpieniu Cohn-Bendita to, co ja opowiadałam o Marcu w ogóle uznano za prawdę.
Postanowiłam wtedy zarówno dla zainteresowanych Niemców jak i dla drugiego pokolenia Polaków w tym kraju pisać o różnych sprawach polskich, a też wschodnioeuropejskich. Tam właśnie opisałam te tygodnie wiosny 1968 roku. Szczególne jest to z tego powodu, że dla naszego roku (2. rok filozofii) miały wydarzenia marcowe bardzo ciekawy dalszy ciąg, pewnie w kraju niebardzo znany. Opisałam to tu:
http://www.varia-varia.de/breslau/41-maerz-1968/88-1968-das-initiationsjahr-einer-generation
No cóż, generalnie głupie mamy społeczeństwo i władza się z tego bardzo cieszy oraz tej głupocie na swój sposób sprzyja.
Pan Redaktor pisze:
„…………………………………………………………………………….
……………………………………………………………………”
czyli jak odwrocic kota ogonem do przodu.
@Kleofas, 7:43
I znów pudło Kleofasie!
Zapamiętaj, że poprawiasz purystę językowego, absolwenta polonistyki UK.
Za Słownikiem masz:
hodować – „uzyskiwać przez odpowiednie żywienie, pielęgnację pożądany efekt w postaci wartościowej, nadającej się do wykorzystania rośliny, zwierzęcia”
Boję się wejść na blog p. Janiny. Czy tam też pouczasz Kleofasie?
Co Cię naszło, na Boga?
Oczywiście ?Uniwersytetu Jagiellońskiego?, przepraszam.
Klawisz K koło J. Wyszedłem z wprawy przez wakacje.
Pozdrawiam Pana Adama!
Ja jednak podziwiam p. premiera TUSKA,bo to czlowiek z klasssa, potrafi sluchac,a nie obraca sie na piecie jak niejaki prezes. Ludzie czesto potrzebuja zabaczyc kogos z wladzy, cenia sobie to,ale tez trzeba uswiadomic im, ze KAZDA POMOC RZADU= PIENIADZE PODATNIKA.Tu widze role mediow, kt. winne to trabic codziennie, chyba, ze GRECJA w POLSCE!!!
@Kleofas, 11:10
Ktoś Ci zrobił koło pióra, Kleofasie.
Mój komentarz 17:27 wycofuję.
Swoja drogą jeśli system blogów Polityki dopuszcza „podszywanie się” to grozą wieje…
Musimy dbać o swój styl. Moich Ulubionych trudno podrobić. Mają też Oni swoje poglądy, których bronią kulturalnie.
Pozdrawiam Was Najmilsi, po urlopie bardzo zmęczony.
To premier Tusk zabrał zatwierdzona kasę na budowę tamy chroniącej Kraków ale bardzo ładnie wyglądał w TVP, gdy jak hr. Komorowski z „przyjemnością” oglądał powodzian.
Tusk tak jak prezydent Kaczyński, wszędzie go pełno jak jest niesczesanie.
I jak zwykle jako KORowiec olewa ich ciepłym moczem zaraz po wyjeździe.
@ Kartka z podróży pisze: 2011-08-14 o godz. 11:46
ględzenie słusznego i jedynie słusznego Paczkowskiego jest nie do strawienia.
Komentarze pod linkiem mówią same za siebie, gdzie są ci do których zwraca się Gierek, stoczniowcy, metalowcy…..
Kuba idzie ulicą i traktuje przebranie jak happening. Nie dotyka go, kiedy dzieciaki wołają za nim: Jude. – Bo bluzgają na tego Żyda, nie mnie – myśli w duchu. Ale pod Arkadami słyszy od mijającego go emeryta: „Do Auschwitz!”.
I wtedy dopiero do niego dociera. Kamienieje w środku.
– Wciąż jestem wstrząśnięty. Sądziłem, że antysemityzm i nienawiść do innych można spotkać tylko na portalu „Frondy”. A tymczasem normalny, przeciętny dziadek może twierdzić, że jeszcze za mało ludzi zginęło. Było mi wstyd za niego. Czułem się winny wobec tylu ofiar. Nie ważne, Żydów czy Romów, czy Polaków. No bo jak można nie mieć szacunku do śmierci? – zastanawia się Kuba.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,76498,10107670,Niech_suka_wraca_do_Iraku.html?as=3&startsz=x#ixzz1V238RFwW
Ciekawy eksperyment, wart artykuł przeczytania i……przemyślenia….
Czy większość naszego społeczeństwa taka jest?
Świadczyłoby to o dużych zasobach paliwa ksenofobii i rasizmu.
Nie wiem, czy ktoś roznieca hubkę, oby nie……
W internetowej Rzepie trwa pojedynek Młynarski-Ziemkiewicz na wierszyki -„to nie była wina Tuska” .
W internecie pojawią się już kolejne pastiche:
….
w PiS króluje mowa trawa – to nie wina Jarosława
zamach Macierewicz wmawia – to nie wina Jarosława
nad Lepperem rośnie trawa – to nie wina Jarosława
do jesieni trwa zabawa – to zasługa Jarosława
To w końcu dobrze zrobił ten Tusk, ze tam pojechał, czy jednak lepiej by zrobił, zęby nie pojechał? No i oczywiście musi być coś o Kaczyńskim.
Słowo daje, ze zaczyna być zabawnie. Zonglerka w gore i w dol, byle nasze było pierwsze, bo gdy nie będzie, Jezus Maria, co to będzie?
—
http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2011/08/13/niewinnosc-tuska-wojciechowi-mlynarskiemu/
pan Tusk w sumie dobrze robi ze odwiedza paprykarzy, tytoniowcow…………………..taaa pomylsec tylko, jak to nam od 20 lat amerykanie z Gdanska i Pcimia – wybudowali Polske. Wystarczyl taki krotki okres czasu, by wysoko uprzemyslowiony kraj lat 80 -zamienic w prosty kraj rolniczy.
pan Tusk jako gospodarz kraju rolniczego w sumie postepuje prawidlowo, szuka kontaktu z klasa przewodniom, czytelnikami 1/4 ksiazki na rok i 6 godzinnych nastrojonych plazmom i tvn. Czlowiek ktory przezyl troche tego swiata -niestety zauwaza, ze za komuny bylo dziadostwo, ale dzisiaj to dziadostwo przybralo horrendalne rozmmiary. Gorzej np. taki Lepper moze sie jawic jako wspolczesny popieluszko. Nieprawdaz ??
Z takich sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Z jednej strony odbierane jest to jako populizm, „szczera” troska o los poszkodowanych, gdzie punkty w rankingach wyborczych powinny wzrosnąć. Z drugiej strony premier (każdy, nie tylko Donald Tusk) jeśli nie przyjedzie i choć nie zobaczy na własne oczy nieszczęścia obywateli, zostanie oskarżony o wyobcowanie od zwykłych ludzi, opozycja podkreśli przepaść między nim, a potrzebami społeczeństwa, że rządzący rozmijają się z nimi i ich nie rozumieją. Muszą więc odejść.
I tak mamy pat, jakkolwiek by się premier nie obrócił.
I jeszcze jedna uwaga do Autora. Oczywiście, szef rządu musi zajmować się sprawami państwa. Ale państwo to również ci „ludzie od papryki”.
Wniosek jest taki, że podobne tragedie nie powinny wydarzać się w okresie przedwyborczym.
Hodowca papryki majacy hektary pod folją nie raczy się podzielic podatkiem czyli zyskami otrzymanymi ze sprzedaży papryki jak inni ze swojej pracy płacą podatki, wszystkie składki społeczne płaci w symbolicznych wysokościach, uzyskujac takie same swiadczenia jak inni. Hodowca nie raczy się ubezpieczyc od klęsk zywiołowych bo po co szkoda parę złotych na takie fanaberie bo jest biedny i plantacja papryki się nie opłaca. Jednakże w chwili poniesienia strat bardzo głośno krzyczy jak tu życ i zada podzielenia sie stratami ze społeczństwem. Społeczeństwo ma obowiązek złożyc się na jego poniesione straty bo on jest pokrzywdzony .
Kto potrzebuje GMO – http://www.stachurska.eu/?p=4014
W wielkich ideach nie ma miejsca dla pojedynczego człowieka, dla obywatela. Ważna jest idea, a nie człowiek. Wielkie narodowe idee są wartością zamienną dla tych, którzy nie mają własnego życia, albo nie są nim zainteresowani. Bo co będzie, gdy taka idea zostanie zrealizowana? Na czym będzie polegała ta postulowana „kraina szczęśliwości”? Odsuwając jej zrealizowanie od siebie odsuwamy moment, który jest naprawdę istotny: moment, w którym trzeba zająć się własnym życiem, a nie organizowania życia innym.
http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/news/jak-wspolzyja-nacjonalisci,1673744,3439
Coś dla tych, którzy lubią państwa narodowe w wersji skrajnej…..
Byłoby wesoło?
Politycy w imię dobra ludu [i własnym] zaprowadzili już niejeden raz owieczki na skraj przepaści…..
niestety-całą zabawe w „wyjazdy’ i „wizyty” nakręcaja media. Jak Tusk osmielił sie byc na nartach gdy Anodina publikowała raport MAK- oburzeniu nie było końca.Odrana do nocy szły komentarze PIS-owców- „Jak mógł ??? dlaczego natychmiast nie odpowiedzial (niby CO ?? ) dlaczego smie grać w piłke czy byc na nartach gdy Polska zmierza ku przepaści ? ” i.t.d. No to facet jeżdzi – po co,licho wie! Chyba,że po doświadczeniach Klicha nie wierzy swoim słuzbom – woli usłyszec na własne uszy co z jego obietnic wynikło.I popędzic kota urzędnikom którym do załatwiania spraw sie nie spieszy- jak wynika z wypowiedzi poszkodowanych.A pana paprykarza jakos mi nie żal- mając 10 ha pod folia zyski jakies mial,oszczędności chyba też,brak ubezpieczenia plonów to głupota zwykła.J tez pytam-jak żyć ? ale sobie sama musze na to odpowiadać przez całe życie bo do mnie premier z hojna kiesa nie przyjedzie- jak i do tych poszkodowanych.
W fachowym świecie szerokim echem odbiła się historia, jak to guru światowego nation-brandingu, Wally Olins, wynajęty do kreowania marki naszego kraju za granicą, zrezygnował z funkcji dwa lata po dojściu PiS do władzy. Uznał, że rząd niszczy wszystko, co udaje mu się osiągnąć.
http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/news/czy-swiat-jest-zadowolony-ze-polska-istnieje,1676720,3439
I co Wy na to?
Przykładem kontrefektywności wizyt gospodarskich były odwiedziny Kaczyńskiego w przeddzień wyborów w Wałbrzychu. Kandydat PiS-owski osiągnął w rezultacie wynik 4,1 % głosów, co dało mu 4. miejsce.
Kto nie zdążył niech żąłóje.
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,10116519,Tlumy_na_prezentacji_rekopisu__Dzienniczka__sw__Faustyny.html
O sluchaniu Gierka ;
Gierek kiedys powiedzial …cytat …
:..Polska stala na skraju przepasci i /dodal / a teraz zrobilismy krok na przod …
przepraszam nikt wtedy tego nie zauwazyl ?
Nic dodac nic ujac .
Kartko radze Panu serdecznie wypic z p.Teresa „Bruderschaft ” ,
na tej stopie mozna sobie wiecej powiedziec np. „dobrego” ..
Ja jestem happy ! /przepraszam mam bezczelny zwyczaj cieszenia sie
z rzeczy dobrych /
Salute
ps.
obawiam sie ze na nimniejszym blogu powstaje chaos myslowy ,
ale jak mowi …biblia na poczatku byl Chaos ,potem powstal …czlowiek …
Powodzenia !
Rozważania o moralności czy sprawiedliwości w kontekście losu dotknietych trąbą powietrzną „paprykarzy” wydaja mi sie pozbawione sensu. Istotne jest tylko, że „paprykarze” dysponują glosami wyborczymi. Nieroztropne politycznie jest więc składanie im obietnic bez pokrycia w trakcie idiotycznych „wizyt gospodarskich”. Lepiej nic nie obiecywac niż łudzić „gruszkami na wierzbie”. „Wizyty gospodarskie” Edawrda Gierka miały przynajmniej tę zaletę, że coś po nich zostawalo czego nie można powiedzieć o wojażach wyborczych Donalda Tuska.
Pozdrawiam
Zawsze śmieszyły mnie wizyty VIP’ów i ich organizacja w PRL Miał przyjechać co Opola ktoś bardzo ważny – może Gierek, ale nie jestem już pewny. Osoby odpowiedzialne natychmiast opracowały scenariusz, nawet dokładnie momnty w przemówieniu, w którym studenci wiwatują spontanicznie. Wszystko zapięte na ostatni guzik – a gość nie przyjechał.
Podobne rozczarowanie przeżyli rajcy miasta Kandrzin w latach 30-tych, gdy miasto przybrało nazwę Heydebreck, na cześć „Antypowstańca”, ktory walczył pod Kędzierzynem z Polakami. Miał przyjechać Hitler. Wszystko gotowe,nawet cały szlak kolejowy strzeżony skąd miała przyjechać salonka. Pech chciał, że Heydebreck znikł z pola widzenia. Plotka mówiła, że Hitler osobiście zastrzelił swojego ulubieńca z powodu z „tęczowych” ciągot, albo iż zginał w obozie koncentracyjnym. Tak bywa, już w biblii znany jest przypadek, że uczta przygotowana, a goście nie przyszli.
Jeśli chodzi o pana Tuska i paprykę, nasz narodowy przysmak, to chyba premier się specjalizuje w temacie. Jakiś czas temu tornado wywaliło kilkanaście tuneli foliowych z papryką i Tusk pochylił się zrtroską nad plantatorem bo ta uprawa nie była ubezpieczona. Widać miesiąc (?) później znów komuś poleciały nieubezpieczone tunele papryczkowe. I jak tu żyć? Podczas dawnego spotkana pretensje do plantatora były te same co teraz na blogu – dlaczego nie ubezpieczono upraw? Nie pamiętam czy Tusk o to zapytał, mając w „rozumie” porażkę Cimoszewicza, które zadał publiczne to pytanie – i to był koniec jego kariery politycznej. Może dziennikarz zapytał, albo plantator z własnej inicjatywy wyjaśnił, że towarzystwa i owszem, ubezpieczają szklarnie, ale tuneli foliowych nie, więc albo nic nie robić albo ryzykować. Nie sprawdzałem tego, ale uwierzyłem, gdy próbowałem ubezpieczyć dom od zalania wodą – miałem 20-30 cm wody w piwnicy. Nie wleciała górą, ale wylazła z dołu przez mury. Wtedy moja ajentka zwróciła mi uwagę na notatkę, miniaturową czcionką, że ubezpieczenie nie obejmuje szkód od wód gruntowych.
Dobrze, że Tusk bywa tu i tam. A że musi się uczyć pokory i schować swoją chęć dominowania, to tylko dla niego lepiej.
POLONIA-SAWA pisze:
2011-08-15 o godz. 13:08
To był jednak nieoceniony tow. Wiesław.
Natomiast powiedzenie często wykorzystywano w epoce Gierka jako ironię ówczesnego postępu gospodarczego
Kartka z podróży pisze:
2011-08-15 o godz. 13:30
?Wizyty gospodarskie? Edawrda Gierka miały przynajmniej tę zaletę, że coś po nich zostawalo’
Chyba nie zawsze to co chcieliby odwiedzani. By pokazac Pierwszemu że dobrze gospodarzymy i pożyczki przekuwamy na czyny zwożono dobra w jedno miejsce- potem z wizytowanych farm wywożono potem zwierzątka do swoich „domów”. A osiedla oddane pod klucz na okoliczność wizyty pozbawiano wyposażenia na rzecz tych które szły normalnym tokiem.
Pamiętam jak Pierwszy „łaczył” z siecia krajową blok energetyczny w Kozienicach.A zero megawatów popłynęło do sieci- blok zsynchronizowano „troszke później” na 100%
Antonius pisze:
2011-08-15 o godz. 16:30
W sprawie zalania wodą domu miałem podobny przypadek. Tyle że zalało dom w wyniku opadów atmosferycznych. Otóz ubezpieczenie podobno obejmuje taką rzecz ale wtedy gdy dom jest np własciciela a lokatorowi ubezpieczonemu zaleje lokal. wtedy ubezpieczyciel wypąłca lokatorowi a dochodzi od własciciela za niewłaściwe zabezpieczenie np dachu i pośrednio spowodowanie szkody. W naszym przypoadku samiśmy sobie wypłacili odszkodowanie
@jestra pisze:
2011-08-15 o godz. 18:06
***By pokazac Pierwszemu że dobrze gospodarzymy i pożyczki przekuwamy na czyny zwożono dobra w jedno miejsce- potem z wizytowanych farm wywożono potem zwierzątka do swoich ?domów?. A osiedla oddane pod klucz na okoliczność wizyty pozbawiano wyposażenia na rzecz tych które szły normalnym tokiem.***
Przecież to normalka! Nigdy nie słyszałeś o wioskach Potiomkina za carycy?
U nas była też ciekawa ściema. W niedużej odległości od siebie wybudowano dwie cementownie. Jedna na licencji szwedzkiej – działała – druga na licencji rosyjskiej – nie działała. Na wizytę pierwszego sekretarza przewożono cement z szwedzkiej do rosyjskiej i wszyscy byli zadowoleni.
„Kiedy biedni i członkowie klasy średniej walczą za nas w Afganistanie i kiedy większość Amerykanów ledwo wiąże koniec z końcem, superbogacze nadal otrzymują niezwykłe upusty podatkowe” – czytamy w jego artykule.
Autor ujawnia, że w zeszłym roku zapłacił fiskusowi 6 938 744 dolary, co – jak zauważa – „może się wydać wielką kwotą”, ale stanowi tylko 17,4 proc. jego zeszłorocznych dochodów. Tymczasem nawet jego podwładni, pracownicy w jego firmie, zapłacili w podatkach dużo więcej – średnio 36 procent swoich dochodów.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/zaskakujaca-propozycja-legendarnego-miliardera,1,4821376,wiadomosc.html
Swego czasu wysunąłem tezę że nowoczesny patriotyzm to płacenie podatków w kraju zamieszkania. Nie spodziewałem się takiego oddźwięku!
Ale może przemyślenia mądrych ludzi są podobne?
Co prawda patrząc na stan mojego konta, aż tak mądry jak Buffet nigdy nie będę…..
A na poważnie, jest to jeden z niewielu który rozumie więź pomiędzy władzą jaką dają pieniądze a odpowiedzialnością.
Ilu jest takich w naszym kraju?
Jestra
Mialem na myśli jakiś fragment trotuaru w miarę prostego albo kawek asfaltu. Jakieś plakaty… . Gdy Gierek przyjeżdżał to jakiś prezent zawsze przywoził, obdarowywał czymś lud. Coś symbolicznego po nim zostawało – jakiś drobiazg budzący wspomnienia. Popatrz na ten film, jak Ci ludzie na niego czekali. Jak dzieci na ojca wracającego do domu z wypłatą. Teraz już się tak nie czeka na przywódców narodu
http://www.youtube.com/watch?v=1ZM1MG-4J-E
Pozdrawiam
POLONIA-SAWA pisze:
2011-08-15 o godz. 13:08
Jesteś pewnie bardzo młoda. Ja ten wic znam jako fragment przemówienia Gomułki, więc ponad dekadę wcześniej, jak również ten: cytuję; „naszą gospodarkę można podsumować słowami! kardynała St. Wyszyńskiego.O Jezu!” koniec cytatu.
Chciałem przypomnieć, że cytuję i koniec cytatu, należały także do żelaznego repertuaru Wł. Gomułki.
Pozdrawiam.
Chyba naprawde jestem jednak mlodsza ,albo starsza niz myslal,
no w kazdym razie wyszlo na jaw ze zylam juz za Gomulki …
Salute
ps.
Jesli chodzi o papryke ,to Premien raczej powinien ustapic miejsca w tym wypadku mnistrowi ,ale …ale jaka dlugo rolnicy nie twiedza ,ze
byly u nich dwie traby ;jedna powietrzna ,a „druga z Warszawy” moze
sobie na to pozwolic.
Antonius 20.06
Jak powszechnie wiadomo ludziom powyżej 50 lat i mieszkańcom opolszczyzny zwłaszcza, Polska nie potrzebowała żadnych licencji na budowe cementowni, bo była to jej specjalnośc w eksporcie na cały swiat.
Wiec po co te bajki o rosyjskich licencjach ?
@ Kartka z podróży.
podoba mi się ta opinia o prezesie w głowie premiera. trafna. niestety – to sukces Kaczyńskiego: tkwić w głowie Tuska i innych polityków. to nawet lepiej niż tkwić na plakatach z metką „premier K. czas na odważne decyzje”.
„Łodiridi” – też zgoda, ale nie calkiem. Jedni się z tego śmieją i kpią, ale inni nie. Czyż sami, na własnym podwórku nie uprawiamy tych „łodoridi-jajec” na rodzinnych spędach, wobec wujkow, cioć, mamus i kogo tak jeszcze, zeby bylo miło i dla „wartosci rodzinych”, chociaż na myśl o tatusiu-alkoholiku i cioci-jędzy mamy odruch wymiotny. to samo robią politycy. niestety, ale odbierane jest to przez cześć publicznosci jako ludzkie, normalne, mimo, że pelne hipokryzji.
Byly premier – W.Cimoszewicz – powiedział w trakcie powodzi w 1997 – trzeba sie było ubezpieczać. Szok! Premier – cynik! jak to – ubezpieczać??? a od czego Polska? Polska ma dać, jak kogoś zaleje, zawieje, zasypie! A da, bo sie wyjdzie na tory, wysypie zboże, zapali opony, wywali gnój przed urzędem, zastopuje pociągi.
Problemy rodzą się zwykle na dole. na poziomie sołtysa, gminy. nie są rozwiazywane rzeczowo, ale zwykle przy pomocy opon. Polak z Polakiem nie będzie gadał. bo ten drugi Polak to nie Polak, tylko polak, polskojęzyczny śmieć, „przecwelowany” – jak chce Pośpieszalski. Gdyby radni radzili a posłowie posłowali, a urzednicy urzędniczyli, a obywatele obywatelili, chocby podnosząc papierek z ulicy, albo nawet nie rzucali go na ulicę i nie wywozili śmieci do lasu, byłoby jakoś tak fajniej. Zycie byłoby znośniejsze. ale nie jest. Po co? Sczęście mamy obiecane dopiero po drugiej stronie. tu i teraz „nikt nie obiecywał, ze będzie łatwo”.
ostatni raz o Lepperze:
Fakty które mówią same za siebie.
1.Brak potwierdzonej godziny zgonu.
2.Brak listu pożegnalnego.
3.Brak jakikolwiek oznak załamania.Przeciwnie plany praca wyjazdy spotkania.
4.Rusztowanie do okna choć remont był do parteru.
5.Nieotwierane nigdy okno jest otwarte.
6.Pedantyczny Lepper pozostawił bałagan.
7.Stop klatka nie odpowiada godzinie zgonu.
8.Czas „samobójstwa” rano zaprzecza ogólnym standardom takich czynów.
9.Choroba Syna „zatruł się” ciekawi fakt że tylko ON.
10.Prześladowania prawniczki córki
Leppera.
11.siniaki na nogach
12.Sekcja po trzech dniach(w innych przypadkach zaraz)
13.Opinie ludzi znających i współpracujących(wszystkie wykluczają samobójstwo)
14.Medialna dezinformacja bez śledztwa o „samobójstwie”
15.Dezinformacja o przyczynach(kłopoty rodzinne,kłopoty finansowe,jak autorytet podpięto jeszcze prostytutkę)Każda z tych tez upadła.
16.Wprowadzenie cenzury w wielu portalach.
Opinie 80% respondentów Faktu głosuje za morderstwem politycznym.
17.Stanowczy sprzeciw MZW by sekcję prowadzili niezależni eksperci np:OBWE
18.Potwierdzona obawa o życie(brak ochrony).
19.Tajemnicze „zgony” w otoczeniu współpracowników Leppera.
20.Konkretna wiedza o korupcji i działaniach kryminalnych rządzących sitw(Klewki,pytania w Sejmie).
21.Powszechne nabożeństwa w Kościołach w intencji domniemanego”samobójcy”.Choć doktryna kościoła jest tu znana.Znaczy to jedno hierarchowie nie wierzą w samobójstwo.Skądś tę wiedzę mają.
22.Czemu Lepper nie przekazał choremu synowi wątroby?
Skoro zamierzał popełnić samobójstwo,ten organ jest najlepszym wariantem by ocalić mu życie.Lepper dokonywał cudów by uratować życie swojego dziecka.I choć z tego powodu samobójstwo nie jest możliwe
Tanaka
Zgadzam się z Twoim wywodem. Dzięki za celne porownanie „wizyt gospodarskich” do pełnych hipokryzji spędów rodzinnych – to ta sama obłuda. Wiec może czas najwyższy skończyć z tą postfeudalną, żalosną obłudą? Ostatecznie współczesne społeczenstwo nie jest jakąś monstrualną, miłującą się familią. No a premier nie jest czymś w rodzaju wybieralnego Ojca tej famili, do ktorego obowiązków należy bywanie na pogorzeliskach i pogrzebach. Może dla dobra społeczeństwa czas najwyższy skończyć z tę sentymentalną fikcją Państwa-Narodu-Rodziny.
Pozdrawiam
Panie Adamie,
Tusk jeszcze obiecał, że wróci na tę wieś i nie zdziwię się, jeśli to zrobi. Byłby to świetny chwyt marketingowy – Premier w końcu spełnia obietnice.
Pozdrawiam,
http://www.bez-pokory.blogspot.com
Tanaka przypomniał słynne słowa ówczesnego premiera Cimoszewicza, który ośmielił sie przypomnieć, ze trzeba sie ubezpieczać. Ale było wtedy oburzenie na cały kraj i gromy od wszystkich partii politycznych!
Minęło niemal 15 lat. Rolnikom żyje sie nieporównanie lepiej, a obszary biedy są nie tylko na wsi i nie tylko w Polsce. Mam na myśli normalnych, gospodarnych rolników, których UE mocno wywindowałam go góry. Na tzw. gumnie stoją porządne maszyny, najczęściej dwa samochody, ale jakos nie widzą powodu, by sie ubezpieczyć. Troche się to zmienia, ale mentalność typu – a nuż mi sie uda, gradobicie czy inna cholera sasiada dosięgnie, ale nie mnie – wciąż ma sie dobrze. No bo od czego jest pańtwo?! ( w razie czego).
Kaźmirz pisze:
2011-08-16 o godz. 10:33
to wyciąg z historii pewnej cementowni – wprawdzie nie z opolszczyzny ale historia ponad 50 letnia
Cementownia Rudniki S.A. rozpoczęła swoją działalność produkcyjną w 1965 roku. W zakładzie zastosowano suchą metodę produkcji, a linię produkcyjną wyposażono w nowoczesne, jak na ówczesne czasy, urządzenia firmy F.L.Smith z Kopenhagi.
PS. budowaliśmy równiez elektrownie pod klucz ale turbiny w nich były na licencji radzieckiej(lub innych producentów)
Przeglądając wpis i komentarze mam wrażenie, że okres przedwyborczy to powinno być jakieś konstytucyjnie ustanowione niekatastrofie. Jakby się premier nie zachował – i tak będzie roiło się od komentarzy przeciwko i zawsze będzie posądzany o cynizm i populizm. Nie twierdzę, że tak nie jest.Myślę jednak, że dla niego jest to ogromny problem (i nie mówię o ludzkim nieszczęściu, bo to jest niedyskutowalne) tylko o sposobie radzenia sobie z tą sprawą. Pytanie (na które nie znam odpowiedzi) brzmi:czy Tusk zachowuje się bardziej populistycznie niż np. w sytuacji powodzi rok temu? Jeśli tak to możemy go krytykować za przedwyborczą grę. Jeśli nie- może sami myślimy za bardzo przedwyborczo?
@Kaźmirz pisze:
2011-08-16 o godz. 10:33
Kilka uwag o opolskich cementowniach
Podałem jako przykład współczesnego oszukaństwa w stylu wiosek Potiomkina przy wizytach VIP?ow historię, którą opowiadano kilkadziesiąt lat temu w Opolu. Budowano w niedużej odległości dwie nowe cementownie. Ich nazwy pochodzą od miejscowości, blisko których sypią swe smrody i pyły na biednych mieszkańców: ?Górażdze? i ?Strzelce Opolskie?. Mówiono, że jedna technologia jest na modłę rosyjską, druga szwedzką. Ja napisałem o licencji, a Kaźmirz powiedział, że nie było trzeba licencji. That is possible! Co by nie było miała przyjechać na otwarcie jednej z nich ważna osobistość, a cementownia jeszcze nie produkowała, bo były jakieś kłopoty. Przewieziono więc produkcję z tej drugiej, aby towarzysz X mógł zobaczyć i pochwalić budowniczych. Z dat konstrukcji (1976 i 1977 – sprawdziłem w Internecie) wynika, że Górażdze jest o rok młodsza więc pewnie wożono ?towar? ze Strzelec. Pisałem o tym zabawnym incydencie to co pamiętałem z tamtych czasów bez weryfikacji, która jest zresztą niełatwa. Google informuje, że było 9 cementowni Opolskich, ja widziałem w działaniu tylko 5 i te dwie nowe, o których pisałem. Pamiętam, że Opole było zawsze brzydkie i szare od pyłu cementowego. Było ładne tylko po silnym deszczu, który zmył ulice i w promieniach słońca. Mój samochód miał zawsze warstwę cementu na dachu, a dzieci alergię. Po mału przestały funkcjonować kolejne cementownie w Opolu i Groszowicach, została tylko ?Odra? i to mówiono, ze spala tylko śmieci. Ja jeszcze pamiętam, jak pięknie pracowały piece obrotowe. Był czas, kiedy o produkcji cementu wiedziałem więcej niż pracownicy opolskich cementowni, bo zarobiłem na tłumaczeniu grubej książki z chemii cementu dla Instytutu o długiej nazwie. Obecnie wszystko jest w rękach zagranicznych i nazywa się ładnie: HeidelbergCement
Kartka z podróży pisze:
2011-08-16 o godz. 13:40
Wiec może czas najwyższy skończyć z tą postfeudalną, żalosną obłudą?
Byleśmy nie poszli zbytnio w przeciwległy kąt.
Bo do rodziny (nawet tej nielubianej) trzeba czasami gebe otworzyc – i to nie listownie( premier przez TV w odezwie).
Ale niech do wypadku w Babach jedzie dyrektor PKP . Niech trzy kilometry nowowybudowanej autostrady otwiera wojewoda, czy nawet wójt.To też władza.
niech strajkujący w Spóldzielnim im. Kogoś Ważnego nie postulują przyjazdu Premiera(kimkolwiek by nie był)
a pomoc społeczeństwa przy kataklizmach? no powinna być tyle że z umiarem, z umiarem. Bo dziś my jutro nam. No i pomagać trzeba potrzebującym a nie domagającym sie pomocy
taki niewybredny wtręt
pewno na miejscu wypadku pociągu celowa byłaby obecność biskupa czy ksiedza z ostatnim namaszczeniem- ale ci tylko przy fest otwarciach bywają
ZLY PREMIER wstyd ze w takim kraju pod takim rzadem zyje