Kapuściński na cenzurowanym

Wdowa po Ryszardzie Kapuścińskim ma prawo wystąpić do sądu o zakaz publikacji książki o nim napisanej przez  Artura Domosławskiego. Szkoda, że Alicja Kapuścińska na razie nie podaje żadnych powodów tak drastycznej akcji, bo to zwiększa zamęt  wokół sprawy.

Ale nie trafia też do mnie zarzut, że pozew jest cenzurą prewencyjną. Wdowa nie żąda przecież zmian w treści, lecz działa w obronie dóbr osobistych męża i rodziny: tak przynajmniej rozumiem jej intencję.      

Są dwie możliwości  (odrzucam plotkę, że ten szum to element kampanii promocyjnej).
1  pani Kapuścińska ma dobre powody do pozwu, czyli twarde dowody, że Domosławski w czymś istotnym uchybił sztuce dziennikarskiej, wypaczając prawdę o pisarzu.
2  pani Kapuścińska zareagowała przesadnie i pozew powinien zostać odrzucony. Zakaz publikacji to w systemie demokratycznym rzecz dopuszczalna, ale bardzo rzadka. Muszą być naprawdę przekonujące powody. Mam nadzieję, że sąd, jeśli zakaz wyda, to go wzorowo uzasadni.

Książki Domosławskiego nie znam, bo do mnie nie trafiła przed jej wydaniem planowanym na 1 marca, choć znam i cenię autora. Z ciekawością czytałem rozmowę z nim Daniela Passenta niedawno w Polityce. Nic mnie w niej nie zaniepokoiło.

Ale jakieś światło ostrzegawcze zapaliło się, gdy Jerzy Illg oświadczył, że książki ,,Kapuściński-nonfiction” nigdy by w Znaku nie wydał, bo z pisarzem był w przyjaźni. Odczytałem te słowa tak, że zdaniem Illga, opowieść o życiu i pisarstwie Kapuścińskiego w wersji Domosławskiego jest, delikatnie mówiąc, niewypałem i renomowane wydawnictwo ZNAK nie może sobie strzelać samobója. A wydało wiele książek Kapuścińskiego i o Kapuścińskim.

Co z tym teraz począć? Szkoda książki, bo zapowiada się, jak wynika z tego, co o niej czytam i słyszę, pomijając sprawę pozwu, interesująco. Ale szkoda też Kapuścińskiego, jeśli istotnie książka miałaby się okazać jakimś tworem tabloido-podobnym, albo paszkwilem w stylu lustracyjnym. Jednak trudno mi uwierzyć, by Domosławski poszedł takim tropem.

A może chodzi o to, że na taką książkę jeszcze pora w Polsce nie przyszła. Że nie chcemy, by tak szybko po śmierci pisarza ktoś tak blisko z nim związany, a kto sam nazywa go swym  mistrzem, nie ściągał go już z piedestału . Bo co innego kwestia tabu, a co innego kwestia smaku.  

XXXX

Do wojny polsko-łukaszenkowskiej wrócę rychło.