Wydarzenia 2009, które będą jeszcze ważniejsze w 2010
1 IRAN: początek końca reżimu, jakim go znamy. Nie wiem, i chyba nikt nie wie, jak to się skończy, lecz mam silne wrażenie, że w irańskiej teokracji nieodwołalnie ,,coś pękło, coś się skończyło”. Analogia z naszą Solidarnością lat osiemdziesiątych wydaje mi się na miejscu, przy wszystkich ogromnych różnicach.
Mimo represji, jest ruch społeczny, są liderzy, jest sympatia międzynarodowa. I poczucie, że reżim ajatollahów się wyczerpał, stanowi siłę blokującą dalszy rozwój, coraz bardziej reakcyjny i anachroniczny w świecie XXI wieku.
Uwolnienie Iranu z tych okowów będzie miało ogromne konsekwencje dla samych Irańczyków, z ich wielkim potencjałem, ale też dla regionu, sytuacji w świecie i polityce muzułmańskiej. Mam nadzieję, że w tych konsekwencjach element pozytywny, redukujący napięcie, przeważy na dłuższą metę nad negatywnym.
2 Prezydent OBAMA. Bo jego wybór zmienia trwale Amerykę, a w konsekwencji i świat, bo czy się to komuś podoba czy nie, to, co dzieje się z Ameryką ma wciąż największy wpływ globalny. A zdarzyła się tam zmiana głęboka, wizerunkowa, kulturowa, systemowa. Nic już nie będzie takie samo, także w obozie anty-obamistów.
3 Konwulsje PAKISTANU. Talibowie, mam nadzieję, do władzy tam nie dojdą, nie zdobędą pakistańskiego arsenału nuklearnego, ale póki taka groźba istnieje, Zachód nie może wycofywać się ani z współpracy z niezbyt sympatycznym reżimem pakistańskim, ani z Afganistanu, ani z współpracy z jeszcze mniej sympatycznymi reżimami Półwyspu Arabskiego z Saudyjczykami na czele.
4 TRAKTAT LIZBOŃSKI. Jak ostatecznie ułożą się sprawy w Unii Europejskiej, jaki obrót weźmie integracja nie tylko gospodarcza, lecz polityczna, nie jest przesądzone. Unia ,,lizbońska” albo nabierze nowego wiatru w żagle, albo zacznie się dzielić na strefy różnych prędkości. W interesie Polski to drugie na pewno nie leży. Ale czy polscy politycy to widzą dostatecznie wyraźnie i są gotowi wzmacniać a nie osłabiać integrację dla dobra naszego i Unii?
5 IRLANDIA: SKANDAL PEDOFILSKI W KOŚCIELE katolickim. Przed Irlandią katolikami wstrząsnęło ujawnienie nadużyć na tle seksualnym popełnianych od lat i ukrywanych przez władze kościelne w USA. Irlandia jest jednak bliżej, jej typ katolicyzmu jest europejski, podobny do polskiego. To więc, co zostało tam ujawnione, i tego skutki (dalszy odpływ wiernych wskutek moralnej kompromitacji Kościoła jako instytucji) wpłynie na ,,politykę seksualną” Kościoła rzymskokatolickiego nie tylko w Irlandii. Ale jak? Czy Kościół opracuje i skutecznie wcieli w życie plan ratunkowy czy też poprzestanie na deklaracjach i gestach, ale nie stworzy systemu zabezpieczeń?
Tak to widzę. Chinami, recesją, ambicjami Rosji, zwijaniem się Ukrainy, neo-castryzmem latynoskim tu się nie zajmuję. Wiem, że to wydarzenia nie mmniej ważne, ale na wyobraźnię i myślenie bardziej działa mi ,,moja” subiektywna piątka wyliczona wyżej.
Komentarze
Moje króciutkie prognozy dotyczące podanych przez Pana tematów.
Iran – oczywiście destabilizacja reżimu w kierunku kompletnej anarchii a potem jeszcze bardziej zacofany, średniowieczny nowy reżim.
Obama – pogłębiający się kryzys prezydentury i coraz mniejszy wpływ na politykę globalną. Niestety dalsze konsekwencje polityki Buscha.
Pakistan – dalsza destabilizacja reżimu, destabilizacja w krajach ościennych i międzynarodowy problem nuklernego arsenału tego państwa.
Lisbona – polityka wielu prędkości w Unii. Polska będąca zakładnikiem swej polityki wewnętrznej spada do ostatniej ligii
Kościół irlandzki – w Irlandii kryzys wiary. W Polsce biorąc pod polityczno – ceremonialny wymiar wiary wręcz przeciwnie.
Pozdrawiam
2009 – coraz większa kompromitacja PiSu i Lecha Kaczyńskiego
2010 – odejście Lecha Kaczyńskiego na emeryturę
Panie Redaktorze !
Nie ze wszystkimi zjawiskami (a przede wszystko z ich interpretacją i „wróżeniem”) wymienionymi jako istotne w 2009 i jeszcze istotniejszymi w 2010 mogę się zgodzić. IRAN – na pewno nie będzie tu spektakularnego upadku. Może co najwyżej zacząć się powolna ewolucja systemu. „Islamizm” na całym świecie „trzyma się” mocno, coraz mocniej. To m.in. rewolucja Chomeiniego spowodowała lawinowe Odrodzenie Islamu (S.Huntington). A przykład Arabii Saudyjskiej – nie mniej opresyjnego i krwawego reżimu „islamistycznego” (ale dziwnie „cicho” o sytuacji społecznej w strażnicy świętych miejsc islamu) – jest tu dostatecznie istotny. Iran jest przynajmniej „teoretycznie” demokratyczny, odbywają się wybory – w Ar.Saudyjskiej to wszystko jest „nieobecne”, a prawodawstwo irańskie wobec praktyki jurydycznej i zwyczajowej stosowanych w kraju Saudów to jak zapach różany wobec smrodu…. kału (przepraszam za porównanie). I nikt na to nie zwraca uwagi – tylko AI bądź HRW opracowują doroczne raporty, odkładane „ad calendas graecas”, nt. sytuacji w Ar.Saudyjskiej.
PAKISTAN – wg mojej opinii jeszcze bardziej zostanie zdestabilizowany. „Islamiści” będą rosnąc w siłę, w zasadzie pogranicze pakistańsko-afgańskie stanie się (o ile już nie jest ?) kolejną czarną dziurą – jak Somalia, Jemen, Sudan – i ciążyć będzie coraz bardziej ku terenom zamieszkałym przez Pasztunów (Afganistan) niźli do Islamabadu i Rawalpindi. To są jawne zarysy „pęknięcia” Pakistanu…….
IRLANDIA – skandale w Kościele będą miały tylko taki skutek, że stanowisko hierarchii i „centrum” coraz bardziej będzie się usztywniać w zasadniczych kwestiach światopoglądowych. Kościół to wielokrotnie w historii przerabiał – podczas początków Reformacji można było zażegnać rozłam – m.in. światły kard.angielski Pole był reprezentantem „pojednania” z „reformatorami” ; zwyciężyły jednak „idee” zwarcia szeregów, ostrego ataku na „Innego” (skąd my to znamy Panie Redaktorze ? to jest zasada uniwersalna w rządzeniu, a tu chodzi o rząd dusz !), które uosabiali kardynałowie (późniejsi papieże) tacy jak Carafa (Paweł IV), Farnese (Paweł III), de Medici (Pius IV) czy Ghislieri (Pius V) – z tego „miszungu”zamiast pojednania wyszedł „Trydent’ i „Kontrreformacja”….. Zwarcie szeregów, jesteśmy „atakowani” przez „cywilizację śmierci”, kto nie z nami „to przeciwko nam”etc. – taki będzie rezultat i stanowisko Watykanu (i całego Kościoła) w tej sprawie.
Co do OBAMY i TRAKTAKTU LIZBOŃSKIEGO to w zasadzie się z Panem zgadzam.
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
@kartko
Postrzeganie Iranu, jako kraju krwawo zmierzającego do średniowiecza to – moim zdaniem – zupełna pomyłka. Ten kraj, „poparzony” szyicką teokracją właśnie odbywa drogę w zupełnie odwrotnym kierunku! Morze Zieleni, bo tak nazywa się szeroka opozycja antyreżimowa, odrzuca programowo przemoc i samoogranicza się. Główny nurt np. zdecydowanie odrzuca skrajności w rodzaju ruchu Mudżahedinów Ludowych. Miarą samoograniczania się jest też choćby czasowa (!) zgoda Iranek na niepodnoszenie kwestii noszenia tradycyjnych chust. A kobiety irańskie to nie Arabki i odgrywają wielką rolę w ruchu opozycyjnym.
Tak się składa, że w czerwcu „przetwitterowałem” bardzo aktywnie kilka tygodni na kanałach irańskich. I wiem jedno – Iran w jakimś przybliżeniu jest krajem… europejskim, no, może inaczej – w sporym stopniu należy mentalnie do cywilizacji zachodniej. To kraj ludzi młodych i wykształconych; dotyczy to w ogromnym stopniu także kobiet. Znają języki, dopytywali się o Solidarność, jej taktykę i mówili o tym, że znają na przykład… Miłosza.
Irańczycy w końcu lat 70. zrobili sobie niezłe „kuku” zamieniając reżim szacha na teokrację, podczas gdy chodziło im głównie o wygonienie Amerykanów przyssanych do ich szybów. Dżuma zajęła wówczas miejsce cholery…
Co do ich przyszłości to można sądzić, że dość szybko obecny reżim zawali się. Sfera ideologii w tym państwie kompletnie już nie przystaje do laicyzującego się jednak społeczeństwa. Już były (teraz, w grudniu) sygnały o niesubordynacji w policji, a armia jest cały czas Wielkim Niemową.
Niebezpiecznego dramatymu wydarzeniom może jednak nadać tzw. czynnik zewnętrzny. Iran bowiem to przebogate w energię państwo i wiadomy kraj, który najechał Irak pod kompletnie kłamliwymi pretekstami bezczynnie przyglądać się nie będzie. Choć obecnie nie ma tam raczej nic do powiedzenia. No, oprócz ciągłego podnoszenia larum – w imieniu swego klienta Izraela – w temacie irańskiego programu nuklearnego. Szczęściem Irańczyków są blisko Chiny i znany noblista pokojowy 200 razy się zastanowi nim rozpocznie kolejną wojnę kolonialną.
Szanowny Gospodarzu, jest Pan filologiem, ja tylko inż-ekonom. i lepiej Pan, niż ja , wyczuwa adekwatność konkretnych wyrazów, ale nie podoba mi się to, że słowo:”rezim” używa pan wyłącznie w znaczeniu pejoratywnym i wyłącznie do krajów poskomunistycznych i nieprzyjaznych St. Zjednoczonym i Europie Zach. (oczywiście ten „skrót myślowy” popełnia dużo osób). Pan dobrze wie, że reżim ,to nic innego, jak ustrój i tak samo- w sensie politycznym – reżimem jest ustrój demokratyczny w USA, jak w Iranie. Jeśli natomiast za reżim polityczny będziemy uznawać ustroje w krajach tzw. niedemokratycznych, to (co napisał wyżej „Wodnik”) Iran jest bardziej demokratyczny, niż A. Saudyjska (pozdro dla „wodnika”).
Nie bronię Iranu, bo tam ajatollachowie robili i nadal robią ludziom wodę z mózgu, a odbywa się to prawie na zbliżonym „ustroju” do KK w Polsce i tak samo Iran jest państwem wyznaniowym, jak Polska, ale nie dawajmy się ponosić irracjonalnym emocjom.
Serdecznie Pana pozdrawiam z Okazji Nowego Roku
Bo ja wiem czy brak rozjazdu unijnego jest polskim priorytetem? To chyba pewna przesada. To raczej piorytet tych, którzy chcą przez UE realizować swoje mocarstwowe plany i zależy im na jak największym „jądrze”. Polskim interesem jest po prostu integracja Polski ze strukturami unijnymi. A czy Bułgaria, Szwecja, Portugalia czy Estonia będą chciały w tym uczestniczyć, to w niczym nie będzie zmieniać naszej sytuacji.
Niestety kiedy patrzę co się dzieje, budzi się we mnie eurosceptyk. Wygląda na to, że teraz chyba priorytetem UE będzie opracowanie nowego systemu mierzenia szczęśliwości i pomyślności gospodarczej państw, takiego, który udowodniłby, że w UE żyje się najlepiej na świecie.
„Czy Kościół opracuje i skutecznie wcieli w życie plan ratunkowy czy też poprzestanie na deklaracjach i gestach, ale nie stworzy systemu zabezpieczeń?”
Obawiam się, że w przypadku Polski w grę wchodzi tylko drugie rozwiązanie. W Irlandii, nie mówiąc o Stanach Zjednoczonych, prokuratura nie zaczyna symulować działań tylko dlatego, że podejrzany jest duchownym. U nas są, niestety, bezkarni, więc nie ma potrzeby nic zmieniać.
Pan Redaktor pisze:
„Unia ,,lizbońska? albo nabierze nowego wiatru w żagle, albo zacznie się dzielić na strefy różnych prędkości. W interesie Polski to drugie na pewno nie leży.”
Szanowny panie Redaktorze,
w opisie ruchu oprocz predkosci waznym parametrem jest rowniez kierunek.
Prezentowana przez Pana logika, ze „nie wazne dokad, byle szybko”
nie wydaje mi sie specjalnie sensowna.
Co do pozostalych punktow, prognozy zaprezentowane przez Kartke
z Podrozy wydaja sie byc calkiem trafne.
Pana Torlina prosilbym o sprecyzowanie czymzesz to prezydent
Kaczynski sie skompromitowal.
Z pewnoscia moznaby mu przypisac niejedna wpadke czy tez
niezrecznosc, na tle jednak wiekszosci indywiduuw petajacych sie
po polskiej scenie politycznej to jednak jedna z jasniejszych postaci.
A ze roznym cwaniaczkom, zlodziejaszkom i jurgieltnikom nie pasuje?
No coz jeszcze sie taki nie urodzil, ktory by wszystkim dogodzil.
Musze zgodzic sie z opiniami Wodnika53 na temat Arabii Saudyjskiej i Pakistanu. Nie wiem, dlaczego rezim saudyjski jest postrzegany przez Pana Redaktora i innych obserwatorow jako mniejsze zlo. Jest to perspektywa typowo amerykanska, gdzie licza sie interesy komercyjne i polityczne USA, bez wpadania w retoryke lewicowa. Moze niereformowalnosc Bliskiego Wschodu i kolejne fale islamizacji swiata maja zrodlo w popieraniu od dziesiecioleci „mniejszego zla”? Dopoki Bliski Wschod jest sredniowieczny i podzielony politycznie na szejkanaty, tym bezpieczniejszy jest Izrael i kontrola produkcji ropy naftowej. Iran zostal przegrany politycznie przez Zachod w latach 70-tych poprzez bezwarunkowe popieranie szacha, az do gorzkiego konca. No i jakiego Iranu oczekuje Zachod? Produkujacego rope naftowa i idacego reka w reke z USA, tak jak szach? Znamy bole wprowadzania „demokracji” opartej na islamie, vide wspolczesny Irak. Podobnie w Pakistanie, gdzie „talibinizacja” spoleczenstwa i armii pakistanskiej byla i jest stopniowa. W przeszlosci Pakistan byl przeciwwaga amerykanska przeciwko ZSRR i jego sojusznikowi- Indii. Kolejne ekipy amerykanskie patrzyly przez palce na zbrojenia, w tym budowe broni nuklearnej. Moze teraz obserwujemy koncowke partii szachow, w ktorej brak dobrego wariantu, poniewaz przekroczona juz dawno granice bezpieczenstwa.
Iran, Pakistan, Irlandia- to zanaki dzisiejszego Czasu. Taki etap i tyle. Z tych, najardziej nieprzewidywalne są Iran i Pakistan. Są to dwie „zdychające bestie” , jakby to określił Zbigniew Brzeziński, a takie etapy są zupełnie nieprzewidywalne. Standardem jest nieobliczalność „umierających” reżimów. „Wizyta” USA i NATO w Afganistanie, może być doskonałą pożywką propagandową dla oszołomów z Iranu. Co oni z tego spreparują w ramach ideologii uzasadniającej ich absolutnie!!! niezbędna /szaleńcze/ poczynania, tego dzisiaj nawet sam Allach nawet się nie domyśla…
Traktat lizboński, to oczywiście „wypocina” europejskich mistrzów od mało-większych pozoracji,- czyli eurobiurokratów. Ci kreatywni inaczej mistrzowie przetrwania/własnego/ niczym sensownym nas NIGDY!!! nie zaskoczą. Oni , do końca dni swoich będą nam serwować raz mannę, raz mamałygę, aż wszystko się rozrobni . Wystarczy popatrzeć na plany prezydencji hiszpańskiej, jaka Europie w tym roku grozi. Hiszpanię interesuje wzmocnienie swoich przyczółków śródziemnomorskich i pokrewnym im państwom Ameryki Łacińskiej. Polsce , za frico, chcą oddać politykę wschodnią, bo im ten „pohybel” jest po nic.Prezydencja ich przeminie, a oni podciągną głównie swoje !!! interesiki. Czy jest tu o czym mówić?
Na koniec- nieszczęsny Obama. Szanowny Gospodaż uparł się, żeby po innych pięknoduchach powtarzać banał , stwierdzający, że Obama zmienił epokę itp.
Panie Redaktorze, od zawsze- najpierw zmieniały się epoki, a dopiero w nich zmienionych pojawiały się postaci adekwatne do tych nowych epok.
Po Bushu, ktokolwiek by nie objął spuścizny, to wszystkie sprawy toczyłyby się tak jak teraz, bo sytuacja i problemy są takie. O każdym następcy Busha możnaby mówić, że nie będzie już tak jak za jego prezydentury, bo stan rzeczy jest zupełnie inny. Proszę sobie przypomnieć przymiarki do wyboru na papieża kogoś z Afryki, gdzie nadrzędnym intyeresem byłoby wzmocnienie katolicyzmu w walce o dusze z islamem. Po dokładnych analizach interesów kościoła jako całości,analitycy Watykanu, doszli do wniosku , że jeszcze EPOKA NIE DOJRZAŁA DO TAKIEJ NOMINACJI!!, i zakazano Stwórcy używać białego dymu wobec kandydatów z Afryki.;
Pozdrawiam,Sebastian
Moim skromnym zdaniem niewiele sie zmieni w 2010 roku. Iran nadal bedzie rzadzony przez ajatollachow, wspartych Straznikami Rewolucji (a moze to ajatollachowie wspieraja straznikow – sam juz nie wiem). Gdzies na jesieni gruchnie wiadomosc, ze satelita amerykanski wyczail na odludnych terenach pn-wsch Iranu blysk odpowiadajacy swoja intensywnoscia wybuchowi ladunku nuklearnego o mocy 20 kT. Zacznie sie dyplomatyczny kontredans jak z KRL-D, bo Iran tez ma swoich sojusznikow w Radzie Bezpieczenstwa. Ale sam rezim bedzie sie trzymal kurczowo i dzielnie, rowniez dzieki tym sojusznikom. Bo Iran to kolejny pionek, ktorym szachuje sie USA na globalnej szachownicy. Byc moze jest to poczatek konca Iranu ajatollachow, tyle ze sam koniec ginie we mgle przyszlosci. Jedno, co mozna stwierdzic to fakt, ze zaden rezim nie trwa wiecznie, ale to akurat odnosi sie do wszytkich krajow i systemow.
Obama nadal bedzie gubic piorka, zwlaszcza ze Demokraci poniosa porazke w wyborach uzupelniajacych z obu izb, co diametralnie zawezi pole manewru prezydenta. Kto wie, moze i jego potrzebna reforma ubezpieczen zdrowotnych umrze w negocjacjach medzypartyjnych, rozcienczona tak, ze nic praktycznie z niej nie zostanie poza pusta skorupa okazjonalnej demagogii. Ale oczywiscie wizerunek prezydenta-nadziei pozostanie.
Pakistan: skoro kraj ten przetwal do dzis, to przetrwa rowniez nastepny rok. Kamikaze tu czy tam to za malo zeby przejac waldze w Islamabadzie. Co najwyzej bedzie w Pakistanie wiecej Marines i specnazow, za co Obamie bedzie sie nalezec kolejny Nobel.
To tyle prognoz. Osobiscie nie chce, zeby wiele sie zmienialo. Przyzwyczailem sie do tego zwariowanego swiata jak do kamienia w bucie, ktorego nie jestem w stanie usunac, ale z ktorym trzeba isc do przodu.
Wierzac jednak skrycie, ze byc moze kiedys swiat bedzie lepszy pozdrawiam wszystkich jako ostrozny pesymista na najblizsza przyszlosc.
Jacobsky
@ Levar:
„w opisie ruchu oprocz predkosci waznym parametrem jest rowniez kierunek.
Prezentowana przez Pana logika, ze ?nie wazne dokad, byle szybko?
nie wydaje mi sie specjalnie sensowna”
Ależ nie. Kierunek „dokąd” jest jasno wskazany – ku integracji politycznej z Europą Zachodnią. I jeśli coś w ogóle ma sens, to właśnie to. W przeciwnym razie Gospodarz wkrótce nie będzie sobie mógł pozwolić na postawienie kwestii Kościoła w Irlandii przed sytuacją w Rosji, a w punkcie 2 nie będzie się zajmował Obamą, tylko Putinem, bo stwierdzenie „to, co dzieje się z Ameryką ma wciąż największy wpływ globalny” będzie bezpodstawne w przypadku blogowicza z nad Wisły.
Bo samotnie to się w tej części świata nic nie utrzyma, zwłaszcza taki twór, w którym, jak Pan zauważył, klasa polityczna wygląda tak, że nawet Lech Kaczyński jest jedną z jaśniejszych postaci.
pozdrawiam
Wielokrotnie ostatnimi czasy, gospodarz wywołuje do tablicy obamofobów.
Już poprzednim razem próbowałem zamieścić swój komentarz, ale chochlik internetowy mi to uniemożliwił.
Jestem obamofobem mimo, że subiektywnie się takim nie czuję.
No ale jak by księdza ojca Tadeo spytać, czy jest antysemitą, to by odpowiedział, że nie i byłaby to odpowiedz szczera.
Fakty świadczą przeciwko mnie.
Obawiam się prezydentury Obamy, mimo że budzi on moją sympatię.
Gospodarz pisze:
„Bo jego wybór zmienia trwale Amerykę,”
Czy trwale,to się dopiero okaże.
Czy w ogóle zmieni, też się okaże.
Gospodarz pisze:
„A zdarzyła się tam zmiana głęboka, wizerunkowa, kulturowa, systemowa.”
Jeśli gospodarz uważa, że już coś się zmieniło, to moim zdaniem, tylko wybór Busha na trzecią kadencję,mógł zmianę zatrzymać.
Kto by po Bushu nie wygrał, z demokratów a zaryzykuję stwierdzenie, że i republikański zwycięzca, zmianę gwarantował.
Świat się zmienia.
Na razie, Obama mówi, że zbawi Świat,że zapanuję pokój i sprawiedliwość społeczna i przeprowadza ogromny eksperyment ekonomiczny z którego oceną, jeszcze bym się wstrzymał.
Nigdy nie uważałem Ameryki za żródło konfliktów na świecie, więc jakoś trudno mi uwierzyć, że mesjasz stamtąd nadejdzie.
Na koniec, zgadzam się z autorem, że zmiana wizerunkowa i kulturowa.
No to się zmieniło.
Bo że systemowa już nastąpiła, to chyba nie da się obronić.
Konfrater
Dziękuję bardzo za ciekawe informacje. No i chciałbym żeby Twoja prognoza się sprawdziła. Przyznam, że na moim myśleniu ciąży ostatnio jakiś fatalizm – tak się składa, że dzicz średniowieczna wygrywa coraz częściej w lokalnych politykach i wpływa na globalną. Ale powtarzam – dobrze życzę Iranowi i chciałbym tam sensownego systemu politycznego. Żal mi po prostu tych ludzi trzymanych za gardło przez nacjonalistyczno-religijnych fanatyków.
Pozdrawiam
Sebastian
Mam kilka uwag dotyczących Twojego komentarza nt prezydencji hiszpańskiej. Uwagi mają charakter stronniczy bo jestem miłośnikiem hiszpańsko – portugalskim.
Oczywiście, że Hiszpania będzie załatwiała w trakcie prezydencji swoje problemy. Tyle, że te problemy są bardzo poważne a my nie chcąc być „pępkiem świata” powinniśmy się przynajmniej nad nimi zastanowić. A co jeszcze lepsze w zamian za poparcie naszych spraw Hiszpanii pomagać.
Mamy wiele atutów, które pozwoliłyby mieć w Hiszpanii dobrego partnera politycznego. Oto niektóre – subiektywnie wybrane.
1. Hiszpania jest daleko więc bracia Kaczyńscy nie zdołali obrazić hiszpańskiej opinii publicznej ani hiszpańskich władz.
2. Mamy w Hiszpanii bardzo dobrą opinię i cieszymy się sympatią.
3. Nasza emigracja (ok 300 tys ludzi) jest w Hiszpanii lubiana i ceniona.
4 Polacy są znaczącą grupą narodowościową wędrującą co roku do Santiago (7 miejsce). To z przyczyn kulturowych jest dla Hiszpanów bardzo ważne.
5. Na uczelniach hiszpańskich kształci się dzięki pomocy hiszpańskiego rządu spora ilość polskich studentów.
6. Hiszpania staje się w Polsce modna i traktowana jako kraj życiowo docelowy. Przykładem są oblężone kursy hiszpańskiego.
7. Dla Hiszpanii Polska staje się krajem strategicznym gospodarczo, politycznie z uwagi na środkowoeuropejskie położenie dogodne przy ekspansji do Rosji i predyspozycje językowe Polaków.
8. Do tego sentymenty historyczne (Polacy w Brygadach Międzynarodowych)i religijne(JPII).
Tak więc moim zdaniem Sebastianie zamiast ubolewać nad hiszpańskim egoizmem należałoby wpływać na rząd by z Hiszpanią zacieśniał stosunki polityczne
Pozdrawiam
Zachęcam do spojrzenia na załączona mapę strategiczną Bliskiego Wschodu i dróg przepływu surowców energetycznych i wszystko staje się jasne. W tym także wysyłanie tysięcy żołnierzy polskich na zatracenie. Łakome mocarstwo potrzebuje więcej ropy i gazu. Biedny Iran.
http://www.disclose.tv/forum/middle-east-theatre-of-war-t12170.html
@Kartko!
Sam w czerwcu byłem ogromnie zaskoczony. Mimo tego, że nie trafiały do mnie już wcześniej opinie o Iranie, jako o kraju średniowiecznej ciemnoty. To całkiem nowoczesne społeczeństwo, które na pewno zrzuci fundamentalistyczną opresję. W końcu to dumny naród z długą historią i znający swe miejsce w świecie. Dadzą radę!
Inna sprawa, że w najbliższym czasie można obawiać się tam akcji militarnych skutkiem napierania na to Izreala. Niepokojące informacje napłynęły dzisiaj, kiedy to izraelski minister obrony straszy możliwością wyprodukowania broni nuklearnej w Iranie już w przyszłym roku. Wbrew nawet opiniom amerykańskich ekspertów.
Iran. Szkoda, że nie ma już wśród nas Kapuścińskiego, opowiedziałby nam bez ideologicznych zadęć jak to wygląda z poziomu zwyczajnego Irańczyka. Ciekawe by też było, co też ajatollahowie myślą i czy wiedzą, lub nie, to samo co szach wiedział w przeddzień rewolucji.
@ Kartko:
Ogólnie rzecz biorąc przez naród hiszpański przebiega pewna linia, która ich dzieli jakby na dwie połowy. Jest to zresztą zjawisko bardzo podobne większości innym narodom.
„8. Do tego sentymenty historyczne (Polacy w Brygadach Międzynarodowych)i religijne(JPII).”
My z tych dwóch powodów wkurzamy obie połowy 🙂
Jedno, co ich w spojrzeniu historycznym łączy na pewno, to stosunek do napoleońskiej okupacji Półwyspu Iberyjskiego, w której to okupacji nasi wzięli niejaki udział.
Ponadto to niestety, ale marzenia, jakoby Polska stawała się strategicznym krajem dla Hiszpanii z jakichkolwiek powodów, ponieważ ambicje polityczne Hiszpanów w Europie Środkowo-Wschodniej są zerowe. Mniej więcej takie, jak nasze w Argentynie.
Pozdrawiam
Kartka z podróży pisze:
2009-12-28 o godz. 20:04
———————————–
Szanowny Kartko… ,
nawet sobie nie wyobrażasz jak ja lubię Hiszpanów, jakie mam z nimi miłe „pierwsze koty…”,
tylko ja nie o tym.
Przykładu Hiszpanii użyłem wyłącznie w celu zobrazowania wartości wspólnotowego myślenia na obecnym etapie w Europie, głwnie o zobrazowaniu szans na prawdziwe zaistnienie, takich dokumentów , jak Traktat Lisboński.Co nam z tego, że prywatnie i obywatelsko będzie nam z Hiszpanami kapitalnie, kiedy polityka wspólnotowa Europy , będzie podczepiana pod dorażne interesy krajów przewodzących Unii.
Wymienione przez Ciebie /subiektywne, jak zaznaczyłęś/ pozytywy na linii Warszawa-Madryt, są na poziomie państwowym , plusami dość jednostronnymi.
300 000 tysięcy przebojowych, głodnych sukcesu Polaków pracuje dla dobra słonecznej Hiszpanii, następni, jak piszesz, też już „przebierają nóżkami” a o rewanżu, liczącym się dla Polski -nawet nie ma co marzyć…
Na poziomie interesów państwowych, prezydencja hiszpańska „wielkodusznie” chce nam oddać wymyślone przez nas, obecnie nieomal bez wartości a nadziane głównie kłopotami – „Partnerstwo wschodnie” Opinie ekspertów są jednoznaczne- Hiszpania chce się uwolnić od tego „pasztetu” i robi nas „w jajo”. Robią wszystko, żeby całą swoją energię zużyć na to co realnie jest najbardziej DLA NICH/nie dla Europy/ korzystne.
W kontekście tego co się dzieje za naszymi wschodnimi granicami, wmawianie nam przez Hiszpanów, naszego strategicznego dla nich partnerstwa gospodarczo-politycznego , to po rozszyfrowaniu może oznaczać tylko tyle : Jeśli Wy-Polacy przygotujecie dla nas grunt do robienia biznesów na wschodzie, zwaszcza z Rosją, to my Hiszpanie chętnie wejdziemy z Wami w układ strategiczny. Oczywiście, obok tego , niezauważalnie drepcze sobie taki stworek, jak jednocząca się Unia Europejska.
Domyślam się, że naszym strategicznym argumentem, są nasze dotychczasowe sukcesy w usprawnianiu biznesów państw unijnych w kierunku wschodnim, gdzie błyskotliwie wykorzystaliśmy nasze kapitalne położenie strategiczne dla biznesw na tym kierunku i nasze pokrewieństwo kulturowe z naszymi wschodnimi sąsiadami.
Najpierw pomogliśmy bliżej leżącym Niemcom, a teraz , pora na dalsze bratnie kraje unijne…
Wierzę głęboko, że w nowym roku wszystko to co napisałem rozjaśni się w mojej głowie i będę myślał wyłącznie tak jak trzeba, albo mi się nic nie rozjaśni.
Pozdrawiam,Sebastian
Janku
Uwagi napisałem z perspektywy faceta, który lubi Hiszpanię i na swoj użytek się nią interesuje. Pisałem ją z perspektywy osobistej a nie polityki państwowej choć wskazałem atuty, które powinno wykorzystać moim zdaniem państwo. Inteligentna polityka zagraniczna pozwalała by grać zarówno na sentymentach katolickich (populares) jak i rewolucyjnych (socialiści). W trakcie swych kilkakrotnych wizyt na półwyspie bratałem się na potęgę z Hiszpanami i nie odniosłem najmniejszego wrażenia, że kogokolwiek wkurzam. A nasz udział w napoleońskiej okupacji półwyspu dawno poszedł w zapomnienie. Pozostała tylko pamięć o dzielnych, w sztok pijanych szwoleżerach, którzy wariacką szarżą zdobyli Samosierrę. A Hiszpanie takie szaleństwa lubią i potrafią docenić.
Nie wiem czy ambicje polityczne Hiszpanów w Europie Środkowo – Wschodniej są zerowe. O takich planach z nadzieją mówiono mi w Hiszpanii tuż po przyjęciu Polski do Unii. Minęło trochę czasu – jak myślę w sensie politycznym jest to czas stracony z uwagi na brak zainteresowania Polski sprawami hiszpańskimi. Trochę szkoda, że dobre pozapolityczne relacje(ludzkie, kulturowe, turystyczne itp) nie mają przełożenia na politykę państwa. Od Hiszpanów naprawdę wiele można się nauczyć i wbrew stereotypom można na nich polegać. Ale to tylko moje osobiste zdanie
Pozdrawiam
Ponadto to niestety, ale marzenia, jakoby Polska stawała się strategicznym krajem dla Hiszpanii z jakichkolwiek powodów, ponieważ ambicje polityczne Hiszpanów w Europie Środkowo-Wschodniej są zerowe. Mniej więcej takie, jak nasze w Argentynie.
Sebastianie
Cieszę się, że podzielasz mój sentyment do Hiszpanek i Hiszpanów.
Po części odpowiedziałem na Twoje argumenty w komentarzu skierowanym do Janka. Dobre stosunki prywatne, obywatelskie, kulturowe, wiążące zaszłości historyczne są doskonałą podstawą do prowadzenia polityki zagranicznej. Skomplikowany proces podejmowania decyzji w Unii wymaga posiadania doskonałych stosunków z europejskimi partnerami. Więc jeśli jest dobra „gleba” to należy kwietnik Polsko – Hiszpański pracowicie uprawiać i pielęgnować. Nawet jeśli dziś nie przyniesie nam zysków to za jakiś czas na pewno zaprocentuje.
Nie mogę się zgodzić z twoim poglądem na polską emigrację w Hiszpanii. To nie Hiszpania zdradziecko przyciągnęła 300 tys młodych Polaków tylko Polska się ich pozbyła. Hiszpania zyskała dając im szansę. Hiszpania nie musi się rewanżować – ona wyświadczyła państwu polskiemu przysługę uwalniając go od 300 tys ludzi zbędnych. Wybacz mój cynizm ale ponad 2 mln młodych ludzi wyjechało w ostatnich latach z kraju ponieważ czuli się tu niepotrzebni. I nie ma co obciążać np Hiszpanii za to bo to jest tylko problem naszego państwa.
Nie dziwię się państwom Unii – w tym Hiszpanii -, że podchodzą do „partnerstwa wschodniego” jak do kukułczego jaja. Mnie też ten projekt nie przekonuje. Bezsensem jest jątrzenie na zachodnich rubieżach Rosji gdy się jest gospodarczo a więc i politycznie od Rosji zależnym. Unia po akcesji kolejnych państw ma kryzys organizacyjny i musi się skupić na sobie. Zresztą polityczna magma za naszą wschodnią granicą odstręcza od jakiegokolwiek partnerstwa. No ale ten projekt – na miarę naszych imperialnych ambicji – sami zainspirowaliśmy więć trudno obwiniać Hiszpanię, że stara się od niego wymigać.
O znaczeniu strategicznym Polski dla interesów hiszpańskich pisałem do Janka. Dodałbym tylko jedno. Pewnie, że moglibyśmy z racji naszego położenia i predyspozycji kulturowych pełnić rolę łącznika między Unia a Rosją. Tylko jest jeden problem – z racji antyrosyjskich fobii my mamy praktycznie zerowe stosunki z Rosją. Więc trudno się dziwić, że państwa unijne kooperują z Rosją ponad naszymi głowami.
Pozdrawiam
1. Dobry pretekst do wojny dla USA.
2.Z niecierpliwoscia oczekuje tej zmiany w USA. Czekam juz od inauguracji ale wciaz widze ulepszonego Busha. Ale na pewno nie widze tego co widzi pan redaktor. Wiec na pewno okaze sie…:)))))
3.Tez dobry pretekst do wojny dla USA.
4. Lizbona nic nie zmienila w UE tak naprawde. Miejmy nadzieje ze nie zacznie sie nic sypac bo w tej chwili to jest gorsza alternatywa od kontynuowania unifikacji w ramach istniejacego rezimu.
5. A KOGO TO OBCHODZI???????????????
pawel krzywulski pisze:
2009-12-29 o godz. 01:07
„. A KOGO TO OBCHODZI???????????????”
Jak to kogo?
Tropicieli „pelzajacego klerykalizmu”.
Panie Redaktorze !
Dziś stracono w Urumczi obywatela brytyjskiego arabskiego pochodzenia, muzułmanina, oskarżonego o przemyt do Chin dużej ilości narkotyków. Za to w „Państwie Środka” grozi kara śmierci. Nie jest to z mojej strony schadenfreunde (i nie chciałbym aby czytelnik tego postu odnosił takie wrażenie) – jestem absolutnym przeciwnikiem kary śmierci bo to nie jest kara, to jest zemsta społeczeństwa, „grupy”, wspólnoty nad jednostką „nieprzystosowaną”, „inną” etc. Ponadto pomyłka – co jest rzeczą ludzką – w tym wypadku jest nie-do-naprawienia ! Jestem przeciwnikiem tej formy eliminacji „innego” również ze względów estetycznych, humanitarnych, filozoficznych i personalnych.
Ale dlaczego o tym piszę tu, na tym Blogu, pod Pańskim akurat tym felietonem ? Bo to sprawa uniwersalna i będzie tak samo ważna w 2010 roku jak i w mijającym.
Oburza mnie klimat tworzony wokół tej sprawy – podobnie jest z podanym przeze mnie w moim poprzednim wpisie porównania Iran vs Arabia Saudyjska (o perskim reżimie ajatollahów pisze się i mówi „jak najgorzej”, o bardziej opresyjnym, bardziej fundamentalistycznym, o wiele mniej demokratycznym i totalitarnym rządzie w kraju Saudów, o zwyczajach tam panujących i jurysprudencji – spokój, cisza, żadnych nawet „zajawek” prasowych). Fakt – gros dekapitacji na świecie, dokonuje się w ChRL, ale kto zajmuje drugie miejsce w tej niechlubnej klasyfikacji ……. czy aby nie dot. to najbardziej zaawansowanej demokracji Zachodu ? czy aby nie dzieje się to w kraju który aspiruje (i w Polsce jest stawiany za wzór przestrzegania „praw człowieka” przez media) do „metra z Sevres” w tej dziedzinie ? czy aby nie jest to kraj, który narzuca brutalnie i siłą innym państwom swoją definicję i model demokracji przedstawiając siebie jako kaloskhagatos ?
Media polskie podkreślają ułomność psychiczną zdekapitowanego Brytyjczyka. Zwracają na ten temat także HRW i AI. Ale czy wykonywanie wyroków śmierci w USA – bo o nim pisałem wyżej – nie dot. też psychicznie chorych ? A czy w niektórych stanach nie dot. ta kara (sic !) nieletnich ?
O tym wszakże jest cicho, jakby ten temat był „niebłagonadiożny” i zakłócał „dobry obraz” Ameryki roztaczany w naszym kraju przez elity, media, dziennikarzy etc. Wg mnie to typowy przykład – ten z Iranem i Ar.Saudyjską też (i są to przykłady licznych tego typu uchybień) – serwilizmu, braku obiektywizmu i kierowania się typowym „wishfull thinking”. A nie tego oczekuje się od mediów…….. Bo Panu Panie Redaktorze walcząc z poprzednim ustrojem chodziło zapewne o „wolne media” (ale nie wolne od zasad obiektywizmu, etyki, bez manipulacji odbiorcą – a te przykłady są tego jawną egzemplifikacją), ale nie wolne od rozumu, racjonalności i przyzwoitości.
Podejrzewam, że „krzyk” jest wielki gdyż chodzi o ChRL – czyli jak większość nad Wisłą uważa „komunistyczne” i „nie-demokratyczne” państwo (demokratyczne w perspektywie Zachodu – ale czy wspomniana Ar.Saudyjska jest takim państwem ?). A czy „kara śmierci” (lub np. „amputacja kończyny” za kradzież, a takie kary obowiązują oficjalnie w państwie Saudów !) jest bardziej nie-ludzką, mniej-humanitarną bądź „nie-zgodną” z podstawowymi prawami człowieka – w swym uniwersalnym i ludzkim wymiarze – kiedy wykonują ją „komunistyczni Chińczycy” lub „reżim ajatollahów” w Iranie niźli realizuje się ją w demokratycznych St.Zjednoczonych lub” demokracji” (ale naszej) takiej jak Tajlandia, Singapur czy rzeczona Ar.Saudyjska ?
I jeszcze jedno – w USA też dekapituje się cudoziemców (przykład sprzed kilku lat gdy mimo „oporu materii” stracono obywatela Niemiec), przy czym równocześnie „największa demokracja” świata nie dozwala aby jej np. żołnierze byli sądzeni za przestępstwa na terytoriach krajów gdzie popełnili te występki bądź zbrodnie.
Pozdrawiam serdecznie i myślę, że ten temat jest też wart dyskusji i wymiany poglądów.
WODNIK53
@ Kartko:
Ale to żadna podstawa do szerszej współpracy. Pod koniec lat sześćdziesiątych krążył taki dowcip o naszej współpracy z ZSRR, że my im ileśtam ton wieprzowiny, a oni nam w zamian 100 tysięcy par butów do podzelowania. Tu trochę tak samo to wygląda. Oni przyjęli od nas 300 tysięcy ludzi (chociaż z tym ostatnim różnie bywa – córka mojego kolegi mogła zostać doktorantką w Wiedniu, który to Wiedeń ponoć zamknął przed Polakami granicę, a w Barcelonie nie mogła dostać pracy nawet jako kelnerka), a w zamian za to zaangażują się politycznie w kierunkach, które nam pasują?
Poza tym wszystkie te powody, które wymieniasz, to tylko powód, dla którego pewnie nie będziesz miał kłopotów z wzięciem na hol na polskich tablicach, jak się zagotujesz w drodze, ale do wielkiego zbliżenia politycznego to trzeba czegoś więcej. Dla nich priorytetem jest polityka imigracyjna UE, bo w ostatniej dekadzie osiadło u nich chyba z 5 milionów Afrykanów i ani myślą przestać 🙂
Pozdrawiam
Kartko z podróży,
podotykaliśmy tematów, które są baaaaaaardzo rozwojowe polemicznie, a mformuła blogu jest ciaśniutka…
W kilku wrażeniowych refleksjach, pozwolę sobie na kilka dotknięć „Naszej Kochanej Hiszpanii”.
Np.-migracje. Metaforycznie można powiedzieć, że Kubańczycy też bardzo lubią Florydę. Oznacza to póki co tylko tyle , że w charakterze migracji/kierunek od gorszego do lepszego/ od początku świata nic się nie zmieniło…
Swego czasu uczestniczyłem w różnych szkoleniach , przygotowujących nas do działania w Unii, m. in. w Hiszpanii. Prelegenci- polscy emigranci- po przekazaniu ogólnej wiedzy o warunkach działan ia w Hiszpanii, w części „poza protokolarnej” , bez ogródek mówili wprost-: „dla Hiszpanów , Polska to prawie Mars,musicie zadbać o wszystko sami, bo dla ich jaźni, jesteśmy odległą krainą, gdzieś , spod …Syberii…”/cytat wolny, z amięci/.
Miło, że Polacy nawiązują cenne dla funkcjonowania gatunków społecznych kontakty, w każdym przypadku , jest to samo dobro, zwłaszcza w dłuższej perspektywie czasowej.
Nawet, jeśli nasz kraj, nie załapie się na te kontakty, to i tak jest to bardzo cenne.
Trochę mnie „haczy” potrzeba zdobywania kontaktów ,dla lepszego znalezienia się w strukturach decyzyjnych Unii. Po co nam Unia, kiedy o swoje interesy musimy w niej zabiegać jeszcze intensywniej, niż startując z wolnej stopy. W tym drugim przypadku, mielibyśmy tylko korzystnie wypertraktowane sprawy, bed dodaku nadzwyczajnego w postaci unijnych „kagańców” wywalczanych przez aktualnie najbardziej wpływowe kraje….
Póki co, jest jak jest, naszym zadaniem jest pokornie uczyć się od innych krajów, narodów czego się tylko da, i dalej doganiać-jeśli się da…
Pozdrawiam,Sebastian
W „dodatku” do mego postu z dn. 29.12.2009 h: 12.42. i uwagi nt. „zbrodni” czy „występków” popełnianych przez żołnierzy amerykańskich podczas pełnienia „różnego-rodzaju-misji” poza terenem USA trzeba np. wymienić: pilota samolotu USA, który „ściął” kolejkę linową w Alpach Włoskich (nie był sądzony w Italii, szybko go wywieziono za ocean), „zarządców” z Abu Ghraib (co za taką postawę groziłoby im w „zdemokratyzowanym” na naszą, zachodnią modłę Iraku ?) etc.
O „najemnikom” z Blackwater – lukratywne kontrakty z Pentagonem i „wszechwładza” w Iraku za „gubernatorowania” tam Bremera i …. Marka Belki !!! – nie wspomnę. „Najemnicy” czyli „war pigs” wyjęci są (i byli zawsze) „spod prawa” wojennego – przestępstwa „ochroniarzy” z Blackwater w Iraku są powszechnie znane – łącznie z masowymi morderstwami bezbronnej ludności – czy ktokolwiek z nich odpowiadał za te czyny w IRAKU wg prawa irackiego (obojętnie czy jest to jurysprudencja słuszna z zachodnio-europejskiego punktu widzenia czy nie ?!). I czy o tym informowano w naszych mediach równie szeroko jak o ostatnich zajściach w Teheranie czy dekapitacji Brytyjczyka w Chinach ?
Każda śmierć ma swój traumatyczny wymiar – dorabianie do tego jakiejkolwiek „polityki”, ideologii czy przemycanie przez publicystę nt.temat informującego czytelnika, swoich personalnych poglądów bądź uprzedzeń/fobii/sympatii (przy posługiwaniu się przez niego retoryka moralno-etyczną) jest delikatnie mówiąc czystym ….. (zmilczę, bo musiałbym użyć słowa kojarzonego z najstarszym zawodem świata).
Więc z tym oburzaniem się na Chiny, Iran czy KRL-D- ostrożnie i mniej „napuszenia”, argumentacji z dziedziny etycznej, „wysokich tonów” i „słusznie brzmiących” (w naszych uszach) diapazanów. Jak mówił Sokrates – zacznij od siebie…….
WODNIK53
witam i polecam !!!!!!!
http://www.taz.de/1/zukunft/wissen/artikel/1/die-aufklaerung-ist-nicht-abgeschlossen/
pozdrawiam 🙂
A co z Pańskim ” Tusku, musisz” ? Rozlazło się po kościach, prawda ? Proponuję atykuł o tym jak Tusk nie wykozystał swojej szansy. i jak był głupi zostawiając Kamińskiego na stólku szefa CBA i dając się (jak było naprawde chyba się nie dowiemy) otoczyć „koleżkami”… „Polityka” już u mnie straciła sporo. Czy to nie wy przyznaliście Chlebowskiemu jakieś pierwsze laury w dziedzinie działalności parlamentarnej ???????? Co Paradowska teraz myśli ???
Janek, Sebastian
Przepraszam, że piszę w tej formie, ale musiałbym powtarzać w odrębnych listach podobne argumenty.
Na naszej dyskusji ciąży pewne niezrozumienie moich intencji. Ja nie sugeruję, że Polska powinna zmienić priorytety swojej polityki zagranicznej np na opcję hiszpańską – to byłby nonsens. Ja piszę z perspektywy faceta, który lubi Hiszpanię i Portugalię, dobrze się tam czuje, interesuje się tymi krajami i wyczuwa w nich dobry klimat dla Polski i Polaków. Jeśli istnieje plaszczyzna porozumienia czy sympatii (studenci, emigracja, epizody historyczne itd) to uważam, że polskie państwo powinno je wykorzystać w polityce wzajemnej. I trudno jest wyrokować, że Hiszpania nie ma do tego woli, bo tak naprawdę trudno jest znaleźć polskie inicjatywy skłaniające Hiszpanów do współpracy. W głównej księgarni Santiago, wśród klkudziesięciu obcojęzycznych przewodników po mieście znalazłem tylko jeden w języku polskim. W jednym z wiejskich schronisk recepcjonista pokazał mi z dumą album „Galicja – Galicja” poświęcony sztuce polskiej i hiszpańskiej Galicji wydany przy pomocy naszego Ministerstwa Kultury. I tyle było tych instytucjonalnych dowodów współpracy.
Nieprawdą jest, że Hiszpanie niewiele wiedzą o Polsce. Sądzę, że raczej jest odwrotnie. Pierwszego września we wszystkich regionalnych gazetach (Asturia – 3 tytuły) zamieszczono obszerne, ilustrowane fotografiami i mapami artykuły o napaści Niemiec na Polskę, pakcie Ribbentrop – Mołotow itp. Przez dobre kilka dni prasa hiszpańska się tą problematyką zajmowała. Oni naprawdę sporo o naszym kraju wiedzą i się nim interesują.
W polityce unijnej na myśleniu Hiszpanów ciąży przekonanie, że Unią trzęsą Niemcy i Francuzi czyli nacje tam nie lubiane. Niejednokrotnie słyszałem opinie o stworzeniu alternatywy dla tych państw. Mówiono mi wprost, że wspólna polityka z Polską byłaby dobrym posunięciem.
Wrócę jeszcze do tego co napisałem na początku. Akurat ja czuję miętę do Hiszpanii więc jestem jej prywatnym adwokatem. Mam znajomych, którzy podobnym uczuciem darzą np Grecję, Ukrainę czy Norwegię. Też tam jeżdżą, mają znajomych i przez tego typu działania tworzą dobry obraz Polski. Chciałoby się aby państwo wykorzystało ten prywatnie tworzony klimat i nadało mu wymiar polityczny. Ale mam wrażenie, że dla państwa w kontekście polskich wedrówek ludów istotny jest tylko Kobylański w Argentynie i to smętne polskie getto w Chicago. Ewentualnie młoda emigracja w Anglii bo tam można nabałamucić i zdobyć trochę wyborczych głosów. Kurcze, Polacy na obczyźnie to przecież nie tylko forsa na kampanię i kolejki pod konsulatami w dzień wyborczy.
Tylko to chciałem przekazać pisząc o Hiszpanii.
Pozdrawiam
Wodnik53,
Szanowny Wodniku53,
kiedy usiłujemy uchwycić istotę naszego ludzkiego gatunku/nie wyidealizowanego człowieczeństwa/, to nie pozostaje nic innego, jak tylko stwierdzić, że nasz gatunek tak ma od zawsze.Te wszystkie nasze upadki , to ta słuszniejsza część prawdy o nas samych.Co jakiś czas możemy jakimś rewolucyjnym!!! zrywem, na chwilę się z czegoś najpodlejszego otrząsn.ąć, ale po jakinmś czasie, porewolucyjnego odświeżenia wszystko wraca do „normy”. Jesteśmy gatunkiem wyjątkowo podatnym na wszelkie „ułomności”. Odwiecznym problemem jest fakt, że jedyną ochroną nas samych przed samymi sobą, jest nasza właściwość uciekania w wyidealizowane złudzenia, i nieskończone dążenie do nich jako do narszych marzeń.
Możemy z naszymi intelektami spróbować stanąć ponad tym wszystkim co jest naszą realnością i zmierzyć się z brutalną prawdą o nas. Wiara w to, że moglibyśmy znacząco świat polepszyć- byłaby już tylko kolejną złudą.
Porozmawiać o realiach nigdy nie zaszkodzi, jednak chwilowe, prawdziwe ulgi , mogą sprawić tylko działania rewolucyjne. Wbrew pozorom, rewolucje nie są alternatywą dla ewolucji, jak się przyjęło uważać. Rewolucja- to z założenia walka ze złem, które stało się nie do zniesienia. Ewolucja to rozwój poprzez przystosowywanie, zarówno dobrego, jak i złego. Dobre może się w trakcie ewolucji uwstecznić/dzisiejsze czasy/ a złe rozwinąć się w wyrafinowane formy.
Bez radykalnych działań wobec normalnych dla naszego gatunku podłości, możemy albo uciekać w idealistyczne marzenia o lepszym jutrze, albo skrzyknąć się pod np. wieżą Eiffla z rewolucyjnymi „materiałami”…
Pozdrawiam,Sebastian
Dzień dobry wieczór.
@rysberlin
Bardzo ciekawy wywiad, komentarze jeszcze ciekawsze 🙂
Swiat swoimi „osiagnieciami” z mijajacego 2009 roku nie napawa mnie osobiscie zbytnim optymizmem.
1. IRAN – nowy nuklearny straszak swiata, przeciwko ktloremu – nie patrzac na stanowiska Rady Bezpieczenstwa ONZ – wymierzy zdecydowany odpor.Powietrzny atak na instalacje nuklearne w poczuciu bezposredniego zagrozenia dla panstwowosci IZRAELA, wywola szerszy konflikt i spore zamieszanie na rynku naftowym.
Powyzsze bedzie niejako ekonomicznym ratunkiem, dla stale pogarszajacej sie sytuacji ekonomicznej Rosji, to tez Rosja niejako z boku oczekuj takiego a nie innego biegu wydarzen, to miedzy innym dlatego Rosja prowadzi dziwna gre w sferze rozszrzenia sankcji na Iran.
2. OBAMA – To, co si zminilo w USA po wyborze Obamy na Urzad Prezydenta, nie ma charakteru trwalego. Wygasla juz euforia optymizmu, raqdosci,, wrocil realizm ekonomicznej nistabilnosci w USA. Prognozowany wsrod ekonomistow 2010 rok – to pozostawanie w okowach recesji. System stabilizacyjny nie zdaje jednak egzaminu.Nie moze byc mowy o stymulacji na rynku finansowym, skoro rynek konsumenta nacchowany jest stagnacja – a w niektorych obszarach dalszym spadkiem. Ludnosc powsciagliwi odnosi sie do wydawania swoich zasobow finasowych w obawie o wentualne dalsze pogorszenie sytuacji ( wzrost bezrobocia).
Dochody realne spadaja – innymi slowy rosna koszty utrzymania. Trwa nipwnosc przd nowymi stopami podatkowymi w swietle ogromnego obciaznia budztu rforma ubezpieczn zdrowotnych i potrzeba obslugi ogromnego juz zadluznia zagranicznego. Bez stymulacji na rynku konsumenta nie moze byc mowy o rynku producenta. Czyli dalsze ograniczenia produkcji i uslug, dalsz redukcje w zatrudnieniu. Interwencjonizm panstwowy w uwarunkowaniach gospodarczych USA skirowany zostal w 2009 roku na niwlasciwe tory i tylko dzisiaj, zaczyna sie dostrzgac te rzeczywiste bariery ruchu do przodu na drodze wychodznia z recesji.Sytuacja na gieldach – to mimo wszystko falszywy rynek kapitalowy, ktory juz dzisiaj trwa w pewnym oderwaniu od realiow – ale czy na dlugo?
3.AFGANISTAN – Ta wojna niestety pochlonie wiele ofiar i srodkow.Nie jest ona przegrana, ale niestety przyjdzi zaplacic najtragicznijesza cene, by dojrzec pod kazdym wzgledem do pomyslnego prowadzenia partyzanckiej wojny z partyuzanckimi ugrupowaniami wojujacego islamu – To nie tylko chodzi o talibow. Odwiedzalem ten region dwa razy i moj wyobraznie o taktycee wojennej, wzgledem przeciwnika, konfigurancji terenu, mentalnosci miejscowych spolecznosci z poozoru sprzyjajacych silom koalicyjnym, nie wrozy na przestrzeni najblizszych 5-ciu lat powazniejszych sukcesow. Zapowiedz Obamy o pierwszych wycofaniach w 2011 roku, to taka na wyrost zagrywka pod kolejna kampanie wyborcza.
4.Sklonny jednak jstm zwroci uwage na rosnace znaczenie China i coraz bardziej agrsywnej walce o wplywy chinskie pomiedzy Rosja i USA. USA pozostaj byc solidnym dluznikim Chin i zdaja sobiue sprawe z tego, ze los Dolara – jako miedzynarodowej waluty platnicznej – jest w chwili obecnej juz bzposrdnio uzalezniony od rozwoju dalszych rlelacji USA z Chinami.
5.O pedofilii w kosciele katolickim nie chce si wypowiadac, bowiem dalsz wglebianie sie w struktury kosciola katolickiego mozna z lekkoscia dojsc do przekonania jest to srodowisko wysoce szkodliwe dla Polski i Polakow dla wielu katolickich narodowosci w Europie. Kosciol wymaga daleko idacych zmian wewnetrznych, ale papieze pokoju Benedeykta XVI nie beda temu sprzyjali. W Polsce zachodzi potrzba pilngo konstytucyjnego zwryfikowania ukladu Panstwo – Kosciol.
6.TRAKTAT LIZBONSKI – okaze sie dla Polski w moim odczuciu wysoce korzystny i nie widac zadnych zagrozn dla niezawislosci panstwowosci – z powodu ktorego srodowisko PiS-podobne bily piane polityczna. Wlasciwa dyplomacja tylko pomoze.
TAK WIEC DOZY OPTYMIZMU, REALIZMU,SPRAWIEDLIWOSCI A NADTO ZDROWIA I POMYSLNOSCI W 2010 ROKU
Mam nadzieję, że echa skandalu z Irlandii, choć w polskich mediach niemal niedostrzegalne, dotrą również do kraju nad Wisłą i będą jeśli nie falą, to kroplą która przeleje szalę goryczy i zastopuje klerykalny tryumfalizm w tym kraju.
Drogi Kartko z…
przysięgam Tobie, daję słowo honoru, „zabażam się” itd. że doskonale rozumiem co chciałeś przekazać w swoich bardzo uczciwych i czystoduchowych wpisach. Ja np. już się rozklejam z powodu Twoich starań ,żeby do nas dotrzeć, a my z Jankiem , jak zaklęci…
Jeśli chodzi o mnie , to wymyśliłem taki prosty wybieg: ja Tobie zaręczę słowem honoru, że rozumiem i bardzo doceniam intencje Twoich wpisów, a Ty w swojej uprzejmości , zechcesz jeszcze raz rzucić Twoim Szanownym okiem na moje wpisy.
Zgadzając się w pełni z wartościami, które Ty wykładasz, czując ich ducha i w pełni podzielając Twoje przekonania i sympatie, obok tego co Twoje, usiłuję Tobie przemycić moje skromne refleksje , które tym razem wypunktuję:
1. Traktat Lisboński- wokół tego hasła , które zaproponował Szanowny Gospodarz, moja marność, usiłuje tutaj, publicznie zwalczyć bezskutecznie swoje przekonania, że wywołane tym hasłem prawdziwe zjednoczenie Europy- to nierealna mrzonka. Chcę myśleć odwrotnie, euroentuzjastcznie, już nawet po niektórych Twoich argumentach taki entuzjazm próbuje się we mnie narodzić, ale jest tak kruchy, że prosta Twoja wzmianka o tym ,że Hiszpanie nie lubią Francuzów i Niemców spowrotem, brutalnie wbija mnie spowrotem w mój „garnitur”.
2. Nie czuję zupełnie sojuszów w jednoczącej się Europie -takich przeciw komuś np. polsko-hiszpański sojusz dla zrównoważenia francusko-niemieckiej dominacji.
3. Prywatne układy i sympatie. bez porządnego ustalenia uczciwych i konkretnych podstaw zjednoczenia Europy, mogą skutkować rozmyciem świadomości Europejczyków, gdyż przy braku sensownych mechanizmów, które by takie relacje „z idei” zagospodarowywały na korzyść wspólnoty europejskiej- może skutkować taką quasi-anarchią
Itp.Etc.
Jak więc widzisz ,w peółni rozumiem i podzielam wartości, które Ty przekazujesz, ale obok nich, mam swoje asaocjacje m.in. nimi wywoływane.
Pozdrawiam,Sebastian
„To więc, co zostało tam ujawnione, i tego skutki (dalszy odpływ wiernych wskutek moralnej kompromitacji Kościoła jako instytucji) wpłynie na ,,politykę seksualną? Kościoła rzymskokatolickiego nie tylko w Irlandii. Ale jak? Czy Kościół opracuje i skutecznie wcieli w życie plan ratunkowy czy też poprzestanie na deklaracjach i gestach, ale nie stworzy systemu zabezpieczeń?”
Alez oczywiście w duchu JP2, to znaczy w duchu tajnej instrukcji nakazujace ekskomunikowac kazdego kto publicznie szerzy plotki o problmeach kościoła.