Van Rompuy, czyli haiku
Głupie to dworowanie sobie z szefa Unii, że układa haiku. Po pierwsze, to rzadkość wśród polityków na tak wysokim szczeblu, że robią coś niekonwencjonalnego. To zasługuje na komplement, a nie złośliwości. (Tak, u nas chwalę z tego tytułu także Ludwika Dorna, choć jesteśmy na politycznych antypodach).
Po drugie, niech szydercy spróbują, czy sami daliby radę stanąć w poetyckie szranki z Hermanem V.R. Wiem coś o tym, bo w moim życiu tłumacza literatury pięknej sporo haiku przełożyłem. Na przykład w świeżo wydanym w Znaku tomie wierszy Koreańczyka Ko Una Raptem deszcz. A poezją haiku interesuję się od chyba trzydziestu lat, przede wszystkim japońską, bo to produkt kultury japońskiej, który dziś robi karierę globalną, co bardzo ułatwia Internet.
Haiku dla literackich tradycjonalistów w Europie jest trochę podejrzane: jaka to poezja, ot, kilka słów strząśniętych mimochodem z mankietu duszy, wielka mi poezja. Ale są uznani poeci europejscy, których ta forma pociąga: u nas Miłosz, Ryszard Krynicki, Grochowiak. A w Ameryce nurt haiku od co najmniej pół wieku jest częścią mainstreamu. Mistrzem amerykańskiego haiku jest tam Gary Snyder, którego miałem zaszczyt przedstawić czytelnikom Literatury na Świecie prawie 30 lat, w czym sekundował mi Piotr Sommer.
Haiku to taki flesz: olśnienie chwilą, która się więcej nie powtórzy, a wyraża nie tylko emocję poety w tym właśnie momencie, lecz jakąś tajemnicę bytu. Haiku klasyczne jest wbrew pozorom poddane regułom literackim i tylko amatorzy i grafomani, a są ich tysiące, myślą, że ich haiku warte są tyle samo co haiku mistrza Basho czy Ko Una.
Rompuy mistrzem nie jest, ale i nie pretenduje. Nie jest też amatorem. Oto kilka przykładów, które przełożyłem z angielskiego, bo flamandzkiego nie znam:
Włosy
Włosy rozwiane na wietrze
Po latach wiatr się uspokoił
Niestety, włosów już nie ma
Czas
Życie żegluje po morzu czasu
Ale tylko morze zostaje
Jordan
W Wielki Piątek unosząc się
Na Morzu Martwym, życie tuż obok
Plac Brukselskie Centrum Spotkań
Pałac na wzgórzu, pełen światła i zieleni. W pełni chwały
Na szczęście nie wszyscy w mediach i polityce są pozbawieni fantazji, poczucia humoru i gustu. Nie myślę teraz o Hermanie (piszę po imieniu, bo mam go za druha w cechu literackim). Myślę o dziennikarzach z dwóch poważnych gazet, londyńskiego Independent i amerykańskiego Wall Street Journal, którzy na cześć Rompuya jako twórcy haiku wyprodukowali własne wyroby haiku-podobne! Zakończę może najbardziej udanym:
On pisze wiersze!
Pewnie osłodzi mu to nudy
Nasiadówek o taryfach na rudę żelaza
Aha, musi być też coś z Kissingerem:
Kissinger dzwoni
Van Rompuy odbiera telefon
Henry: – Wybrałem zły numer
E tam zły. To się dopiero okaże. Nie strzelajmy do poetów polityków.
XXXX
Krzysztof: Kościół Anglii zapowiada, że przyjmie katolików rzymskich rozczarowanych obecnym konserwatywnym kursem Watykanu, rozumiem, że akceptuje Pan tę ofertę anglikanów tak, jak akceptuje ofertę Benedykta pod ich adresem. Co do ordynacji kobiet: widzę to inaczej, nie chodzi o mszę (choć oczywiście to też jest element łamigłówki), lecz o męską władzę kościelną nad kobietami i brak przekonujących argumentów teologicznych wyprowadzonych z Ewangelii, stąd to, co możliwe w anglikanizmie i protestantyzmie, okazuje się niemożliwe w katolicyzmie (ale za 10 lat, kto wie?)
Ten kto zawsze itd. : pozwoli Pan, że to ja będę prostował albo nie prostował swoich uwag, gdyby Pan wykazał choć odrobinę dobrej woli, znalazłby w mym felietonie powody, dla których sprawę anglikanów trudno uznać za trzeciorzędną, także poza oboma Kościołami. Szczerze mówiąc, wolę czytać książki niż takie wpisy. A za ofertę rozruszania serdecznie dziękuję, tylko proszę na innym blogu.
Kubajurek, mało grzecznie jest pisać z błędem nazwisko autora, z którym się chce polemizować, a postulat, by o katolicyzmie pisali tylko katolicy przypomina instrukcje wyborcze bp Michalika. Co w takim razie powie Pan o podróżach i spotkaniach JPII czy BXVI z muzułmanami, o publicznym komentowaniu Koranu przez Ratzingera w Ratyzbonie? Werbalista: ditto. Proszę z ignorancji nie robić cnoty katolickiej. Levar: odpowiadam, choć zwykle jest Pan nieuprzejmy, a takie wpisy ignoruję – jestem z Westerwellem i w ogóle życzę obecnemu rządowi Angeli jak najlepiej;
Wodnik53: coś w tym jest, ta ofensywa ,,konserwatyzmu”, to takie eleganckie słowo, nie wiem czy nie za eleganckie, bo w istocie często chodzi o siły i idee nazywane słusznie ,,reakcyjnymi”, jak w prawosławiu, ma różne formy i przyczyny, ale pewno musiała przyjść po odwilży soborowej. W Kościele rzymskim jest tak jak gdzie indziej: po rewolucji przychodzi kontrrewolucja, potem znów odwilż (mam nadzieję).
Komentarze
Mnie zachwycila wiadomosc o tym pisaniu haiku przez Ramp-jakmutam.
Zas pastisze Independenta i WSK in the manner of haiku bedace kometarzami do wyboru Belga na prezydenta Unii uwazam za rozkoszne. I jakies takie bardzo anglosaskie. Londynski Times kiedys napisal caly edytorial po lacinie kiedy nasz nowy wowczas burmistrz Boris Johnson, wychowanek bardzo dobrych szkol i uniwersytetow, zacytowal w przemowieniu… Horacego. W oryginale.
Dla prostych kobiet jak ja, Times dodal obok slowniczek. I wszyscy czytelnicy cudnie sie tym bawili. Satyra polityczna moze byc od czasu do czasu zyczliwa i przyjazna.
Uczmy sie.
Poezja bawilo sie kilku innych nanych politykow. Chocby, premeier Turcji B. Ecevit i prezydent Senegalu S. Senghor. Ten ostatni mianowany kilkakrotnie do literackiego Nobla. Tylko czy poezja lagodzi obyczaje polityczne? Probowal na to odpowiedziec E.A. Poe w „Purloined Letter”.
Panie Redaktorze,
Dziekuje za odpowiedz.
Panie redaktorze, mam odrobine dobrej woli i szukam jej nieprzerwanie u Pana. Rzecz nie w anglikanach, tylko w tym, ze naleze do niewielkiego (jak mniemam) grona osob na tym blogu, ktorzy oprocz czytania kazdorazowego panskiego wpisu bawia sie w przeszukiwanie archiwum pod katem podobnych tematow, np. rocznice rzadu, afery z podsluchami, itd.
Uderza pana gromowladnosc i czepianie sie najposledniejszych drobiazgow falsetowym gornym c, jesli dotycza np. potkniec Kaczynskich, KK, itd i naglych wytryskow renesansowosci zainteresowan, wtedy kiedy swiat okazal sie brzydszy niz go pan tygodniami i miesiacami rysowal.
Stad moje malo finezyjne sugestie o zajecie sie inna tematyka (przyznaje, od jakich pecznieje co drugi blog, i jakie co drugiemu autorowi bloga musza podchodzic do gardla). Sa moja metodyczna odpowiedzia na panska programowa wybiorczosc.
Po drugie, ponawiam swoje twierdzenie, ze ucieka pan w banal.
Nikt czesciej niz ja nie namawial pana do porzucenia ‚politykowania’ i zajmowania sie wlasnie np. haiku. Malo jednak dzisiaj przekonujacy pana uroczy wpis o haiku. Miesiacami kladl pan i wbijal do glow, ze unia poptrzebuje przywodcy, etc. Gdybyz wtedy napisal pan, ze potrzebuje barwnej postaci, a w puli jest jedne facet (druh w literaturze, hahaha), co akurat swietnie zna sie na haiku, to wtedy bym protestowal a dzis milczalbym jak grob.
Ale nie mozna szanowny redaktorze szczuc blogowej cwiercinteligentnej gawiedzi „na tych co nie chca silnej i sprawnej” unii po to, by potem jakby nigdy nic napisac, ze ooo, prosze jest taki ciekawy rys jego biografii, ze on haiku pisze. Bo nic wiecej napisac nie mozna. Bo to sie drogi panie nazywa ze sprzedawal pan tygrysa, a wydal pan kocura i do tego w worku.
No to mial racje Klaus, czy nie mial, ze kapci pod drodze nie zgubil w pospiechu do wyboru faceta, ktorego gdyby sadzic z pana notatki (dla osoby, ktora przespala kilka osttnich dziennikow) nalezalo zglosic do nagrody Nike, bo juz przeciez nie Goncourtow.
Szydercy sie smieja z Rompuya takze i dlatego, ze nikt nie wie jak, kto i na jakich zasadach go wybral, a sa to ci sami szydercy, ktorzy tego sie wlasnie obawiali gdy pan kolanem upychal Lizbone, ze ma byc jasnosc decyzyjna i przejrzystosc, hahaha.
Pisac proze, czy poezje wspaniala sprawa, ale co poza tym?
Czy za 1000 lat beda sie dzieci uczyc o wlosach tak, jak 100 lat temu jeszcze uczyly sie o tym, ze cala Galia podzielona jest na trzy czesci?
Pamietnikow Churchilla wlosy raczej rowniez nie przypominaja.
I w czasie kiedy wymienione utwory powstawaly, o kazdym z autorow mowil caly swiat. I zle by skonczyli ci, ktorzy zechcieliby drwic z ich literackich talentow.
Jestem pewien, ze Hu Jintao i Miedwiediew az sie potem zlali na mysl o tym, jakiego beda miec przeciw sobie gracza.
I na koniec, luksus szyderstwa ma sie wtedy, gdy wczesniej nie wylo sie w osmej oktawie, a panu pozostaje dzisiaj napisanie tekstu z ktorego dalibog nie wynika nic, poza tym, ze ma pan nadzieje, ze Rompuy nie bedzie zly. A ktoz ma niby takiej nadziei zabronic? I co zabrania miec takowej szydercom? Ja tez ja mam, bo na zdrowy rozsadek juz liczyc przestalem.
Przepraszam, że zbaczam z tematu ale felieton o Van Rompuyu i haiku przypomniał mi zapomniany dawno epizod z pracy zawodowej. Otóż gdy byłem jeszcze biurokratą przyszło mi przez chyba trzy lata pisać tzw decyzje administracyjne. Muszę powiedzieć, że wbrew pozorom sprawiało mi to wiele satysfakcji. By nie zdechnąć z nudów podchodziłem do tych nudnych form pisarskich jak poeta do haiku. O ile podstawa prawna nie pozwalała mi na jakąkolwiek dowolność o tyle uzasadnienie – też przecież formalnie ograniczone i nie pozwalające na na dowolność konkretnej interpretacji – starałem się pisać tak by pozostawiać u odbiory (tzw strony) pewne ulotne, refleksyjne odczucie. Nie konkret pozwalający zaskarżyć decyzję lecz właśnie pewną nutkę nastroju – czasem szyderstwa lub żalu, czasem żartu lub ironii. Nie wiem czy „strony” wyczuwały ten nastrój lecz moja szefowa, z pozoru kostyczna biurokratka zdawała sobie sprawę, że w istocie podpisuje haiku. Widać też znużona nudą administracji – tuż przed wysłużoną latami emeryturą – chciała się z owej nudy wyzwolić otaczając swym mecenatem moje poetyckie próby. Dlatego rozumiem Van Rompuya – w końcu biurokracja unijna niewiele różni się od naszej, swojskiej. I też człowiekowi tam zatrudnionemu na wymioty się zbiera z nudów.
Pozdrawiam
Nie ma za co. Zresztą, to zadanie ponad ludzkie siły, bo jak można rozruszać konserwę? Do aktywności obywatelskiej potrzeba prawdy oraz tolerancji, a nie antyreligijnego fundamentalizmu, gloryfikującego nihilizm w przebraniu wolności. Ale dla Zosi Samosi opinia innych jest zbyteczna, ona wie swoje. Grunt to stara, dobra cenzura.
Haiku bardzo ładne, szczególnie ten o włosach – to coś jakby w sam raz dla p. Redaktora.
Ale, ale! Kiedy Pan Redaktor zaatakuje prezydenta – katolika? Potrafi Pan zaskoczyć (choć założę się, że to tylko chwilowe zauroczenie poezją).
Strzałka.
Panie Redaktorze !
Dziękując za uwagi odnośnie mego komentarza pod poprzednim Pańskim felietonem pragnę dodać, że ten rodzaj poezji który Pan prezentuje na tle wyboru van Rompuya na „Prezydenta UE” jest dla mnie nie tyle niezrozumiałym (to nie znaczy iż nie dostrzegam tam „jakichś” wartości – pewnie głównie estetycznych) co „nie-do-przyjęcia” – bo wnim (jak Pan pisze) chodzi o impuls, olśnienie chwilą, tajemnicę bytu „w-tym-właśnie” momencie: oczywiście dla autorów tych zgrabnych choć eklektycznych miniaturek……
„Nie-do-przyjęcia” z tytułu realizmu i racjonalizmu w pojmowaniu świata – o czym wielokrotnie na tym Blogu przekonywałem – pragmatyzmu i „namacalności” otaczających nas zjawisk. Tego widzi mi się nam, Polakom brakuje w życiu publicznym najbardziej. Uczestnicząc w panelu (18.11.2009) na Un.Warszawskim pt. „Problemy moralne Polski współczesnej” wysłuchałem z wielkim zainteresowaniem wykładu prof.Andrzeja Walickiego – „guru” polskiego liberalizmu, politologii, znawcy „Wschodu” i literatury rosyjskiej (i tam były też te elementy o których napomknąłem w swoim wpisie).
A co to ma z van Rompuyem ? Ano ma – raz, że pewnie poezja jest jego formą ucieczki od „polityki” (wiemy dokładnie jakie stresy, jakie napięcia i frustracje może nieść uprawianie polityki – zwłaszcza w Belgii, stojącej na „krawędzi” rozpadu od lat – a może by tak Pan Panie Redaktorze napisał jakiś felieton nt. takich „państw będących w rozkroku”, przed rozpadem gdzie Belgia jest klasycznym przykładem ?), szukaniem ciepła, liryki, wyciszenia…..Każdy ma subiektywną (ale wtedy winna to być „zakryta” i intymna nisza dla danego JA) formę swojej ucieczki, swoją potrzebę i wizję wewnętrznego świata. Tylko, że dziś amerykańska moda i hollywoodzki sposób patrzenia na świat i ludzi, a za nią media i świat elektronicznych środków przekazu bez pardonu wdarły się w to „wnętrze” pojedynczego człowieka (polityk też jest takim człowiekiem, jest może – o czym się zapomina powszechnie – przede wszystkim CZŁOWIEKIEM). Ten model niszczy to co stanowi m.in. o EUROPEJSKOŚCI – pokłosie Sartre’a, Freuda, Camusa, Fromma czy Levi-Straussa (chodzi o sposób widzenia jednostki).
To tylko tyle refleksji – pozdrawiam.
WODNIK53
Bajko ty moja !
co za roznica czym Van Rompuy zajmuje sie w czasie wolnym od pracy ! Rownie dobrze moze on haftowac, robic na drutach albo obserwowac ptaki – so what ! Trudno, zeby w czasie wolnym caly czas zajmowal sie sprawami Unii.
O ile mi wiadomo, JPII tez pisywal wiersze, a nawet sztuki teatralne. Czy to rowniez jest powodem do kpin ze strony tych, ktorzy dworuja sobie z szefa Unii ?
Pozdrawiam.
Dodam moze do swojego wpisu jedna uwage. Jest jednen powszechny typ komentarza, na wszelkich blogach, ktorego szczerze nie cierpie.
Wpis taki da sie strescic w slowach:
X to maly, zawistny nieudacznik.
Poetyka tego blogu jest taka, ze X to z reguly Kaczynski. Ale sa i blogi, gdzie X to np. Kwasniewski, albo Tusk.
Nominacja pana Rompuya wywolala takze fale podobnych wpisow na jego temat.
Cecha tego typu postu jest to, ze pisany jest przez naturszczykow, ktorzy w zyciu nie wyskoczyli poza stanowisko asystenta asystenta asystenta.
Cokolwiek mysle o osobach publicznych, z ktorymi sie zgadzam, lub nie zawsze staram sie zachowac stosownie do zajmowanego przez ne stanowiska i moich wyobrazen o tym, jak trudno lub latwo bylo je osiagnac. I tak, Rompuy moze w moim przekonaniu ustepowac Miedwiediewowi, czy Blairowi jesli chodzi o polityczne talenta, ale nigdy bym nie palnal, ze jest czlowiekiem widmem, bo wlasnie okazalo sie, ze nie jest. Moge pisac, ze jego wybor jawi sie jako mialki wobec tego, ze obiecywano Andersa na bialym koniu, ale nie napisze, ze jest to kandydatura mialka w kategoriach absolutnych. Bo ja akurat mam do tego niewielkie prawo.
I ja bardzo (tak prywatnie) zyczylbym sobie, a i niektorym z blogowiczow, zeby mogli na zasadach takiego nieudacznictwa kiedys zaistniec.
Podobne odczucia mialem i zawsze mam ilekroc partyjni mianowancy wszelkiej masci awansuja na specjalnie dla nich tworzone stanowiska prezesow. No jednak nie jest sie -nikim- jesli laduje sie na stanowisku dla zwyklych smiertelnikow nieosiagalnym, albo takim, ktore kosztuje hektolitry potu i wysilku.
Pisze to dlatego, ze nieporozumienia zwiazane z wyborem, podgrzanymi wczesniej emocjami, oraz pisanymi post factum komentarzami od czapy, jak ten red. Szostkiewicza sprowadzaja w moim przekonaniu obraz tego,co sie stalo do konstatacji, ze wybrano nie tego co trzeba. Ja uwazam, ze problemem jest to, ze nie wybrano tak jak trzeba, szczegolnie po tym, co naobiecywano.
Juz takze nasz premier zdazyl palnac glupstwo nieprzychylnie opowiadajac cos publicznie o wybranych osobach. Ciekaw jestem, czy dostal taka linie z MSZ, czy tak palnal sobie bo mu sie zle gralo na lewym skrzydle, wiec zapytany powiedzial co w duszy gra.
Tym bardziej nie na miejscu, ze nikt zdaje sie Tuska o Rompuya nie pytal.
Mało tego Jacobsky – JPII przejawiał również uzdolnienia aktorskie oraz wokalne. Tyle, że nie oddawał się nim w czasie wolnym od pracy jak van Rompuy.
Pozdrawiam
Redaktorze, z reakcją trzeba tak, jak zalecał towarzysz Lenin.
Drogi Gospodarzu, zbliza sie amerykanskie Swieto Dziekczynienia, obchodzone w moim domu od cztredziestu lat bardzo radosnie i entuzjastycznuie – dzien kiedy mogliosmy usiasc przy stole i przypomniec sobie co dobrego wydarzylo sie nam w ciagu roku, lat, zycia, policzyc blogoslawienstwa Duze i Male. Posrod duzych zawsze dziekowalismy za wolnosc i demokraje („wyjskcie z egipskiej niewoli” – jak to nazywal moj kompletnie areligijny Ojciec, krory mial na swiadectwie piatke z religii 😆 ). Zdrowie tez.
Posrod malych – smiech, ktorego zawsze bylo w domu duzo, kwiaty w ogrodzie czy zdobycie w ostatniej chwili i wbrew wszelkiej logioce kapitalizmu biletow na najnowsza premiere w Metropolitan.
I choc nie mam juz tego domu co wtedy, pozostal mi zwyczaj liczenia blogoslawienstw w Dniu Dziekczynienia. Twoj blog, ktory odwiedzam codziennie do nich zaliczam.
Zycze wiec Tobie i Twojej Rodzinie ich jak najwiecej
http://www.youtube.com/watch?v=NIYl6lK1c50&feature=related
Szanowny Gospodarzu,
Przykro mi za niewlasciwa pisownie panskiego nazwiska. Chyba ten blad robilem „od zawsze”. Przepraszam.
Natomiast co do reszty tekstu skierowanego do mnie to chyba wyniklo jakies nieporozumienie. Jestem za dialogiem miedzy religiami bo jesli istnieje Bog to jeden dla wszystkich. Jego ludzkie wyobrazenie jest inne poprzez historyczno-kulturowe uwarunkowania.
Moj dialog z Haimem lub Misza ma inne oddzialywanie i zasieg niz dialog wysokiej rangi przedstawicieli roznych kosciolow. To jedna spraw. Druga wazniejsza to ta, ze moje rady jak zmienic Kosciol prawoslawny wyslane do patriarchy Cyryla I, bylyby niegrzeczna ingerencja w nie moje sprawy. Natomiast jako katolik moge podjac proby naklonienia hierarchow mojego kosciola do rewizji pewnych decyzji czy stanowisk.
W niedaalekiej przeszłości, kiedy po kilku kolejnych odkryciach naukowych, w dziedzinie badań podstawowych w genetyce- niektórym „wizjonerom” zaszumiało w emocjach i zaczęli się zastanawiać , całkiem na serio- jak to będzie wyglądała ludzkość, kiedy już wszyscy, dzięki osiągnięciom nauki, będą wyłącznie geniuszami.
Filozofowie zauważali, że nic się nie zmieni, o geniusz musi mieć w tle „próbkę” kretyna, żeby dopiero na jego tle być wycenianym na geniusza…
Trochę czasu minęło, a nsza cywilizacja zaczęła w szybkim tempie pospolicieć do blu, a kreatorzy tego procesu , wyniósłszy z gabinetów psychoanalitycznych wykreowaną przez specjalistów wiarę w siebie i pewność siebie w „zdobywaniu” świata- narzucili się i dalej narzucają się coraz bardziej pospolitym duchowo gatunkowym pobratymcom.
Najpierw nastąpiło rozmycie i rozproszenie kryteriów warości/np. w sztuce/ potem samych wartości, a ośmielone wewnętrznym wyzwoleniem, opartym głównie o własne dobre poczucie/ co medialnie jest najważniejsze/ a nie o tworzenie wartości, które w stosunku do wszystkiego dotychcvzasowego posiada w sobie istotne elementy twórcze, rozwojowe. Dzisiaj , wystarczy mieć dostęp do jakiejś „tuby” i brak samokrytycyzmu, żeby obronić lub sprzedać każde byleco. Jeśli są tacy co moją „uduchowioną” wersję kupią, to znaczy że ja już jestem dostatecznie dobry, bo spełniam jakąś konkretną potrzebę społeczną. Nie ważne jest, że dokładam się do coraz większego zamieszania w społecznym życiu kulturowym, nie ma znaczenia sensowne odniesienie się mojej „oferty” do jakichś elementarnych wartości, które czynią z jakiej produkcji -np. dzieło sztuki.
Piszę o tym wszystkim, bo takich van Rompuyów znam dość sporo. Też mam poczucie, że dzięki internetowi , takie plebejskie/moje/ formy jak haiku zachęcają ludzi do masowego nieomal poczuwania się -do bycia geniuszami. Ponieważ ludzkość, systematycznie wchodzi w mkulturowy marazm, brakuje impulsów do uporządkowania rtakich usiłowań /ucieczek?/ w odniesieniu do czegoś sensownego, twórczego.
Ponieważ kultura, zwłaszcza sztuka, są wyjątkowo podatne na wszelkie ich uzasadniania i „odkrywania”, marazm ma się w najlepsze.
Takie mechanizmy , powodujące spowszechnienie wartości w kulturze czy sztuce, rzutują siłą swojej nadrzędności w stosunku do naszych ludzkich psychik i duchowości, na pozostałe nasze wartości i zachowania.
W epoce wzrostowej naszej cywilizacji, na najwyższych, najbardziej znaczących dla rozwoju cywilizacyjnego danej populacji- znajdowai by się ludzie posiadający najwyższe kompetencje, zarówno merytorycznie, jak i emocjonalnie. Dla luszi w epoce wzrostowej możliwość zrobienia czegoś ważnego dla danej społeczności byłaby niewyczerpalnym żródłem pasji.
W epoce schyłkowej naszej, europejskiej cywilizacji, zagubiony emocjonalnie fachowiec ucieka od frusrtacji spowodowanych pracą dla dobra narodu w stworzone przez Japończyków i tylko przez nich odczuwane haiku.
Oczywiście, nic złego w układaniu niestrawnych do bólu „ulotności chwil” nie ma, ale o danym człowieku mówi sporo. Wybranie takiej ciepłej duszy przez wyborców, zamiast profesjonalisty-pasjonata, dla którego całym życie byłaby polityka, może świadczyć o zagubieniu przedstawicieli dzisiejszych europejskich narodów- poprzez rozmycie wartości w ich wzajemnych relacjach na drodze ich rozwoju..
Na koniec , pozwolę sobie na małą uwagę:
Po czymś takim :”Włosy
Włosy rozwiane na wietrze
Po latach wiatr się uspokoił
Niestety, włosów już nie ma”
można albo dać się wciągnąć w rozważania o niedoskonałościach formalnych tego czegoś zwanego z japońska „haiku” , albo od razu zacząć narzekać na błąd w sztyce kulinarnej, z którą dopiero co przestaliśmy obcować.
Sztuka nie kłamie, sztuka obnaża człowieka do końca. Facet, który jest tym , czym jest jego haiku, w naprawdę trudnych momentach może być zupełnie nieprzewidywalny.
Przywódca , ten nasz wybrany, powinien gasić światło jako ten ostatni…
Sebastian
Sebastian
Pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Piszesz – „Facet, który jest tym , czym jest jego haiku, w naprawdę trudnych momentach może być zupełnie nieprzewidywalny.”. Jest przewidywalny, w każdym razie dla mnie. Jego haiku o włosach nastroiło mnie nostalgicznie. Gość przeżywa podobnie jak ja pisząc:
„Włosy rozwiane na wietrze
Po latach wiatr się uspokoił
Niestety, włosów już nie ma?
To jest haiku również o moich włosach. Były „rozwiane na wietrze” a teraz gdy „wiatr się uspokoił Niestety włosów już nie ma”. No nie ma co ukrywać Sebastian – moich włosów też już nie ma. Wyobraź sobie jaką moc ma to haiku. Van Rompuy w Brukseli patrzy w lustro, myśli o przemijaniu i pisze haiku. Gospodarz tłumaczy owo haiku i publikuje. Ja je czytam i doznaję wzruszenia bo o to mnie jest i moim przemijaniu. Przypomnij sobie jak niedawno dyskutowaliśmy o Donaldzie Tusku pisząc, że niewiadomo do kogo wygłasza swe kwestie mizdrząc się przed dziennikarzami. Ubolewaliśmy, że do nas nie mówi. A tu niespodzianka – nieznany mi gość z Brukseli, jak by nie patrzeć mój europejski przywódca, trafia do mnie ze swym przesłaniem. I to celnie trafia, w czuły punkt. Nawiązuje ze mną kontakt i to silny, bo przeżywamy podobnie. Obaj doświadczyliśmy wiatru rozwiewającego włosy, potem nasz wiatr się uspokił ale obaj niestety nie mamy już włosów. Trudno o większe poczucie zrozumienia między władzą i obywatelem.
Pozdrawiam
To wielce pocieszające, że są jeszcze politycy – niestety chyba w mniejszości – którzy żyją czymś więcej niż tylko politycznymi grami i medialną młócką. Chwała więc, że mamy Hermana Van Rompuya!
Jacobsky pisze:
2009-11-25 o godz. 12:37
Bajko ty moja !
co za roznica czym Van Rompuy zajmuje sie w czasie wolnym od pracy !
W zasadzie ma Pan racje.
Ale zawsze to przyjemniej miec do czynienia z czlowiekiem,
ktory w wolnym czasie pisze wiersze niz z takim co pije
albo bije zone.
Ja nie rozumiem.
Byl wiatr i wlosy rozwiane na wietrze.
Po pewnym czasie wiatr sie uspokoil.
I teraz mamy slowo kluczowe „niestety”
Jesli wezmiemy reszte literalnie „wlosow juz nie ma”, to brak tu logiki. Po co to biadolenie? Nie ma przeciez rowniez wiatru.
Moze trzeba odczytac ostatnia linie figuratywnie i wtedy „niestety” moze miec sens. Wiatr byl o sile tajfunu lub huraganu i powyrywal autorowi wlosy.
Pozwole sobie jeszcze na inna interpretacje od poczatku umowna. Wiatr obrazuje niepokoje-zawirowania wieku mlodzienczego, powiedzmy burze hormonalna. Po pewnym czasie wiadomo jaki jest koniec. Niestety potencji juz nie ma.
Kartko. gratuluje, ze doczytales sie jakiegos sensu w tym ci napisal Sebastian. Bo ja ni w zab! 😯 Wlasnie mialam poprosic, zeby powiedzial po ludzku o co mu chodzi, bez przerostu formy nad trescia. .
Moze powienien wiecej czytac haiku, a nawet sprobowac napisac wlasne? To podobo swietne cwiczenie klarownego formulowania mysli – zakladajac, ze sa 😆
Levar,
zgoda, ale tez nie popadajmy w skrajnosci…
Pozdrawiam.
Kubajurek
Nie sadzę, że włosy są metaforą potencji. Włosy, owszem są wabikiem, znakiem atrakcyjności seksualnej ale głównie kobiet. U mężczyzn włosy w mniejszym stopniu pełnią tę rolę. Choć też się to zdarza co potwierdza np ostatnia historia z agentem o czarnych, długich kręconych włosach. W żadnym stopniu natomiast – nawet metaforycznie – nie można wiązać braku włosów z brakiem potencji. Oczywiście, moim zdaniem, autor haiku używając słowa „wiatr” metaforycznie odnosił się do rozmaitych burz, które przeżywamy w życiu – również hormonalnych. Ja bym się skłaniał do interpretacji romantycznej. Latami przedzieramy się przez życiowe burze, idziemy jak wędrowcy, zdobywcy świata a wiatr rozwiewa nam włosy. Te włosy są symbolem naszej walki i wolności. A gdy w końcu odnajdujemy spokojną przystań, gdy dochodzimy do kresu drogi okazuje się, że włosów już nie ma. To cena, którą płacimy za naszą wolność. Straciliśmy włosy – rozwiany sztandar naszej wolności. I jak tu nie cenić Van Rompuya
Pozdrawiam
Kartka z podróży pisze:
2009-11-25 o godz. 20:34
————————————–
w połączeniu z Twoim wcześniejszym wpisem/sprawozdania biurowe- haiku/ stałeś się dla mnie guru w odnajdywaniu haiku w naszych ulotnościach. Prędzej spodziewałbym się tego, że Szwedzi poczują sambę niż to że nasze życie jest totalnie przesiąknięte haiku. Twoją wersję, nie tylko rozumiem, ale chyba też czuję, coś czuję/?/
Przy okazji , rodzi się we mnie poczucie, że wszyscy , licząc od góry – lecą z nami w haiku…
Pozdrawiam,Sebastian
Helena pisze:
2009-11-25 o godz. 22:23
—————————
Heleno,
wszystko wydaje się trudne, dopóki nie stanie się proste…
Jeśli masz jakiś problem, to wystarczy się upewnić u żródła , jaka jest jego natura.
Możliwe, że mnie haiku, dobrze zrobiłoby na komunikatywność przekazu. Niewylkuczone jest jednak, że Ty jesteś trochę za bardzo przesterowana w kierunku maniery haiku.
Sądzę, że mały kompromis, polegający na tym, że kaqżde z nas zbliży się trochę do środka, leżącego pomiędzy Twoim haiku, a moją pustką bez tego tam, to wszystko może się samo uprościć, a problemy znikną.
Możemy zacząć od takiego wygłupu, że jeśli czegoś w moim bełkocie nie rozumiesz, to nie krępuj się, zachowaj się tak jak inni ludzie- zapytaj o to, chętnie odpowiem.
Pozdrawiam,Sebastian
Ne wiem, kto może śmiać się z haiku i jego twórców, a co dopiero w takim kraju jak Polska – mocarstwie poetyckim:) Aby dostać pracę w Google trzeba min. napisać haiku, tak więc umysły ścisłe równiez cenią sobie zwięzłość, poszukiwanie odkrywczej perspektywy i proste piękno tej formy.
Art63,
z tym mocarstwem poetyckim tos pan strzelil jak kula w plot. Nawyk strzykania sliny wokol siebie i patrzenia cielecymi oczkami w dal czasem przywodzi w zupelne manowce.
Interpretacji jest morze. Haiku interpretacja ogólno-polityczna.
Włosy mogą też symbolizować władzę. Królowie w średniowieczu w ogromnej większości byli portretowani jako długowłosi, a któremuś z frankijskich władców właśnie włosy obcięto gdy stracił tron.
Wtedy wiatr byłby „niebezpiecznym wiatrem historii” ,a spokój oznaczałby koniec realnej władzy mocnego przywódcy, któremu pozostaje już tylko administracja i krótkie formy poetyckie 😉
Kubajurek: „Po pewnym czasie wiadomo jaki jest koniec. Niestety potencji juz nie ma”.
Czy niektórym wszystko musi się kojarzyć z seksem? A tak poważnie to powala mnie Pańska interpretacja. Pan się naprawdę marnuje. Czy nie myślał Pan o pisaniu tekstów dla kabaretów?
Poszerzenie t.zw. „pola interpretacyjnego” cytowanego haiku przez kubajarka wydalo mi sie calkiem wdzieczne 😆 , choc osoboscie sklaniam sie ku interpretacji Kartki. Dobrze, Chlopaki! Bardzo dobrze! 😆 😆 😆
Art63 pisze:
2009-11-25 o godz. 23:22
———————————
zdany test z haiku w Google, to zapewne taki prawie,nieomalże ” mały Nobel”.
Prawdopodobnie swoim argumentem, radykalnie wzmocnieś grono fanów tej formy pisania. Ja , jako wybiórcze/na szczęście/” ucho słoniowe”, z Twoim argumentem też nie nadążam. Jestem na etapie, gdzie matematyk,czy informatyk z istoty swojej profesji , jest wręcz nieznośnie zwięzły w komunikowaniu się. Czy matemytyk-ekscentryk, zdarza się , geniusz na bazie autyzmu, który oblałby taki test, przegrałby z mniej wyitnymi matematykami , przez gorsze wyniku w teście na haiku…?!!!
Sebastian
Włosy rozwiane na wietrze
Po latach wiatr się uspokoił
Niestety, włosów już nie ma
Ja mam zupelnie inna interpretacje.
Podane haiku jest na wskros obrazoburcze, ale mimo wszystko zmiarza od buntu do pozycji pogodzenia sie autora z porzadkiem swiata.
Wiatry oznaczaja pewna gastryczna przypadlosc i targaja wlosami, dumnie noszonymi (wlasnie tam) na znak nonkonformistycznego protestu przeciwko dyktatowi gladkich cial i depilacji gdzie popadnie.
Istotna jest perespektywa czasowa. Po latach….. Wyobrazmy sobie tylko, co czuje czlowiek targany wiatrami przez lata?
W koncu przychodzi jednak ukojenie.
Ale wlosow juz nie ma. I nie dziwota. Widzial kiedy ktos porosle stoki czynnego wulkanu?
Reminiscencje przywolanego haiku odnajdziemu w polskim przyslowiu kto sieje wiatr ten zbiera burze, w przyspiewce weselnej morda niech ci zarasta jak …… niedzwiedzia, oraz w utworze Gra w Klasy:
[…] dlaczego to wszystko? Skąd to można wiedzieć! Mam wrażenie, że ani ty, ani ja nie byliśmy specjalnie winni. Nie jesteśmy dorośli, […]. To jest cnota, za którą drogo się płaci. Jak dzieci skończą zabawę, zawsze drą się za włosy.
? Julio Cortázar
Dlatego
Kogo Gospodarz wyróżni, pisząc: z przyjemnością czytałem wpisy …
Sebastian
Wracając do naszej dyskusji o technikach – wydaje się, że propozycja wysłana do obiektu zabiegów w formie niejednoznacznego haiku (np drogą sms – ową wymagającą lapidarności) również może wywołać porządany nastrój mimo na pozór niezrozumiałej treści. Wypróbowałem – dobre sms-owe haiku czyni cuda.
Yossarian
Moim zdaniem bardzo ciekawa interpretacja. Owo przemijanie Van Rompuya w zaproponowanej przez Ciebie interpretacyjnej konwencji czarnego realizmu czy raczej turpizmu jest bardzo przejmujące – wywołuje u czytelnika pewien rodzaj szoku kulturowego. Niewątpliwie silniej odczuwa się nastrój schyłku (gnicia), który chciał nam przekazać autor.
Zaletą Twojej analizy jest również jej niejednoznaczność bo można się w niej dopatrzyć również elementów tragikomicznych co pozwala łatwiej pogodzić się z przemijaniem, niejako oswoić z brakiem włosów i nie tęsknić podświadomie za bolesnymi niegdyś wiatrami. To takie oswajanie śmierci szyderczym śmiechem. Przekonujące.
Ciekawa jest również polityczno – historyczna interpretacja Rebela z „postrzyżynami” i wiatrem historii. Podoba mi się ale dodałbym do niej jakieś elementy tragiczne, bardziej dobitnie pokazujące dramat sprawowania władzy. Może nie „postrzyżyny” ale np obcięcie długich włosów przed zgilotynowaniem lub ścięciem toporem – wiatr (historii)się uspokaja ale włosów (głowy) już nie ma. Tak chyba by mocniej brzmiało.
Pozdrawiam
Kartka z podróży pisze:
2009-11-24 o godz. 23:46
A propos Twojego wpisu przypomniała mi się historia przecudnej urody o ubarwianu powszednich administracyjnych czynności. Rzecz z „Opowieści o kronopiach i famach” Cortazara – Poczta Telegraf, Telefon.
Pewna rodzina przejęła ajencję pocztową
„…bracia, obsługujący okienko przesyłek, smarowali takowe smołą, wrzucali do kubła pełnego pierza, po czym w tym stanie prezentowali po chwili zdumionym nadawcom zapewniając, że w ten sposób udoskonalone paczuszki wywołają nie lada wesołość. Ani sznurka nie widać – mówili – ani żadnego ordynarnego laku, uważa pan, za to nazwisko adresata wygląda, jakby kryło się pod skrzydłem łabędzia… Muszę szczerze przyznać, że nie wszyscy to doceniali.”
Co do haiku Rompuya, to nie jestem w stanie aż tak zagłębić się przeżycia podmiotu lirycznego jak komentatorzy powyżej, bo włosy jeszcze mam. Jednak staram się wyobrazić sobie boleść, gdy ich nie będzie.
PS. W zachodniej Polsce strasznie dziś wieje.
Przychylam się do interpretacji, że braku włosów nie można łączyć z brakiem potencji. Podobno włosy wypadają również z nadmiaru testosteronu. To może rzucić nowe światło na analizę.
Wielu naszych świętoszków i biskupów powinno udać się w pielgrzymce do Irlandii.
http://wiadomosci.onet.pl/2085361,12,ksiadz_wykorzystal_seksualnie_100_dzieci_szokujacy_raport_o_kosciele,item.html
Oto poezja europosła Tadeusza Cymańskiego:
„Tylko pod krzyżem,
tylko pod tym znakiem,
Polska będzie Polską,
a Polak Polakiem.”
To nasz oręż w nawracaniu i cywilizowaniu innych narodów.
Ciekaw jestem z jaką poezją do Europy wybrał się Ziobro?
@ff
pisze
„Czy niektórym wszystko musi się kojarzyć z seksem? A tak poważnie to powala mnie Pańska interpretacja. Pan się naprawdę marnuje. Czy nie myślał Pan o pisaniu tekstów dla kabaretów?”
Alez z Pana ponurak. Na marginesie, od pewnego czasu przeciez korzystam z panskiej rady.
Kartka z podróży pisze:
2009-11-26 o godz. 16:48
—————————————
Drogi guru,
tutaj, to pole do popisu jest obłędne. Mistrzowstwo , to jak najmniej, jak najkrótszych SMS-ów. Mnie satysfakcjonuje jeden SMS , z użyciem jednego słowa/odpowiedź na przychodzący SMS/ , który tamta strona wspomina tygodniami…
@ Yossarian
Coś mi się wydaje, że twoja interpretacja odnosi się raczej do fragmentu zgoła innego dzieła artystycznego, a mianowicie do słynnej, dramatycznej sceny z filmu Ingmara Bergmana „Funny i Aleksander”, z nobliwym wujem Carlem w roli głównej.
Dla przypomnienia: http://www.youtube.com/watch?v=QQvgkjUMkZk
A haiku p. Van Rompuya naprawdę niezłe, esencjonalne – jak człowiek ma dostatecznie dużo lat to i w chwilę zadumy popadnie. Poważnie. (choć poważnie to się ponoć w trumnie leży)