Szaman dalajlama
Akurat w 50 rocznicą krwawo stłumionego przez Chińczyków powstania w Tybecie przeciw ich okupacji w radiomaryjnym Naszym Dzienniku toczy się surrealny spór o istotę buddyzmu tybetańskiego. Jezuita ks. Aleksander Posacki atakuje inny zakon w Polsce – benedyktynów – za kontakty z mnichami buddyjskimi, wspólne medytacje i spotkania. Posacki nie cofa się przed przedstawianiem obecnego dalajlamy jako czarownika wykorzystującego demony do swych celów.
Nikt nie musi uprawiać kultu dalajlamy ani buddyzmu tybetańskiego czy jakiegokolwiek innego, ale skreślony przez Posackiego wizerunek Dalajlamy XIV to kuriosum. Też w tym sensie, że zupełnie pomija kulturowo-polityczny kontekst działalności dalajlamy.
Nie ma tu miejsca na szczegółową polemikę z takim obrazem buddyzmu. Dla mnie nie jest on zaskoczeniem. Kościół przedsoborowy uważał buddyzm za barbarzyńską wylęgarnię zabobonów i nic więcej. Szczególnie niechętnie odnosił się do mistycznych szkół buddyzmu, które uważał za czarną magię. Wystarczy poczytać, co o buddyzmie pisze The Catholic Encyclopedia z początku XX w. Jednak od tamtego czasu coś się zmieniło.
Przynajmniej tak mnie się wydaje, a interesuję się tematem dialogu buddysjko-chrześcijańskiego od wielu lat. Posoborowy Kościół dopuścił dialog z innymi religiami w imię przekonania o jego pozytywnym znaczeniu nie tylko dla wzajemnego lepszego poznania się i zrozumienia, lecz także dla dobra ogółu. Chodzi o to, że – jak mawia ks. Hans Kung – nie będzie pokoju między narodami bez pokoju między religiami.
Ale to wszystko to deklaracje na wysokim szczeblu. W praktyce, jak widać z oskarżeń ks. Posackiego, postawa podejrzeń ma się całkiem nieźle w ponad 50 lat od przełomowego dokumentu Kościoła ,,Nostra aetate’. Jezuicie chodzi, co sam pisze, o to, by benedyktyni i inni katolicy zainteresowani buddyzmem nie popadli w ,,synkretyzm”, czyli nie mieszali na własny użytek elementów obu religii tak, jak im pasuje. No tak, ale samo chrześcijaństwo jest synkretyczne: powstało z połączenia elemntów judaizmu, filozofii greckiej, prawa rzymskiego.
Ojciec Posacki ostrzega w swych publikacjach nie tylko przed szamanizmem z Tybetu, lecz także czarownikiem Potterem czy świętem duchów Halloween. Nie on jeden. Takich przestróg przed ,,kalaniem” czystości własnej wiary katolickiej znajdziemy więcej. Nie tylko zresztą w Kościele rzymskim, także u protestanckich fundamentalistów. Zderza sie z nimi inne podejście, wyzbyte tej nieufności i tego nieco neurotycznego lęku przed zbrukaniem przez kontakt z innymi praktykami religijnymi. Jan Paweł II nie obawiał się zaprosić do Asyżu nie tylko buddystów, w tym dalajlamę, ale nawet animistów na modlitwę o pokój dla świata. Czy o. Posacki zarzuciłby i papieżowi Wojtyle krzewienie synkretyzmu?
XXXX
Wdzięczni Rabini, ale smutny Redaktor Szostkiewicz
Na portalu tygodnika „Polityka” w swoim blogu red. Adam Szostkiewicz napisał zdumiewający artykuł zatytułowany „Kardynał Dziwisz wzywa do dialogu i wychodzi”. Redaktor twierdzi, że metropolita krakowski wychodząc po swoim wykładzie na jezuickim „Ignatianum” – podczas piątkowej konferencji poświęconej zmarłemu ks. Stanisławowi Musiałowi i dialogowi katolicko-żydowskiemu – zlekceważył rabina Rosena i licznych gości. Należało założyć, że Pan Redaktor swoją wiedzę zaczerpnął z pewnych i sprawdzonych źródeł. Należało założyć, lecz założenie było mylne, gdyż z pewnością nie było to źródło, ale zabrudzony dopływ.
Otóż Organizatorzy ustalili, że kard. Stanisław Dziwisz (oprócz rabina Rosena) będzie głównym prelegentem na konferencji z okazji piątej rocznicy śmierci ks. Stanisława Musiała. Natomiast pozostali zaproszeni przedmówcy jedynie będą mieli krótkie wystąpienia, tymczasem ta część programu znacznie się wydłużyła. Ustalenie takie miało na celu ustosunkowanie się rabina Dawida Rosena do słów metropolity krakowskiego i podjęcie dialogu na forum mediów.
Kard. Stanisław Dziwisz uprzedzał organizatorów, że jego wystąpienie będzie nieco dłuższe, aby zarysować w miarę możliwości całokształt podejmowanej na konferencji problematyki. Został poproszony przez organizatorów o nieskracanie swojego wystąpienia. Przedłużające się spotkanie spowodowało, że kard. Dziwisz musiał wyjść z konferencji zobligowany kolejnym spotkaniem w kurii metropolitalnej w Krakowie, a dotyczącym przygotowywanych międzynarodowych dni modlitw o pokój w Krakowie i Auschwitz – Birkenau we wrześniu bieżącego roku.
Niezrozumiałe są zatem żale Pana Redaktora Szostkiewicza i pretensje. Dziwię się tylko, że dał się nieświadomie „wpuścić w maliny”, a zapomniał o przesłaniu Kardynała zawartym w jakże ważnym wystąpieniu, z którego wyłania się chęć dialogu i współpracy między Żydami i chrześcijanami. Podejrzewanie o złe intencje jest chyba wpisane w pejzaż polskiego dialogu. Szkoda tylko, że to, co z wielką radością zauważyli rabini Nowego Jorku, nie zauważył Redaktor Szostkiewicz.
Ks. dr Robert Nęcek
Rzecznik Prasowy Archidiecezji Krakowskiej
***
W odpowiedzi ks. Robertowi Nęckowi, rzecznikowi Archidiecezji Krakowskiej
Ks. Nęcek polemizuje z moim wpisem ,,Kardynał Dziwisz wzywa do dialogu i wychodzi”. Cieszy mnie, że rzecznik zareagował nie tylko na mój felieton, lecz i na list profesorów Woleńskiego, Tokarskiej-Bakir i innych na ten sam temat. Mniej mnie cieszy, że zarzucił mi, iż ,,zapomniałem o przesłaniu” kardynała. Otóż łatwo sprawdzić na blogu, że nie zapomniałem, doceniłem i właśnie w tym kontekście podjąłem sprawę zgrzytu, jakim było wyjście Kardynała z sesji, nim skonczył mówić rabin Rosen. Skoro już metropolita musiał wyjść na inne spotkanie, skoro uprzedzał o tym organizatorów, cóż było prostszego, niż o tym poinformować uczestników? Ks. Nęcek uczynił to niestety dopiero po fakcie, kiedy pojawiły się wyrazy dezaprobaty. Rozumiem, że ks. rzecznik robi swoje, broni kardynała i podkreśla (trafnie) jego wkład w dialog katolicko-żydowski, ale szkoda, że przy okazji zniekształca moje słowa i insynuuje mi, że podejrzewam Stanisława Dziwisza o ,,złe intencje”. Tymczasem piszę w blogu, że zapewne ich nie miał. Swą polemikę rzecznik zatytułował ,,Wdzięczni rabini, smutny Redaktor Szostkiewicz”. O uczuciach rabinów się nie wypowiadam. A smutek rzeczywiście czułem. Lecz z tego powodu, że przepadła szansa na dopełnienie przemówienia kardynała natychmiastowym realnym dialogiem z rabinem Rosenem i mediami.
Komentarze
Fajny zakon, ci jezuici. Z jednek strony o. Stanisław Musiał i jego otwartosc, a z drugiej – ks. Aleksander Posacki ze swoja wizja buddyzmu i dalajlamy.
Jednym slowem – dla kazdego cos milego, a wszystko w jednym zakonie o tak chlubnej tradycji.
Gdyby nie to, ze jestem slaby duchem, to pewnie pomyslalbym o wstapieniu do jezuitow, zwlaszcza ze to taka fajna paczka, gdzie nawet powazne dusputy jak ta o synkretyzmie nabieraja charakteru kabaretowego kabotynstwa jest popatrzy sie na katolicyzm z szerszej pespektyty.
Szamanizm i zabobon v/s kult relikwi i swietych, w tym takich, co dla przykladu na slupie siedzieli, modlenie sie o deszcz i do wszystkich swietych mozliwych…
Taaa…. buddyjski szamanizm i zabobon kontra katolicka czysta wiara w… .
Wesola gromadka, ci jezuici. Nie ma co ! I nie tylko jezuici….
Pozdrawiam i zycze wytrwalosci w wymianie listow z kardynalskim dworem i jego dostojnikami.
Jacobsky
A nam na Blogu Bobika bardzo sie ten tekst ksiedza Posackiego podobal. Sczegolna fascynacje budzil „poganski feminizm” oraz „rytualny seks” po buddyjsku. Szkoda, ze nie opowiedzial czym sie rozni od populatnego w naszej katolickiej kulturze seksu na bani… 😈 😈 😈
Pan Szostkiewicz sam jest buddystą, czy może więc być obiektywny, pisząc o buddyzmie ?
43210:
Słusznie. Niemożna też wierzyć w obiektywizm księży, gdy mówią o swojej religii – przecież to wszystko katolicy! 🙂
Nie napisałem, że nie można wierzyć p. Szostkiewiczowi, zadałem pytanie.
Nie dziwi mnie to.
O. Posacki znany z tropienia diabła wszędzie gdzie się da.
Zresztą właśnie odbyła się w Krakowie objazdowa konferencja nt szkodliwości i diabelskości magii, gdzie do jednego worka wrzucono czytanie horoskopów gazetowych i dzieła Rowling, a p. Nawrocka proponuje swoje antymagiczne książki jako chrześcijańską odtrutkę na szatański potterowy pomiot.
Stosunek do innych religii w kontekscie tej paranoi o.Posackiego i innych, mnie nie dziwi. Tylko oni zostaną zbawieni, a całą Azję, gdzie katolików ze świecą szukać niech ogień piekielny pochłonie.
Najgorsze, że znam całkiem sporo osób z wyższym wykształceniem, którzy tym sekciarskim widzeniem świata są przejęci. I bardziej w diabła wierzą i jego emanacje niż w Absolut.
No i co znowu rozjazd. Tu w Tygodniku Powszechnym piszą o świętym dalajlamie, a Rzym ogłasza, że pottera można czytać a tu takie rewelacje nt, diabła i buddystów.
I to niby jeden Kościół Katolicki jest:D
Oczywiście można powiedzieć, że moje pytanie coś sugerowało, jednak było pytaniem, a nie twierdzeniem.
Ciekawy artykul. Mysle, ze to co pan czul czytajac artykul z nakreslonym kuriozalnym wizerunkiem dalajlamy jest odczuciem wielu z panskich czytelnikow gdy pisze pan np. o prezydencie. I mysle, ze w obydwu przypadkach fenomen mozna wyjasnic osobista niechecia.
Roznica jest pewnie taka, ze Posacki nie mieni sie byc otwarty i tolerancyjny w duchu posoborowym, a pan zdaje sie, ze tak.
Po drugie, nie wiem, czy jest pan wierny obietnicy o bojkotowaniu Dziennika, ale to zdaje sie Dziennik podal, ze p. Jackiewicz zmienila zadnie, co warte jest uwagi w kontekscie jednego z niedawnych wpisow.
Nie dlatego, zeby to chocby w minimalnym stopniu zmienialo dyskusje o aborcji, ale cokolwiek osmiesza osoby, ktore z jej przypadku uczynily tej dyskusji sedno. Zreszta, p. Jackiewicz moze jeszcze nie raz zmieni zdanie, a w ogole to byc moze zrodelm jej dramatu jest takze i to, ze wcale tego zdania do konca nie ma.
krychon,
tak naprawde to wszyscy pojdziemy do piekla, bo zawsze znajdzie sie religia, nawet wsrod tych monoteistycznych, i ktorej my nie jestesmy wyznawcami, a ktora glosi, ze niewiernych czekaja meki piekielne i potepienie wiekuiste.
Jednym slowem: bedzie wesolo w piekle, chyba weselej niz w niebie. I jestem pewien, ze o. Posacki tez tam sie znajdzie, tyle ze z nadania jakiejs innej religii.
I wlasnie obecnosc Posackich i wiekuiste wysluchianie tego, co maja do powiedzenia stanowic bedzie apogeum meki piekielnej…
Pozdrawiam.
A przy okazji zdaje sie, ze osmieszylem sie i ja wypisujac, ze chodzilo o aborcje, a nie o eutanazje.
Nie pamietam teraz dokladnie, ale podobna sytuacja dotyczyla nastolatki i wtedy wlasnie chodzilo o aborcje, i zdaje sie, ze tez dziewczynka, czy jej mama nie bardzo wiedzialy jaka ostatecznie podjac decyzje. Obawiam sie, ze ku uciesze rozmaitych organizacji wlaczacych tudziez o prawo do przerywania ciazy, tudziez o prawo do przerywania ciazy zabronienia.
Stad to nieporozumienie. Obie dyskusje zreszta krojone sa tym samym tepym nozem i w obydwu nie mam pojecia, jakie zajac stanowisko.
Ale to tak na marginesie, a co do pomylki, jest oczywista, a dla nieuwagi nie moze byc poblazania.
Panie Redaktorze!
Buddyzm juz od dawna jest postrzeganany jako szkodliwa sekta przez niektorych duchownych katolickich. Zarzut ze buddyzm to wiara w zabobony itp brzmi troche smiesznie w ustach konserwatywnego jezuity. Bowiem to wlasnie polski katolicyzm jest pelen zabobonow, kultu relikwi itp przyjemnosci, czesto niezrozumialych dla ludzi z Europy zachodniej. Ale to tylko tak na marginesie.
Zreszta przyklad idzie z gory. Nie sadze zeby obecny Papiez modlil sie w Asyzu w buddystami?Z DalajLama Bendykt wrecz sie nie chcial spotkac, oficjalnie ze wzgledu na watykanska probe normalizacji polityki wobec Chin. Czytalam tez, ze Papiez wypowiedzial sie krytycznie o czarodzieju Harry Potterze. Czarna magia to grzech! Ale moze cos myle.
Pozdrawiam
Jeszcze kilka slow: Gratuluje! Doczekal sie Pan oficjalnej reakcji samej Kurii. Z drugiej strony to moze i dobrze, ze Kardynal nie zostal na sesji, gdyz o czym dyskutowalby z rabinem Rosnerem? Czytanie z kartki Kardynalowi lepiej idzie…
Pozdawiam
Ja jestem zwolennikiem nieprzedłużania spraw lustracyjnych i zawężenia ich do najważniejszych przestępstw, ale wiadomość, jaką usłyszałem w III zbulwersowała mnie. Otóż Kościół zakończył lustrację w swoich szeregach. Uważam księdza Isakowicza – Zaleskiego za maniaka i frustrata, ale taka decyzja to już przesada.
Się słowa nauczyli „mądrego”, synkretyzm… w XXI wieku im to teraz bardzo przeszkadza. Ciekawe, czy nie przespali kilku wcześniejszych terminów w słowniku, jak choćby mizoginia, masochizm, czy myślenie magiczne.
Purpuratom polecam więcej zajęć fizycznych na świeżym powietrzu (liście zagrabić, chodnik zamieść – czy to takie trudne?) a mniej główkowania.
Pozdrawiam z Katowic.
Szanowny Redaktorze i blogowicze, powtórzę to, co już kilka razy pisałem; taki stary, jeszcze z czasów nieboszczki-komuny, dowcip;” czym rózni się szajka od kolektywu?”. Prawidłowa odpowiedź brzmi:”kolektyw, to my, a szajka, to oni”
Tak samo jest z wszystkimi religiami. Każda nadała samej sobie miano nieomylności. Trudno mieć pretensje do jakiegoś biednego jezuity. On przynajmniej jest szczery. Gorzej, że tak samo sądzi papież -profesor trzech specjalności, bo konsekwentnie głosi, że inne religie ,owszem,niech sobie będą, ale jedyną dobrą, prawdziwą jest katolicka i tylko ona zapewnia drogę do nieba. Sam fakt, że w Watykanie znaczącą rolę odgrywa Naczelny Egzorcysta, dowodzi, że niestety KK nadal tkwi w Średniowieczu. Ja już wolę szamana indiańskiego ( z filmów Ch. Norrisa), bo on też orlim piórem skutecznie zakłóca unoszenie się dymu do góry, ale nie nosi na sobie tyle złota i purpury, co „nasi” hierarchowie. Owieczki są od tego, żeby były durnowate. Mają nadal bać się ognia piekielnego , a bilety do nieba wydają (sprzedają) tylko nasi, z naszego kolektywu. Inni ,ci z szajki,mają fałszowane bilety; tak mówi KK.
Pozdrawiam
Panie Redaktorze,
Dla mnie niemal od zawsze śmiesznę są te dysputy o wyższości jednej religii nad drugą. Wiara w dogmaty religijne a dotyczy to każdej religii to zabobobon w najczystszej postaci. Kreowanie bytów wirtualnych i przypisywanie im mocy nadprzyrodzonej i opiekuńczej wobec każdego z nas to virtual fiction. Można wierzyć w krasnoludki, dowolne bozie i przerózne bóstwa, skoro ktoś tego potrzebuje, ..ale miejmy do tego własciwy i odpowiedni dystans bo od „wiary” do śmieszności to tylko maleńki krok . Śmieszność można jeszcze wybaczyć , ale najbardziej tragiczne w tym , że za wiarę i przekonania zabija sie innych (innowierców?). A w naszym zwariowanym kraju na usługach wiary przyniesionej ogniem i mieczem tysiące nawiedzonych. Polska jest niby państwem neutralnym pod wzgledem wyznaniowym…ale to NIBY czyni różnicę. Bo czy cokolwiek w tym kraju można czynić bez wiedzy i przyzwolenia kleru?!Hierarchowie kościoła grożą wojną każdemu rządowi jeśli nie postępuje z ich wolą i i ich punktem widzenia. Tragiczne wręcz, że na początku XXI wieku wciąż jesteśmy na poziomie talibów z tą infantylna wiarą w piekło i niebo i przeróżne cuda. Pan też jakby przestraszony połajanką jednego z urzędników KK. Czy naprawdę dogmaty jakiejkolwiek wiary mają czynić gwałt na rozumie?!
Nie znam stopnia niechęci ks. Posackiego do buddyzmu. Natomiast co do meritum chyba ma trochę racji (dla jasności: sam praktykuję buddyzm tybetański).
Znani mi nauczyciele podkreślają, żeby nie mieszać praktyk. Praktyki różnych religii posługują się różnymi wyobrażeniami i ich mieszanie ponoć nie przynosi efektów. Tak więc zagrożenie synkretyzmem wydaje się realne.
Co do szamanizmu w Tybecie: jego elementy są obecne, głównie w religii Bon, antropolodzy kultury mogliby pewnie odnaleźć elementy szamańskie również w praktykach głównych szkół. Ale oczywiście podobne elementy odnaleźć można w chrześcijaństwie i nie ma w tym nic złego.
Natomiast komentarz jezuity jest o tyle dziwny, że akurat Dalajlama jest animatorem XIX wiecznego niesekciarskiego ruchu szukającego dialogu ponad szkołami i religiami.
Poza tym jeśli szuka sekt, to nie musi ich „… biedaczysko, szukać po dalekim świecie tego, co jest bardzo blisko…”:))
Czy jest coś bardziej bezpłodnego intelektualnie niż sama bezmyślność? Okazuje się, że jest. I jest nim przekonanie, że samo uruchomienie myślenia wznosi nas wyżej, niż myślenie może wznieść. Do nieba niezależności od jakiejkolwiek wiary, rozumianej jako odwrotność myślenia. W myśleniu wówczas zawiera się wszystko. Jest omnipotentne i zyskuje taka samą przewagę nad nami, jak ogon nad swoim kotem, jak patrzy, gdy ten się za nim ugania w koło.
Innym przejawem zapętlenia się we własnej pysze jest racjonalizacja wiary, wywodząca się z przekonania, że „moja wiara” zyskuje walor wyższości nad każd inną, gdyż dana jest wprost od mojego wyrozumowanego Boga.
„Wdzieczni” rabini? „Wdzieczni”???!!! Za co? Ze kardynal Dziwissz zaszczycil ich „caloksztaltem” na 45 minut i nastepnie kazal rozmawiac ze soba „za posrednictwem mediow” ?
Zaiste niewiele trzeba aby sobie zaskarbic wdziecznosc rabinow.
Nie jestem rabinem, wiec jestem oburzona zarowno zachowaniem kardynala Dziwisza, jak i szczegolnie tym, ze jego rzecznik skladajac pokretne wyjasnienia, nie mogl sie zdobyc na jedno chocby slowko „przepraszam”.
W obu religiach pucha jest grzechem.
Heleno:
Jesteś niecierpliwa. Galileusz czekał na przeprosiny 350 lat i nie narzekał. Jest długa kolejka.
Jacobsky! Gratuluję trzeźwego spojrzenia na to wszystko. Mnie też śmieszy, kiedy czytam pełne powagi i niemal „naukowe” gromy rzucane przez wyznawców jednej religii na „zabobony” głoszone przez inną. A to że np. katolicy wyznają kult relikwii, a muzułmanie jeżdżą do Mekki oglądać kamień to przecież jest naprawdę poważna sprawa :-). Z tym że wystarczy postawić się na miejscu na buddysty i od razu te praktyki robią się śmieszne i zabobonne.
religia – nieomylnosc – buddyzm
Czy buddyzm jest religia?
Czy Budda jest uznawany za Boga? Czy moze byc religia bez Boga?
Nie ogarniam roznych rodzajow buddyzmu i roznic pomiedzy nimi. Czy jednak Budda nie byl raczej postrzegany jak przewodnik w drodze ku oswieceniu, niz wcielenie bostwa na ziemii czy boze dziecko jak Krsna czy Jezus?
Rozważania o wyższości jednej religii nad drugą to jakby wykład prof. mniemanologii stosowanej Stanisławskiego o „wyższości świąt wielkiej nocy nad świętami bożego narodzenia”.
Pycha naszych /KK/ jest niestety ogromna.
Wypowiedź księdza dr Nęcka jest właściwie połajanką.
Obłudne tłumaczenie pracownika purpurata.
„Nie chce mi się gadać”
Art63,
Jako zadeklarowany buddysta – moze w paru akapitach conieco na temat buddyzmu objasnisz? Jak tez kwestie nieomylnosci w buddyzmie. Czy Dalaj Lama mialby byc nieomylny niczym papiez w sprawach wiary?
Yevaud,
Temat, który poruszasz jest zbyt obszerny, aby ująć go w krótkiej formie. Dokładnych objaśnień najlepiej zasięgać u kompetentnych nauczycieli.
Natomiast co do Twoich szczegółowych pytań, najlepiej odpowiada na nie sam Siddharta:
„…Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym…”
Budda, Kalama Sutra
Szkoda, że nikt nie zwrócił uwagi na piramidalne bzdury na temat buddyzmu, jakie znalazły się w artykule z Naszego Dziennika. Numer jeden wszystkich głupot to przypisanie buddystom składanie krwawych ofiar.
Miluszka:
?Bo paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy?. Co tam ?Nasz Dziennik?. Bzdury o buddyzmie głosili i papieże, w tym JPII.
Większość wyznawców nie zna i nie rozumie dobrze dogmatów i zasad własnej religii, cóż więc wymagać od nich żeby rozumieli cudzą.
Parę lat temu Unia Pracy zaangażowała się, wraz z innymi siłami politycznymi w Sejmie, w walkę z sektami. Była propozycja żeby rejestrować związki religijne liczące co najmniej 100.000 osób. Jedną ze zwalczanych ?sekt? był buddyzm, religia starsza od chrześcijaństwa.
W języku polskim słowo ?sekta? ma odcień pejoratywny, podczas gdy w angielskim niekoniecznie. Różne sekty buddyjskie to po prostu różne szkoły, które nie różnią się doktryną ale rodzajem praktyki.
Buddyzm, wędrując po różnych krajach, w pewnym stopniu mieszał się z wieloma religiami, zresztą głównie w warstwie zewnętrznej. No i, jak każda religia, zmieniał się, a czasem i wypaczał przez stulecia. Ale istota buddyzmu jest wciąż ta sama.
OK, fajnie. Nie można być obiektywnym mówiąc o własnej religii. Problem w tym, że mówiąc o cudzej religii ciężko też znać dogłębnie temat. A być po środku się nie da 🙂
Istnieją tylko poglądy subiektywne, a jeśli ktoś twierdzi inaczej to z pewnością nie jest obiektywny 😉
Jan Kłosowski:
Zgoda, poglądy są subiektywne. Ale można mówić o wszystkim w miarę obiektywnie, stosując kryteria rozumu. Trudno to robić w stosunku do własnej religii, szczególnie jeśli jest to religia oparta na wierze i zawierająca dogmaty. Wtedy wszelkie niekonsekwencje czy wątpliwości trzeba tłumaczyć pokrętnie według przyjętych dogmatów, a nie zgodnie z zasadami rozumu. Podobnie jest kiedy o cudzej religii mówi ktoś, kto wyznaje dogmaty własnej religii. Natomiast postronny obserwator nie jest związany dogmatami i może używać rozumu bez tych ograniczeń.
To jest moja obiektywna odpowiedź na subiektywnie postawiony problem :).
Zawsze byłem zdania, że Radio Mafija i kręgi mu pokrewne to komunistyczna piąta kolumna (bo nie widzę żadnego innego sposobu na wytłumaczenie tego, jakim cudem Rosja – nie lubiąca Polaków – pozwala na wybudowanie na Uralu nadajnika RM, stacji katolickiej, gdy Cerkiew prawosławna rzymskokatolików nie cierpi za prawdziwe bądź wyimaginowane podbieranie wyznawców). Pieniacki napad na Dalajlamę to kolejne potwierdzenie tej teorii.
Dociekać w XXIw. co o jakiejś sprawie sądzi Kościół Katolicki to tak jakby interesować się opinią wioskowego głupka.
CZY MOŻNA BYĆ JEDNOCZEŚNIE BUDDYSTĄ I CHRZEŚCIJANINEM?
http://www.geocities.com/lhundrub.dzinpa/teksty/tradycja_gelug.html#paragraf_buddysta_chrzescijanin
Czy można być jednocześnie buddystą i chrześcijaninem? Podczas seminarium Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej WCCM Jego Świątobliwość Dalaj Lama tak podsumował odpowiedź na to pytanie:
?Czy można być jednocześnie buddystą i chrześcijaninem? Jest to możliwe w początkowym stadium. Jeżeli ktoś wierzy i szczerze szanuje Jezusa Chrystusa i Buddę, to można go uznać za półbuddystę i półchrześcijanina. Ale nie sądzę, żeby pozostał przy takim poglądzie w miarę swojego duchowego rozwoju. Praktykujący buddysta musi zaakceptować pustość[ mądrość pustki ] jako ważną praktykę. Znam chrześcijańskich braci, którzy żywo interesują się buddyjską filozofią pustości zjawisk. Myślę jednak, że jeśli uzna się pustość[ mądrość pustki ], to nie ma miejsca dla Boga-stwórcy czy absolutu. Pustość zjawisk oznacza, że wszystko jest współzależne. Jeśli się przyjmie taki punkt widzenia, raczej trudno wyznawać ideę wiecznej duszy, absolutu czy wszechmogącego Boga-stworzyciela.?
W swojej książce ?Radość życia i umierania w pokoju? Jego Świątobliwość Dalaj Lama rozwija ten temat dalej:
?Ponieważ rzeczy[ zjawiska ] pojawiają się i powstają do istnienia zgodnie z ich przyczynami, teksty buddyjskie nie zawierają opisu ‚Ja’, które doświadczałoby szczęścia i cierpienia niezależnie od przyczyn. Podobnie nie mówią o istnieniu niezależnego stwórcy wszechświata. Stwierdzenie o niezależnym ‚Ja’ czy niezależnym stwórcy przeczyłoby przedstawianiu rzeczy[ zjawisk ], jako zależnych wyłącznie od ich przyczyn[ i warunków ]. Kiedy się zgodzimy, że wszystko jest uwarunkowane, logiczne będzie, iż nie możemy zaakceptować istnienia ‚Ja’, które jest trwałe, niepodzielne i niezależne. Podobnie sprzeczne i niespójne logicznie byłoby uznanie istnienia niezależnego stwórcy wszechświata. Argumentem używanym do udowodnienia, że rzeczy[ zjawiska ] nie posiadają faktycznego istnienia[ są „Puste” ], jest stwierdzenie, że ich powstawanie zależy od innych przyczyn[ i warunków ] niż one same. Zależą one także od swych części składowych, jak również od myśli, która przypisuje im nazwy i znaczenia. Wszystko, co złożone jest z części składowych lub uzależnione od przyczyn i warunków, jest nietrwałe i przemijające. Wszystkie te rzeczy[ zjawiska ] nie trwają wiecznie i nieustannie się rozpadają. Ten rodzaj subtelnej nietrwałości potwierdzają także odkrycia fizyki kwantowej.?
Byłem praktykującym katolikiem. Przystąpiłem do sakramentu Pierwszej Komunii Świętej. W końcu nawróciłem się na buddyzm. Podobnie, jak Dalaj Lama, szanuję Jezusa, jako wielkiego bodhisattwę. Z całym należnym szacunkiem uważam, że Jahwe ze Starego Testamentu był tylko bardzo niedoskonałym pół-bogiem o lokalnym znaczeniu, jakich wielu w historii.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że każda religia, w przeszłości i obecnie, ma swoje święte księgi. Każda religia uważa, że jej nadprzyrodzone objawienia są najbardziej aktualne lub ostateczne. Czy któraś z tych wszystkich świętych ksiąg jest może bardziej święta niż inne? Jak mamy to odróżnić, która księga jest obiektywnie święta, a która nie? Co miałoby o tym decydować? A może wszystkie one są równie święte dlatego, że żadna z nich nie dysponuje argumentami wystarczająco przekonującymi dla wszystkich pozostałych? Jeżeli nie wymagamy ani logiki, ani żadnych racjonalnych dowodów od naszej religii, to elementarna uczciwość nakazuje nam, abyśmy również nie wymagali niczego od pozostałych. Jeżeli ślepo wierzymy w dogmaty jednej religii, to logicznie nic nie powinno nam przeszkadzać, by również ślepo wierzyć w prawdziwość wszystkich innych religii. Problem polega na tym, że doktryny religijne najczęściej nawzajem się wykluczają, co niestety nie pozwala nam, aby uznać je wszystkie za równie prawdziwe. Ślepa wiara prowadzi do fanatyzmu religijnego, a ten z kolei prowadzi do świętych wojen, gdy pali się zarazem książki, jak i ich autorów.
mnich buddyjski Lhundrub Dzinpa http://www.tradycja.gelug.opx.pl/
.
a ja polecam skandalicznego bloga:
ctud.blox.pl
i tudzież tego oto mrocznego bloga
entuzjazm.blox.pl
😉