Watykan chwali Beatlesów
A jednak miał rację Bob Dylan, że czasy się zmieniają. L’Osservatore Romano to wprawdzie tylko półoficjalny organ prasowy Watykanu, ale bliższy mu niż chyba jakakolwiek inna gazeta katolicka. Dobrze pamiętam skandal z Lennonem, o którym wspomina OR. W Polsce nie odbił się taki echem, jak w USA, no ale Polska nie miała wtedy wolnych mediów i ojca Rydzyka. W USA chrześcijanie palili płyty Beatlesów. U nas młodzież raczej się się z Lennonem zgadzała: faktycznie, są popularniejsi do Jezusa.
Teraz watykańska gazeta wspomina z nostalgią muzykę Beatlesów, a wypowiedź Lennona zalicza, słusznie, do wyskoków młodego człowieka, któremu odbiło wskutek sukcesu. Zresztą już wkrótce po tym wyskoku z 1968 r. Lennon w pewnym wywiadzie dla Kanadyjczyków z niej się wycofał i zaznaczył, że należy do ,,fanów Jezusa”, a muzyka Beatlesów wyrasta z chrześcijańskiej inspiracji. Cóż, wartość tego komentarza wydaje mi się taka sama jak wcześniejszego, Lennon nie raz mówił, co mu ślina na język przyniesie.
Tak czy owak, zmiana pokoleniowa w Watykanie dała znać o sobie. Warto pamiętać, że OR od niedawna ma nowe szefostwo i nieco zmodernizowaną szatę graficzną. Gazeta chce zmienić wizerunek: z nudnej oficjałki na bardziej żurnalistyczny, nie stroniący, jak przedtem, od kultury masowej.
Ciekawe, jak na to ,,rozgrzeszenie” Beatlesów zareagują tradycjonaliści. Nie brakuje ich i w Polsce, gdzie co raz słyszymy o muzyce rockowej jako domenie szatana. Ciekawe także, czy powie coś o tym włoskim artykule Agnieszka Kołakowska, która przed laty piosenkę Lennona ,,Imagine” uznała za kwintesencję zła kontrkultury, w istocie za manifest totalitaryzmu. Mój Boże, toż to tylko piosenka – Osservatore chyba trafniej – choć po 40 latach! – ocenia realne znaczenie Beatlesów niż wytrawna konserwatywna publicystka.
XXXX
Jacobsky -, przepraszam za chamstwo jednego z wpisów, niestety od tej plagi nie można się na polskich blogach politycznych. Kiedy w 2006 zaczynałem pisać ,,Grę w klasy”, myślałem, że to minie, że wysoki poziom niektórych komentarzy podniesie poprzeczkę i zniechęci agresorów. Niestety, idzie raczej w przeciwną stonę.
Dyskusja polsko-ukraińska wyszła jednak stosunkowo nieźle – badik, dr No, ella34, Pierre Doua, rowi – dzięki za wpisy. Powtórzę jeszcze raz, choć to pisałem, ale jak widać polemiści wolą to ignorować albo czytają tylko kilka linijek i już wiedzą, co chcę powiedzieć : nie namawiam do amnezji w kwestii zbrodni ukraińskich przeciwko Polakom, nie namawiam do zapominania o Wołyniu, zależy mi natomiast na myśleniu politycznym i przyszłościowym nastawionym na zbliżenie i współpracę Polski i Ukrainy. Nela – co takiego Panią zdumiewa? Że obok opowieści krawcowej mogą istnieć inne, na przykład Ukraińców pacyfikowanych przez Polaków?
Zresztą protesty osób rodzinnie związanych z Wołyniem czy takich, które po prostu ucierpiały z rąk ukraińskich albo ucierpieli ich bliscy – takie protesty traktuję inaczej, z pewnym współczuciem, niż protesty czysto ideologiczne, to znaczy wyrażające współczesny nacjonalistyczny antyukrainizm. Geograf – tak ma Pan rację, moje podejście do sprawy jest polityczne, ale jednak nie tylko takie. Wynika ono przede wszystkim z mojej filozofii stosunków między narodami, zwłaszcza narodami, które jak my i np. Ukraińcy, Rosjanie, Litwini, Czesi, Niemcy przeszły przez doświadczenie totalitaryzmu.
Datego tak przykro zaskakuje mnie postawa ks. Zaleskiego, który jako kapłan powinien łączyć, a nie dzielić. Teraz, kiedy ogłasza on, że zwraca przyznany sobie Medal św. Jerzego opatrując tę decyzję pogardliwym i insynuacyjnym komentarzem o innych nagrodzonych, ks. Zaleski nie tylko dzieli, ale jeszcze obraża. Ze smutkiem, jeśli nie z przerażeniem, obserwuję tę eskalację. Wiem, że w jakimś stopniu jest ona reakcją człowieka, który nie ma w Kościele łatwego życia i bywa w nim niesprawiedliwie sekowany, ale czy odpowiedzią księdza na krzywdę ma być krzywdzenie?
Komentarze
Tak, tak, kultura masowa jest super, jakże niesłusznie OR stroniło od niej dotąd. W kościołach powinny rozbrzmiewać nie utwory organowe Frescobaldiego, Bacha i Messiaena, lecz techno i rock. Cała ta muzyka poważna to jedno wielkie nudziarstwo dla dziadkersów.
Panie Redaktorze,
proszę nie przepraszać za innych. Ja też święty nie jestem i wina leży również po mojej stronie, bo w sumie niepotrzebnie wdaję się w potyczki słowne. Blog to blog: to jak bar, do którego wchodzą różni ludzi z różnymi problemami. Czasem po to, żeby się napić, czasem po to, żeby z kimś wyjść, a czasem po to, żeby była heca. Tak naprawdę to gorzej już na tym blogu bywało 😉
Akurat obchodzona jest okrągła rocznica bed-in Lennona i Ono. Bed-in miał miejsce w montrealskim hotelu Queen Elisabeth i bed-inowy pokój cieszy się w tych dniach niemałym wzięciem.
Wzięciem cieszy się również plakietka z numerem bed-inowego pokoju. Plakietka znika z drzwi kilka razy w miesiącu. Pracownicy hotelu przykręcają nową i śmieją się z kolejnych frajerów, którzy myślą, że oto znaleźli się w posiadaniu strasznie oryginalnej pamiątki po Lennonie.
Natomiast bij mnie/zabij, żeby zgadł jaki ma cel watykańska wycieczka pochwalna w kierunku liverpoolskiej czwórki. Pociąg z muzyką młodzieżową zatrzymuje się na stacji „Watykan” w bardzo ograniczonym zakresie. W sumie chodzi o młodych krzewicieli wiary, którzy wyśpiewują Ewangelie przy akompaniamencie perkusji, gitar i klawiatury – zjawisko niszowe, tak się mające do stacji „Jarocin” czy „Woodstock” jak peron we Włoszczowej do dworca we Wrocławiu czy w Lipsku. Nie jest to również nowe zjawisko, bo pamiętam jak we wczesnych latach 70-tych, w podwarszawskiej Podkowie Leśniej, modne były msze rockowe z kapelą, która „dawała czadu” do mszy.
Gdzieś tam toczy się od lat flirt między OK i pop-kulturą, ale to już nawet nie flirt, ale intymna zażyłość na opłotkach obydwu flirtujących zjawisk, tj. zinstytucjonalizowanej wiary (KK) i kultury młodzieżowej.
W każdym razie Lennon musi chyba śmiać się do rozpuku tam, gdzie teraz przebywa, skoro … there is no heaven. I pewnie Lucy in the Sky with Diamonds pomaga mu utrzymać ten dobry humor.
Pozdrawiam
Chyba nie nalezy mylic slowa „popularnosc” s „nadczasowoscia, wielkoscia, swietoscia” itd. W tym kontekscie trzeba sie zgodzic z Lenonem, ze swego czasu, „tam i wtedy” Beatles byli rzeczywiscie popularniejsi od Chrystusa. Ale tez Mohameda, czy za przeproszeniem Marksa, Kanta nie wspominajac. I coz w tym zlego? Czyz Rydzyk wsrod sluchaczy RM nie jest popularniejszy od Papieza? Czyz JPII nie byl swego czasu wsrod swoich rozegzaltowanych polskich fabow popularniejszy od Pana Boga? No i – pytam ponownie – coz w tym zlego. Wszak nasza wiara stale wiecej upodabnia sie do przynaleznosci klubowej. Trzeby powiwatowac, odspiewac hymn a po meczu dokopac skur… Alleluja!
Gospodarzu, po prostu rozczulilam sie wzmianka, ze pamietasz co wypisywala Agnieszka Kolakowska o Imagine.
Nie pisala wiele, ale co napisala, to zapadlo w dusze. Mnie tez rozne rzeczy tej Autorki kolacza sie po glowie i cytuje je przy rozlicznych okazjach wywolujac huragany smiechu.
Wiele bym dala aby przeczytac jak sie rozprawila z Imagine 😆 😆
Redaktorze, czy pamięta Pan taki film „Privilege” (przywilej), wyświetlany pod koniec lat 60., z Paulem Jonesem (to była taka gwiazdka pop, z jednym przebojem) i słynna wtedy modelką Joan Shrimpton w rolach głównych. A film był o wykorzystaniu muzyki pop i jej gwiazd do indoktrynacji religijnej. Po 40 latach w najjasniejszej RP temat jest znów aktualny…
@ Jacobsky:
Faktycznie, muzyka młodzieżowa pasuje do kościoła jak kwiatek do kożucha, a różne projekty powstałe na pograniczu tych dwu światów to często kulturalne potworki. Za najciekawszy wyczyn z tej serii uważam imprezę, zorganizowaną przed paru laty w Watykanie przez K. Zanussiego (!), na której trzech mistrzów break-dance’u (pp. „Bozia”, „Wezyr” i jakiś trzeci dżentelmen, którego pseudonimu nie pamiętam) w rytm hip-hopu stawali na głowie przed JP2 i kręcili różne wygibasy. A może chodziło Zanussiemu po prostu o psychodramę w oparciu o słynny esej Kołakowskiego „Kapłan i błazen”? 🙂
Poza tym – kiedy Watykan wypowiada sie dobrze o Beatlesach, albo zaprasza Eurythmics (!) do wystepów przed papieżem, to ma to walor czegoś faktycznie oryginalnego (choć niekoniecznie dobrze przemyślanego). Ale w Polsce jest inaczej – muzyk „młodego pokolenia” deklarujący sie jako katolik, z konieczności szufladkuje się jako osoba o bardzo konserwatywnych przekonaniach. Często okazuje się przy tym być „New Born Christian”, a nierzadko idzie wprost w politykę (vide Jan Pospieszalski, jak by nie patrzeć – ex-basista Voovoo). I tu znów przypomina mi się ciekawa historia – przed paru laty widziałem ministrantów rozdających pod kościołem numer „Małego Gościa Niedzielnego” ze zdjęciem długowłosego reprezentant kato-rocka na okładce. Podpis pod zdjęciem: chcę być dobrym żołnierzem Jezusa Chrystusa 🙂
Pozdrawiam
Geograf
PS Zawsze miło poczytać jakieś porównania kolejowe, chociaż dworzec we Wrocławiu i tak wygląda dużo gorzej niż w latach swojej świetności (tj. przed wojną), a ten w Lipsku tez chyba ucierpiał mocno w czasie powodzi sprzed paru lat…
młody, w jakim to kościele można słuchać regularnie Frescobaldiego i Messiaena? Bo chętnie bym tam się wybrała. W polskiej muzyce kościelnej też dominuje pop, tylko jest to ckliwy pop rodem z XIX stulecia.
Nieco OT, ale chciałem Szanownemu Gospodarzowi i Wszystkim tu zgromadzonym przedstawić e-maila, jaki kursuje po redakcjach i Sejmie…
IPN: Mikołaj K. to TW ?Kanonik?
24.12.Warszawa (PAP) – Posiadane przez IPN dokumenty wskazują jednoznacznie, że znany toruński astronom, Mikołaj K. to TW ?Kanonik? ? powiedział Polskiej Agencji Prasowej szef IPN, Janusz Kurtyka. Dodał, że ?tak wynika z badań Sławomira Cenckiewicza i współpracującego z nim ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego?.
Kurtyka przyznał iż co prawda w dokumentach nie znaleziono podpisanego zobowiązania do współpracy i raportów sygnowanych przez K., ale ?jednoznaczne dowody na współpracę K. znajdują się w innych posiadanych przez IPN teczkach?.
?Byłem od dawna przekonany, że Mikołaj K., to TW ?Kanonik?. Dałem nawet temu wyraz w przypisie do niepublikowanej jeszcze książki >>Lech Wałęsa a WSI<>Tygodnikiem Powszechnym<< , Tadeuszem Mazowieckim, Lesławem Maleszką i apb. Jerzym Życińskim jest mi nie po drodze? ? dodał.
Jak powiedział PAP, Antoni Macierewicz, były szef Komisji Weryfikacyjnej WSI, Mikołaj K. był prawdopodobnie też ?współpracownikiem jeśli nie oficerem? WSI.
? W okresie kiedy kierowałem SKW mieliśmy informacje, że rzeczywistą obroną Olsztyna kierowali patrioci z kręgów tzw. prawicy krakowskiej, podczas kiedy Mikołaj K. sabotował ich działania pod błahymi pozorami jak np. niewielkie zasoby prochu lub słabe uzbrojenie i wyszkolenie piechoty? ? dodał Macierewicz.
Jego zdaniem ?koronnym dowodem winy K.? jest fakt iż przeciwstawił się on wysuniętej przez patriotów koncepcji wysadzenia zamku z całym miastem w proteście przeciwko najazdowi.
?Wiedział doskonale iż czyn ten obudziłby sumienia Polsce i wskazałby na wzrost zagrożenia germańskiego. Jego postępowanie świadczy K. działał na rzecz niepolskich interesów? ? powiedział Macierewicz PAP.
Jak napisał ?Nasz Dziennik? ? dla osobników pokroju K. nie może być miejsca w żadnej katedrze?. Radio Maryja zapowiedziało w styczniu demonstrację przed Sejmem w sprawie przeniesienia pochówku Mikołaja K. z katedry we Fromborku na Cmentarz Komunalny w Warszawie. (PAP)
In out prrr
A może to nie jest TAK BARDZO OT???
Wasz Stauffenberg
przepraszam, ale z nieznanych powodów tekst się rozsypał,a więc raz jeszcze…
IPN: Mikołaj K. to TW „Kanonik”
24.12.Warszawa (PAP) – Posiadane przez IPN dokumenty wskazują jednoznacznie, że znany toruński astronom, Mikołaj K. to TW „Kanonik” ? powiedział Polskiej Agencji Prasowej szef IPN, Janusz Kurtyka. Dodał, że „tak wynika z badań Sławomira Cenckiewicza i współpracującego z nim ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego”.
Kurtyka przyznał iż co prawda w dokumentach nie znaleziono podpisanego zobowiązania do współpracy i raportów sygnowanych przez K., ale „jednoznaczne dowody na współpracę K. znajdują się w innych posiadanych przez IPN teczkach”.
„Byłem od dawna przekonany, że Mikołaj K., to TW >>Kanonik<>Lech Wałęsa a WSI<>Tygodnikiem Powszechnym<< , Tadeuszem Mazowieckim, Lesławem Maleszką i apb. Jerzym Życińskim jest mi nie po drodze” ? dodał.
Jak powiedział PAP, Antoni Macierewicz, były szef Komisji Weryfikacyjnej WSI, Mikołaj K. był prawdopodobnie też „współpracownikiem jeśli nie oficerem” WSI.
„W okresie kiedy kierowałem SKW mieliśmy informacje, że rzeczywistą obroną Olsztyna kierowali patrioci z kręgów tzw. prawicy krakowskiej, podczas kiedy Mikołaj K. sabotował ich działania pod błahymi pozorami jak np. niewielkie zasoby prochu lub słabe uzbrojenie i wyszkolenie piechoty” ? dodał Macierewicz.
Jego zdaniem „koronnym dowodem winy K.” jest fakt iż przeciwstawił się on wysuniętej przez patriotów koncepcji wysadzenia zamku z całym miastem w proteście przeciwko najazdowi.
„Wiedział doskonale iż czyn ten obudziłby sumienia Polsce i wskazałby na wzrost zagrożenia germańskiego. Jego postępowanie świadczy K. działał na rzecz niepolskich interesów” ? powiedział Macierewicz PAP.
Jak napisał w numerze świątecznym „Nasz Dziennik” „dla osobników pokroju K. nie może być miejsca w żadnej katedrze”. Radio Maryja zapowiedziało w styczniu demonstrację przed Sejmem w sprawie przeniesienia pochówku Mikołaja K. z katedry we Fromborku na Cmentarz Komunalny w Warszawie. (PAP)
In out prrr
Panie Redaktorze !
Tematyka dzisiejszego Pańskiego felietonu, wsparta utworem B.Dylana pt. „Czas wszystko zmienia”, potwierdza ponieka prezentowana mprzeze mnie na tym blogu teże Heraklita z Efezu (500 lat przed Jezusem): pantha rhei. Dot. to także doktryny i nauki Kościoła kat. Te zmiany zawsze miały miejsce w jej obrębie tylko następował w innej perspektywie, innym wymiarze – nie w wymiarze pokjedyńczego życia ludzkiego. dziś, gdy zmiany następują „do kwafdratu” (tak by mozna parafrazowac schlagwort B.Dylana) Kk musi cos tez „z tym zrobić”. I właśnie w tej perspektywie jestem przekonany, iz katolicyzm prędzej czy później zaakceptujke wszelkie „nowinki” wspólczesnego świata; środki antykoncepcyjne, aborcję, eutanazję, seks przed- i poza-małżeński, deprecjację małżeństwa jako „życia” dwojga ludzi itd. To tak jak chrześciajństwo wchodząc w I tysiącleciu na terenu zamieszkałe prze barbarzyńskich Germanów samo ulegało barbaryzacji – np. św.Michał patron rycerzy to odbicie germańskiego boga wojny i opiekuna wojowników (nawet kościoły często budowano na miejscu świątyń poświęconych właśnie Odynowi lub Wodanowi) – a jak się to ma do podstawowej zasady chrystianizmu non violence ? A jak wytłumaczyć, iż w 1864 r w encyklice Quanta cura (+ załącznik do niej tzw. Syllabus errorum) Pius IX potępił m.in. demokrację jako formę sprawowania rządów, liberalizm, bankowość etc. A jak do tej formy rządów odnosił się ponad 130 lat później JP II i BXVI ? A co z godnosćią i wolnością człowieka w nauce Kośćioła – jak ma się do nauk JP II wynik dysputy w Valladolid między de las Casasem i Sepulvedą (i werdyktem kosćielnym nt.temat) ?
Tak, czas wszystko zmienia Panie Redaktorze . Nawet obrazobórcy sprzed 40 laty mogą zostać świętymi (w historii np. pirat został Ojcem Świętym).
A MOŻE TO I DOBRZE….
Pozdrawiam.
WODNIK53
Nika, w moicgh czasach i Frescobaldiego i Messiaena mozna bylo sluchac regularnie w Katedrze nowojorskiej i to w wykonaniu polskiego organisty koncertowego Wojtka Wojtasinskiego. Moze tam dalej gra? 🙂
Geograf,
kolej zawsze mnie pasjonowala. Ulubiona epoka to II i III, a jak lokomotywy, to tylko parowe (glownie BR-ki: klasyki design).
W porownaniu chodzilo mi nie tyle o stan dworca, ile o jego rozmiary i natezenie ruchu. Lipsk Hbf, to chyba ponad 30 peronow. Wroclawska hala dworcowa to klasyk architektury kolejowej.
Pozdrawiam
Helena,
Do NY trochę jednak za daleko, więc muszę się zadowolić tym, że ambitna siostra organistka czasem zapoda jakiś krótki utwór z muzyki poważnej (kanon Pachelbela albo inny evergreen) na zakończenie mszy. Ale dzięki za sugestię.
Proszę bardzo, Dorota Masłowska – http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,3630,0.html .
@ WODNIK53:
Tak, Kościół się zmienia i przyjmuje pewne nowinki techniczne, ale dogmatycznie się utwierdza; minione 40 lat to czas odwrotu od postanowień Soboru. Wysyłanie listów papieskich e-mailami czy nawet udzielanie wywiadów prasie oznacza wprawdzie nowoczesność w formie, ale nie w treści. Obawiam się wręcz, że w kościele katolickim narastać będą takie tendencje jak w islamie czy niektórych nurtach amerykańskiego protestantyzmu, tzn. że w ramach postępującej erozji religijnej wyobraźni (określenie Miłosza) rozwijać się będą ruchy fundamentalistyczne, dające wiernym złudzenie „prawdziwej” wspólnoty. Zresztą, chyba już takie nurty obserwujemy w Polsce?
@ Jacobsky:
Ja pozostaje wirerny dieslom, a zwłaszcza ostatnim tworom rodzimej myśli konstruktorskiej: SM31 i SU46 🙂
Pozdrawiam
Geograf
„…nie namawiam do amnezji w kwestii zbrodni ukraińskich przeciwko Polakom, nie namawiam do zapominania o Wołyniu, zależy mi natomiast na myśleniu politycznym i przyszłościowym nastawionym na zbliżenie i współpracę Polski i Ukrainy”.
Czy podobne stanowisko prezentuje Pan, Panie Redaktorze jeżeli chodzi o zbrodnię katyńską mając na względzie …” zbliżenie i współpracę Polski i Rosji” ?
„Geografie” – z dn.26.11.2008 h; 8.02.
Masz rację iż obserwuje się postępującą „fundamentalizację” wszystkich wielkich religii światowych: chrześcijaństwa (in gremio czyli katolicyzm, prawosławie czy protestantyzm w Ameryce, a i np. w Holandii czy Niemczech także), judaizmu, nie mówiąc o islamie. Myślę – i pisałem onegdaj o tym – iż dwie postacie, niesłychanie „medialne” i charyzmatyczne, o określonym „światopogladzie” i tym co Niemcy nazywają „Weltanschauung” (to coś innego niźli nasz „światopogląd”) dały islamowi i katolicyzmowi (a pośrednio całemu chrześcijaństwu) popularnego „kopa” przed 30 laty – i to prawie równolegle „zaistnieli” na medialnym rynku religijno-społeczno-„weltanschaungowym”: Jan Paweł II i ajatollah Chomeini. Popatrz „geografie” – ale tak bezstronnie i chłodno, racjonalnie i retrospektwnie jak wiele ich łączylo, jak do siebie byli nader podobni i jakie piętno wywarli na wspólnoty, którymi kierowali (i nie tylko na te wspólnoty). To był – to co Ty piszesz – ten „kop” do „tyłu”, w przeszłość, w minioną mentalność i resentymenty tkwiące w ludziach „od zawsze”.
Ale uważam to są tylko chwilowe „zakrętasy” – co prawda b.niebezpieczne dla ludzkości jako takiej – funadmentalizacja religii musi za sobą pociągnąć wzrost niechęci (by nie rzec – „nienawiści”) do „Innego” i wszelkie związane z tym perygrynacje spo0łeczne. To jest mimo wszystko próba „zawracania” kijem Wisly…….Świat i tak idzie swoim torem, postęp musi trwać (we wszystkich dziedzinach zycia i obyczaju), a mentalnosć (a tym samym i religia jako twor społeczny) muszą dostosowywać się do tych „trendów”. Bo inaczej – jak na każdym rynku – popyt wyeliminuje ten towar, którego podaż jest równa (albo zbliża się do) zero.
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
Pani Kołakowska, podobnie jak inni tradycjoanliści, należy raczej do grona świętszych od papieża, więc zdania zapewne nie zmieni. A sama informacja o rozgrzeszeniu Lennona to chwyt z arsenału PR-owskiego, z tym, że nie bardzo wiem, do kogo właściwie skierowany. Nastolatki, których taka wiadomość mogłaby ewentualnie poruszyć, teraz w większości Beatlesów nie słuchają, a jeśli już to jest dla nich właśnie szacowna tradycja. No cóż, Kościół decyzje (zwłaszcza te, które coś zmieniają) podejmuje bardzo powoli, „ducha czasu” raczej nie łapie, co jest poniekąd jego siłą, ale też i słabością w czasach tak zdominowanych przez wszechobecną i wszechpotężną komunikację marketingową i wszelaką inną.
Watykan niejedną rzecz wyklął i niejedną rozgrzeszył. Polityka.
Redaktorze, gdyby żył Jimi Hendrix, dzisiaj by skończył 66 lat, ale pewnie nie byłby przyjmowany w Watykanie, niezależnie od tego, kto siedziałby na stolcu piotrowym. Bob Dylan miał w swoim dosyć pokręconym życiorysie okresy fascynacji religijnej (Slow train is coming), na pograniczu fanatyzmu, na szczęście w miarę szybko mu to przeszło. Pozdrowienia.
??nie namawiam do amnezji w kwestii zbrodni ukraińskich przeciwko Polakom, nie namawiam do zapominania o Wołyniu, zależy mi natomiast na myśleniu politycznym i przyszłościowym nastawionym na zbliżenie i współpracę Polski i Ukrainy?.
Czy podobne stanowisko prezentuje Pan, Panie Redaktorze jeżeli chodzi o zbrodnię hitlerowców mając na względzie ?? zbliżenie i współpracę Polski i Niemiec? ? Nie powinno się wspominać o np.obozach?
Można by mnożyć przykłady!
Niemcy jakoś sobie z tym radzą, to i Ukraińcy powinni.Tak jak my z np.Jedwabnem.
Do WODNIKA 53 (2008-11-26 o godz. 17:14):
Faktická přípominka (tłumaczyć chyba nie muszę). Pozdrowienia
@ WODNIK53:
Faktycznie, podobieństwa istnieją, ale dotyczą głównie bałwochwalczej czci oddawanej obu postaciom, odpowiednio w Polsce i Iranie (chociaż Chomeini to nie tylko postać, ale i posiedzeć – jak w kawale z czasów stalinowskich) 🙂
Ale różnice są o wiele większe, zarówno jesli idzie o metody, jak i cele…
Pozdrawiam
Geograf
Koniunkturaliści nie raz miętlili swoje wypowiedzi tak, aby w dupę gładko wejść każdemu, o każdej porze i wbrew odruchowi wydalniczemu odbytnicy.
To jest tzw. robienie kariery.
Panie Redaktorze, pisze Pan:
„Powtórzę jeszcze raz, choć to pisałem, ale jak widać polemiści wolą to ignorować albo czytają tylko kilka linijek i już wiedzą, co chcę powiedzieć : nie namawiam do amnezji w kwestii zbrodni ukraińskich przeciwko Polakom, nie namawiam do zapominania o Wołyniu, zależy mi natomiast na myśleniu politycznym i przyszłościowym nastawionym na zbliżenie i współpracę Polski i Ukrainy. Nela – co takiego Panią zdumiewa? Że obok opowieści krawcowej mogą istnieć inne, na przykład Ukraińców pacyfikowanych przez Polaków?”
Nie wiem czy namawia Pan do zapominania o Wołyniu, naprawdę nie wiem już jakie są Pana intencje. Zakładam Pańską dobrą wolę ale nie wiem, nie rozumiem, że można pisać o tragedii wołyńskiej, można zapewniać o pamięci o niej i unikać jak ognia pojęcia, które tą tragedię precyzyjnie opisuje – ludobójstwo. Genocide.
Tym właśnie różni się działanie UPA od odwetowych lub samowolnych zbrodni polskich. Te ostatnie były aktami zemsty – nie znajdzie Pan ani jednego rozkazu polskiego zachęcającego lub sankcjonującego takie działania, mało tego, były one surowo zabronione, choć oczywiście miały miejsce. Nie ma w każdym razie żadnych przeszkód aby o nich mówić. Nie były one jednak wynikiem zbrodniczej, faszystowskiej ideologii.
To jest ta różnica, której nie chce Pan widzieć.
Pan, jak i wielu innych publicystów, zwyczajnie odmawiacie posługiwania się tym właśnie pojęciem – ludobójstwo dla opisu dokładnie zaplanowanych i bestialsko przeprowadzonych zbrodni OUN/UPA.
W momencie, kiedy zacznie używać Pan tego właśnie pojęcia, a nie zaciemniać istotę problemu eufenizmami wtedy Pańskie zapewnienia o uczciwym stosunku do tragedii Wołynia zabrzmią trochę bardziej wiarygodnie.
Po drugie, z jakich to przyczyn zakłada Pan, że krytycy Pańskiej postawy nie chcą dialogu i zbliżenia polsko – ukraińskiego? Dlaczego krytykę taką sprowadza Pan do nacjonalizmu i uprzedzeń antyukraińskich, dlaczego swoim polemistom przyprawia Pan nacjonalistyczną gębę? W którym miejscu, w tym co napisałem, są dowody na mój nacjonalizm, którego w żadnym wypadku nie akceptuję? UPA to nie cała tradycja ukraińska i jak Pan to powinien wiedzieć jest odrzucana przez bardzo dużą część społeczeństwa ukraińskiego.
Naprawdę trudno panu zrozumieć, że można domagać się prawdy o Wołyniu, że można domagać się rozrachunku strony ukraińskiej z tą straszną spuścizną, a jednocześnie szczerze pragnąć pojednania polsko – ukraińskiego?
Ja też pozwolę sobie wyrazić swoje stanowisko bardzo dobitnie – nie będzie pojednania polsko – ukraińskiego bez rozrachunku strony ukraińskiej z genocidem wołyńskim. Polskie elity opiniotwórcze robią straszny błąd. Niech przynajmniej raz, na litość boską, przyjmą do wiadomości, że mogą nie mieć racji.
List biskupów nie może stanowić rozwiązania problemu zawsze i wszędzie, bo to nie jest ten sam problem, te same okoliczności i nie ta sama sytuacja. I nie te same narody.
artur kmieciak