Watykan chwali Beatlesów

A jednak miał rację Bob Dylan, że czasy się zmieniają. L’Osservatore Romano to wprawdzie tylko półoficjalny organ prasowy Watykanu, ale bliższy mu niż chyba jakakolwiek inna gazeta katolicka. Dobrze pamiętam skandal z Lennonem, o którym wspomina OR. W Polsce nie odbił się taki echem, jak w USA, no ale Polska nie miała wtedy wolnych mediów i ojca Rydzyka. W USA chrześcijanie palili płyty Beatlesów. U nas młodzież raczej się się z Lennonem zgadzała: faktycznie, są popularniejsi do Jezusa.

Teraz watykańska gazeta wspomina z nostalgią muzykę Beatlesów, a wypowiedź Lennona zalicza, słusznie, do wyskoków młodego człowieka, któremu odbiło wskutek sukcesu. Zresztą już wkrótce po tym wyskoku z 1968 r. Lennon w pewnym wywiadzie dla Kanadyjczyków z niej się wycofał i zaznaczył, że należy do ,,fanów Jezusa”, a muzyka Beatlesów wyrasta z chrześcijańskiej inspiracji. Cóż, wartość tego komentarza wydaje mi się taka sama jak wcześniejszego, Lennon nie raz mówił, co mu ślina na język przyniesie.

Tak czy owak, zmiana pokoleniowa w Watykanie dała znać o sobie. Warto pamiętać, że OR od niedawna ma nowe szefostwo i nieco zmodernizowaną szatę graficzną. Gazeta chce zmienić wizerunek: z nudnej oficjałki na bardziej żurnalistyczny, nie stroniący, jak przedtem, od kultury masowej.

Ciekawe, jak na to ,,rozgrzeszenie” Beatlesów zareagują tradycjonaliści. Nie brakuje ich i w Polsce, gdzie co raz słyszymy o muzyce rockowej jako domenie szatana. Ciekawe także, czy powie coś o tym włoskim artykule Agnieszka Kołakowska, która przed laty piosenkę Lennona ,,Imagine” uznała za kwintesencję zła kontrkultury, w istocie za manifest totalitaryzmu. Mój Boże, toż to tylko piosenka – Osservatore chyba trafniej – choć po 40 latach! – ocenia realne znaczenie Beatlesów niż wytrawna konserwatywna publicystka. 

XXXX

Jacobsky -, przepraszam za chamstwo jednego z wpisów, niestety od tej plagi nie można się na polskich blogach politycznych. Kiedy w 2006 zaczynałem pisać ,,Grę w klasy”, myślałem, że to minie, że wysoki poziom niektórych komentarzy podniesie poprzeczkę i zniechęci agresorów. Niestety, idzie raczej w przeciwną stonę.  

Dyskusja polsko-ukraińska wyszła jednak stosunkowo nieźle – badik, dr No, ella34, Pierre Doua, rowi – dzięki za wpisy. Powtórzę jeszcze raz, choć to pisałem, ale jak widać polemiści wolą to ignorować albo czytają tylko kilka linijek i już wiedzą, co chcę powiedzieć : nie namawiam do amnezji w kwestii zbrodni ukraińskich przeciwko Polakom, nie namawiam do zapominania o Wołyniu, zależy mi natomiast na myśleniu politycznym i przyszłościowym nastawionym na zbliżenie i współpracę Polski i Ukrainy. Nela – co takiego Panią zdumiewa? Że obok opowieści krawcowej mogą istnieć inne, na przykład Ukraińców pacyfikowanych przez Polaków?

Zresztą protesty osób rodzinnie związanych z Wołyniem czy takich, które po prostu ucierpiały z rąk ukraińskich albo ucierpieli ich bliscy – takie protesty traktuję inaczej, z pewnym współczuciem, niż protesty czysto ideologiczne, to znaczy wyrażające współczesny nacjonalistyczny antyukrainizm. Geograf – tak ma Pan rację, moje podejście do sprawy jest polityczne, ale jednak nie tylko takie. Wynika ono przede wszystkim z mojej filozofii stosunków między narodami, zwłaszcza narodami, które jak my i np. Ukraińcy, Rosjanie, Litwini, Czesi, Niemcy przeszły przez doświadczenie totalitaryzmu.

Datego tak przykro zaskakuje mnie postawa ks. Zaleskiego, który jako kapłan powinien łączyć, a nie dzielić. Teraz, kiedy ogłasza on, że zwraca przyznany sobie Medal św. Jerzego opatrując tę decyzję pogardliwym i insynuacyjnym komentarzem o innych nagrodzonych, ks. Zaleski nie tylko dzieli, ale jeszcze obraża. Ze smutkiem, jeśli nie z przerażeniem, obserwuję tę eskalację.  Wiem, że w jakimś stopniu jest ona reakcją człowieka, który nie ma w Kościele łatwego życia i bywa w nim niesprawiedliwie sekowany, ale czy odpowiedzią księdza na krzywdę ma być krzywdzenie?