Nędza polityki polskiej

Sondaż w GW: PO 58 proc., PiS 24. Można siedzieć z założonymi rękami i czekać aż PiS się wykrwawi. Ale nie zaszkodzi też palnąć coś o nie-ludziach gwałcicielach. Bezprecedensowa przewaga Platformy ma oczywiście nie jedną przyczynę, a przede wszystkim serię wpadek samego PiS-u. Od walenia w Wałęsę, przez dobijanie się o 300 zł diety sejmowej za własny bojkot obrad po włażenie z butami w życie prywatne Dorna. No i co z tego? Co z tej miażdżącej przewagi Tuska nad Kaczyńskiemi wynika dobrego? Poza tym, że na razie możemy się nie stresować wizją powrotu ,,Partii 300 Zł: Sprawiedliwość musi być”.  

Beznadziejna ta nasza polityka. Kiedy Platforma rzuca hasło wejścia do eurolandu, reakcja mediów i polityków niemrawa, tak jakby to nikogo tak naprawdę nie obchodziło, ale kiedy Kłopotek boksuje się z Piterą, albo dwaj panowie K. z Ludwikiem Dornem, w mediach kipi.

Polityka, owszem, jest utkana, i z takich głupstw, ale jeśli one dominują, a liderzy to akceptują przez uczestnictwo lub zachętę a także przez wzruszanie ramion, że cóż, taka ta nasza Pitera lub taki ten nasz Jacek Kurski, wówczas mamy deformację.

W obecnej kampanii w USA takiego śmiecia politycznego też nie brakuje, lecz każdy przytomny wie, iż to kampania. A potem po 4 listopada, ,,politics” się skończy, przynajmniej na chwilę, a przyjdzie czas na ,,policy” – określenie zasad, celów i środków nowej ekipy rządzącej.

Czekam, kiedy w Polsce przyjdzie czas ,,policy”. Chodzi o postawienie tak zwanych fundamentalnych pytań: jaka Polska, jaki rozwój, jakim kosztem? Miejscem takiej debtay w dojrzałej demokracji jest między innymi parlament i są nimi media, zwłaszcza publiczne. I nie mówcie mi, że 20 lat to za krótko, by takiej debaty w takich miejscach oczekiwać. Tylko że w parlamencie i mediach mamy szlaban na tematy serio. Wszystko staje się zastępcze.  

A sedno problemu polega na tym, że liderzy opinii zachowują się, jakby ta miałkość intelektualna polskiej polityki wcale im nie przeszkadzała. 

XXX

Art63, Roo, PIRS, lex, mkj – niestety, sporo racji w tych wpisach. To jednak tłumaczy sprawę Wolszczana i inne podobne tylko częściowo. Oczywiście, że w Polsce – ale i gdzie indziej także – gawiedź uwielbia oglądać upadki z wysokiego konia. Ale jest coś jeszcze: niepohamowana chęć dokopania tym, którzy się jakoś odznaczyli zwłaszcza w walce o inną Polskę niż PRL. Kolejne rewelacje IPN to dzika satysfakcja dla tych, co siedzieli cicho, a w Polsce dzisiejszej dla tych, którzy nienawidzą tej części polskich elit, którą zwykle interesuje się lustracyjny fundamentalista. Jest też i ten powód, że ludzie z kręgu IPN (nie mówię, że wszyscy!) korzystają z możliwości, jakie im daje dostęp do tej instytucji po prostu do robienia  karier. Gdyby był inny trend, produkowaliby książki przeciwko Kaczyńskim.  W sprawie Wolszczana uderzyło mnie, jak łatwo wciąż feruje się o o niej wyroki, tak jakby dotychczasowa historia lutracji w III RP spłynęła po ludziach jak po kaczkach, a przecież powinna ona choć trochę miarkować starych i młodych zagończyków. Dobrym przykładem tej postawy jest wpis Bernarda.  Momo – nie szukałem żadnych imponderabiliów, starałem się przywrócić sprawie Wolszczana właściwe proporcje i przeciwko relatywistom, i przeciwko fundamentalistom. Wodnik53, Eddie – uważałbym z tymi generalizacjami. Różnica jest taka, że ja widzę w historii i teraźniejszości Kościoła ustawiczne ścieranie się różnych nurtów, dążeń i interesów, i nie tracę nadziei, że zło nie przemoże.  Można to ująć tak: jest w Kościele o. Rydzyk, ale jest także o. Hryniewicz. Chcę wspierać nurt o. Hryniewicza. Można to nazwać naiwnością, ale można też chrześcijańskim realizmem. Natomiast za cyniczne (i filozoficznie pesymistyczne, a czasem i ignoranckie) uważam podejście, które z góry wyklucza, by w takiej instytucji jak Kościół katolicki mogło istnieć i rozwijać się coś dobrego i pożytecznego.