USA: remis i pat

Prezydencka debata McCain-Obama wyszła remisowo.Nic dziwnego, że oba sztaby wyborcze ogłosiły zwycięstwo. Na miejscu wyborcy amerykańskiego byłbym rozczarowany. Do Obamy – zmiana, jaka zmiana? Do McCaina – kryzys? A jak do niego doszło? Obama był bardziej kontaktowy, McCain chyba ani razu na niego wprost nie popatrzył, ani razu nie poszedł za sugestią prowadzącego debatę dziennikarza, by dyskutanci zwracali się do siebie bezpośrednio, a nie w trzeciej osobie. Tu Obama na pewno sprawiał korzystniejsze wrażenie. McCain wygłaszał minikazania do narodu. Jego język ciała mówił: nie mam z tym panem nic wspólnego, ignoruję go, zróbcie to samo, oddając głos 4 listopada.

Jasne, można i tak, ale wątpię, by ta debata pomogła lepiej wyrobić sobie zdanie wyborcom. Nadal nie wiadomo, w jakim kierunku szłyby rządy Obamy i McCaina, co konkretnie zamierzają zrobić w sprawie kryzysu finansów. A lud się burzy. Slawoj Żiżek pisze w dzisiejszym ,,Dzienniku” , że w USA sprawy idą w tym kierunku: kapitalizm tak, wypaczenia nie.

A w jakim innym miałyby iść? Kapitalizm nie, wypaczenia tak? Kandydaci na prezydenta nie zachwycają, zgoda, nie podają też jasnej recepty na kłopoty ekonomii (może jej nie ma nikt), zgoda, ofiarami finansowych ryzykantów są ludzie, którzy (chyba naiwnie) brali kredyty, których nie są w stanie spłacić. Z tego wszystkiego nie wynika jednak ani koniec kapitalizmu, ani nawet tak znienawidzonego przez religijną prawicę, nacjonalistów gospodarczych w różnych krajach i lewicę tak zwanego neoliberalizmu. Póki alternatywą dla rządów Wall Street i New York Stock Exchange mają być rządy prezydenta Chaveza, kapitalizm nie będzie tracił atrakcyjności jako system społeczno-gospodarczy dla nieideologicznych ludzi Zachodu (a i poza nim). Nieideologicznych zaś jest milcząca większość.

Pat Ameryki jest faktem, gospodarka buksuje, nie ma idei przewodniej i wyraźnego przywództwa, jest zniechęcenie i niepokój. Takim bilansem zamknie się za kilka tygodni epoka Busha juniora. Miał po 11 września 2001 złoty róg, ostał mu się jeno sznur. Lecz klęski buszyzmu nie należy utożsamiać z klęską amerykańskiego konserwatyzmu, a tym bardziej z klęską USA. POgłoski o śmierci kapitalizmu i Stanów Zjednoczonych są mocno przesadzone.