Baloniki dziękczynienia

„Jotka”, brawo, dziękuję za wpis o Dniu Dziękczynienia, który wymyślił abp Nycz. Ja też nie mam nic przeciwko temu pomysłowi, ale z realizacją już gorzej. Zwłaszcza z tym podwiązaniem Dnia do nieszczęsnego projektu Świątyni Bożej Opatrzności. Nieszczęsnego, bo gigantomańskiego. Jeden Licheń wystarczy.

Pięknie, kiedy Kościół chce dziękować Bogu za wolność Polski. Bardzo rzadko można od hierarchów usłyszeć dobre słowo o Polsce budowanej od prawie 20 lat, wysiłkiem tylu ludzi, środowisk, instytucji i stowarzyszeń społecznych. Prawie tak samo rzadko jak od namiętnych krytyków III RP na prawicy i skrajnej lewicy, od mediów, od rydzykowców. To wstyd, że Kościół instytucjonalny, który tyle zyskał w nowej Polsce, nie tylko jej nie dziękuje, lecz jeszcze poucza i strofuje.

Megalomański pomysł budowy Świątyni Opatrzności wbrew możliwościom Kościoła i nastrojom znacznej części wiernych jak na razie przyniósł Kościołowi duże straty wizerunkowe. Fatalna była próba wymuszenia na budżecie państwa milionów na dokończenie budowli. To, że prymas Glemp chciał dokończyć dzieła reformatorów (zabawne, że w znacznej części masonów) z epoki króla Stasia i wystawić 200 lat później obiecaną wtedy świątynię – wotum dziękczynne za Konstytucję Trzeciego Maja, mało kogo przekonało w Polsce na przełomie XX i XXI wieku. Może trzeba było się skonsultować z wiernymi.

Abp Nycz i tak jest w kościelnej czołówce, jeśli chodzi o sensowny PR Kościoła. Niebieskie baloniki z napisem ,,dziękuję” posłane do Nieba do celu nie dolecą, ale są gestem przyjaznym wobec społeczeństwa i niosą pozytywne przesłanie współpracy. Niestety, nawet przy zmianach zaproponowanych przez Nycza, socjalistycznej w formie i treści Świątyni nie da się usprawiedliwić. Jest na co wydawać dziś w Polsce społeczne, a zwłaszcza państwowe pieniądze. To nie jest Kościół ubogi, ani Kościół dziękczynienia, tylko Kościół triumfalizmu.

XXX
Momo – współczuję, wpis przygnębiający, ale sądzę, że to jednak Kościół powinien pomóc betankom, tak jak wojsko powinno opiekować się kombatantami, zwłaszcza tymi, którzy ucierpieli fizycznie lub psychicznie na wojnie; Wodnik53 – wiem doskonale, jak manipuluje się pojęciem ,,sekta” w zwalczaniu religijnych czy duchowych konkurentów, nie raz o tym pisałem, ale w przypadku betanek wydaje mi się to określenie uzasadnione – mam na myśli okres buntu, izolacji od świata zewnętrznego. W taki sensie Kościół jak całość sektą jednak nie jest, choć historycznie rozwinął się z czegoś w rodzaju sekty wyznawców Jezusa Mesjasza. W Kościele oczywiście powstają sekty, takie jak rydzykowcy, można dyskutować, czy cech sekciarskich nie zdradzają lefebryści, Legion Chrystusa czy Opus Dei. Na pewno jednak ani te grupy, ani zbuntowane betanki nie zasługują na miano ,,nowych ruchów religijnych”. ,,Qba” – Kościół istnieje nie dlatego, że popiera go u nas inteligencja, lecz przede wszystkim dlatego, że wciąż zaspokaja pewne duchowe potrzeby znacznej części Polaków. Poparcie państwa, polityków czy mediów ma znaczenie, ale nie decydujące, bo wtedy Kościół nie przetrwałby w warunkach silnych represji lub silnej obojętności, a jednak przetrwał i komunizm, i faszyzm, i istnieje w laickich demokracjach zachodnich. ,,Stauffenberg” (Boże, co za nick!) – w zasadzie tak, ale w detalach, istotnych detalach, tego kryzysu tak mocno nie widzę. Kościół nie kończy się na Europie.