Czy minister Fotyga uratuje celę Konrada?
Poruszyła mnie wiadomość o budowie hotelu w Wilnie zagrażającej przetrwaniu Mickiewiczowskiej celi Konrada. Niby już wcześniej było z celą tak sobie, bo stanowiła po prostu pokój pracy w jakiejś firmie, ale przynajmniej była, teraz może zniknąć fizycznie. Nie udało mi się jej zwiedzić w Wilnie, choć byłem bardzo blisko.
Cela Konrada to niestety przyczynek do historii stosunków polsko-lietewskich. Niby jest wspaniale, trzymamy sztamę w ramach UE, NATO i po sąsedzku, ale co raz odżywają waśnie na tle nacjonalistycznym. Wileńscy Polacy mają poczucie krzywdy i dyskryminacji – likwidacja celi graniczyłaby w tym sensie z prowokacją – Litwini wciąż muszą udowadaniać sobie i nam, że sroce spod ogona nie wypadli i są jedynymi gospodarzami własnego, świeżo odzyskanego państwa.
Podobnie smutna i bulwersująca wiadomość nadeszła z Grodna, gdzie władze zabierają się za rozbiórkę historycznej starej części miasta, pamiętającej czasy polskie. Oficjalnie chodzi o modernizację i rozbudowę, mniej oficjalnie o likwidację fizycznych znaków przedbiałoruskiej, przed radzieckiej i przedłukaszenkowskiej przeszłości. Ostrze planu zwraca się jak w Wilnie przeciwko polskim rozdziałom historii obu miast.
Nie mówię, że i my nie mamy takich grzechów na sumieniu względem naszych obecnych mniejszości czy względem przeszłości tak zwanych Ziem Odzyskanych. Niefortunne a czasem wręcz szkodliwe są też ,,zajazdy” naszych polityków wyprawiająccyh się do Wilna czy na Białoruś, by demonstrować miłość do tamtejszych Polonii. Ale teraz nie w tym rzecz.
Obie te historie każą pomyśleć o naszej polityce zagranicznej – jak jest skuteczna. Z nacjonalizmem litewskim czy białoruskim łukaszenkizmem mamy kłopoty od lat i radzimy sobie z nimi średnio. O ile z Białorusią pole manewru jest coraz mniejsze, wyznaczają je nie tylko nasze interesy, ale i polityka Unii i USA, o tyle z Litwą powinno być lepiej niż jest. Na szczeblu najwyższym , prezydenckim, jest nieźle, w praktyce, zwłaszcza na poziomie regionalnym, dużo gorzej. Jakoś serdeczne porozumienie głów państw nie chce się przełożyć na współpracę niżej.
Może najlepiej poszło nam z Ukrainą, co i tak jest samo w sobie wielką zdobyczą (prezydent Kaczyński kontynuuje tu dzieło Kwaśniewskiego, a obaj linię wytyczoną jeszcze przez Jerzego Giedroycia). Nie można wszystkiego zwalać na proradziecką/prorosyjską orientację litewskich Polaków. Giedroyc taką samą politykę zalecał wolnej Polsce wobec Ukrainy, jak i wobec Białorusi i Litwy. Zawodzi coś także po stronie naszej dyplomacji.
Ale jak z takim autorytetem i talentem do zoagniania jakim cieszy się pani minister Fotyga można się dziś spodziewać naprawiania ewentualnych błędów i zaniedbań wcześniejszych ekip w naszym MSZ? To drugie memento płynące dla mnie z przypadków Wilna i Grodna. Obecna siła przebicia czy perswazji resortu jest taka, że tracimy wpływ nie tylko na szczeblu wielkiej międzynarodowej polityki, ale nawet w wymiarze regionalnym. Wątpię, czy ewentualne interwencje w sprawie Wilna czy Grodna odniosłyby jakikolwiek skutek. Minister Fotyga nie uratuje celi Konrada.
Komentarze
Dyplomata:
Jak mówi „tak” to znaczy być może.
Jak mówi „być może” to znaczy „nie”.
Jak mówi „nie” to nie jest dyplomatą.
Dama:
Jak mówi „nie” to znaczy „być może”.
Jak mówi „być może” to znaczy „tak”.
A jak mówi „tak” to nie jest damą.
Teraz pytanie – kim jest min. Fotyga, bo zgłupiałem?
Panie Adamie,
to jest typowy przykład polskiej polityki zagranicznej, która „wstała z kolan”. Są w tym kraju ludzie, którzy są przekonani, że lepiej jest machać szabelką, niż spokojnie porozmawiać. Nie zastanawiają się, jak wiele szkód może to przynieść Polsce. Ważne, żeby się dobrze wyborcom pokazać. Dać im do zrozumienia, że „twardą ręką bronimy wszystkiego, co polskie”…
Godne uwagi jest także podejście typowe dla nastolatków (czyli udało się naszym politykom wygrzebać już z piaskownicy). Przypomnijmy sobie bowiem pomysł usuwania rosyjskich pomników, przypomnijmy sobie, jakie były wtedy komentarze tych naszych wspaniałych polityków…
Panie Adamie!
Dlaczego giną moje wpisy? Co ja piszę „nie tak”?
A w sprawie Litwy musimy pamiętać, jakiej wielkości państwem jesteśmy my, a jakim jest Litwa. Litwini boją się wielkości Polski, że będziemy ją zdobywać kulturalnie i politycznie, za wszelką cenę bronią swojej niezależności (tak jak oni ją rozumieją).
A „cela Konrada” to jest tylko mit, i to znany nielicznym. Może to zabrzmi strasznie, ale nie sądzę, żeby to była wielka szkoda dla polskiej kultury. Idę o zakład, że 99,99 % polskiego społeczeństwa w życiu o niej nie słyszało.
A Pani Fotyga – niedługo adieu.
Szanowny Gospodarzu.
Cele Konrada uratuje Rynek.
Okiem duszy widze reklame:
„Noc w Celi Konrada!!!. 1200 Euro. Znizka weekendowa do uzgodnienia”
Jest jeszcze do uratowania przed Litwinami nieprawnie zamieszkującymi naszą Litwę okrutnie lituanizowany zaścianek Dobrzyńskich. Trochę fatygi pani Fotygi nie zaszkodzi, by Litwini zrozumieli `wielkość Polski`. Nic tak nie podnosi zaufania do samego siebie jak zwycięstwo samego asiebie na urojonym [pardon – utworzonym] przez samego siebie froncie.
Pani Fotyga winna obronić takżę ruiny Zamku Horeszków, dworek Billewiczów i zaścianek Wodokty. Na to nie żal fatygi!
To straszne że pod koniec swej kariery Pani Fotyga nie tylko nic nie wskóra,ale znowu przyniesie wielkie szkody.Nie ma w niej refleksji nie martwi się przyszłością Polski,wydaje mi się że jest przekonana iż przyszłość zagwarantowała sobie.Słyszałem w radio że w ostateczności wyląduje w Watykanie.Tj. w jego lochach 🙂
Czy Pańskie wyobrażenia na temat Boga i religii są urojeniem (jak Dawkinsa)? Czy moze czymś więcej?
To pytanie jest związane z ostatnim zdaniem w pańskiej recenzji. Przepraszam ,że tutaj ale nie wiem gdzie zapytać.
Call me ignorant, ale ja myslalam, ze Korad podobnie jak Gustaw jest postacia literacka.
Chyba bylo bybez wiekszej szkody dla polskiej polityki zagranicznej gdyby minister Fotyga, na znak protestu przeciw poczynaniom litewskim, zamknela sie w celi Konrada i okupowala te cele az do…no wlasnie. Byc moze nie trzeba bedzie okupowac celi tak bardzo dlugo i Minister Fotyga bedzie mogla wrocic w miare szybko do Polski, jednak pod warunkiem, ze po wyborach bedzie mozna zaczac proces sprzatania po PiS-ie. No i ze Litwini nie wyrzuca klucza….
Pozdrowienia
Panie Redaktorze !
Stosunek Litwinow do nas, Polakow wywodzi się z takich samych obaw czy fobii jakie my żywimy wobec Rosjan czy Niemców. Przecież to dzięki nam, Polakom (i piszę to bez jakiejkolwiek aksjologii czy ocen – dobre:złe, pozytyw:negatyw) ich kultura, język czy obyczaje, „litewskość” sui generis, niemalże wymarły. Polonizacja elit, sfer „wyższych” i kulturotworczych miała miejsce i to przez wiele dekad. I to zarowno z tytułu „administracyjnych” konotacji i powiązań jak i z powodów bardziej utylitarnych – wiązało się to z korzyściami materialnymi i „duchowymi”, wzmagało prestiż społeczny, powodowalo większą atencję i splendor etc. Tak jak w czasacjh rozbiorów polską elitę „zasysały” (ze zrozumialych względów) zarówno Wiedeń (tu jednak depolonizacji z powodow ustrojowo-lokalnych nie bylo), Petersburg i Berlin. Tak działo się zawsze na terenach podbijanych czy inkorporowanych; przykład Palestyny jest tu klasyczny, opanowanej przez Rzymian na przełomie er (nowej i „przed Chrystusem”) i proces hellenizacji czy romanizacji elit żydowskich jest dokladnie – choć alegorycznie ze względów eschatologiczno-patrystycznych i historyczno-językowych – opisany w Ewangeliach.
Czy „cela Konrada” ma znaczenie ? Może i ma, ale „nie można żałowac róż gdy płona lasy”. Nasza zachodnia cywilizacja zawsze – wywodząc ową manierę z tradycji pelmion germańskich – wpierw niszczyła, by potem odbudowywać.
Ameryka przedkolumbijska i zagłada Indian (ja sądzę, iż był to pierwszy holocaust w historii ludzkości gdzie „inna” kultura zostala metodycznie i „do gleby” wraz z wiekszością ludzi w niej zakorzenionych wycięta) są tu najlepszym przykładem. A jakie symbole i retoryka obowiązywały przy zdobyciu Nowego Świata przypominal nie będę – by nie zostać określonym ekstremistą laickim czy osobnikiem wojującym z Kościolem.
Co do skutecznosci polskiej dyplomacji pod kierunkiem niezrównanej w popełnianiu gaf, kolejnych faux pas’ów czy najnormalniejszych glupot pani Fotygi nie mam zludzeń – będzie jak najgorzej.
Powstaliśmy „z kolan” – zapewniają zgodnym chórem Nad-prezydent/Prezes/Premier i Prezydent – tylko nie widzą (jak w bajce o nagim królu), że przy tej okazji opadły wstającemu delikwentowi spodnie.
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
MiG – pani Fotyga nie podpada pod zadna z tych kategorii, ponieważ na ogól mowi „nie mam wiedzy”, „nie będę sie wypowiadać”.
Wymowa pozostałych wystapien jest zgodna z linia obrana przez pryncypała LK – ” musimy walczyc ze wszystkimi, bo wszyscy nam rzucaja piaskiem w oczy i nikt nas nie lubi”.
Ot, i cała nasza polityka zagraniczna.
Uprawiana w imieniu środkowo europejskiego kraju musi być – zgodnie z regułami gry – traktowana powaznie. Co oznacza coraz mniejsza powage Państwa.
Szanowny Panie Redaktorze !
Od jakiegos czasu naleze do pewnego hobbystycznego forum internetowego gdzie obecna jest calkiem spora litewska spolecznosc.
Po pewnym czasie dolaczylem do ich grupy przezwanej B.A.L.T.S. i nieco pózniej otworzylem temat o trudnych kwestiach w dziedzinie stosunków polsko-litewskich.
Mimo wszystko jest lepiej niz sie spodziewalem. W zasadzie jedynym problemem pozostaje ich stosunek do miejscowej polskiej spolecznosci – pokutuje mit o „spolonizowanych Litwinach którzy udaja Polaków a wcale nimi nie sa” co laczone jest z „polska okupacja Wilna” w latach 1920-1939.
Moim zdaniem problem polega na braku poczucia bezpieczenstwa u Litwinów – w jakis sposób czesc z nich nadal uwaza, ze Polacy chca im Vilnius odebrac a z Litwy uczynic kolonie. Brak jest u nich (a mam kontakt z lepiej poinformowanymi) takze podstawowych informacji na temat niektórych drazliwych kwestii, badz zwyczajnych faktów historycznych.
Przez pewien czas zastanawialem sie co mi to przypomina, az nagle mnie olsnilo – stosunek niektórych Polaków do Niemiec ! W ten sposób miejscowa mniejszosc pelni role takich organizacji ziomkowskich.
Jak pamietam jeszcze na poczatku lat 90-tych niemiecka mniejszosc w Polsce miala bardzo wypaczona wizje rzeczywistosci i czesc postulowala nawet autonomie lub wprost „zwrot” utraconych terenów… Póznej dzieki rozmaitym dzialaniom i przywilejom danym tej grupie polskich obywateli sytuacja ulegla poprawie i obecnie nie uslyszymy nikogo kto by glosil podobne poglady – chyba, ze mamy do czynienia z osobami, których zdrowie psychiczne budzi uzasadnione watpliwosci…
Dodatkowo pewien wplyw mialaby tutaj kwestia niemieckiej odpowiedzialnosci za 2 Wojne Switowa i okupacje – po prostu poczucie winy.
Polska mniejszosc na Litwie przypomina mi niektórymi swoimi dzialaniami opolskich Niemców z poczatku lat 90-tych. W tym wypadku jednak mamy problem z niewatpliwie niewlasciwym stosunkiem do praw tej mniejszosci wsród Litwinów jak i z brakiem elementu „poczucia winy” po polskiej strony – z obiektywnych przyczyn tym razem.
Litwini to stosunkowo mlody naród, czesto na etapie wczesnego nacjonalizmu (chociaz obecnie w fazie schylkowej) i czesto na sile musza udowadniac sobie rózne kwestie, troche w stylu obronców polskosci tzw. „Ziem Odzyskanych”.
Z tego powodu kultywowane sa wsród nich liczne, dziwne mity, a czesc uwaza wprost, ze Polacy z jakiego powodu nie znosza Litwinów – chociaz obecnie nastepuje jakas dziwna separacja „prawdziwych” Polaków w Polsce – dobrych sasiadów i „udawaczy” na Litwie – dywersantów. Zabawne wydawaly mi sie takie przykladowe wypowiedzi o antylitewskosci Konstytucji 3 Maja poniewaz „nie wymienia sie tam Litwy” – i musialem tutaj tlumaczyc, ze dawni obywatele Rzeczpospolitej traktowali nazwe Polska tak jak tacy Walijczycy nazwe Wielka Brytania. Smieszne wydawalo mie sie robienie pretensji z powodu „polskosci” Jagielly w filmie „Krzyzacy” (!) tak jakby to byl jakis anty-litewski spisek. Nadal sporo jest róznych mitów i minie troche czasu, zeby niektóre wyeliminowac.
Jednak widze wyrazne postepy. Litwski parlament uznal niedawno dzien 3 maja za swieto i od tego roku jest ono obchodzone na Litwie (mniejszej rangi co zrozumiala ale nadal swieto), jak napisano w „Polityce” na Litwie uzyto pojecia „Rzeczpospolita energetyczna” co jeszcze nie tak dawno by bylo calkowicie nie do wyobrazenia, wicemerem Wilna jest Polak, wiceministrem edukacji jest takze Polak – bedzie lepiej, jestem pewien, chociaz postepy sa wolniejsze niz z Ukraina, ale Litwa to pod wieloma wzgledami trudniejsza kwestia wiec minie troche czasu… Przynajmniej nikt nie domaga sie potepienia Józefa Pilsudskiego i nie widac demonizacji Zeligowskiego tak jak jeszcze nie tak dawno bywalo.
Co do samej celi Konrada – moim zdaniem najlepszym sposobem by bylo odwolanie sie do „litewskosci” Mickiewicza. Osobiscie uwazam, ze takie osoby jak wlasnie Mickiewicz sa swietnym srodkiem w osiaganiu porozumienia i zblizenia miedzy narodami – nalezy mówic o jego WSPÓLNYM charakterze – niech bedzie i Litwin i Polak ( i zapewnie Bialorusin przy okazji) a nie którys z nich, no ale to dalekie jest od stylu (braku-)dyplomacji pani Fotygi…
no byleby do pazdziernika – nowy szef dyplomacji daje jakas nadzieje…
Z uszanowaniem Cegorach
P.S. Odbylem kilka róznych dyskusji z Litwinami i niestety nie moge wrzucic zadnego konkretnego linka – sa zbyt rozbite i rozproszone, a czesc przeprowadzilem przez MSN.
Tarlinie – w 120 nawet procentach popieram.
„Ukradłeś” mi tekst i co ja teraz mam pisać? 🙂 Gotów się jestem założyć, że nawet dla wielu osób z Blogów Polityki „cela Konrada” to nowość i należą właśnie do tych torlinowskich „99.99%”.
Szczerze mówiąc, dopóki nie przyszło mi pisać pracy magisterskiej o człowieku, który był jednym z twórców Akademii Wileńskiej, to sam o niej nie słyszałem 🙂
A co do litewskiego nacjonalizmu. Litwini mają tu problem na równi z Polską i sami ze sobą. Wilnu nadał przywileje miejskie król Polski (oczywiście jednocześnie Wielki Książę litewski ale zawsze), Uniwersytet podobnie (nazwali go imieniem Witolda, ale oryginalnie był Batorego). My mamy swój Grunwald, a oni Żalgris z pod którego to Polacy uciekli rozbici a Litwini przechylili szalę zwycięstwa na stronę litewsko-polską. Pierwsza gazeta litewskich nacjonalistów, wydawana jakoś niedługo po I Wojnie Światowej wydawana była po polsku, bo w takim języku mówili ludzie wykształceni (coś na kształt mówiących po grecku starożytnych Rzymian) i po litewsku to by sobie za bardzo nikt nie poczytał.
Kiedy pisałem pracę, profesorowie z Wilna opowiadali mi, że wielu litewskich nacjonalistów cierpi kompleksy właśnie z powodu tych naleciałości historycznych. Dlatego na siłe tworzy się niekiedy historię (jak w przypadku Grunwaldu), gloryfikuje rolę księcia Witolda, który na wzór naszego Kazimiarze Wielkiego „zastał Litwę drewniana z zostawił murowaną” (co ma nawet trochę sensu bo po jego najazdach z Krzyżakami Litwa – w tym Troki i Wilno – odbudowywały się jakieś 10 lat). I oczywiście wysuwa się wielkie pretensje do Polaków – a to Unia Lubelska była niekorzystna, a to Żeligocki wymordował litewskich patriotów, itd.
W czasie pisania pracy dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, na temat wymiany naukowej – kierunek historia zwykła 🙂 i sztuki. Wyglada to tak, od nas jeździ się tam na wykłady, oni przyjeżdżają do nas. Ale jak wiadomo największa frajda to grzebanie w archiwach. I tu zaczynają się schody. Wiele pozycji napisanych przez polskich wykładowców Uniwersytetu Wileńskiego znajduje się prawdopodobnie w archiwach litewskich. Ale kiedy próbuje się uzyskać do nich dostęp okazuje się, że albo „zaginęły” albo „nie są skatalogowane” albo „są obecnie zabezpieczane przed ….. (wpisać odpowiednie słowo)” i tak dalej i tak dalej. Z naszej strony liczne litewskie akty lokacyjne równiez mają się świetnie pod warunkiem, że nie chcą ich przypadkiem obejrzeć albo wypożyczyć Litwini. I tak się to „kręci”.
A jesli chodzi o panią Fotygę to może co najwyżej zawiązać buty Prezydentowi, bo nie wyobrażam sobie, by była wstanie zlagodzić jakikolwiek konflikt.
Jednak w tym przypadku, żeby być obiektywnym, to obawiam się że rady nie dałby sobie nawet sam profesor Bartoszewski. Dlaczego tak sądzę? Nić porozumienia próbował wprowadzić profesor Aleksander Gieysztor. Był tak silna osobowością, że nigdy mu nie odmawiano. przynajmniej wprost. Zamiast „nie” słyszał „niedługo” „wkrótce”. „pracujemy nad tym”. Uzyskał dostęp do wielu dokumentów, ale do tych najcenniejszych, na których najbardziej zależało polskim historykom nie. Oczywiście z „wzajemnością”.
Przykład Ukrainy jest tu bardzo ciekawy jako dowód na to co potrafi dobrze prowadzona polityka pojednania. W końcu z Ukraińcami też „różnie bywało”, że wymienie tylko narodowego bohatera Ukrainy – Chmielnickiego czy UPA.
Cegorach:
„Co do samej celi Konrada – moim zdaniem najlepszym sposobem by bylo odwolanie sie do ?litewskosci? Mickiewicza.”
Przypomniało mi to pewne zdarzenie. W czasie jednej z zaciętych polsko-litewskich dyskucji w gronie naukowym, dotyczących Mickiewicza, padł stary argument o fragmencie „Litwo, Ojczyzno moja”.
Mój promotor nie wytrzymał i zawołał:
„No wiesz Witałtasie, dałbys spokój, no przecież wszyscy tu wiemy, że Mickiewicz to był polski nacjonalista, urodzony przypadkiem na Litwie, dziś niestety Białoruś!”
🙂
wek – najpierw Dawkinsa przeczytaj i to powinno uchronic Cie przed pisaniem glupstw na jego temat. Chyba, ze wyraziles sie niegramatycznie i calkiem co innego miales na mysli.
Niech już cela Konrada pozostanie w scenografii teatralnej. Panie Adamie – gratuluję miejsca w czołówce autorów blogów.
gratulacje czolowki rankingu blogow! xxxz.
Wodnik53
To nie jest tak dokładnie, jak mówisz. To, że Radziwiłł czy Sapiecha w Rzeczpospolitej Obojga Narodów pisał swoje pamiętniki, czy nawet myślał po polsku, to nie znaczy, że nie był Litwinem. Gdybys wtedy temu Radziwiłłowi czy Sapiesze powiedziała, że nie, a wręcz, że jest Polakiem to chyba byś długo nie pożył. Problem Litwinów zaczął się pod rozbiorami, kiedy to walka o wolna Rzeczpospolitą zaczęła się z biegiem czasu równać walce o Polskę i ten Sapiecha, Radziwiłł czy Sanguszko zaczęli uważać się za Polaków. To jest dramat Litwinów np. u Mickiewicza, gdzie on pisze „Litwo, Ojczyzno moja…” i to jest utożsamiane z Polską. To jest po prostu etap, kiedy zaczęły się formować narody w dzisiejszym rozumieniu i elita Litwinów spolonozowała się również pod względem mentalnym – zaczęli się określać, jako Polacy nie Litwini. Chociaż nie wszyscy, np. część Radziwiłłów przy Lidze Narodów w międzywojniu próbowało działać na rzecz Litwy Koweńskiej. Więc nie należy tak całkowicie tego genralizować. Ten naród wobec tego całkiem niedawno musiał niejako od nowa się określić. Stąd też to ich przeczulenie naszym punkcie i te wszystkie dla nas wydziwiania typu pisownia Adamus Mickiewiczius, kiedy historyczne końcówki dzisiaj polskich nazwisk pochodzenia litewskiego to -is jak Czernis, -iłł jak Radziwiłł, -ajło jak Dowgiajło. Oni się poczuli przez nas wynarodowieni. A do tego doszło to odebranie im Wilna przez Piłsudskiego. To nie zbudowało ich miłości do Polski i Polaków. Zresztą my byśmy zareagowali podobnie gdyby nam odebrano Kraków pod pretekstem, że tyle lat należał do Austro – Węgier, co miałby np. legitymizować prawa do Krakowa np. Austrii. Dlatego zgadzam się z Torlinem i twierdzę, że Mickiewicz dla Litwinów to polski poeta, oni nie mają w kanonie ucznia Dziadów. Filomaci i Filareci dla nich walczyli o wolność Polski nie Polski i Litwy. nie doszukiwałabym się tutaj wielkich kontekstów.
Pozdrawiam
PS. Ale bardzo mi się też podoba pomysł Jacobskiego. A jak Litwini wyrzucą klucz, to proszę pomyśleć, jakie to byłoby dobre wytłumaczenie, żeby najpierw drzwi tej celi rozwalić, aby Panią już była Minster wtedy (mam nadzieję) uwolnić, a potem i celę, żeby się takowy dramat nie powtórzył, nie daj Bog. Wtedy wszyscy byliby zadowoleni – i Litwini, bo nie ma polskich pretensji o celę i Polacy, nawet ci radykalni narodowo (taki eufemizm), bo przestałby im się tak dobrze kojarzyć a bohatera mieliby w kraju – Panią Minister. No chyba, że znajdzie się wiecej chętnych do okupowania celi razem z Panią Minister. Wtedy należałoby Litwinom w zamian za pozwolenie na bezterminową okupację co najmniej pomnik wystawić – za cierpliwość i wyrozumiałość dla polskich absurdów prezentowanym im z bliska. Tylko nie wiem, jak Pani Minister przeżyłaby wspólną okupację jednej celi razem np. z Wicepremierem Giertychem. Nie wiem, czy powinnam Pani Minister aż tak źle życzyć, bo ja bym tego rodzaju koegzystencję przeżyła średnio. Ale ja niem ma praktyki wspólnego wytrzymywania w rządzie i koalicji, nawet jak jej już nie ma.
Heleno !
A gdzie czytałas, że postacie fikcyjne nie mogą mieć rzeczywtych cel?
tym bardzie, że ficyjne cele rzeczywstych postaci wcale nie należą do rzadkości
Zostawmy nieszczęsną minister AF w spokoju, bo i tak żadnę wstrząsy tu nie pomogą, a nasze nienajlepsze stosunki z Litwą czy Białorusią nie są wyłącznie „zasługą” ani blond Anny, ani nawet anrtypolonistycznych rządów tych państw. Wściekamy się na Ziomkostwa niemieckie, a nasi Kresowiacy? Ten Festiwal Kultury Kresowej , te organizacje polonijne, skrajnie bogoojczyźniane, te środowiska nie poczuwające się do jakiejkolwiek solidarności z władzami państw, w których działają . Stosunki polsko – białoruskie (przy pełnej zgodzie co do rządów Lukaszenki) są psute także przez naszych parlamentarzystów i przedstawicieli rządu . No, jakbyśmy się czuli, gdyby parlamentarzyści niemieccy przyjeżdżali do nas święcić dzień Wermachtu? A panowie Putra i Tusk chcieli właśnie coś takiego uskutecznić w Grodnie – wziąć udział w obchodach Dnia Wojska Polskiego. Z wzajemnymi stosunkami sąsiadujących państw, w których pozostają do dziś nierozwiązane konflikty przeszłości jest trochę tak, jak w rozwodzącym się stadle – nigdy nie jest winna tylko jedna strona.
cargo – coraz bardziej podobają mi się twoje teksty. No ale przyznałaś się do bycia profesjonalistką /na sąsiednim blogu/ i to się po prostu widzi.
Jakaś przeszkadzajka zaczęła działać tu i u Passenta podczas nadawania wpisów. Udaje się ją przechytrzyć klikając na zakręconą strzałkę – odnów stronę.
Szanowny panie redaktorze, nie mam innej możliwości, więc tu nie na temat: recenzuje pan „Bóg nie jest urojeniem? dwóch Anglików polemizujących z kolei z Dawkinsem. Nazywa pan rencezowaną książkę „znakomitą polemiką”. Rozumiem, że podobają się panu ich postawy bardziej od Dawkinsa, i stąd takie zachwalanie.
Cóż, każdy widzi to, co chce widzieć, szczególnie w kwestiach religijnych.
By dać temu wyraz, ze swojej więc strony sugeruję opisanie tej książki jako „znakomitej polemiki z Dawkinsem dla ludzi nie lubiących, jak im ktoś psuje samopoczucie religijne mówiąc prosto w oczy, co jest warte”.
Do: cargo z dn. 18.08. h: 20.56.
Jednostkowe przykłady podawane przez Ciebie są na pewno adekwatne do lokalnych, jednostkowych właśnie sytuacji. A ja pisałem od odbiorze zbiorowym, i nie ważne czy on jest prawdziwy (wynikający z obiektywnej interpretacji historii) czy fałszywy, mitologiczny (na pewno w jakimś stopniu jest) czy realny – on po prostu taki jest. Litwini sa małym narodem, peryferyjnym, że tak bym sie wyraził – lokalnym w skali Europy, umiejscowionym „gdzieś na kresach”; gdzieś w „przeciągu” między Niemcami, a przestrzeniami Rosji. Oni boją się zarowno nas jak i wschodnich sąsiadów. Boją sie bo im zagrażają. Kulturowo, ekonomicznie, mentalnie itd. Nacjonalizm przeniósł się we wspólczesnym świecie na slabych, pokopanych przez historię i szybkie zmiany, jest ich ucieczka „od wolności” i obrona „okopów św.Trojcy”. Choć np. dzis Litwini – byłem w ub. roku np. w Druskiennikach – całkiem nieźle żyja z turystów rosyjskich i nawet język Puszkina czy Tołstoja jest obecny na litewskich ulicach. Zwłaszcza w centrach turystyki, choćby takich jak Druskienniki czy Palanga. Czas leczy rany i wyrownuje dawne konflikty. a wzajemne obcowanie sluży empatii i zrozumieniu.
Obstaję więc przy swoim – dobrze jest znać (co nie znaczy podzielać) lęki i fumy sąsiadów.
Pozdrowienia i ukłony z Wrocławia śle
WODNIK53
Jaruta,
bardzo celna uwaga. Moj ojciec, Lwowiak, czlonek Zwiazku Lwowiakow czy jakos tam, choc kochal to miasto calym sercem, to nigdy nie uczestniczyl w uroczystych mszach za Lwow, a juz szczegolnie we mszach ZA POWROT LWOWA do Polski, ktore to msze zamawiane byly co jakis czas przez zwiazkowcow.
Bo mozna wspominac utracony kawalek ojczyzny bez ranienia uczuc innych. Podobnie, mozna urzadzac sie na nowo nabytych terytoriach w ten sposob, zeby nie deptac pamieci poprzednikow. Trzeba tylko chciec, czego serdecznie zycze Polakom, Litwinom, Ukraincom, Bialorusinom, Niemcom, Czechom, Rosjanom, itd.
Byc moze Litwini to maly i slaby narod, pelen psychoz skierowanych na sasiadow. Polacy tez nie sa lepsi pod tym wzgledem, skoro boimi sie ciagle nie tylko tradycyjnych „strachow na Lachow”, ale rowniez Litwinow czy Ukraincow, ktorym – jak mi sie wydaje – ciagle patrzymy na rece co tez oni robia w Wilnie czy we Lwowie, za kazdym razem dodajac szepcacym polgebkiem przymiotnik „naszym” kiedy wymawiane sa nazwy tych miast. To rzeczywiscie nietrzezwy stosunek do historii oraz do terazniejszosci, wlasnej i cudzej, ale byc moze tak musi byc. Ponoc dla kazdego narodu, tym bardziej dla narodu slabego, wlasciwie kultywowana historia warta jest stu dywizji.
To ostatnie zdanie to nie jest moja „zlota mysl”. Ten, kto ja sformulowal niezle zapisal sie w historii Europy, ze szczegolnym uwzglednieniem Europy Srodkowo-Wschodniej.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Szanowny Panie Redaktorze !
Powracajac na pański blog postaram się wrócić także do stawiania kontrowersyjnych pytań, których przez political corectness, określanie tematów mianem „trendy” bądź „passe” (co jest nagminne w polskiej debacie publicznej – a co jest, zgodzi się Pan ze mną, cenzura a’rebours i praktyką niedemokratyczną i antywolnościową) się unika bądź przemilcza.
W marcu br. minęla 40 rocznica wydania encykliki P0PUL0RUM PR0GRESSI0. (Pawel VI) i nikt z dziennikarzy zajmujacych się „kościelnymi” sprawami o niej nawet nie wspomniał. Wiem – a raczej podejrzewam (to stwierdzenie jest bardziej w duchu epoki) – dlaczego tak się dzieje w naszym krajowym „grajdołku”. Dla niezorientowanych – P0PUL0RUM PR0GRESSI0 to pochwała „teologii wyzwolenia”, jej zaczyn
i utwierdzenie tych tendencji w katolicyzmie które szły na daleką współpracę – teoretyczną i praktyczną – z lewicą, z marksizmem. To zapowiedź, a też i egzemplifikacja postaw: intelektualnych, praktycznych czy działań takich osób jak Boff, Camara, Casaldaliga, Guttierez, Assmann i….Camilllo Torres (choć zginął wcześniej). Stawiam więc tezę – w Polsce ten temat jest „śliski” dlatego się go skrzętnie omija. Jak o czymś nie powiemy to tematy nie ma…Nic bardziej mylnego.
Pan Panie Redaktorze zresztą też poniekąd wpisuje się w ów „mainstream”, gdyż całość tego zagadnienia przeczy zmitologizowanej u nas formule postrzegania Kościoła, religii, jego stosunku do polityki, a – lewicy marksistowskiej w szczególności (to ostatnie jest szczególnie „passe”). To takie „życzeniowo-mitologiczne”, infantylne i „totemiczne” podejście.
I jeszcze jedno – czym przewinił ks. Camillo Torres – przecież to kolumbijski ks.Jerzy Popiełuszko- że się o nim nie wspomina. Jego męczeńska śmierć – tyle iż mająca miejsce bez mala 20 lat wcześniej niźli ks. Jerzego – ma ten sam heroizm, wspólczucie słabszym, miłośc bliźniego czy protest p-ko przemocy możnych tego świata. Ich proweniencja i wybory (choć retoryka i praxis były inne) pozostają dla mnie tożsame. No bo „gdyby Jezus żył dzisiaj byłby partyzantem” powiedzieć mial w latach 60-tych Autor „Stuły i karabinu”.
Jesli wygląda mój wpis na prowokację – to tylko intelektualną. Za co przepraszam bo nie tylko to mi przyświeca.
Oczekując od Pan Redaktora felietonu nt. temat – okrągla rocznica ukazania się P0PUL0RUM PR0GRESSI0 jest rzeczą ważką dla nauki społecznej Kościola – lub przynajmniej ustosunkowania sie pozostaję z poważaniem.
WODNIK53
Na jednego profesora Dawkinsa trzeba bylo az dwu Anglikow? Pierwsze slysze. Na szczescie mieszkam w kraju, gdzie malo kto uwaza, ze Dawkinsowi nalezy natychmiast „dac odpor”. Bo znacznie ciekawsze sa wywody wybitnego uczonego, niz polemika z nim. Jestem w trakcie lektury Boga urojonego i kompletnie nie odczuwam potrzeby znalezienia polemicznej odpowiedzi na jego ksiazke. Bo prawdopodobnie nic nowego nie uslysze.
Nie, nie jestem ateistka. Po prostu nie wiem jak jest. A podoba mi sie jego intelektualna odwaga, klarownosc stylu i pasja z jaka pisze.
Panie Adamie:
na pewno warto zestawic ogromne opoznienie, z jakim Episkopat reaguje na ekscesy ojca Rydzyka, i ogromne przyspieszenie i skutecznosc, z jaką tenze sam Episkopat zareagowal na wątpliwosc (nawet jeszcze nie zapowiedz!) niewliczania oceny z religii do sredniej. Czy Pan nie poczuł się zlekka zaszokowany, po swoich własnych uspokajających zapowiedziach, ze jednak Episkopat cos zrobi w sprawie ojca Rydzyka? Czy nie uderza Pana ten kontrast? Czy dalej wierzy Pan w dobrą wole Episkopatu?
Jesli idzie o meritum sprawy, to jest powszechnie znane, ze księza uzalezniają dobrą ocenę z religii od uczestniczenia w mszy. Teraz się okazuje, ze od tego będzie zalezec srednia ocen. Trzeba więc nazwac rzecz po imieniu: zgoda rządu oznacza, ze Koscioł będzie tą metodą wymuszał uczestniczenie dzieci w obrzędach.
Z kolei wypowiedz kardynała Dziwisza, ze niewliczanie ocen z religii do sredniej oznaczaloby „walkę z religią w szkole”, trzeba zakwalifikowac jako szczyt cynizmu.
Czy nie uwaza Pan, ze Koscioł odsłonił swoje prawdziwe oblicze, i ze Pana nadzieje dotyczące Koscioła swiatłego i otwartego są po prostu patykiem na wodzie pisane?
Panie Redaktorze,
Czy nie zechciałby Pan skomentować sprawy właczenia religii do średniej i stracenczej odwagi filozofa Legutki który na jeden dzień stał się wcieleniem Szatana w oczach wybitnych humanistów: biskupa Głodzia, biskupa Gocłowskiego, biskupa Dziwisza, biskupa Życińskiego, biskupa Nycza i biskupa Glempa ?.
Jak się okazuje MYŚL GIERTYCHA WIECZNIE ŻYWA ! I nalezy jej bronić jak niepodległości. A jeżeli nawet jacyś poplecznicy Belzebuba oddadzą sprawę do Trybunału Konstytucyjnego, to myśle że predzej się cały poda do dymisji, niż uzna zarządzenie Giertycha za niekonstytucyjne.
Na szczęście Głódź tupnął, rząd podkulił ogonek i mamy sprawę z głowy.
………” Po kolei objąśniam w czym sie mylisz .
List biskupów polskich w 1965 roku , był odpowiedzią na wcześniejszy list katolickich i protestanckich Biskupów Niemieckich . To nie biskupi Polscy byli inicjatorami ,Oni w 1965 roku po prostu pojednawczo odpowiedzieli ( może myślisz ,że Watykan nie sterował w tej sprawie biskupami Polskimi ?) nie wiem tylko ,dlaczego w Polsce milczy się na temat wcześniejszej incjatywy Niemieckiej ?”
To jest z wpisu WALDEMARA (u Pasenta) z 2007.08.19 o godz. 10:29
Czy ktoś wie coś więcej na temat listu Biskupów Niemieckich? Szum wokół listu Biskupów Polskich pamiętam, ale żeby się ktokolwiek zająknął, że to Niemcy zaczęli? Strasznie mi to zamąciło w głowie, jeżeli tak było.
Pozdrawiam,
Stara Żaba
A co z zakupem Hotelu Lambert w Paryżu?
Kryzysowe miejsce Polski w Europie jest na zamówienie poprzez braterstwo broni spadkobierców wojennego komunizmu z demokratami wojennymi.Jest pokłosiem wyższości szkoły biznesu nad szkolą ekonomii.Dalsze losy wasalnej polityki wobec nadużywania bezwzględnego prawa silniejszego potoczyły się niczym śnieżna kula.Wszystko razem sprzyjało idei prywatyzowania wojen,która miała legalizować nieetyczne fundusze i robienie biznesu przy nadużywaniu bezwzględnego prawa silniejszego.
Szanowny Panie Redaktorze!
Czy zastanawiał się Pan poważnie dlaczego właściwie doszło do Unii polsko – litewskiej? Pewną rolę odegrały tu oczywiście wzgłędy strategiczne – obawa przed zagrożeniem krzyzackim – ale główny powód był inny. Proszę sobie przypomnieć co Budrysi wywozili na Litwę z wypraw wojennych na ziemie polskie? Nie srebro, nie żłoto, lecz Laszki synowe! Proceder ten trwał przez kilkaset lat i wreszcie ilośc przeszła w jakość – Litwa uległa stopniowej polonizacji! Jaki z tego wniosek?- nasze piękne dziewczyny są najlepszym orężem i nie należy się dziwić, że ster polskiej dyplomacji został powierzony pani Fotydze!
Oceniając sprawę z tej perspektywy można stwierdzić, że wyprawa Żelichowskiego na Wilno była błędem. Trzeba było pozostawić Wilno Litwinom i spokojnie zająć się rozmnażaniem ludności polskiej nie tylko w Wilnie, ale i w całej Litwie. Byłoby to przyjemniejsze i skuteczniejsze niż wojowanie.
Pozdrawiam – Jerzy
Właśnie wróciłem z wycieczki do Wilna.Trok i Druskiennik,uczucia mieszane,Litwini chyba nie lubią nas,to boli,ja do nich nic nie mam.