Harry Potter-Transatlantyk 1:0
To jednak byłby absurd totalny ale jakoś piękny, gdyby ten rząd upadł przez ,,Transatlantyk”, a nie przez gruntaferę. Gombrowicz chyba nie wierzy własnym oczom, że tyle lat po jego śmierci o jedną jego powieść toczą śmiertelny bój premier, wicepremier-minister edukacji i minister kultury. A jakim językiem, jakim stylem, jakimi argumentami! Czysty Gombrowicz, Gombrowicz do kwadratu. Z tego by można i sztukę napisać, i film nakręcić – dokudramę, mówiącą o Polsce 2007, Polsce PiSo-LiS-u więcej niż sążniste eseje i analizy.
O ileż prostszym sposobem uniknięcia tego najnowszego blamażu byłoby trzymanie się kursu MEN z czasów SLD, który to resort po prostu nie widział wtedy potrzeby ogłaszania jakiejś jednej pobłogosławionej przez biurokrację oświatową listy lektur.
Mogę sobie doskonale wyobrazić – i znam takie zagraniczne – sprawny system oświaty, któremu by nie przyszło do głowy narzucać odgórnie i centralnie, aż ze szczebla rządu!, książek do czytania i dyskusji z młodzieżą. Polonista przecież ma dyplom i swoje rozeznanie, co się uczniom przyda i co jest im niezbędne do zdania matury i dostania się na studia.
Cieszę się więc, że dzięki awanturze o Gombrowicza, wspaniały autor ,,Dziennika” przeżywa życie po życiu i staje się niemal ,,household name” w dzisiejszej pogrążonej w wyścigu szczurów Polsce, ale z drugiej strony nie może być tak, że o losie politycznych aliansów i rządowych planów w dużym państwie europejskim mogą zdecydować konflikty literackie, choć domyślamy się, że tandemowi Giertych-Orzechowski nie o Gombrowicza chodziło, tylko o kolejną zaczepkę neo-endecką.
Co do faktów, to z moich czasów nauczycielskich przypominam sobie, że młodzieży Gombrowicz raczej nie odstraszał ani nie deprawował, tylko albo frapował nowością formy i ujęcia tematu, albo zwyczajnie deprymował, że za trudny, za ,,nowoczesny”. Jest to więc dobry pisarz do wykorzystania w literackiej edukacji młodzieży, choć trochę to zakrawa na gombrowiczowski żart: dlaczego Gombrowicz wielkim pisarzem jest? O, takie czasy.
A na razie, powiedzmy sobie szczerze, najbardziej pożądanym autorem wszechczasów jest czarodziejka J.K.Rowling, która pobiła chyba wszelkie możliwie rekordy, zarabiając na Harrym Potterze ponad miliard funtów – czy wszyscy nobliści daliby radę? O. takie czasy. Ale żeby było jasne: nie mam nic przeciwko potteromanii, a zwłaszcza filmom o HP ( książki sobie odpuściłem, wolę jednak klasykę z innej półki jak choćby Kwartet aleksandryjski Durrella lub nowości jak Nazywam się czerwień Orhana Pamuka. Ale jedno trzeba pani Rowling oddać: przypomniała e- pokoleniu Internetu o radości czytania. I to jest bardzo ważna i bardzo dobra wiadomość z frontu naprawdę czysto literackiego.
PS. Licznym autorom wpisów pod blogami o nagim carze i powrocie łaciny dziękuję, zwłaszcza ,,Marii W. z Poznania”, ,,Neli”, ..Krystynie”, ,,Masterowi of Disaster” (lektura TP mam nadzieję będzie dla Pana odtrutką na wiadome bolączki), ,,frankiemu” – za puentę i za post ,,łaciński”; ,,jo-na” za wiarę, że można bez cynizmu, podobnie jak ,,PK” i ,,Bożena” i ja odczułem pewną ulgę po prasowej deklaracji JK; ,,Jacobsky’emu” podwójnie – za post łaciński, bardzo zbieżny z moimi odczuciami, i za cudo o numerach kierunkowych w polityce quebeckiej,; ,,Helena”, don’t you worry, Kościoły prawosławne Rzym uważa za ,,siostrzane”, w pełni kanoniczne tylko błądzące w kwestii prymatu papieża łacińskiego. Szczerze mówiąc, Watykan nie powiedział teraz niczego zaskakująco nowego, przedstawił tylko po raz drugi od 2000 r. rzymsko-katolickie rozumienie kościelności. Można się z tym nie zgadzać, można uważać za błąd lub nietakt ze stanowiska ekumenicznego, ale taka jest doktryna katolicka, której dziś nikt siłą nikomu nie narzuca. ,,Wodnikowi53” – udanych wakacji.
Komentarze
Kiedy przyjechalismy do Stanow zona poszla do „pani od angielskiego” poprosic o liste lektur, zebysmy z synem jakos wspolnie ten temat mogli zaatakowac. Pani zrobila oczy i byla zupelnie bezradna bo o zadnej „liscie lektur obowiazkowych” nigdy nie slyszala. Mysmy byli jeszcze bardziej bezradni, bo zupelnie nie mielismy pojecia co 15 latek moze w nowym dla niego jezyku zrozumiec, jak rowniez nie moglismy zrozumiec, ze anglistka nie jest w stanie doradzic czegokolwiek – ani jednej pozycji. Syn zaczal od Vonneguta i jakos dalej polecialo.
No, coz, takie czasy… Harry Potter to nie Janko Muzykant.
A jest tak, jak ma byc, czyli zadnego odgornego imprimatur na kanon lektur szkolnych. Mowie o Szwecji, gdzie mieszkam od paru decenniow i w ktorej nikomu o zdrowych zmyslach nie przyszloby do glowy, azeby kazac dziatwie szkolnej czytac Strindberga… a na indeks ksiag zakazanych umiescic np. Vernera Heidenstama (Nobel literacki, 1916) z powodu jego konserwatywnych pogladow spoleczno – politycznych.
Uczniowie i tak wola przygody Pottera anizeli stringbergowska „Sage rodu Folkungow”.
No, coz, signum temporis.
Onego czasu pisal Henryk Bereza:” Czytelnictwa pragnelo sie po to, zeby
propagowac idee, nawracac, zwiekszac ilosc wiernych, nie ilosc ludzi myslacych” (w. Henryk Bereza, Sztuka czytania, Czytelnik, 1966).
Sapienti sat!
Szanowny Gospodarzu,
napisał Pan, cytuję:
„Można się z tym nie zgadzać, można uważać za błąd lub nietakt ze stanowiska ekumenicznego, ale taka jest doktryna katolicka, której dziś nikt siłą nikomu nie narzuca.”
Czy to zwykła obłuda, zaślepienie wierzącego, czy też pomija Pan Polskę? Masowe, bo rządowe, narzucanie wiary jest znacznie gorsze, niż nastowieczne indywidualne. Proszę pamiętać również o tym, że Rydzyk jest całkowicie finansowany przez państwo (jako instytucja pożytku publicznego i nawet wpłaty na niego są w państwowych bankach zwolnione z opłat) i popierany oficjalnie przez kościół (prywatne wypowiedzi negatywne kilku hierarchów niczego nie zmieniają).
Bernard: nawet jeżeli Bereza miał rację (co nie zawsze miało miejsce), to wolność czytelnictwa i dostępność światowej literatury pięknej była za „komuny” co najmniej w porządku. W tym akurat zakresie obecne czasy w Polsce są daleko w tyle.
pozdrawiam
Qba
Jesli usuniecie z teatru jednej inscenizacji moglo spowodowac rewolte studencka w calym kraju, to moze i usuniecie jednej ksiazki ze spisu lektur doprowadzi do upadku rzadu. Bylaby to zaprawde piekna pointa w sporze o ksztalt i tresc polskiego patriotyzmu, co?
Nooooo, Qba, z ta swoboda czytelnictwa za komuny, to sie chyba mocno zagalopowales. Albo nie woziles nigdy ksiazek Kultury przez granice.
W domu moich Rodzicow w latach 60-tych wszystkie ksiazki w charakterystycznych jasnoszraych okladkach, staly na polkach bez okladek, zeby nie wpadly w niepowolane oczy.
I tak bylo ze swoboda czytelnictwa, synku.
@NTAPNo1:
Sam zatem widzisz, że jest to jakiś problem…
Panie Adamie:
Problem polega na czym innym. Lista lektur niech sobie będzie. Ale niech będzie drogowskazem, niech będzie tylko wskazówką, co do matury przeczytać warto. I co najważniejsze, niech to poloniści będą odpowiedzialni za dobór lektur… Ostatnimi czasy największym problemem naszego kraju jest to, że decyzje podejmują ludzie, którzy niewiele w danym temacie wiedzą. Minister Giertych sam przyznał, że Gombrowicza czytał dopiero niedawno, zdarzają mu się poważne pomyłki merytoryczne (jak choćby „Nasza szkapa” napisana przez Sienkiewicza). Dlaczego więc po prostu nie powie, że nie zna się na tym i nie pozwoli, aby o doborze lektur zdecydowali ci, którzy się znają, którzy są do tego przygotowani? A przecież zaraz po zamieszaniu z lekturami minister zabrał się za reformowanie nauczania biologii (zresztą już o tym pisałem tutaj: http://doodge.wordpress.com/2007/07/02/kolejne-szkolne-zmiany/). Czy zatem mam wierzyć, że R. Giertych jest także biologiem? A jak dołożyć jeszcze jego pewność na temat zbawiennego oddziaływania mundurków, to dojdziemy do wniosku, że jest pewnie także świetnym pedagogiem… Może zatem taki specjalista marnuje nam się na stanowisku ministra…?
Heleno…
W latach 1960-do końca PRL dostęp do dóbr kultury [prawda, że coraz silniej indoktrynowanych] był znacznie łatwiejszy niż obecnie. I tego obśmiewaniem Qby nie zmienisz. Książki były tańsze. Ich wybór w tzw. `Domach Ksiązki` był szerszy – pełniejszy [ wydawnictwa nie szły na komercję, szybki i pewny zysk], liczba księgarń była większa, nie mówiąc już o antykwariatach. Jest rzeczą oczywistą, że pewnych autorów i tytułów nie spoób było dostać [i u mnie stoją jeszcze `szare` Miłosze i `szarzy` Herling-Grudzińscy, tylko spróbuj ten `towar` dostać obecnie w pierwszej warszawskiej księgarni]. Nie chcę nawet pisać o liczbie czytających wtedy i obecnie, ani wspominać o sieci bibliotek publicznych i losie, jaki je w dużej części spotkał. O repertuarze teatralnym i kinowym nie wspominam. O TV – zamilczę [Wszystko tylko w aspekcie treści kulturalnych!]. Nie traktuj, proszę, mej wypowiezi jako pochwały ówczesnych rządów [choć pieniędzy na biblioteki, czytalnie, księgarnie, teatry raczej – z różnych także politycznych względów – nie skąpiono]. Faktów jednak nie zmieni. w każdym razie nie powinno się tego robić, choć próby są… POZDRAWIAM
Heleno:
Uczyłem się czytać w PRL za czasów Bieruta i nie miałem problemów z dostępem do światowej literatury. Również za Gomułki i za wczesnego Gierka nie miałem. A bibuły przez granice nie woziłem, bo mnie po prostu najpierw nie wypuszczano, a potem nie wpuszczano.
Każdy system dba o siebie, również przez dobór literatury. Kiedyś wydawano dzieła Lenina, a dziś JP2. Ale nikt nie ośmielił się pakować Lenina do lektur szkolnych.
I tak to jest z tą swobodą czytelnictwa, mamusiu.
Pozdrawiam zza gór i rzek
Qba
Dla mnie sprawa listy lektur to burza w szklance wody.Chyba nie ma specjalnej różnicy miedzy książkami Gombrowicza, Dobraczyńskiego a na przykład socrealistycznymi powieściami produkcyjnymi. Dla obecnej młodzieży, która w znakomitej większości żadnych obowiązkowych lektur nie czyta, nie ma to znaczenia. Co najwyżej korzysta sie z przeróżnych bryków i streszczeń, zaś analizy tych lektur przebiegają zgodnie z gombrowiczowskim duchem że „Słowacki wielkim poetą był” Może jednak warto sie zastanowić by na na listę lektur (jeśli już takowa istnieje) wciągnąć Harrego Potter’a?
Pozdrawiam
Panie Adamie,
Podobie jak Pan, nie czytalem zadnego z Potterow, ale ogladalem wszystkie filmy. Na najnowszym bylem wczoraj. Milo popartrzec jak dzieci rosna, a wraz z nimi do akcji dodawane sa nowe watki i poklady emocjonalne odpowiadajace nastoletniemu wiekowi glownych bohaterow filmu. Wiele postaci zaczelo wygladac dosc obiecujaco, wiec tylko zalowac, ze przygody HP nie beda kontynuowane poza okres mlodzienczy. W koncu czemuz nie poszerzyc jeszcze rzeszy wiernych czytelnikow ? Byc moze i ja bym sie wtedy dolaczyl …?
Tak na marginesie, to wpomniany przez Pana duet Giertych-Orzechowski traktuje z rowna chyba pogarda historyjki J.K.Rowling co dziela Gombrowicza. Wiem, ze to nie ten sam kaliber literacki, ale z punktu widzenia ideologow dzisiejszej edukacji w 3/4 RP ryzyko deprawacji mlodzierzy jest takie same, a wiec, patrzac od tej strony, Harry Potter-Transatlantyk: 1:1.
Na szczescie (a na zlosc elpeerowcom do edukacji) Rowling nie musi sie prosic nikogo o miejsce w kanonie lektur szkolnych. Ona po prostu takiego miejsca nie potrzebuje. Sceny z ksiegarn z calego swiata mowia same za siebie.
Pozdrawiam serdecznie,
Jacobsky
PS. Qba, podpisuje sie pod wpisem Heleny nt. swobody czytelnictwa w PRL, ktora to swobode okreslala nie tylko cenzura prewencyjna, ale rowniez tak banalna z pozoru rzecz jakprzydzialy papieru na poszczegolne tytuly oraz serie wydawnicze. A byla to epoka pre-xero…
Panie Adamie, nie czuje się Pan zdeprymowany, że w sprawie Harrego Potter?a wypowiada się papież, intelektualista przecież i różne osoby widzą w tej książce zagrożenie dla wiary.
Czuję się w porywach starsza, niż wskazuje na to moja metryka.
Może w kościele instytucjonalnym powinna też obowiązywać jakaś nieprzekraczalna granica wieku w sprawowaniu urzędów.
Dlaczego pracownik po przekroczeniu 65 lat, nie nadaje się do pracy, a 80-latek do kierowania instytucją o światowym zasięgu, jak najbardziej.
Piszę to z pozycji osoby wierzącej, bardzo związanej z Kościołem, jednocześnie dość antyklerykalnej, bo takie są moje doświadczenia. Rozumiem potrzebę rozwagi i rozsądku, ale dlaczego starcy mieliby się nimi akurat wyłącznie kierować.
Panie Adamie!
Cieszę się gdy spotykam Pana blog. Podobnie, gdy odnajduję Pana w Gazecie. Mój szwagier, który niewiele czyta (nawet się zastanawiam czy rozróżnia litery) jest z gruntu na „nie”. A ja wręcz odwrotnie. Jestem po prostu szczęśliwy!
Pozdrawia Pana człowiek szczęśliwy 🙂
Jeśli chodzi o dostępność klasyki w czasach PRLu, to wystarczy wziąć do ręki dowolną pozycję wówczas wydaną , zobaczyć na metryczce nakład i porównać z nakładami obecnie wydawanych książek. Różnica, używając języka obecnie rządzących, jest porażająca.
Jeśli chodzi natomiast o Harrego Pottera – to zgłaszam postulat: wymieńmy naszych rządzących bliżniaków Kaczyńskich na Freda i George’a Weasleyów. Będzie weselej 😆
mt7 – Ty, heretyczko jedna!
Wracajac zas do sprawy „swobody czytelnictwa” za komuny, to dochodze do wniosku, ze najwyrazniej byly jakies dwie Polski komunistyczne. Jedna taka co to oplywala w dobra kultury i swiatowa literature, i druga taka w ktorej ksiazki sie „zdobywalo”, podkradalo, przemycalo w majtkach, a imion wielu czolowych polskich i obcych pisarzy nie wolno bylo wymieniac w druku, nie mowiac o tym aby ich dziela drukowac. W tej Polsce w ktorej ja bylam, to kolege wywalono ze studiow za powielenie powiesci Exodus. Mnie niestety trafila sie ta druga Polska, a jesli Wam, chlopaki – Zygmuncie i Qbo – trafila sie pierwsza, oplywajaca w dobra swiatowej kultury, to Wam gratuluje calego dotychczaseowego zycia i wspolczuje gleboko ze obecnie nie jestescie w stanie kupic Milosza czy Herlinga. Jak mi przyslecie swoje adresy, to Wam posle, bo w Londynie Miloszow i Herlingow na kopy. Slowo Honoru.
Szanowny mt7!!!
Znamy nieomal wszyscy Księgę o światowym zasięgu oddziaływania, w której opisano większe i bardziej nieprawdopodobne zdarzenia z gatunku „czary i dziwy [nie chodzi o młode niewiasty o specyficznym sposobie bycia!!]„niż w Harrym Potterze. I na dodatek każe nam się wierzyć, że to, co tam pomieszczono, było, jest, nawet będzie w rzeczywistości!!! Usiłuje się też w oparciu o ową Księgę kreować stosunek do wiedzy i nauki! Pottera – na razie – nikt nie każe nam traktować tak groźnie na serio. POZDRAWIAM.
Jak chcecie sie naprawde posmiac z nawiedzonego prawicowego wariata, to radze posluchac co ma do powiedzenia: „Wujek Samo Zło w Woobie Doobie z 060730”.
Jego wypowiedz wrzucono na „Wrzute”…: http://lustro01.wrzuta.pl/audio/vVzroRe1lD/ … dodano tam taki opis: „Wariat dzwoniący do radia TOK FM”:)
? propos Harry’ego Pottera:
„Złota myśl” Ojca Dyrektora(obchody 15lecia RM):
„o. Rydzyk: ? Pewna matka zapytała mnie, co w takim razie ma czytać jej syn. Odpowiedziałem, że lepiej niech już czyta ?Main Kampf? Hitlera niż ?Harry?ego Pottera?.”
Bez komentarza!
a.j
Helena jak zwykle pozwala sobie na manipulację (taka specjalistka od manipulacji już z niej jest).
Owszem, były prohibity za PRL. Z tym, że:
1. w różnych okresach PRL różnie z tym było, ale co ważniejsze
2. Qba (pozdrawiam!) pisał o literaturze pięknej, a nie politycznej. A Helenie wszystko się z polityką kojarzy jak nie przymierzając temu kolesiowi ze znanego kawału z d… . Tymczasem z dostępem do literatury pięknej bywało bardzo dobrze, szczególnie jak na kraj bloku wschodniego. Moi przyjaciele Moskale nie raz mówili mi jak zazdrościli Polakom tego dostępu.
Poza tym, zdanie Pana Adama o tym, że IVRP może upaść przez Gombrowicza to, milosti prosim, nadmierna egzaltacja. Myślał by kto, że to Helcia pisała ten fragment tekstu Panu Adamowi 😉
Droga MT7, dlatego ze 65 – latek musi jeszcze produkowac, a 80 – latek zachowywac sie, jak general – Walk slow and talk stupid. A poza tym, bez roznicy.
Ja stoję na stanowisku, że ludzie mogą czytać cokolwiek – młodzież Harrego Pottera, panię i panienki romanse, panowie krwawe kryminały – byle by czytali, rozumieli treści przeczytane, potrafili kilka zdań na temat tej lektury z sensem sklecić. Bo słowo pisane kształci wyobraźnię, wrażliwość na drugiego człowieka, wzbogaca codzienność. Papka wizualno – słowna kolorowych magazynów dla młodzieży wydaje mi się bardziej szkodliwa, niż jakiekolwiek lektury. A podstawowy kanon lektur nie powinien obejmować więcej, niż 10 pozycji, aby utrzymać tożsamość kulturalną Polaków Reszta do wyboru polonistów i uczniów. Nie można skutecznie edukować współczesnego obywatela wyłącznie na pozycjach z historii literatury.
Co by było gdyby uczniowie sami układali listę lektur nauczyciela mając za konsultanta? W drodze dyskusji np na koniec czerwca na rok przyszły, bo w wakacje te lektury mogłyby zostać przeczytane. Uczniowie pozwoliliby pewnie by i nauczyciel coś zaproponował, choćby w ramach wymiany uprzejmości.
Teodora – 22.07., godz. 20:29.
Nakład książek i broszur w mln egzemplarzy:
– 1946 – 38,9 (ludność – 23,6 mln),
– 1950 – 119,0(ludność – 25 mln),
– 1970 – 112,0 (ludność -32,7 mln),
– 1980 – 147,0 (ludność – 35,7 mln),
– 1990 – 176,0 (ludność – 38,1 mln),
– 1995 – 116,0 (ludność – 38,3 mln),
– 2002 – 67,6 (ludność – 38,2 mln),
– 2005 – 81,0 (ludność – 38,2 mln).
Dane z „Rocznika Statystycznego 2006”. 81 i to przy uwzględnieniu – mam wrażenie – znacznie większej liczby tytułów. To nie jest jedyny spadek. Butów też sprzedawano średnio 4 pary (1970, 1980) na mieszkańca rocznie, podczas gdy obecnie 1,2 pary rocznie.
Przepraszam, że nie na temat.
Właśnie przeczytałem w onetowych wiadomościach oświadczenie Prowincjała polskich Redemptorystów, ks. Klafki uzgodnione z Generałem zakonu, ks. Tobinem.
Afera z taśmami ks. Rydzyka to: -” prowokacja i medialna manipulacja”.
W oświadczeniu jest wszystko to, czego należało się spodziewać, a więc:
– zarzut tendencyjności mediów w ogóle, a WPROST w szczególności,
– kwestionowanie faktu wypowiedzi ks. Rydzka ( „rzekome” ),
– kwestionowanie autentyczności taśm,
– zarzucanie naruszenia ustawy o szkolnictwie wyższym,
– zarzut donosicielstwa,
– i wreszcie: zaprzeczenie jakoby ks. Prowincjał miał zamiar wyciągać
jakiekolwiek konsekwencje wobec ks. Rydzyka.
A więc dokładnie tak jak niektórzy z Blogowiczów onegdaj na tym blogu przewidywali.
Do Heleny:
Z twoich poprzednich postów wynika, że opuściłaś kraj nasz kochany tuż po marcu 1968, tak jak wiele moich koleżanek i kolegów ze szkoły, i to był chyba najgorszy czas po Październiku, jeżeli chodzi o dostęp do tzw. dóbr kultury. Za dużo nie mogę się na ten temat mądrzyć, miałem wtedy gdzieś 17 lat, a to nie jest okres życia, gdy najbardziej interesujące jest czytanie książek. Czasy Gierka to już calkiem inna bajka, dostęp do literatury światowej był znacznie łatwiejszy, niektóre książki leciały w odcinkach np. w „Literaturze” czy „Przeglądzie tygodniowym”, po Ursusie i Radomiu ruszyła NOVA Mirosława Chojeckiego. Pozdrowienia
Mam niejasne przeczucie, że w przypadku braku takiej listy mogą być problemy ze zdaniem matury z polskiego. Syn zdawał maturę rozszerzoną z polskiego, kto mi powie dlaczego tematy zawarte w egzaminie maturalnym nijak się miały do materiału przerobionego przez uczniów w ciągu trzech lat trwania szkoły średniej. Nauczyciele nie trafili z lekturami. Dobrze, że chłopak jest łebski więc wybrał analizę wiersza, który pierwszy raz czytał właśnie na egzaminie maturalnym. Poszło mu bardzo dobrze, ale nie wszystkim i będą mieć problem z dostaniem się na wybrany kierunek studów. Może wystarczy kilka podstawowych pozycji, a reszta to poprostu umiejętność nauczania, logicznego i samodzielnego myślenia.
pozdrawiam marekk
A ja przeczytałam dzisiejsze wiadomości i dowiedziałam się, co ma do powiedzenia przełożony redemptorystów w sprawie Rydzyka. Otóż dużo ma do powiedzenia, w obronie. A było nie zaczynać dnia o świcie od prasówki…
A ja sądze, że przed recenzowaniem sensownie jest książkę przeczytać. Bardzo długo miałam podobny stosunek do Harry’ego Pottera, co nasz Gospodarz; była to opinia niezwruszona i całkowicie a priori. Przez przypadek przeczytałam „HP & the Order of Phoenix”, a potem wszystkie HP, w oryginale. Uważam, ze jest to inteligentna, wciagająca, dobrze i z dużą wyobraźnią napisana książka o dużych zaletach wychowawczych. Nie najmniejszą – ale wcale nie jedyną – jest wciągnięcie w świat literatury. W końcu poza Durrellem i Pamukiem (hm, bez przesady!) jest Conan Doyle, Agata Christe i Hammett, London, Kipling i Dumas, Muminki, Marek Piegus i Władca Pierścieni. Moim ulubionym pisarzem jest ostatnio Thomas Berndard, ale z przyjemnością przeczytałam i HPottera.
Sądzę, że niezwykły sukces Rowling pokazuje, jak potrzebna czytelnikom jest uczciwa, czerpiąca z dobrych wzorów sztuka opowiadania. (Nawiasem, jej przykładem wcale nie są powieści typu „Kod Leonarda da Vinci”, czy „Broker”, według mnie beznadziejna kaszana.)
PS. Ze spraw mniej istotnych – Ciekawa jestem, co nasz Gospodarz sądzi o reakcji redemtorystów w sprawie dyrektora Rydzyka; zdaje się, że spodziewał się czegoś innego.
A skoro o Harrym Potterze – nie jest to moja szklanka, ten rodzaj literatury, ale jak pisze „z innej paczki”, czytać, cokolwiek, ale czytać! Nie można w nieskończoność literatury ambitnej, czasem skok w bok dobrze robi, takie „Przeminęło z wiatrem”, albo kryminał krwawy.
O Harrym miałam – otóż rozmawiałam wczoraj via komputer z wnuczką mojej siostry (10 lat), nie, według niej „czatowałam” z nią. Dziecko nie lubi czytać, wyrodek w rodzinie. Często z nią „czatuję” i namawiam do czytania, nawet podarowałam jej moje ukochane „Dzieci z Bullerbyn”. Nie przeczytała! Ale wreszcie coś ją zainteresowało, Harry Potter. Wszystkie koleżanki mają, więc ona też musi. Nie wiem, czy to odpowiednie dla takiej smarkatej, ale dobrze, że wreszcie coś ją zachęciło. Obiecała, że „Dzieci z Bullerbyn” przeczyta do września, zanim się spotkamy. Harry’ego też, bo „musi”. I bardzo dobrze!
A propos dyskusji o książkach i dostępie tychże w komunie, zgadzam się z Qbą i Zygmuntem Drugim. Oczywiście, że nie było mowy o Miłoszu, ale nie sądzę, żebyśmy byli wielce zubożeni przez to. Poza tym dużo dobrej literatury funkcjonowało w tzw. drugim obiegu. Może to tylko moje wrażenie, ale myśmy wtedy naprawdę czytali, a książki na półkach stały nie dla pięknych okładek czy szarych okładek, zazwyczaj były zaczytane i wypożyczane. Mówię o pokoleniu dzisiejszych 50-latków plus.
PS2. Co do dyskusji Heleny, Qba i innych.
A ja jeszcze, po latach, nie mogę się nadziwić, że właściwie każdą książkę mogę ściagnąć sobie ze świata; tkwi we mnie to głęboko i jest chyba nieuleczalne.
Do Lexa i Alicji:
Nigdy nie miałem złudzeń, że radio ksiedza dyrektora jest glosem hierarchii kościelnej. Dobiegające z Konferencji Episkopatu ciche piski, że hierarchia nie ma wpływu na to, co robi Tadeusz Rydzyk, jest dla mnie ordynarnym rżnięciem glupa przez hierarchów i zwykłą hipokryzją. Za czasów JPII i panzerkardinal Ratzingera w ciągu 3 pacierzy i 4 zdrowasiek udało się spacyfikować cały ruch teologii wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej, a teraz nie da się doprowadzić do pionu jednego księdza o nadmiernych ambicjach i poglądach z przed 70 lat (patrz Rycerz Niepokalanej), prowadzącego w dodatku medialny geszeft o niejasnych podstawach finansowych? Pozdrowienia.
Kiedyś nie było w księgarniach Gombrowicza, teraz nie ma Boya, trudno o Woltera – coś za coś… Jednak jeśli ktoś chce czytać, to znajdzie.
Zarówno kiedyś, jak i teraz.
Więc tak.
1. Heleno, popieram w 135%. też mnie zaskoczyło, że można było kupić wszystko i bez problemu. Nie powiem, książki były rzeczywiście dużo tańsze i co do klasyków, to braków nie zauważyłem. Ale pamiętam też, jak czytałm „I powraca wiatr…” Bukowskiego w wersji o połowe mniejszej od przeciętnej książeczki do nabożeństwa z literkami wielkości mrówek faraonek. Dziękuję bardzo za taką dostepność literatury.
2. „Zgadzam się z przedmówcami” :), że spór o spis lektur (a nawet sama lista) to rzecz wyjątkowo bzdurna. Po pierwsze wystarczyło by – skoro już lista jest – po prostu przesunąć Gombrowicza (którego ja osobiście nie cierpię czytać) do lektur uzupełniających. Zwłaszcza, że i tak rzadko nauczyciel omawia wszystkie pozycje z zakresu obowiązkowych. Kto będzie chciał zada do przeczytania. Po drugie, choć ministra Gertycha słuchać nie cierpię jeszcze bardziej niż Gombrowicza czytać, to nie podobało mi się jak media stworzyły pewien wizerunek odbioru jego decyzji. Kiedy słuchałem dziewczynki, ze łzami w oczach tłumaczącej zbolałym głosikiem, że oto odebrano jej możliwość zapoznania się z klasykami literatury (chodziło akurat o Dostojewskiego) to aż brała mnie chęć, pójśc i sprawdzić czy mamy jeszcze biblioteke w mieście. Bo za moich czasów to jak czlowiek chciał cos przeczytać to tam właśnie wędrował.
3. Harrego Pottera czytałem, żeby później nie było, że czepiam się bezpodstawnie. Pisałem już na innym blogu, ale się powtórze. Bardzo słaba książka. Długa, nudna, tempo akcji potrafiłoby uśpić Ala Pacino w „Bezsenności”, na 600 stron akcji z 30. Ale strategii marketingowej w wydaniu HP powinno się uczyć na wyższych uczelniach na kierunku zarządzania. Dam przykład. Znajomy prowadzi w Anglii księgarnie. I oto na półki trafia ostatnia część HP z przykazaniem „Nie wystawiać całośći nadania. Poczekać, ludzie wykupią, obiecać że będzie za dwa dni i wystawić resztę.” Nic dodać nic ująć 🙂
4. Co do Main Kampf (wpis andrzeja,jerzego), to mieliśmy na studiach niezwykle zaciątą dyskusję przy owanianiu. Nie polecam, bo książka nie dla każdego, ale uważam, że generalnie przeczytać warto. Warto też wiedzieć, że w czasach kiedy wyznaczała ideologiczny punkt polityki niemieckiej, w Europie śmiano się z niej i nie traktowano poważnie. Wydano ją nawet w Polsce. Zresztą jedyny raz w pełnej wersji, bo potem nie pozwalała na to ustawa zabraniająca publikowania treści jawnie antypolskich. dlatego przy omawianiu na zajęciach korzystaliśmy z wydania łotewskiego (oczywiście po polsku).
Poza tym, czy to ważne kto co czyta?? Ważne że czyta, bo wtedy przynajmniej nie jest „mugolem” 🙂
anns:
Ty piszesz o zupełnie innej epoce, teraz wszystko można sobie ściągnąć z dowolnej części świata 🙂
Jeśli chodzi o czytanie, to zgadzam się z przedmówcami, którzy mówią, iż dzisiaj zaletą HP jest to, iż zachęca dzieciaki do czytania. Dla mnie to bardzo fajna literatura rozrywkowa. Zgadzam się z opinią, że nie zawsze chce się czytać poważną i wybitna literaturę. Ja na odmóżdżenie często stosuję kryminały Chmielewskiej czy właśnie HPottera, ale też Trylogia Sienkiewicza jest dla mnie czysto rozrywkową literaturą, taką na odpoczynek i odmóżdżenie właśnie. Ale od czegoś trzeba zacząć czytać, coś musi spowodować, że dzieiciak to czytanie polubi, bo zobaczy, że to co czyta też może być dla niego interesujące i wciągające. Nie widzę w tym nic zdrożnego, że właśnie taką rolę odegra HPotter. Moje dla autorki HP uznanie, że potrafiła napisać książkę, która tak umie trafić do dzisiejszej młodzieży, która jest pokoleniem obrazka i z czytaniem jest w dużej części całkowicie na bakier. Wiem, co mówię. Mam 13 lat młodszego brata, który tylko fantazy toleruje i przeżywa teraz na studiach ekonomicznych mordęgę, bo musi czytać do egzaminów książki i jeszcze je musi zrozumieć, a przynajmniej musi spróbować przyswoić część zawartych w nich treści, bo inaczej nie zda. To jest czasami dla niego czysta katorga. Przeczytać coś ze zrozumieniem, tego co się czyta jest dla tego pokolenia obrazka ogromnym wyzwaniem.
Stosunek Kościoła do Hp jest dla mnie śmieszny. Wystawianie największych armat do książki, ktora jest czystą rozrywką, to jest jak walenie z armaty do wróbla i tyle na ten temat.
A z innej beczki podobnie jak Alicja cycha, zaczęłam dzień od prasówki, a w niej od stanowiska prowincjala Redemptorystów wobec o. Rydzyka, które mnie zbulwersowało. Winni sa wszyscy tylko nie o. Rydzyk. Może muwić dowolne świństwa i nikt nie powinien się czuć obrażony, ale jakiekolwiek złe mówienie onim to już potęga obrazy.
Pozdrawiam.
O Jezu! walnełąm mówić przez u zamiast prze o z kreską. Sorry wielkie. Aż spaliłam cegłę ze wstydu patrząc w komputer.
Pozdrawiam.
anns
dobrze mówisz – literatura to nie tylko polityka i mainstream. Polecam Twojej uwadze Marka Krajewskiego cykl o Beslau. Alicji też polecam 🙂
W niedzielnej Gazecie Wyborczej Pani Katarzyna Wiśniewska określiła Radio Maryja jako tajną broń episkopatu. Myślę, że tu tkwi sedno sprawy.
Stanowisko Redemptorystów nie mogło być inne. Jak zwykle Pani Wiśniewska została zamilczana, wszędzie.
„Tymczasem z dostępem do literatury pięknej bywało bardzo dobrze..”
Podobnie bardzo dobrze BYWALO z dostepem do szynki, dywanow, mebloscianek z Bydgoszczy czy „samochodu dla Kowalskich”. Litosci !
Owszem, nawet jesli publikowano Wielkie Tytuly Welkich Pisarzy Piszacych Literature Piekna, Nie Polityczna, to naklady (z reguly w aptekarskich ilosciach) rozchodzily sie czesto jeszcze przed dotarciem do ksiegarn (potem pojawialy sie na bazarach, np. na Skrze, odpowiednio drozej – to inna sprawa).
Publikacje z drugiego obiegu rowniez nie byly dostepne wszedzie i zawsze, z przyczyn, ktorych nie trzeba chyba dyskutowac.
Roznica miedzy BYWALO a BYLO/JEST OBECNIE jest bezdyskusyjna. Tak pod wzgledem nakladow jak i pod wzgledem tytulow/pisarzy.
Ktos pisze wyzej, ze teraz ksiazki sa drogie. Owszem, sa. Wszedzie. I jesli chce sie kupic nowa ksiazke z ksiegarni, na co nie zawsze mnie stac. Stac mnie za to na ksiazki z antykwariatow, od bukinistow na pchlich targach, czy ze sprzedarzy przydomowych, jakie odbywaja sie w kazdy letni weekend. Owszem, trzeba trafic na ksiazke, ktorej sie szuka – innymi slowy trzeba cierpliwosci, ale cierpliwosc to czas, a czas to pieniadz. Jesli nie ma sie wystarczajaco pieniedzy na mowe ksiaazki, wtedy dobrze jest znalezc czas na szukanie ksiazek uzywanych.
Borsuk
Krajewskiego przeczytałam. Ale nie jestem zachwycona. Świetny pomysł z tym Wrocławiem, pare ładnych innych, ładnie tworzony nastrój, ale potem przesadnie eksploatowany, komisarz przeszarżowany, pomysł z sektą i parę innych zwrotów akcji „deus ex machina”. Oczywiście, dlaczego w fikcji bohater (np. Holmes) nie ma mieć czterech zielonych nozdrzy, ale nie wszędzie to pasuje.
Alicja,
Ja piszę o moich nieusuwalnych odciskach, oczywiście powstałych w innej epoce.
Jacobsky,
Całkowicie zgadzam się – ksiązki nowe mogą być drogie, ale używane można miec za grosze, choćby z allegro.
Heleno…
Dumna ze swego miejsca zamieszkania oferujesz łaskawie przysłanie polskich książek z Londynu? Cóż za altruizm i jaki gest… Thank`s. Stać mnie na kuopno tego, co kupić chcę [pod warunkiem, że akurat na rynku wydawniczym sie znajduje… Przez 66 lat życia nie zajmowałem się żebractwem – mam nadzieję uniknąc tego zaszczytnego powołania i w jego reszcie.
Jedna rzecz – umieć pisać, inna – rozumieć, co piszą inni. Nie pisałem o ówczesnej Polsce opływającej w dobra kultury, pisałem o Polsce w której dostęp do dóbr kultury był powszechniejszy. I z powodu niezrozumienia i nieuchwycenia tej podstawowej prawdy jak również z powodu kłopotów w czytaniu ze zrozumieniem – ja Ci współczuję. Zaś nonszalancja w stosunku do Qby i do mnie oraz ocena naszego dotychczasowego życia to kwestia Twego…no mniejsza z tym…
POZDRAWIAM i życżę jeszcze głębszego samozadowolenia
Nie wiem, czy zniknięcie min. Giertycha jest zasługą „Harrego”, ale rozwój czytelnictwa – na pewno. Z informacji, ktore mozna znalezc w prasie (m.in. w „Forum”) wynika, ze dla połowy nastoletnich amerykanów „harry” był pierwszą lekturą, po którą sięgnęli „dla przyjemności”…
>franki godz.13:17
Przeczytanie Mein Kampf na studiach, w celach poznawczych,rozumiem.
Zalecanie dziecku,za pośrednictwem mamuśki,czytania Mein Kampf zamiast Harry’ego Pottera nie mieści się w żadnych standartach etycznych,jest sprzeczne z nauką Kościoła i nie można na ten temat wyrażać się inaczej,jak słowami potępienia!Dodam,że te słowa wzięłem z autentycznego wywiadu udzielonego przez ks.Rydzyka w 15lecie RM,nie może być mowy o jakiejkolwiek manipulacji.
W świetle tych,lub wielu innych wypowiedzi ks. Rydzyka,które są powszechnie dostępne na stronach internetowych,bełkot prowincjonała redemptorystów w obronie Rydzyka brzmi jak dramatyczna groteska i „szatańskie”naigrywanie się z ludzi i Kościoła.
O tempora!O mores!…a to IVRP właśnie!
a.j
O Boze! Nieobecnosc Milosza „nas” nie zubozyla? Zapewne nie zubozya „nas” takze nieobecnosc Gombrowicza, Herlinga, Solzenicyna, Abrama Terca, W. Szalamowa, Jerofiejewa, Mandelsztamowej, Allilujewej, Orwella, i Jezu, kogo tam jeszcze?…. Bez nich wszystkich mozna bylo zyc przecie. Mozna bylo byc Europejczykiem i odczuwac wyzszosc wobec tych biednych Rosjan, ktorzy wieszali na sciananch okladki „Polszy”. Bo mysmy sie kapali w dobrach kultury, ze nie wspomne o Kulturze, ktora byla w kazdym domu, kupowana w EMPiKu .
>a.j godz.17:29
Korekta;oczywiście …prowincjała a nie prowincjonała!
Przepraszam!
a ja z przyjemnością czytam i Gombrowicza i Harry’ego Pottera – bo rację bytu ma i wielka literatura, i bardzo dobre książki rozrywkowe. histeria i szum medialny, która towarzyszy Potterowi zniechęca wiele osób do książki – niesłusznie. W tej książce rzeczywiście jest coś magicznego – taki klimat dzieciństwa. Łapałam się momentami na tym, że miałam ochotę dołączyć do bohaterów wejść w książkę i sama zostać uczennicą Hogwartu 🙂
Nieco zdziwiony jestem jeremiadami wynikającymi z faktu, że jeden redemptorysta broni drugiego. Onet podaje oświadczenie – niejako uzupełniające – wyrażające stwierdzenie, że Rydzyk dobrze służy zgromadzenu redemptorystów. Czy trzeba czegoś więcej? Obywatel Tadeusz R. to dziś w najmniejszej mierze kapłan, w nieporównanie większej – biznesmen. Czy ktoś wątpi, że z obracanych przez niego funduszy i dla pobożnych a skromnych konfratrów coś zawsze skapnie? A przecież nie zabija się krowy-karmicielki… Znam ministra, który nawet starej naszej szkapie z pokładu Idy okazał wzruszający szacunek. Rydzyk nie szkapa – to raczej pełen energii wałach. Ciągnąć umie. Że głównie do siebie? Ale chyba i do stajni także… Czy to nie dlatego Episkopat tak bohatersko walczy z niepokornym pasterzem? Ów pasterz jest także doświadczonym postrzygaczem owiec… Coś z tej wełny i do obywających się byle czym arcypasterzy trafić może… Nie zwalnia się pracownika wzbogacającego folwark [tylko bez odwołań do Orwella proszę!!!]…
Gdzieś przeczytałem, że Rydzyk jest próbowką, za pomocą której Episkopat bada wytrzymałość materii… – Jak dalece może pójść w swej ekspansji? – Jak dalece władze państwowe pójść pozwolą. Na pierwsze pytanie odpowiedź winna chyba brzmieć: – Dość daleko, bo Moher nad nim czuwa… Na drugie… – Talibaaaaaaaaan!!!
P.S. Czy nikt nie ukradł aby Księżyca?
Na poczatek przepraszam, ze bez znakow diakrytycznych, ale jestem na cudzym komputerze, gdzie polskiej strony kodowej nie uswiadczysz.
andrzej.jerzy
Alez oczywiscie sie z Toba zgadzam w pelni. Tytul podalem tylko i wylacznie jako przyklad czytania roznych rzeczy. Sytuacja o ktorej piszesz jest tak karyaturalna, ze nawet nie chcialem sie do niej ustosunkowywac. No ale poniewaz zostalem chyba niewlasciwie zrozumiany to sprostuke.
Nie wiem czy proba stosowania jakis zasad wobec Dyrektora Radia Maryja ma jeszcze jakikolwiek sens. Pewnie nie, choc w glowie sie to nie miesci. Antysemityzm, ksenofobia, gebelsowska indoktrynacja, to tylko nieliczne zarzuty jakie mozna by tu postawic. Co bedzie dalej? Moze wizyta w kinie na „Teksanskiej masakrze pila spalinowa”, zeby dzieci wiedzialy, ze w kazdym z nas moga kryc sie „szatani”. Moze ogladanie kronik wojennych, albo pokazowe egzekucje jak w Chinach. Wstyd i zenada.
Moja Babcia rozplakala sie, kiedy uslyszala, ze ktos wydrukowal i sprzedaje Main Kampf, i jeszcze ma pretensje ze pojawil sie prokuratorski zakaz sprzedazy. Cos takiego nie miescilo jej sie w glowie.
A teraz okazjuje sie, ze lepiej to czytac, niz przygody Mlodego Czarodzieja. Strach pomyslec, co zostaloby zaproponowane zamiast Trylogii Tolkiena.
Chociaz ten przyklad, bylby ciekawym przypadkiem do analizy spychiatrycznej Ojca Rydzyka. Moim zdaniem zaden normalny, szanujacy czlowiek, szczegolnie szef jakichkolwiek mediow w Polsce nie zaproponowalby takiego tytulu.
Pomijam niestosownosc wypowiedzi, ale co mozna myslec o sluchaczach, czesto osobach starszych, pamietajacych wojne, skoro nawet nad takimi slowami potrafia przejsc do porzadk dziennego, wystarczy ze ich autorem jest ks. Rydzyk.
Ciekawi mnie tez, jak zaregowalby np. minister oswiaty gdyby takie zdanie padlo z ust powiedzmy posla Olejniczaka.
W przypadku ksiedza zrozumialbym, gdyby zaproponowana lektura byly np. „Kwiatki sw. Franciszka” albo wiersze ks. Twardowskiego. Inna sprawa czy ktos by to przeczytal :).
Arcybiskup Zycinski pewnie zaproponowalby Hegla :), a przecietny nauczyciel czy psycholog po prostu kazalby sie cieszyc ze pociecha cos w ogole czyta.
Gdybym byl calkiem z zewnatrz, to prawdopodobnie ta wypowiedz by mna autentycznie wstrzasnela. A tak w pisuje sie w obraz „Pana i Wladcy” RM. Nihil novi, mozna by ze smutkiem powiedziec.
Jacobsky
Oj piekno antykwariatow i pchlich targow. Masz racje wytrwalosc poplaca. W takich to wlasnie miesjcach zdobylem – dodam ze za grosz – takie perly mojej kolecji jak
Maszkin, Historia starozytnego Rzymu,
Sobieski, Historia Polski,
Konopnicka, Poezje, wydane w 1896 roku
Brewiarz Jezuitow z 1876 roku,
Koran, wersja arabska, Katar, okres rzadow Kasim ibm Muhammada.
Niestety ostanio coraz mniej mam czasu, by bywac w takich miescach, zamknieto tez kilka antykwariatow w ktorych lubilem bywac. Coz takie czasy. Za to czasem szaleje i wyjezdzam na Targi ksiazki, a wtedy moj portfel drzy z obawy 🙂
No akurat prowincjonał lepiej pasuje 😀
OK, Zygmuncie, mozemy sie umowic: ja Ci dobra kultury (Milosza, Herlinga) udostepnie (przesle poczta lub internetem), zas Ty mi za to zaplacisz lub zwrocisz po przeczytaniu, a jeszcze lepiej – zaniesiesz do biblioteki, aby inni z utrudnionym dostepem do dobr kultury tez mogli sie ukulturalnic. Bo absolutnie nie mozna dopuscic aby ktos kto ma 66 lat cierpial w demokracji bardziej niz za komuny z powodu utrudnioneo dostepu do Milosza czy innego Pasternaka.
?Kwiatki sw. Franciszka? albo wiersze ks. Twardowskiego. Inna sprawa czy ktos by to przeczytal.
Ja!
Ja!
Nie tylko przeczytałam, ale mam w domu i zaglądam z prawdziwym wzruszeniem.
Ks. Twardowaskiego sporą biblioteczkę, a Franciszek jest moim ukochanym mistrzem.
Polecam, Franki.
Heleno…Spytam wprost: – Czy z natury jesteś bezczelna, czy tylko jest to poza? Przez internet to ja mogę przysłać Ci co tylko chcesz, z poradnikiem dobrych manier na czele. Ze swą niewyżytą manią czynienia dobrze możesz się udać do Armii Zbawienia lub na któryś z narożników Picadilly. A Pasternalka życzysz sobie po plsku, angielsku czy rosyjsku [nie daj Boże]?
A dlaczegóż Pasternak po rosyjsku – „nie daj Boże”? A Dostojewski po rosyjsku może być? A Gogol?
Niestety Zygmuncie jesteś prawdziwym prostakiem oraz cha… bez wychowania. Swoje propozycje radzę skonsultować z prawnikiem, podpadają pod paragraf.
Ponieważ brak kindersztuby charakteryzuje ulubioną przez ciebie grupkę światopoglądową – wróżę ci sporą karierę. Ale musisz się spieszyć, żebyś się zdążył załapać.
Zygmuncie, czy z natury jesteś ordynarny, czy to tylko poza?
Witam po urlopie. Widzę wspaniały temat dyskusji. Ale martwi mnie, że nie mogę się zgodzić z moimi ulubieńcami, z którymi tyle przeszedłem w sferze blogowej.
Nela/Anca!
Wolter jest, Boya nie ma, bo jest nieczytany i przy zdrowej gospodarce kapitalistycznej nikt go nie będzie wydawał. Boy się po prostu zestarzał, tak jak Zeromski. Ale ja jestem czytelnikiem prężnej biblioteki publicznej, gdzie Boy stoi na półkach, jak ktoś chce, to go znajdzie.
Jacobsky!
Nie możesz porównywać czasów PRLu z dzisiejszymi, kiedyś było o wiele łatwiej kupić dobrą książkę (z wyjątkiem niepoprawnych politycznie), bo książki były po prostu tańsze. Dzisiaj jest mnóstwo szajsu. Dawniej książki kupowałem, teraz tylko pożyczam.
Borsuku! Anns!
Cykl o Breslau Krajewskiego – znakomity. Alicja zna serię, bo kiedyś dyskutowałem z nią na jej temat. A Anns chcę powiedzieć, że w Niemczech różnie było w poszczególnych latach i Krajewski z dużą znajomością realiów opisuje „czarny” Breslau. Jakbyś poczytał (a), co się działo w Niemczech po I Wojnie Światowej lub np. w Wiedniu po II, to obraz byłby jeszcze bardziej wstrząsający.
MT7!
Tak, tak, tak! Yes! Yes! Yes!
„Kwiatki” są cudowne. I mówię Wam to człowiek niewierzący. Wspaniały popis erudycji i cudowny dowód epoki. I wszystko to Staffa.
Pozdrawiam wszystkich b. serdecznie.
Szanowny Adminie, uprzejmie proszę o wycinanie postów Zygmunta Drugiego. Ataki osobiste, zwłaszcza z epitetami i poniżającymi sugestiami są niedopuszczalne.
mt7, spokojnie :), nie krzycz na mnie bo się w sobie zamknę :).
Chyba się nie zrozumieliśmy. Pisałem „kto by to przeczytał” w kontekście polecenia takiej ksiązki dzieciom zamiast HP.
Nie tpie że chętni by się znaleźli (miejmy nadzieję że częściej ni na Main Kampf), natomiast tłumów raczej nie przewiduję.
A Kwiatki czytałem, podobnie jak wiersze ks. Twardowskiego. Mam nawet „Rwane prosto z krzaka” z osobistą dedykacją i list od Staruszka. Kiedyś ze znajomymi napisaliśmy muzykę do jednego z jego wierszy, tak po prostu, żeby pokazać że potrafimy a mój przyjaciel pisał pracę magisterską z jego twórczości.
Heleno, Zygmuncie, pax, pax, pax :). A więc oboje macie mnóstwo książek, choć jak się okazuje, każde z Was inaczej je zdobywało 🙂
Zygmuncie, a co masz do Pasternaka po rosyjsku? 🙂 Pamiętam jak będąc w Rosji czytałem w oryginale „Wojnę i pokój”. Szło mi całkiem nieźle, naprawdę. Szczerze mówiąc chyba bym się nawet podjął przeczytania takowego „Doktora Żywago”.
Jako ciekawostkę podam, że pisząc prace magisterką korzystałem ze źródeł litewskich, bo akurat w tym języku była spora część intersujących mnie materiałów.
Zygmunt II
nie spieraj się z Heleną, to typowy wredny besserwisser, równie dobrze mógłbyś się sprzeczać z Rydzykiem albo Kaczyńskim (te same charaktery – i dlatego takich nie cierpi, zajęli miejsce które należy się JEJ). Szkoda czasu.
anns
Krajewski napisał cztery książki. Fakt, każda prezentuje nieco inny poziom. Mógłbym napisać teraz – „to tylko kryminał”. Ale do diaska, są w literaturze światowej świetne kryminały. Do licha, Mozart pisał muzykę wówczas rozrywkową!. Krajewski to nie Mozart, ale skonstruował spójny, bardzo bogaty w szczegóły świat. Zauważ że to wcale nie takie częste we współczesnej polskiej literaturze. Krajewski to nie noblista, ale świetny rzemieślnik pierwszej wody. i takich właśnie nam trzeba. Więcej takich, a na tak przygotowanym gruncie wyrosną i nobliści.
Uuu, znowu zadyma, i to bez mojego udziału!
Ja tak trochę z innej bezcki, ale ważne. Zakupiłem wczoraj „The Economist”, bo o Polsce pisali. I co napisali? Lepper, Kaczyńscy, zadyma. Oraz „…EU most unpredictable member… [Polska]”.
Jest! Nareszcie, brawo! Znowu wracamy na salony jako najwięksi zadymiarze Europy. Gdzie pietruszka i drewniana łyżka to najważniejsze punkty sporu. Jak już się z tym uporamy, to wtedy weźmiemy za rzeczy mniej poważne, jak gospodarka, polityka socjalna, Euro 2012. Albo i 20012, jak słusznie „zauważył” kiedyś Gospodarz blogu.
Pozdrawiam!
Franki, a ja krzyczę? 😯
Widocznie źle zrozumiałam, lub nieczytelne było dla mnie przesłanie.
Na zgodę wzruszająca stronka:
http://twardowski.sandwich.pl/
Tylko dobrze jest powiększyć ekran do 150%.
Ale się porobiło a potem ucichło,jak po burzy…
Dla całkowitego ukojenia jeszcze parę wersów „Jana od biedronki”:
…dlaczego nie pisze się tak jak się mówi,
nie pisze się tak jak się kocha,
nie pisze się tak jak się cierpi,
nie pisze się tak jak się milczy?
pisze się trochę tak jak się nie jest! (-) J.T
Borsuk straszna z ciebie (nie powiem co).
Możesz z kimś się nie zgadzać ale nikogo nie powinieneś obrażać.
Helena nie zasłużyła na takie potraktowanie. Szczególnie teraz.
Nie ma o co kruszyć kopii, moi drodzy.
Nie moja wina, że urodziłam się w takim, a nie innym czasie. Nie uważam, żebym była gorszym człowiekiem, bo nie przeczytałam Miłosza czy Grudzińskiego 30 lat temu, tylko trochę pózniej, podobnie jak innych, wtedy zakazanych książek.
Nie gloryfikuję tamtych czasów, oj, daleko mi do tego.
„Z innej paczki” ma świetne powiedzonko: na coś urodziliśmy się za pózno, na coś innego za wcześnie. Pamiętajmy o tym, zanim się zagotujemy niepotrzebnie.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Franki…
Piszę twój nick wielką literą, bo jakoś głupio ludzi traktować per „mała litera„Przepraszam, Cię, ale albo „Wojna i pokój„, albo „Pasternak„ [rozumiem, że to nimowolne przejęzyczenie]. Napisz, co chciałbyś mieć – być może mam link do LEGALNEGO ściągnięcia. Mam także sporo linków do LEGALNEGO ściągania literatury rosyjsko i anglojęzycznej w mp3 [ewent. kontakt na gadu 3767490].
Dobrzy aktorzy – dobra literatura…
Zazdroszczę Ci znajomści litewskiego. sam wyżywam się w czeskim POZDRAWIAM…
Borsuku [tan sam dylemat z małą – wielką] literą.. DZIĘKUJĘ. Twój argument brzmi całkiem logicznie, ale uważaj, bo zaproponują wycięcie Cię.
habitus…
Ponieważ nic o mojej pozycji i poglądach [oraz światopoglądzie] nie wiesz… pozostaw moją „karierę` mnie, a sam – Maul halten und weiter gehen!
SZANOWNY ADMINIE…
ŚWIATŁA RADA habitusa – ciąć wszystkich, którzy nie dają się poniżać i obrażać, a będzie bardziej swobodnie i demokratycznie. Ja bym to zastosował… POZDRAWIAM
Nowy HP jest ponos najszybciej sprzedajaca sie ksiazka wszechczasow – w londynie w niektorych ksiegarniach brakuje juz egzemplarzy, a zamowienia mozna skladac w kasie choc nowa dostawa ma byc juz nastepnego dnia. W metrze wszyscy zaczytani w jedna ksiazke. Zabawni.
PS> w Waterstones na pierwszym stoliku na wejsciu proponuja Kapuscinskiego 🙂
pozdr, z.
Heleno,
widocznie rzeczywiście były dwie Polski. Mam do dziś komplet polskiej klasyki kupione za psi grosz z moich własnych kieszonkowych pieniędzy, kosztem 1/20 ceny bluzeczki nylonowej – szczytu marzeń moich równolatek. Obok, na pólkach mojej biblioteki stoi , no, tak 50 % klasyki zachodniej, zakupionej wraz z polska klasyką. Działo się to w latach 1946-1957. Faktycznie w tych latach byliśmy kompletnie odcięci od Zachodu, a więc i od ówczesnych trendów literatury, teatru czy filmu. Co do teatru i filmu coś drgnęło najwcześniej. Teatr polski był w tym czasie wspaniały, pojawiały się sztuki francuskie, amerykańskie, niemieckie no i oczywiście rosyjskie. Dzieła wspólczesne, ciekawe pod względem filozoficznym i formalnym były obecne w każdej księgarni i znikały błyskawicznie.
W ciagu ostatnich wspomnianych lat wznowiono większość dobrej litaratury międzywojennej.
Oczywiście trzeba pamiętać, że od czasu do czasu komuś w rejonach Ministerstwa Kultury odbijało i wymyślał jakieś utrudnienia w dostępie do literatury, co łatwo było ominąć twierdząc, że się opracowuje taki to a taki temat dla celów szkoleniowych, naukowych czy np bibliograficznych. Utrudnienia zresztą po paru miesiącach milczkiem znikały. Śmieszne były np zakazy tańczenia tańców w rodzaju tanga, foxtrota, czy slowfoxa.
Muszę jednak wziąć pod uwagę, że moje obserwacje i doświadczenia związane z dostępem do kultury w czasach PRL dotyczą większych miast. Może faktycznie w innych ośrodkach sytuacja była inna. W mojej pamięci najtrudniejszy był okres od 1946 do 1956, ze względu na zastraszenie w jakim żyliśmy w tym czasie i z tego wynikające poczucie bezsilności. Ale powiem, że z takimi sytuacjami jakie opisywałaś nigdy nie zetknęłam się. Pozdrowienia
Tu są ciekawe adresy elektronicznych bibliotek:
http://www.bg.us.edu.pl/ciekawos/fulltekst.asp
Kto chętny, a ciekawy niech poszpera.
„Maul halten”? Uuuu.
Zygmuncie, masz 66 lat. Wez sie w garsc i nie zachowuj sie jak przekupa. Napij sie wody. Policz do dziesieciu.
Większości nam (młodym ludziom) to jest ładnie ujmując obojętnie co czyta bo i tak nie czyta. Powiedzmy sobie prawdę w liceum nie ma czasu na czytanie. Zwłaszcza teraz, w tych czasach. Wszystko jest na wyciągniecie ręki. Eh o tych „ciekawych” rzeczach nie musimy czytać my to mamy kiedy tylko chcemy. Harrego czytają dzieci. Reszta idzie na film bo są dobre efekty. Jest dobrą bajką na dobranoc. Świat się drastycznie zmienił a szkoła została tak samo nudna, szarawa. Nie nadąża. Dorastamy szybciej i emocjonalnie, i „finansowo”. A to, że ktoś odpowiada za coś o czym zielonego pojęcia nie ma… och moi Drodzy chyba powinniśmy już do tego przywyknąć.
Wracając…Przejdźcie się po ulicach i spytajcie się czy jakaś 17latka przejęła się lista lektur. Mogę się założy, że może 1 na 10 coś na ten temat powie. Są wyjątki nie przeczę. Ale te wyjątki i tak przeczytają czy jest to w spisie lektur czy nie. Nikt nas już NIE MOŻE do niczego zmusić.
Z igły widły. Większość (bo za wszystkich wypowiadać się nie mogę) licealistów, gimnazjalistów zaopatrzona jest w nie zliczoną ilość ściąg. I nawet błędy w owych brykach są poprawiane przez roczniki starsze, które zaliczyły „wpadkę”. Z lektur, więc i tak nic nie wyciągają. A tym, którzy wybrali polibudy lektury wylatują z głowy po pierwszym miesiącu z całkami, geometria analityczną itp. Po przejściu przez trylogie i Pana Tadeusza to i tak się wszystkiego odechciewa z założenia. Smutne ale prawdziwe. Szkoda tylko, że na takie polityczne „zabawy” płacą nasi rodzice i my.
Szanowny Panie Redaktorze!
Jest mi niezwykle miło, że zwrócił Pan uwagę na mój skromny wpis. To bardzo podbudowuje, szczególnie w dzisiejszych czasach.
A jeśli chodzi o Gombrowicza to naprawdę warto kruszyć kopie, by nie wróciło nowe – jedynie słuszna literatura.
Serdecznie pozdrawiam
Twój światopogląd oraz zasoby intelektualne wyzierają z twoich postow. Z jakiegoś powodu wolisz być poznany od tej strony. Innej na razie nie zaprezentowałeś. Miej pretensje do siebie. Aha, i jeszcze raz przeczytaj swoje posty. Jesteś z nich zadowolony?
No to chcesz, żeby cię takim widziano.
Bez odbioru, jeśli wolno prosić.
Z tym kanonem lektur to jednak chyba faktycznie jest nie tak. Po pierwsze casus Kochanowskiego. Wspaniała poezja i…. kompletnie niezrozumiały język szczególnie dla wspólczesnego nastolatka. A Kochanowski to naprawdę najlepszy, wręcz genialny poeta polski. Co z ni robić?
Po drugie – nasi wielcy romantycy Mickiewicz, Słowacki, Krasiński – nie do przeczytania dla wspólczesnej młodzieży. która nie ma zupełnie szacunku dla niuansów słownych. Dla nich jest to wodolejstwo. Dodatkowo nasi wieszcze prezentują ideologię rozliczeń z win narodowych, co dla młodzieży jest irytujące, a jednocześnie dołujące. I do tego to szaleństwo szkolne związane z charakterystyką bohatera romantycznego. I po to w grunciem rzeczy zmusza się tych nieszczęśników do brnięcia przez 2 lub 3 dramaty romantyczne, co skłania ich do „podziemnego” korzystania ze ściąg.
Po trzecie – powieści rzeki lub nowelki. Pozytowistyczne powieści rzeki to dla nastolatka współczesnego obca tematyka, wodolejstwo, nudy na pudy, i w związku z tym hop do ściąg.
Piszę stale o wodolejstwie, ponieważ w tym tkwi sedno trudności. Młodzież nie ma rozwiniętej wyobraźni i w związku z tym desygnaty słów czytanych nie wywołują żadnych obrazów ilustrujących to co czyta. Nie czują wagi słów. Ich odbiór słów jest ograniczony. Generalnie są wychowani na wzrokowców, i to takich, którym słowo przeszkadza w odbiorze obrazu. XIXwieczne powieści i opowiadania polskie to plątanina wątków obracajacych się wokół jakiejś tezy. Umieszczone to wszystko w kompletnie nieznanym otoczeniu: tu jakaś rozwalajaca się chałupina, tu dziecko w podartych płóciennych porciętach, tam dziwacznie ubrany w damski .płaszcz facet z mieczem albo szablą czy diabli wiedzą z czym, jakaś mogiła, jakaś rzeka, gość, czytający „Pana Tadeusza” tracący posadę – przecież dla nich to mezozoik. Co ich mogą obchodzić perypetie warszawskiego kupca z arystokratyczną lalunią. No tak, pewno, że lepiej byłoby gdyby mogli faktycznie zrozumieć wieloaspektowość tego wymogu ale do tego trzeba byłoby ich nauczyć widzieć świat w rezultacie procesów historycznych, a literaturę jako zapis konkretnego czasu – niestety sposób nauczania historii osobno polityczno-społecznej (bez gospodarczej!!!), osobno literatury, skutecznie uniemożliwia taki odbiór tekstów starszych niż XX wieczne.
No i właśnie. Nie chcą czytać, nie myślą obrazami i … nagle objawienie: Harry Potter i w ogóle fantazy!. Magia w fantazy jest ucieczką od uporządkowanego. choć nieprzewidywalnego świata i narzędziem walki dobra ze złem. Magiczny świat jest przez to prostszy – nie wymaga ciągłego stawiania sobie pytania: No taaaak, ale… co z tym czy z tamtym?Śmieszne jest rzucanie kościelnych klątw na Harrego .Pottera, jakby była to książka lepsza czy gorsza od wielu tysięcy innych powieści typu fantasy. W każdej jest magia, ale bywa i tak, że to zło zwycięża, a ci którzy są po stronie dobra ze spuszczona głową muszą uciekać nawet do innego świata. Jeżeli miałabym coś wyklinać (nie daj Boże) to raczej te książki, które odbierają nadzieję na zwycięstwo dobra.
Zygmuncie
Nie było przejęzycznia :). Chyba muszę zacząć pisać bardziej opisowo, bo jak widze moje skróty myślowe przsparzają mi tylko kłopotów. Chodziło mi o sam fakt czytania po rosyjsku (bo niby czemu „Nie daj Boże”), i podalem luźny przykład mojego spotkania z literaturą po rosyjsku. A tak wogóle to wiem kto napisał „Wojne…” No przeciez wszyscy wiedzą że Stalin, nie wiadomo tylko kto i po co dopisał „Pokój.” 🙂
Za linki dziękuję. Widzę, że należysz do grupy „zachwyconej”, że tak to nazwę ściąganiem i linkami. Czytać na komputerze nie cierpię. To znaczy toleruję taką formę jak blogi, serwisy informacyjne i tak dalej. Ale przeczytanie np. Biesów przerosło by mnie kilkunastokrotnie. Nie dla mnie ta forma.
A słuchanie mnie wkurza, wolę czytać, ostatnio znajomy przyniósł w mp3 „Pana Tadeusza”. Wymęczyłem się straszliwie. Jakoś tak przyzwyczaiłem się, do własnego tempa czytania, wracania do pewnych fragmentów, które mi się skojarzą, że słuchanie to nie dla mnie. Chociaż z ogromna przyjemnością oglądam wszelkiego rodzaju ekranizacje klasyki, pod warunkiem oczywiście, że są na poziomie wyższym niż nieszczęsne „Ogniem i mieczem”.
Ja wole antykwariaty, giełdy a obecnie targi. A potem wieczorkiem, kiedy zona i córeczka już śpią, fotej bujany, lampka wina, ewentualnie owoce i do czytania.
Poza tym większość rzeczy, które mnie naprawde interesowały mam. Z nowościami nie „szaleję” najpierw staram się pożyczyć i przeczytać, chyba, że z góry zakładam zakup jakiejśc pozycji. Ostatnio zresztą postanowiłem pomniejszyć swój księgozbiór oddając sporą część do miejscowej biblioteki. W zasadzie to postanowiłem go jedynie przejrzeć i do końca skatalogować. No i po pierwsze okazało się , że wśród nabytków mam rzeczy, które mi się powtarzają (kupowałem bo chodzilo mi o to konkretnie wydanie), sporą też część kupiłem bo kiedyś książki rzeczywiście były tanie. Stałem się w ten sposób posiadaczem wszelkiej maści Copperów, Szklarskich, Clancych, Cooków i temu podobnych :). Nic im nie ujmując oczywiscie. Po prostu brak miejsca. Dlatego z bólem serca dokonałem cięć ilościowych. Do biblioteki zawędrowało 8 kartonów książek. Kolekcja zmniejszyła się poniżej pięciu tysięcy pozycji. Choć muszę się przyznać, że oddanie serii „Tygrysków” było ponad moje siły :). Nieruszona została też – wstyd przyznać – kolekcja horrorów.
Miś2
przykro mi z powodu obraźliwych słów które napisałeś. Wybaczam Ci bo nie znasz wszystkich okoliczności.
Nie zwalczam tu nikogo ani nie obrażam – zastanów się lepiej nad tym co napisałem. Jeśli rozważysz to na spokojnie, przyznasz mi rację. I być może zrozumiesz co robię. Szkoda że nie mogę napisać więcej, żeby Cię naprowadzić na właściwy ślad – muszę liczyć na Twoją inteligencję.
jeszcze dwa słowa Miś2 – staraj się stosować zasadę którą głosisz do wszystkich którzy piszą nie po Twojej myśli: bernarda, pyzola itd itp.
Borsuk,
Pewnei masz rację z tym spójnym światem u Krajewskiego. Jak napisałam – pomysł z Wrocławiem znakomity. Gdyby jednak Mock mniej czkał, bekał, rzygał itp., byłoby lepiej. (Choc jako zmęczony pijanica jest OK.) Fakt, przeczytałam 3/4 cyklu; może tę gorszą.
Pozdrowienia
anns
anns
myślisz że mnie to nie gorszyło? 😉 Gorszyło, na początku. Dopóki nie zrozumiałem, że dzięki temu i Mock i cała reszta są autentyczni do szpiku kości 🙂
do tego, zwróć uwagę (jeśli wolno mi coś zasugerować) ma to: http://www.ikrakow.com/2007/06/02/kryminal-zwyczajny-niezwyczajny/
dobry kryminał nie jest zły 🙂
badger,
Nie rozpatruj tego w kategoriach gorszenia, ale w kategoriach czysto estetycznych. Dla mnie było tego za duzo, i nudziło.
Lektury są być może bartdzo ciekawe,jednakże mało kto ma czas,żeby w nawale szkolnych obowiązków czytać. Nie potrzeba znać na pamięć „Ody do młodości” lub „Romantyczności”,żeby zrozumieć przyczyny romantycznego buntu Mickiewicza. Wydaje mi się,że uczeń nie ma nawt możliwości, przeczytać „Lalki” z przyczyn czasowych,gdyż musi zrozumieć ogrom zagadnień filozoficzno-historyczno-literackich. Wtedy korzysta się ze ściąg i przedmiot się umie.Problem polega na tym,że ministerstwo próbuje ideologizować szkołę,a to zawsze prowadzi do obniżenia jej poziomu. Bo kto pisze lepsze książki,byle pisarzyna,czy papież? Homoseksualista,czy endek katolik?
do Gimnazjalisty;
Między nami – z własnego doświadczenia radzę mniej przejmować się szkołą, i …czytać.
czy ktoś może mi podać link skąd mozna ściągnąć harry potter i czara ognia prosze
Wiele osób, które to czytają pewno nawet nie wiedzą czym jest śm, ale moim zadaniem jest wprowadzenie Was do niego. Otóż śm oznacza Świat Magii, a dokładnie – Wirtualny Świat Magii. Tak tak, on istnieje. Składa się on z paru ministerstw, bibliotek, wielu, a nawet bardzo wielu szkół, a przede wszystkim z serdecznych osób, dzięki którym śm funkcjonuje. W tym miejscu chciałbym Was zaprosić do jednej ze szkół, a jest nią Magiczny Uniwersytet Czarodziejski (www.maguc.cba.pl). Panuje tam bardzo miła atmosfera, jest niewiele przedmiotów oraz zakaz zadawania prac domowych. Macie więc bardzo dużo czasu i na życie realne i fikcyjne.
ŚM to nie tylko sposób na rozrywkę, ale także na oderwanie się w jakiś sposób od rzeczywistości. Pomaga poczuć tą prawdziwie magiczną atmosferę. Dzięki niemu możesz też poznać wielu przyjaciół. Zapraszamy!