Siali wiatr, zbiorą burzę
Do czego służy polityka? To nie jest domena „chamów i warchołów”. To jest domena obywateli. Ci, co nie powinni nami rządzić a rządzą, wchodzą do polityki, bo obywatele z niej wychodzą. Polityka służy do zabezpieczenia wolności obywateli tak, by mogli z niej używać ku pożytkowi swojemu i wspólnemu. Polityką to nie jest ani prawienie kazań o moralności, ani składanie obietnic bez pokrycia. Nie jest nią rozbudzanie złych emocji w społeczeństwie. Metoda dziel i rządź, wojna wszystkich ze wszystkimi, zawiązywanie sojuszy z każdym i za każdą cenę to też nie jest polityka, tylko technika przechwytywania władzy, która prędzej czy później kończy się kompromitacją. Niczego nie zrozumieli, niczego się nie nauczyli.
Dobre państwo to nie jest państwo tanie czy drogie, tylko takie, którego obywatele chcą w nim żyć i w którym przestrzegają oni jego praw, bo uważają je za sprawiedliwe. Tak jak Kościół jest dla grzeszników, demokracja jest dla mądrych i głupich, biednych i bogatych, ale jej fundamentem jest praworządność i nieprzymuszona zgoda rządzonych na rządzących. Lepiej kiedy rządzą mądrzy i prawi, ale takich rządów dziś nie da się narzucić. Trzeba ludzi przekonać, mieć z nimi kontakt, nie wmawiać im, że zagrożeniem jest to, czego oni za zagrożenie nie uważają.
Prawo i sprawiedliwość to są dostojne słowa. Pomysł, żeby zamienić je w szyld partyjny, jest niesłychany, bo sugeruje, że jakaś jedna grupa interesu ma patent (a więc może i monopol) na to, jak zbudować trwały porządek polityczny. Teraz zbierają żniwo tej uzurpacji.
PS. Do imponującej wymiany zdań o dialogu kultur i religii jeszcze na pewno wrócimy. Chcę zwrócić uwagę na interesujący przyczynek: apel polskiej Rady Katolików i Muzułmanów (www.znak.org.pl). Napisałem też o tym cały artykuł do „Polityki”, zapraszam za tydzień do lektury. „Qba” – ja też nie lubię „zwrotności”, ale w blogu czasem sobie pozwalam na większą kolokwialność, która bywa na bakier z mową publiczną. „Piwo” – fakt, ale chciałem napisać „ach” :). „Kas” – dzięki za ciepłe słowa, ale Profesor naprawdę przesadził. Sęk w tym, że to co ujdzie w domu, nie godzi się w studio w tak wybuchowej sytuacji. Tu nie chodzi o żadne bałwochwalstwo poprawności politycznej, tylko demolowanie obyczaju i języka w przestrzeni publicznej.
Komentarze
Panie Adamie
Dodałbym tylko,że polityka powinna chronić wolność obywateli przed państwem,bo tylko ono tak naprawdę wolności ludzi zagraża.To jest fundament(Konstytucja) na którym od kilku setek lat opierają się Stany Zjednoczone oraz inne nowoczesne i przyjazne ludziom kraje.Dzieki za przypomnienie abecadła polityki,zapomnianego w tym polskim amoku.
Pozdrawiam
Panie Adamie
Napisał Pan, jak powinna wyglądać polityka. Jak rozum podpowiada nam że powinna wyglądać.
Ale zwierzęca część naszej natury pamięta o wlace o miejsce w hierarchii stada, a w pojęciu i ujęciu najbardziej powszechnym, polityka jest dokładnie taka, jaka według Pana być nie powinna.
Ciężkie są zmagania rozumu i atawizmów. Ciężka Pana rola na forncie tej walki. Dlatego chciałbym wyrazić swoją wdzięczność, że podjął Pan taką walkę z wiatrakami.
Zastanawia mnie ta popularna wśród wielu ludzi niechęć czy wręcz pogarda, z jaką traktują poprawność polityczną, zwłaszcza w kraju, w którym „wartości chrześcijańskie” są poddane ochronie prawnej. Ja lubię patrzeć na poprawność polityczną tak, jak to kiedyś zasugerowała prof. Magdalena Środa – jak na coś w rodzaju intelektualnej etykiety, zbiór reguł, norm i zachowań, jakie obowiązują w pewnych kręgach ludzkich spoleczności. Etykieta nie jest prawnie narzucona, nie jest obowiązkiem, ale z pewnych przyczyn się jej przestrzega.
Panie Adamie!
W samą porę przychodzi ta burza, bo jeszcze chwilę i było by za późno.
Dostaliśmy drugą szansę od losu bo jesteśmy dobrym narodem .Skorzystajmy z tej szansy i zróbmy co i jak należy, bo inaczej
przestaniemy się uśmiechać, czuć wolnymi itd.
Pozdrawiam.
Ryszard.
Panie Adamie!
To, że Pan napisał „Acha” zamiast „Ach”, jest niewątpliwie, oczywiście, absolutnie, naturalnie winą PO.
Prawo i sprawiedliwość to są dostojne słowa. Pomysł, żeby zamienić je w szyld partyjny, jest niesłychany, bo sugeruje, że jakaś jedna grupa interesu ma patent (a więc może i monopol) na to, jak zbudować trwały porządek polityczny. Teraz zbierają żniwo tej uzurpacji.
Maja pomysł, a że to uzurpacja wmawiają nam media, które właśnie obniżają i psują debatę publiczną. Bo jak można nazwać fenomen „dziennikarstwa” w wykonaniu np. Lisa, gdy prowadzacy opowiada sie za jedna strona polityczną? (podobnie zreszta jest z publicystami „gazetowymi” ;). Czy to nie są uzurpatorzy do miana dziennikarza?
Mamy wreszcie w Polsce ustroj demokratyczny z wszystkimi tego konsekwencjami. W takim systemie proces powszechnego glosowania stanowi automatycznie zrodlo negatywnej selekcji kandydatow. Wybierani sa z zasady najwieksi i najzreczniejsi klamcy i ludzie bez zasad. Dlaczego? Sprawa jest prosta. Wiekszosc wyborcow nie ma czasu ani przygotowania aby ocenic zasadnosc programow, mozliwosc ich realizacji i kompetencje kandydatow. W tej sytuacji wybiera tych ktorzy albo obiecuja im jakies korzysci albo przynajmniej nie groza pogorszeniem sie jego sytuacji materialnej. Na ogol jednak wybory odbywaja sie trakcie jakiegos kryzysu czy to zaufania czy tez ekonomicznego. Takie problemy rzadko kiedy moga byc rozwiazane bezbolesnie. Jednakze kandydat, ktory uswiadomi elektoratowi koszty rozwiazania problemu nie moze liczyc na jego przychylnosc zwlaszcza gdy jego mniej uczciwy oponent przedstawi znacznie pogodniejsza ocene sytuacji. Stad zreczni klamcy i oportunisci maja z gory przewage nad ludzmi, ktorych zasady moralne nie pozwalaja na odejscie od prawdy. Druga sprawa to wysokie koszty kampani wyborczej. Ten czynnik z koleji preferuje kandydatow, ktorzy gotowi sa sprzedawac swoje przyszle wplywy kapitalistom, ktorzy zamierzaja skorzystac na przyszlych kontraktach panstwowych, chca ulg podatkowych lub innych korzysci. Oczywiscie nikt nie da pieniedzy kandydatowi, ktory powaznie zamierza przyjrzec sie poprawnosci przyznawania roznych ulg podatkowych, beneficjantowi zyskow z operacji prywatyzacyjnych lub innych zaszlych lub dopiero planowanych zamierzen, typu tych na ktorych powstaly fortuny typu III RP. W ten sposob wyloniona w sposob demokratyczny elita polityczna sklada sie ze sprzedawczykow i lgarzy, do ktorych nie mielibysmy zaufania i z ktorymi nie chcielibysmy pozostawac w stosunkach towarzyskich ale ktorym z dzieciecym zaufaniem powierzamy kierowanie nawy panstwowej. Nie jest rzecza przypadku, ze obecna elita polityczna i to na calej szerokosci politycznego spektrum sklada sie w tak znacznym procencie z ludzi, ktorzy posiadaja zwiazki ze sluzbami specjalnymi zarowno PRL jak i krajow osciennych. Mimo, ze uwaga skupia sie obecnie na kolaborantach i agentach bylego rezimu kumunistycznego trzeba przypomniec, ze w kraju dzialaly i dzialaja nadal rowniez agenci krajow zachodnich (Mossad, SIS, CIA , wywiad niemiecki, etc), ktorzy w pewnym okresie wspierali dzialalnosc Solidarnosci jako srodka do dokonania przewrotu antykomunistycznego. Obecnie sa oni rownie szkodliwi dla polskiej racji stanu a prawdopodobnie znacznie blizsi celu zostania agentami wplywu.
Geralt9,
to że jacyś dziennikarze są „stronniczy”, nie usprawiedliwia chamstwa i ignorancji PiS-u.
Już stało się nudnym słychanie, gdy politycy używają argumentów typu: „a bo wyście, żeście, to tera my, tak jak i wy”. To dziecinada.
Bobola
Piszesz: „Nie jest rzeczą przypadku, że obecna elita polityczna i to na calej szerokosci politycznego spektrum sklada się w tak znacznym procencie z ludzi, ktorzy posiadają związki ze słuzbami specjalnymi zarówno PRL jak i krajów ościennych”.
Muszę przyznać, że te oskarżenia typu Macierewicz trzymają się dobrze. Wystarczyłoby wprawdzie trochę pokombinować, jaka jest liczba posłów poniżej 35 roku życia, członków PiSu i PO, że o LPRze nie wspomnę.
Taki sposób rozumowania spotkałem wczoraj koło Smyka w Warszawie. Starsza pani prosi o pomoc, potrzebuje konkretnej informacji, wszyscy jej mówią, żeby się spytała ochroniarzy – oni to wiedzą. A starsza pani – ja się ich nie spytam, bo to są byłe ubeki. Przecież oni mają dwadzieścia kilka lat!. To nic. I tak byli w UB.
Bobola! Masz jakiś dowód na poparcie swojej tezy, czy to jest tylko skrót myślowy a la Macierewicz? A ile według Ciebie to jest znaczny procent? Moim zdaniem minimum 75. W takim razie bardzo Cię proszę, wymień mi kilka nazwisk z tych pozostałych 25 %. Ciekawy jestem, kto nie jest umoczony współpracą ze służbami specjalnymi krajów ościennych (np. Słowacji).
Panie Adamie…prosze sie nie obrazic, ale takie wypowiedzi uwazam za zupelnie nieadekwatne. Mialem w liceum przyjemnosc miec lekcje filozofii z pewnym profesorem (prawdziwym, nie „licealnym”) i w pewnym momencie zaczelismy we dwoch dyskutowac o aktualnej sytuacji politycznej. To byly okres kryzysu rzadu Millera – wyciagano kolejne „starachowicegate” i inne laboratoria osocza, a glosow trzeba bylo szukac u Romana Jagiellinskiego. Prof. JO najpierw spokojnie, a potem wyraznie zdenerwowany tlumaczyl mi, ze „moralnym obowiazkiem” Millera jest podanie sie do dymisji, poniewaz – i tu prosze wstawic argumentacje podobna do tej w Pana notce. Pelna stwierdzen celnych, slusznych…ktore na wykresie realnosci sytuuja sie gdzies w okolicach platonskich idei.
Z drugiej strony, caly czas mam nadzieje, ze to dorastanie w Polsce sprawilo, ze nie umiem postrzegac polityki inaczej, niz jako „bagna, w ktorym mamy obywatelski obowiazek uczestniczyc”. Niestety wiesci z dojrzalych demokracji (prezydent Bush naciagajacy konstytucje, premier de Villepin podsluchujacy Sarkozy’ego..) raczej nie napawaja optymizmem.
Szanowny Gospodarzu,
nieładnie. Pańskie wytłumaczenie tłumaczy chyba tylko niechlujność. Nie można być trochę w ciąży. Jestem przeciętnym technikiem i wyniki mojej pracy można zawsze zmierzyć i na podstawie wyników pomiaru ocenić. Jestem zatem przyzwyczajony do jednoznaczności oceny. A humaniści uzurpują sobnie prawo do „zamierzonej” omylności. A dla mnie to niechlujstwo. I do tego publiczne. I do tego w oparciu o autorytet Rady Języka Polskiego. Ale to taka polska tradycja: kreujemy autorytet (np. moralny) i w jego imieniu, obronie, etc. czynimy co nam akurat pasuje. I winni są zawsze ci inni, np. cykliści.
Wniosek: jesteśmy tylko (i aż) ludźmi i cechuje nas omylność. Wszystkich. Nawet największe autorytety.
Pozdrawiam i życzę większego dystansu do siebie i większej odwagi cywilnej
Qba
Podobno w Sieci ukuli już nazwę „Andy Warhol” 🙂
Torlin;
Na szczescie elita polityczna nie sklada sie wylacznie z poslow i senatorow obecnego Sejmu. Pisalem of mechanizmach demokrcji wylaniajacych z zasady ludzi dwulicowych, bezwzglednych i nieuczciwych. Sa to wlasnie cechy uzyteczne dla dobrego agenta wywiadu. Mlodosc sama w sobie nie jest gwarancja naiwnosci. To, ze od czasow PRL uplynelo troche czasu nie znaczy, ze na terenie Polski nie dzialaja obecnie wywiady innych panstw. Antoni Maciarewicz przedlozyl zarzuty przeciwko o ile pamietam osmiu uprzednim ministrom spraw zagranicznych. Z nich przynajmniej dwuch uprzednio przyznalo sie do wspolpracy z wywiadem. Pozostali winni zapewne udac sie do sadu ze skarga o znieslawienie. Jezeli tego nie uczynia bedzie to pewne swiadectwo niezbyt czystego sumienia. Trzeba tez powiedziec, ze mimo obecnego skupienia uwagi na wspolpracowniakach i agentach PRL-owskiego wywiadu czy SB na terenie kraju dzialaja takze inne organizacje wywiadowcze, ktore rowniez maja swoich agentow wplywu. Kazdy kraj ma swoje tajemnice, ktore chce zachowc do uzytku wewnetrznego. Amerykanie a przyklad dowiedzieli sie pare lat temu, ze ich sojusznik, Izrael, zorganizowal siatke wywiadowcza wewnatrz marynarki wojennej. O ile pamietam zlapany agent dotad pozostaje w wiezieniu federalnym. Oczywiscie, wiele takich spraw nigdy nie dochodzi do wiadomosci publicznej. Ja radzilbm sie tylko zastanowic, dlaczego tacy a nie inni dzialaczy solidarnosciowej opozycji zostali wyznaczeni na szefow wywiadu, ministrow spraw wewnetrznych czy ministrow obrony. Sa to stanowiska wymagajace pewnej specjalistycznej wiedzy i zapewne nie jest tu wystarczajaca rekomendacja spedzenie czasu w PRL-owskim wiezieniu na ogol zreszta w zdumiewajaco dobrych warunkach.
Bobola!
Strasznie ciężko się z Tobą polemizuje, bo unnikasz wymiany argumentów, robisz sobie misz – masz z autentycznej prawdy i inynuacji.
Wywiad istniał już pewnie w czasach jaskiniowych, w związku z tym Twoje rewelacje to jest „wywarzanie otwartych drzwi”. Oczywiście, że u nas istnieją na pewno też róznego rodzaju siatki. Ale ja powtórzę Twoje zdanie: „Nie jest rzeczą przypadku, że obecna elita polityczna i to na calej szerokości politycznego spektrum sklada się w tak znacznym procencie z ludzi, ktorzy posiadają związki ze słuzbami specjalnymi zarówno PRL jak i krajów ościennych?. Człowieku – przecież to jest insynuacja, nie poparta żadnymi dowodami. Tak nie można. Oprócz tego nie odpowiedziałeś na żadne z moich pytań, uciekasz w ogólniki.
Ostatnie Twoje zdanie było znowu obrzydliwe, chyba że miałeś na myśli internowanie, a nie więzienie. Jeżeli chodzi o to ostatnie w PRL, to szkoda że Jacek Kuroń nie żyje, opowiedziałby Ci, jak jest w PRL-owskim więzieniu.
Ja Ci radzę, więcej dowodów, mniej insynuacji i ogólników. I mniej komentarzy w stylu: „jak on czegoś nie zrobił (nie powiedział, nie zareagował, nie oddał do sądu), to znaczy że jest coś na rzeczy. Bo to jest chore.
Chciałąbym rozwinąć myśl Gospodarza, tak jak ją zrozumiałam. A zrozumiałam ją nie jako walkę z wiatrakami, głoszenie pięknych lecz nierealnych haseł, niezgodnych z naszą „wilczą” naturą. Przeciwnie, to właśnie głos rozsądku, opowiadający się za zaniechaniem uprawiania polityki w stylu wielkiego halo, którą jesteśmy już (prawie) wszyscy totalnie zmęczeni. Mam dosyć słuchania komunałów o walce dobra ze złem, zwycięstwie prawa i sprawiedliwości, kreowania się przez polityków na mężów opatrznościowych i rycerzy moralności. Polityka nie jest od tego. Oczywiście, (prawie) wszyscy by chcieli, aby rządzili nami ludzie prawi i mądrzy, ale, jak słusznie pisze red. Szostkiewicz, tego nie da się odgórnie narzucić. Natomiast da się powoli i mozolnie załatwiać pilne i potrzebne sprawy, takie np. jak włączenie rolnictwa w Polsce w system finansów publicznych, budowa dróg, niechby nieznaczne ale stałe zwiększanie nakładów na edukację i modernizację. To są sprawy, o których większość społeczeństwa chce słuchać, a nie przekrzykiwań się pana A z Panem B, z których każdy woła: „Ja jestem dobry, a tamten zły”, a zwycięża ten, który wrzeszczy głośniej. Chodzi o to, by nikt nas nie przekonywał, że zapanuje powszechne dobro, ład i zgoda, bo to po pierwsze niemożliwe, a po drugie, jak już wspomniałam, nie tego oczekuje się od polityków. Należy pogodzić się z tym, że będą w społeczeństwie i przegrani, i biedni, i ci, którzy stracą – ale chodzi właśnie o to, aby mądrą polityką ograniczać ich liczbę i nie przekreślać nikogo z góry; nie prawić wzniosłych haseł, nie mamić bezpodstawnymi nadziejami, nie upokarzać systemową jałmużną zasiłków i zapomóg, nie ogłupiać „czarno-białą” retoryką. Wydaje mi się, że ten program „minimum” jest bardziej realny niż to, co proponują i pokazują nam obecnie rządzący.
Jeszcze o papieżu.
Toczyły się tu niedawno dyskusje o papieżu i agraywnym, wojowniczym islamie, a jeszcze wcześniej o PE krytykujący Polskę za antysemityzm (najmniejszy chyba w całej UE) i niewystarczający poziom miłości do homoseksualistów. Dzisiaj, gdy terroryści i mordercy z krajów półksiężyca grozą papieżowi smiercią łałtorytety i sumienie z Europy z PE milczy (tak samo jak milczy gdy mordowani są chrześcijanie w krajach islamskich, czy przesladowane kobiety).
Cytuję za Onetem:
„Katolicki dziennik „Avvenire” skrytykował Parlament Europejski za to, że nie przyjął deklaracji solidarności z Benedyktem XVI, pod adresem którego muzułmańscy radykałowie kierują pogróżki w związku z jego wypowiedziami na temat islamu.
Według dziennika włoskiego Episkopatu „Europarlament pozostawił papieża samemu sobie”.
W artykule na pierwszej stronie gazety przypomniano, że na gest solidarności z Benedyktem XVI zdobyła się Komisja Europejska.”
Torlin;
W swiecie wojownikow cienia fakty dostaja sie rzadko do wiadomosci ogolnej i wtedy gdy interesujaca osoba przestala juz byc uzyteczna. Wczesniej pozostaje jedynie sledzenie roznych zbiegow okolicznosci, nieuzasadnionych przeplywow pieniadza, zagadkowych stypendiow i innych dowodow poszlakowych. Na przyklad w Anglii, Sir Roger Hollis, dyrektor MI5, byl przez wiele osob podejrzewany o prace na korzysc wywiadu radzieckiego. Nie mniej przeszedl na zasluzona emeryture bez jakichkolwiek przykrosci. Po prostu brakowalo wystarczajacych dowodow nie tylko aby go aresztowac ale nawet aby go usunac ze stanowiska. Moim celem nie bylo opisywanie gier ciemnego swiata meta-polityki ale zrobienie paru uwag na temat praktycznych konsekwencji ustroju parlamentarnego. Dotycza one zarowno Polski jak i innych krajow.
Co do nowego swietego politycznego panteonu, ktory dokonal cudownej przemiany prawa do pracy na prawo do zupki dla bezrobotnych to opisal on swoje wrazenia w ksiazce „Wiara i Wina” wlaczajac tam rowniez swoj pobyt na Rakowieckiej. Pozostawian Tobie do oceny czy byly to przezycia porownywalne na przyklad z „sciezka zdrowia”.
W procesie nauczania nauczycieli jest taki przedmiot jak dydaktyka, czyli jak dobrze uczyć. Tutaj mamy przykłady jak najbardziej negatywne, które również należy pokazać. Wydaje mi się, że już dość długo trwa ten pokaz negatywnych zachowań się państwa wobec obywateli. Nalezy zatem wybrać jak najleprzą reprezentację narodu z różnych obcji politycznych, przedstawić długofalowy program rozwoju państwa i wcielać go w życie przez wszystkich, którzy dochodzą do władzy. Jednak gdy widzę, że mną rządzą ludzie ukarani prawomocnym wyrokiem to o czym tutaj mówić. Czuje się jak owca w stadzie wilków.
pozdrawiam serdecznie marekk
Zastanawiam się, ile jeszcze chamstwa, arogancji i niekompetencji polityków może znieść polski obywatel, któremu dotąd zupelnie obojętne były polityczne wybory? Kiedy wreszcie trafi go szlag, podniesie tyłek z fotela i pójdzie zagłosować jak należy?
Denerwuje mnie ciągłe powtarzanie, że politycy są emanacją społeczeństwa – czyli co? – życiowy nieudacznik, na przekór resztkom rozumu, głosuje na podobnego sobie nieudacznika? I komu robi tym na złość? Czy poprawi w ten sposob swoj byt? Nawet w najstarszych demokracjach zdarzają się polityczne czarne owce, ale żeby cała klasa polityczna, europejskiego kraju, była na tak beznadziejnie niskim poziomie, to się nie może pomieścic w mojej głowie…
Bobola!
Nie uciekaj od odpowiedzi. Oskarżenia łatwo strząsasz z klawiatury, a jak ja Ci zaczynam zadawać pytania, to uciekasz i w nowym wpisie znowu coś nowego wymyślasz. Jeszcze raz powtórzę Twój pierwszy wpis: ?Nie jest rzeczą przypadku, że obecna elita polityczna i to na calej szerokości politycznego spektrum sklada się w tak znacznym procencie z ludzi, którzy posiadają związki ze służbami specjalnymi zarówno PRL jak i krajów ościennych”. Zadaję Ci jeszcze raz pytania i proszę, żebyś na nie odpowiedział, a nie wychodził z alegoriami stylistycznymi:
1. Co oznacza według Ciebie znaczny procent – konkretnie, ile to jest procent? Albo od – do?
2. Jakie według Ciebie partie są najbardziej skażone?
3. Czy zdajesz sobie sprawę, że oskarżasz ludzi o zdradę? Jakie masz na to dowody? Jaki masz cień dowodu? Tylko nie odpowiadaj mi, że „wszyscy wiedzą”,
4. Jakie państwa oznaczasz jako „ościenne”?
Używanie jako dowodu zdrady Polski przez „szerokie spektrum” opowieści o jednym facecie, który być może rzeczywiście zdradził, jest fantasmagorią.
W drugim wpisie piszesz: „spedzenie czasu w PRL-owskim wiezieniu na ogół zresztą w zdumiewająco dobrych warunkach”. Bardzo bym Cię prosił, żebyś mi wyraźnie napisał, na jakiej podstawie tak sądzisz, czy masz na to przykłady, kogo masz m.in. na myśli.
W trzecim już piszesz na inny temat (jak zwykle) – tym razem piszesz o: „praktycznych konsekwencjach ustroju parlamentarnego”. jeżeli dobrze Cię rozumiem, to gdyby nie było ustroju parlamentarnego wszystkie te sprawy wyglądałyby zupełnie inaczej, nie byłoby zdrady szerokiego spektrum, a – jak piszesz „Ja radzilbm sie tylko zastanowic, dlaczego tacy a nie inni dzialaczy solidarnosciowej opozycji zostali wyznaczeni na szefow wywiadu, ministrow spraw wewnetrznych czy ministrow obrony” – z tym też nie byłoby problemu.
Dla Ciebie cały Świat, Europa, Polska jest jedną, wielką intrygą, kombinacją, zdradą, tajnymi umowami i supertajnymi służbami, które w sobie tylko dobrze pojętym interesie prowadzą swoje tajne gry. A człowieka można skazać, bo”Ci coś za dobrze było w PRLowskim więzieniu”. „Pewnie Cię jako swojego schowali, żebyś w przyszłości mógł odgrywać rolę męczennika, a w gruncie rzeczy będziesz pracował dla nas”.
Bobola, nie gniewaj się za te słowa, ale to jest chore.
Pozion elit politycznych jest proporcjonalny do poziomu spoleczenstwa, z ktorego sie wywodza. Jak juz wyzej wspomnialem pewna role odgrywa tez dobor negatywny wywolany regulami demokratycznej gry politycznej. Ale z pustego nawet Salomon nie naleje. Zamiast pisac jeremiady moze warto sie zastanowic czy nie daloby sie zamienic negatywnej selekcji na pozytywna. A oto moj projekt. Zyjemy w wieku komputeryzacji. Wreszcie spelnione zostalo odwieczne marzenie biurokratow. Kazdy czlowiek ma swoj numer inwentarzowy. Jest to oczywiscie olbrzymie naruszenie sfery zyci prywatnego choc jak dotad nie widze by to kogokolwiek niepokoilo. Mozna jednak te wszechwiedze o spoleczenstwie wykorzystac dla jego dobra. Jak wiemy, wybory do parlamentu maja na celu wylonic statystycznie poprawna reprezentacje populacji. Politycy oczywiscie staraja sie znieksztalcic probke dla swoich interesow przez rozne progi itp.
Nie mniej idea demokracji jest wlasnie taka. Ja proponuje aby wykorzystac ogrom danych zgromadzony juz w komputerach panstwowych do wylonienia elity politycznej bez udzialu glosowania, partii politycznych i kampanii wyborczych. Po prostu ustalmy jakim warunki powinien spelniac idealny czlonek Sejmu ( np wiek, wyksztalcenie, narodowosc, wyznanie, karalnosc, iloraz inteligencji , miejsce zamieszkania, znajomosc jezykow obcych, itd) i wylonic elite polityczna na drodze losowania. Oczywiscie kazdy z wybranych bedzie mial prawo uchylic sie od obowiazku tej zaszczytnej sluzby spolecznej. Miejmy nadzieje, ze przy wystarczajaco liberalnym IQ ( proponuje prog 130) bedziemy dysponowali dostatecznie duza pula kandydatow. Ten unikalny w skali swiatowej sposob pozwoli wyeliminowac kosztowne kampanie wyborcze, bedzie przeciwdzialac kupowaniu wplywow (nikt nie bedzie mogl byc pewien kto zostanie wybrancem losu) i zapobiec powstawaniu lancuchow uzaleznien (bedzie niewielkie prawdopodobienstwo reelekcji). Jestem jednak dziwnie pewny, ze pomysl ten nie spotka sie z uznaniem obecnych wlascicieli RP.
Torlinie; Podszewka polityki rzadko wyglada rownie powabnie jak jej wizerunek przeznaczony do masowego uzytku. Jesli chodzi o palacy Cie problem statystyczny to ja polecam zastosowanie metody sokratycznej (metoda maieutyczna) tj stawiania pytan i pozostawianie osobie zainteresowanej znalezienia odpowiedzi. Wiedza ktora jest cos warta wymaga na ogol pewnego wysilku. Tak wiec na Twoim miejscu zajrzalbym na web http://www.manic-raven.com/rulers/polgov.html gdzie znajdziesz spis prominentow polskiej polityki. Wzialbym na przyklad liste ministrow spraw zagranicznych IIIRP i porownalbym nazwiska z tymi znajdujacymi sie na listach Maciarewicza i Wildsteina. Nastepnie przewertowalbym dokladnie dostepne zycirysy szukajac interesujacych opuszczen, niedomowien, wyjazdow stypendialnych i innych , ktore nie byly uzasadnione merytorycznie a takze piastowania stanowisk, ktore w okresie PRLu byly rezerwowane dla ludzi cieszacych sie zaufaniem sily przewodniej. Wrezscie przejrzalbym wspomnienia bylych prominentow PRL , ksiazki Henryka Pajaka i Henryka Piecucha (czyzby przypadkowa zbieznosc inicjalow?) a takze inne zrodla jakie by mi jeszcze przyszly do glowy. Duza pomoca moga byc poszukiwania zrodel niewytlumaczalnej zamoznosci zwlaszcza na poczatku IIIRP. To powinno w zasadzie wystarczyc do wyrobienia sobie zdania. Pewnosci oczywiscie nigdy nie bedzie. Powodzenia.
No tośmy sobie pogadali