Agfanistan: czyja wojna?
Obejrzałem film ,,Dziewiąta kompania” – o wojnie sowiecko-afgańskiej widzianej oczami rosyjskiego reżysera, syna innego reżysera, który nakręcił przed laty ,,Wojnę i pokój”, radziecką odpowiedź na amerykańską ekranizację Tołstoja. Oglądałem obie te sagi kinowe; amerykańska podobała mi się dużo bardziej, dziś może byłoby inaczej, ale nie miałem okazji zrobić takiego testu. Na ,,9 kompanię” szedłem chyba jak każdy zaciekawiony, jak też kino rosyjskie radzi sobie z tematem brudnej i na dodatek przegranej wojny w Afganistanie. Poradziło sobie nie gorzej niż Amerykanie z tematem wojny wietnamskiej, choć naturalnie pierwsza filmowa jaskółka wiosny nie czyni i może się okazać, że tropem reżysera Bondarczuka już inni rosyjscy ludzie filmu nie pójdą, zwłaszcza że do obecnej rosyjskiej polityki historycznej ,,9 kompania” nie pasuje. Teraz jak słyszymy Rosjanie będą podziwiać film o przegnaniu z Moskwy polskiego okupanta.
Film afgański wystawił mnie na próbę, o jakiej nie pomyślałem przed seansem. Nastawiłem się raczej, że zobaczę – albo nie – jakiś panegiryk mający leczyć rany na rosyjskiej dumie państwowej. Tymczasem nic z tych rzeczy. Młodzi bohaterowie są pokazani tak, że budzą sympatię, wróg jest pokazany jako anonimowa masa zakutanych w czarne turbany napastników, więc żadnych pozytywnych emocji wzbudzać nie może (w amerykańskich filmach o Wietnamie w podobny sposób pokazuje się zwykle żółtych). W efekcie cierpienia i śmierć młodych żołnierzy- okupantów i pacyfikatorów – wywołują silniejszą reakcję niż bohaterskie szarże mudżahedinów walczących o wolność i niepodległość swego kraju.
Ponad pięć lat po atakach 11 września wiemy też, że część tych dzielnych muzułmańskich bojowców po wyjściu Sowietów z Afganistanu zwróci się najpierw przeciwko innym towarzyszom tej samej walki z okupacją i komunizmem, a potem przeciwko swym dawnym sojusznikom z Zachodu,głównie Amerykanom, którzy ich szkolili, zbroili i finansowali, kiedy afgańska wojna z Sowietami była kampanią powstrzymywania globlanej ekspansji bloku sowieckiego, tak jak wcześniej wojna koreańska i wietnamska.
Taki film (filmy) o tych meandrach historii i polityki na przełomie XX i XXI wieku jest dopiero do nakręcenia. Jakimś scenariuszowym punktem zaczepienia mógłby być los samego Osamy bin Ladena, kiedyś bohatera wojny antysowieckiej w Afganistanie. Mamy historie kilku Polaków z pokolenia Solidarności, którzy też walczyli (co najmniej jeden poległ) po stronie mudżahedinów przeciwko Armii Czerwonej – świetne reportaże pisał wtedy stamtąd emigrant Radek Sikorski.
Czemu takie filmy nie powstają? Czy dlatego, że po 11 września są politycznie i moralnie ryzykowne, choć artystycznie byłyby chyba tym bardziej ekscytujące? ,,9 kompania” w tym kontekście zastawia na widza pułpakę: wyznawcy teorii zderzenia cywilizacji mogą w filmie dopatrzyć się przykładu, że ostatecznie Armia Czerwona jest tu w forpoczcie obrony cywilizacji białego człowieka przed wojującym barbarzyńskim islamem.
Sam film niczego takiego nie mówi, ale znamienne, że pochwalił go prezydent Putin, któremu wizja Huntingtona politycznie bardzo pasuje ze względu na Czeczenię, ale i ze względu na rozgrzeszenie ex post sowieckiej wojny w Afganistanie. Film Bondarczuka jest mimo to udany – nie jego wina, że chcą nim manipulować rosyjscy nacjonaliści – ale czy zdolny reżyser wziąłby teraz na warsztat dramat czeczeński? Lecz zostawmy plany Bondarczuka samemu Bondarczukowi. Polskiemu widzowi film może nasunąć jeszcze jedną myśl: co czeka w Afganistanie polski kontyngent NATO? Militarnie sytuacja jest tam zła, talibowie się odbudowują, może lepiej niech nasi żołnierze przed odlotem nie wybierają się na ten film do kina. Ciekawe, czy widział go ktoś z rządu RP, np. minister Radosław Sikorski. Bo bardzo możliwe, że to wciąż nasza wojna, ale trzeba jeszcze o tym umieć przekonać opinię publiczną (memento- kłopoty Busha).
PS. Matrix ma swoje granice, Moi Drodzy Wpisowicze. Jest pewna moralna różnica między anonimami a listem podpisanym prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Daje ona znać o sobie wtedy, kiedy zamiast argumentów, spostrzeżeń, myśli i wyznań, nawet bardzo spornych, pojawiają się insynuacje, złośliwości ad personam, wulgaryzmy. Tak rozmawiać nie chcę i nie będę. Wiele się od Was niektórych dowiedziałem ciekawego i nauczyłem. Nie uważam się ani za świętą krowę, ani za guru czy Wielkiego Brata, ale to jednak jest mój, nazwijmy to, otwarty dziennik myśli i oczekuję, że kto go czyta i komentuje, robi to na pewnym poziomie, to znaczy tak jakby sam oczekiwał od innych czytających i komentujących coś, co sam w dobrej wierze (nie dla zabawy czy efektu) napisał i podpisał prawdziwym nazwiskiem. Niczego tu nie kreuję jak podejrzewa ,,Michał z Uppsali” (moje wielkie rozczarowanie). Przeciwnie, staram się takie ,,kreacje” analizować (chciałem np. napisać o błędach i zaletach raportu PO o dziennikarzach, ale wszystko już powiedzieli inni). ,,Bernard” – odsyłam do mego tekstu o ,,teczce” w Tygodniku Powszechnym sprzed lat i do książki T.G. Asha ,,Teczka”.
Komentarze
Adam Szostkiewicz pisze: „co czeka w Afganistanie polski kontyngent NATO?”
Nic dobrego.
Będzie gorzej niż w Iraku, bo w Afganistanie nie ma tak liczebnego kontyngentu USA, który możnaby wezwać na pomoc w razie czego (w Iraku w przypadku zagrożenia dzwoni się do Wuja Sama, żeby coś z tym zrobił i amerykańskie śmigłowce niezwłocznie przylatują i sieją postrach).
Nie będzie także amerykańskiej logistyki z wielodaniowymi stołówkami, będzie za to „europejska współpraca”, czyli oglądanie się na inne kraje i wzajemne oskarżenia o zbyt mały wkład sojuszników.
Czarno to widzę.
Nazywam sie Roman Lonc.
Panie Adamie
Ja też oglądałem ten film, czytałem też wywiad z reżyserem na temat tego filmu. Nota bene, ten wywiad potwierdził tylko moje obserwacje. Bondarczuk powiedział, że chciał zrobić film o ludziach, którzy jechali wtedy do Afganistanu. Jak pokazano w filmie – na ochotnika, można się było wycofać. Podkreślam to, bo nasi żołnierze jadący do Afganistanu i do Iraku to też ochotnicy (może nawet bardziej :-).
Ci chłopcy urodzili się w Sojuzie. Ci chłopcy całe życie słyszeli że Sojuz jest ich ojczyzną. Pamięta Pan, jest scena, gdzie rozmawiają ze sobą Ukrainiec i chyba Czeczen – w każdym razie ktoś z Kaukazu. Tak się składa, że znam paru takich ludzi, którzy urodzili się i dorośli w Sojuzie i może mi Pan wierzyć – oni tacy byli. Żałowali, że nie ma Sojuzu, wielkieigo kraju, z którym wszyscy się liczyli. To tacy chłopcy jechali czegoś tam bronić – to nie jest oszukane w filmie. Oni nie widzieli Sojuzu tak jak my albo Zachód – jako niedobrego Wielkiego Brata albo Imperium Zła.
Bondarczuk chciał im oddać sprawiedliwość, chciał pokazać, że chcieli dobrze, jakkolwiek ich walkę widzimy teraz. Że byli dzielni, że pomagali sobie wzajemnie, jak bracia. Nie zwracali uwagi na to, co mówił oficer wywiadu – że nikt nigdy Afganistanu nie podbił. Byli młodzi i pełniwiary we własne siły.
Jak też że nie rozumieli tego obcego kraju i obcych ludzi. Każdy dla nich był wrogiem – zupełnie jak dla młodych GI w Wietnamie. Czym 9 kompania różni się od Full metal jacket? Tylko czasem, tylko umundurowaniem. Językiem.
A co do rzeczywistości tej starożytnej krainy, dawnego Turanu, nigdy nie pokonanego przez Iran, to jest właśnie kraina. Nie kraj. Miejsce gdzie mieszka takwiele narodowości, tyle klanów. I każdy z każdym zawsze walczył. Ci Afgańczycy podaczas rosyjskiej okupacji bili się głównie między sobą, czasem orzystając z rosyjskiego wsparcia. Niech Pan nie ma fałszywego pojęcia o tamtej rzeczywistości. To nie była taka wojna o niepodległość, (biorąc jeszcze na dokłądkę łapy Anerykanów) – raczej wieczna wojna domowa będąca dodatkowo poligonem konfliktu USA-ZSRR. To prawidzwszy obraz.
Ciekawe, jak nakęcić dobry film polityczny o trudnych sprawach… przynam się szczrze że chętnie bym objerzał współczesny film o Powstaniu Warszawskim , nawet na motywach ” Kolumbów”, w którym ktoś by otawrcie powiedział o tym jak prywatne animozje w dowództwie Polski Podziemnej doprowadziły setki tysięcy warszawiaków pod lufy karabinw i do obozów… a miasto został o żrównane z ziemią.
A co do Afganistanu… polski problem zacznie się wtedy – kiedy okaże się że Bush zdecyduje się na wycofanie z Iraku… A może pod naciskiem społęcznym to zrobić.
Jak Pan wie, pisuje do Pana z Kanady – kraju, ktory od samego poczatku utrzymuje swoja obecnosc militarna w Afganistanie. Byl to w pewnym sensie sposob na zamkniecie buzi Bushowi kiedy wybieral sie na wojenke do Iraku. Kanadyjczycy sa w Kandaharze, jest ich coraz wiecej
(stan na dzien dzisiejszy: 2 300 na ogolna liczbe 6 000).
Coraz wiecej rowniez wraca do domu jako cargo. Klimat wokol misji kanadyjskiej pogorszyl sie. Nie wolno niedoceniac sily, jaka wywieraja na wyobraznie przyslowiowe czarne worki zapinane na suwak, nawet jesli dzis worki zastepuja metalowe skrzynki usnute flaga narodowa.
Akurat dobiega konca mandat gen. Davida Frasera na czele sil NATOwskich w Afganistanie. Wczorajsza montrealska La Presse zamieszcza z nim wywiad:
misja „niebezpieczna”, „zlozona”, „straty beda rosly”, ale rowniez „to co wyniesiemy z tej misji jest duzo bardziej znaczace”. To ostatnie zdanie pozostaje w sprzecznosci z opinia wiekszosci Kanadyjczykow, ktorzy wyrazaja coraz silniejsza niechec wobec udzialu Kanady w wojnie afganskiej. Operacja „Meduza”, ktora pozwolila we wrzesniu oczyscic z talibow region Penjawii na zachod od Kandaharu zakonczyla sie ponoc sukcesem. Zycie powraca tam do normy, bezpieczenstwo regionu jest zapewnione. Tak mowi general Fraser, po czym dodaje : „w miare jak czynimy postepy i okupujemy coraz rozleglejsze terytorium, potrzeba nam coraz wiecej zolnierzy aby zapewnic bezpieczenstwo”.
Slowo „okupujemy” jest chyba najbardziej niepokojace w wypowiedzi gen. Frasera. Nawet jesli po francusku ma ono sens duzo szerszy niz w jezyku polskim i oznacza tutaj po prostu przebywanie na danym terytorium, wydaje mi sie, ze wlasnie termin „okupacja” w znaczeniu polskim pasuje najlepiej do tego, co kroi sie na dlugie lata w Afgnistanie. Czy Polska jest gotowa materialnie podjac ten trud i czy jest gotowa mentalnie do roli okupanta ? Kanada nie jest i meczy sie z misja afganska coraz silniej. I coraz bardziej podnosi sie ton retoryki towarzyszacej tej dyskusji.
Akurat w tym samym czasie przebywa w Afganistanie ekipa kanadyjskiej telewizji publicznej („publiczna” oznacza w Kanadzie, ze jest naprwde publiczna). Nawet niedzielny dziennik wieczorny ma byc nadawany bezposrednio z Kabulu czy Kandaharu, juz nie pamietam (www.radio-canada.ca). Codziennie nadawane sa reportarze o zyciu codziennym Afganow. Nawet w strefie „wyzwolonej” obyczaje panuja te same, bo mozna okupowac terytorium, ale okupowac ludzkiej mentalnosci nie da sie, zwlaszcza gdy przepasc kulturowa miedzy „okupantem” a okupowanym jest ogromna. Na tym tle dochodzi do wielu praszywych sytuacji, a mowa tu o Kanadyjczykach, ktorz sa przyzwyczajeni do obecnosci innych kultur na codzien. Czy Polacy sa w stanie podolac rowniez i temu aspektowi misji w Afganistanie ?
To tyle z kraju, ktory grzeznie po uszy w piachu afganskim coraz glebiej do kraju, ktory ma dopiero wejsc obiema nogami do piaskownicy afganskiej.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Widzialem dwa filmy stawiajace w watpliwosc rosyjskie poczynania na dalekim Wschodzie i zrobione przez Rosjan: „Urga” Michalkowa i drugi, o dwoch radzieckich jencach w Afganistanie (tytulu/rezysera nie pamietam). W obu przypadkach sympatia widza jest po tamtej stronie. Obydwa zrobione bez strzelaniny, tanich efektow, w stylu powojennego Bondarczuka. Obydwa wyswietlane w U.S. I – obydwa bardzo dobre. Trzeba dac im czas. Produkcja historyczna, saga, jest w miare obiektywna dopiero po kilkudziesieciu latach. Mosfilm to nie Hollywood. Nie ma – na poczekaniu. Sa stare tradycje teatru Ostrowskiego, filmu Eisensteina i literatury klasycznej. Ponadto, jeszcze waza sie racje historyczne. Moze 9/11 nie nastapil w Rosjii, bo weszli do Afganistanu ? Moze nie zdarzylby sie u nas gdyby nie wyszli ? Moze nie ma nastepnego 9/11 u nas dlatego, ze zrobilismy niezla destrukcje i siedzimy tam dalej ? To wszystko sa „moze” i potrzebuja czasu. Od muzulmanow ucierpieli wiecej niz Ameryka. Do tej pory oplakuja ofiary licznych czeczenskich zamachow w Moskwie i innych miastach. Nie z gazet, ale z relacji synow moich przyjaciol w Rosji (muzulmanow), ktorzy odsluzyli po dwa lata w Czecznii i z ust starych kobiet, Czeczenek, ktore stamtad uciekly, wiem kto to sa bojownicy – Czeczency i jaka jest ich racja stanu. U nas, ani w Polsce, o tym sie nie mowi. To sa zwykli bandyci schodzacy z gor i grabiacy wszystko, co ma wartosc i terroryzujacy ludnosc. Z nimi – podobny element z sasiednich krajow. Wojna idzie o tranfer nafty z tego regionu. Zawsze w historii i literaturze Rosji byli Czeczency, jako bitny i dumny narod, ale nigdzie w historii nie bylo nawet zaczatkow panstwa czeczenskiego. Mysmy pierwsi wyrwali sie w UN z uznaniem Panstwa Czecznia. Podobnie, jak zrobilismy w przypadku Bosni i Hercegowiny. Demontaz wschodnich blokow na odleglosc. Wazenie racji moralnych mija sie z celem, wojna, wszedzie i kazda, jest brudna. Jest tylko ten, czy inny zolnierz, z tego, lub tamtego kraju, a obie matki placza tak samo. Los polskich zolnierzy w Afganistanie bedzie nie inny niz los chlopakow z Fort Braggs. Inny tylko bedzie los Sikorskiego, Rumsfelda, Busha i Kaczynskich; ci co nosza ordery, rzadko byli na pierwszej linii. I to jest warte filmow.
Dziękuję za polecenie książki Asha, mam podziemne wydanie (chociaz z 1989 roku) „Polskiej Rewolucji”, chętnie więc sięgnę przy okazji po tę nową pozycję. Nie dysponuję też składem archiwalnych numerów TP. Wątpię jednak, by w książce Asha (i archiwalnych numerach TP) była informacja, czy wystąpił Pan do IPNu o status pokrzywdzonego.
Dlatego, jesli nie stanowi to dla Pana problemu prosiłbym o odpowiedź, czy wystąpił Pan o status pokrzywdzonego.
Z formy Pana odpowiedzi wnoszę, że nie zwrócił się Pan do IPNu i że nie zamierza Pan tego uczynić. Czy tak się sprawy mają?
PS
Jestem zwolennikiem lustracji osób publicznych, a dziennikarzy/publicystów w szczególności. W chwili obewcnej zwrócenie się do IPNu jest jedynym praktycznym sposobem przeprowadzenia lustracji dziennikarzy. Stąd moje pytanie.
pozdrawiam
Bernard
Jest malo prawdopodobne aby amerykanska inwazja Afganistanu spotkala sie z wiekszym sukcesem niz uprzednie ekspedycje brytyjskie, rosyjskie czy radzieckie. Amerykanskie koncerny naftowe sa zainteresowane przeprowadzeniem rurociagu przez ten kraj. Ta propozycja nie spotkala sie ze zrozumieniem ze strony talibanow. W tym lezy glowna przyczyna wojny. W USA wypowiadane sa opinie (www.infowars.com), ze zdarzenie 9-11 bylo prowokacja zorganizowana przez rzad Busha, ktorej celem bylo dostarczenie uzasadnienia dla inwazji Afganistanu. Tego typu prowokacje maja spora tradycje w politycy USA. Bez wzgledu na to jakie byly powody amerykanskiej agresji nie widze sensu aby Polska partycypowala w tym przedsiewzieciu. Pacyfikacja narodu, ktory nam osobiscie niczego zlego nie zrobil, w imie interesow kosmopolitycznego kapitalu jest nonsensem. Fundusze przeznaczone na ten cel mozna lepiej wydac w kraju chociazby na sluzbe zdrowia czy badania naukowe.
Powinniście dać spokój Bernardowi, jeśli macie w sobie chociaż odrobinę szacunku dla osób z zaburzeniami na kształt zespołu Tourette?a. Jeśli nie ma kontroli nad swoimi odruchami.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_Gilles_de_la_Tourette
(Piszę to po niedawnym przeczytaniu pytania Bernarda na blogu Bogusława Chraboty:
Bernard (Strona) dodał(a) So, 04.11.2006 09:41 (Odpowiedz)
Panie Bogusławie
czy wystąpił Pan do IPNu o status pokrzywdzonego?
pozdrawiam
Bernard).
Apeluję raz jeszcze : miejcie w sobie odrobinę wyrozumiałości.
P.S: Bernard – wystąpiłeś do szpitala o żółte papiery?
Panie Adamie !
Jeszcze nie wiem ,czy w kinie obejrzę „9 kompanię „wg.. Bondarczuka Ten film , z Pańskiego opisu jawi się jako artystycznie ważny Obraz dla współczesnej Rosji . Rzadko, bo rzadko , ale czasmi zaglądam do TV .Płanieta ” dostepny w tv-kablowej. . Dzisiaj interesowało mnie , jak będą wyglądać obchody ICH -nowego święta narodowego 4 listopada z okazji wypędzenia Polskich wojsk z Kremla prawie 400lat temu . Jeśli tak dumny i ważny Kraj jak Rosja uznaje ,te polskie „Drang nach Osten ” , jako żródło wspołczesnej siły ,to mamy do czynienia z pokłonem dla dawnej wielkości wielonarodowej Rzeczpospolitej .
Dziś w oficjalnych wystąpięniach unikano mówienia o tamtych Polakach i ich sojusznikach ( Jedynie Żyrynowski ).
Zauważyć wypada ,że na Kremlu Putin witał bardzo uroczyście Księcia Romanowa z małżonką ( stale przebywający w Danii ) Pomyślałem ,co za historyczny zwrot, były Pułkownik KGB – Putin w gównej roli , wnuk rodu Romanow i Aleksjej II -RAZEM w uroczystościach na Kremlu !! . Warto obserwować procesy tam zachodzące . Oni ,w niesławie wyszli z Afganistanu . Nas wtedy na szczęście Wielki Brat nie dopraszał do udziału ,może z powodu wybuchu SOLIDARNOSCI nie byliśmy wiarygodnym partnerem ?!. Dzisiaj, Nowy Wielki Brat przyjmuję nasze afekty , ba zabiegi , by spełniać domyślne oczekiwania US. Naprawdę warto debatować ,mówić głośno w Polsce o dzisiejszym Afganistanie . Łatwo prognozować , że za kilka lat bedzie to istotny czynnik porażki Kaczyńskich i ich partii . Nie wyrażam żadnej radości z tego powodu , tylko zmartwienie ,iż nie potrafimy wyślizgać sie z Iraku w 2006r i jak nieprzytomni maszerujemy do Afganistanu jako kolejna ” 9 Kompania ”
Od tego dnia kiedy minister Sikorski , deklaruje dziś w Waszyngtonie to co deklaruje ,musi rozpocząć się w Polsce DUŻA ROZMOWA !!
Inne istotne tematy w Polsce , są jednak mniej ważne .
Szanowny Gospodarzu!
Szkoda, że tego co napisał „michal z uppsali” nie czytał Pan z przymrużeniem oka, pewnie dlatego to uczucie rozczarowania.
Dziękuję za wpisy tu i na innych „politykowych” blogach: Jacobsky, Testeq, grześ. Czytam Wasze komentarze z wielkim zainteresowaniem. 🙂
Panie Redaktorze. Wojna wietnamska ma akurat fatalny obraz w kinie amerykańskim (w literaturze już różnie), poza paroma wyjątkami, jak „Zielone berety” z Johnem Waynem, które i tak były ostro krytykowane już w momencie premiery, a i dzisiaj nie uważa się ich za poważne. Co innego filmy pokazujące sadyzm, bestialstwo, zdziczenie… „amerykańskich chłopców”. Nie jest więc tak, że to „żółci żadnych pozytywnych emocji wzbudzać nie mogą”, bo nie mogą ich wzbudzać przede wszystkim Amerykanie tam pokazywani.
Po drugie, jakże różne to były wojny, jak odmienne ich cele!!! Jeśli dzisiaj twierdzi się, że Amerykanie poszli do Afganistanu i Iraku po ropę, to do Indochin zapewne po wzgardzoną przez Francuzów miskę ryżu? Bo po cóż innego się tam pchali? A w Europie po co ginęli, dając jeszcze później (głównie Niemcom!) szczodrze miliony z planu Marshalla. W Polsce często łączy się w jedno genezę i cel wojny wietnamskiej z niewątpliwym okrucieństwem zastosowanych tam metod, twierdząc, że sama interwencja w Wietnamie była zła. Choć przecież Amerykanie stanęli w obronie zaatakowanego państwa. Mówiąc, że to było niewłaściwe mówi się, że dziś należałoby zostawić Koreę Płd samą sobie w razie ewentualnego ataku ze strony Korei Płn. A powiadają, że historia lubi się powtarzać!
Bondarczuk udowodnił, że jest reżyserem sprawnym, szczególnie w szerokim planie, batalistyce… Zrobił film efektowny, ale wątpliwy moralnie, za sprawą przemilczenia trudnych tematów. Amerykanie zaś sprawy trudne uczynili solą swych filmów o Wietnamie: „Coming Home”, „Apocalypse Now”, „Full Metal Jacket”, „Casualties of War”… by wymienić te najlepsze. Kino rosyjskie jeszcze długo nie dokona takiego rozliczenia, o ile w ogóle kiedykolwiek się na nie zdobędzie. Znając stosunek Rosjan do historii (np. wciąż zamknięte przed nami archiwa z czasów zaborów!) o samej obecności Rosjan w Afganistanie będzie się bardzo rzadko wspominało, a jeśli już – to wyłącznie dobrze.
Bernardzie,
Czy wystąpiłeś do IPNu o status pokrzywdzonego?
Nie jestem zwolennikiem lustracji, ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Proszę nie bierz tego pytania jako atak personalny – chodzi o zasadę. 😉
Panie Redaktorze!
Ma Pan rację, że niektórych wpisów nie daje się czytać, ale i tak, jeżeli może to być pocieszeniem, na innych serwerach komentarze są na poziomie małej dworcowej toalety.
Proszę się nie irytować i zobaczyć pozytywną stronę tych „wpisów”. Także coś mówią o naszym społeczeństwie.
Do TesTeq.
Jak się myliliśmy! Ja także myślałem, że Bernard się poprawił.
Ale z nas optymiści.
I co teraz?
Pozdrawiam
o żesz ty, a ja czułem się dziwnie, bo myślałem że sam jeden dostrzegam lustarcyjne zboczenie (zwane też giertychowskim ukąszeniem) Bernarda. Skąd inąd inteligentnego człowieka. Ulżyło mi 🙂
Jakobsky, sasiedzie prowincjonalny, mam te same problemy z Afganistanem, co Ty. Niepostrzezenie pokojowa misja przerodzila sie w wojne. Nie moge patrzec na coraz czesciej nadawane reportaze o powracajacych w „body bags”.
Ta misja nie ma zadnych szans. Zostawmy tych ludzi samym sobie, nie chcecie sobie pomoc, po jakiego diabla my tam. Czlowiek nigdy nie uczy sie z lekcji historii, zawsze popelnia te same bledy, czyz nie?
Polska powinna zostac tak daleko od tych problemow, jak tylko moze. Nic tam nie zwojujemy. A Polacy, jak zaden inny narod powinien wiedziec, ze nacji z mapy wymazac sie nie da (vide:zabory).
Przestanmy innym mowic, jak powinni zyc.
P.S do Gospodarza blogu – wzgledem Panskiego „p.s”- niech sie Pan nie zniecheca, trolle ignorowane same sie wykrusza, jak nikt nie bedzie zwracal na nich uwagi. Pozytywy zdecydowanie przewazaja, jest tu masa ludzi, ktorzy maja cos ciekawego do powiedzenia, i niekoniecznie przeklada sie to na zgadzanie sie z pogladami kropka w kropke.
I o to biega! Pozdrawiam serdecznie.
Właśnie w tej chwili – w ramach równego dostępu komitetów wyborczych do mediów – program regionalny telewizji publicznej w Warszawie transmituje na żywo Konwencję Samorządową PiS. Mamy okazję oglądać cały, pluralistyczny obraz naszej sceny politycznej – kolejno wystąpili i mają wystąpić:
– Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro;
– Minister Zdrowia Zbigniew Religa;
– Kandydat na Prezydenta Warszawy Kazimierz Marcinkiewicz;
– Premier Jarosław Kaczyński.
Inne komitety wyborcze tylko narzekają na brak dostępu do mediów zamiast brać przykład z PiSu, który potrafi stworzyć tak interesujące widowiska, że telewizja publiczna bez wahania przerywa program i uprzyjemnia widzom niedzielne popołudnie.
Adam
Dobry komentarz. Zwlaszcza uwaga o myleniu celu z geneza. A nie myslisz, ze czesto jest to „ruchomy cel” ? A geneze tez sie podrabia, do celu, na dany dzien ?
Szanowny Panie Redaktorze!
Całej doby potrzebowałam, by ochłonąć z wrażenia po przeczytaniu „post scriptum” w Pana aktualnym wpisie. Chyba słusznie Wpisowiczowi mihalowi z uppsali „kruk niepokoju krakał, że kra na blogu krucha”.
Bardzo mi się podoba rodzaj humoru mihala (Romana Lonca), czemu dałam wyraz w spontanicznym wpisie (3.11 g.17:49). Pod wpływem Pana uwag przeczytałam Jego wpis powtórnie. I co? Świetny żart, dowcipna prezentacja „metaspojrzenia” utkana z „meta-ułomków” Pana wpisów blogowych, a całość pełna życzliwości ad personam.
Nie, nie ośmieliłabym się zwątpić w Pana, Panie Redaktorze, poczucie humoru, ale rozumiem, że nagły przeskok z wysokiego C w tak radykalnie odmienne rejestry może spowodować pewne zmącenie obrazu. I tak tylko można usprawiedliwić zestawienie mihala z uppsali z …Bernardem(!).
Łączę wyrazy poważania
Halina Groszkowska
Przyłaczam się do Testeqa, również jako zdecydowany przeciwnik lustracji i żądam natychmiastowego opublikowania numeru teczki Bernarda z IPN -u, kopii wystąpienia o status pokrzywdzonego, odpowiedzi na to wystąpienie oraz karty informacyjnej ze szpitala w Tworkach !. Jezeli natomiast nie ma takich papierów to jest to niepodważalny dowód na to, że użyto tu słynnej niszczarki dokumentów którą nam przedstawił miesiac temu minister Ziobro.
Wzywam innych blogowiczów do przyłączenia się do tego apelu !
Tylko maly dodatek. Zle sie czuje (i generalnie nie zamierzam byc) w roli obroncy WWPutina. Ale nie przypisujmy Putinowi manipulowania teoria starcia cywilizacji. Owszem, broniac brudnej wojny w Czeczenii, ujmowal ja w kontekscie wojny z terroryzmem.
ALE oddal Czeczenie w rece Ramzana Kadyrowa, ktory kraj islamizuje, demodernizuje i upodabnia do modelu z XIX w. Putin posluguje sie nie modelem Huntingtona, lecz od 3-4 lat modelem np. dawnych brytyjskich kolonialistow, ktorzy w zamian za lojalnosc oddawali podbite ziemie w rece watazkow bez zbytniego ingerowania w sprawy wewnetrzne.
Watazkowie sami prowadzili miedzy soba wojny. Ci lojalni otrzymywali pomoc z metropolii. To trudne dla zrozumienia (przynajmiej dla mnie), ale ten model coraz bardziej sie na Kukazaie podoba. Zamiast starcia cywilizacji Putin obencie toleruje na Kauzie to, co w tamtej cywilizacji nie najlepsze.
Witam! Pisze pan
,,Nie uważam się ani za świętą krowę, ani za guru czy Wielkiego Brata, ale to jednak jest mój, nazwijmy to, otwarty dziennik myśli i oczekuję, że kto go czyta i komentuje, robi to na pewnym poziomie, to znaczy tak jakby sam oczekiwał od innych czytających i komentujących coś, co sam w dobrej wierze (nie dla zabawy czy efektu) napisał i podpisał prawdziwym nazwiskiem. Niczego tu nie kreuję jak podejrzewa ,,Michał z Uppsali’? (moje wielkie rozczarowanie).”
Nieprawda panie Adamie. Wszyscy coś kreują , ja , pan, Michał z Uppsali też. Poza tym trochę pan przesadził, pisząc o komentowaniu w dobrej wierze ( nie dla zabawy czy efektu):. Po pierwsze jak zbadać kogoś dobrą wiarę czy intencje? Po drugie, każdy kto lubi pisać lub ma inklinacje literackie, pisze zarówno dla zabawy jak i dla efektu. I pan też to robi. Przypomnę choćby pana wpis ,,Ojciec Rydzyk, bezdomna kobieta i taśmy Beger”. czym to było jak nie pisaniem dla efektu, bo treści czy merytorycznych spraw było tam niewiele, tak samo i dobrej wiary. Wydaje mi się, że blog jest pewnym rodzajem felietonu, a felietonista to nie tylko komentator, to także ktoś kto szokuje, intryguje, czasami drażni czy przeraża, ogólnie prowokuje do myślenia. Może pan nie lubi felietonistów, choć ,,Polityka” tu ma chlubne tradycje i chlubną teraźniejszość. Wielu blogujących, w tym także Michał z Uppsali ma talent felietonisty, a felietonista także na pana blogu ma prawo do ,,felietonowania”.. Może przesadzam, ale trochę pana reakcja na erudycyjno-zabawny wpis, mnie denerwuje, tzn. myślę, że pan za mało dystansu tutaj wykazał. Poza tym zastanawia mnie, że dziennikarze tak są uczuleni na swoim punkcie, oni mogą oceniać wszystkich, wszystkich rozliczać( nie chodzi mi tu o pana akurat, tylko takie spostrzeżenie na dużym poziomie ogólności( jak kiedyś nieoceniony minister Giertych raczył powiedzieć)), a sami nie potrafią siebie czy nawet swojego środowiska ocenić krytycznie. Poruszał ktoś ten problem na blogu Passenta, pisząc o pani Kolendzie -Zaleskiej, która odmawia politykom prawa oceniania dziennikarzy. A dlaczego, politycy też obywatele.Oczywiście są wśród dziennikarzy wyjątki np. pani Paradowska czy Żakowski. Co do anonimowości, to jest pan dla mnie tak samo anonimowy jak ja dla pana. I myślę, że to w niczym nie przeszkadza w komunikacji. Liczy się tekst, liczą się argumenty, ja znam pana przecież z wirtualu, znam pana teksty, pana słowa, nie wiem, jak postępuje, nie znam pana zachowań, pana upodobań, pana teksty znam, pan zna moje. I tyle. Dlatego nie rozumiem zarzutów do Michała z Uppsali, jak się panu jego tekst nie podoba, to dlaczego go pan nie skrytykował rzeczowo albo nawet i nierzeczowo, ale właśnie złośliwie, efekciarsko, ironicznie. Pan woli z pozycji wyższości skrytykować tylko , że nie wiadomo za co. Pozdrawiam i przepraszam za krytykę, jeśli za ostra, ale szczerość najważniejsza, choć właściwie nie istnieje, bo może to tylko wykreowana szczerość. Pozdrawiam.
Panie Adamie
Wokół operacji afgańskiej,podobnie zresztą jak irakijskiej,w kraju panuje cisza intelektualna wywołana z jednej strony cenzurą a z drugiej kunktatorstwem(może ograniczeniami mentalnymi?)dziennikarzy.Trudno zresztą oczekiwać jakiegoś fermentu wokół tych policyjnych de facto ekspedycji skoro społeczeństwo traktuje udział żołnierzy w kontyngentach jako ich pracę zarobkową-coś podobnego do wyjazdu kobiet na plantacje mandarynek.Po prostu legalna praca za granicą połączona ze świadczeniami socjalnymi i ubezpieczeniami pozwalająca żołnierzom zwykle pleśniejącym w rozpadających się garnizonach odbić się finansowo. Koszty psychiczne i zdrowotne udziału w tych kontyngentach są po prostu ceną za wykończenie remontu domu lub zakup nowego samochodu. Życie na polskiej prowincji(stamtąd pochodzą żołnierze)jest na tyle brutalne i okrutne by decydować się na misję.Wydaje mi się,że zrozumienie polskiej polityki zagranicznej w tym kontekście nie ma żadnego znaczenia.Po prostu chłopaki jadą do roboty.Myślę,że film o tym(dałbym mu tytuł-„Jak zarobić i przetrwać”) byłby po prostu nudny.Zresztą kręci się z powodzeniem filmy o rozpadającej się ludzkiej egzystencji w kraju np(„Plac Zbawiciela”)więc po co przenosić tę tematykę w egzotyczną scenerię.
Pozdrawiam
Wszelkie próby rozliczenia z przeszłością nalezy zapisać na plus. Czy są udane, czy nie – to już inna sprawa.”9 rota” w mojej ocenie jest filmem bardzo dobrym. Pokazana w nim historia jest jednak dość luźno oparta na prawdziwej historii. Miłośnikom gatunku polecam „Grozowyje worota”. Tym razem Rosjanie kontra Czeczeni.
a tymczasem Amerykanie zrobili pierwszy serial o wojnie w Iraku:
http://www.filmweb.pl/Odleg%C5%82y+front++2005++www,FilmUrls,id=235957
i
http://www.overthere.tv/index.html
Niestety internetowe dyskusje prędzej czy później rozczarowują. Tu łatwiej niż w tzw. Realu (Biedronce?) uaktywnia się, anonimowa lub nie, słowna agresja. Po jakimś czasie nudzi się na nią reagowanie.
Wojtek z Przytoka pisze: „Koszty psychiczne i zdrowotne udziału w tych kontyngentach są po prostu ceną za wykończenie remontu domu lub zakup nowego samochodu.”
To jest sedno sprawy. A w przypadku dowódców gratyfikacją jest kolejna gwiazdka i możliwość wejścia na orbitę najwyższych stanowisk w naszej armii. To są po prostu nie nasze wojny.
Wracając do wojennych filmów rosyjskich chciałbym polecić”Kukuczkę”(pacyfistyczny) i „Jeniec Kaukazu”(wojna kaukaska).Oba o światowej klasie-niestety z racji fobii antyrosyjskich chyba nie do zobaczenia w polskich kinach.
Pozdrawiam
Tes Teq-u
W pełni się z Tobą zgadzam.To nie nasze wojny a o zaciężnym kontyngencie motywowanym jak wyżej filmu się nie da zrobić.W każdym razie patetycznego,na najwyższej nucie emocjonalnej-tak jak to robią Rosjanie czy Amerykanie w latach 70-tych.
Pozdrawiam
Alicja,
Afganistan to nigdy nie byla misja pokojowa. Moim zdaniem Kanada wpakowala sie w ten pasztet po to, zeby nie dac wepchac sie w Irak (pamietasz jak Chretien i liberalowie stawiali sie Bushowi gdy trzeba bylo ? Jaki kontrast z Harperem, prawda ?).
Ale wpakowala sie ze szczetem, i teraz nie ma odwrotu.
Ktos tu wyzej napisal, ze chodzi tranzyt ropy z regionu Morza Kaspijskiego. Cos w tym jest. Administracja amerykanska, ktora w co drugim zdaniu swej retoryki wplata slowo-wytrych jakim jest „demokracja”, ‚wlaczy” o te „demokracje” w Iraku, „walczy” tez w Afganistanie, ale jednoczesnie utrzymuje satrapow w Uzebekistanie, Kazachstanie i kazdym innym byle-jakim-stanie tego regionu, byle tylko kurek byl szeroko otwarty, nad czym czuwaja na miejscu przedstawiciele kompanii naftowych (z reguly w randze dyplomatow), a z Waszyngtonu Departament Stanu z Czarna Dama na czele. Czarna nie od koloru skory, ile od ropy, ktora umorusana jest ona po czubki swej bujnej czupryny.
Szkoda, ze Kanada dala sie wplatac we wrzod swiatowy, jakim staje sie ten region swiata. szkoda, ze Polska lezie tasm rowniez, ale coz, Radek nie moze sprawic zawodu kolesiom z neo-conu.
Raz jeszcze za Kellusem:
(na melodie „Zolnierz droga maszerowal”)
Boze pozwol bym potrafil,
Gdy ojczyzna mnie zawola,
zamiast piersi wypiac dupe,
bo ta nafta nie jest moja.
Jacobsky
TesTeq
to są nasze wojny, bo w nich uczestniczymy. Również dlatego, że żołnierze-ochtnicy mogą sobie dorobić. I dlatego, że dowódcy są awansowani za osiągnęcia na prawdziwym polu walki (no, przynajmnie w teorii). I dlatego, że polskie wojsko ma unikalną okazję sprawdzenia sprzętu i organizacji w realnych warunkach. Wybacz, ale tak to już jest.
Inna sprawa, że Polska jako kraj wygrywa mało albo nic jeśli chodzi o nasze interesy na arenie międzynarodowej. Ale to znów wina rządzących.
Wojtek z Przytoka.
Piszesz „cisza intelektualna…wywolana cenzura”. W jakim zakresie teraz w Polsce obowiazuje cenzura ? W tematyce ?!
Czyja wojna ? Koszt zycia w spoleczenstwie, koszt bycia czescia systemu panstwa itd.itd. Truizmy.
P.S. [list powyżej] Odwiedziłam teraz blog p. Janiny Paradowskiej. Szczególną uwagę zwróciłam na sposób traktowania Wpisowiczów (trzymając się Pana języka). No cóż, niech się Pan nie czuje urażony, ala może nie byłoby źle, gdyby i Pan tam wolną chwilą zajrzał. Ten Styl. Ta Klasa. Naprawdę warto.
osobom zainteresowanym sowiecką wojną w Afganistanie mogę polecić książkę pani Carey Schofield pt „The Russian Elite. Iside Spetsnaz and the Airborne Forces”. Napisana w sposób obiektywny, wręcz surowy, ze sprawdzonymi źródłami informacji. Z pierwszej ręki.
Jakobsky!
Tym razem Kelus za Tuwimem (mormurando) :
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj, broniąc swej krwawicy:
Bujać – to my, panowie szlachta!
badger pisze: „I dlatego, że dowódcy są awansowani za osiągnęcia na prawdziwym polu walki (no, przynajmnie w teorii). I dlatego, że polskie wojsko ma unikalną okazję sprawdzenia sprzętu i organizacji w realnych warunkach.”
Nie chcę się zbyt wymądrzać, ale czy byłeś w Iraku? Że powiem słowami Freda z „Chłopaki nie płaczą”: „A ja znam paru kolesi, co tam byli i widzieli”.
I widzieli, jak się sprawdza ten sprzęt. Jak – na przykład – Honkery okłada się amerykańskimi kamizelkami kuloodpornymi w charakterze opancerzenia.
Ale nie to jest najważniejsze. Wojny dla pieniędzy i dla sprawdzenia się to nie są „nasze” wojny. Tam naprawdę giną ludzie.
G.Okon
W Polsce obowiązuje subtelne połączenie nacisku państwowego z autocenzurą dziennikarską.Irak,Afganistan są praktycznie nieobecne w mediach.Jedyne materiały pochodzą z serwisów zagranicznych i nie dotyczą sytuacji polskich kontyngentów.Profesja korespondenta wojennego (media elektroniczne)praktycznie nie istnieje.Myslę,że z racji realnego ryzyka.O ile prościej bowiem jest nadawać bojowe komunikaty zza szańców ułożonych ze zbutwiałych esbeckich teczek.To jest realny wymiar polskiej wojny a nie pustynie arabskie i afgańskie.
Pozdrawiam
Testeq
ależ ja właśnie o tym mówię – wszelki niedoróbki i wady sprzętu i wyposażenia wyłażą w realnych warunkach z miejsca. Ja wiem jak się tam sprzęt sprawuje i sprawował. A czy Ty wiesz na przykład ileu zmianom już został poddany? A wiesz, jak trudno było na decydentach wojskowych te zmiany wymusić? A wiesz ile i jakiego sprzętu żołnierze na przykład sobie nadal sami dokupują? Pewnie nie, a pewnie i ja tylko liznąłem temat. Ale czytam często dwa dość miarodajne czasopisma: Raport i Technikę Wojskową, a także zaglądam na http://www.nfow.pl/portal.php to forum. Zajrzyj do Codzienna służba -> Misje a pewnie zaspokoisz swoją ciekawość.
Ergo – jeśli już mamy wymieniać jakies korzyści z tej wojny, to właśnie egzamin zdawany przez sprzęt, wyposażenie (nawet buty już chyba dwa razy im wymieniano) i organizację byłby tym wymiernym zyskiem. Zyskiem dla wszystkich żołnierzy. Oczywiście nie jestem zaślepionym militarystą – żeby nie było. Widzę też wady tej wojny. Ale juz tam jesteśmy, w Iraku i Afganistanie. W tej sytuacji obowiązkiem polskich władz jest jak najlepiej wykorzystać tę obecność dla interesu Polski, a nie jak Giertych łapać każdą, nawet tak nędzną okazję dla zdobycia paru punktów.