Oaza czy gułag: zagadka ,,Ludzi Boga”
Oskary Oskarami, a Cezara dostali ,,Ludzie Boga”. Filmowi o trapistach zamordowanych w Algierii nie dawano komercyjnych szans. Tymczasem we Francji obejrzało film już 3 mln ludzi. We Francji! Kraju przecież głęboko zlaicyzowanym, rugującym religię z sfery publicznej. Czym tłumaczyć ten zaskakujący sukces?
Jak zawsze, są pewno różne powody. Algieria Francuzów interesuje, tak jak Polaków interesuje Ukraina. Francja panowała w Algierii, jak Polska w Ukrainie. Syndrom postkolonialny splata narody. Strach przed konfliktami na tle religijno-kulturowym jest we Francji żywy. My tego problemu na razie nie mamy.
Ale chyba szczególnie ważne jest co innego. Dramat przyzwoitych ludzi wrzuconych w wir wojny domowej. Ludzi szczególnych – zakonników trapistów o surowej regule. Mam do trapistów słabość, odkąd, pod koniec studiów, zetknąłem się z trapistą i poetą Thomasem Mertonem, ojcem Ludwikiem. Nie poznałem go niestety osobiście, ale 20 lat po jego śmierci odwiedziłem jego klasztor w amerykańskim stanie Kentucky. Chciałem zobaczyć miejsce, gdzie żył, jego grób i podarować klasztornej bibliotece książkę Mertona ,,Zen i ptaki żądzy” w moim tłumaczeniu.
Merton nie zginął straszną śmiercią jak mnisi w Algierii. Zginął wskutek porażenia prądem w hotelu w Bangkoku. Był tam na spotkaniu z buddystami. Pod wpływem Mertona zainteresowałem się, nazwijmy to, etosem trapistów. Gdybym miał wstąpić do jakiegoś zakonu – nigdy takiej opcji nie brałem na serio – to pewno do trapistów.
Komuś, kto chce lepiej zrozumieć takie duchowe ekstrawagancje polecam film. Nie ma nic wspólnego z religijnym kiczem, nikogo nie zamierza nawracać. Ludzie niereligijni – a to chyba lwia część francuskiej widowni kinowej – musi fascynować zupełna inność życia tej maleńkiej wspólnoty w obcym i niekiedy wrogim otoczeniu.
Czy to ta inność, to egzystencjalne odpadnięcie od mainstreamu, zafascynowało francuskich widzów, krytyków i jurorów? Ciekawi mnie to, bo uderza w dwa stereotypy: Francji jako kraju obojętnego na sferę sacrum i religii jako gułagu.
Komentarze
Doskonały film – polecam. Zresztą to kolejny, ciekawy francuski film poświęcony religii. Pozwolę sobie wkleic rozmowę z ojcem Michałem Zioło, trapistą mającym związek z historią, ktora jest tematem filmu
http://wyborcza.pl/1,75480,9000989,Trumna_albo_waliza.html
Pozdrawiam
W tym przykładzie trapiści są jednak elementem przypłynącym z zewnątrz, jak mówi zakonnik z linku Kartki – w 1938 roku. Ja w najmniejszym stopniu nie usiłuję usprawiedliwiać, ale usiłuję zrozumieć. Byli to jednak ludzi z zewnątrz, reprezentowali – zdaniem walczących o islam i niepodległość – kolonializm.
Ale jak zrozumieć ataki na Koptów czy na Prawosławny Patriarchat Aleksandryjski, kiedy to są ludzie mieszkający na tej ziemi w czasach, kiedy to Arabowie siusiali za namiotami na Półwyspie Arabskim.
trapisci trapistami, oskary oskarami – a robi sie nie na zarty niebezpiecznie. Dzis powazne OSTRZEZENIE przed islamizacja Polski. Tym razem czyni to nie europosel Janusz Wojciechowski, lecz europosel Czarnecki Ryszard na swoim blogu. Cos jest na rzeczy, poniewaz wczoraj widziano na Podlasiu pewnego goscia o ciemnej karnacji. Pytal o PKS do Hajnowki, ale z wyraznym obcym akcentem! Licho naprawde nie spi.
Ja bym wywołał, w kwestiach algierskich we Francji, do tablicy
Lewego Polaka. Kilkakrotnie pisał ciekawie o mniejszościach (większościach
też) narodowych we Francji właśnie. Poza tym jest tam na miejscu i
jako wykładowca, ma na co dzień kontakt z różnymi grupami młodzieży,
z różnych „opcji geograficznych”.
Poza tym już długo Go tu nie było. Lewy, obudż się, zaczynamy!
(cytat z dawnego „Wielokropka” z Kobuszewskim i Kociniakiem – czy to
kto jeszcze pamięta?)
Pozdrowionka.
Mniejszości kanalizują skrajne emocje bo są ….mniejszościami…..
Wyróżnianie się z tłumu ubiorem, zachowaniem, karnacją….
Na całym świecie INNI, obcy, mają przechlapane.
Wystarczy jedynie by wskazać cel, realizując własne przy okazji i wyrastając na przywódcę. Żądza władzy, zabór mienia INNYCH, szowinizm, opacznie pojęty patriotyzm…..
Zapotrzebowanie na kozły ofiarne ma wielowiekową tradycję.
Chrześcijanie, Żydzi, Polacy, Ukraińcy, kułacy, czerwoni, burżuje, Hutu……
Każda epoka ma swoje pogromy.
Nietrafne przyrównanie francuskiego panowania w Algierii do polskiego na Ukrainie. Tereny Ukrainy weszły w skład Rzeczpospolitej, Polski w sposób pokojowy. Większość elit rusińskich, ukraińskich spolonizowała się. Rusińską, prawosławną przeszłość miały m. in. książęce rody Wiśniowieckich i Czetwertyńskich, jeden z Wiśniowieckich został królem. Żaden z obywateli francuskich pochodzenia arabskiego lub berberyjskiego nie był prezydentem lub premierem Francji
Zacna i wrażliwa Dama, „bezbożnica” jak siebie określa „Zosienka” 09.32. wymienia wczoraj listę postaci, które stanowią dla niej wzorce cnót, bohaterstwa i humanitaryzmu. Pamiętała o Chodorkowskim, Angelice Borys, Orbanie, Pinochecie, Basajewie i Zakajewie. Wstrzymała się przed Hitlerem i Stalinem. Kilka nazwisk winno jednakże budzić zdecydowany sprzeciw, przynajmniej Pinochet odznaczony ryngrafem przez Marka Jurka i europosła Kamińskiego, wyróżniony w historii za zrzucanie ofiar z samolotu do morza. Basajew natomiast winien jest śmierci setek dzieci w Biesłanie i mnóstwa innych ofiar terroru. Pani Zosienka jest Polką srodze doświadczoną przez historię i żyjącą wśród katolickiego narodu wrażliwego na ludzka krzywdę. Pan Szostkiewicz nie czyta wielu komentarzy i jest mu wszystko jedno, byle nie o Żydach bo wtedy wpis znika.
wczoraj prosilam Pana Spina Doctora o niepicie, no i psu na bude wyszlo. A co do pana Hitlera i tow.Stalina, to ich nie wymienilam dlatego ze moglby IPN sie mnie czepiac. Poza tym prosze nie mieszac w to Pana Adama, bo Jego IQ jest wyzsze niz sie Panu wydaje, Monsieur.
@spin doc:
prosze nie przesadzac i nie mieszac:
pinochet namordowal niezle,
ale zrzucacano
A) z helikopterow
B) w argentynie
p.s.
mowil mi(dawno juz nie zyjacy) znajomy,
ze jak go wiezli helikopterem(kajdanki na rekach i nogach)
do internatu w bialolece,
to piloci szutki strielali, ze ich wyrzuca…
no, ale na szutkach sie skonczylo…
@nic
Niestarannie czytałeś Sienkiewicza.
Zapewne posługiwałeś się brykami napisanymi przez inne wcielenie naszego europosła Czarneckiego. Ten przeinaczy wszystko na zamówienie.
Bo najważniejsza jest kasa i aby nie było na nas.
Masy ruskich chłopów poprosiły naszych feudałów by mogli chlopi za półdarmo pracować u Polskich Panów. I aby panowie rżnęli ich córki tuż po ślubie przed ruskim mężem.
Dziecię będzie miało polską krew. Szkołę też polską, bo innych nie ma.
Biegnie i macha rękoma oblany smołą i podpalony zrozpaczony chłop ruski.
To nic! To nic! To nic! ….
Nic!
Ale był ministrem!
staruszek pisze:
2011-02-28 o godz. 11:37
Staruszku, adekwatnym do tego o czym piszesz może być to:
Francisco de Quevedo (1580-1645) „Sny”.
Bohater opowieści, młodzian, w pogoni za uciechami tego Świata biega
ulicami Gniewu, Uciechy i Łakomstwa aż trafia na starca: „dostojnego
w swej siwiżnie”. Młodzian zapytuje go dlaczego zazdrości mu zabaw i
uciech, mówiąc: „…że też zawsze, wy starzy, nie cierpicie młodych za te
radości i rozkosze, których nie wyrzekliście się z własnej woli, lecz siłą
wam zostały odebrane przez czas!”.
Na co starzec tak odpowiada:
„Ani ci w czym przeszkadzam, ani ci zazdroszczę twych pragnień, przeciwnie, żal mi ciebie. Czy wiesz ty, co wart jest jeden dzień?
Znasz cenę jednej bodaj godziny? Czyś kiedy próbował ocenić wartość
czasu? Z pewnością nie, skoro tak beztrosko pozwalasz mu mijać,
uganiając się za godziną, która przelotnie i sekretnie okradłszy cię z
rzeczy bezcennych, ucieka. Któż ci powiedział, że to, co było, powróci
na twe zawołanie, gdy będzie ci potrzebne? Powiedz mi, czyś widział
kiedy ślady stóp dnia, który odszedł? Na pewno nie, gdyż dzień
odchodząc odwraca się tylko po to, by szydzić z tych, co mu tak lekko
przemknąć pozwolili. Wiedz, że czas i śmierć skute są jednym łańcuchem
i że dni mijając ciągną cię za sobą i przybliżają ku śmierci, której może
oczekujesz, gdy ona jest przy tobie, i jeśli dalej żyć będziesz, jak żyjesz,
wcześniej przyjdzie niż w nią uwierzysz. Za głupca mam tego, co całe
życie umiera ze strachu, że przyjdzie mu umrzeć, a złym jest dla mnie
człowiekiem ten, kto żyje bez obawy śmierci, tak jakby jej wcale nie
było. Ten bać się jej zaczyna dopiero wtedy, gdy ona przychodzi,
i strachem obezwładniony ratunku dla uchodzącego życia nie znajduje
ani pociechy dla jego kresu. Ten tylko jest rozumny, kto każdy dzień
przeżywa świadom, że dnia każdego i o każdej godzinie może umrzeć.”
(tłum. z hiszpańskiego – Kalina Wojciechowska)
Prawda uniwersalna, spisana przez Quevedo 500 lat temu, nic nie
straciła ze swej aktualności, staruszku! Potężna ilość populacji ziemskiej
żyje dniem doczesnym, tak jakby nie spodziewała się w ogóle, że nastąpi jutro. Nie inaczej jest ze „scenami politycznymi”: po nas, choćby potop,
to naczelna reguła tzw. elit. Pędzenie w kozi róg jakoś nikomu nie
przeszkadza, a troska o jutro, to tylko puste słowa bez pokrycia w
codziennym działaniu. Hulaj dusza, piekła nie ma! Może i nie ma, ale
odrobina zastanowienia, namysłu, refleksji i co za tym idzie zmiana
sposobów myślenia, aż się wręcz naprasza!
Ale co tam! Sternicy walą okrętem na rafę, pokrzykując radośnie: to
tylko fatamorgana! płyńmy dalej! No, no …
Oby z tego „dalej”, nie zrobiło się nagle „tu i teraz”, w wydaniu tragicznym dla wszystkich uczestników tego „rejsu”.
Pisze dalej Quvedo, a młodzian pyta mędrca:
„-A jak się nazywa – spytałem – ta główna ulica świata, dokąd iść mamy?
– Nazywa się Obłuda – odpowiedział (mędrzec) – Ta ulica zaczyna się
razem ze światem i z nim się skończy, i nie ma takiego, co by nie miał
tam jeśli nie domu, to jednej choćby izby czy komórki. Jedni mieszkają
tu stale, inni tylko przechodzą. Wiele jest odmian i rodzajów obłudy,
a wszyscy, których tu widzisz, są obłudnikami …”
I powiedz tak szczerze staruszku, czy obecny człowiek, tak wiele się
zmienił od tego opisu sprzed 500 lat? Czy aby ewolucja nie stanęła w
miejscu, używając tego samego szablonu od stuleci?
A może, my jako ludzkość, nie jesteśmy w stanie fizycznie i mentalnie,
oderwać się od tego szablonu?
Na mój chłopski rozum, wszystko wskazuje, że właśnie tak jest.
Niestety, a nie inaczej.
Pozdrowionka.
Podobno to po prostu bardzo dobry film i dobrze zagrany z ciekawym przes/łaniem filozoficznym , filmu nie widziałam ale wiem że francuzi czesto chodza do kina ,traktuja to jako forme spotkania towarzyskiego i ogładaja filmy z całego świata , poza tym państwo jest we Francji silnym bardzo mecenasem kultury , wspiera się rodzima produkcję filmowa i telewizyjna bardzo dużą gotówką słusznie uważając że dobra kultura , na wysokim poziomie wzmacnia poczucie tożsamości narodowej, a przy tym francuzi bardzo interesują się nowinkami ze świata ,wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo polityka kulturalna Unii / renowacja zabytków ,dotacje do edukacji i kultury / jest po prostu francuska czy wręcz powtórzeniem wzorów francuskich , z wielkim ogromnym pozytkiem dla kultur i regionów w Unii
Zastanawia się Pan, Redaktorze, nad tym, „co zafascynowało francuskich widzów”, których 3 mln wybrało się na film „Ludzie Boga” (po francusku: „Ludzie i bogowie”… N.B. w moim mieście wojewódzkim, gdzie takie filmy giną po paru dniach, jeśli nie są promowane – w Polsce taka promocja to już zazwyczaj „popłuczyny” i „owczy pęd”, a nie pierwotna akcja marketingowa – „leci” już trzeci tydzień, w dwóch kinach, po 3 -4 seanse dziennie!!!! Kuriozum!) )
Myślę, że – jak prawie wszystko we współczesnej masowej rozywce (nie wiedzieć dlaczego nazywanej w polskich mediach „kulturą”) – potencjalni widzowie (tak we Francji jak i w Polsce) zostali poddani incydentalnej, krótkotrwałej jak majowa burza śnieżna, zmasowanej, skutecznej, świetnie zorkiestrowanej przez potężne, bogate firmy marketingowe, wynajmowane niekoniecznie przez autorów produktów rozrywkowych (produktów „kultury” u nas), ale przez tych, którzy czerpią finansowe korzyści z tych „fal” zaintertesowania publiczności, tych szalonych ‚trendów”, tych mód, trwałych jak marcowy śnieg – akcji promocyjnej (nie chcę używać słów powszechnie uważanych za obraźliwe).
Bo tylko wtedy da się zarobić na rozrywce (u nas – na „kulturze”) pieniądze, gdy pokieruje się „fascynacją” publiczności, gdy się ją okiełzna i samemu decyduje o jej kierunkach.
Niewykluczone, że pomyśli Pan (i P.T. Blogowicze, jeśli to przeczytają), iż to nieprawda, że tak wcale nie jest, że publiczność, „fascynując się” nowym filmem, nową książką, nową twarzą – kieruje się swoim zdaniem.
Ale co to jest to „swoje zdanie”? Skąd ono się bierze? I czy publika jest w stanie dostrzec, że to „swoje zdanie” jest „generowane” z zewnątrz? Wątpię. Dowodem na to jest choćby wynik dzisiejszej Sondy „Polityki”, gdzie na pytanie: „Czym kierujesz się, decydując o wyborze filmu do obejrzenia”, na pięć możliwych odpowiedzi, aż dwie trzecie (!!!) respondentów wybrało: „Kieruję się własnym gustem”. Tylko znikome procenty odpowiedzi padły na: recenzje krytyków, opinie znajomych, zdobyte nagrody, przypadek.
Czyż to nie groteska? No bo jak niby ma powstawać ten „własny gust”, jak nie w wyniku oddziaływania recenzji krytyków, opinii znajomych, newsów o nagrodach zdobytych prze celebrytów i inne aktorki czy starannie wyreżyserowanych odpowiedzi na „zapotrzebowanie społeczne” (czyli po prostu „good timing”, a więc bieżąca aktualność polityczna, społeczna, personalna, niemające nic wspólnego z ponadczasowymi wyborami etycznymi czy estetycznymi, które dla współczesnych czy to mas czy „zbuntowanych elit” – w ogóle nie istnieją).
Nie istnieje nic takiego jak „własny gust”.
Chyba podobnie stało się w przypadku filmu „Jeszcze dalej niż Północ”
(Bienvenue chez les Ch’tis): nikt lub mało kto spodziewał sie takiego sukcesu.
Ciekawe ilu wśród tych 3 milionów widzów to Pieds Noirs (Francuzi mieszkający dawniej w kolonialnej Algierii), a ilu to Algierczycy mieszkający obecnie we Francji (jak chcą lepeniści: kolonizują Francję)…
Podobny temat (wojna i zwykli ludzie) eksploatowany jest również przy okazji rzezi w Rwandzie. Konkluzja jest w sumie zawsze podobna: nadzwyczajne okoliczności ujawniają w ludziach nadzwyczajne cechy i zachowania.
Tak pod względem pozytywnym, jak i negatywnym, niestety…
Pozdrawiam
PS Ja bardzo miło wspominam werbistów. Fajna paczka, zakom misyjny, reguła ludzka w wykonaniu codziennym.
byk, 11.22. W żargonie fachowym Friedmana i Pinocheta należy tak torturować więźniów aby z „genitaliów strzelały iskry”. To autentyczne.
Zupełnie się z gospodarzem nie zgadzam. Filmy o buddyjskich mnichach też oglądają miliony, choć nie są buddystami, tak samo książki, czy filmy o franciszkańskich zakonnikach dostają nagrody w protestanckim świecie i są oklaskiwane przez niewierzących. To niczego nie dowodzi.
Druga sprawa, to polecam wywiad z Maciejem Zioło, trapistą:
http://wyborcza.pl/1,76842,9000989,Trumna_albo_waliza.html
„Często ludzie wyobrażają sobie, że mnisi tam pojechali, żeby uprawiać dialog, a to była przecież wspólnota kolonialna. Algieria przez ponad 100 lat była kolonią francuską, a mnisi kształtowani byli w szkole kolonialnej – czyli my z Europy przynosimy sposób uprawy roli, całą kulturę.”
„Nie myśleli o ewangelizacji, bo żyli w środowisku francuskim. Rdzenni Algierczycy byli zepchnięci na margines.”
Katolickie zakony były częścią kolonialnego reżimu, który nijak nie może się równać ani z naszym komunizmem ani nawet z zaborami. A wystarczy sobie przypomnieć z jak burzono prawosławne cerkwie w II RP, jak postępowano ze wschodnim klerem, jak traktowano innowierców. Ci algierscy mnisi to postkolonialna pozostałość, francuski wyrzut sumienia.
Ostatnia sprawa to ten laicyzm. To prawda, że Francuzi prawie wcale nie praktykują, w przytłaczającej większości nie wierzą w osobowego Boga, ale jednocześnie większość z nich deklaruje się jako katolicy. U nas też mamy kulturowych katolików, którzy nie z powodu wiary, ale szacunku dla tradycji tak się identyfikują.
Zwolennikom utrzymywania OFE w dotychczasowej formie – pod rozwagę (z tygodnika „Przegląd”):
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/walka-o-emerytury
byk pisze:
2011-02-28 o godz. 11:22
Dawno temu, gdy książki były tanie, kupiłem „Chile w czerwieni” nie pamiętam autora…..
Zbiór beznamiętnie przedstawionych zeznań ofiar tortur, przeważnie zresztą obcokrajowców. Helikoptery nad morze latały, elektryczny pastuch był w użyciu, gwałty, okaleczenia, były normą. Część zeznających to Amerykanie, Hiszpanie- małżonkowie obywateli Chile…….
Dlatego tylko zresztą przeżyli. Demokrację można budować na różnych fundamentach, kapitalizm zresztą też.
Śmierć człowieka to tragedia, pytanie- od kiedy to już tylko statystyka?
Nie miej złudzeń, ambicje i prywata pozbawiły życia wielu ludzi. Instrumentalne traktowanie człowieka jest normą.
Ot, nawóz historii……
PS:
Bokassa znany był z gościnności. Wielcy tego świata, gwiazdki, biznesmeni.
Ciekawe, czy serwował również dania z prywatnej lodówki?
A lubił wykwintne dania ze swoich wrogów…….
Czy gość odmawiał? Byłaby to obraza gospodarza…..
sceptyk pisze:
2011-02-28 o godz. 15:50
Był taki schemat.
Najpierw szli kupcy, potem misjonarze przygotowujący grunt i neofitów, potem wkraczało wojsko i gubernatorzy kolonii.
Rynek zbytu dla metropolii wart był zniszczenia lokalnego przemysłu za pomocą rozporządzeń prawnych.
Tubylcze elity kształcono w metropolii, wynaradawiano…
divide et impera……
Nie wiem, czy ktos jeszcze pamieta film „Bitwa o Algier”? Tam rowniez jest o wojnie, a wlasciwie o tym, jak Algierczycy probowali odzyskac swoj kraj.
Przeblyski tej wojny mozna zauwazyc rowniez u Camusa (ktory urodzil sie w Algierii) w „Obcym”, w tym pogardliwym traktowaniu Algierczykow pochodzenia arabskiego.
Chyba wielu pisarzy bylo czescia historii kolonialnej, chociazby R. Kipling (urodzony w Indiach), JM Coetzee (korzenie holenderskie, ale urodzony w Afryce Pld). Byli wreszcie ludzie naplywowi, innych ras i narodowosci, ktorzy nie byli kolonizatorami, chocby Hindusi na Zanzibarze, Trynidadzie, Ugandzie lub w Pld. Afryce. W Sri Lance, w okolicach Colombo zyja wciaz potomkowie kupcow holenderskich i portugalskich. (ich potomkiem jest m.in. kanadyjski pisarz M. Ondaatje i znana spiewaczka operowa Danielle de Niese, zyjaca teraz w USA). Pytanie zasadnicze, czy bialy urodzony w koloniach byl tozsamy z tzw. tubylcem?
Ogladalem niedawno film fracuski „Chocolat” z 1982 r., o Francuzce powracajacej do swojego dziecinstwa w Kamerunie. Odpowiedz jest nieco skomplikowana.
Ciekawy przykład Kalizmu
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/libia-zaciete-walki-o-miasto-misrata-ostre-slowa-h,1,4196546,wiadomosc.html
Jak USA używała „Black Water” było dobrze, jak Kadafi używa najemników jest niedobrze…..
Norma i przyzwoitość jest pojęciem względnym, o moralności i człowieczeństwie nie wspominając.
mw (02-28 o godz. 15:58)
Zarówno fraza – „zwolennicy utrzymywania OFE w dotychczasowej formie’, jak załączony wywód są manipulacjami. Liczby są wybrane w wyraźnym celu jak grzyby z barszczu, niektóre z nich nieprawdziwe.
To nie ma sensu.
Mw pisze z godz. 14:11
W Twoim mieście, podobnie jak w innych frekwencję na „Ludziach Boga” robią parafie. Znajomi kiniarze pisali mi, że publicznośc wiedząca coś o tym fimie wypelniala przez kilka dni sale a potem kasę robili właśnie na parafiach. Zresztą nie sądzę by parafian ten fim poruszył bo pozbawiony jest tego czego szukają w kinie tj potoków krwi, męki i tego calego sadyzmu do ktorego upodobanie ma kościół polski. No ale ksiądz polecił, bo mu inny polecił, zapłacili za bilety to nie marudzą choć pewnie w głębi duszy są rozczarowani.
Co do gustów. Cały ogólniak i studia uczęszczłem do DKF-u a poza tym oglądałem wszystko (!) co tylko było na ekranach. Potem, przez całe lata oglądalem to co było warte uwagi. Jestem kinomanem, przeczytałem setki ksiązek o filmie, tysiące recenzji, obejrzałem tysiące filmów. Teraz mniej czasu poświęcam filmowi, bo się zrobiłem wybredny. Poza tym nie oglądam telewizji. Kieruję się przy wyborze głównie intuicją. Własciwie omijam nowości – raczej wracam do dawno oglądanych filmów lub oglądam to co kiedyś pominąłem. Zaś w przypadku nowości na które chodze opieram się tylko na intuicji i na opiniach kilku przyjaciów – związanych z filmem. W ten sposób zwrócono mi uwagę na „Ludzi Boga”. Po prostu rozmawiałem z kims o filmie „Lourdes”, który mnie inspirował i polecił mi „Ludzi Boga”. Tak więc ten marketing o którym piszesz nie jest taki prosty – w każdym razie w moim przypadku i moich przyjaciół od kina.
Pozdrawiam
Jest taki wątek u Domosławskiego, gdy opisuje Kapuścińskiego w Afryce, jakby wytłumaczenie, wizja taka, że Polacy nie byli kolonizatorami, nie tylko w Afryce lecz nigdy w historii, zawsze kolonizowani, i pojawiają się w Afryce wtedy, gdy ona się wyzwala w roku 1960, jako „biali dekolonizatorzy” … co jak wiadomo nie przyniosło spodziewanych rezultatów.
A tacy :pisarze z kolonii”: V.S. Naipaul, Salmon Rushdie, Monica Ali …
Przysluchiwalem sie angielskiemu premierowi na pytania w Izbie Gmin dzisian rankiem 2 godziny.
Anglicy jak zawsze, gwaltownie porzucaja dawne rezimy, juz teraz im niewygodne, ktorymi przez wszystkie te lata wspolpracowali, ale tak robia nie tylko Anglicy. Anglica robia to nalbardziej konsekwentnie, przeciez to jedna z najmadrzejszych politycznie odmian gatunku czlowiek. W Izbie Gmin Szczegolne ataki szly na na Kadafiego, i tutaj, kiedy porownuje BBC i Pravda, Rosjanie chyba nie nadazaja, gdzie jest ich interes, i w przeciwienstwie do Anglikow nie deklaruja gwaltownie, tak gwaltownie ze az to wyglada na wlazenie do dupy bez wazeliny – pomocy i wspolpracy z rebeliantami przeciwko Kadafiemu.
Niektorzy poslowie angielscy sugerowali dozbrajanie rebeliantow, niektorzy wypominali rzadom angielskim ze poprzednie i biezacy rzady angielskie dozbrajaly Kadafiego.
Rownoczesnie trwa gwaltowna ewakuacja europejskiego personelu obslugujacego libijskie szyby naftowe, tak na oko, bo nie pamietam szczegolowych liczb, okolo 30% to obywatele angielscy, reszta to obywatele innych narodowosci.
We wszystkim co dzisiaj uslyszalem bylo najbardziej szokujace, ze 60% mlodych Arabow ma komputery i korzysta z nich aby dorownac w poziomie zycia i kultury reszcie swiata!
Kolega zadal pytanie: Ciekawe jak swiat bedzie wygladal za jakies 50 lat???
Odpowiedzialem: Bede go ogladal juz nie tymi oczyma ktore mam teraz, lecz innymi, odnowionymi w kolejnych procesach prokreacji.
Może fragment wywiadu z ojcem Zioło – z tekstu do ktorego link podalem wyżej
Podkreśla się dobre stosunki między trapistami i muzułmańską ludnością w Tibhirine.
– Trzeba powiedzieć, że klasztor został postawiony wcześniej, niż te stosunki się zawiązały. Często ludzie wyobrażają sobie, że mnisi tam pojechali, żeby uprawiać dialog, a to była przecież wspólnota kolonialna. Algieria przez ponad 100 lat była kolonią francuską, a mnisi kształtowani byli w szkole kolonialnej – czyli my z Europy przynosimy sposób uprawy roli, całą kulturę.
Ale nie ewangelizację, tego nie ma chyba w regule trapistów.
– Nie myśleli o ewangelizacji, bo żyli w środowisku francuskim. Rdzenni Algierczycy byli zepchnięci na margines.
Na początku, w czasach kolonialnych, Tibhirine to nie była żadna wyspa. W Boże Ciało po głównej ulicy Medei, najbliższego miasta, chodziły procesje. Ojciec Amadeusz, który pamiętał jeszcze tamte czasy, opowiadał: „A ja to z Najświętszym Sakramentem po ulicy szedłem, o tak, przed sobą”, i wyciągał ręce w przód, jakby dalej go trzymał.
Tibhirine to stary klasztor, założony w 1938 roku, ale mnisi przez lata zmieniali się mentalnie. Kiedy Algieria w 1962 roku zyskała niepodległość, to Kościół, który właściwie był Kościołem dla Francuzów, zadał sobie pytanie: „Co dalej? Zostajemy? Odchodzimy?”. To dotyczyło zresztą wszystkich Francuzów.
Jak to wyglądało? Co zdecydowali?
– Popularne było wtedy złowrogie hasło lansowane przez ekstremę algierskich niepodległościowców: „Trumna albo waliza” – czyli wyjeżdżajcie albo dostaniecie kulę w łeb. Odbył się ogromny exodus pełen tragedii ludzkich. Ludzie mieszkali z dziada pradziada na tamtym terenie, 100, 150 lat, i nagle muszą jechać do Francji, której czasem wcześniej na oczy nie widzieli. Na miejscu spotykała ich wrogość rdzennych Francuzów, którzy przyjmowali uchodźców algierskich jak obcych, bo to konkurencja, zabiorą miejsca pracy.
Klasztor ewoluował wraz z Kościołem algierskim. Najpierw mieli potężne winnice, kulturę rolną, byli samowystarczalni. Francuzi traktowali Algierczyków jak robotników sezonowych, myślę, że mnisi nie byli inni w tych sprawach. Po odzyskaniu niepodległości zaczęło się to zmieniać. To była ogromna praca, również intelektualna, żeby wszystko przewartościować, zdecydować, że się zostaje, i znaleźć sobie sens bycia tam.”
Pozdrawiam
Może potrzeba metody faktów dokonanych?
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1019387,title,To-sie-stalo-pierwszy-raz-w-urzedzie-a-skonczylo-wojna,wid,13177212,wiadomosc.html?ticaid=1bdd5
A gwałt niech się gwałtem odciska?
Wy nam krzyż, my mandalę? W końcu żyjemy w państwie neutralnym światopoglądowo……
WSZYSTKIE religie mają równe prawa, ale jedna jest równiejsza…
BRAWO Palikot i jego naśladowcy!
Chamy znają jedynie jedną formę przekazu docierającą do ich szarych komórek- wizualizację.
Wiesiek59
Nie wiem czy zauważyłeś jaką aktywnością w obronie krzyża a zarazem walce przeciwko innym symbolom religijnym i światopoglądowym wykazywali się na szczecińskiej sesji radni PO. Zdzierali, wspinali się na drabiny, wieszali… . W swoim zywiole chłopaki byli. Sol ziemi, tej ziemi… .
Pozdrawiam
T.O. 17:50
A tu masz link (ktoś podał na blogu Passenta) do innego artykułu (też z „Przeglądu”) na temat OFE, a właściwie wątpliwości ich dotyczących. Warto poznawać „dwie strony medalu”:
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/node/14826
T.O. 17:50
A to link do tekstu prof. Oręziak (na stronie SGH) na wymieniony temat (ocena OFE):
http://www.sgh.edu.pl/ogolnouczelniane/biip/media/prasa/prasa_archiwum_2010/atomnewsitem.2010-02-15.9749953342
Dziś temat artystyczny, więc może fragmenty zeznań Jarosława Marca z CBŚ zlożone prze komisja sejmową (za onetem). Zeznania są mało istotne natomiast wart uwagi jest talent narracyjny Marca. To świetny pod wzgledem literackim tekst. Doskonała dramaturgia, obrazowy opis. Jestem pod wrażeniem jego talentu. Czyta się jak „czarny kryminał” amerykanski. Widzę wpływ Chandlera i Rossa MacDonalda na Marca. Rzecz dzieje się tuż po objęciu przez Marca warszawskiego zarządu CBŚ.
„Miałem pracować w zarządzie CBŚ w największym mieście w Polsce, gdzie można było wejść do niego z ulicy – z siedmiu kierunków, gdzie odbywano stosunki z Ukrainkami z agencji towarzyskich na Pradze (?). Miałem zabezpieczone 400 kg narkotyków wartości około 160 milionów złotych, zabezpieczone jednym zamkiem łucznik i skomplikowaną plombą z plasteliny. Miałem pracować w zarządzie CBŚ, do którego o godzinie 9 rano przychodziło mi 30 ludzi wyglądających jak ekipa szambonurków, przychodziło z dziewczynami, z kartonami bolsa pod pachą (?). Około godziny 11 śmierdział już bigos, odgrzewane kotlety, a oni lali się o panią Helenkę.”
Zeznania marca mogłyby być szlagierem wydawniczym. Zarazem to gotowy scenariusz na film. Szkoda takie talenty marnować w biurokracji.
Pozdrawiam
mw (po 21-szej)
Papier toaletowy mamy nadal w ciągłej sprzedaży. Makulaturą proszę mnie nie zawalać.
Kartka 21:34
On wygląda jak prawdziwy śledczy z „CSI – kryminalne zagadki Tłuszcza pod Warszawą”. No, ale fizjognomii się nie wybiera: krytykowany przez red. Sapałę z Koszalina wiceminister środowiska też dobrze sobie wygląda. Więc pewnie nie po wyglądzie sądzić ich winniśmy… Powinni na polityków i wyższych administratorów wybierać ludzi ładnych. Oni budzą zaufanie, nawet jeśli zachowują się tak samo, jak nieładni… No i pensje dostają (jeszcze) wyższe.
# abmiros pisze:
2011-02-28 o godz. 19:10
Kolega zadal pytanie: Ciekawe jak swiat bedzie wygladal za jakies 50 lat???
Odpowiedzialem: Bede go ogladal juz nie tymi oczyma ktore mam teraz, lecz innymi, odnowionymi w kolejnych procesach prokreacji.
Chłopie, a życzę i sobie, i Tobie. Obyś się mylił !!!
Pozdrowionka.
@Kartka z podróży, 21:34
To się, kuźwa, w pale nie mieści!
Wyobrażam sobie te kadry z CBA…
dobre wiesci z Litwy!. Dzieki koalicji z Sowietami jest szansa na to, aby merem Wilna zostal Polak!. „Wilno znowu Polskie” radosnie donosi ONET.Wprawdzie sceptycy twierdza ze Wilno zawsze podobno bylo litewskie, ale to chyba takie sobie gadanie.Tak czy siak dobrze byloby pomyslec za wczasu o 100procentowym zaklepaniu tego faktu, poprzez utworzenie tam garnizonu, no i rzecz jasna Ordynariatu Polowego.
Stasieku z godz. 13:10
Widzę, że Cię fabuła zbulwersowała. Dla mnie to nic nowego – dlatego często piszę o prawach człowieka w tym kraju. Mnie forma ujęła. Zeznania Marca mają rytm! Ma facet naturalny talent do snucia narracji.
Pozdrawiam
To, o czym pisał Kartka , 21:34
dotyczy przesłuchań Jarosława Marca (byłego szefa gdańskiego, a potem warszawskiego CBŚ) w sprawie Olewnika , opisanych w reportażu Kowalewskego i Sochy w TVN
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/brutalny-gang-mozga-stoi-za-porwaniem-olewnika,2,4197409,wiadomosc.html
Rzeczywiście bulwersujące. Nie do wiary, ile kasy państwowej szło na takie bzdury , na takie „prowadzenie czynności” przez bystrych rodzimych Bondów jak uporczywe poszukiwanie… nie- nie porwanego ale dowodów na NIEporwanie , z doszukiwaniem się ewentualnych seksualnych dewiacji pokrzywdzonych włącznie. Wbrew logice, wbrew wszystkiemu, na koszt państwa. A młody Olewnik w tym czasie umierał .
Ale ciekawszy jest w istocie wątek „kreta”, na który dał się nabrać swego czasu (gdy był ministrem MSWiA) Ryszard Kalisz. Ma on, oj ma , na sumieniu zignorowanie prośb nieszczęsnej rodziny o interwencję w sprawie śledztwa.
Tak mu powiedzieli, tak uwierzył, tak odfajkował. Nie użył (swojego) mózgu.
Całość reportażu powinna być wkrótce dostępna na stronie internetowej „Superwizjera”.
Zosienka , 15:02
Zosieńko – ty wiesz , że Iloveyou !
Z tobą po prostu nie można inaczej ! (ciemny ten @spin doctor)
ONI obchodzili sobie dzisiaj dzień Żołnierza Wyklętego, zbrodniarza zabijającego własnych rodaków.
spin doctor pisze:
2011-03-01 o godz. 21:26
Spinie doctorre, a ile Ty w życiu robaków rozdeptałeś?
Przyznaj się!
Aha, a Zosieńka to i tak nie dla Ciebie.
Zyt inteligentny kaliber, w porównaniu…
Pozdrowionka.
Właśnie przed chwilą w radiu miejscowy historyk powiedział, że Quebek zawdzięcza trapistom miejscową rasę kur, lepiej wytrzymującą rygory tutejszej zimy. Chodzi o rasę bez grzebyków i innych ozdób na kurzej głowie, które to ozdoby zamarzały u kur przywiezionych z Europy przez kolonistów.
Interesujące.
Macie jakiś interesujący strajk, Panowie?
Pocieszy mnie odrobina informacji.
Pozdrowonka.
Czytajcie wywiad z Donaldem Tuskiem w dzisiejszej „Polityce”.
Mówi człowiek rozsądny, racjonalista, niepozbawiony przy tym intuicji, rozumiejący złożoność świata, przeciwnik histerycznych żądań rozwiązań „na wczoraj”, lubiący ludzi, ale i też nie wahający się przed powiedzeniem, co myśli o różnych takich…., w miarę otwarty, ale nie plotkarz, zdający sobie sprawę ze słabości i przywar ludzkich (wydaje mi się, że ze swoich też, chociaż wzbrania się przed dokonaniem publicznej, jak mówi, psychoanalizy), polityk wyczuwający potrzeby i obawy większości, potrafiący powiedzieć „nie” egoistycznej mniejszości, ale jednocześnie widzący racje tej mniejszości, nie odbierający nadziei nikomu. Sprawia wrażenie inteligentnego, ba, musi być inteligentny, i to bardzo, przecież bycie efektywnym i konstruktywnym politykiem demokratycznym w naszym społeczeństwie wymaga nie byle jakiej dawki inteligencji (i zdrowia: psychicznego i fizycznego).
Jest po prostu rzetelny.
Głosujmy na Tuska i na PO.
Przestańmy bredzić w malignie.
Nie dajmy się zwieść ludziom interesownym, frustratom i utopistom.
Czytajcie wywiad.
Cynamon29
Nie ma strajków, są tylko codzinne akty desperacji
http://www.mmlublin.pl/361643/2011/3/2/ul-willowa-robotnik-wszedl-na-dzwig-po-raz-drugi?category=naSygnale
Pozdrawiam
Wracając do starego tematu,,,,
KTO będzie pracował?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9188701,Zamykaja_masowo_fabryki__Exodus_pracownikow_z_Libii.html
Skoro nie Libijczycy, to kto?
Musiała to być księżycowa gospodarka, skoro przez 40 lat trwania dyktatury nie nauczono ludzi pracy dla siebie…..
CD Kalizmu?…….
http://wyborcza.pl/1,75248,9191593,Czym_Stoklosa_rozni_sie_od_Leppera_i_Mariusza_Kaminskiego.html
No i frapujący mnie- przyznaję- temat…….
http://wyborcza.pl/1,75477,9191146,Pentagon_przeciwny_interwencji_w_Libii__Ale_sie_szykuje.html
Wielki Brat zza wielkiej wody wkurza mnie, ale nie ma nikogo lepszego na podorędziu………
Przyjaciel na niepogodę?
Czy operacja w Libii jest spontaniczna, czy dziełem Sił Specjalnych, tego nie dowiemy się nigdy….
Ale, co robić z tragedią ludzką?
Rozbicie struktur państwowych okazuje się łatwe- przykłady Jugosławii, Afganistanu, Iraku, Szykuje się Pakistan……
A co potem?
Mam, przyznam się mieszane uczucia. Obalenie dyktatora jest krwawe, ale jeszcze krwawsze jest wykrystalizowanie się nowej równowagi sił.
Z punktu widzenia przeciętnego zjadacza chleba, destabilizacja jest chyba groźniejsza.
Wojny domowe trwają latami.
Powtarza się dylemat, wejdą- nie wejdą, jedynie w nieco innej szerokości geograficznej…..
wiesiek 59
(przepraszam , ze nie wytluszczam, ale jeszcze sie nie naumialam)
zgodnie z danymi w Libii panuje 30% bezrobocie, a nawet jezeli znajduja sie chetni do pracy, nawet tej najprostszej, niewymagajacej jekiejkolwiek kwalifikacji, to pracodawcy zdecydowanie wola zatrudniac obcokrajowcow za to samo wynagrodzenie, bo ich wydajnosc pracy jest wieksza niz Libijczykow. W tym swietle przyszlosc porewolucyjna w Libii jawi sie bardzo nieciekawie.
Natomiast podziw i zdumienie moje wywolalo sprzatanie placu Tahir przez eksdemonstrantow. W Polsce to nie do pomyslenia;-(. Ciekawe skad u nassie bierze takie poczucie wyzszosci cywilizacyjnej nad innymi nacjami?