Nie tędy droga do pokoju

Zaraz po wizycie Orbána u Putina Rosjanie zaatakowali Ukrainę pociskami rakietowymi. Zginęli cywile, częściowo zniszczony został szpital pediatryczny w Kijowie. Dzieci z oddziału onkologicznego musiały zostać ewakuowane. Oto i pokłosie „misji pokojowej” Orbána. Jego dywersyjną działalnością w Unii Europejskiej zajmą się na spotkaniach w swoim gronie ambasadorowie państw członkowskich przy UE i unijni ministrowie spraw zagranicznych. Na razie Bruksela wydała komunikat, że Orbán nie miał mandatu UE do swojego tournée politycznego po stolicach Ukrainy, Rosji i Chin komunistycznych.

Mógł prowadzić rozmowy bilateralne, ale nie w imieniu UE. Nie uprawniało go do tego objęcie przez Węgry rotacyjnego przewodnictwa w Radzie Europejskiej. Orbán ma swoje interesy polityczne i materialne, ale nie pokrywają się one z interesami całej Unii. Unia co do zasady nadal wspiera niezależność Ukrainy i jej aspiracje do członkostwa w UE i NATO. Dokładnie takie same jak polskie po transformacji ustrojowej w 1989 r.

Obecny polski rząd premiera Tuska podpisał właśnie porozumienie z Ukrainą, reprezentowaną przez samego prezydenta Zełenskiego, dotyczące zacieśnienia współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa. Na początek obaj przywódcy uczcili pamięć ofiar zniszczenia szpitala kijowskiego. Zakres porozumienia jest bardzo szeroki, od spraw energetyki i infrastruktury po wojskowe. Polska ma pomóc w ochronie Ukrainy przed rosyjskimi atakami z powietrza. Powstanie u nas ochotniczy legion ukraiński, który wyszkolimy i uzbroimy.

Naturalnie potrzeba na to wszystko czasu i stabilizacji w Ukrainie. Potrzeba też finansowania. Porozumienie przewiduje też ułatwienie działalności polskiego biznesu na rynku ukraińskim, a to oznacza, że wydatki mogą się zwrócić. Uważam zawarcie porozumienia – mimo że możliwości jego realizacji są dziś ograniczone – za zgodne z interesami obu państw i z linią przyjętą w sprawie solidarności z Ukrainą przez większość państw demokratycznej wspólnoty Zachodu.

Zaczyna się jubileuszowy szczyt NATO w Waszyngtonie. Prezydent Biden, gospodarz spotkania, zgodził się na używanie broni amerykańskiej do atakowania przez Ukrainę celów na terytorium Rosji. Przełamał barierę psychologiczną. Rosja już straszy akcjami sabotażowymi przeciwko bazom amerykańskim w Europie, a więc i w Polsce. Bidenem wstrząsnęło zniszczenie szpitala w Kijowie. Stało się ono nowym symbolem napaści Rosji na Ukrainę. Obiegło media na całym świecie. Dziś takie nieprzewidziane w sztabach wojskowych i politycznych wydarzenia zmieniają narrację. Rosja zaliczyła wielką wpadkę wizerunkową.

Broni się, że to nie ona, tylko pocisk ukraiński. Ale wszyscy wiedzą, że to Rosja napadła na Ukrainę i codziennie bombarduje niepodległe państwo z powietrza, siejąc śmierć i zniszczenie. Ukraina się broni, choć miała upaść w ciągu kilku dni. Przeciwko rakietom rosyjskim wysyła swoje. Nie wysyłałaby, gdyby nie musiała. A musi, bo została bezprawnie napadnięta i zabrano jej jedną piątą terytorium. Jej bezpieczeństwo jest naszym bezpieczeństwem i bezpieczeństwem całej flanki wschodniej UE i NATO. Taka jest dziś geopolityka.

Orbán to wszystko wie, ale stał się zakładnikiem swojej polityki nastawionej na współpracę z Rosją bez względu na okoliczności. Jego obsesją jest jak najdłuższe zachowanie władzy. Dlatego prowokuje Unię swymi „misjami”. To umacnia jego rządy w kraju, ale izoluje go w Unii. Polska obejmie w niej przewodnictwo zaraz po Węgrzech. Dzięki temu rząd Tuska zyska dodatkową okazję, by promować bezpieczeństwo jako priorytet polityki unijnej.

Misje pokojowe w stylu Orbána nie przybliżą pokoju. Legitymizują agresję. Tusk to rozumie i przekonuje partnerów w UE i NATO, że aksjomatem pokojowej dyplomacji musi być zasada: „nic o Ukrainie bez Ukrainy”.