Zajazd na debatę

No to mieliśmy sarmacki zajazd na debatę. Czyśmy na tym dużo skorzystali, że jakiś nowy Tymiński albo wpływak Zero prężyli muskuły przed nami? Wyborów nie wygrywa się w debacie w Końskich, tylko w urnach wyborczych. I w małych, i w dużych miastach, na wsi i w zagranicznych komisjach wyborczych. Piątkowa debata w Końskich miała być pojedynkiem Trzaskowskiego z Nawrockim, który rzucił rękawicę Rafałowi, a ten ją podjął. Może ciut przedwcześnie, bo taki pojedynek to powinno być starcie finalne na kilka dni przed głosowaniem, a nie na długo przed nim. 

Plan spalił na panewce. Zaczął się szturm innych kandydatów i kandydatek na halę sportową w Końskich pod hasłem: jedziemy na tę debatę, bo się nam po prostu należy! Trzaskowski odpuścił. Zamiast pojedynku oglądaliśmy wielogłosową. debatę przedwyborczą. Czy dowiedzieliśmy się czegoś nowego? Czy po Nawrockim spodziewaliśmy się czegoś konstruktywnego? A po Trzaskowskim, że będzie rzucał wyzwiska na Nawrockiego? Jasne, że nie. Nawrocki gra narodowca, Trzaskowski  jest twarzą demokratycznego obozu patriotycznego. Czy nas zaskoczył homofobiczny chwyt z tęczową chorągiewką? Pana Rafała uwolniła od tego rekwizytu Magdalena Biejat, zaskoczenie? Czy poprawiły nam wyborcze humory symetrystyczne szpile wbijane pod paznokcie Trzaskowskiemu przez Hołownię, walczącego w ten beznadziejny sposób z Mentzenem? 

Zobaczyliśmy to, co zawsze, odkąd Kaczyński rozpoczął swą prywatną wojnę z Tuskiem, w którą wciągnął jedną trzecią społeczeństwa. Mściwie, destrukcyjnie i bez sensu. Wbrew naszym aspiracjom i interesom. Niebezpiecznie podobnie do rokoszów, które skończyły się upadkiem Rzeczpospolitej w XVIII w. tuż po ambitnej próbie modernizacji państwa. 

Mnie ta wymuszona debata nie zachęciła do oglądania i słuchania kolejnej w tej formule. Bite trzy godziny zeszło z ósemką pretendentów, ile czasu zajmie parada kilkunastu? Haseł i pomysłów nie da się zweryfikować w jedną minutę, więc mamy festiwal życzeń i obietnic. 

Mądrość demokracji daje jednak szansę każdemu na ubieganie się o urząd publiczny pod jasno określonymi warunkami. Tam, gdzie głowę państwa wybiera się w głosowaniu powszechnym, mądrość demokracji pozwala na debaty wszystkim kandydatom w dowolnych kombinacjach, ale finałem i zwieńczeniem całej kampanii prezydenckiej jest pojedynek tych dwóch /dwojga, którzy mają największe poparcie w sondażach. I tę debatę chętnie obejrzę, spokojny o wynik Trzaskowskiego.