Braun wita Walusia

Odsiedziawszy prawie 30 lat w południowoafrykańskim więzieniu, do Polski powrócił Janusz Waluś, zabójca Chrisa Hani, czarnoskórego działacza politycznego sprzeciwiającego się systemowi segregacji rasy białej od czarnej. Walusia miano widzieć w sobotę na lotnisku w Warszawie z posłem Grzegorzem Braunem. Dla skrajnej prawicy Waluś to bohater i „ostatni żołnierz wyklęty”. Być może będzie namawiany do występów w prawicowych mediach, a nawet do działalności politycznej. Może zobaczymy go z Karolem Nawrockim na którymś z jego mityngów wyborczych? To przecież pasowałoby do jego profilu.

Waluś ma 71 lat i specyficzne doświadczenie: biały imigrant z Podhala w kraju dyskryminowanej czarnej większości, niedoszły drobny biznesmen, w końcu skrajny prawicowiec, który z obawy przed komunizmem i obaleniem apartheidu przyjął i wykonał zlecenie zamordowania czarnego komunisty szkolonego przez Sowietów do terroryzmu. Zastrzelenia Haniego nigdy nie żałował. Wierzył, że może drogą politycznie motywowanej przemocy odmienić bieg wydarzeń w RPA, która szykowała się do pierwszych wyborów prezydenckich dostępnych dla całego społeczeństwa, a nie tylko białej mniejszości. Faworytem był Nelson Mandela, z którym Hani blisko współpracował.

Waluś zastrzelił go w 1993 r., niedługo przed wygraną Mandeli, gdy kończył się tam narzucony po drugiej wojnie światowej przez białą mniejszość system segregacji rasowej. Liczył, że wybuchną zamieszki i transformacja nie dojdzie do skutku. Został skazany na karę śmierci, zamienioną później na dożywocie, a w końcu zwolniony po prawie 30 latach odsiadki. Pozbawiony obywatelstwa RPA, zachował polskie. Władze nakazały jego deportację do Polski.

Polska opłaciła koszty w ramach zwrotnej pomocy konsularnej, do której ma prawo każdy obywatel. Rzecznik MSZ podkreślił, że pomoc nie obciąża polskich podatników. Stało się to nie za rządów PiS, lecz koalicji demokratycznej. Wcześniej podejmowano próby sprowadzenia Walusia do Polski, żeby tu odsiadywał karę. Zabiegała o to oczywiście prawica, ale nie tylko. Borys Budka, gdy był ministrem sprawiedliwości, badał, czy byłoby to możliwe.

Z perspektywy lat, jakie upłynęły od zbrodni popełnionej przez Walusia, można na jego sprawę patrzeć jako na przykład uwikłania ideologicznego, które odbiera człowiekowi zmysł moralny i rozum polityczny: rasizm, nacjonalizm, antykomunizm stają się usprawiedliwieniem przemocy. Tyle że to nie była walka, tylko egzekucja. Żeby zabić poglądy, Waluś zabił człowieka, który je wyznawał. Poseł Braun wzywał z kolei publicznie do rozstrzelania dziennikarzy mediów liberalnych. Ta gotowość do przemocy ich łączy.

Zbrodniarz ideologiczny nie widzi w swoich ofiarach ludzi, tylko tragarzy wrogich idei. Nie widzi, że zabija nie tylko ofiarę, ale też własne człowieczeństwo, które z nią przecież dzieli. A i tak idei nie da się zabić, ani tych złych, ani dobrych, o czym wciąż nam przypomina historia. Waluś zniszczył życie Haniego i zmarnował własne. Taki to „wyklęty” bohater.