Wołyński węzeł gordyjski

Coś drgnęło w sprawie wołyńskiej, ale do pojednania polsko-ukraińskiego droga wciąż długa i wyboista.

Ostrożny komunikat ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, sygnalizujący gotowość do rozpoczęcia akcji ekshumacyjnej polskich ofiar ludobójstwa na Wołyniu, zaplanowanego i przeprowadzonego przez zbrojne formacje ukraińskie, to rzeczywiście – jak ujął to rzecznik MSZ Paweł Wroński – dobry krok we właściwym kierunku. Instytut to jednak nie władza państwowa, tylko placówka naukowa. Lepszym krokiem byłoby wystąpienie w tej sprawie prezydenta Ukrainy, a przynajmniej premiera wraz z ministrem spraw zagranicznych.

Tak czy inaczej, coś się dzieje w zamrożonych od lat stosunkach na tym polu. Mróz zapanował, gdy polscy nacjonaliści siedem lat temu zdemontowali za zgodą lokalnych władz nielegalnie postawiony w Hruszowicach pomnik upamiętniający żołnierzy UPA. Reakcją na zniszczenie pomnika był po stronie ukraińskiej zakaz ekshumacji i poszukiwań na terenie Ukrainy szczątków ofiar – obywateli polskich. Narodowcy zdziałali tyle, że sprowokowali kryzys między państwami. Ofiarą kryzysu padła sprawa ekshumacji, ważna dla rodzin pomordowanych i społeczności kresowiaków. Prowokacja wpisywała się w antyukraińską politykę i propagandę części polskich środowisk prawicowo-nacjonalistycznych. Uderzono w stół, ukraińskie nożyce się odezwały. Rozmowy przerwano.

Sprawa jednak dalej żyła swoim życiem i nabierała bieżącego znaczenia politycznego. Do tego stopnia, że nie kto inny, ale umiarkowanie liberalny premier Tusk odpalił polityczną bombę atomową: powiązał Wołyń z polskim poparciem dla członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej. Swoiste ultimatum podtrzymali jego zastępca Kosiniak-Kamysz i szef dyplomacji Radosław Sikorski. Zadziałało: pojawił się komunikat ukraińskiego IPN.

Tusk zdecydowanie odrzucił sugestię byłego już ministra spraw zagranicznych Kułeby, aby „nie grzebać” w historii, a sprawę Wołynia zostawić historykom. Właśnie że trzeba grzebać, mówił Tusk, bo tylko prawda może być fundamentem pojednania. Polski premier oddalił opcję pragmatyzmu podsuwaną przez Kułebę. Dobrze wyczuł, że w polityce polskiej lepiej mu będzie przyłączyć się do opcji „wołyńskiej”. Nie czyni go to jednak nacjonalistą. Dalej deklaruje pomoc dla walczącej o wolność Ukrainy. Daje Kijowowi do zrozumienia, że zgoda na ekshumację pomoże, a nie zaszkodzi członkostwu Ukrainy w UE. Pokaże, że Ukraina, tak jak demokratyczna Polska, nie ulega w tej sprawie zasadzie Hammurabiego: oko za oko, ząb za ząb.

Czy ultimatum Tuska i komunikat ukraińskiego IPN to już prawdziwy zwrot akcji, pokażą czyny po obu stronach. Nie obejdzie się bez porozumienia na szczeblu państwowym, precyzującym zasady ekshumacji i pochówku. Nie wystarczy, że Ukraina przyjmie wnioski poszczególnych rodzin polskich o możliwość godnego pochowania i upamiętnienia bliskich. W działaniach na tym polu powinny ze sobą współpracować na partnerskich zasadach także instytucje państwowe i naukowe obu narodów.

Rozplatanie węzła wołyńskiego będzie testem dobrej woli dla obu państw. Władze nie powinny tu „szukać swego”, tylko działać na rzecz szczerego i trwałego pojednania. Rozcięcie węzła jest jednym z jego warunków. Kolejnym jest wygrana Ukrainy z Rosją, bo tylko wtedy będzie możliwa akcja ekshumacyjna.