Jak długo jeszcze?

W trakcie klęski powodzi PiS urządził kolejny seans nienawiści pod Sejmem. W normalnym kraju opozycja nie atakuje w takiej sytuacji rządzących. Wzywa ze swej strony do wsparcia wysiłków wszelkich służb i instytucji walczących ze skutkami klęski żywiołowej albo milczy. Ale nie w Polsce. Jak długo jeszcze?

Jeden z uczestników wiecu został nagrany przez media, gdy podszedł do byłego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego ze słowami: „żeby tego Tuska zabić”. Były dygnitarz i skazany przestępca zamiast zbesztać i odepchnąć prowokatora, wysłuchał go z uśmiechem. To niejedyny przypadek. W lipcu policja zatrzymała starszego mężczyznę malującego w Kaliszu na murach hasła wzywające do zabicia Tuska i Adama Bodnara. Ani Kaczyński, naczelny polityczny hejter, ani nikt z jego otoczenia nie odciął się od wezwania do przemocy na wiecu pod Sejmem. Brak potępienia można rozumieć jako przyzwolenie.

A teraz przyjrzyjmy się kampanii prezydenckiej w USA. W poniedziałek media obiegła wiadomość o drugiej już próbie zamachu na Donalda Trumpa. Podejrzany jest „samotny wilk”, który miał się rozczarować Trumpem, gdy był gospodarzem Białego Domu. Dwa miesiące temu próbował zastrzelić Trumpa inny „samotny wilk”. Okoliczności drugiej próby są wyjaśniane, ale urzędujący prezydent Biden już potępił próbę zamachu na swego bezkompromisowego krytyka i do niedawna rywala w wyścigu po prezydenturę.

Obecna kandydatka Demokratów Kamala Harris również nie zwlekała z potępieniem przemocy. Napisała w internecie, że cieszy się, iż jej rywal jest bezpieczny i czuje się dobrze. Takie gesty są w demokracji nie tylko kurtuazją, ale i przypomnieniem, że przemoc jest nieprzekraczalną granicą w demokratycznej debacie i rywalizacji o władzę.

I wróćmy do Polski: dziś prawica pisowska i skrajna prawica ani razu nie potępiły mowy nienawiści w polityce. Ta mowa zachęca osoby zaburzone do agresywnego zachowania. Ci, którzy szczują, ponoszą moralną i polityczną odpowiedzialność za skutki takiego zachowania. Oczywiście mało prawdopodobne, aby jakiegokolwiek hejtera ruszyło kiedykolwiek sumienie. Osobnik o takiej mentalności może być wyborcą każdej partii, nie tylko na prawicy, i dlatego gesty potępiające przemoc są komunikatem do całego społeczeństwa. Jeśli ich brak, przyzwolenie w klasie politycznej przenosi się na elektorat.

Po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza jeden z szeregowych członków PiS na Pomorzu wysłał lokalnemu działaczowi tej partii mejl z wyrazami zachwytu: „co za piękny dzień! Napiłem się ze szczęścia! Oby więcej takich Adamowiczów”. Działacz odpisał, że już się napił (został wyrzucony z partii).

Normalny obywatel demokracji nie cieszy się z przemocy w polityce i społeczeństwie. Nie ucieszyłbym się z wygranej kandydata PiS na prezydenta, ale nie życzę mu, ktokolwiek nim będzie, aby wziął go na celownik jakiś samotny wilk lub zabójca na zlecenie. Przemoc niczego nie rozwiązuje w demokracji, tylko ją niszczy. Zabójstwo Trumpa groziłoby wojną domową w USA. Nie odczarowałoby Republikanów z trumpizmu, tylko by ich wepchnęło jeszcze głębiej w jego objęcia. Stałby się w oczach jego zwolenników męczennikiem, którego chcieliby pomścić.

W Polsce już teraz PiS kreuje na męczenników swoich oskarżanych o przestępstwa notabli. Mobilizuje w ten sposób betonowy elektorat i partyjną nomenklaturę. Na razie to mniejszość Polaków. Zachęcanie do przemocy nie powinno być jednak tolerowane. Kłamstwa i ataki na Tuska moim zdaniem przebrały miarę i wymagają reakcji premiera, choćby w formie orędzia w mediach publicznych. Milczenie nie zawsze jest złotem.