Patowładza

Jak dotąd w demokratycznej Polsce była tylko jedna „patowładza” – ta wyłoniona z obozu Kaczyńskiego. Ale co tam! Pisowska opozycja sejmowa zapowiedziała właśnie, że powstaje zespół poselski pod hasłem „StopPATOwładzy” – oczywiście chodzi im o rząd Tuska. Niech działa, takie są zbójeckie prawa demokracji, że opozycja na okrągło „monitoruje” działalność rządu. Platforma też „monitorowała”, podobnie jak inne stronnictwa i media o nastawieniu liberalnym, działalność rządów Szydło i Morawieckiego oraz prezydenta Dudy, czyli obozu Kaczyńskiego.

Poseł Błaszczak, który ma mieć proces o naruszenie dóbr osobistych gen. Piotrowskiego, zabawnie tłumaczy ideę tego przedsięwzięcia: „PO i jej koalicjanci rządzą w wielu miejscach, we wszystkich w zasadzie największych miastach w Polsce, w bardzo wielu województwach”. Zabawnie, bo nie dodał, że Platforma i jej koalicjanci rządzą z wyroku większości elektoratu, a nie w wyniku oszustwa wyborczego czy zamachu stanu. Dlatego ma tę władzę na różnych szczeblach. Normalna opozycja nie zarzuca rządzącym, że sprawują władzę w „wielu miejscach”.

PiS jednak ma niewiele wspólnego z opozycją w państwach demokratycznych. Sam nie jest partią wewnętrznie demokratyczną. Gdy byli u władzy, robili dokładnie to, co teraz Błaszczak, wyjątkowo odpychająca figura w polskiej polityce, zarzuca rządowi Tuska i większości parlamentarnej: próbowali „postawić siebie ponad prawem, łamali konstytucję, łamali ustawy, zwyczaje parlamentarne, zasady demokracji”. Agata Kondzińska w środowej „Gazecie Wyborczej” pisze, że Błaszczak lansuje w PiS „biegunkę konferencyjną”, czyli zwoływane bez przerwy pod dowolnym pretekstem wystąpienia przed mediami. Autorka cytuje przytomną uwagę anonimowego posła z PiS, że seryjne performanse polityczne powodują, iż publika się gubi, bo nie wiadomo, co jest naprawdę ważne, i „nawet TV Republika w końcu się zapcha”. A niech się zatka, ja tam nie oglądam Rachonia et consortes nigdy i nigdzie.

Równie przytomna jest uwaga innego funkcjonariusza nomenklatury pisowskiej: „tu nic nowego się nie wymyśli, bo wszystko jest już znane, ale chcemy pobudzić partię i nasz elektorat”. I to jest chwila szczerości, bo anonim pośrednio przyznaje, że całe obecne wzmożenie w PiS, te konferencje, zespoły poselskie, po staremu jątrzące ataki na Tuska i KO (niekoniecznie na hamulcowych ludowców), to przyznanie, iż partia jest w kryzysie, a elektorat Kaczyńskiego jest zdezorientowany. Innowacyjna kreatywność pisowskiego aparatu propagandowego i pisowskiej wierchuszki zbliża się do poziomu „kreatywnej księgowości” w korporacji na skraju bankructwa.

Na to nic nie poradzą zespoły posłów i ekspertów, bo tak naprawdę władzę ma ten, kto ją ma, czyli koalicja, a opozycji pozostaje tylko bycie w opozycji. Jak to boli, przekonały się siły demokratyczne w ostatnich ośmiu latach. Inna sprawa, czy wyciągnęły wnioski z tamtej lekcji bezradności. Myślę przede wszystkim o PSL.

Opozycja jest silna siłą idei i swojego elektoratu. Dzisiaj PiS nie ma nic nowego do zaproponowania, jedzie na oparach dawnej potęgi. Kaczyński zapowiedział, że przedstawi propozycje zmian konstytucji i traktatów unijnych. Jeśli mu się to uda, o tym będziemy dyskutować w nadchodzącej kampanii prezydenckiej. To mogłaby być nawet pożyteczna dyskusja. Teraz takiej nie są w stanie zainicjować, mogą tylko ,,monitorować’’ i zachęcać prezydenta do seryjnego wetowania. Ale i to się skończy, gdy prezydent już nie będzie ich.