Będzie dobrze

Niebezpieczny precedens w koalicji demokratycznej.

To, że PSL nie poparł projektu lewicy, z którą są we wspólnym rządzie, jest potrójną nielojalnością: względem premiera Tuska, lewicowego współkoalicjanta i osób, które 15 października głosowały na partie demokratyczne w nadziei, że zmienią prawo antyaborcyjne. Ustawa zdejmująca odpowiedzialność karną za pomocnictwo w usunięciu ciąży mogła przejść. Zabrakło czterech głosów. Tusk słusznie zawiesił dwóch posłów, którzy weszli do Sejmu z listy KO, a nie głosowali za projektem przez nią popieranym.

Projekt był częścią obietnic wyborczych KO. Jest zgodny ze standardem w państwach demokratycznych, które respektują prawo kobiety do wyboru, czy i kiedy chce urodzić dziecko. Nie był radykalny, lecz racjonalny: skoro polskie prawo nie karze za aborcję kobiety, która się na nią decyduje, to czemu ma karać osoby jej pomagające w realizacji tej decyzji?

PSL argumentuje, że w sprawach światopoglądowych nie ma u nich dyscypliny głosowania sejmowego. I że kwestia aborcji nie znalazła się w umowie koalicyjnej. Nie przekonują mnie te argumenty. Polityka to sztuka osiągania wyznaczonych sobie celów. PSL/TD zgodzili się przystąpić do koalicji demokratycznej, dobrze wiedząc, że jej największa część – stronnictwo Tuska – obiecuje kobietom poszanowanie ich praw, w tym prawa do bezpiecznej i legalnej aborcji w pierwszym trymestrze ciąży. Projekt zgłoszony przez Lewicę jest zgodny z linią KO. Jest też zgodny z oczekiwaniami większości społeczeństwa (w lipcowym sondażu United Surveys ,,tak” lub ,,raczej tak” odpowiedziało prawie 53 proc. pytanych).

Za zakazem aborcji w demokratycznej Europie jest tylko antyliberalna prawica, u nas PiS i Konfederacja. Obecna koalicja rządząca jest w opozycji do antyliberalnej prawicy i dlatego wygrała wybory 15 października. Okazało się jednak, że nie cała. Głosowanie z PiS-em i Konfederacją przeciwko projektowi zgłoszonemu przez część koalicji demokratycznej to niebezpieczny precedens. Bo skoro można się było tak zachować raz, to czemu nie kolejny? Skoro mogło PSL/TD, to czemu nie Lewica, gdy się jej nie spodoba jakiś projekt zgłoszony przez PSL/TD lub KO? Dlatego tak ważna w rządzie, również koalicyjnym, jest generalna linia jego działania. Jeśli ma być skuteczna, nie może być drastycznej nielojalności. A za taką uważam głosowanie PSL/TD razem z PiS-em i Konfederacją. Wstyd i policzek wymierzony wyborcom koalicji.

Pogrążony w wewnętrznych konfliktach obóz Kaczyńskiego otrzymał od PSL/TD prezent polityczny i propagandowy. Natomiast Lewica może na tej nielojalności współkoalicjanta zarobić punkty. Tak czy inaczej nielojalność nigdy nie robi dobrze rządowi koalicyjnemu. Zgrzyty w nim służą opozycji. Szef rządu nie może tego tolerować. Tym bardziej należy więc zauważyć, że cztery posłanki PSL/TD zachowały się przyzwoicie, głosując za projektem lewicy popieranym przez Tuska. Mam nadzieję, że projekt wróci na wokandę rządową i sejmową po przerwie wakacyjnej. Trzeba jasno powiedzieć, że jeśli projekty dotyczące liberalizacji prawa antyaborcyjnego ugrzęzną, to odpowiedzialność za to spadnie na PSL/TD.

Zasłanianie się wetami prezydenta jako usprawiedliwieniem sabotowania prac nad nimi, też nie przekonuje. Niech wetuje. Za rok opuści Pałac. Jego następca – prawdopodobnie Rafał Trzaskowski – ustawy podpisze. Konserwatyzm wart tej nazwy polega na umiejętności odróżnienia tego, czego zmieniać nie trzeba, od tego, co zmienić należy, bo świat się zmienia. Dlatego brytyjscy konserwatyści zdekryminalizowali przed laty homoseksualizm i dopuścili małżeństwa osób tej samej płci. Dostrzegli, że nie mogą być hamulcowymi zmian, do których dojrzało społeczeństwo.