Krajobraz po eurowyborach

Tak, każdy głos się liczy. Przekonał się o tym pyszałek Kaczyński. Przegrał z Tuskiem nieznacznie, ale przegrał. Widzi to PiS i cała Polska. Jednak Tusk absolutnie nie może spocząć na laurach. Zdaje sobie z tego sprawę. Wie, że gra polityczna toczy się dalej i jak wysoka jest jej stawka. Tak samo jak w całej Unii Europejskiej. Albo będzie w niej rządzić demokratyczne centrum, albo twarda, eurofobiczna prawica z udziałem prorosyjskich populistów i faszyzujących ekstremistów. Mamy klimat przypominający lata 30. minionego wieku. Na razie centrum się trzyma. Ale we Francji i w Niemczech, dwóch największych państwach UE, dzieją się rzeczy bardzo niepokojące politycznie.

We Francji nacjonaliści prorosyjskiej Marine Le Pen są bliscy zdobycia władzy. W Niemczech prorosyjska skrajna prawica AfD przegrała z chadecją, ale pokonała – nieznacznie – socjaldemokratów Scholza. Wyborcy demokratyczni mogą się cieszyć, że kandydaci umiarkowani wygrali w wielu krajach, w tym w Holandii i Słowacji, a Orbán po raz pierwszy od 20 lat stracił kawał elektoratu na rzecz opozycji. Krajobraz po wyborach do Parlamentu Europejskiego jest więc bardzo skomplikowany.

W bliskiej perspektywie układ sił w PE się nie zmienił – frakcje umiarkowanej prawicy i lewicy oraz umiarkowanych liberałów nadal będą największe – ale liberalni „odnowiciele Europy” (Renew Europe) nie mogą mieć pewności, że nie przeskoczy ich doraźne przymierze sił prawicowych (EKR), skrajnej prawicy (Demokracja i Tożsamość) i posłów niezrzeszonych. Jest ich około setki, w tym – na razie – partia Orbána. Wynik wyborów pozwala przypuszczać, że szefową Komisji Europejskiej pozostanie na drugą kadencję Ursula von der Leyen. Jej frakcja (EPL/EPP) zdobyła największe poparcie, wynik lepszy, niż się spodziewano. Na reelekcję może też liczyć Roberta Metsola z tejże frakcji, szefowa Parlamentu Europejskiego minionej kadencji. Obie polityczki znają się dobrze z Tuskiem.

Dramatyczny ruch prezydenta Macrona jest chytrze skalkulowany. Jeśli nacjonalistka Marine Le Pen wygra wybory parlamentarne wyznaczone na przełom czerwca i lipca, będzie rządziła w kohabitacji z centrystą Macronem. A ten będzie się przyglądał, jak Le Pen radzi sobie lub nie radzi sobie z rządzeniem. Nieznośny urok populizmu może się szybko ulotnić w tym sprawdzianie.

Podczas wieczoru wyborczego Koalicji Obywatelskiej głos po Tusku zabrał Rafał Trzaskowski. To on będzie prawdopodobnie kandydatem KO na prezydenta. Hołownia i ludowcy powinni wykazać się rozumem politycznym i zrezygnować z wystawiania swoich kandydatów do prezydentury w przyszłym roku. Chodzi o to, że wygrana kandydata demokratycznego pomoże rozwinąć skrzydła koalicji rządzącej. Prezydent Duda robi wszystko, co może, by torpedować prace rządu Tuska, czyli hamować odbudowę państwa i prawa zgodnie z przepisami naszej konstytucji. W tym złym dziele jest konsekwentny, resztę jego działań i zaniechań osądzi historia.

Jak to możliwe, że Mariusz Kamiński, Wąsik i Obajtek przeszli przez wybory suchą stopą? To jest pytanie o stan umysłów pisowskiego elektoratu. Tej jego części, która niezłomnie wierzy w uczciwość i prawość każdego polityka namaszczonego przez Kaczyńskiego. Tusk musi się zmierzyć z tą rzeczywistością. Musi się z nią zmierzyć cała koalicja rządząca. Dziś i w perspektywie nadchodzących wyborów prezydenckich. Ataki Lewicy i lawirowanie Hołowni kosztowały sporo oba te ugrupowania. Ale rykoszetem uderzyły też w całą koalicję rządzącą. Tusk musi wyciągnąć z tego wnioski jako jej najważniejszy przywódca.

Potrzebny jest szczery rachunek sumienia dotyczący błędów jej liderów, ale też samego premiera. Tusk brzydzi się słowem „polaryzacja”. Chce przestawić tryby polityki na centrum. Słusznie, lecz to wymaga dobrej strategii demokratów wobec opozycji pisowskiej i skrajnej prawicy. A ta z polaryzacji politycznej społeczeństwa uczyniła fundament swoich działań. Tak samo było w PRL, gdzie opozycję antykomunistyczną ówczesna propaganda przedstawiała jako wichrzycieli, płatnych agentów wpływu, zdrajców ojczyzny.

Teraz obóz Kaczyńskiego na tej samej haniebnej zasadzie atakuje koalicję demokratyczną, a siebie przedstawia jako jej ofiary i jedynych patriotów. Czyni to wbrew faktom i nieugięcie. Trzeba wręcz nieludzkiej siły i odporności, by wyjść z tej polskiej pułapki z powrotem do normalnego, demokratycznego sporu. Ale nie wolno nie próbować.