Sztuka kondolencji

Do księgi wpadek prezydenta Dudy autor (lub ktoś, kto mu ten tekst napisał) dodał kondolencje wysłane do Iranu po śmierci dygnitarzy tamtejszego opresyjnego reżimu teokratycznego. Prezydent Iranu, który zginął w katastrofie helikoptera, skojarzył się prezydentowi Polski z Lechem Kaczyńskim, ofiarą katastrofy pod Smoleńskiem. Tylko że poza okolicznościami śmierci nic ich nie łączyło.

Prezydent Iranu był częścią systemu, w którym, jak mniemam, prezydent Duda, jego żona i córka nie chcieliby żyć na co dzień. Prezydent Iranu ten system gorliwie budował od samego początku. Wysyłał na śmierć osoby, które reżim uznał za wrogów, tłumił protesty kobiet z pomocą policji religijnej.

Miał być następcą najwyższego mułły i kontynuować jego rządy. Iran pomaga Rosji, atakuje Izrael i USA. Życzy śmierci obu tym państwom i kulturze zachodniej. Lech Kaczyński nie miał z nim nic wspólnego ani jako człowiek, ani jako polityk. Konserwatysta, ale nie wróg Zachodu, systemu demokratycznego i praw człowieka.

O represyjnej naturze reżimu irańskiego chyba ktoś w ekipie Dudy wiedział, więc czemu nie odradzono polskiemu prezydentowi takich kondolencji? Czy krył się za tym jakiś plan biznesowy, bo jednak nie wyobrażam sobie, aby chodziło o plan polityczny czy ideologiczny? A może ktoś widział i nie odradził, by zaszkodzić prezydentowi, robiąc z niego ignoranta, niezdającego sobie sprawy, że kondolencje zostaną zanalizowane w zachodnich ambasadach w Warszawie i skomentowane w poufnych raportach dyplomatycznych i wywiadowczych na niekorzyść Polski?

Kondolencje są powszechnie przyjętym rytuałem w dyplomacji. Także dotyczącym śmierci głów państw. Także tyranów i despotów. Ale nie trzeba ich emablować, gdy na to nie zasługują. Wystarczy krótka, zwyczajowa formułka. Przecież Duda nie przesłałby tak emocjonalnych kondolencji do Moskwy, gdyby w wypadku lotniczym zginął prezydent Putin.