Spoty wyborcze

Nie oburzył mnie spot wyborczy Platformy o tym, że „Rosja już tu jest”. Te słowa wypowiedział gen. Pytel, który wie więcej niż my. Wszystkie twierdzenia zawarte w spocie pojawiają się od dawna w debacie publicznej. PiS nie reagował, gdy był u władzy przez długich osiem lat. Miał dość czasu, by nas przekonać, że ma czyste sumienie. Teraz rzucił się na spot o „płatnych zdrajcach, pachołkach Rosji”. Sam wyprodukował spot, w którym wrabia Tuska w zmowę z Putinem. Rok temu wyprodukował inny, w którym usiłował kojarzyć opozycyjny marsz 4 czerwca z Auschwitz. Czy ktokolwiek w obozie Kaczyńskiego wtedy protestował, że to haniebne przekroczenie wszelkich granic w rywalizacji wyborczej?

Drastyczna polaryzacja polityczna w społeczeństwie prowadzi do brutalnych kampanii wyborczych. Niszczy debatę. Na tę nieszczęsną ścieżkę wstąpił Kaczyński i to on odpowiada za tę brutalizację naszej polityki. Logika polaryzacji jest nieubłagana: wypiera z dyskursu, nawet z naszych prywatnych rozmów w rodzinach, podejście umiarkowane. Promuje postawy ostre, skrajne, radykalne, bez znieczulenia. W polityce realnej osłabia centrum, wymusza ekstremizm. Dlatego Hołownia i część lewicy potępia spot Platformy.

Niestety, dziś gra toczy się o mobilizację elektoratu. Sądy ostre, wyraziste, bezkompromisowe mają wyborców mobilizować do tłumnego pójścia do urn. Ludziom niechętnym takiej grze będą się nie podobać. Część zostanie w domach. Ale sztabom wyborczym wydaje się, że warto zapłacić taką cenę za mobilizację elektoratu. Czy mają rację, przekonujemy się po wynikach kolejnych wyborów. Ekstremizm działa. PiS wygrał liczbowo wybory 15 października. Utracił władzę, bo nie ma zdolności koalicyjnej. Solo nie zdoła zdobyć większości.

Tak samo będzie w czerwcu. Przekonamy się, komu pomoże ostra, brutalna kampania. Wpływu spotu Platformy prawdopodobnie nie da się ustalić osobno, w oderwaniu od całej kampanii obozu Tuska. Na razie wiadomo, że w ubiegły piątek spot Platformy miał ponad 3 mln wyświetleń, spot PiS – niecały milion. Wspomniany ubiegłoroczny spot zrównujący obóz Tuska z nazistami obejrzano ok. 200 tys. razy. Spoty kampanii nie robią. Nie samymi spotami żyją wyborcy. Są jednak istotnym elementem kampanii. Brutalizacja debaty politycznej powinna martwić, ale zmartwienia jej nie złagodzą.

Spot Platformy przypomina stylistycznie reklamy polityczne w kampaniach amerykańskich: mocno, krótko, dosadnie, z przesłaniem, kto jest po jasnej, a kto po mrocznej stronie. Taka stylistyka to efekt polaryzacji i dążenie do mobilizacji wyborców. Pół wieku temu nawet w Ameryce było nie do pomyślenia, a cóż dopiero w demokratycznej Europie, by przedstawiać rywala jako wcielenie zła. To Kaczyński przekroczył u nas tę granicę w zeszłym roku, nazywając expressis verbis Tuska „czystym złem”. To Kaczyński, już nie w spocie, ale na spotkaniu wyborczym, zaatakował Unię, że dąży do zniszczenia religii i zamienienia swych obywateli w „zwierzęta”. Co to jest, jak nie totalna dehumanizacja przeciwnika politycznego?! Platforma do takich chwytów się nie posuwa, nie przekracza tej absolutnej granicy.

Spot wypuściła zaraz po próbie zastrzelenia słowackiego premiera. Krytycy natychmiast uznali, że weszła w pisowskie buty. Jest jednak jasne, że spot przygotowano przed zamachem. Można było odczekać, to pewno racja, ale sztab uznał inaczej. Wziął na siebie odpowiedzialność. Czy sztab Kaczyńskiego wziął na siebie odpowiedzialność za stworzenie atmosfery nienawiści wokół prezydenta Adamowicza lub ujawnienie sprawy syna posłanki Filiks? A to są dwa tragiczne przykłady, do czego prowadzi hejt w polityce. Oba obciążają moralnie obóz Kaczyńskiego. Prosta odpowiedź na to, co robić, aby nie było więcej takich tragedii, brzmi tak: nie chcecie hejtu, to go nie używajcie.