Azyl u prezydenta

Zadowoleni, wyluzowani, uśmiechnięci panowie Wąsik i Kamiński zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie z prezydentem Dudą i swoimi byłymi „propaństwowymi i patriotycznymi” współpracownikami podczas uroczystości powołania tychże współpracowników na doradców Dudy. Z pałacu wymaszerowali do mediów, by jeszcze raz potwierdzić, że nie uznają prawomocnego wyroku sądu, który skazał ich na dwa lata więzienia i pięć lat pozbawienia praw publicznych. Podziękowali prezydentowi za zaproszenie na imprezę i odmaszerowali tym samym dziarskim krokiem z powrotem do pałacu, zamiast go opuścić. The show must go on.

Treścią tego widowiska jest pogarda dla państwa i prawa. Nie tylko ze strony obu skazanych – jeszcze nieosadzonych – ale też prezydenta i całego obozu Kaczyńskiego. Nie usłyszeliśmy dotąd ani jednego głosu sprzeciwu w PiS wobec tych manifestacji pogardy dla wszystkiego, co niepisowskie. Usłyszeliśmy kalumnie pod adresem nowej władzy. I wezwania do udziału w wiecu „wolnych Polaków” pod siedzibą parlamentu.

A celem tego spektaklu w wykonaniu polityków pisowskich jest „podpalenie państwa” polskiego. Tak to określił premier Tusk podczas wtorkowego spotkania z mediami. Kaczyński oczywiście uważa, że państwo polskie podpala Tusk. Niech dotrze do nas spod kakofonii w mediach, że sytuacja jest poważna i niebezpieczna. Prezydent jawnie stawiający się ponad prawem i udzielający „azylu”, choćby na kilka godzin, póki przestępcy opuszczą pałac pod osłoną nocy, powtórzył za Kamińskim „gest Kozakiewicza” naszej konstytucji.

Marszałek Hołownia ma rację, mówiąc, że Polska znalazła się w kryzysie ustrojowym nie dlatego, że on oznajmił, iż mandaty skazanych posłów wygasły, tylko dlatego, że głowa państwa odrzuciła prawomocny wyrok na nich wydany, choć nie ma do tego prawa. Jeśli prezydent odrzuca prawo pod bezprawnym pretekstem, to odtąd każdy obywatel może zrobić to samo, powołując się na głowę państwa. Dlatego on sam i obóz pisowski są winni anarchii polegającej na wybiórczym traktowaniu prawa.

Co można z tym zrobić? Co powinien zrobić szef rządu? Tusk zacytował podczas briefingu prasowego artykuł kodeksu karnego grożący karą więzienia za poplecznictwo temu, kto udziela pomocy osobie skazanej w celu uniemożliwienia lub utrudnienia wykonania wyroku na nią prawomocnie wydanej. Media pytają, czy to groźba pod adresem prezydenta. Nie, to raczej przestroga mająca pomóc Dudzie uświadomić sobie, w co wplątał go obóz Kaczyńskiego. Dobrze, ale przecież prezydent sam swymi decyzjami się w ten galimatias wplątał – z własnej woli i chętnie świadcząc polityczne usługi PiS-owi. Nie ma sensu pomniejszać jego współudziału.

Tusk z Hołownią rozumieją, jak poważna i trudna jest sytuacja wywołana przez PiS. Obaj chcą obniżenia napięcia i uniknięcia burd w Sejmie i pod Sejmem. Chwała im za to, ale wszyscy wiemy, że pisowscy hunwejbini tę prawdziwie propaństwową i patriotyczną postawę marszałka i premiera przedstawią jako ich polityczną słabość i rejteradę przed „suwerenem”, pomijając kluczowy fakt, że to właśnie większość obywateli wygłosowała obóz Kaczyńskiego od władzy 15 października.

Od tego wszystko się zaczęło, a rząd demokratyczny musi zadbać, by wszystko się dobrze dla Polski skończyło. W myśl pragmatycznej zasady: zmieniaj to, co powinno być zmienione, bo tego chce większość obywateli, a ty masz dostateczne siły i środki.