Nie skradną zwycięstwa demokratom

Jest wspólne oświadczenie demokratów: są gotowi do przejęcia władzy, kandydatem na premiera jest Tusk, niech prezydent nie marnuje czasu i powierzy mu od razu sformowanie nowego rządu. To ostatnia szansa dla prezydenta Dudy, żeby odkupił swoje ciężkie grzechy polityczne.

Zbyt często jako głowa państwa nie robił tego, co powinen, a robił to, czego robić nie powinien. Mało prawdopodobne, by prezydent tym razem zachował się przyzwoicie. W godzinie próby nie zaryzykuje konfliktu z obozem władzy, dla którego, mimo że stracił zdolność koalicyjną, „nic nie jest przesądzone”.

Takie głosy w PiS oznaczają, że obóz Kaczyńskiego nie chce oddać władzy mimo utraty większości sejmowej. A w każdym razie że się z nią nie pogodził, tak jak Trump po przegranej z Bidenem. Pisowska propaganda znowu szczuje i mąci – jak przed wyborami i jakby ich wynik był inny, niż był.

Znów straszy kłamstwami o planach nowej władzy – np. że zamieni Polskę w dominium Niemiec lub wyrzuci dowódców i zlikwiduje wojsko – i dalej wbija klin między partie demokratyczne.

To niebywałe i w polityce polskiej, i w Unii Europejskiej, żeby po wyborach prezydent stosował obstrukcję, a niezdolna do dalszego rządzenia partia podrywała wiarygodność nowej koalicji.

Zwycięstwo demokratów było możliwe m.in. dlatego, że się nie zwalczali z powodu różnic ideologicznych. Teraz PiS chce ich sprowokować do takich sporów, by trudniej było im zbudować trwałą większość i rząd. Będą głupi, jeśli ulegną tym prowokacjom Kaczyńskiego i pozwolą mu się wodzić za nos. To niebywałe, że przegrani mobilizują przeciwko zwycięzcom służby specjalne, aby ich skłócić.

Powyborcze wydarzenia – odprawa w Lucieniu, wypowiedź Kaczyńskiego na sabacie „Gazety Polskiej”, wywiad Dudy dla „Tygodnika Solidarność” – układają się w pewną całość: w nomenklaturze PiS jest oczekiwanie, że rząd demokratów nie powstanie, i gotowość do kontrofensywy, jakby zbliżały się nowe wybory. Myślę, że taki jest plan Kaczyńskiego: rozmiękczyć demokratów, kompromitować nowy rząd, wymusić na prezydencie przyspieszone wybory w (płonnej) nadziei, że je wygrają. Nie wygraliby wyborów przyspieszonych, skoro nie wygrali poprzednich.

Ludzka pamięć nie jest taka krótka, słowa i czyny są zapisane i powszechnie dostępne. Przyspieszone wybory tylko by jeszcze bardziej zirytowały 11 mln wyborców, którzy wybrali partie demokratyczne. Założenie wyjściowe pisowców jest typowym błędem partii odsuniętej od władzy: zamiast uczciwie zanalizować przyczyny jej utraty, szukają winnych wszędzie, tylko nie we własnej polityce. Kolejny błąd to ignorowanie woli większości wyborców, czyli przejaw pogardy względem „suwerena” i skłonności antydemokratycznych. Wolę suwerena szanują tylko, jeśli im pasuje.

Czyszczenie pisowskiej stajni może trwać lata – PiS liczy, że się odbuduje na spodziewanym rozczarowaniu rządem demokratycznym. Ale także to założenie może się nie sprawdzić. PiS nie bierze pod uwagę w swych antydemokratycznych spekulacjach, że powstanie nowego rządu uruchomi nową dynamikę i konsolidację demokratycznej większości nie tylko w parlamencie, ale i w społeczeństwie.

Obozowi Kaczyńskiego grozi coś wprost przeciwnego: nasilenie walk frakcyjnych i dezintegracja, a w takim stanie przegra on wybory samorządowe i europejskie, czyli będzie się staczał po równi pochyłej i nie zdoła wystawić silnego kandydata w wyborach prezydenckich. Moment krytyczny przyjdzie, gdy Kaczyński straci kontrolę nad swoją partią, co może nastąpić szybciej, niż się wydaje. Partia wodzowska zwykle upada wraz z wodzem.