Media narodowe, czyli pisowskie
Napisałem tu przed laty, po upadku rządu PiS w 2007 r., że mediom publicznym potrzebna jest „depisyzacja”. Nadal tak uważam.
Wychodziłem z założenia, że „polityka miłości” deklarowana wtedy przez Tuska powinna mieć granicę, ale nie powinna być powtórką czystek za rządów PiS, które schodziły do samego spodu w sektorze publicznym, w tym w mediach.
I że rząd PO, jeśli ma być lepszy dla Polski niż rząd PIS, musi wymienić ludzi na kluczowych stanowiskach, w tym w mediach publicznych. Ludzi powołanych głównie na zasadzie lojalności politycznej, a nie merytorycznej. Nie proponowałem, by na ich miejsce powołać ludzi z PO, tylko by zmiany kadrowe prowadzić legalnie i merytorycznie, w odróżnieniu od czystek pisowskich. Próby podpierania się moim blogiem sprzed ośmiu lat do usprawiedliwiania planowanych czystek pisowskich są manipulacją.
Gdyby dwulecie 2005-2007 przebiegło inaczej, niż przebiegło, taka czystka nie byłaby potrzebna. Ale PiS przeprowadził rewolucję kadrową w stylu niemalże stalinowskim, usuwając wszystkich kojarzonych z obozem antypisowskim. A dziś zapowiada, że uczyni to ponownie. Tymczasem media publiczne nie powinny być partyjne. Nie powinny być pisowskie, tak samo jak nie powinny być platformiane czy eseldowskie, peeselowskie itd.
Inaczej nie są publiczne, to znaczy nie są forum debaty publicznej, w której na równych prawach występują przedstawiciele różnych środowisk politycznych, reprezentujących poglądy różnych grup społecznych i zawodowych. W świecie zachodnim istnieją przykłady, że takie media, wolne od nacisku tej czy innej partii, zwłaszcza partii rządzącej, są możliwe i mają się dobrze. Np. w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech.
Naturalnie rząd, nawet demokratycznie wybrany, ma zwykle apetyty na media publiczne, wychodząc z założenia – coraz bardziej oderwanego od realiów epoki internetu – że kto ma media, ten ma władzę. Dobitnym przykładem są Włochy za Berlusconiego.
W Polsce podobnej pokusie ulegały rządy prawicy pisowskiej, jak lewicy SLD-owskiej. Dla jednych i drugich skończyło się to źle. Miały media, władzę straciły.
Teraz prawica pisowska po raz drugi szykuje się do przejęcia kontroli nad mediami publicznymi. Prawicowi publicyści przygotowują grunt pod tę akcję, zestawiając, z właściwą im elegancją, ideę mediów publicznych z domami publicznymi.
Prawica planuje przejęcie mediów pod pretekstem ich reformy w duchu „narodowym”. Uzurpuje sobie tym samym prawo do definiowania i występowania w imieniu całego narodu. Jakim prawem? Prawem wygranych wyborów, w których uzyskała poparcie jednej szóstej uprawnionych do głosowania Polaków. Na mocy tej logiki media narodowe okażą się mediami partyjnymi, pisowskimi, czyli wykluczającymi z debaty środowiska, które będą się temu sprzeciwiać.
Jaki z tego pożytek? Dla prawicy ogromny, dla społeczeństwa kontrowersyjny. Dominacja jednego partyjnego przekazu jest dla samoświadomości społecznej niszcząca. Moje pokolenie obserwowało tę dewastację w czasach PRL. Obraz polityki i historii był zakłamany, informacja bieżąca cenzurowana i manipulowana.
Jedynym wyjściem jest zachowanie elementarnej równowagi w mediach publicznych. Żadna opcja ani siła polityczna nie powinny przemożnie dominować. Podobnie w programach o historii czy kulturze. Rzeczą normalną i zdrową jest dopuszczenie w mediach publicznych różnych naświetleń i diagnoz w tych dziedzinach. W całym świecie zachodnim jest w tej sprawie konsens.
Samo hasło mediów „narodowych” kojarzy się tu z Koreą Północną, Rosją Putina czy Chinami, a nie z demokracją. Stawiajmy na media profesjonalne, odpartyjnione i pluralistyczne, poddane kontroli obywateli użytkowników, a nie rządu. W demokracji tylko takie media są potrzebne narodowi.
Komentarze
Pozdrawiam Pana, Panie Adamie!
Święta prawda.
Z najlepszymi życzeniami
Jarosław Grzeszczak
Sam Pan sobie trochę zaprzecza. Skoro w dzisiejszych czasach ważniejszy jest Internet, to po co martwić się o media? A nawet jak PiS je przejmie, to czy zrobi źle? Wystawi siebie na widok publiczny, co nigdy politykom nie wychodziło na dobre. Samo przejęcie mediów niczemu jeszcze nie zagraża, dopiero gdyby za tym „poszła” cenzura i służby specjalne, to byłoby się czego bać.
Szoku nie doznam z tej prostej przyczyny, że tzw. publicznej TV ani komercyjnej prawie nie oglądam. Od czasu do czasu zerknę na TVP Kultura, albo na TVP Historia. Słucham wyłącznie radiowej Dwójki, stąd ze względu na jej specyfikę jakiś znaczących zmian w programie się nie spodziewam. Chociaż, kto wie? Za poprzednich rządów PiS wielkiej rewolucji w tym programie nie było. Jeśli oczywiście nie liczyć wymiany dyrekcji, na co się chyba zanosi i teraz. Wtedy naczelnym radiowej Dwójki z poręki PiS został aktor Krzysztof Zaleski. Był fachowcem, bowiem miał już doświadczenie w tej branży, wcześniej był dyrektorem radiowego teatru. Oprócz drobnych programowych korekt żadnych znaczących zmian nie przeprowadził. Pamiętam, że najważniejszą chyba i dość sensowną zmianą było przesunięcie emisji porannych wiadomości. Program za jego kadencji trzymał poziom. Po jego śmierci, szefem Dwójki został radykalny katolicki dziennikarz i działacz Paweł Milcarek i wówczas niektóre publicystyczne audycje Dwójki zaczęto podlewać gęstym religijnym sosem, co było już dla mnie nie do przyjęcia i dawało m impuls wyłączenia radia i korzystania z zasobów mojej płytoteki. Na mieście mówiono, że rządy w Dwójce Pawła Milcarka polegały głównie na czytaniu gazet w dyrektorskim gabinecie. Nie wiem ile w tym prawdy, ale jeśli temu wierzyć to pan Mielcarek wzorowy katolik, przez okrągły rok, od grudnia 2008 r. do grudnia 2009 r., brał pieniądze za friko.
Hmmm, to co funkcjonuje w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech niekoniecznie musi funkcjonowac nad Wisłą i prawica o tym doskonale wie. Przeciętny niemiecki czy angielski czytelnik konsument mediów nie bierze wszystkiego co przeczyta czy zobaczy dosłownie i nie traktuje tego jako prawdę objawioną. Poza tym rynek medialny a więc i konkurencja nad Tamizą czy Szprewą jest nieporównywalnie bogatsza (jesli nawet nie ilościowo to z cala pewnością jakościowo) niz nad Wisłą. Jeśli Kaczynskiemu uda się teraz zawłaszczyc media w taki stopniu tak jak to zrobił Orbán (to był wogóle jego pierwszy krok) to kiepsko widzę.
„Naród ,który nie uczy się z własnej historii, skazany jest na jej powtarzanie”.( Eleonora Roosevelt).
Nic dodać, nic ująć.
Jesli media publiczne zostana przez PiS przerobione na propagande tylko jednej partii, zostana przez spoleczenstwo wczesniej czy pozniej potraktowane tak samo, jak dawniej PRL-owskie. Bedzie krazyl drugi obieg informacji podobnie, jak wtedy. Powstana media ,,niepokorne ” tym razem w druga strone, bo doswiadczenie juz jest po dotychczasowych tzw. niezaleznych od jednych a zaleznych od drugich, czy niepokornych wobec jednych a bardzo pokornych wobec innych. Jak to w przyslowiu, ze kto czym wojuje od tego polegnie.
Media mogą być pluralistyczne ale nie mogą byc odpartyjnione, jeżeli mają być panstwowe. Pytanie jest zasadniczne czy TomaszLis.nażywo , to przykład profesjonalnych mediów? no program jest nudny i razi estetycznie, dlatego dobrze że Lis wyleci bo Polacy nie chca go ogladać, i to ci z lewa i z prawa.
Obawiam się, że powyższy tekst ma charakter wybitnie życzeniowy i abstrahuje, pozwolę sobie na cytat z klasyka, od układu odniesienia. Polskie życie publiczne od dawna ma problemy.z zasadami i dotyczy to wszystkich jego uczestników. Nawoływanie, w tak radosnym dla niektórych czasie, do umiaru, wydaje się naiwne. Na nic tłumaczenia. Do red. T. Lisa, który stał się ostatnio dość ciekawym, ze względu na uwagę, jaką na sobie skupił, przypadkiem, na który powołuje się wielu święcących triumfy, mam stosunek neutralny, ale nie sposób pominąć aspektu komercyjnego jego programu. On jest po prostu swego rodzaju celebrytą dziennikarskim i to ta aura daje mu takie fory np. w formułowaniu umów. Doczekamy się teraz na pewno wielu siermiężnych, ale za to „słusznych” programów, które będą kreować nowe gwiazdy. Nie chcę nawet komentować tego, co robią np. bracia Karnowscy, snute przez nich analogie mnie co do zasady miażdżą, ale proponuję zacząć się przywyczajać do nowej rzeczywistości, niż nawoływać na puszczy.
Media narodowe? Jest Muzeum Narodowe, Teatr Narodowy, no to może być Medium Narodowe.
Cóż tu do tego dodać … Nic dodać nic ująć.
Wszystko to prawda .
NIESTETY
W zasadzie za cały zalew komentarzy, analiz, prognoz, etc., dotyczących ludzi z PiS-u wystarczy jedno Pańskie stwierdzenie: ” .. z właściwą im elegancją … „.
Otóż właśnie, i to na każdym kroku.
…PIS wie kto ma media ten ma wszystko pod kontrola i ten ma zawsze racje i mowi prawde a ciemny narod musi to kupic !…demokracja !!! tez ma swoje prawa a prawo i sprawiedliwosc jest w rekach Prawa i Sprawiedliwosci…
Ma pan taką „ładną” rację, jednak realia są takie, iż żadna siła polityczna – ani z lewa, ani z prawa, ani ze środka – nawet nie spróbowała osadzić media publiczne na jakimś sensownym, odpornym na partyjne nadżerki fundamencie. Nikt tego nie zaryzykował, choć nirzłych projektów było kilka. A to, skądinąd, niepodważalne świadectwo rzeczywistego stosunku do zasad demokracji i własnego państwa. W takiej sytuacji media publiczne „publiczności” nie są do niczego potrzebne. Potrzebują ich wyłącznie partie, aby się reklamować i zatrudniać swoich, a to kilka tysięcy etatów.
Pzpr miał publiczne ,to dlaczego PIS ma nie mieć ,.Niczym się nie różnią .No chyba tym ,że tamci nie mieli Antoniego.
Profesjonalne media publiczne lub państwowe tak ale nigdy „narodowe” bo to już pachnie nie tylko PRL ale latami trzydziestymi poprzedniego wieku. Katastrofa.
Uzurpuje prawo? do definiowania i występowania w imieniu całego narodu. Jakim prawem? Prawem wygranych wyborów, w których uzyskała poparcie jednej szóstej uprawnionych? – PONAD POŁOWY TYCH KTÓRYM CHCE SIĘ RUSZYĆ!!!!! – na resztę nie ma co zwracać uwagi bo im jest wszystko jedno!!!! To ONI wybrali, i oczekują że coś się w tych mediach zmieni. Musi się zmienić i to KONIECZNIE!