Poeta w krawacie
Mam w bibliotece domowej mnóstwo książek Barańczaka. Przekładów z angielskiego i wierszy. Wydania podziemne i naziemne. Był częścią mojego życia nie tylko jako tłumacz i poeta, lecz także jako człowiek kultury i opozycji KOR-owskiej w latach PRL.
Nie wiem, w którym wcieleniu był dla mnie najważniejszy. Może w każdym. Trochę mnie drażni dyskusja, czy Barańczak był przede wszystkim poetą czy jednak tłumaczem. Udzielał się, w czym chciał i mógł, zawsze serio. Należał do tej części swego pokolenia, które wydało poetycką „nową falę”: Barańczaka, Zagajewskiego, Kornhausera. Byli tylko kilka lat starsi ode mnie, od mojego rocznika studentów polonistyki UJ, a uważaliśmy ich za mistrzów i wzór do naśladowania. W literaturze i w polityce. Takie były czasy, że poezja dla samej poezji, lekko artystowska, zajęta samą sobą, imponowała mniej niż zaangażowana po stronie wolności artystycznej i politycznej.
Młody Barańczak wydawał mi się szalenie poważny i odważny, tak samo jak inni „nowofalowcy”. I to był raczej wyraz podziwu. A podziwiałem i podziwiam go do dziś za niesamowitą pracowitość, ale także za poczucie humoru. Był bowiem człowiekiem pogodnym, kochającym życie, skromnym, ceniącym sobie prywatność, ale pielęgnującym przyjaźnie, a nade wszystko związek, jaki połączył go z żoną, która opiekowała się nim przez długie lata choroby. Wrósł w Stany, gdzie żył długo i twórczo i gdzie umarł, lecz Polski nie porzucił.
Wracał do niej po przełomie 1989 r., ciesząc się nim, jak jego krąg, środowisko KOR-owskiej opozycji demokratycznej, z którą współpracował m.in. jako członek zespołu podziemnego czasopisma „Zapis”. Tłumaczył może więcej, niż sam pisał, ale w obu wcieleniach był znakomity.
Poznałem go bliżej, gdy pracowałem w „Tygodniku Powszechnym”. W 1993 zrobiliśmy z nim długi wywiad. W druku ukazał się pod tytułem, który wtedy wydawał mi się trafny: „Poeta w krawacie”. Faktycznie, nie miał problemu z tym, że na spotkania publiczne zakładał marynarkę i krawat. To mi się podobało. Odbierałem to jako znak szacunku dla ludzi, którzy tłumnie przychodzili posłuchać jego i jego poezji.
Zostawia po sobie całą bibliotekę, ale jego dorobkiem było też samo jego życie. Spełnione, choć zakończone przedwcześnie.
Komentarze
Wspólczuję śmierci kogoś, kogo Pan cenił i kogo znał.
Tyle że zaraz dostanie się Panu za to, że „podpina się” pod śmierć Barańczaka. Jest na blogu Passenta taki jeden guru wszystkowiedzący, który już wydał swój sąd krytyczny o wszystkich, którzy piszą publicznie na okoliczność tej smierci. „Podpinają się”, jak nie przymierzając Pan się „podpina”, jak „podpiął się Michnik i inni. Guru passentowy ewnie nie może odżałować, no po prostu nie może odżałować i już, że guru nie należy do kręgu, w którym znalazł się Pan oraz inni, dziś wspominający Zmarłego. I dlatego Pan się podpina, zaś guru – on to dopiero ma materiał do wspomnień !
Bajko tym moja, jakie to smutne, że szambo ludzkie wybija zawsze w takiej chwili…
Umiera celebryta kombatantów KOR-u , Komitetu Obrony Robotników, czyli obozu kombatantów, która tworzy celebrytów obecnej władzy III RP.
Brakuje nam informacji jak on oceniał z perspektywy komfortowej i elegenckiej emigracji ten „obóz władzy”, który doprowadził Polskę do kolejnej utraty suwerenności politycznej i ekonomicznej?
Czy on tylko na tym bujanym koniku KOR-u wjechał na salony, czy miał własne zdanie o tym dramacie, który się obecnie rozgrywa w Polsce i w jej najbliższym sąsiedztwie, na Ukrainie?
Prosimy o opinię salonu Polityki na ten bliski nam temat.
Należało wspomnieć, że kiedyś komunizował. Jak wielu innych.
Jako mniej więcej rówieśniczka szanownego Gospodarza i także polonistka, tyle że po UW, doskonale pamiętam swoje fascynację „Nową Falą”, czyli generacją poetów, której Barańczak był jedną z głównych ikon. Pamiętam spotkanie z nim na warszawskiej polonistyce, na które przyszło mnóstwo ludzi, także z innych wydziałów.
Też czytałam jego teksty nadziemne i podziemne, znałam jego tzw. kłopoty z esbecją, zaangażowanie w „karnawał Solidarności”, a nawet kulisy (jak to w „warszawce” się słyszało to i owo ) wyjazdu do Hardwardu niedługo przed stanem wojennym.
Ten świetny człowiek – wybitny poeta , krytyk literacki, i tłumacz JUŻ jest szarpany, o czym wspomina rękoczyn, przez Polactwo z prawa i lewa.
Oczywiście, z różnych powodów.
Podobnie wypada ostatnio źle wyrażać się o filmie „Ida”, i lewakom i prawakom, filmie, który ma szansę na Oscara.
No i jak tu kochać ziomali/rodaków?
Wcale nie dziwię się młodym, że dają nogę z tego kraju. Wcale niekoniecznie i nie przede wszystkim z powodów ekonomicznych.
„Potępieńcze swary”, bezinteresowna najczęściej zawiść, pospolita wrednota nakręcana przez polityków i Kościół (lepsi i gorsi Polacy, prawdziwi patrioci i sztuczni, media „mętnego nurtu” i „niezależne”). Wszystko to obrzydza życie na co dzień i zniechęca do „pracy u podstaw”, czego bardzo nam brakuje.
Pan redaktor pewnie ocenzuruje mnie jak zwykle, bo kiedyś nieśmiało uraziłem jego ego. Nie przeszkadzają mu różni zagończycy. Ale co tam!
W obliczu śmierci wszyscy są równi, nawet jeśli opinie są przesadzone i wyraźnie okolicznościowe. Zmarły był znakomitym tłumaczem, jego przekłady były zrozumiałe we współczesnym języku.To dar. Ale co do przekładów ma jego KORowska historia? To jest rzemiosło. Czy szewc artysta jest oceniany przez jego poglądy? Poeta może przemycać swoje idee a ci którym to nie odpowiada mają pełne prawo by go nie czytać. W każdym razie niech spoczywa w pokoju.
mag – a co to ma wspólnego z Barańczakiem?
„Czy szewc artysta jest oceniany przez jego poglądy?” – pyta Kostek.
Może szewc nie jest oceniany, ale poeta tak , jest oceniany. To ciekawy temat dla obecnych „łże elit” . Cała, dawna, ideowa twórczość dawnych „bojowników” legła w beczce zapomnienia, przysypana gruzem komercji i głupoty . Kisi się tam razem z ich obecną twórczością „ku pocieszaniu się nawzajem” . Interesująca może być tylko ich „spowiedź”, z ich dawnej naiwości, a obecnej bezsilności.
Czy Stanisław Barańczak, tak jak i Zagajewski, którzy schronili się w bezpiecznym miesjscu, czekając na Nobla, napisali coś interesującego , co by nam objaśniło fenomen ich własnej duchowej transformacji?
Sir Jarek
A co, nie wolno mieć skojarzeń? Nasunęły mi się na okoliczność śmierci ludzi jakiegoś tam odniesionego przez nich sukcesu. A w Polsce akurat to bardzo typowe, także za życia tzw. vipów.
Przypomina mi się anegdota (bodaj Antoni Słonimski ją przytaczał, albo wręcz wymyślił).
Otóż ciągnie Krakowskim Przedmieściem w Warszawie okazały kondukt pogrzebowy za trumną Stefana Żeromskiego. Komentarz jednej kumoszki do drugiej – moja pani, biednego by tak nie chowali!
Ślad takiego myślenia, choć na bardziej cywilizowanym poziomie, znajduję choćby u niejakiego woytka powyżej.
Osobom, które nie znają twórczości Barańczaka (a może ich być sporo, bo od lat pisał niewiele), to nakładanie się perspektyw (politycznej, czyli KOR, i literackiej) może w istocie zaciemniać obraz i utrudniać zrozumienie tej niewątpliwie wielkiej osobowości. Jego twórczości nie da się wpisać w polityczne schematy i nie ma sensu pytać, jak oceniał dziś dokonania swoich dawnych kolegów. Po prostu on poruszał się w zupełnie innych rejestrach, a jego poezja to przenikliwy zapis doświadczeń i refleksji kilku dziesięcioleci.
…”niejaka” mag skacząca z forum na forum – tu ślad tam ślad – „a co nie wolno” – wielbicielka „niejakiego” kagana vel steaktartara, co dobrze o niej świadczy jako starej polonistce, jak raczy się przedstawiać, dzieli się dobrotliwie swoimi skojarzeniami.
I dobrze, że dzisiaj „broni”, jak umie, zmarłego poetę przed kaganami.
—————————————————————————————————
„Więc to prawda, bracie w zwierciadlanym szkle?
Mam jakiegoś ciebie, masz jakiegoś mnie?”
Dziękuję Adamie. Stanisław Barańczak był wspaniałym człowiekiem. Czytam wspomnienia Jego znajomych i przyjaciół w różnych mediach. Kiedy narzekam w rozmowie z kolegą psychiatrą na wypróżniających się przy takiej okazji osobników typu woytek czy HWDS, ten mi odpowiada, że to objawy choroby. Mimo to cholernie mi przykro…
Trzydzieści i trzy lata poza Polską, choć od ćwierćwiecza mógł pracować w polskim, ponoć wolnym domu. Może ta Polska z daleka wygląda lepiej i atrakcyjniej? A może taka jest naprawdę. Dobra tylko z dala.
No lemingi tak to się troszczycie o Polaków na Ukrainie i co Kopacz wstrzymała ewakuację Polaków z Donbasu i wy milczycie. No tak ja rozumiem w końcu gdyby to zrobił ten zły Kaczyński to już by lemingi zawyły. Ja rozumiem gdyby nasi rodacy zostali ewakuowani dyżurne dziadki leśne na fotelach machające szabelkami jak Szostkiewicz Wilczak Moskalewicz musieliby znaleźć sobie kolejny temat do pisania jaki to ten Putin jest zły.
zak1953
Widać w USA były dla niego lepsze pieniądze…
@Saurom
Walnąłeś ni z gruszki, ni z pietruszki. Do komentarzy o Barańczaku wrzucasz problem obywateli ukraińskich polskiego pochodzenia. Rozumiem, sam masz tam korzenie, a dzięki Stalinowi mieszkasz na Śląsku. Nie podniecaj się jednak tak bardzo. Z wiekiem naczynka są coraz słabsze i coś ci może pęknąć. A wtedy…
Doceniam talent Barańczaka , poety i tłumacza poezji której dzisiaj nikt nie czyta .
Obowiązkiem artysty jest wyrażać własną oryginalną opinię o czasie w którym żyje
i o ludziach , którzy go otaczali w czasach jego twórczości . Działacze KOR powinni stanąć do spowiedzi i rozliczyć się przed narodem z partactwa własnego , swoich kolegów celebrytów , którzy rozdają przywileje zasiadając w loży wasali globalizmu.
Taki jest obowiązek artysty odbierającego odznacznia z rąk kolegów kombatantów KOR. Naród ma prawo usłyszeć jak celebryci KOR widzą Polskę i Polaków po 25 latach totalnej wyprzedaży dóbr narodowych i stracie 2 milionów Polaków poszukujących pracy poza Polską ? To są straty porównywalne do strat wojennych w czasie II wojny światowej . Polak w Polsce wywalczonej przez Barańczaka będzie w przyszłości gastarbajterem we własnym kraju.