Sprawa ks. Williamsa, czyli znieście ten celibat
Amerykanin Thomas Williams jest po hollywoodzku przystojny. Był księdzem i rzymskim rzecznikiem osławionego Legionu Chrystusa, teraz jest bohaterem skandalu w Watykanie.
Legionistom Williams przyznał się już w 2005 , że ma dziecko, ale nie powiedział, kiedy i z kim je spłodził. Ale legioniści widać uznali, że nie ma problemu, bo Williams dalej brylował w mediach jako spec od Kościoła i katolicyzmu. Gdyby nie był księdzem katolickim, który ślubował celibat, wszystko byłoby w porządku, ale niestety był.
Legion Chrystusa był ulubionym zgromadzeniem Jana Pawła II. Reputację zszargało mu ujawnienie podwójnego życia generała legionistów, ks. Marciala Maciela Degollado, który okazał się seksualnym drapieżcą. Inspekcję w zgromadzeniu zarządził dopiero Benedykt XVI. W 2010 r. następca MMD, ks. Corcuera, nakazał Williamsowi, by przestał się udzielać publicznie. Innymi słowy, Williams przez pięć lat wykładał teologię i głosił kazania o moralności katolickiej.
Legioniści ogłosili, że Williams spędzi pewien czas, a jakże, na refleksjach, modlitwie i pokucie. Taka formułka oznacza zwykle w Kościele RzK, że ksiądz jest źle widziany przez władze kościelne, a jego los korporacyjny się waży.
Sam Williams wydał w maju 2012 r. komunikat, w którym ze swej strony oświadczył, że był w związku z kobietą i jest ojcem jej dziecka. No i że przeprasza (chyba nie za sam fakt spłodzenia dziecka, do czego Kościół przecież zachęca). Zrzucił sutannę, w minioną sobotę wziął ślub cywilny z matką swego dziecka. Partnerka (ma jeszcze dwie córki) byłego księdza prawie do ostatniej chwili wszystkiemu zaprzeczała: czy nie chciała zaszkodzić karierze swojej matki?
Dziś już wiadomo, z kim Williams spłodził dziecko. I tu zaczyna się skandal. Otóż spłodził je z córką byłej amerykańskiej ambasador przy Stolicy Apostolskiej, Mary Ann Glendon. To nie tylko wpływowa postać katolicyzmu w USA, renomowana profesor prawa na Harvardzie. To także aktualna doradczyni papieża Franciszka, szefowa papieskiej akademii nauk społecznych i członek komisji mającej uzdrowić watykański bank IOR.
Jej córka jest historykiem sztuki i udziela się w rzymskich mediach kościelnych, publikuje w agencji informacyjnej Zenit.(należącej do legionistów). Naturalnie ani ona, ani jej matka, zaangażowana katoliczka, nie są winne skandalowi. No może nie do końca, bo przecież obie wiedziały, co się dzieje, a nie miały odwagi postawić sprawy jasno.
Nasuwa się też pytanie, kto jeszcze w Kościele i Watykanie wiedział, a nie powiedział? Czy wiedziano o sprawie, kiedy partnerka Williamsa i matka jego pozaślubnego syna (z zespołem Downa) została zatrudniona w Zenicie?
Wreszcie: czy to, że pani Glendon publicznie starała się bronić Legionu Chrystusa i ks. MMD przed zarzutami o nadużycia seksualne, ma jakiś związek z faktem, że jej córka była w związku z legionistą Williamsem?
Wygląda to wszystko na historię dość kiczowatą, tabloidalną, kolejny przykład kościelnej hipokryzji. Ale uwikłane w nią osoby należą do kościelnej elity. Mają dostęp do papieża. Czy nie powinny włączyć się do dyskusji o bezsensie przymusowego celibatu? Franciszek rozpisał niedawno ankietę na między innymi na ten temat. Czy już odpowiedziały?
Ich głos (mam nadzieję, że za zniesieniem przymusu na rzecz celibatu z wyboru, jak w prawosławiu, coraz przecież bliższemu konserwatywnej części KRzK) miałby swoją wagę.
Komentarze
H I P O K R Y Z J A do kwadratu !!!!!
Jak zawsze w historii Kościoła rzymskiego.
Wiem, to jest życie i tak to trzeba traktować, tylko nie ta instytucja słowami swoich funkcjonariuszy (od dołu do najwyższej góry) nie poucza apriorycznie mnie, maluczką istotę, pyłek przy potędze Kk o ….. moralności, co jest złem a co dobrem, jak postępować; i niech przestanie mówić, ze „posiadła – jako Mistyczne Ciało Chrystusa” – Prawdę ! I że mnie chce zbawić.
Ja takiego – nie: w ogóle żadnego – zbawienia NIE CHCĘ !
Wodnik 53
No, skandalem ze ksiadz mial romans, splodzil dziecko, a po jakims czasie zrzucil sutanne i pobral sie z matka dziecka, to mogliby gprszyc sie tylko tacy jak nasz waldi, bless’im.
Ja uwazam, ze wypadki chodza po ludziach (ze o Kotach nie wspomne) i ks. Williams zachowal sie moze nie jak przykladny katolik, ale jak przykladny chtrzescijanin – powiedzial swiatu: to jest moja kobieta,a to jest moje dzoecko, tworzymy rodzine. I bardzo dobrze.
Oczywoscie, ze fajnie byloby gdyby podal glos w kwestii przymusowego celibatu, ale moim zdaniem powinni na ten temat szczegolnie wypowiadac sie ci ksieza, ktorzy nie zostali (jeszcze?) przylapani na pozyciu z kobieta.
http://www.portalplock.pl/pl/334_informacje/5813_noz_w_plecy_biskupa_plockiego_od_biskupa.html
W Polsce nie prowadzimy, niestety, żadnej dyskusji teologicznej. Mamy za to inne ciekawe historie…
Historia ciekawa i skłaniająca do refleksji nad sensownością celibatu.
Ale we mnie budzi pewną wątpliwość. Z tekstu wynika, że eks legionista Williams ma w tej chwili na utrzymaniu troje dzieci – jedno wlasne i dwojkę z poprzedniego związku partnerki. Zarówno on jak i partnerka są katolikami więc zalożyć można, że po zawrciu kontraktu dzieci będą mieli więcej. Na dokładkę niezaradna życiowo partnerka by pracować musiała korzystać z protekcji. Teraz sytuacja nie budzi większych emocji, bo Williams zrzucił sutannę i utrzymanie rodziny jest tylko jego sprawą. Ale jak by ten problem wyglądal gdyby nie było celibatu? Wtedy obowiązek utrzymania licznej rodziny Williamsa spadłby na wspólnotę katolicką, ktorej Williams duchowo by przewodził. A w realich polskich oznaczałoby to, że wielodzietną rodzinę kaznodziei musialby po części utrzymywać budżet państwa.
Warto więc się zastanowić czy postulowane zniesienie celbatu ma sens. Przecież celibat jest fikcją, bo księża prowadzą życie seksualne czego dowodzi nie tylko historia legionisty Williamsa. Ale zawsze taniej jest utrzymywać księdza wraz z zakonspirowaną przyjaciółką (przyjacielem) niż jego wielodzietną rodzinę.
Pozdrawiam
esmeras
10 godzin temu
Oceniono 43 razy 43
Wyobraźcie sobie sytuacje – Polska podpisuje z Rosja układ, na podstawie którego Polska będzie utrzymywać na swój koszt wszystkie ambasady Rosji i rosyjskie uczelnie wyższe na terenie kraju.
Polska zgodzi się, aby Rosja posiadała na terytorium kraju siatkę jawnych funkcjonariuszy, zarówno obcego pochodzenia jak i rekrutowanych miejscowo. Funkcjonariusze ci będą mieli gwarantowany wstęp do szkół, szpitali, wiezień, jednostek wojskowych, w celu gromadzenia informacji i prowadzenia działań propagandowych i manipulacyjnych na rzecz Rosji i jej interesów.
W stosownych przypadkach będą mieli tez pensje i przywileje takie same jak pracownicy tych ośrodków, ale pod wieloma względami nie będą podlegać takim samym przepisom np. ci w szkołach nie będą podlegali kuratorium i ministerstwu, ponadto Polska przyzna im bezpłatna opiekę medyczna i emerytury.
W przypadku łamania prawa przez tych funkcjonariuszy, o ile nie zostali złapani na gorącym uczynku, Moskwa zastrzega sobie prawo do nie informowania polskich władz i podejmowania kroków zgodnie ze swoimi interesami – np. tuszowania sprawy, zastraszania ofiar, przenoszenia winnych na inna placówkę, kłamania, oskarżania innych etc.
Rosja zastrzega sobie prawo do wykorzystywania swoich funkcjonariuszy do otwartego krytykowania i wpływania na polska politykę wewnętrzna i zewnętrzna, prawa obywatelskie, kierunki badan naukowych i inny dowolny aspekt życia społecznego i politycznego – Rosja zastrzega tez, ze jest niezależnym państwem i Polska nie ma tam prawa krytyki a manipulacje są niedopuszczalne.
Polska ma też oddać Rosji wszystkie ziemie i nieruchomości jakie kiedykolwiek należały do władz Imperium Rosyjskiego lub Związku Radzieckiego albo obywateli któregoś z tych krajów.
Podoba się? Nie? A co jeżeli to były by Niemcy? Też nie? A gdyby to był Izrael? Na pewno nie! O, wiec dlaczego zgodziliśmy się na coś takiego w stosunku do WATYKANU -który zawsze trzymał z zaborcami i potępiał nasze powstania narodowe?
==================
Całkiem sensowny głos,,,,,,,
Rzucanie hasła : znieście celibatw Kkat, a będzie dobrze, są zupełnie nietrafne. Porównywanie tego do kościołów protestanckich czy prawosławnych wymaga najprostszej refleksji na początek: Kkat od tamtych kościołów różnią setki lat zupełnie różnej praktyki i solidne różnice doktrynalne na praktykę wpływające.
Kkat zabrnął we własnym fałszu, zakłamaniu i po prostu bredzeniu ytak daleko, że ewentualne zniesienie celibatu oznaczałoby katastrofę dla wszystkich zainteresowanych. Od samej korporacji i jej interesów, przez księży (nie zapominajmy o kobietach – zakonnicach!), zagubionych w swej psychoseksualności i wciśniętych w dogmat antyludzki i antycielesny, po kobiety-żony, matki i dzieci z takich związków.
Kkat nie wie co to niecelibatowe życie od prawie tysiąca lat.
Mentalność bolszewicka ukształtowała człowieka komunizmu raptem w kilkadziesiąt lat i wciąż się z tym cieniem boryka. On jednak mógł się choć zapytać dziadka, czy pradziadka: jak to było przed komunizmem?
Kogo ma zapytać urzędnik Kościoła?
Karol Wojtyła szczęśliwym małżonkiem, spacerujący z żoną i ósemką dzieci co niedzielę po Plantach?
Dlaczego z ósemką, a nie dwójką?
No bo gumka zakazana, a ruletka watykańska nakazana. Przez niego samego.
Z tej ósemki – Jaś okazałby się homoseksualistą, Marysia lesbijką, a Staś – transseksem.
Magdzia okazałaby się oszustką nabierającą naiwnych klientów na pożyczki-chwilówki na lichwiarski procent.
Lolek porzuciłby katolicyzm na rzecz scjentyzmu.
Mateusz robiłby sobie dziary, wciągał kokę i zalewał wódą, bo tatuś zadał mu niewypowiedzianą traumę zostając papieżem.
Mareczek przystałby do Nergala i nazwał się sługą Szatana.
Teresa urodziłaby się bez mózgu. Tatuś nie zgodziłby się na eutanazję. Bóg nie nakłada na nikogo ciężarów, których ten nie mógłby uniknąć.
Papież – statecznym mężem.
Papież – nie bardzo stateczny: siedzi w konfesjonale, a myśl krotochwilna go rozprasza, bo ma ochoty na komunię ciał z sakramentalną żoną. A tu za kratką niesakramentalna penitentka się spowiada tak, że myśl jeszcze bardziej krotochwilna ku penitentce się kieruje.
A przy podniesieniu – miast świętej myśli, myśl przyziemna – że musi wlać pasem na gołą Stasiowi, że zamiast w spodniach, woli chodzić w sukience i szminkować usta. Przecież dżenderhołotą by został.
hasła rzuca się łatwo. A potem są konsekwencje. Pomyślmy o tym drugim.
Takie historie w kościele zdarzały się i zdarzać będą.Nikt nie zapewniał, że księża to święci.W mojej rodzinie kuzynka wyszła za mąż za seminarzystę ostatniego roku .
Co ciekawsze kazała mu być lekarzem i on skończył medycynę.!!!!
Machnij Pan ręką .Nikt nie będzie przebudowywał koscioła z powodu paru romansów.
Ale szczegółów może pozazdrościć nawet ”Życie na gorąco””–(to takie kolorowe pisemko z obrazkami wydawane na toaletopodobnym papierze.)
Jak Pan je zdobył?
Tanaka
Masz rację. Ja bym raczej apelował o tolerancję a nawet wsparcie dla pozamałżeńskiej ekspresji seksualnej księży, braci i sióstr zakonnych. Oczywiście dopuszczalnej prawem.
Z wielu powodów to się bardziej oplaca społeczeństwu niż znoszenie celibatu.
Pozdrawiam
Nie rozumiem tego ekscytowania się szanownego gospodarza (z mojego oglądu reprezentanta raczej lewicy) sprawami kościoła. W przytoczonym przypadku księdza Williamsa nie ma nic co kłóciłoby się z doktryną katolicką. Człowiek jest grzeszny a ksiądz jest człowiekiem. Spłodził dziecko, odszedł ze stanu kapłańskiego. Sprawa załatwiona. Czy kościół katolicki doradza „Polityce” w temacie wewnętrznych regulaminów, albo chociażby koloru ścian w redakcji? Po co więc te „dobre rady” szanownego redaktora? Myślę, że kościół katolicki sam wie jak ma działać, czyni to już bowiem od 2 tys lat. I myślę będzie to robił długo po tym jak przestanie istnieć „Polityka” i szanowny Pan redaktor.
Sam jestem ateistą i głosowałem na Palikota, jakby co.
To media robią szum wokól prywatnych problemów jednego księdza.
To media wynoszą na ołtarze , lub z tych ołtarzy strącają.
To media stają się religią satanistyczną nie odróżniając dobra od zła,
wyolbrzymiając incydenty które mają nośność medialnego show.
Naród jest z gruntu zdrowy moralnie, ale showmeni z mediów uzależnieni od globalnego instruktora deprawują słabych i głoszą bzdury.
Żyjemy w czasach „nacjonalizacji prywatności” i do tej „nacjonalizacji”
przyłączają się media globalne.
Wracamy do czasow Borgiow, kiedy ich papiez zyl sobie horoszo z zona i mial dzieci. A co do hipokryzji, to dawnosmy mineli prog poza ktorym to juz nie hipokryzja a jawne robienie sobie jaj ze wszystkich i wszystkiego. Ciekaw jestem co na ten skandal powie wszechwiedzacy Katotalib Terlikowski czy pani Sobecka. nasz rodzimy ojciec dyrektor, Pierwszy Gangster KK? Jemu tez sie nic nie stalo mimo, ze zachachmecil 30 milionow jakie zebral na ratowanie stoczni.
Wiesiek 59 -20.50
Super. Logika bezbłędna. Gratulacje
Właśnie… konsekwencje…
Sprawa ks. Williamsa jest doskonałym obrazem sytuacji w KK, więc nie wiem, skąd się biorą postulaty i to w dodatku podnoszone przez osoby bezpośrednio z KK niezwiązane o zniesienie celibatu. Celibat jest solidnie umocowany w doktrynie i tradycji i wyróżnia KK spośród innowierców, znaczy błądzących. Złamanie przysięgi celibatu jest obłożone karami zarówno natury doczesnej (brak rozgrzeszenia i jego konsekwencje natury obrzędowej), jak i wiecznej, wynikającymi z kary doczesnej (patrz nawias). Przy tym wszystkim, czym innym jest celibat, czyli bezżeństwo, a czym innym aktywność seksualna, czyli tzw. cudzołóstwo. Ks. Williams najpierw wg KK popełnił cudzołóstwo, co jak widać nikomu nigdy w KK nie przeszkadzało (a przecież sprawował sakramenty w stanie grzechu ciężkiego), a dopiero kiedy zawarł legalny związek z kobietą złamał celibat i stał się powodem skandalu. Wniosek: nie to zło, co się popełnia, tylko to, co się wyda. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że takie praktyki, czyli romanse księży, są rzeczą nagminną i powszechnie w środowisku katolików tolerowaną (patrz post izka561), to wypada zadać pytanie: to o co chodzi z tą wiarą, teologią i całym Kościołem? Pytanie trudne, bo choćby nie wiem jak kombinował, to odpowiedź będzie tylko jedna. O pieniądze.
W tym momencie zastanawia mnie jedno: czy autor postulując zniesienie celibatu martwi się sytuacją finansową KK, ewentualnie poszczególnych księży bądź parafii? Czy w tym postulacie zawiera się troska o rozwiązanie kłopotów doktrynalnych i osobistych księży i całego KK, który z głoszonych przez siebie nauk i wymagań bimba sobie ewidentnie, ale własny autorytet hołubi i od koryta oderwać się nie daje?
Mnie nie martwi instytucja celibatu, tak jak nie martwią mnie zwyczaje i obrzędy innych wyznań, jeśli mieszczą się wewnątrz ich struktur, nie są narzucane innym, a ich praktykowanie nie koliduje z prawem.
Ja na problemy KK z celibatem mam tylko jedną odpowiedź: konsekwencje.
KK i jego przedstawicie głoszą swoje nauki prawie 2000 lat czerpiąc z tego niebywałe profity materialne i niematerialne, jak władza i autorytet. Jedynym powodem, dla którego zwykli ludzie, finansujący przecież tę organizację, się na to godzą, jest wiara i zaufanie, że KK żyje zgodnie z tym, co głosi i tychże ludzi też tego nauczy, znaczy doprowadzi do zbawienia. Nie widzę żadnego powodu, dla którego KK ma nie ponosić konsekwencji swoich słów i czynów, być rozliczonym ze swojej działalności. KK żyje z głoszonych przez siebie wartości będąc ich całkowitym zaprzeczeniem. Zgadzam się z Tanaka, że zniesienie celibatu będzie miało katastrofalne skutki dla KK. Jego niezniesienie również. Celibat i inne założenia doktrynalne i dogmatyczne będą gwoździami do trumny KK i to wbijanymi ich własnymi rękoma.
Ale mi nie żal…
Konsekwencje.
W sumie historia kończy się szczęśliwie. Dzieciak będzie miał normalną rodzinę, a dodatkowo później będzie cieszyć się zainteresowaniem otoczenia.
– Co robi twój stary ?
– Jakby ci to powiedzieć…
@jacobsky
😉
@wiesiek zacytował mój ulubiony demagogiczny pogląd nt. złowrogiego Watykanu. Otóż nie ma czegoś takiego jak „Watykan”, są za to w pewnym kraju w środkowej Europie, jak i w wielu innych krajach, ludzie, którzy chcą mieć prawo do wyznawania swojej religii, mającej jak na liczącą się religię przystało wymiar ponadnarodowy. Jak czytam tego rodzaju demagogię, to martwię się, iż to prawo ludziom chciałoby się odebrać, przecież były takie próby w całkiem nieodległej przeszłości.
Co do tematu, to oczywiście, nawiązując do znanej metafory papieża Franciszka szpitala polowego, pacjentów szpitala nie powinno obchodzić, czy pielęgniarze (a jeszcze lepiej: pielęgniarki), czy personel medyczny żyje w takim stanie cywilnym czy innym, byle dobrze wykonywał swoją robotę. Widzę jednak, iż można popierać celibat księży również i z takiego punktu widzenia, że w tym stanie są oni „tańsi”, skoro i tak mają być tu pieniądze wyrzucone w błoto, to gdyby jeszcze mieli rodziny, musiałoby być tych pieniędzy więcej. Otóż uważam, że przeżylibyśmy i to. A korzyści by były zupełnie innej natury.
http://www.huffingtonpost.com/2013/12/05/thomas-williams-elizabeth-lev-glendon-wedding_n_4393632.html
Ślub: Thomas Williams i Elizabeth Lev Glendon…
@Kartka z podróży:
„Wystarczy” wprowadzić zasady jawności gospodarowania pieniędzmi przez parafie i diecezje, oraz demokratyczne i mające swoją pozycję rady parafialne. I, formalnie, nie byłaby to rewolucja. Nawet nie zakładam sytuacji (idealnej IMHO), gdy ksiądz byłby zatrudniany przez parafian na umowę o pracę…
@Hypatia:
Piszesz o celibacie w „KK”, zapominając, że chodzi o obrządek rzymsko-katolicki, bo już w grecko-katolickim (też część „KK”) jest inaczej.
Prawdziwy duchowny żyje skromnie i trudno, a jak nie chce to jest oszukanym i się nie nadaje. Celibat ma sens szczególnie dla wyższych „urzędników” Pana Boga bo to ma pomóc im mieć większą wolność w służbie ludziom; jeśli nawet z celibatem kościół upada pod naporem służb i politycznych bandytów (bo łatwo korumpować niektórych hierarchów) to o ile gorzej będzie gdy rozpasanie kleru będzie większe?
Autor artykułu żyje w celibacie a innym zabrania?
Celibat należy znieść, bo jest łamany na każdym kroku. Zresztą pierwsi apostołowie byli żonaci i mieli dzieci, a Chrystus nie miał nic przeciw temu, nawet uzdrowił teściową Piotra. Może papież Franciszek zdobędzie się na odwagę, chociaż wątpię.
Kartka z podróży
10 grudnia o godz. 21:59
Z tolerancją dla ekspresji seksualnej członków kleru też jest problem. To kwestia zaufania, wiary, deklarowanych wartości. Z tego żyje Kkat, na tym zarabia. Bardzo wiele toleruje się, ale po cichu. Tu pojemność tolerancji jest duża, nawet wielka. Gdybyśmy wiedzieli i tych wszystkich mrocznych czynach Kkat, gdybyśmy się zainteresowali… Ale wolimy nie. Nieraz dla własnego interesu. Bo jeśli pośrednik w drodze do nieba okaże się drabem, to co z nami?
Należy pamiętać, że większa tolerancja dla ekspresji seksualnej członków kleru oznacza gigantyczne problemy dla osób wchłaniających te skutki: kochanek, żon, rodzin, dzieci, całych środowisk z tym związanych. Tatuś-proboszcz swobodnie się realizuje, co nowa parafia to nowa kochanka, albo trzy. No właśnie – a co na to kochanki, a co na to dzieci? Dzieci nieuchronnie będą – przecież seks musi być „jak Bóg da”. Da. Chyba, że oprócz ciężkiego grzechu cudzołóstwa dołoży ksiądz ciężki grzech „sprzeciwiania się woli Boga – niedopuszczania do powstania dziecka poczętego”, lub „mordowania dzieci poczętych”. Do tego obowiązkowo dojdą inne ciężkie grzechy: kłamstwa, oszustwa, mówienia fałszywego świadectwa, wyparcia się jednej kochanki, drugiej.., wyparcia się dzieci. Odmawiania wsparcia materialnego, psychicznego, opieki ojcowskiej, stałej, koniecznej obecności i z kobiet i z dziećmi, budowania trwałych, dobrych więzi, budowania autentycznej rodziny.
Jak ma być wiarygodnym ksiądz, jak ma nauczać o „świętej rodzinie” sam będąc w tym wzorowo nieświętym, a mówiąc wprost – podłym draniem?
Przecież „święta rodzina” to fundament nauk kościoła, a wszystkie niemal grzechy obracają się i uderzają w rodzinę. Kościół niemal wyłącznie powtarza swoją mantrę: rozpad rodziny/atak na rodzinę, aborcja, in vitro, homoseksualizm. Teraz dorzucił „ideologię dżender”. Ciągle rodzina-rodziną-przez rodzinę-w rodzinie.
Masz w pewien sposób rację mówiąc, że dla społeczeństwa opłacalny jest pewien zakres tolerancji wobec seksualnej aktywności kleru, nie tylko w odniesieniu do ślepoty na fakty, by móc dalej trzymać się kija tego „przewodnika” ku niebu, ale też ze względu na pewne skutki praktyczne, prawne, zachowanie statecznego status quo. Jest jeszcze jeden, moim zdaniem, bardzo ważny, aspekt trzymania wszystkiego na dystans poznawczy, udawania, że nie ma sprawy. Jest nim bezalternatywne życiowo, paniczne wewnętrznie uwiązanie wielu ludzi do Kościoła. Jak rozsypie się wiarygodność Kkat, życie wielu ludzi legnie w gruzach, zostanie pozbawione treści, sensu, wartości. Ludzie ci, przeczuwając zresztą nieraz buzujący pod pokrywą głęboki problem, odcinają się od refleksji na ten temat jak tylko mogą. Aby nie dopuścić do świadomości złych myśli, faktów, uczciwego rozumu. Ale ceną za spokój jednych jest krzywda drugich.
Znowu, w tym miejscu, warto przypomnieć mechanizm wyparcia stosowany przez kilkadziesiąt lat przez tysiące ludzi w Poznaniu – historię notorycznego pedofila Krollopa, który z pedofilii zrobił zasadę życiową, ku „chwale” całego miasta. Kościół funkcjonuje, do zawsze, dokładnie na tych samych psychologicznych zasadach. Tak też funkcjonują całe społeczności.
Hypatia trafnie przypomina, że i zniesienie i niezniesienie celibatu będzie miało poważne konsekwencje. Co bardziej – trudno orzec. Kkat wpędził się w sytuację bez dobrego wyjścia. Sam na to zawzięcie pracował przez stulecia. Pewnym można być tego, że tak jak pokrętnie, wiercąc się strasznie, przeżywając nieskończone męki, musiał jakoś-tam wreszcie odnieść się do brutalnych dla niego osiągnięć nauki (po prawie 400 ! latach „przepraszając” za sprawę Galileusza), tak w sprawie celibatu i rodziny też będzie kombinował, kręcił, kłamał, podejmował różne próby przeflancowywania nauki społecznej Kościoła, dogmatów, bulli, encyklik, własnej niesławnej „Tradycji”, będzie przekręcał w imadłach wiary własnych świętych, będzie twierdził, że nie mówił tego co mówił, będzie twierdził, że teraz już lepiej pojmuje znaczenie „Objawienia” (jak od 2000 lat – coraz lepiej pojmuje, a ciągle źle, co zajmie mu całą wieczność) – a wszystko by jakoś wybrnąć z tych idiotyzmów, krzywd, pokrętności jakich się dopuszczał i dopuszcza w sprawie rodziny, a w tym w sprawie celibatu.
Pamiętajmy, że kwestia celibatu jest kwestią rodziny: klecha uprawiający seks nie z lalą, a z kobietą (nie tylko z kobietą, przecież co najmniej 30% członków kleru to homoseksualiści bierni lub czynni), automatycznie wchodzi w zakres pytań o rodzinę: kobieta-płodność-sakrament małżeństwa-łaska Boża-poczęcie-dziecko narodzone-rodzina-wychowanie-obowiązki małżeńskie i rodzinne-miłość w rodzinie i te sprawy.
Członek kleru, mając rodzinę znajdzie się natychmiast w konflikcie wartości: czy wybrać pryncypialne zasady i dogmaty kościelne, często brutalnie niemające względu na konkretnego człowieka, ale będące ideałem nieznoszącym sprzeciwu, czy dobro żony,m kobiety, małżeństwa, dobro dzieci, ich smutek, ich ból. Klecha będzie musiał odpowiedzieć konkretnie, bez kościelnej nowomowy co wybiera, i dlaczego. Będzie musiał realnie, nie ideologicznie zmierzyć się z antykoncepcją, kwestią aborcji, in vitro, z kwestią eutanazji i mnóstwem innych rodzinnych ważnych spraw.
Ani klecha, ani Kościół nic o tym nie wiedzą. A jeśli cokolwiek, to ideologicznie. Czego przykładem Wanda Półtawska, czołowa doradczyni Karola Wojtyły w kwestiach małżeństwa, rodziny, seksualności., Ze znanymi skutkami w mózgu Wojtyły.
Dla Kościoła rodzina to Maryja-wieczniedziewica-Józef nieojciec, niewiadomojaki i Jezus-niemężczyzna z in vitro.
Mówiąc o celibacie mówimy właściwie wyłącznie o tzw. mężczyznach. Tzw, bo psychologicznie rzecz biorąc, księża nie są mężczyznami. Nie mówię tu o zdolności do produkowania plemników – a chyba większość osób to tylko ma na myśli. Niemal wszyscy są pod tym względem głęboko zaburzeni. Uczynienie ich pełnowartościowymi mężczyznami to gigantyczny problem dla psychoterapeutów i dla społeczeństwa.
A mamy przecież też kobiety w Kościele. Zakonnice, konsekrowane dziewice i mnóstwo innych kobiet, które się poświęciły dla Kościoła. Co z nimi? Im nie zostaną przyznane równe prawa jak „mężczyznom” w Kościele? Można tak próbować, ale to się nie uda, bo będzie oparte na takiej samej zasadzie fałszu i niesprawiedliwości jak dotąd. A przecież zniesienie celibatu miałoby uwiarygodnić i unormalnić Kościół. Nie uda się, nie w tych czasach. Prawa człowieka i dżender, czy Kkat chce czy nie, na to już nie pozwolą.
Przymierzenie „świętej rodziny” do rodziny będzie katastrofą. Kościół przestanie być Kościołem jaki znamy.
To miła wiadomość
1. powstanie normalna rodzina
2. ksiądz okazał finalnie człowiekiem a nie księdzem
3. ksiądz okazał się normalsem a nie seksualnym dewiantem
4. znowu zdjęto nieco tynku hipokryzji z elewacji KRK
5. przypomniano o Legionistach ulubieńcach pana JP II
Więcej takich newsów
Nic tu nadzwyczajnego, chyba głównie jedynie, że chodzi o wyższej rangi księdza. Takie rzeczy zdarzają dość często w KK. Konkret sprzed kilku lat: parafia Boćki, podlaskie – młody ksiądz i bardzo pobożna uczennica gimnazjum (córka nauczycielki tamtejszej szkoły) poczęli dziecko. I co? Sprawę natychmiast wyciszono. Ksiądz został przeniesiony do innej parafii, a dziewczynie zorganizowano życie z dala od domu i „ludzkich języków”. Tak to już jest, typowe w naszym KK. Moralność, prawość, uczciwość, sprawiedliwość, empatia, a cóż to jest i gdzie tego szukać?
@ Hypatia
11 grudnia o godz. 1:33
Celibat w tej postaci jaki dziś istnieje to wynalazek z XIw. I miał on cele stricte biznesowe – by to co klesi wyłudzą dla Kościoła (pod swoją postacią) po ich śmierci zostawało firmie w imię której działali.
Owszem, celibat był i wcześniej niezmiernie ceniony przez KRK ale jako ofiara, wyrzeczenie – jeden z rodzajów postu i ascezy a nie jako element normatywny struktury. Gdy został on zinstytucjonalizowany potkał się z potężnym oporem kleru. Zaprowadzenie celibatu zajęło 200lat a zaprowadzenie czystości…?
Szczerze mówiąc mam w nosie kłopoty Kościoła i jego urzędników, zwłaszcza gdy dotyczą kwestii tzw. okołorozporkowych. A to że siedzi tam zadekowana banda hipokrytów, którzy co innego głoszą w kazaniach, listach pasterskich i encyklikach, a co innego robią w swoim życiu to wiadomo przecież od blisko 2000 lat. Czy Pana, jako zdeklarowanego (kiedyś?) buddystę, takie rzeczy na prawdę ruszają?
Tanaka
Widzisz to bardzo dramatycznie natomiast uważam, że nie ma co demonizować znaczenia seksu w tym środowisku. W sumie związek księdza z kochanką nie różni się od analogicznego związku w środowisku „cywilnym”. Ksiądz przecież stosuje te same motody konspiracyjne jak żonaty mężczyzna. Kochanki księży w podobny sposób traktują te związki jak kobiety wiążące się z żonatymi. W sumie banał – często jak z bulwarowych spektakli. Można to oczywiście przenieść na inne relacje – np gejowskie
Jasne, że bywają problemy – np dziecko, intensywne uczucie – ale to w sumie normalne, życiowe sytuacje.
Jasne, że w przypadku księży tego typu układy rażą jadowitą obłudą. No ale to już jest specyfika prawicowej, konserwatywnej obyczajowości.
Ale z perspektywy ludzi obyczajowo wolnych powinniśmy patrzeć na to tolerancyjnie, wyrozumiale. Niech się kochają.
Pozdrawiam
PAK
Nie widzę problemu małżeństw duchownych w sytuacji gdy koszty utrzymania ich rodzin pokrywane są wyłącznie przez wspólnoty wiernych. Jestem jak najdalej od tego by się wtrącać w te sprawy. To nie mój problem jak oni się wewnetrznie rozliczają.
Natomiast jak napisałem we wcześniejszym komentarzu problem ewentualnego utrzymania wielodzietnych rodzin księży zupełnie inaczej wygląda w realiach polskich gdzie państwo czyli podatnicy w dużej mierze partycypują w utrzymaniu kleru. A skoro problemem jest utrzymanie księży, zakonnikow kawalerów i sióstr panien to co mówić o utrzymaniu ich wielodzietnych rodzin.
W opisanej przez Gospodarza historii partnerka księdza dostała pracę w katolickiej agencji informacyjnej. W realich polskich żonę proboszcza upychanoby na jakiejś solidnej finasowo i prestiżowej robocie w gminie bądź powiecie. No i stado jego dzieci.
Nie mówiąc już o innych kłopotach – np żądzy władzy tego środowiska. Skoro w tej chwili problemy stwarzają proboszcze „dzierżymordzi” to co dopiero mowić o ich żonach i dzieciarach.
Myślę, że jednak z powodzów finansowych i społecznych bardziej się kalkuluje tolerować ciche kochanki i kochanków, których mają na boku.
Pozdrawiam
@arek:
Czy celibat jest przeciwieństwem ‚rozpasania’? Hm… można by porównać samochody, jakimi jeżdżą żyjący w celibacie duchowni i ojcowie rodzin 🙂 Jakoś nie jestem przekonany, że celibat ‚rozpasaniu’ przeciwdziała 😉
Piszesz o ‚czasie poświęconym służbie’ — OK, tu mógłbym się zgodzić, zwłaszcza że oddanie wymogom pracy jest niszczące dla rodzin. Ale problem polega na tym, że takie przeciwieństwo ma sens dla osobistego wyboru (i to stylu życia i postępowania), nie jako wymóg do uprawiania danego zawodu. Leniuchować można i w celibacie.
Można też wskazać to i owo na ‚drugą nóżkę’. Zauważ, jaka jest samotność biskupów, żyjących bez drugiej osoby w intymnej bliskości, kto czasem by podpowiedział, doradził, wsparł, ale też mógł sobie pozwolić na krytykę. Biskup ma podwładnych i przełożonych. Może się kolegować i przyjaźnić, ale nawet w tym wypadku utrzymuje się pewien dystans. Dalej — tak żyjąca osoba nie bierze udziału w wielu typowych zajęciach, choćby w opiece nad dziećmi. Samo w sobie problemem to nie jest, ale dla nauczyciela moralność i przewodnika innych, to jest już pewien problem. Zwłaszcza, gdy wskazuje się właściwe drogi dla małżeństwa i rodziny.
Mamy też problem zrównania nieszkodliwych relacji seksualnych, z zachowaniami przestępczymi. To przynosi zatarcie różnic i może prowadzić do usprawiedliwiania tych ostatnich.
Celibat, IMHO, broni się we wspólnotach klasztornych, bo z życiem we wspólnocie trudno połączyć zakładanie rodzin. Ale to dość szczególny przypadek.
Trzy przykłady.
1. Proboszcz grzmi na tych parafian, ktorzy „żyją w związkach niesakramentalnych za wiedzą rodziny i sąsiadów”. Pół parafii wie, że proboszcz i jego gosposia – katechetka mają dziecko wychowywane przez dziadków (rodziców gosposi – katechetki).
2. Proboszcz regularnie pije, nawet na mszę przychodzi po paru głębszych. Raz tylko kilkunastu wiernych wyszło z świątyni na początku nabożeństwa. Pozostałym to nie przeszkadza.
3. Znana sprawa z Chojnic. Proboszcz Madziąg był alkoholikiem. Pił od kilkunastu lat, miał konflikty z prawem, bo jeżdził samochodem „po pijaku”. O alkoholowym problemie proboszcza wiedzieli wszyscy: biskup, chojnickie władze, lokalna policja, no i oczywiście parafianie. Wreszcie tragedia, wiosną tego roku pijany ksiądz czołowo zderzył się z innym samochodem. Zginęli obaj kierowcy, w tym Bogu ducha winny dwudziestoparolatek z Wielkopolski. Madziągowi zorganizowano królewski pogrzeb z udziałem biskupów, chojnickich włodarzy, policjantów i oczywiście licznych parafian.
Co łączy te sprawy? Otóż istnieje przyzwolenie parafian ( i nie tylko) na niemoralne prowadzenie się księży. Obrzędowość sprawowana przez księży jest tak dalece bezrefleksyjna, że większości parafian jest zupełnie obojętne to, jaką osobą jest ich proboszcz, ważne żeby na sobie miał właściwy strój liturgiczny i zapewnił spełnienie wszystkich sakramentów od chrztu, po ostatnie namaszczenie. Po prostu: jacy parafianie, taki ksiądz.
Ryba25 podsumowal akuratnie w czym problem.
Przeciętny ksiądz szeregowy, czy biskup jest, jaki jest, bo niekoniecznie musi być inny. Byle udzielał sakramentów, a biskup, nawiedzał parafię, bo to jeszcze jedno święto, odpust itp.
Tak to wygląda, zwłaszcza w Polsce gminnej, bo w miastach ludzie chcący chodzić do kościoła nie tylko z nawyku, uprawiają tzw. churching w poszukiwaniu „dobrego pasterza”, ale i na wsi zdarza się to coraz częściej.
Skoro wierni utrzymują swoich pastorów wraz z ich rodzinami (bo chyba tak to działa), czemu nie mogliby tego robić katolicy?
Ale opór może być silny. Nie po to Rzym zarządził wieki temu celibat, by jego zniesienie urwało potężny strumień wpływów z parafii, diecezji itd.
Żonaci i dzieciaci proboszczowie, wikarzy będą raczej zainteresowani w tym, by dochody z parafii jednak trochę „ubogacały” ich rodziny.
Konieczna byłaby absolutna przejrzystość finansowa, a krk nie jest do tego przygotowany.
Zresztą sami księża, pewnie nie wszyscy chcieliby zrezygnować z licznych przywilejów, jakimi cieszą się kawalerowie duchowni.
Żyją na ogół jak pączki w maśle, rodzina im nad głową nie wisi, celibatu i tak nie przestrzegają, jeśli „tak mają”. Wolne, swobodne ptaki.
Chyba najrozsądniejsza byłaby opcja – dobrowolnego, a nie przymusowego celibatu.
Wtedy dopiero okazałoby się, który ksiądz co jest wart jako pasterz.
@ Ryba 25
11 grudnia o godz. 14:24
Dlatego ja o tzw. przeciętnych wiernych zwykłem myśleć i pisać per ,,nierogacizna”. Zwykle (generalizując) prezentują oni adekwatny do mojego określenia poziom.
@Tanaka
Dużoś i mądrze ? jak zazwyczaj ? ponawypisywał 10.12. o 21:59 na temat tego czy celibat uratuje KK. Jakbyś napisał, że reanimacja wczorasznego nieboszczyka może najwyżej stworzyć jakiegoś zombie ? na to samo by wyszło, ale nie brzmiałoby było? Mocniej bym jeszcze uwypuklił implikacje własnościowo-spadkowo-dzedziczeniowe ? dziś cały dobytek farosza dziedziczy KK ; z żoną i dzieckoma wszystko się komplikuje.
Jeżeli prawdą jest że Człowiek Roku rozpisał ankietę na temat celibatu ? to natychmiast śpieszę przyznać mu tytuł Gorbaczowa Watykanu. Nie wiem wprawdzie czy Gorbaczow (bardzo przeze mnie uważany) miał świadomość, że pierestrojka będzie rekwijeskatem; tym bardziej nie wiem czy wie Franciszek czy grozi rewidowanie odwiecznych dogmatów KK.
By poznać słabe i mocne strony korporacji, zleca się audyt zewnętrznym firmom.
Nie robiono tego w KK od wieków.
Konfrontacja z innymi odłamami Chrześcijaństwa, prądami umysłowymi, ideami sprzecznymi z doktryną, w zasadzie chyba nie istniała.
Zadufani w sobie purpuraci sprawowali swój rząd dusz niepodzielnie.
Kolejni papieże wybierani byli z tej samej wąskiej grupy funkcjonariuszy Watykanu.
Pierwszy wyłom to chyba Wojtyła.
Znacznie większym jest Franciszek.
Nie pasuje do schematu dotychczas się sprawdzającego.
Jest problemem…….
Zapewne dlatego, że widzi CZŁOWIEKA tam, gdzie dotychczas widziano INSTYTUCJĘ i jej dobro…..
Kobieta ma oparcie w mężczyźnie, dzieci mają ojca.
I jest to model preferowany w kazaniach.
Cóż więc dziwnego w nim?
Że kapłan pokochał ziemską miłością?
Być może Franciszek dokona przełomu w podejściu do płciowości człowieka.
A wówczas będzie kolej na kolejną schizmę tych, co chcą być wierni nieludzkiej tradycji.
I narodzi się nowa……
aps
11 grudnia o godz. 9:02
O co chodzi w tym ponadnarodowym kościele?
Jego wpływy POLITYCZNE są większe niż kościołów narodowych.
Własny bank, wywiad, korpus dyplomatyczny, „miękka siła” czy autorytet.
I oczywiście od pewnego szczebla, niczym nieskrępowana WAADZA……
Ambitni ludzie wybierają i koloratki, aby coś znaczyć i zadowolić swoje ego.
A im wyżej w hierarchii, tym ich więcej.
Popęd do władzy to cecha ludzi.
Zwierząt zresztą też.
Samce alfa mają wiele partnerek, żarcia i spore terytorium do kontrolowania….
Proboszczowie też…..
Mag, bardzo mi sie spodobalo slowo „churching”, ktorego nie znalem. To jak clubbing, ktore znam bardzo doibrze… 😈
@Wiesiek
Oczywiście że można wybrać drogę kariery. Ale jeśli ktoś robi taką ponadnarodową, to wyjeżdża, i traci wpływy w tym sensie, że wierni nie mają z nim styczności. Naturalnie z wyjątkiem takiego przypadku jak JP2. O istnieniu abp Wesołowskiego mało kto w Polsce by wiedział, gdyby nie stało się to, co się stało.
Dla większości katolików najważniejsi są ci, z którymi styczność jest bezpośrednia, głównie ich proboszczowie, wikarzy. Różnie z nimi bywa, ale daleki byłbym od potępiania wszystkich hurtem. W ostateczności można pouprawiać „churching”. Dalej ci, którzy są „medialni”, i jak się dobrze wybierze, to jest tu parę świetnych, dobrze znanych nazwisk, nie będę wymieniał. Są i te mniej świetne, ale tutaj można sobie wybierać, co się włącza i do których tygodników zagląda. Jest też Tygodnik przez zasłużone duże T. Dalej pod względem tych, z którymi ma się do czynienia, idą biskupi, i tu bardzo często rzeczywiście nie wygląda to dobrze. Jak o samym szefie Konferencji nawet katoliccy publicyści piszą, że najlepiej byłoby gdyby się nie odzywał, to o czym tu mówić. Paradoksalnie chciałoby się, żeby ich szef, akurat Człowiek Roku, całą mocą siebie – „watykańskiego okupanta” – coś z nimi wreszcie zrobił, póki co nie kwapi się, nie jest specjalnie _wyrywny_, ale może z czasem. Ale i dla dziesięciu sprawiedliwych warto było ocalić grzeszne miasta, tak więc i KK w Polsce ocalony będzie, i ktoś z tego towarzystwa dotrwa jeszcze, by wyprawić mnie w ostatnią drogę.
Kartka z podróży
11 grudnia o godz. 12:44
Dramatycznie czy nie, z tymi ( i wieloma innymi) problemami, na serio Kkat i ludzie dotknięci sprawami likwidacji celibatu się zderzą.
Jak wygląda życie w stanie obecnym mówią różne „żony”, czyli regularne bądź przypadkowe kochanki klechów. Niemal z reguły mówią rzeczy bardzo bolesne i często zatrważające. Niektórzy księża mający kochanki po części to przyznają, większość – lekceważy, nie wie o tych problemach, bo nie chce. Nie obchodzi ich to. To jest część dramatu kobiet i dzieci.
Postulat „poluzowania”, ale zostawienia tego jak jest, podniesie poziom zakłamania wobec doktryny i jeszcze bardziej obniży wiarygodność instytucji. Sama firma to mniej więcej kapuje; wie, że tama trzyma tylko do pewnego momentu, potem jest nieodwołalna katastrofa.
Rozwiązać trzeba przede wszystkim problem tych słabszych – dzieci, kobiet; ale także co najmniej części klechów. Oni wpadli w kleszcze machiny i kiepskie mają widoki na dobre wyjście. W zasadzie jeden – rzucić w cholerę kapłaństwo i Kkat. Ale święcenia kapłańskie nie podlegają anulowaniu. To nie takie proste.
Likwidacja celibatu oznacza konieczną odpowiedź na pytanie o dochody klechów, ubezpieczenia, warunki pracy. Ksiądz musiałby zapracować na całą rodzinę (wzór Wojtyły dla każdej rodziny: „godna praca” – czyli pracuje tatuś, mamusia siedzi w domu i chowa liczne potomstwo, jak to w tradycyjnej, niezniszczonej dżenderem rodzinie ma być). Tatuś ksiądz musi zarobić na papu i całą resztę, na ośmioro dzieci. Parafianie dadzą? Wątpię. Musieliby dawać na to co teraz, z dużą górką „rodzinnego”, w tym na mieszkanie dla rodziny 2+8. Jakieś 150m2 minimum. cena mieszkania dla mniejszej rodziny, powiedzmy 2+3 nie jest proporcjonalnie mniejsza.
Pojawi się kwestia dziedziczenia, testamentów, rozdziału kasy kościelnej, od rodzinnej, odpowiedzialności firmy tatusia za różne szkody, utratę zdrowia, wypadki, zachowki.. cała góra nieistniejących dziś dla Kkat problemów.
Tak realnie będzie.
A kochać się – jak najbardziej, zalecała to dr Wisłocka.
Pozdrawiam.
mag
11 grudnia o godz. 15:24
Pastorów i ich rodziny kościoły utrzymują „od zawsze”. Katolickich klechów – ewentualnie – od dnia X w przyszłości. To czyni fundamentalną różnicę. Tam jest to praktyką od początku i normalnym zjawiskiem, ale też nie bez powodu różnice religijne są bardzo znaczne. Tu byłoby to szokiem i nową daniną. A jak ktoś nie płacił dotąd, to nie będzie chciał teraz. Trzeba by mu to odpowiednio wytłumaczyć i przekonać.Argumenty są bardzo słabe. A przymus ma niewielkie widoki powodzenia.
Dobrze trafiasz przypominając, że jako „kawalerowie” klechy mają się dobrze. Dzielić się z rodziną – i nie „co łaska”, ale stale, konkretnie, dożywotnio – to zupełnie co innego. I dla klechy i dla Kkat.
Fakultatywność celibatu i tak wymaga tej samej oprawy jak całkowite jego zniesienie. Nie ma tu różnicy jakościowej, tylko ilościowa.
bib
11 grudnia o godz. 15:47
Franciszek nie sprawi się tak szybko jak Michaił. Są drobne różnice. Jednak kierunek jest ten sam.
„implikacje własnościowo-spadkowo-dzedziczeniowe” są rzecz jasna fundamentalnie ważne. Nie na darmo prawie 1000 lat temu Kk zaordynował celibat. Wtedy był właścicielem 1/3 Europy. dziś dużo bardziej musi się liczyć z kasą, i proces ten będzie się wzmagał, niezależnie od rozdawnictwa/zawłaszczeń uprawianych formalnie w ramach różnych konkordatów z ich otoczeniem. Watykan 100 razy się zastanowi, zanim z celibatem cokolwiek popuści. Jak napisałem, by popuścić cokolwiek, musi się zmierzyć z całością związanych z tym problemów, a nie tyko cząstką adekwatną do częściowego poluzowania. Zresztą wielu problemów nie dojrzy z definicji – bo nic o nich nie wie. Wie jednak tyle, że wyjdą i będą dla Kkat bolesne i nieprzyjemne. Będzie się więc na wszelkie sposoby starał zabezpieczyć, a z decyzją będzie zwlekał. Może w nieskończoność.
@tanaka
Jest jeszcze jeden, moim zdaniem, bardzo ważny, aspekt trzymania wszystkiego na dystans poznawczy, udawania, że nie ma sprawy. Jest nim bezalternatywne życiowo, paniczne wewnętrznie uwiązanie wielu ludzi do Kościoła. Jak rozsypie się wiarygodność Kkat, życie wielu ludzi legnie w gruzach, zostanie pozbawione treści, sensu, wartości
Gwarantuję ci, że nic takiego się nie stanie. Żeby czyjeś życie legło w gruzach z powodu rozsypania się ideologii, trzeba najpierw jej bankructwo przyjąć do wiadomości. Człowiek ma w swej naturze naturalne mechanizmy zaprzeczania faktom i samookłamywania się – być może ma to jakieś swoje uzasadnienie ewolucyjne, nie wiem, mniejsza o to. Wystarczy spojrzeć na babcie, broniące do ostatniej kropli krwi swoich proboszczów, którzy okazali się pedofilami – pikiety pod hasłem „uwolnijcie naszego księdza!” odbywają się nawet, gdy delikwent został już doprowadzony do aresztu karnego w celu odbycia zasądzonego wyroku (choć, przyznajmy, w polskiej rzeczywistości są to rzadkie wypadki, bo Osoba Święta, jak duszpasterz, radny czy prokurator, na 99% nawet za ciężkie przestępstwa dostanie wyrok w zawieszeniu). Pikiety babć, często występujących w obronie oczywistych drani, byłoby może i śmieszne, gdyby nie stały za tym dramaty, polegające na zastraszaniu i wyzywaniu obelgami (włącznie z groźbami pobicia, podpalenia mieszkania itp.) ludzi, którzy zdecydowali się przeciwko Świętej Osobie zeznawać. Szczególnie na wsiach aktyw parafialny wie, jak skutecznie uprzykrzyć życie ofierze, która nie trzyma – jak inne – gęby na kłódkę, tylko zdecydowała się zeznawać. Najlepsze jest to, że większość ww. babć doskonale zdaje sobie sprawę, czego ksiądz się dopuścił (bo takie sprawy są z reguły tajemnicą poliszynela, o której cała okolica wie), tylko wszyscy w imię źle rozumianego spokoju społecznego milczą, nieraz całymi latami (no i dochodzi do tego obawa ośmieszenia „pedofilskiej” wioski przed sąsiadami, „bo pokażą nas w telewizji i będzie SKANDAL”). Musimy pamiętać, że do tego wszystkiego dochodzi prześladowanie dzieci przez napuszczonych rówieśników w szkole: jeżeli, dajmy na to, matka, będąca kiedyś ofiarą molestowania przez księdza, zdecyduje się jako jedna z ofiar zeznawać przeciwko księdzu, może być pewna, że – jeśli jej dzieci chodzą do pobliskiej szkoły – sprawa odbije się na nich rykoszetem.
I co, czy twoim zdaniem babci, która dobrze wie, że ksiądz jest pedofilem, a mimo to uparcie go broni, zawalił się świat? Czy po prostu działa tu mechanizm samooszukiwania?
– świadomość: to przecież niemożliwe, taki dobry kapłan (tu wstawiamy dowolne nazwisko, np. Gil), tak się dziećmi opiekował, na kolonie zabierał, był zwykłym zboczeńcem? A jak o parafię dbał? To przecież niemożliwe, to jest ohydne, podstępne oczernianie naszego kapłana!
– wyparte ze świadomości: a nawet jak włożył jednemu czy drugiemu bachorowi rękę do gaci, to czy od razu świat się od tego zawalił? czy to jest powód, żeby nas wszystkich ośmieszać przed całą Polską? A może same mu się do łóżka pchały, a teraz robią wielki skandal?
Niemcy po wojnie też twierdzili, że nic o Holokauście nie wiedzieli; moim zdaniem wszyscy dobrze wiedzieli co się tam wyprawia, tylko wypierali to ze świadomości. Możesz być pewien, ze ani w powojennych Niemczech, ani na w polskiej parafii A.D. 2013 gdzieś na głuchej prowincji świat się nikomu nie zawalił. Zawalić światopogląd to się może samemu sprawcy, jak już wyląduje w więzieniu (kiedy w końcu dotrze do niego co zrobił), a i to nie zawsze. Moim zdaniem gnicie kościoła w Polsce wcale nie przyczyni się do zawalenia światopoglądu jego zagorzałych fanatyków, tylko – paradoksalnie – do jego umocnienia, co widzimy na przykładzie Rodzin Radia Maryja („złe media nas atakują, trzeba się bronić!”). Dlatego, jak przewiduję, o ile normalni ludzie będą coraz krytyczniej patrzeć na kościół, o tyle jego betonowa część będzie w miarę „prześladowań” coraz bardziej okopywać na natankowych pozycjach. Będzie to oznaczało stopniową marginalizację kościoła, kosztem, niestety, pogrążanie się w narastającej paranoi jego zagorzałych wyznawców (a to w dużej części dobrzy ludzie, lepsi, niż tzw. średnia krajowa, tyle, że z tych czy innych powodów zmanipulowani). Nie żebym cieszył się z tego powodu, bynajmniej; tak po ludzku to żal mi tych tak zwanych moherowych beretów, które zapewne wiele w życiu przeszły i ich życie jest być może o wiele bardziej wartościowe niż ludzi, urodzonych pół wieku później, a chwytanie się przez nie brzytwy, cynicznie podanej przez Rydzyka, jest oznaką ich skrajnej desperacji, ale, trzeba sobie to powiedzieć jasno: są ofiarami sekty. Pytanie tylko, dlaczego elity nie zapewniły tym ludziom jakiejś ideologicznej alternatywy? Tu kłania się problem ludzi odrzuconych i zepchniętych na cywilizacyjny margines przez współczesny, neoliberalny kapitalizm. Nie, nie chodzi o pieniądze – nie tylko. Chodzi też o poczucie przynależności, którego współczesny neoliberalizm nie daje i który wysyła ludzi niepotrzebnych i przegranych na śmietnik – a jedyna pomocna dłoń, która chce ich z tego śmietnika wydobyć – i która nie brzydzi się w śmieciach pobrudzić – to dłoń Rydzyka, tyle, że oznacza to fałszywą alternatywę ideologiczną. Tych ludzi nie da się już od kościoła odciągnąć, za późno na to – i może nie warto, gdyby miało to oznaczać ruinę ich życia i ideałów. A za to trzeba podziękować rządzącym w Polsce od ćwierć wieku wielbicielom pani Thatcher, rozmaitym Tuskom, Balcerowiczom i Sikorskim, ale to już temat na inną dyskusję.
Żeby było jasne – mechanizmy wyparcia dotyczą nie tylko kościoła, np. sprawa Kroloppa w Poznaniu (gdzie również wszyscy wszystko wiedzieli, zamiatali pod dywan, a po wybuchu afery ręczyli za jego niewinność, jak matki wielu dzieci z tej szkoły), i nie tylko spraw o pedofilię, np. krycie chirurgów alkoholików przez ich kolegów i personel w polskich szpitalach (bo taki biedny, jak straci pracę to wyląduje na zasiłku).
@greg
10 grudnia o godz. 22:28
===Nie rozumiem tego ekscytowania się szanownego gospodarza (z mojego oglądu reprezentanta raczej lewicy) sprawami kościoła. ===
Szanowny Gospodarz (i) jest nie tylko praktykującym katolikiem, ale publicystą katolickim, nawet jeśli Rydzyk i Michalik uważają go za zdrajcę, Żyda i masona; (ii) utrzymuje Kościół katolicki nie tylko poprzez dobrowolne datki, ale również przymusowe podatki, które musiałby płacić nawet gdyby nie był katolikiem.
===W przytoczonym przypadku księdza Williamsa nie ma nic co kłóciłoby się z doktryną katolicką. Człowiek jest grzeszny a ksiądz jest człowiekiem. Spłodził dziecko, odszedł ze stanu kapłańskiego. Sprawa załatwiona. ===
Ten mężczyzna lekkich obyczajów spłodził dziecko w 2005 roku, a wystąpił ze stanu kapłańskiego dopiero teraz, gdy Franciszek zaczął robić porządki w watykańskim burdelu. Przez wszystkie te lata jako katofaszystowski kaznodzieja wygłaszał kazania o wartościach rodzinnych i moralności seksualnej, zakazując współżycia bez ślubu, antykoncepcji itp., i domagając się od władz państwowych zmuszania również niewierzących do życia zgodnego z tymi zasadami.
===Czy kościół katolicki doradza ?Polityce? w temacie wewnętrznych regulaminów, albo chociażby koloru ścian w redakcji? Po co więc te ?dobre rady? szanownego redaktora?===
Gdy Kościół katolicki będzie utrzymywał ?Politykę?, również w zakresie finansowania wynagrodzeń, ubezpieczeń i emerytur wszystkich jej pracowników, to będzie mógł doradzać „Polityce” w sprawie wewnętrznych regulaminów. Na razie jednak to „Polityka” i jej redaktorzy harują na utrzymanie Kościoła katolickiego, finansując wynagrodzenia, ubezpieczenia i emerytury wszystkich księży. A poza tym, jak już w wspomniałem powyżej, Gospodarz jest zaangażowanym katolikiem, więc to chyba normalne, że sprawy Kościoła są dla niego ważne.
Kot Mordechaj
W Polszcze już nawet koty wiedzą, a przynajmniej mój, że przyjęło się określenie churching na opisane przeze mnie zjawisko.
Oczywiście, kk się nim nie posługuje, a nawet udaje, że tego czegoś nie ma.
@xyz123459. Zgadzam się w pełni z Twoimi wywodami. Niedawno któraś TV pokazywała babcie broniące zaciekle dobrego imienia księdza, którego sąd skazał za pedofilię na 8,5 roku więzienia. To niestety w małych wiejskich środowiskach jest zjawiskiem masowym, tam po prostu księdzu więcej wolno, no bo przecie ” to też chłop, który i kobity potrzebuje i wypić sobie od czasu do czasu może ” (a może i powinien?). Pozdrawiam
W czym leży problem moim zdaniem?
W deifikacji……..
Zawody „zaufania publicznego” powinny przyciągać ludzi o specyficznych cechach.
Słowa powinny być kompatybilne z czynami.
Ksiądz, prawnik, lekarz, nauczyciel, to prawie korona stworzenia, ludzkiej wiedzy, humanitaryzmu, powagi.
Tymczasem tak nie jest.
Wystarczy może 5% parszywych owiec, by złamać prestiż korporacji.
Do tej kategorii nie należą dziennikarze, czy politycy- na szczęście…..
Zdolności honorowych nie posiadają od dawna…..
A chciałoby sie mieć jakąś wyspę stabilności, przewidywalności, zaufania.
W nowoczesnym świecie każdy pozostaje monadą.
Tanaka
Piszesz: „Jak wygląda życie w stanie obecnym mówią różne „żony”, czyli regularne bądź przypadkowe kochanki klechów. Niemal z reguły mówią rzeczy bardzo bolesne i często zatrważające. (…)To jest część dramatu kobiet i dzieci.”
Ale tego typu dramaty nie są tylko problemami ludzi uwikłanych w związki seksualne z księżmi. To nieodłączna część problemów emocjonalnych związanych z seksualnością człowieka. „Bolesne i zatrważające” historie opowiadają również kochanki i dzieci „świeckich”. Seks to nie tylko sielanka ale też sprawy mroczne. To również ból, psychiczne okaleczenia, zadry, samotność … . Taka jest emocjonalność człowieka i musimy się z tym pogodzić.
Na dyskusji ciąży moim zdaniem dwoiste pojmowanie celibatu. Z jednej strony jest to bowiem zakaz zawierania małżeństwa a z drugiej zakaz prowadzenia życia seksualnego. Natomiast w wielu komentarzach przewija się myśl, że oba te znaczenia należy traktować łącznie. W tym rozumieniu zniesienie celibatu pozwoli księżom zakładać rodziny i prowadzić w tych rodzinach życie seksualne. A to ma krótko mówiąc – w uproszczeniu – „unormalnić” ich emocjonalnie, intelektualnie, doktrynalnie, życiowo itp. To ma zmienić kościół.
Paradoksalne ale ten pogląd jest zwycięstwem anachronicznej społecznej nauki kościoła, ktora widzi spełnienie seksualności człowieka jedynie w ramach heteroseksualnej, monogamicznej i trwającej do śmierci małżonków rodziny.
Nie godzę się z tym poglądem. Po pierwsze tzw „normalna” rodzina również potrafi pokaleczyć emocjonalnie na tle seksualnym małżonków. Te problemy mogą się rownież odbijać na dzieciach. Również w rodzinach znajdziesz księzowskie „żony” o ktorych piszesz – z bolesnymi i zatrważającymi historiami. Po drugie życie seksualne wymyka się z rodzinnych kajdanów i kaleczy uwikłanych w intymne relacje ludzi również spoza rodzin.
Tak więc zniesienie celibatu w rozumieniu zakazu zawierania małżeństw nic nie zmieni. Ksiądz małżonek, podobnie jak ksiądz celibatowy, może mieć przecież kochankę na boku i kaleczyć ją psychicznie.
Nie mówiąc już o problemach socjalnych, obyczajowych związanych z rodzinami księży, które obaj przecież przewidujemy.
Natomiast celbat w rozumieniu zakazu prowadzenia życia seksualnego jest nie do obrony. Jeśli chcą, potrzebują to niech je prowadzą – oczywiście w granicach przewidzianych prawem. Ale niech doświadczają jak wszyscy ludzie seksualnej wolności, szczęścia i bólu. Powinniśmy patrzeć na to tolerancyjnie i życzliwie. Ja w każdym razie tak to odbieram.
Pozdrawiam
Frywolna myśl mnie naszła……
Co by było gdyby nasze upadłe anioły stosowały środki antykoncepcyjne?
Iluż problemów dogmatycznych by uniknęły……
Clintonić, nie p…dolić…..
Jesienne wykopki.
Szanowni dyskutanci.
czy nie uważacie że
-księża sami będąc już dorosłymi osobami sami osobiście wybierali sobie zawód
– ci sami wybierali i decydowali się złożyć przysięgę o wierności i posłuszeństwie i to NIE BOGU ale biskupowi
-ci sami porzucali swe rodziny , swe narodowości swe państwa by znależć się we władzy kościoła powszechnego
– ci sami dobierali sobie kochanki , partnerów no i te zapominane
pacholęta na których skrapiały się ich żądze
– ci sami godzili się na całowanie ręki przez wiekowe kobiety mogące być ich babkami
– ci sami głosili konieczność życia w czystości i grozili ogniem piekielnym gdy sami ani w czystości nie żyli ani tez ogni piekielnych jakoś się nie obawiali.
Minęło już dwa tysiąclecia i członkowie klanu sukienkowego tylko wtedy przyznają się do popełniania czynów będących zaprzeczeniem dogmatów przez nich głoszonych gdy przedstawione zostaną im ciała ofiar ich działalności.
I teraz tu na blogu zastanawiacie się jak pomagać , jakie wyjście z sytuacji znależć tak dla KK jak i poszczególnych członków tego towarzystwa.
Bądżcie poważni. Każdy odpowiada za swoje czyny.
Tak KK jak i jego czlonkowie.
Normą , także w nauczaniu kościoła katolickiego jest
KTO NIE PRACUJE TEN NIE JE.
Niech więc zaczną jeść chleb który własnymi rękami wytworzą.
ukłony
Wpis gospodarza jest mi tematycznie obojętny. Natomiast po przeczytaniu komentarzy zauważyłam, że największe pretensje do Boga mają ci, którzy w niego nie wierzą. O finanse Kościoła martwią się najbardziej ci, którzy nigdy nawet złotówki na Kościół nie wydali. Wydaje mi się też, że o hipokryzji najchętniej mówią hipokryci właśnie, ale tego nie chcę osądzać.
HYPATIA 1,33
Zadajesz sobe pytania na które dajesz złe odpowiedzi oparte o nieprawdę.
Tekst redaktora Szostkiewicza zawiera wiele smakowitych szczegółów ale przecież nie opowiada całej prawdy.
Nie wiemy czy sprawował sakramenty. Już w 2005 roku ujawnił ,że ma dziecko —nikogo nie oszukiwał ,nic nie ukrywał.W tekście jest wzmianka o pokucie i modlitwie ale wątek jest słabo rozwinięty bo jest mało efekciarski.
Nie ujawniał matki dziecka –to chyba się chwali, że nie rzucił jej i dziecka na pożarcie prasie.
Z tekstu wynika ,że prawdziwy skandal to ujawnienie, że jest to córka Ambasador .
Nie akceptuję faktu, że księża mają romanse,ani też nie należy twierdzić ,że jest to zjawisko powszechne wśród duchownych.Ale się niestety zdarza.
Kościół nie skupia tylko świętych ale przede wszystkim grzeszników ,którzy mają dążyć do swiętości ,do doskonałości,do Boga. Księdzu nie całkiem sie to udało ale może nadrobi to będąc dobrym ojcem dla trójki dzieci.A to krew ,pot i łzy.
Czy to wydarzenie ma byc przyczynkiem do dyskusji o celibacie.?
To bzdura —celibat to jeden z filarów na którym wspiera sie KK.Nikt go nie będzie piłował z powodu grzechów księży.
Co do pieniędzy to jak chcesz zobaczyć długą kolejkę ludzi ,którzy w niej stoją godzinę aby oddać pieniadze na cel który im się podoba, to jedź do Lichenia -najlepiej latem w swięto maryjne.
Jestem pewna ,że właśnie te pieniądze leżą często u podstaw frustracji, różnych reformatorów spoza kościoła ,którzy tak strasznie się ”martwią” jego kondycją.
@ryba25
To niestety w małych wiejskich środowiskach jest zjawiskiem masowym, tam po prostu księdzu więcej wolno, no bo przecie „to też chłop, który i kobity potrzebuje i wypić sobie od czasu do czasu może” (a może i powinien?)
No właśnie nie. Ten „chłop, co to kobity potrzebuje” ma parę możliwości, ale – w przeciwieństwie do stałego, niesformalizowanego związku, z każdą z nich będzie czuł się niekomfortowo:
1. znaleźć sobie kobitę, żyć z nią na plebanii i być narażonym na krytykę aktywu parafialnego (przyznajmy, raczej umiarkowaną, choć na każdej plebanii znajdą się jacyś talibowie i nawiedzeńcy…) – i jest to chyba dosyć częste rozwiązanie,
2. znaleźć sobie kobitę gdzieś gdzieś hen, gdzie nie sięga wzrok lokalnych moherów (co ma ten plus, że w lokalnej społeczności chodzi się w glorii nieskalanego, a w razie czego od natrętnej baby łatwiej można się odciąć, mówiąc, że coś sobie uroiła),
3. znaleźć sobie kobitę i – w razie wpadki – odejść z kościoła, żeby być wobec niej fair (a tym samym odciąć się od dopływu dotychczasowej księżowskiej kasy, bo kościół „zdrajcom” i renegatom nie pomaga) – rzadkie zjawisko, z uwagi właśnie na aspekt finansowy, bo skazuje takiego księdza na życie ze swoją ukochaną w biedzie; pozwala to być wobec samego siebie uczciwym, ale to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie: gdzie i jak po odejściu ze stanu kapłańskiego były ksiądz odnajdzie się na rynku pracy? zapewne będzie biedować – a jeśli był przyzwyczajony do luksusów? mógłby np. uczyć religii w szkole – i to byłoby chyba najlepsze rozwiązanie, ale w polskich warunkach wydaje mi się, że nierealne,
4. nie wiązać się w żadne związki, których i tak nie można sformalizować, tylko korzystać z usług „profesjonalistek” (ale to kosztuje i nie każdego stać na takie luksusy, a duszpasterze nie lubią za cokolwiek płacić, bo to przecież im powinno się płacić…),
5. uprawiać stosunki homoseksualne z innymi księżmi (co ma ten plus, że jest darmowe, ale minusem jest groźba dekonspiracji, poza tym nie stosuje się do całego kleru, a tylko do homo- i bi-seksualistów); jednak, jeśli jest się ostrożnym, jest to w sumie dosyć bezpieczne rozwiązanie,
6. uprawiać stosunki homoseksualne z „cywilami” (jak wyżej, tyle że dochodzi jeszcze groźba szantażu – tak tak, niektórzy geje nagrywają swoje wyczyny tylko po to, żeby móc później szantażować co zamożniejszych delikwentów na zasadzie „daj mi 10 tysięcy złotych, albo wyślę video do Urbana”; znów oferta tylko do homo i bi),
7. uprawiać przypadkowe stosunki homoseksualne z przypadkowymi ludźmi, w jakichś miejscach typu dark roomy, toalety dworcowe itd.; groźby dekonspiracji raczej nie ma, jest za to ryzyko zakażenia hiv (jw., oferta naturalnie nie dla heteryków),
8. znaleźć sobie specjalnie wyselekcjonowane, nieletnie „mięsko” (najlepiej z rozbitych lub patologicznych, a jednocześnie dewocyjnych rodzin), np. ministranci lub – rzadziej – dziewczynki, zapraszane na plebanię. Tu sprawa jest bardzo złożona. Oprócz „regularnych” pedofili, których jest wśród księży tyle samo, co w innych grupach zawodowych, dochodzą jeszcze pseudo-pedofile, czyli ludzie, którzy mając swobodny dostęp do dzieci, po prostu cynicznie wykorzystują sytuację. Ryzyko wpadki nie jest, wbrew pozorom, wcale takie wielkie, jakby się mogło wydawać. Po pierwsze: dzieci nigdy nie są przypadkowe, zawsze starannie wyselekcjonowane (najlepiej z rozbitych rodzin, dużą rolę gra również dewocyjność rodzica/rodziców, podatność dziecka na manipulację i zastraszanie itd) (*). Po drugie: dużo zależy od lokalnego środowiska (układy z lokalnymi elitami, które pomogą w razie czego przykryć wpadkę, jak też z „górą”, która w razie czego przeniesie do klasztoru na drugim końcu Polski lub wyśle na misję ewangelizacyjną na Ukrainie – naturalnie, zamieść takie rzeczy pod dywan znacznie łatwiej jest na podkarpackiej wsi, niż w środku Warszawy). Ryzyko wpadki naturalnie jest (głównie dzięki wścibskiej prasie, np. takim gazetom, jak „Fakty i Mity”), ale też nie przeceniałbym go; wydaje mi się, że zdecydowana większość tego typu przypadków nigdy nie wychodzi na jaw (natomiast o 99% wiedzą wyżej postawieni w hierarchii), a praktyka pokazuje, że rzadko który ksiądz, skazany za ten proceder, realnie ląduje w więzieniu. Nawet, jak któryś dostanie wyrok bez zawieszenia (rzadkość), to przecież zdrowie może nie pozwolić mu na odbycie kary w zakładzie zamkniętym.
9. nie wchodzić w żadne ryzykowne sytuacje, jak wszystkie opisane powyżej, tylko oglądać porno. Tyle, że to żadne wyjście, bo ileż to razy u osobników oskarżonych o różne czyny znajdowano bogatą kolekcję filmów różnej natury – i jakoś nie powstrzymało ich to przed dokonywaniem przestępstw. Poza tym z punktu widzenia doktryny katolickiej jest to grzech straszliwy.
10. żyć w celibacie.
Nie, żebym atakował cały kościół, na pewno jest wielu porządnych księży, tyle, że czasem wystarczy kropla trucizny, żeby zatruć studnię, a ja tu potencjał różnych patologii (gdyby zliczyć do kupy wszystkie opisane powyżej przeze mnie sytuacje), oceniam na jakieś 50%.
(*) – Michalik ma rację, mówiąc, że dzieci z *rozbitych rodzin* częściej lądują w księżowskich (i, szerzej, pedofilskich) łóżkach. Tyle, że dzieje się tak nie dlatego, że są one tak „spragnione seksu” czy „szukają spełnienia”, tylko dlatego, że katabasy (i inni, np. Krolopp), zmniejszają ryzyko wpadki, starannie dobierając sobie dzieci o określonych cechach charakteru, raczej niepewne, skrzywdzone i wycofane (np. z rodzin rozbitych, patologicznych lub takie, które doznały przemocy). Na pewno nie szukają one „miłości” w rozumieniu Michalika (że gdzieś tam „lgną”), tylko raczej czegoś w rodzaju zrozumienia i pomocy (bynajmniej nie pragną być obmacywane, tylko wysłuchane). Dzieci, które wcześniej doznały ciężkich przeżyć, z jednej strony są bardziej skłonne do przywiązania się do kogoś, kto je wysłucha, a z drugiej strony – są zdecydowanie bardziej podatne są na zastraszanie („i tak nikt ci nie uwierzy”). Dla każdego dojrzałego człowieka takie zależności są oczywiste, nie są oczywiste jedynie dla starych dziadów o mentalności i dojrzałości seksualnej 13-latka.
xyz123459
11 grudnia o godz. 18:26
Sam wielokrotnie mówiłem o mechanizmach zakłamania i wypierania, więc się chętnie zgodzę, że one są i działają. To zjawiska powszednie: Staś marnie napisał egzamin, ale się oszukuje, łudząc, że zda. wie, że nie zda, ale poprawia sobie nastrój.
To banalny przykład codzienności.
W sprawach ciężkich też to działa. Wielu obłudników jednak widzi sypanie się autorytetu i wiarygodności KK i od niego odchodzi. Jest to zjawisko, proces, najprawdopodobniej o zasięgu cywilizacyjnym. Generalnie -im ludzie bardziej wykształceni, zamożni, samodzielni tym bardziej krytycznie widzą religie.
Ale i im można postawić zarzuty zakłamania, interesowności, wyparcia.
Jaka jest bowiem religijność Polaków? W taksówce poprzeklinają, ale dzieci do kościoła posyłają, na pasterkę pójdą się powzruszać małym Jezuskiem i pogrzeb z księdzem urządzą w rodzinie. Chcą sobie zaklepać bilet do nieba.
A w 85% przypadków nie są w ogóle katolikami, bo nie spełniają kryteriów nimi bycia. Zdaje im się, że są, a nie są. Wielu zdziwiłoby się, że tezy jakie wygłaszają i praktyki jakie czynią są np. protestanckie.
I równocześnie wielu z tych zakłamańców dostrzega to i tamto, otwiera oczy, zaczyna kumać, że coś tu się nie zgadza. Niedawno jeszcze nie zastanawiali się nad pedofilią, bo nic ich do tego nie zmuszało. teraz już termin znają, już wielu z nich to zaczyna dokuczać, mierzić i dokłada się do emocjonalnego zobojętnienia i oddalenia, albo i odrzucenia religii, wiary, Kościoła. Ale nie zawsze się wprost przed sobą do tego przyznają. Nie jest to proste – powiedzieć sobie: 50 lat wierzyłem w Bozię, papieży i proboszcza, a teraz wiem, że niebo jest puste, więc radykalnie z tym kończę, ze wszelkimi konsekwencjami. To proces odejścia, meandrujący.
Ale tenże sam proces zawiera w sobie mnóstwo składników, które są zakłamaniem i wyparciem.
A jednak to działa, jako zjawisko ogólne i nadrzędne.
Młodzi w ogóle mają w wielkim procencie olewacki stosunek do religii, może dlatego, że jako mało sformatowani, widzą i reagują nonkonformistycznie na sypiącą się wiarygodność Kkat.
Przykład babć, broniących proboszcza-pedofila jak niepodległości jest szczególny w procesie ogólnym. Oczywiście, jest ciągle dużo takich babć. Demografia jednak działa, na ich niekorzyść. Tak jak zanikły ludowe obyczaje, tańce, przyśpiewki, sabałowe bajania, różne gusła, a przy tym spędzanie płodów drutem przez babki, tak zanikają babcie.
Te babcie, te dziadki boją się świata, którego nie rozumieją, boją się samotności, boją się śmierci. Ich jedyny znany i rozumiany świat to był świat parafii,procesji, srogiego-dobrotliwego księdza proboszcza. On wyznaczał sens, rytm dnia i roku i konstytuował wartość życia babki.
Za jej młodości pedofilia nie istniała, bo nieznane było słowo. Wiele z tych babek było przez tatusiów, wujków lub księży spedofilonych. Wyparły to, takie były koszty życia wtedy, życia w społeczności. W zasadzie normalka. Gdyby dziś miały dostrzec i pojąć wagę zbrodni pedofill, musiałyby rozdrapać rany własnej dziecięcości. Nie do zrobienia. Dlatego bronią zażarcie księdza przed ujawnieniem prawdy. Muszą wypierać.
Ale i te babki mają własne kryteria wiarygodności Kościoła. inne niż młodzi, co nie zmienia faktu, że mają. I jeśli uznają, że Kościół wiarygodność traci, ich życie się rozsypie, bo innego nie mają. Dlatego tak zawzięcie walczą.
@Kartka z podróży:
Rozumiem, tyle że takie dopłacanie przez państwo, czy samorząd występuje przy wielu osobach — od wójtów, radnych, dyrektorów instytucji należących do państwa, czy gminy, też będziemy wymagali celibatu? 😉
@Ryba 25:
Jakoś dziwnym trafem, ksiądz, który pijany odprawiał mszę staje się słynny w okolicy… To nie jest akceptacja. Parafianie potrafią być krytyczni, są natomiast wyuczeni, że ich zdanie nie ma większego znaczenia (co ilustrują relacje parafian z kuriami).
Uwaga do przykładów — spotkałem przykłady księży, którzy mieli kochanki; spotkałem księży alkoholików. Ale spotkałem też przykłady chorobliwych mizoginów. Grupa niewielka (jak i tych z kochankami, czy problemami alkoholowymi), ale wydaje się, że znacząca. I ze sprawą celibatu się łącząca.
Kartka z podróży
11 grudnia o godz. 21:04
Jednak nie: uwikłanie w relacjach emocjonalno-seksualnych księży, księży między sobą i księży z kobietami; kochanki, nibyżony, dzieci w wszelkimi konsekwencjami stanowi szczególny rodzaj problemów i ich szczególne zawikłanie, obciążające związki, a nieistniejące u „cywilów”.
Oczywiście, zgoda, ale przecież to banalnie znane” w „cywilnych” związkach jest mnóstwo mrocznych powikłań, traum, a „wzorowe rodziny” nieraz nimi wcale nie są.
Są jednak wolne od dodatkowych, niezwykle silnych, głębokich, sięgających w głębię osoby uwikłań wiary, sakramentu, świętości, przynależności, boskości i Boga, ślubu, przysięgi, zdrady Boga, przymusu instytucjonalnego, głębi rozdarcia między boskim a ludzkim, głębi zakłamania między emocjonalną wiarą w nieistniejącego, a wypieranym przeczuciem, lub refleksyjną wiedzą, że on nie istnieje; oraz związaniem przysięgą duszy by Mu służyć i jego Kościołowi. Oraz ciągle bardzo częsta bezalternatywność życiorysu: wygoda i pozorny spokój życia w korporacji i zupełnie niedostosowanie i bezradność życia w rodzinie, w niekościelnym świecie. W poczuciu zdrady własnych ideałów i przysiąg i pozbawienia w związku z tym konstytutywnego autorytetu: ksiądz jako ksiądz ma automatyczny autorytet pochodzący spoza niego, Ksiądz-nieksiądz nie ma autorytetu i jest nikim.
To są problemy z którymi zmaga się ksiądz w relacji z kobietą, rodziną, dzieckiem, i wzajemnie – kobieta zmaga się z tymi problemami mając kochanka-księdza kiedy myśli – co dalej?
„Cywile” tak nie mają, albo prawie nie mają. Mimo nieraz niezwykle ciężkich zawikłań, mają o tyle lżej, że nie wiążą ich dodatkowe więzy, mają też zasadniczo więcej alternatyw.
Zniesienie obowiązku powstrzymywania się księży od seksu, niemal nic nie zmieni realnie. Ale doktrynalnie – bardzo wiele.
Zniesienie obowiązku nieposiadania rodzin – zmieni i realnie i doktrynalnie fundamentalnie dużo. Zwłaszcza w tym przypadku, to sprawa konstytutywna, Zarówno ksiądz, jak i jego firma, musiały być czymś/kimś czym nie są.
PAK
Tzw „budżetówka” zatrudnia milion dziewięćset tysięcy ludzi. Diabli wiedzą ilu ludzi żyje pośrednio z budżetu.
Wg Wiki w Polsce jest 133 biskupów, 22,2 tysięcy księży diecezjalnych, 6,3 tysiąca księży zakonnych, 23,3 tysiące sióstr zakonnych, 1,5 tysiąca braci zakonnych i 7 diakonów stałych. Do wszystkich tych ludzi bezpośrednio lub pośrednio dopłaca budżet. Wyobraź sobie koszty, które trzeba było ponieść z budżetu na utrzymanie ich rodzin – wielodzietnych na dokładkę.
Jednym z podstawowych problemów naszego systemu społecznego jest nepotyzm. Uzasadniany przecież przez religię katolicką. Wyobraź sobie konsekwencje społeczne rozrostu o familie kasty kapłańskiej. Przecież nie sądzisz chyba, że oni będą skromni i powściągliwi w rozmaitych roszczeniach jak ewangelicy.
Pozdrawiam
Tanaka
Wydaje mi się, że nadajesz środowisku duchownych zbyt demoniczny wymiar. Zreszta nie tylko Ty. Moim zdaniem na te oceny wpływa to, że do opinii publicznej docierają głównie bulwersujące wieści o życiu seksualnym księży. Drugą sprawą jest to, że wyrabiamy sobie opinię o ich życiu intymnym na podstawie ponurych wizji, które głoszą. Ale między deklaracjami a czynami jest przecież zasadnicza różnica. Jeszcze inną sprawą jest, że opinia publiczna ocenia życie seksualne kleru w sposub purytański. Jak napisałem wcześniej to niestety zwycięstwo społecznej nauki kościoła. Zwycięstwo – to paradoksalne – ale skierowane przeciwko samemu kościołowi.
Tak naprawdę ksiądz mający kochankę czy kochanka nie różni się bowiem w zachowaniach od „świeckiego” ktory się z takim układem tajniaczy.
Jeszcze raz powtarzam więc – ludzie wolnościowo, liberalnie podchodzący do spraw seksu powinni również z tej perspektywy patrzeć na seksualność kleru.
Oni nie mogą bać swej seksualności, dusić jej w sobie. Powinni w tym zakresie widzieć w ludziach po drugiej stronie obyczajowej barykady nie wrogów ale sojuszników.
Lepiej będzie gdy swą tolerancją pomożemy im wyjść z seksualnego, katolickiego więzienia.
Pozdrawiam
Emilia
11 grudnia o godz. 23:30
„O finanse Kościoła martwią się najbardziej ci, którzy nigdy nawet złotówki na Kościół nie wydali”.
Nie ma Polaka, który „nigdy nie wydał na Kościół ani złotówki”, ponieważ Kościół dostaje z budżetu ok. 2 miliardy złotych rocznie, przy czym są to tylko transfery bezpośrednie. Do tego dochodzi bliżej nieokreślona suma przekazywana pośrednio – np. Kościół zawłaszczył budynek państwowej szkoły i zażyczył sobie od samorządu, czyli podatnika, kilkunastu milionów rocznie za wynajem. Kościół jest też zwolniony ze wszelkich podatków od działalności gospodarczej, przez co wszyscy pozostali muszą płacić wyższe podatki, nawet jeśli z Kościołem nie mają nic wspólnego.
Kartka z podróży
12 grudnia o godz. 12:57
Jeśli brzmi to dla Ciebie demonicznie, niewiele poradzę. Ja w tym demoniczności nie widzę, bo tu nie o demony chodzi, ale o bardzo powikłaną, z zasady, psyche klerykalną. Wejrzenie w głąb zjawisk i namysł nad nimi jest tylko potwierdzany,mnogimi i nieraz spektakularnie widowiskowymi przykładami publicznej manifestacji tych powikłań.
Nie przykłady rządzą wnioskami, ale odwrotnie – potwierdzają one diagnozę. Nie ja jestem jej autorem, ale dalece zgodnym obserwatorem. Już od dziecka psychika kandydata na członka kleru odszczepia się od przeciętnej wśród otocznia, a następnie odszczepienie pogłębia się, m.in, dzięki procesowi formacyjnemu wewnątrz Kkat, który nigdy się nie kończy. proces formacyjny jest przełożeniem kanonów i dogmatów religii na oddziaływanie na członka kleru w celu uzyskania pożądanej struktury osobowościowej. Po prostu – struktura musi być odpowiednio sformatowana, nie dowolna, nie wolna.
To implikuje fundamentalne różnice wobec otoczenia niesformatowanego w podobny sposób.
Relacje z ważnymi aspektami świata zewnętrznego, w tym relacje ze światem kobiet i rodziny są w związku z tym także specyficzne i bardzo zawikłane. Żadna ważna relacja nie jest tak prosta jak się wydaje. Rozumienie tego ułatwia znalezienie sensowych rozwiązań , w tym sensowny namysł nad sprawą celibatu i rodziny członków kleru. ta rzecz także jest znacznie poważniejsza niż się wydaje. Przesłanki (oczywiście niektóre, ale jak sądzę stanowiące pewien w miarę spójny i zrozumiały zestaw) przedstawiłem i tu i w innych wpisach gospodarza.
Znalezienie sensowych rozwiązań dla problemu celibatu księży nie jest tylko wewnętrzną sprawą Kościoła. Problem rzutuje na świat zewnętrzny, więc on siłą rzeczy jest w tym także zainteresowany.
Niech – się – księża kochają. Zdrowo. To dobry postulat, ale jego zrealizowanie jest z powyższych względów bardzo trudne.
rem z g.13:07
A oto kolejny kwiatek z tej aburdalnej łączki. Wystarczy, że kuria stwierdzi, ze przeznaczy jakąś niebagatelną „darowiznę” na cele sakralne i w majestacie prawa jest zwolniona z podatku.
Proste jak konstrukcja cepa. Dał już przykład np. abp Głódź, który zasmakował w hodowli danieli i postawił im kapliczkę, by teren wraz z danielami usakralnić.
http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&frm=1&source=web&cd=1&cad=rja&ved=0CC8QqQIwAA&url=http%3A%2F%2Fwiadomosci.onet.pl%2Fkraj%2Fnsa-archidiecezja-poznanska-nie-zaplaci-podatku-od-115-mln-zl-darowizny%2F075y9&ei=zvOpUsyzCcbyygP_xoHwBQ&usg=AFQjCNHKUdo7t5iUR0bA05lm6EvDiWEXvw&bvm=bv.57967247,d.bGQ
Tnaka
Wypraktykowane wzory są dla naszych potencjalnych księzy małżonków i ich rodzin w kościele ewangelickim, prawosławnym i grekokatolickim, Adwentystów Dnia Siódmego i innych.
Tyle, że nasze klechy jakby z innej gliny ulepione, wątpię mocno, czy lepszej, ale inaczej wypalonej.
Pisałam już wcześniej, że wieki celibatu wprowadzonego po to, by nie „trwonić” dóbr kościoła, wycisnęły swoje piętno.
Póki żyje taki ksiądz, czy biskup, zabiega usilnie o ich pomnażanie w swoim interesie, bo dopóty żyje, ptasiego mleka mu raczej nie powinno zabraknąć i łatwiej mu karierę zrobić (pamiętasz tego ksiedza z „Ptaków ciernistych krzewów”), a że kościół po nim „dziedziczy”, jaki to dla niego problem na „tamtym świecie”.
Czy jest gejem, czy hetero może się spełniać także w wymiarze seksualnym, bo właściwie nie grożą za to żadne, a tym bardziej dotkliwe sankcje kościelne. Do niedawna nawet pedofilia nie stawiała go poza nawiasem wspólnoty zawodowej.
Rodzina to jednak odpowiedzialność, obowiązki, kłopoty, dramaty małżeńskie, bo cywil może się rozwieść, a ksiedzu chyba by nie wypadało.
O ileż wygodniejszy jest celibat, jakże często niedotrzymywany.
W prawosławiu batiuszka może się żenić, ale już kariera zawodowa jest przed nim zamknięta. Hierarchą nie może zostać.
Ciekawe, jakby taki wzorzec przełknęli ambitni ksieża katoliccy?
rem 13,17
W tym są pieniądze na wynagrodzenia dla katechetów ,a na religię chodzi większość dzieci.Prawie wszystkie.
To co katecheci są jakąś gorszą częścią pracowników oświaty.A może im znaczki kazać nosić. To,że na tym blogu 99,99% dmie w jedną trąbę ,może być mylące jak się z tej perspektywy chce oceniać rzeczywistość.
To liczenie pieniędzy w kościele to ciekawe zjawisko psychologiczne.Mnie często doradzano ,żebym swoje pieniądze wydawała lepiej i wiecej dawała na dom dziecka a wcale nie dawała na kosciół.Parę osób nabawiło się nerwicy od tego mojego dawania.
Ale analiza zjawiska może być pouczająca.Warto zastanowić się dlaczego kościołowi starcza ,a jeszcze zostaje (jak to mówił mój sąsiad –starszy pan „”daję kosciołowi dlatego, że im starcza”)
Warto ogladać paragony z naszych zakupów i policzyć podatek VAT, który wpłacamy do kasy państwa, do tego dodać podatek dochodowy,akcyzę z benzyny i milion innych danin od domów,samochodów itd.
I zapytać dlaczego im nie starcza i jeszcze ciągle nas zadłużają.Żeby nie wiem ile zabrali to zawsze jest mało Można powiedzieć ,że to wina koscioła ale raczej bedzie to samooszukiwanie się.
Mag
Masz rację. Nie tyle seks jest problemem co małżeństwo czyli obowiązki.
Pierwszy list do Koryntian
„Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu.”
Pozdrawiam
@tanaka
Te tak zwane berety, o których wcześniej wspominałem i o których ty też piszesz, wiszą uczepione sukienki ojca Rydzyka, bo nie mają żadnej innej oferty ideologicznej – czy to świeckiej, czy kościelnej. Jak się nie ma, co się lubi… Spójrz na księdza Lemańskigo – cała parafia stoi za nim murem, jakoś nikomu nie przeszkadza ani jego krytyka Radia Maryja i niesłychane szkalowanie Ojca Dyrektora, ani nieposłuszeństwo wobec hierarchii, ani wyklinanie go niemalże jako heretyka przez wysoko postawionych duchownych, ani nawet – Boże ratuj! – dialog z żydostwem!!! Hierarchia chciałaby pewnie, żeby cała parafia zapadła się z jego powodu ze wstydu pod ziemię, ale jest wręcz przeciwnie – ludzie cieszą się, że mają tak wspaniałego kapłana. Niestety, tacy księża są wyjątkiem, większość to zwyczajni oportuniści, urzędnicy bez wizji, a jak któryś zacznie za bardzo fikać, to się go przerzuci na jakieś odludzie. Polskie owieczki nie mają w sobie pragnienia buntu, a więc przyjmują taką ofertę, jaka jest. A że jest integrystyczna, betonowa, antynowoczesna, sekciarska, coraz bardziej oddalająca się od rzeczywistości, okopana w swoim wymyślonym świecie…
Podając przykład parafii ks. Lemańskiego, chciałbym unaocznić wam, jaki kościół *MÓGŁBY* być, gdyby od wczesnych lat 80-tych „góra” prowadziła inną politykę kadrową (kłania się pontyfikat Wojtyły…). Polska była wówczas ewenementem w skali światowej i miała szansę na całe dziesięciolecia zostać bastionem przyjaznego, otwartego na świat katolicyzmu na świecie – 95% katolików, z czego większość praktykująca, ludzie niesamowicie oddani kościołowi, który politycznie pomógł doprowadzić do Okrągłego Stołu. Polski kościół miał szansę posiąść na całe dziesięciolecia rząd dusz w państwie – niestety, rozmienił swój autorytet na drobne (jak już pisałem, sprzedał duszę za garść srebrników). Gdyby po ’89 roku nie związał się z jedną opcją polityczną, gdyby na wyższe stanowiska nie awansowały skończone durnie, gdyby we wczesnych latach 90-tych zrobić porządek z Rydzykiem (wtedy, kiedy był jeszcze na to czas…), gdyby kościół nie był tak pazerny na pieniądze, gdyby kler nie był bezkarny (de facto stał i stoi ponad prawem), gdyby strona kościelna przestrzegała konkordatu i nie pchała łap tam, gdzie nie trzeba…
Cóż, dużą odpowiedzialność za zaistniałe patologie ponosi nasz polski papież. Takie Michaliki nie wzięły się znikąd. Ktoś Ojca Rydzyka latami tolerował (dziś Rydzyk co chwilę wyciera sobie gębę poparciem Wojtyły dla jego „dzieł”, pewnie słusznie). Ktoś dał zgodę na sojusz kościoła z Solidarnością, z jakimiś ZChN-ami… Ktoś zwalczał wszelkie przejawy krytycznego myślenia teologicznego w kościele… Ktoś mącił ludziom w głowach pojęciem „cywilizacji śmierci” (jedno z największych nadużyć semantycznych, bo o ile mogę zrozumieć nazwanie tym pojęciem hitlerowskiej Rzeszy, to określanie tak zbudowanej na humanistycznych ideałach nowoczesnej lewicowej ideologii i filozofii europejskiej zakrawa na skandal). Nie mówiąc już o tuszowaniu pedofilii w kościele (choć to już szerszy, międzynarodowy kontekst). Po prostu pontyfikat Wojtyły był zły.
Naturalnie, teraz już za późno, żeby to odwrócić.
Gdyby nie wszystkie, wymienione przeze mnie elementy (dobrze… pobawmy się w science-fiction: gdyby to ktoś w rodzaju Bergoglia, a nie Wojtyła został papieżem w 1979 roku), nie istniałoby dziś w Polsce określenie „mohery”, setki tysięcy starszych osób nie byłoby zmanipulowanych i nie żyłoby w jakiejś dziwacznej quasi-sekcie, postrzegającej otaczający świat jako wielki, straszny, zagrażający tożsamości narodowej Babilon. Wielu dzisiejszych antyklerykałów byłoby dziś w tej alternatywnej rzeczywistości pozytywnie nastawionymi do życia, uśmiechniętymi ludźmi, odmawiałoby różaniec, sympatyzując z Unią Wolności; zamiast „Naszego Dziennika” kupowaliby „Tygodnik Powszechny”, zamiast „Gazety Polskiej”, czytaliby „Gazetę Wyborczą”. Nikt nie bredziłby o zagrażającej polskim rodzinom ideologii gender ani o końcu Cywilizacji Białego Człowieka. Różne PiS-y czy LPR-y byłyby kompletnie nieliczącym się marginesem w polityce. W polskim parlamencie nie zasiadałyby żadne Gowiny, Godsony, Żalki, Brudzińskie, Agenty Tomki, Ziobra, Kurskie, posłanki Pawłowicz, Sobeckie czy Kempy. Macierewicz byłby starszym panem, nie mającym żadnego znaczenia politycznego i wytykanym palcami jako kuriozum. Polski kościół byłby w o wiele większym stopniu tolerancyjny, otwarty na świat; nie istniałby problem Rydzyka, Polska nie byłaby podzielona na dwa, zwalczające się obozy polityczne (lub te podziały przebiegałyby inaczej, na linii postkomuniści – Unia Wolności; czyli o wiele lepszy scenariusz niż dziś).
Kto wie, gdyby w latach 80-tych Wojtyła nie wykończył Teologii Wyzwolenia, świat wyglądałby dziś inaczej, a prądy kulturowe ułożyły by się inaczej? Może opętana neoliberalna prawica religijna nie zdobyłaby w tej dekadzie takiej przewagi ideologicznej na całym świecie? Dziś to już tylko gdybanie… Polski kościół ma twarz Rydzyka, a nie Bonieckiego, i z tą twarzą pozostanie już na dziesięciolecia. Wygrała koszmarna, oszalała, zakłamana sekta i jej fałszywy prorok z poziomem IQ równym temperaturze pokojowej, który nie potrafi sklecić trzech poprawnych zdań w języku polskim, a który do tego stopnia urósł w siłę, że rozstawia Episkopat po kątach. Wszystko stracone.
Zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć jak żale bolszewika-rewolucjonisty, któremu „źli ludzie” ukradli rewolucję (a przecież mogło być tak pięknie, gdyby tylko Trocki, a nie Stalin…), ale cóż poradzę. Takie historical – a właściwie religious – fiction (na tej zasadzie można uprawiać gdybania, co by było, gdyby do władzy w Polsce dorwał się np. Moczar). Gdzie miałbym się wyżalić, jeśli nie na blogu „katolika otwartego”? 😉
Polecam wszystkim badania prof. Józefa Baniaka z UAM dotyczące podejścia duchownych do celibatu. Publikacja wyników tych badań wywołała furię kościoła i doprowadziła do tego, że prof. Baniak już nie pracuje na Wydziale Teologicznym UAM. Bo wyniki były, jakie były 😀
W każdym razie ok 53 proc. pytanych odpowiedziało, że wolałoby mieć żonę i rodzinę. Tylko 28 proc. wybrałoby życie w celibacie. Pozostali „nie mieli zdania” lub nie chcieli odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Badania wykazały też, że aż ok. 60% księży ma relacje w kobietami, w tym wielu z nich stałe związki pararodzinne z dziećmi włącznie.
I to by było na tyle w materii celibatu księży 😉
@ izka561
12 grudnia o godz. 22:06
Droga Izko nikt tutaj nie dmie w trąbkę – po prostu wkurza nas, że NASZE WSPÓLNE pieniądze, o których wciąż słyszymy, że jest ich za mało na REALNE POTRZEBY są marnowane na utrzymywanie, wspieranie tak mało pożytecznej społecznie korporacji.
Nie ma kasy na rytmikę, logopedów w przedszkolach ale na katechetę musi być? Rozumiem, ze ty raczej preferowałabyś dziecko krzywe i sepleniące byle katolickie. Ja i podejrzewam, że większość piszących na tym blogu miałaby podobne priorytety jak ja. Jeżeli byś chciała by twoje dziecko było od przedszkola katolicko zindoktrynowane – to proszę bardzo, ZAPŁAĆ za to. Krzywemu i sepleniącemu człowiekowi będzie zdecydowanie trudniej znieść co raz większe wyzwania stawiane przez tzw. rynek niż takiemu co to zdrowasiek klepać nie umie.
Pomijam całkowite olanie zapisanej w Konstytucji zasady NEUTRALNOŚCI ŚWIATOPOGLĄDOWEJ państwa. Trudno o takowej mówić jeżeli państwo WSPÓLNĄ kasą wspiera indoktrynację TYLKO jedną religią ( nie powinno wspierać ŻADNEGO poglądu), obrzędy religijne uczyniła integralną częścią obchodów PAŃSTWOWYCH, chociaż rzecz jasna, nikt nie może zabronić uczestnictwa np. prezydentowi w PRYWATNYCH praktykach religijnych, złym bo niezgodnym z Konstytucją jest robienie z tego publicznej demonstracji.
Jeżeli się mylę to dlaczego KRK nie poddał ŻADNEGO ze swoich mniemań i wynikających z nich obstalunków pod osąd społeczeństwa. Ani aborcja ,ani konkordat ani inna inna drażliwa społecznie kwestia światopoglądowa nie została poddana pod taki osąd? Symptomatyczne? Widocznie pomimo 99% rzekomych katolików KRK zna swoją nierogaciznę i jej w takich kwestiach jak:
1. czy jesteś za wprowadzeniem związków partnerskich?
2. czy jesteś za złagodzeniem ustawy antyaborcyjnej?
3. czy jesteś za finansowaniem działalności KRK z budżetu państwa?
4. czy jesteś za refundowaniem z budżetu in vitro?
zwyczajnie nie ufa zasłaniając się ową mityczną ,,99%” populacją.
Czy w tak katolickim kraju jak twierdzisz krzyż w Sejmie trzeba było wieszać po cichu nocą? Czy konkordat podpisywać w tajemnicy, ,,informując” nierogaciznę o fakcie dokonanym i terroryzując jej powątpiewających przedstawicieli argumentem, że ,,nie wolno robić przykrości Tak Wielkiemu Polakowi
Janowi Pawłowi, co było by czynem godnym morderców ks. Jerzego”?
Wobec tych, moim zdaniem jakże istotnych wątpliwości kwestią drugorzędną pozostaje rozdźwięk pomiędzy tym co głosi KRK a jego czynami: ,,nie podążajcie za dobrami doczesnymi bo to marność” a pogonią za pieniędzmi i majątkiem z łapczywością godną Gordona Gekko, ubóstwem a bizantyjskim stylem życia biskupów(vide: pan Głódź), pokorą a butnym traktowaniem oponentów przez hierarchię (,,ujadające kundelki” , ,,nie może być pełnią człowieczeństwa ktoś kto pozostaje poza Kościołem”), prawdą a instytucjonalnym ukrywaniem pedofilów i innych wszeteczników, uczciwością a używaniem Komisji Majątkowej, byłego ubeka, ,,afera Stella Maris” do wyłudzania mienia, miłosierdziem i wybaczeniem a ,,załatwieniem” policjanta, który wykonując swoje obowiązki podpadł panu Michalikowi
My ,,dmący tutaj w jedną trąbkę” (używając twojego określenia) zwyczajnie to wszystko widzimy. Ty po prostu albo zamykasz oczy albo jesteś nieuczciwa intelektualnie i zwyczajnie te fakty uznajesz za nieistotne. Nie oczekuj jednak od nas (,,dmących tutaj w jedną trąbkę”), że uznamy, że ,,ignorance is bliss”
@ xyz123459
13 grudnia o godz. 3:50
Bardzo celne sf. Ze swojej strony dodam: w latach 90tych sejmowy taliban stanowili panowie Jurek, Łopuszański i NIESIOŁOWSKI (to wtedy ów osobnik ujawnił swoje psychoskłonności). A dziś? Marek Jurek stał się marginesem politycznym TYLKO w wyniku walk koteryjnych.Ze swoimi poglądami świetni by pasował do tzw. prawego skrzydła PO, Łopusząński? No i nasz bohater Niesiołowski – obecnie, pomimo BRAKU ZMIANY POGLĄDÓW stanowi ,,centrum” dla prawactwa tożsame z ,,lewactwem”/postkomuną. Nieźle się nam łódka przechyliła! Nie dziwmy się więc, że bierze wodę…
@jabeta:
Badania prof. Baniaka są obarczone wyraźnym błędem metodologicznym — opierają się na duchownych, którzy do niego dotarli (byli więc czynnie zainteresowani tematem), a nie na przekroju duchowieństwa w ogóle.
Sądzę, że większość wolałaby by zostało bez zmian. Celibat wydaje się trudny osobom pozostającym w związkach, ale dla tych, którzy ich nigdy nie tworzyli wcale tak trudny być nie musi. (Por. też twierdzenie Szymona Hołowni, który z rozbawieniem pisał o scenariuszach, w których mający szansę na karierę w Watykanie ksiądz, porzuca sutannę — Hołownia twierdzi, że nikt normalny nie zrezygnuje z kariery dla kobiety… Myślę, że to niezła ilustracja tego typu myślenia.) A zniesienie celibatu byłoby zamachem na sens własnej drogi życiowej.
Nie argumentowałbym więc z pragnienia ożenku przez duchownych (a tym bardziej, z powodowanego tym wzrostu demograficznego 😉 ), raczej w zniesieniu celibatu widziałbym szansę na podniesienie jakości duchowieństwa — większą konkurencję w seminariach, osobisty kontakt z liczniejszymi aspektami życia współdzielonymi z parafianami, demitologizację stanu kapłańskiego i ‚wyższości’ mężczyzny.
mag
12 grudnia o godz. 22:04
Pamiętam Chamberlaine’a z „Ptaków…”, a jakże, choć to dość dawno było.
A propos popularnego wtedy serialu, kiedyś w pociągu byłem świadkiem, jak dwóch pijaczków komentowało najświeższe wydarzenia w serialu. Jeden, bełkotliwie, przywołał tytuł – „wróble kolczastych szuwarów”.
Co sobie przypomnę, to się uśmiechnę do tamtego obrazka…
Ale wracając do filmu, Chamberlain był konkretnym facetem, robiącym w biznesie pn. Kościół kat. A kino – wiadomo – Richard – homo – rasowo grał heteryka. Co z innej strony, pokazuje zabawę w zamianę ról w Kościele: ksiądz – niemężczyzna-niekobieta; normalny człek-nienormalny, głosi prawdę-nieprawdę, jest uświęcony-jest ubrudzony; żyje Duchem-żyje facetem-kobietą-niekobietą, daje wzór prostoty-umiera na otłuszczenie itd itp.
xyz123459
13 grudnia o godz. 3:50
Opisałeś pewne marzenie. Ono mi się po części podoba, ale niestety, mam silne poczucie, że to właśnie marzenie, a nie realność procesów wewnątrz Kościoła.
Sam wspomniałeś, że księży takich jak Lemański, jest skrajnie mało w Kościele. Całkowita zgoda, dowody wręcz biją po oczach.
Ale dopóki Kościół jest jak widać, tak było, jest i będzie.
Nie było żadnej szczególnej jakości w Kośclele w latach 80-tych.
Był nastrój graniczny, końca pewnej epoki. To wzmaga w ludziach, więc i w Kościele, zachowania niecodzienne. Psychologia o tym mówi.
To była wyższa fala, z większą ilością niż zwykle postaw i zdarzeń pozytywnych.
Parząc wstecz, przed ten czas widać płaskość. Patrząc w przód, od wtedy do dziś, widać płaskość, nawet z licznymi zapadliskami.
Michaliki, Hosery, Dydycze, Głódzie i wszelka inna kościelna fauna wcześniej była formowana. Lata 50-te, 60-te – wtedy oni klerykowali, byli ociosywani, rządzili w parafiach i kanclerzowali u swoich starszych w wierze biskupów, tych jeszcze przedwojennych. Wtedy młotki zamieniały się w jeszcze solidniejsze kilofy.
To oni formowali lud boży, młotkując ich tak samo, jak młotkowała Huta Stalowa Wola kęsy żelaza.
Rydzyk ze swoim podkatalogiem jest częścią katalogu głównego.
Nie, Kościół nie był inny, ale doznał, że użyję kościelnej nowomowy, chwilowego „wzmożenia”, jak cały niemal lud polski. Było, minęło, oklapło, wróciło do postaci standardowej.
Widzimy to bardziej dojmująco, bo łatwiej dziś o informację, wylata to szybciej do mediów. Wtedy nie wylatało, było co najwyżej notowane po nocach w teczkach SB-ckich, które potem usłużni Kościołowi urzędnicy państwa spalili.
Wojtyła, jako nieprzeciętny przedstawiciel tamtego kleru, był też nieodrodnym synem jego zakłamania. W Polsce walczył o „wolność ludu”, a Amerykach, Afryce i Azji – tępił wolność. Gloryfikował kobietę na wzór Maryji, a zwalczał prawa kobiet, równość, w tym równość i osobowe prawa do własnej płodności. Itd itd itp etc.
Ksiądz Lemański jest po prostu porządnym człowiekiem. Dowidział się (samodzielnie, bo nie uczony w seminarium), że w Polsce mordowano Żydów i pomyślał zapewne, jako porządny człowiek: O ja pierniczę ! Jak to? Wymordowano miliony Żydów, a ich cmentarzy nie ma, a ich macewy służą jako płyty brukowe na drogach i pod kościołami? A kto ich zabił? Przecież nie tylko hitlerowcy…
No i od tego myślenia, od tych pytań, od tych skromnych odpowiedzi, stał się wrogiem korporacji, z jego szefem Hoserem na czele.
A ponieważ jest przyzwoitym człowiekiem, ludzie to czują i szanują. Szanują jego uważność, troskę, otwartość na każdego parafianina.
I widzą różnicę: przyjeżdża kontener kilofów od Hosera i robi rozpierduchę z parafią, Lemańskim i parafianami. Kilof-kanclerz od Hosera mówi donośnie parafianom: Rady Parafialnej już nie ma ! Nie istnieje, koniec!
Banda kilofów-szafarzy miłości bożej, wdeptuje człowieka w ziemię. Lemański-porządny człowiek, staje między ludźmi. Bo jest człowiekiem, nikim więcej.
I tak jest dobrze.
PAK
Piszesz: „A zniesienie celibatu byłoby zamachem na sens własnej drogi życiowej.”
Zniesienie celibatu w sensie zniesienia zakazu małżeństwa byłoby dla nich głównie życiowo niewygodne. Nieopłacalne.
I dla nas zresztą też.
Pzdro
Sławczan
Dzieci uczęszczajace na religię mają rodziców którzy płacą podatki.Jeśli na religię ,a tak jest w RZECZYWISTOŚCI ,chodzą prawie wszystkie dzieci (zwykle jedno w klasie nie uczęszcza -starałam sie poznać to w kilku szkołach) to chyba mają prawo w demokracji do finansowania tych zajęć.
Wszystkie kościoły w Polsce mają prawo do takiego finansowania.
Co do krzyża to sądy orzekły iż powodowie nie udowodnili,że ponieśli z tego powodu uszczerbek.Takie było uzasdanienie. I mogą jeśli chcą walczyć dalej.
Mnie całkiem nie pasuje finansowanie jakichś instytucji od nibyzwalczania HIV,promowania homo(to tez są wspólne pieniadze) ale co mogę zrobić —mogę inaczej głosować w najbliższych wyborach i to wszystko.Takie sa reguły.
To, że logopeda może zniwelować wady wymowy w trakcie zajęć w przedszkolu to taki kit może wciskać logopeda ,który chce mieć dodatkową fuchę.
In vitro, to ważną kwestią społeczną, jest tylko dla kilku dziennikarzy z wiodących mediów.
Zresztą rząd i minister odpalili 160 ml na sztuczne zapłodnienie i niektórzy ginekolodzy już nie zginą.Może to i dobrze bo pomoże to ustalić zbliżone do faktycznych dane o tej populacji dzieci i ich rodziców.
Ruch pro –live ma coraz więcej zwolenników (chyba 65 %obywateli) Ale Magdalena Środa o tym wszystko wie ,bo wydziera sobie z rozpaczy włosy z głowy.
Przez to nieustanne gadanie o związkach homo to rząd stracił sporo poparcia -ludziom się od tego robi niedobrze.
Proponuję wyjście poza kiszenie się we własnym sosie i rozpoczęcie promowania idei przetargu, na wysokość kosztów utrzymanie państwa, do którego mogłyby stanąć obecne lub przyszłe władze cywilne i Kościół Katolicki w Polsce.
Myślenie w tych kategoriach mogłoby stać się początkiem pragnień wrogów kościoła do zmiany swojego okupanta.
Sad najwyzszy USA odmowil zajecia sie apelacja w sprawie, ktora przeszla juz wszystkie mozliwe instancje, a dot. problemu przestrzegania rozdzielenia religii od panstwa. Zwroccie uwage, ze nie rodziela sie tu kosciola od panstwa, lecz religie. Otoz od 1954 roku w pieknym miescie San Diego stoi pomnik ku czci bohaterow wojny, ktorego istotnym elementem jest ponad 10metrowy krzyz. W roku 1989 kilku weteranow zalozylo sprawe w Sadzie, ze ow krzyz narusza konstytucyjnie gwarantowana wolnosc panstwa od religii i faworyzuje wyznawcow jednej religii.
Obecna Decyzja S.N. automatycznie nadaje waznosc decyzji nieco nizszego szczebla, ktora nakazuje usunac krzyz w ciagu 90 dni. Jednak milosnicy krzyza ciagle maja jakies sciezki odwolawcze, i zapewne z nich skorzystaja. Porownujac z polskim konstytucyjnie gwarantowanym rozdzieleniem brzmi to jak bajka.
Prawda sacrum i profanum
KzP – 12.40
Według Twego wyliczenia osób”kościelnych” jest w Polsce ok 33 500.
Maja one swych bliskich bądż z sobą związanych a ci jak wiadomo potrzebują- wymagają wsparcia , tak duchowego jak i finansowego.
Oczywiście, to wsparcie skąś pochodzić musi i musi mieć swe żódła.
Jak słusznie zauważasz to wsparcie – to nasze pieniądze prywatne lub państwowe nie ustanie w przypadku zniesienia celibatu gdyż nadal będzie istniał popyt i nic nie wskazuje na to że się zmniejszy.
Generalizując należy więc przyjąć że liczbę tą 53,5 tys należy pomnożyć przynajmniej przez 2 i przyjąć ze jest to liczba świętych krów żyjących na naszym garnuszku.
Ma pewno część z nich przynosi społeczeństwu pożytek ale większość jest jak nie zakałą to pasożytem.
Wyjście więc jest jedno oddzielić plewy od ziarna .
Niech wierzący utrzymują swe EPISKOPATY z własnego dobrowolnego opodatkowania , dotyczy to szkół , szpitali , wojska i innych organizacji zawodowych.
Niech KK płaci podatki tak jak każda firma od swej działalności i poddaje się kontroli finansowej jak inne firmy a także niech ogłasza coroczne sprawozdania z działalności.
To nie są złośliwości ani walka z kościołem to zwykłe //uproszczone// reguły działalności .
Bo co do sacrum to ONO jest piękne ale w zderzeniu z profanum wychodzą nieciekawe rzeczy.
Przykład a proszę :
Żona dostała skierowanie do sanatorium.
Wróciła zniesmaczona i przed czasem.
Czemu ? bo w dwuosobowym pokoju miała za koleżankę zakonnicę.
Przyjechała w cywilu.
Rozrywkową niewiastę taką co sobie uciech doczesnych nie żałowała
Na pytanie ” a jak to jest ze ślubami zakonnymi czystości” odpowiedz była prosta – czy Bogu to przeszkadza??.
Pewnie rozlegną się połajanki pod moim adresem ale – żonie nic nie mówiłem , tylko po głowie zaczęło mi chodzić paskudne przypuszczenie czy pytanie .
Jak to do końca jest z :
– adopcją przeprowadzaną przez organizacje kościelne
– zakonnic jest ponad 23 tys i statystycznie rzecz biorąc gdyby chociaż 1% z nich przez całe swe życie powiłoby 1 dziecko , bo miałyby taki instynkt kobiecy- to gdzieś się tych 230 maluchów powinno pokazać.
– w jakim więc świetle trzeba popatrzyć na owe OKNA ŻYCIA.
Ja wiem że zezowato patrzę i myślę ale jak coś bardzo świeci to ja wolę podrapać paznokciem i zobaczyć co jest pod tą pozłótką.
ukłony
izka561!
Masz ochotę wierzyć, utrzymuj KK tylko ze swoich podatków. A moich pieniędzy do tego nie mieszaj. A jak bierzesz ode mnie pieniądze na utrzymywanie poglądów z X wieku to nie dziw się, że Twoje bierze się na sprawy Tobie niechętne.
A ja powtarzam po raz setny, prowadź swoje życie jak chcesz, tylko nie wtrącaj się do mojego. W kwestiach obyczajowych nie ma większości – mniejszości, każdy prowadzi swoje życie jak chce.
@PAK- jakim błędem??? Proszę się zapoznać z ich metodologią (najwyższej klasy), a nie wypisywać bzdury.
Zezowaty
Pisałem już wyżej, że moim zdaniem wspólnoty katolickie powinny utrzymywać całą religijną infrastrukturę – w tym oczywiście książy i zakony. Powinny mieć pełną autonomię również w aspekcie finansowym.
Oczywiście państwo nie może całkowicie odstąpić od finasowania pewnych działań. Musi np pomagać w utrzymaniu obiektów zabytkowych użytkowanych przez katolików. W Polsce nie byłyby to zresztą jakieś zawrotne kwoty bo tych obiektów jest niewiele.
Widzę również mozliwość wspierania np działalności dobroczynnej. Bez sensu byłoby wyłączanie z konkursów na dotacje państwowe organizacji dobroczynnych tylko dlatego, że mają charakter religijny.
Podobne wyjątki dotyczyć powinny kosztów osobowych. Przecież żołnierzom na froncie – na przykład w misji zagranicznej – potrzebny jest duchowny. Więc w takim przypadku państwo powinno brać na utrzymanie tych ludzi np na etacie sanitariusza.
No ale piszę o niebędnym minimum. W tym się już nie mieszczą kapelani szpitalni czy więzienni. Księża tę działalność powinni prowadzić w ramach tzw „posługi” a nie etatu.
Podobnie jest z podatkami. Nie widzę powodu by państwo gnębiło wspólnoty katolickie z trudem utrzymujące księży czy infrastrukturę represyjnymi podatkami. Czy jakiekolwiek współnoty innych religii. Natomiast biznesy katolickie powinny być objęte zróżnicowanym opodatkowaniem. Jest tylu fachowców od podatków, że chyba nie ma większego problemu ze stworzeniem sensownego systemu danin państwowych czy zwalniania od nich. Nie jest też problemem określenie czym jest kult.
Nie mam nic przeciwko temu by za moje podatki dokonywano renowacji dzieł sztuki sakralnej czy wspomagano katolickie jadłodajnie dla bezdomnych. Ale nie godzę się na utrzymywanie nienasyconej kasty kapłańskiej czyli masową indoktrynację religijno – polityczną społeczeństwa za pomocą aparatu państwa. Przecież to się wszystko wyrodziło.
Dzięki za opowieść o rozrywkowej zakonnicy. Potwierdza ona moją tezę, że oni w okowach celibatu nie cierpią seksualnej męki.
Pozdrawiam
Idea celibatu jest piekna dla 3 procent populacji kaplanskiej . Reszta jej nie przestrzega przyjmuje jako ciezar kariery . Celibat powinien byc dobrowolny , ale co wtedy z majatkiem Watykanu ? Zmaleje do 1/3 , przeciez to o to chodzi . A takze o ofiary pedofilii . Ksiadz zonaty pod czujnym okiem zony bylby ( wydaje sie ) mniej sklonny zaczepiac dzieci . Poza tym jakos by sie spelnial w kontaktach mesko zenskich . Jak na razie molestowane dzieci popelniaja samobojstwa sprawa ks. S. Kaszowskiego i Bartka , inne maja calkowicie zniszczone zycie jest ich byc moze nawet setki tysiecy w ostatnich 70 latach . Moze Franciszek cos zmieni ?
Do Wiesiek 59 ///////// najwiecej pedofili jest w Kaplanstwie , wsrod nauczycieli , wsrod policji , sadownictwa ( kuratorzy etc.) To sa wlasnie te zawody spolecznego zaufania 🙂
Na ogloszenie wyroku w sprawie ksiedza ktory zostal skazany za pedofilie na 8 lat !!!!(sic) miesiac temu (chwala sedziemu ! ) oczywiscie beda odwolania od wyroku , zmiany etc, ktory to ksiadz molestowal chyba z 9 chlopcow przyszedl nie ksiadz ! ale 40 osob z parafii z transparentami protestujac przeciw wyrokowi.
.
Brak mi tu jednego,
ojcieca chrzestnego
dla dzieciaka…
hmmmm- Franek perhaps?
.
@jabeta:
Cytuję prof. Baniaka:
Większość duchownych przebadałem za pomocą kwestionariuszy, inni się do mnie zgłaszali lub sam do nich jeździłem.
Ci sami się zgłaszający są dobrzy, by rozpoznać środowisko. Ale do statystyk brani być nie mogą, jako grupa nie spełniająca wymogów.
Mam szeroką siatkę kontaktów, informatorów.
J.w. Jeśli masz siatkę informatorów, to nie masz dobrze przygotowanego przekroju grupy zawodowej.
Dysponuję dostępem do danych wszystkich księży w Polsce.
Bardzo dobrze, ale jak to się ma do przygotowania owej grupy do badań?
Niejednokrotnie oni sami zgłaszają się po radę, bo wiedzą, że taką tematyką zajmuję się od lat. […]
To wskaźniki procentowe odnoszące się do przebadanych przeze mnie osób. Nie muszą odnosić się do całej populacji.
Znowu — odnoszą się do przebadanych osób, a jak te przebadane osoby mają się do całości?
Dalej też masz wskazanie, że prof. brał jako losowe zgłoszenia samych duchownych:
Ci, którzy się zgłosili, też w jakiś sposób byli „losowi”, bo ja ich o to nie prosiłem.
Prawidłowo przeprowadzone badanie wyglądać by musiało jakoś tak: na podstawie informacji o wszystkich duchownych w Polsce przygotować (losowo, ale z uwzględnieniem proporcji) grupę badawczą. Zwrócić się z zapytaniem (tak, wiem, to zapewne będzie bariera nie do przekroczenia — szczere odpowiedzi zapytanych, związane w końcu z tematem tabu…). Przeanalizować odpowiedzi, z uwzględnieniem faktu, jak odpowiadały poszczególne grupy (wg wieku, miejsca pracy, miejsca pochodzenia, wykształcenia, itp.), tak by skorygować błędy wynikające z selektywności odpowiedzi (jednym grupom będzie się chciało odpowiedzieć bardziej niż innym).
Sposób w jaki badania prowadził prof. Baniak oznacza, że nieproporcjonalnie wielu krytyków celibatu spośród duchowieństwa zostało w statystykach uwzględnionych. Nie mam takiego wglądu w metody pracy prof. Baniaka by zgadywać, czy w rzeczywistości zniesienie celibatu poparłoby 5% duchownych, czy 1,5%, czy może 50%… Ale że dużo mniej niż w tak prowadzonych badaniach — to pewne.
@januszwysocki@gmail.com:
Dlaczego majątek ma zmaleć? Myślisz, że teraz nie da się ‚wyprowadzić’ dóbr kościelnych dla krewnych?
@PAK, to niech się Pan postara o większy wgląd w prace prof. Baniaka. Powtarzam- Pan nie ma pojęcia o stosowanej przez niego metodologii.
Zapalczywość z jaką Pan Redaktor i komentatorzy podejmują ten temat jest co najmniej zastanawiająca. Wygląda na to, że zasady panujące w kościele imponują.
Ja jestem za zniesieniem celibatu! Widzę co się dzieje a mężczyźni potrzebują kobiety a kobieta mężczyzny. Tak to jest już w naturze i Bóg stworzył kobietę i mężczyznę i jest w Piśmie Św. aby ludzie się rozmnażali i nie ma nic w Biblii na temat celibatu to jest dogmat. Kiedyś księża się żenili to było w średniowieczu tylko Biskup to zrobił tylko ze względu na majątek kościelny. Mężczyzna to słaba psychika i potrzebują kobiety-inspiracji. Bóg stworzył dwojga ludzi, aby nie byli sami i się wspierali. Pomyślcie nad tym i gdyby znieśli nie byłoby tylu problemów. To jest normalne, naturalne, że jest kobieta i mężczyzna. Razem by mogli robić coś dla ludu i byłoby pięknie. SA i dlaczego ewangelicy i protestanci mogą się żenić a katolicki kościół już nie? musi być fair. Wiele krajów prosi, aby został zniesiony celibat. Dużo księży ma już po prostu dość celibatu. Fajnie być z drugą połówką, doświadczać wspaniałej miłość i razem służyć dla innych. Dlaczego tak nie może być? ZNIEŚCIE CELIBAT!!!
Ja jestem za zniesieniem celibatu! Widzę co się dzieje a mężczyźni potrzebują kobiety a kobieta mężczyzny. Tak to jest już w naturze i Bóg stworzył kobietę i mężczyznę i jest w Piśmie Św. aby ludzie się rozmnażali i nie ma nic w Biblii na temat celibatu to NIE jest dogmat. Kiedyś księża się żenili to było w średniowieczu tylko Biskup to zrobił tylko ze względu na majątek kościelny. Mężczyzna to słaba psychika i potrzebują kobiety-inspiracji. Bóg stworzył dwojga ludzi, aby nie byli sami i się wspierali. Pomyślcie nad tym i gdyby znieśli nie byłoby tylu problemów. To jest normalne, naturalne, że jest kobieta i mężczyzna. Razem by mogli robić coś dla ludu i byłoby pięknie. SA i dlaczego ewangelicy i protestanci mogą się żenić a katolicki kościół już nie? musi być fair. Wiele krajów prosi, aby został zniesiony celibat. Dużo księży ma już po prostu dość celibatu. Fajnie być z drugą połówką, doświadczać wspaniałej miłość i razem służyć dla innych. Dlaczego tak nie może być? ZNIEŚCIE CELIBAT!!!
Celibat to NIE dogmat!!!