Wielka ,,Ida”
Jestem pod wrażeniem. Wielki film Pawła Pawlikowskiego. Bardzo polski, bardzo uniwersalny. Pod każdym względem głębokie przeżycie, dreszcz metafizyczny.
W miarę jak stawało się jasne, że Ida stanie przed wyborem: wrócić do klasztoru czy nie, pomyślałem, że nie wiem i że nie chcę wiedzieć, co wybierze. Niech opowieść się opowie do końca. I opowiedziała się. Bez jednego zgrzytu. Dopełniła się tak, jak dopełnia się życie każdego z nas. Czy tego chcemy, czy nie.
Dla jednych będzie to dopełnienie się przeznaczenia, dla innych dopełnienie się skutków podjętych decyzji egzystencjalnych. Decyzja Idy wydała mi się przekonująca. Decyzja jej ciotki – również, ale znaczyła coś innego.
Decyzja Idy znaczyła, jak sądzę, że uznała, iż warto żyć dalej, także dlatego, że znała już swą tożsamość i ją zaakceptowała: jest polską Żydówką i zakonnicą. W decyzji Wandy widzę heroiczny akt rozpaczy w odpowiedzi na odkrycie grobu pomordowanych członków rodziny, wśród nich własnego syna. Już wiedziała, co się z nimi stało, gdzie zostali zabici. Pochowała ich z Idą symbolicznie w grobie rodowym. Tożsamość została dopowiedziana do końca, dalej żyć nie warto.
To nie jest tylko film o żydowskim losie w czasie zagłady, choć jest też o tym i bardzo, bardzo mocno. Pisze Tadeusz Sobolewski, że ten film mówi szeptem tam, gdzie inni krzyczą. Podobnie uważa i chwali Janusz Wróblewski. To prawda, ale nie chciałbym tego rozumieć jako wytyku pod adresem choćby ,,Pokłosia”. Bywa, że trzeba krzyczeć, gdy inni milczą.
To jest film o polskich tożsamościach, chłopskiej, żydowskiej, katolickiej, komunistycznej. Okazują się jakby koszulami Dejaniry. Nie można się z nich wyrwać, ale można je zdzierać z siebie po kawałku. Pobożna i czysta dziewczyna, stalinowska prokurator, morderca żydowskiej rodziny, z której pochodzi zakonnica mająca składać śluby, młody saksofonista mało socjalistycznie zakochany w muzyce Coltrane’a.
Kim są? Sobą, ale też metaforą. Tożsamość jest do odkrycia i do ukrycia, czasem jednocześnie. Jest uwięzieniem i wyzwoleniem.
Dlatego jest to także film równie uniwersalny, jak i polski. Nie mogę się doczekać następnego dzieła Pawła Pawlikowskiego.
Komentarze
Ulubiona gadka was niemal wszystkich: odpowiedzialność zbiorowa. Guzik! Nie utożsamiam się w niczym, co zrobili przodkowie i co wy robicie. Utożsamiam się tylko z sobą i odpowiadam tylko za to, co ja robię.
Panie Redaktorze, proszę dawać znać czy tekst, ten i podobne, zawierają spoilery, filmu nie widziałem i nie chciałbym zepsuć sobie zabawy 😉
@bartas
Jak Pan oczekuje ,,zabawy”, to niech Pan sobie daruje. To nie dla Pana.
atalia
Oczywiscie, że każdy odpowiada za siebie, ale nie żyje w izolacji od powicia, nie mówiąc o genach, na które nie ma wpływu.
Rozwija się w określonych warunkach, jest poddawany różnym wpływom, bodźcom etc., nie może odciąć się od ciągłości, czyli od historii.
Dlatego np. Niemcy do dziś potrafią się bić w piersi za grzechy swoich ojców i dziadków, zarówno w wymiarze moralnym, jak i gdy chodzi o zadośćuczynienie, choćby w postaci wypłacanych odszkodowań
Powinno być – wyplacanych odszkodowań OFIAROM.
Film nie jest doskonały, bywa nużący i jest utykany scenami o niczym. W ogóle nie ma się wrażenia czy Ida będzie miała poważne wątpliwości co do pierwotnego wyboru. Ma chwilowe.
Wanda o losie swoich bliskich wiedziała nie „już”, ale od zawsze; nie tylko aparat władzy ludowej wiedział jakie były okupacyjne losy Żydów. To tylko dziś powszechnie się nie wie lub udaje, że nie wie.
Mino niedostatków realizacyjnych, film ważny. Chwilami piękny.
Adam Szostkiewicz
Byłem, widziałem, zobaczyłem coś niezwykłego.
Pięknie się Pan podzielił wrażeniami.
Dziękuję i pozdrawiam
PS
U Agnieszki Holland była scena seksu w kanale – obleśna i przydługa. Powiem nawet – niepotrzebna.
W Idzie też jest trochę seksu, ale aluzyjnego, smacznego, bez łopatologii.
atalia
27 października o godz. 8:24
”Ulubiona gadka was niemal wszystkich: odpowiedzialność zbiorowa. Guzik! Nie utożsamiam się w niczym, co zrobili przodkowie i co wy robicie. Utożsamiam się tylko z sobą i odpowiadam tylko za to, co ja robię.”
Wybacz, ale albo masz dojrzałość społeczną na poziomie przedszkolaka (”mamo, mnie tam nie było, ja tego nie zrobiłem!”), albo jesteś dorosłym cynikiem. Nie ma tu mowy o prawie karnym i o tego typu odpowiedzialności zbiorowej, ale ludzkich postawach i sumieniach, które łączą, wiążą i wiele mówią o charakterze mniejszej lub wiekszej społeczności.
Czy chcesz czy nie chcesz to i ty należysz do takiej społeczności, z którą mniej lub bardziej się utożsamiasz. Zatem jeżeli cieszysz się ze wspólnych sukcesów tej społeczności, na przykład z osiągnięć sportowych Polaków, albo z tego że daliśmy światu Kopernika, to i winno smucić cię to co przynosi temu narodowi ujmę, nawet ”jak ciebie tam nie było”.
@Adam Szostkiewicz:
Całkowicie podzielam zachwyt nad filmem. Genialny kontrapunkt do ojkofobicznej propagandy w prymitywnej poetyce der stuermera a rebours jakim był film Pasikowskiego/Stuhra juniora „Pokłosie”.
Można o temacie polsko-żydowskim mówić bez kłamstwa i antypolskiej lub antyżydowskiej fobii. Też czekam na następny film p. Pawlikowskiego.
Brawo reżyser.
Filmu nie widzialem (nie dotarl na nasza polkule), ale widzialem dwa poprzednie filmy. Tamte byly nieco balamutne (zwlaszcza The Woman in the Fifth, drugi- My Summer of Love byl nieco lepszy, mozna w nim zobaczyc mloda Emily Blunt) i zrobione pod publiczke, choc zdradzaly duzy talent i nieco wzorowania sie na mistrzu Polanskim.
Tematu dyzurnego nie poruszam, bo juz wszystko zostalo powiedziane. Czy ta stalinowska oprawczyni to Helena Wolinska w ktorej domu (i W. Brusa) bywal P. Pawlikowski?
„Poklosie” to byla naprawde propaganda w najgorszym stylu. Nie warto porownywac (ani wracac).
Z kogo to cytat?
? …tam jest jakaś dziwna sprawa, On opuścił Polskę we wczesnych latach 80-tych, czyli w stanie wojennym i teraz jest pytanie: w jakich okolicznościach ów młody wtedy profesor in spe opuścił Polskę i dostał paszport i pojechał przez Dijon do Stanów… ?
Semka? Karnowski? Wildstein?
Nie. Pan Szostkiewicz u Pani Paradowskiej w czwartkowy ranek.
Fuj.
kozetka
27 października o godz. 11:40
Żadne ludzkie postawy, sumienia (co to jest sumienie?) nie łączą mnie z innymi. Nie jestem dumny z Kopernika ani z Gombrowicza czy Żeromskiego, ani ze sportowców, choćby nawet mieli złote medale olimpijskie. Nie utożsamiam się z żadną społecznością. Odpowiadam tylko za siebie i nikt inny za mnie nie odpowiada.
A nazywać mnie możesz, kim (czym) chcesz: cynikiem, łajdakiem, dzieckiem, g… – twoja wola i nic mi do tego.
mag
27 października o godz. 10:43
Czy człowiek jest maszyną (pacynką, kukłą), czy też kimś wolnym? Jeśli jestem kimś wolnym, to nic nie ma na niego wpływu i żadna historia go nie dotyczy.
Przykład Niemców nic mi nie mówi, biorą na siebie cudze winy, winy konkretnych swoich przodków, ich sprawa.
Nie ma żadnych koszul Dejaniry, o których pisze Szostkiewicz. Nie ma więc powodu, abym cokolwiek z siebie zdzierał i za cokolwiek, czego nie zrobiłem, odpowiadał.
Urodziłem się dobry, ale wychowanie (zwłaszcza przymusowe w szkole) usiłowało mnie obciążać cudzymi winami i wzbijać w dumę z cudzych osiągnięć. Na szczęść, wreszcie udało mi się uwolnić od tego, co zrobiło ze mnie wychowanie.
@wiktor
Nie na temat, ale odpowiem.
Fuj to jest to do czego ten człowiek i jemu podobni ,,eksperci” przykładają rękę. A okoliczności pozwalają stawiać takie pytania. Zdaje się że Pan o nich wiele nie wie. Ja wiem.
atalia
27 października o godz. 19:35
Postawa oryginalna i akceptuję ją. Gdyby nasi politycy mieli tak wysokie poczucie odpowiedzialności osobistej za swoje słowa i działania 😉
Filmu nie widziałam, ale są też negatywne głosy. Że „Ida” to nie tylko reprodukcja kliszy „żydokomuny”, ale także jej wzmocnienie. Że widzenie w tym filmie odkłamania tej stabuizowanej figury „żydokomuny” to grube nieporozumienie.
kozetka
28 października o godz. 10:51
Politycy, politycy… śmiechu warte.
Wlasnie dotarla do mnie wiadomosc o smiercie Tadeusza Mazowieckiego.
Obywatela przez duze „O”, ktory pozostal wierny swoim pryncypiom nawet w najciemniejszych czasach PRL.
Odwaga i poczucie odpowiedzialnosci za Polske, uczynily Go z woli wyborcow, pierwszym wolnie wybranym premierem po II wojnie swiatowej w Polsce.
Czlowiek honoru. Obywatelski bohater.
Takich bylo i jest zawsze niewielu.
@z dystansu
Tak jest, jak Pan napisał. My piszemy o Tadeuszu Mazowieckim na portalu Polityka.pl
Zabawne, że ci, którzy filmu nie widzieli, poczuli potrzebę wypowiedzenia się o filmie. Na forach filmowych takie głosy są jednoznacznie klasyfikowane.
Natomiast wypytującym się o pierwowzór Wandy i snującym inne narodowościowe dywagacje warto odpowiedzieć słowami Agaty Kuleszy: to nie film o Polakach, Żydach i Niemcach tylko o ludziach, ich postawach, ich wyborach. Akurat ci ludzie są osadzeni w określonym miejscu i czasie.
Pisanie o antypolskości „Pokłosia” to jakiś żart.
@woziwoda
Ditto
Bo ja wiem, Woziwodo… Po to (również) czyta się recenzje czy inne opinie na temat filmu, by np. wywiedzieć się, czy warto ryzykować pójście do kina. A ja opinię, którą przywołam, mam z wiarygodnego dla mnie źródła. Wstrzymaj więc lejce z tą krytyką przywołanych opinii krytycznych. Może ta opinia się komuś przyda.
Ps. Na film jednak zamierzam się wybrać. Ale mogłam nie zechcieć, wszak nie na wszystkie filmy chodzimy i chyba w tej selekcji opieramy się również na opiniach.
Film wspaniały, szczerze polecam. Majstersztyk kreowania nastroju, odtworzenia realiów, aktorstwo zachwycające, przy którym gwiazdy Hollywood jawią się jak amatorski teatrzyk z remizy.
Natomiast z cyt.:”To jest film o polskich tożsamościach, chłopskiej, żydowskiej, katolickiej, komunistycznej.” absolutnie się nie zgadzam. Jest to film o osobistych decyzjach chłopa, Żydówki, młodej katoliczki, o ich przyczynach, o ich bolesnych konsekwencjach dla tych i innych ludzi. Niezależnie od tego jak wiele (lub niewiele) podobnych decyzji i czynów było, to nie jest żadna zbiorowa tożsamość, to jest osobista tragedia. Nie wierzę zresztą w żadną „zbiorową tożsamość” żadnej grupy (no może SS i inne formacje o wypranych mózgach).
Po wyjściu z kina, po rozejrzeniu się po ulicy tak mało przypominającej realia filmu poczułam wielką ulgę. Że to, co obejrzałam to przeszłość. I te tragiczne wybory, i te paskudne stilonowe firanki. I że nie wróci.
Zachęcam do lektury:
http://www.lewica.pl/?id=28839&tytul=Piotr-Forecki%3A-Legenda-o-Wandzie%2C-co-zast%B1pi%B3a-Niemca
Wkleję jednak fragment z powyższej recenzji:
„Jego film, to reprodukcja i wzmocnienie mitu ?żydokomuny? w wersji hardcore, a nie, jak chce tego Jakub Majmurek, jej odkłamanie i demitologizacja. W kontekście tego konkretnego wątku w Idzie, scena w Generale Nilu, w której to podczas posiedzenia Sądu Najwyższego jedna z uczestniczek wypowiada znamienne słowa: ?Wszyscy jesteśmy Polakami, choć większość z nas pochodzenia żydowskiego?, jest doprawdy subtelna. Niemniej jednak, Ryszard Bugajski także zagrał ?żydokomuną?. I osiągnął efekt, który niejako przy okazji, udało się również uzyskać Pawlikowskiemu. Otóż, dzięki Idzie Polacy zyskali kolejną sposobność, by opuścić sale kinowe w poczuciu, iż w stalinowskim aparacie represji zasiadały jakieś obce, ?niepolskie? siły. ?Jakieś?? ? po prostu Żydzi. Szkoda, że w tym kontekście na ekranie nie została odrobiona lekcja z tekstu Andrzeja Ledera Kto nam zabrał tę rewolucję? ? Ocalenie wspólnoty wymaga jednak poświęceń i wyrzeczeń. Podobnie, jak zachowanie dobrego imienia Kościoła z tą wspólnotą powiązanego.
Ida pod pozorem pytań o uniwersalność grzechu jednostki, buduje fałszywe poczucie symetrii. Bilansuje grzechy i winy. My wam płytkie groby, wy nam komunistycznych siepaczy. Polscy mordercy i żydowscy zbrodniarze. Wanda, choć już sędzina, nie wychodzi z prokuratorskiej roli i nadal przesłuchuje Polaków, lecz teraz już tylko we własnej sprawie. To dzięki jej obecności na ekranie film zyskał uznanie prawicy i status odtrutki na Pokłosie. Nie ma Niemców, ale w ich miejsce pojawia się przedstawicielka ?żydokomuny?. Dobre imię Kościoła katolickiego zostaje ocalone, a to, że jakiś pojedynczy chłop zmordował podczas wojny Żydów jest do przełknięcia, bo to przecież jednostka nie wolna od grzechu. Ida, jak konstatuje jeden z publicystów, ?jest wszystkim, czym nie jest toporne i proste jak bejsbolowa pała ?Pokłosie? Władysława Pasikowskiego. Oba filmy opowiadają o grzechach niektórych Polaków w czasie II wojny światowej wobec ich żydowskich sąsiadów. Jednak w przeciwieństwie do reżysera ?Psów? Pawlikowski nie ocenia, nie potępia i nie stygmatyzuje Polaków. Za to skupia się na złożoności i uniwersalizmie grzechu jednostki. Mam nadzieję, że ?Ida? pozwoli zapomnieć o ?Pokłosiu? i będzie głównym filmem rozliczającym ciemne karty naszej przeszłości?.
Aby uzyskać taką rekomendację nie trzeba wybitnej wirtuozerii. Wystarczyło dobrze się wsłuchać w opinie dominujące w samym centrum polskiego dyskursu publicznego, a zwłaszcza w to, co mówi się na temat ?żydokomuny? i wyczuć, jaka jest funkcja tej kliszy. Pawlikowski podporządkował Wandę stricte polskiej narracji. Zastosował wobec bohaterki swoisty wariant przemocy symbolicznej: jako kobiety, Żydówki i komunistki. Ją samą uczynił poniekąd niemą. Zapłacił cenę, za którą mógł przy okazji otwarcie powiedzieć o polskich zbrodniach na Żydach, by wszystkim się podobało i nikt nie poczuł się dotknięty i obrażony. Wanda wyspowiadała się ze swoich grzechów i popełniła samobójstwo. Jej już nie ma, bo nie ma już prawie przedwojennych żydowskich komunistek i komunistów ? ich biografie piszą inni. Film zostaje i posiada szczególną moc uwodzenia.”
Chciałabym obejrzeć ten film jednak czytając opis fabuły wdaje mi się, że jest on bardzo ciężki i ma raczej mało optymistyczny wydźwięk. To chyba nie jest najlepsza pozycja na jesienne wieczory.