Kapuściński na cenzurowanym
Wdowa po Ryszardzie Kapuścińskim ma prawo wystąpić do sądu o zakaz publikacji książki o nim napisanej przez Artura Domosławskiego. Szkoda, że Alicja Kapuścińska na razie nie podaje żadnych powodów tak drastycznej akcji, bo to zwiększa zamęt wokół sprawy.
Ale nie trafia też do mnie zarzut, że pozew jest cenzurą prewencyjną. Wdowa nie żąda przecież zmian w treści, lecz działa w obronie dóbr osobistych męża i rodziny: tak przynajmniej rozumiem jej intencję.
Są dwie możliwości (odrzucam plotkę, że ten szum to element kampanii promocyjnej).
1 pani Kapuścińska ma dobre powody do pozwu, czyli twarde dowody, że Domosławski w czymś istotnym uchybił sztuce dziennikarskiej, wypaczając prawdę o pisarzu.
2 pani Kapuścińska zareagowała przesadnie i pozew powinien zostać odrzucony. Zakaz publikacji to w systemie demokratycznym rzecz dopuszczalna, ale bardzo rzadka. Muszą być naprawdę przekonujące powody. Mam nadzieję, że sąd, jeśli zakaz wyda, to go wzorowo uzasadni.
Książki Domosławskiego nie znam, bo do mnie nie trafiła przed jej wydaniem planowanym na 1 marca, choć znam i cenię autora. Z ciekawością czytałem rozmowę z nim Daniela Passenta niedawno w Polityce. Nic mnie w niej nie zaniepokoiło.
Ale jakieś światło ostrzegawcze zapaliło się, gdy Jerzy Illg oświadczył, że książki ,,Kapuściński-nonfiction” nigdy by w Znaku nie wydał, bo z pisarzem był w przyjaźni. Odczytałem te słowa tak, że zdaniem Illga, opowieść o życiu i pisarstwie Kapuścińskiego w wersji Domosławskiego jest, delikatnie mówiąc, niewypałem i renomowane wydawnictwo ZNAK nie może sobie strzelać samobója. A wydało wiele książek Kapuścińskiego i o Kapuścińskim.
Co z tym teraz począć? Szkoda książki, bo zapowiada się, jak wynika z tego, co o niej czytam i słyszę, pomijając sprawę pozwu, interesująco. Ale szkoda też Kapuścińskiego, jeśli istotnie książka miałaby się okazać jakimś tworem tabloido-podobnym, albo paszkwilem w stylu lustracyjnym. Jednak trudno mi uwierzyć, by Domosławski poszedł takim tropem.
A może chodzi o to, że na taką książkę jeszcze pora w Polsce nie przyszła. Że nie chcemy, by tak szybko po śmierci pisarza ktoś tak blisko z nim związany, a kto sam nazywa go swym mistrzem, nie ściągał go już z piedestału . Bo co innego kwestia tabu, a co innego kwestia smaku.
XXXX
Do wojny polsko-łukaszenkowskiej wrócę rychło.
Komentarze
Jerzy Illg to przyjaciel pana Szostkiewicza. Wydawca niejednej kontrowersyjnej książki, ostatnio powieści K. Kutza. Można odnieść wrażenie, że dla dyr. Illga najważniejsze są właśnie przyjaźnie. Jerzy Illg przyjaźni się z Kazimierzem Kutzem, więc wydał mu książkę, przedstawiającą w fałszywy sposób XX – wieczną historię Śląska. Przyjaźnił się też z Czesławem Miłoszem, więc prawdopodobnie, przygotowywana na setną rocznicę urodzin poety, biografia przypominać będzie hagiografię.
Trudno mówić na jakiś temat, jeśli się tego tematu nie zna, a książki Domosławskiego nie znam, podobnie jak red. Szostkiewicz. Niemniej chcę ją przeczytać i nic nie jest w stanie podważyć mojej opinii o pisarstwie Kapuścińskiego. Żadne lustracje, żadne paszkwile. No, chyba że jakaś zbrodnia, ale o tym nie ma mowy. Mistrz to Mistrz.
Domosławski jest doskonałym i odpowiedzialnym dziennikarzem, jak mało który w tym kraju. Obawiam się, że awantura ma podtekst polityczny i jest próbą zawłaszczenia biografii Kapuścińskiego przez tzw. opozycję demokratyczną i ukrycia nie tylko jego lewicowych poglądów ale głębokiego zaangażowania w struktury ówczesnej władzy. To także jego wielkie zasługi.
Nie jestem może strasznym fanem Kapuścińskiego, ale doceniam jego dorobek pisarski.A jeżeli chodzi zawirowania wokół książki Domosławskiego,to niestety mamy efekt dwubiegunowych narracji jakie ostatnimi czasy opisują naszą rzeczywistość. Czarne-białe. Święty-diabeł. Nic pośrodku. Wszystko tylko i wyłącznie zero jedynkowe. A przecież Kapuściński żył w PRL-u. I tu nagle zdziwienie,że Kapuściński był członkiem PZPR, że był człowiekiem o naprawdę lewicowych poglądach, że jego redakcyjnym kolega był m.in Urban,Rakowski, że nie nosił brody w stanie wojennym, że nie przedzierał się studzienkami kanalizacyjnymi podczas pierwszych dni stanu wojennego z jednej tajnej drukarni do drugiej, ze spał wygodnych hotelach a nie na wygniecionym styropianie itd. Po lekturze książki Domosławskiego ciężko będzie stawiać Kapuścińskiemu pomniki.Na patrona nowych ulic tez za bardzo nie będzie się nadawał. A zresztą myślę,że Kapuściński nie bardzo miał by ochotę być pupilem dzisiejszych czasów.
Odpowiedź na pytanie dotyczące problemów z wydaniem książki zawarta jest w wywiadzie Daniela Passenta z Artutem Domosławskim i sprowadza się do nastepujących kwestii:
1. Ksiązki Kapuścińskiego przekraczają gatunkowe granice reportażu i po części są fikcją literacką. Zyskują tym samym na atrakcyjności ale tracą na wiarygodności.
2.Konsekwencją powyższego stwierdzenia jest możliwość kwestionowania udziału Kapuścińskiego w niektórych opisywanych zdarzeniach czyli podważenie legendy pisarza
3. Dalszą konsekwencją jest ideologiczne podważenie lewicowej interpretacji zmian zachodzących w świecie w latach 50 – 70 – tych. Z tej pozycji ideowej Kapuściński pisał przecież swoje książki.
Piszę o tym z całkowitym spokojem, ponieważ babranie przy życiorysie Kapuścińskiego mi w niczym nie wadzi i nie zmieni mojego odbioru jego książek. Fascynuje mnie jego pisarstwo i działalność „odbrązowiaczy” nie ma nic do rzeczy. Zresztą Domosławski zastrzega w wywiadzie, że odbrązawiając literacki pomnik Kapuścińskiego chce po ludzku przybliżyć nam tę postać. Widocznie wydawcy i wdowie te zabiegi nie odpowiadają – ich prawo.
Zresztą bywa tak, że ludzie w dobrej wierze obnażają kulisy warsztatu czy życia osobistego pisarzy a później hieny żerują na tym materiale. Ostatnio szukałem materiałów do tekstu o hiszpańskich inspiracjach Hemingwaya i wyszukiwarka wywaliła mi art. „Hemingway agentem” KGB czy GRU – nie mam pojęcia, bo do szamba nie sięgnąłem. Co tu dużo mówić – jak ktoś głupi niech przez ideologiczne obrzydzenie nie czyta Hemingwaya. Jego strata. Zresztą przy takim stanie umysłu nawet by jego książek nie zrozumiał. Niech czyta korespondenta wojennego Wildsteina. O właśnie – „Wildstein Hemingwayem polskiej współczesnej prawicy” Prawda, że pięknie.
Pozdrawiam
Ksiazki Domaslawskiego nikt nie czytal, wiec i dyskusja nad jej trescia jakby przedwczesna , jest jednak male ALE.
Przeciwna publikacji jest zona zmarlego a i wypowiadajacy sie sugeruja ze ksiazka ma pozwolic przyblizyc sylwetke czytelnikom.
No coz takich przyblizywaczy to w swym zyciu juz wielu widzialem i zazwyczaj przyblizali siebie a sylwetka osoby przyblizanej byla tlem tylko dla radosnej i niczym nieskrepowanej grzebaninie z ktorej wynikalo ze w mlodosci ukradl gruszki u sasiada i to w dodatku zielone.
O Kapuscinskim cos czlowiek wie , o Domaslawskim jakby nieco mniej – wiec moze zanim zacznie On opisywac Kapuscinskiego i wystawiac Mu opinie postara sie bysmy najpierw poznali jego samego i to nie z cudzych opisow ale z wlasnej woli .
Ryszard Kapusciński miał dar ilustrowania ważnych treści psychologicznych czy społecznych szczegółem, w jakiś sensie był i pozostał najlepszym znanym mi tłumaczem kultur , tworzył dzięki temu pomosty między ludżmi i robił to za pomocą znakomicie napisanych książek repotraży , trudno powiedzieć czy to było pisarstwo reportażowe czy reportaże literackie , opisywane przez Niego fakty , sytuacje zdarzenia często i słusznie odbierane były metetaforycznie jako celne pointa kondycji ludzi o których pisał , to niepowtarzalny dar talent , geniusz , nazwijmy jak chcemy , fenomen , pusta gadaniena na temat zmyślonych faktów jest pamfletem ludzi dziennikarzy , którzy marzą o takiej magii pióra a którym jak wiekszości z nas nie była ona dana, to taka dyskusja Moliera z dworskim muzykiem Salierim , dzieciak , łobuz zawadiaka miał talent geniusz muzyczny a ja wierny sługa dworu , pracowity , pełen poświęcenia go nie mam , sytuacja stara jak świat ale przykra bo pisarstwo Kapuścinskiego tylko zyskuje z czasem na ważności i popularności a wątpię czy dziennikarstwo Pana D / gdyby Mu nie przydażyła się książka o zanym i czczonym przez wielu WIELKIM PISARZU / w ogóle przebije się do świadomosci publicznej , zabieg o tyle haniebny że Jego nazwisko ma wypłynać w korzystnym świetle przy okazji oczernienia , poniżenia lepszego i w dodatku zmarłego już Kolegi – OHYDA
Panuje w polsce maniera zastepowania jednych brazownikow drugimi. Jedynie metoda obrony autorytetow pozostaje ta sama.
Pamietam Kapuscinskiego jako osobe zafascynowana ruchami narodowo-wyzwolenczymi w Afryce (kiedys na spotkaniu opowiadal z entuzjazmem o osobie R. Mugabe, gdy ten jeszcze kierowal swoim ruchem partyzanckim wraz z J. Nkomo z Tanzanii), o bohaterstwie zolnierzy kubanskich w czasie wojny domowej w Angolii. Nie wspomne o rewolucji islamskiej w Iranie, ktora popieral calym sercem. W sumie, jego poglady niewiele odbiegaly od oficjalnej linii polityki zagranicznej czasow gierkowskich. Wiele jego sadow z przeszlosci uleglo w miedzyczasie przewartosciowaniu, ale to chyba normalne zjawisko czasowego relatywizmu.
Ksiazki o nim rowniez nie znam. Nie wiem, czy kiedykolwiek po nia siegne. Dla mnie R. Kapuscinski, obojetnie, czy zgadzam sie z jego pogladami politycznymi, czy tez nie, byl utalentowanym pisarzem i dziennikarzem. Rowniez, jak pamietam go z kontaktow osobistych, bezposrednim, skromnym czlowiekiem, nie unikajacym klopotliwych pytan i dyskusji z ludzmi, ktorzy nic dla niego nie znaczyli. Co tez o czyms swiadczy.
„Nic nie jest w stanie podważyć mojej opinii o pisarstwie Kapuścińskiego” – pisze Dukemark
„oceniam jego dorobek pisarski.” – pisze Mikesz
„Fascynuje mnie jego pisarstwo” – pisze Kartka z podróży
„Ryszard Kapusciński miał dar ilustrowania (…) to niepowtarzalny dar talent , geniusz , nazwijmy jak chcemy , fenomen” – pisze Joanna Kopytowska
„Dla mnie R. Kapuscinski … byl utalentowanym pisarzem i dziennikarzem.” – pisze PA2155
Co ma PIERNIK DO WIATRAKA?
Jeśli żona Ryszarda Kapuścińskiego nie chce dopuścić do publikacji książki o swym mężu, to czy myślicie, że to z powodu zawartej tam jego oceny jako pisarza???
Ale gdzie tam! Jestem pewien, że jak większość żon, nie chce, żeby ujawniono ocenę jej męża jako człowieka. Pewnie był najnormalniejszym człowiekiem, zwykłym oportunistą, tak jak my wszyscy. Większość żon nie chce, żeby wiedziano (i mówiono) o ich mężach w ten sposób, a o nich samych jako o żonach oportunistów. One wiedzą dobrze, że ich mężowie to malutcy, słabi (choć nieraz utalentowani) ludzie i chciałyby, żeby pamięć o nich pozostała inna, jak np. o Marlowie Chandlera, albo o innych tytanach iluzji. Dziwne te nasze żony…
http://www.rp.pl/artykul/435588_Nieodgadniony_usmiech_pana_Ryszarda.html
Kapuscinskiego bronia jego ksiazki. Wole czlowieka z krwi i kosci niz jakis mit wykreowany byc moze czesciowo przez Niego.
Rodziny zwykle reaguja zbyt emocjonalnie. Maja do tego prawo, z boku trudno to akceptowac. Podobne zachowania mialy miejsce przy powstawaniu filmu o Generale Nilu.
Jest jakieś w Polakach takie umiłowanie ideału, pięknych rzeczy, kryształowych postaci,rycerskich gestów,patetycznych literackich fraz.Prawdopodobnie jesteśmy narodem którego ducha ubogacają takie przejawy wysublimowanej estetyki.Tego nam po prostu potrzeba.Być może inne narody również odczuwają tego typu potrzeby,ale nam Polakom jest wyjątkowo z tym do twarzy.Nasza pszenno-buraczana i jej jedyna w swoim rodzaju aksjologia postrzegania rzeczywistości,ale też historii powoduje,ze nawet Ryszard Kapuściński jest jakiś taki trochę zarysowany,niekompletny,czegoś mu brakuje.Aż strach pomyśleć co przyniesie ten rygoryzm etyczny.Przecież nasi narodowi herosi mieli czasami również chwile słabości,zwątpienia,nawet strachu.Nie chce być złym prorokiem,ale coś mi się wydaje,ze niedługo w panteonie narodowych bohaterów pozostanie tylko Maria Konopnicka na „Naszej szkapie” i Ignacy Łukaszewicz z lampą naftową w dłoni.
Joanna Kopytowska pisze:
„…taka dyskusja Moliera z dworskim muzykiem Salierim , dzieciak , łobuz zawadiaka miał talent geniusz muzyczny a ja wierny sługa dworu , pracowity , pełen poświęcenia go nie mam…”
Tak to jest, jak się wiedzę czerpie z filmów fabularnych 😉
1. Salieri był starszy od Mozarta tylko o 6 lat. W swojej epoce był uznanym muzykiem i kompozytorem, wysoko cenionym za zasługi dla pedagogiki muzycznej i życia muzycznego w Wiedniu. Nic nie wiadomo, aby cierpiał z powodu braku talentu.
2. Molier żył 100 lat wcześniej od obu kompozytorów.
Cos Ty, mikesz, jaka znowu Mara Konopnicka pozostanie w panteonie? A co
zrobisz z jej erotykami pisanymi do wieloletniej partnerki zycia, Marii Dulebianki? ” ( „I mowie – odejdz! I wracam sie cicha by spojrzec jeszcze na stop twoich slady….” ) Myslisz, ze kruchta by odpuscila?
Hehehe 🙂
Ja jej się w ogóle nie dziwię. Ludzie udają zdziwionych, że nie chce, ab publikowano biografię jej męża, z której nie wyłania się obraz świętego. I to w zupełności wystarcza. U nas nie ma miejsca na złożone postacie, chyba, że literackie spod ręki Mickiewicza, albo Sienkiewicza. Jeśli to się opublikuje, to za chwilę będziemy mieli dziesięć programów telewizyjnych, które go będą lustrować, aż nie zostanie z z pamięci po Kapuścińskim nic poza tym, że współpracował z wywiadem PRL. Ludzie chcą świętych (a jak nie jest święty, to niech będzie ostatnią świnią, jeśli za nią nie jest, będzie się nad nim pracować tak długo, aż nią zostanie), a książka Domosławskiego im tego nie dostarczy, więc bezpieczniej dla pamięci o Kapuścińskim, jeśli w ogóle nie będzie książki. Alicja Kapuścińska już za długo żyje i za dużo widziała, by mieć nadzieję, że może być inaczej. Stąd jej zachowanie.
Mikesz
A mnie się wydaje, że nie tyle tkwi w nas „umiłowanie ideału, pięknych rzeczy, kryształowych postaci,rycerskich gestów,patetycznych literackich fraz” co raczej infantylna, daltonistyczna i disneyowska konwencja „dobrych i złych”. Tu nie ma nic pośrodku, nie ma tonacji i intrygującej szarości. Jak napisałem – nie mam nic przeciwko temu, by „odbrązawiać” mit Kapuścińskiego, odsłaniać jego słabości i lęki. Dla mnie będzie postacią tym bardziej ciekawą. Ale jestem pewnien, że ta czarna, kulturowa dziura w której się znaleźliśmy po opublikowaniu ksiązki wypełni się gdakaniem kur zadziubujących pamięć o pisarzu. Po prostu pamiętam pewien wpis na blogu Passenta sprzed chyba trzech lat „Kapuś – ciński” autorstwa pewnego mędrka, który na blogach Polityki wtedy brylował. Mędrek ku mojej uldze na szczęście się stąd wyniósł na swoje i tam bredzi ku satysfakcji innych chłopskich filozofów. Ale stawiam dolary przeciw żołędziom, że sposobu myślenia nie zmienił.
Pozdrawiam
Adam Szostkiewicz: Wdowa po Ryszardzie Kapuścińskim ma prawo wystąpić do sądu o zakaz publikacji książki o nim napisanej przez Artura Domosławskiego.
No tego to juz kompletnie nie rozumiem. Czy Autor bloga, ktorego niezmiernie cenie, opowiada sie za ograniczaniem wolnosci slowa? Jesli p. Kapuscinska ma zastrzezenia do ksiazki, to przeciez moze wytoczyc proces autorowi PO ukazaniu sie publikacji.
Apeluje: opamietajmy sie.
Panie Redaktorze !
Chciałbym zwrócić uwagę na to co napisał >@ „spin doktor” z dn. 18.02.2010. h: 9.29.< (moje pozdrowienia !), ale trochę bardziej uniwersalniej, szerzej, z punktu widzenia psychologii i etyki (zwłaszcza zawodowej i pod kątem „elit” przemawiających i uczących nadwiślański „lud”, gmin, nas „maluczkich” jak trzeba myśleć, jak trzeba interpretować historię, politykę, zagadnienia społeczne etc.). Pańska Panie Redaktorze formacja intelektualno-polityczna, społeczna i „mentalna” (która od 20 lat rządzi w Polsce i nadaje kierunek rozwoju temu krajowi) wolność, swobodę i obiektywność sądów tudzież mniemań subiektywnych, ale przede wszystkim najszerzej pojęte znaczenie „osoby ludzkiej”, wniosła na sztandar. ołtarze i wpisała do Konstytucji RP. W przypadku R.Kapuścińskiego – wybitnego Polaka siedzącego „okrakiem” na powojennych dziejach Polski (jak wielu naszych Rodaków z racji historii, wyborów intelektualno-poltycznych, systemu wyznawanych wartości, etyki i wychowania wyniesionego z domów rodzinnych) – to rozdwojenie, ten „rozkrok” ma miejsce. Przy wszystkich tego rodzaju opracowaniach, biografiach,wspomnieniach każdy autor stanie (i stawał będzie zawsze) przed dylematem – to pytanie postawił ponoć Jezusowi przesłuchujący go Poncjusz Piłat; co to jest wolność ? Ale kolejną trudnością piętrzącą się przed chcącym uchodzić za obiektywnego autora jest sprawa związana ze wspomnianą „osobą ludzką”: w żadnym wypadku nie traci jej nigdy jakikolwiek człowiek, żadna jednostka -nawet najbardziej odrażająca moralnie, etycznie czy …. politycznie. Czy o tej prawdzie nie zapominało i nie zapomina przypadkiem wielu Pańskich Kolegów i Koleżanek gdy piszą, mówią i kręcą filmy tudzież programy o gen.W.Jaruzelskim ? Czy próby odzierania go z godności – przypominam: to jest kanon nauczania JP II (godność osoby ludzkiej przysługuje każdemu człowiekowi !) będącego Autorytetem dla większości Polaków – nie przyświecały przynajmniej części autorów tych produkcji ? I czy tylko czyste pragnienie „prawdy”, a nie zemsta, subiektywne „odreagowanie”, prywatne fobie i urazy kierują totalnym krytykanctwem (często nawet swoistym szowinizmem) rzeczywistości PRL-owskiej ?
Jak sięgam pamięcią te wzniosłe wartości- godność, wolność, prawda, czystość intencji, mądrość itd. – te zasady dotyczą Panie Redaktorze w wielu przypadkach tylko „naszych”: np. senatora Piesiewicza tak, ale onegdaj premiera Oleksego już nie. Czy funkcjonariusz lub adherent „PRL-u” (tak kolokwialnie się wyrażę obejmując tym znaczeniem wiele perspektyw) przestaje być „osobą ludzką” i czy nie przysługuje mu godność personalna ? Chyba o tym wielu Pana kolegów, z dawnej opozycji demokratycznej, parających się dziś dziennikarką lub publicystyką zapomniało. Dlaczego np. agenturalne memuary o L.Wałęsie uchodzą za obrzydliwe i niskie (też tak sądzę i uważam), a np. o K.Świerczewskim – są „trendy”, bo odkłamują historię ?
Nie można „zjeść ciastko” i równocześnie „mieć ciastko”. Etyczne pouczenia – tu np. pani Ewa Milewicz, wielce szacowna persona z opozycyjną kartką i clou dziennikarskiego warsztatu, elita-elit tego zawodu, uchodząca za Mt.Everest Waszego środowiska – są nader twardymi argumentami, ale niezwykle obosiecznymi. Sprawa wspomnianego już sen.Piesiewicza obnażyła tę miałkość i faryzeizm. W kontrowersjach wokół książki o R.Kapuścińskim – o których Pan pisze w dzisiejszym felietonie – ta prawda ujawnia się po raz kolejny.
Znam publicystykę A.Domosławskiego. Mam w zbiorach jego książki – pisze on w miarę obiektywnie, zwłaszcza na tematy latynoamerykańskie, gdzie wykazuje moim zdaniem wiele zdrowego rozsądku i ewolucji swoich poglądów. Nie sądzę, aby był lustratorem i „szambo-nurkiem” w temacie R.Kapuściński.
Trzeba się zdecydować – raz: czy jesteśmy za wolnością czy za „Autorytetami” spiżowymi (takich ludzi nigdy nie było i nie ma – nawet w mitologicznie prezentowanym Panie Redaktorze „styropianie”), dwa: obiektywizm i etyka nie mogą być traktowane wybiórczo, zasady i „walory” są „nasze”, a gdy dotyczy to „naszych” przeciwników politycznych (czy „Innych”) te zasady nie obowiązują. Klasycznym przykładem jest tu tzw. afera gruntowa, zorganizowana przez „etosowych” „ligusów” M.Kamińskiego, występujących jako funkcjonariusze państwowi p-ko urzędującemu vice-premierowi i ministrowi rolnictwa (demokratycznie wybranemu !) A.Lepperowi. Postać A.Leppera i jego image nie mają tu żadnego znaczenia – czy ktokolwiek z „elit” ujął się za zaatakowanym ministrem ? – chyba tylko prof.prof. Widać i Łagowski, no i KTT. A Cimoszewicz vs Jarucka – jedynie red.J.Paradowska wyrażała wówczas zastrzeżenia różnej natury – zarówno w radio jaki na łamach prasy. „Autorytety” milczały uśmiechając się znacząco.
Przykre to, że ludzie mieniący się inteligencją (i to tą z górnych półek, mającą aspiracje „przywództwa” narodu i społeczeństwa w przedmiocie kultury i cywilizacji) zachowują się tak niekonsekwentnie by nie rzec nagannie etycznie.
Pozdrawiam serdecznie (choć smutno).
WODNIK53
Errata:
Oczywiście – Poncjusz Piłat zapytał Jezusa „co to jest prawda?”
Pardon.
WODNIK53
Z tym Molierem to mogl rzeczywiscie rozmawiac ale J-B Lully, a nie Salieri. Chyba nawet w filmach bylo to zgodne (mniej wiecej) z historia.
@ to ja pisze. Autor ma rację. Wdowa po Ryszardzie Kapuścińskim ma takie prawo. Jest ono zapisane w stosownej ustawie.
Możemy dyskutować, czy ten przepis jest słuszny czy nie, ale dziś jest on prawem obowiązującym, więc dura lex…. a pani Kapuścińska z niego korzysta i nie musi się z tego tłumaczyć.
Helena
To takie ładne
„I mówię: zostań!- i sama odchodzę,
I drżąca idę w ciemności przed siebie,
I czuję ciernie kolące w tej drodze,
I słyszę dzwony na serca pogrzebie,
I widzę czarne snów ludzkich mogiły-
I nie wiem,co mi – i iść nie mam siły.
Dwie różne drogi – a jedna tęsknota”
Zazdrość mnie ogarnia – żeby mnie tak ktoś pokochał jak Marysia Dulębiankę. Nigdy takiego wiersza nie dostałem. No, inna sprawa, że może nie potrafiłem wzbudzić takich emocji. Albo nie trafiłem na tak utalentowaną osobę. Szkoda
Pozdrawiam
Kapuściński otworzył mi oczy na świat.czego chcą od Niego Ci którzy mają problem z otwarciem butelki piwa?
No to przejęzyczyłam się , chodziło mi nie o Moliera francuskiego komediopisarza a o Mozarta ausrtiackiego kompozytora oczywiście , przyznam bez bicia że historia chorobliwej obsesyjnej zawiści Salieriego o talent Mozarta , która zniszczyła jego karierę i doprowadziła do nędzy i przedwczesnej śmierci kompozytora w wieku 34 laT znana mi jest tylko z Filmu Formana- Amadeusz ale , zapadł mi on mocno w pamieci ponieważ to historia rzekłabym bardzo piekiełkowo polska, to znaczy takiej ideowei , bezinteresowanej ale bardzo intensywnej zawiści o talent , w sumie nie ważne czy prawdziwa / tego nie wiem / ,wiem na pewno że w życiu zdarzyła się już nie raz i nie sto i pomówienia o nierzetelność dziennikarską Kapuścińskiego serwowane w streszczeniu książki przez Daniela Passenta w Polityce ostatnio / Znak i bez pozwu Pani Alicji waha się przed wydaniem książki Pana D / pasują tu jak ulał
Kapuściński był wielkim dziennikarzem i normalnym facetem. Z wieloma słabościami i przeszłością swego pokolenia. Takim Go przedstawia Domosławski. Nie więc powodu, by wpadać w typowo polską histerię.
Niestety daliśmy sobie narzucić określony sposób opisu rzeczywistości.Nawet nie wiadomo bardzo w którym momencie to nastąpiło,kto był pierwszy który rzucił hasło.Kiedyś,w czasach PRL-u byliśmy nazywani najweselszym barakiem w obozie,teraz mamy tę swoją długo oczekiwaną wolną Polskę,która okazuje się być nędznym,powiatowym wesołym miasteczkiem.A w wesołym miasteczku jak to w wesołym miasteczku-jest strzelnica. Można od czasu do czasu postrzelać.Obiekt to odstrzału zawsze jakiś się znajdzie.Znudzi się gawiedzi, zużyje, będzię chodził własnymi ścieżkami i już go nie ma.Pustki oczywiście nie będzie,bo tłum bardzo lubi nowe wrażenia.Znajdzie się ktoś następny.Jest oczywiście beczka śmiechu,chociaż do śmiechu tak naprawdę nikomu nie jest.Mamy również krzywe zwierciadło które czasami wcale tak bardzo nie kłamie.Jak na religijną krainę możemy pojeździć diabelskim młynem.No i oczywiście karuzela.Ta jest zawsze sercem każdego lunaparku.Raz kręci się w prawo,innym razem w lewo.czasami się można nawet nieźle po…ygać.Czyli ogólnie niezłe wrażenia zapewnione.Szkoda ,ze zabawa nie jest za darmo,bo musimy za to słono płacić.Jedyną pociechą jest to,że od czasu do czasu wybieramy zarząd tej rozrywkowej speluny i tego który karuzelą buja.Tak więc ewentualne reklamacje za marny poziom zabawy kierujmy tylko do siebie,chociaż jak na razie na zmianę kierownictwa się nie zapowiada.Wszystko się wszystkim podoba.
Ossa
Tu akurat nikt nie wpada w histerię. Ale przyznasz, że po doświadczeniach z hunwejbinami w czasie ostatniej „rewolucji kulturalnej” wydawca i wdowa mają podstawy do zachowania ostrożności.
Pozdrawiam
Kartko, to jeden z piekniejszych erotykow w polskiej poezji , moze od „Mow do mnie jeszcze…” Tak mi sie zawsze wydawalo.
Ucieszy Cie wiadomosc, ze dostalam bardzo rzeczowa odpowiedz z Biura Rzecznika Praw Dziecka na moja interwencje w sprawie skandaliczbego trybu odbierania matce dziecka z tej wioski wielkopolskiej . Biuro zadzialalo natychmiast, zadzialalo madrze i miejmy nadzieje, ze cos z tego wyjdzie, nie tylko dla 9-letniego Olka, ale i dla innych dzieci, ktore moga sie znalezc w podobnej sytuacji .
Oto dwie stroniczki listu, ktory dzis otrzymalam:
http://www.blog-bobika.eu/foty/RPG1.jpg
http://www.blog-bobika.eu/foty/RPG2.jpg
Nasze gora! Brawo Pani Dyrektor! 🙂 🙂
Blog Pana Redaktora zawsze zaleca się klarownością argumentacji i elegancją wywodu, dlatego czytam go wiernie i z zainteresowaniem. Ten o Kapuścińskim ? dość ryzykowny, bo spekulacje na temat nie znanego obiektu zainteresowania są na ogół miałkie. Muszę jednak przyznać, że w jednym miejscu wpadłem w zdumienie. Pisze Gospodarz: „Ale jakieś światło ostrzegawcze zapaliło się, gdy Jerzy Illg oświadczył, że książki ,,Kapuściński-nonfiction? nigdy by w Znaku nie wydał, bo z pisarzem był w przyjaźni.” Nie rozumiem. Illg powiada, że w polityce wydawniczej „Znaku” kieruje się zasadą kolesiowstwa. Przyjaźniłem się z X-em to niczego polemizującego z owym X-em nie opublikuję. Czy Gospodarz pisząc zatem o „jakimś świetle ostrzegawczym” miał na myśli Jerzego Illga i jego metody oceniania książek? Czy też naprawdę zastanawia się Pan serio nad bzdurami wypowiadanymi przez Illga, które skądinąd od jakiegoś czasu stanowią o jego swoistym uroku. Rzeczywiście uważa Pan, że refutacja książki może mieć pozamerytoryczny i ? powiedzmy ? estetyczny charakter? Przecież to jest głupie nawet u cioci na imieninach, a co dopiero jako podstawa decyzji wydawniczych poważnego wydawnictwa. To jest kompromitujące, i to także z Pańskiej winy: każdy z nas od czasu do czasu plecie androny, ale… wyłuskiwanie ich i traktowanie poważnie… no nie!!!
Helena
Faktycznie wygląda, że się może ocknęli – miła wiadomość.
Pisz proszę jak z tą sprawą dalej będzie.
Pozdrawiam serdecznie
W kwestii biografii RK najprawdopodobniej chodzi o sprawy prywatne, osobiste, i tu rozumiem p. Alicję. Takich rzeczy się nie robi, dopóki żyją ludzie, których rzecz dotyczy. Wiem, wiem, żyjemy w czasach, w których każdy uważa, że ma prawo zajrzeć innemu, gdzie tylko ma ochotę. A właśnie, że nie.
NIEPRAWDOPODOBNE jak duzo, dlugo i bez sensu mozna gadac o ksiazce ktorej sie nie czytalo 🙂
Drodzy Państwo,
nikt książki red. Domosławskiego nie czytał, ale (prawie) każdy ma już o niej zdanie, coś mu się wydaje, bo „człowiek nic nie wie o Domosławskim” (wstyd, to naprawdę nie jest anonim). To może parę słów od kogoś, kto tę książkę owszem, czytał: http://wo.blox.pl/2010/02/Domoslawski-o-Kapuscinskim.html
Jednocześnie pozwolę się sobie nie zgodzić z Gospodarzem. Nie uważam, by powinna w ogóle istnieć możliwość zablokowania publikacji. Mamy prawo zabraniające propagowania nazizmu etc., mamy kodeks cywilny. Gdy ktoś nakłamie, powinien ponieść bolesne i kostowne konsekwencje, ale nie można profilaktycznie kneblować w imię czyjegoś widzimisię. Czy przykład Amwaya i Dederki niczego nas nie nauczył?
Dyskutować na temat książki, której nikt z nas nie przeczytał, co najwyżej krótki fragment wydrukowany w GW, jest niepodobieństwem, więc uchylę się od domysłów na temat jej treści. Wszystkie książki Ryszarda Kapuścińskiego przeczytałem przynajmniej raz i nawet jeśli znalazły się tam opisane epizody, które się nie wydarzyły, nie mam mu tego za złe, to on był reporterem, tak to widział. Idę o każdy zakład, że jak uczepimy się treści dowolnego reportażu dowolnego autora, to idąc tropem opisanych zdarzeń, znajdziemy bez trudu świadka, który widział i słyszał zupełnie coś innego. Jeśli o tym jest książka Domosławskiego, nie miejmy złudzeń, udowodni swoje, dając niemałą satysfakcję ludzikom pragnącym pomniejszyć Kapuścińskiego. Jest co pomniejszać, reportera i pisarza tego formatu długo w Polsce nie będzie, bo kogo na świecie obchodzi rodzimy grajdół nędznej zawiści, świat odczytuje tylko treści uniwersalne.
Idąc dalej, Kapuściński nigdy nie ukrywał swojej ideowej tożsamości, serce miał po lewej stronie, był także człowiekiem głęboko wierzącym, ale nie bigotem, co jest niesłychanie rzadkie w naszym kraju. Pozostaje więc zarzut okresu moralnego wzmożenia, czyli przynależność partyjna, raporty składane polskiemu wywiadowi, kochanki w różnych częściach świata, narkotyki (przyznał się w książce do zażycia), alkochol(bez tego w tropikach bez klimatyzacji się nie zasypia) itp. sprawy bez których w PRL nie było się zagranicznym reporterem, a w życiu mężczyzną.
Blokowanie wydania książki przez małżonkę Kapuścińskiego, uważam za posunięcie niemądre, ale niech o tym rozstrzygnie sąd.
@kordolium, napisana przez Kutza „Piąta strona świata”, jest powieścią, a nie jak sądzisz książką historyczną, ale ludzie węszący wszędzie spiski mylą zawsze rzeczywistość z fikcją.
@mikesz, możesz nie być fanem Kapuścińskiego, ale pisać że spał w wygodnych hotelach, świadczyć może o całkowitym ignoranctwie.
Leon, przyjazn i lojalnosc, zwlaszcza wzgledem zmarlego przyjaciela, jest w zyciu wazniejsza niz „polityka wydawnicza”. Znak nie jest jedynym wydawnictwem w Polsce. Ilg postapil pieknie.
Nie pamietam jak dokladnie brzmi ten cytat z Antoniego Slonimskiego, ale napisal on kiedys cos takiego : „Boze, jesli przyjdzie mi wybierac miedzy Ojczyzna a przyjacielem, spraw abym wybral przyjaciela”,
Tak. Wlasnie tak.
Być może każda inna biografia pisana z pozycji niż na klęczkach będzie u nas kontrowersyjna. W Polsce Kapuściński miał status „naszego chłopaka, któremu udało się na Zachodzie”. Z lubością wsłuchiwaliśmy się w pochwały Marqueza, Rushdiego itp. O bardzo krytycznym artykule Johna Ryle z Times Literary Supplement ani się nikt nie zająknął.
http://www.richardwebster.net/johnryle.html
Podobnie krytyczny artykuł z internetowego magazynu Slate:
http://www.slate.com/id/2158315
Redaktorze, tylko co z zasada wolnoscia slowa (publikacji, wydawnictw, etc.)? Chodzi mi o fundamentalna zasade a nie o to czy Kapuscinski byl ok czy nie i czy wdowa po nim ma prawo do ochrony jego dobrego imienia (oczywiscie, ze ma). Zasada wolnosci wypowiedzi powinna byc bezwzgledna, tj. zadne „urzedy publikacji i wydawnictw” a nawet sady nie powinny miec prawa ingerencji w wolnosc slowa. Jezeli ktos sie czuje urazony trescia to od tego sa wlasnie sady aby domagac sie zadoscuczynienia w drodze sadowej po ukazaniu sie publikacji. A takie zatrzymywanie publikacji na zasadzie „sprawiedliwosci ludowej” traci dawnym PRL-em i w ogole nic z systemem liberalno-demoratycznym nie me wspolnego.
Może kilka cytatów z Ryszarda Kapuścińskiego sprzed 35 lat wyjaśni, dlaczego trzeba go dzisiaj, kiedy już się nie może bronić opluć:
„Akcje robi się w tych wioskach, z których zostali wypędzeni Palestyńczycy po to, żeby mogli się w nich osiedlić Izraelczycy i uprawiać Ziemię arabską. Milion Palestyńczyków musiało opuścić swoją ojczyznę. Milion ludzi tuła się przez ponad 25 lat. Od lat przenoszą się z miejsca na miejsce. Pod Ammanem jest obóz, w którym mieszka 50 tysięcy Palestyńczyków:
W 47 zostali wypędzeni z Samarii do Gazy.
W 56 z Gazy na Zachodni Brzeg Jordanu.
W 67 z Zachodniego Brzegu na Brzeg Wschodni.
W 69 Izraelczycy zaczęli atakować obozy w dolinie Jordanu i wtedy uchodźcy musieli przenieść się pod Amman.
Fedaini wspominają, że po każdej wojnie ruszała wielka fala palestyńskiej emigracji. Ludzie uciekali przed armią Izraela w tym, co mieli na sobie, a w tutejszym klimacie człowiek ma na sobie koszulę i spodnie. Czasem – buty. Od 25 lat ci ludzie żyją z tego, co da im ONZ. Dwie garście ryżu, garść mąki i łyżka soli dziennie…”
„…Fedaini mówią, że Palmach, Irgun i Steru poświęciły się likwidowaniu ludności palestyńskiej. W Palestynie był tłok i trzeba było zrobić miejsce dla imigrantów. Trzeba było wypędzić Palestyńczyków. Żeby wypędzić Palestyńczyków, trzeba było ich zastraszyć. Ani Palmach, ani Irgun, ani Stern nie walczyły z fedainami, bo wtedy fedainów po prostu nie było. Palestyńczycy mieli słabe organizacje zbrojne. Palmach, Irgun i Stern organizowały pogromy, paliły wsie i zabijały ludzi. W lutym 48 batalion Palmach zabił ponad 60 kobiet i dzieci we Wsi Sasa. W kwietniu 48 roku bojówki Irgunu spaliły wieś Deir Yassin zabijając 254 mężczyzn kobiet i dzieci. W 56 we wsi Khan Yunis zabito 275 mężczyzn, kobiet i dzieci. Po powstaniu Izraela w wielu wioskach chłopi palestyńscy zostali odcięci od swoich pól. Wioski znalazły się po stronie Jordanii, a pola – po stronie Izraela. We wsiach zapanował głód, ponieważ chłopi nie mogli zebrać plonów ze swoich własnych pól, Izraelczycy zabraniali im przechodzić przez granicę. Ludzie nie mieli co jeść i nocami przekradali się na pola. Szli jak przemytnicy po snopek zboża, po worek kukurydzy. Bojówkarze strzelali do nich, ale chłopi nie mieli innego wyjścia, nikt nie dał im innej ziemi. Wielu Palestyńczyków zginęło w ten sposób, na własnym polu. Potem Izraelczycy palili te wsie przygraniczne, chłopi musieli uciekać za Jordan, bo już nie mieli nic, ani pola, ani domu. Fedaini uczą się z książki wydanej w roku 1972 w Bejrucie pt. „Who Are the Terrorists?” („Kim są terroryści?”), zawierającej opis 308 akcji dokonanych przez Palmach, Irgun, Steru i armię Izraela przeciw Palestyńczykom, a zakończonych ofiarami wśród bezbronnej ludności…”
„…Musimy mieć jasny cel i mówić wyraźnie, o co nam chodzi. Musimy powołać się na historię. Od zarania dziejów Żydzi i Arabowie żyli razem. Kto mówi inaczej – kłamie, jest człowiekiem ciemnym, nosicielem złej woli. Wystarczy przeczytać naszych kronikarzy. Tam gdzie Arabowie wyruszali na wyprawę, Żydzi szli z nimi. Arabowie podbijali ziemie, na których Żydzi rozwijali potem handel. Żydzi organizowali zaopatrzenie dla armii arabskich. Inkwizycja i pogromy Żydów zostały wymyślone w Europie. W historii Bliskiego Wschodu nie było żadnego pogromu. Piece krematoryjne zbudowano w Europie, a nie na Bliskim Wschodzie. Dlaczego my, Arabowie, mamy ponosić koszty historii europejskiej?…”
„…Słowo „cisza” łączy się najczęściej z takimi słowami, jak „cmentarz” (cisza cmentarna), „pobojowisko” (cisza na pobojowisku), „lochy” (lochy wypełniała cisza). Nie są to zestawienia przypadkowe. Dzisiaj mówi się dużo o walce z hałasem, a przecież walka z ciszą jest ważniejsza. W walce z hałasem chodzi o spokój nerwów, w walce z ciszą chodzi o ludzkie życie. Kogoś, kto robi dużo hałasu, nikt nie usprawiedliwia i nie broni, natomiast ten, kto zaprowadza ciszę w swoim państwie, jest chroniony przez aparat represji. Dlatego walka z ciszą jest tak trudna. Byłoby ciekawe, gdyby ktoś zbadał, w jakim stopniu światowe systemy masowego przekazu pracują w służbie informacji, a w jakim – w służbie ciszy i milczenia. Czego jest więcej: tego, co się mówi, czy tego, czego się nie mówi? Można obliczyć liczbę ludzi pracujących w dziedzinie reklamy. A gdyby obliczyć liczbę ludzi pracujących w dziedzinie utrzymania ciszy? Których byłoby więcej? Jeżeli w Gwatemali nastawiam lokalną radiostację i słyszę tylko piosenki, reklamę piwa oraz jedyną wiadomość ze świata, że w Indiach urodzili się bracia syjamscy, wiem, że ta radiostacja pracuje w służbie ciszy. W służbie ciszy pracują kolejni dyktatorzy tego kraju, ich protektorzy z Miami i Bostonu, lokalna armia i policja. Dlatego Eduardo Galeano zaczyna swoją książkę o Gwatemali („Guatemala, pais ocupado”) od zdania: „Gwatemala, podobnie jak cała Ameryka Łacińska, jest ofiarą spisku milczenia i kłamstwa”…”
„…W 1931 roku ambasador USA, Sheldon Whitchouse, wyznaczył na prezydenta Gwatemali generała Jorge Ubico. W pierwszym wariancie Whitehouse wyznaczył na to stanowisko generała Jose Reyesa, starego ministra wojny, który wsławił się tym, że wydał rozkaz rozstrzelania całego korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy rządzie Gwatemali. Reyes był analfabetą. Fakt ten wykorzystała grupa jego przeciwników, która poszła do Whitehouse’a i przekonała go, że w kraju, w którym analfabeci nie mają prawa głosu, człowiek nie umiejący czytać i pisać nie może być prezydentem republiki. Ubico szczycił się tym, że jest podobny do Napoleona Bonaparte. Generał miał różne mądre powiedzonka: „Naród trzeba głodzić – mówił – głodny naród zajmuje się walką o chleb i nie ma czasu na walkę z rządem”. Ale bał się robotników. Rozstrzelał ich przywódcę – Pablo Wainwrighta, i wydał ustawę zakazującą używania słowa „obrero” (robotnik). W 1936 roku kończył się przewidziany konstytucją okres prezydentury Ubico. Generała wezwali do United Fruit. Panie Ubico – powiedział mu dyrektor UFC – jeżeli chce pan dalej być prezydentem, musi pan podpisać ustawę anulującą wszystkie długi United Fruit wobec rządu Gwatemali (monopol od lat nie płacił podatków) i przedłużającą nasze koncesje do roku 1981. Ubico chętnie podpisał i został prezydentem na dalsze 8 lat. Prawnikiem, który zredagował tę ustawę, był ówczesny adwokat United Fruit, a późniejszy sekretarz stanu USA – John Foster Dulles…”
Cytaty pochodzą z książki Ryszarda Kapuścińskiego „Chrystus z karabinem na ramieniu”.
Mikesz
Coś to nasze wesołe miasteczko coraz bardziej ostatnio przypomina sabat czarownic
Torment, zdziwisz sie, ale zasada wolnosci slowa nie jest bezwzgledna, jak piszesz. I mam nadzieje, ze tak pozostanie. Ogranicza ja krzywda innych ludzi – powomowienia, mowa nienawiosci i takie tam.
W kraju w ktorym mieszkam, z bardzo stara dojrzala demokracja, za niektore „slowa” idzie sie do wiezienia. I bardzo sie z tego ciesze, bo dzieki temu da sie tu zyc.
Moze byloby dobrze, zeby obok religii w polskich szkolach uczono bardzo podstawowej chiociazby wiedzy na czym polega ustroj demokratyczny, demokratyczne swobody, jak z nich korzystac i jak je chronic? Bo to jest wstyd dla poskiego poziomu oswiaty to co mowisz.
Monteskiuszu ten wygodny hotel to tylko i wyłącznie licentia poetica która miała spotęgować wrażenie siermiężności warunków panujących w naszej pszenno-buraczanej krainie w te mroźne ,zimowe wieczory wojennej zawieruchy.Chodzi oczywiście o NASZ stan wojenny.Ten ulubiony,ukochany,umiłowany,obcałowywany na każdym kroku.Po prostu brak mi słów kiedy myślę o tamtych czasach. A trudno nie myśleć,kiedy na każdym kroku chuchają ,dmuchają,od czasu do czasu rzewnie płaczą na wspomnienie okresu który utwierdził nas Polaków, że warto ,naprawdę warto było się poświęcać.A dzięki komu to wszystko? Dzięki komu możemy teraz z dumą spojrzeć sobie prosto w oczy,że zdaliśmy ten najważniejszy egzamin z patriotycznej matury?Oczywiście wiadomo komu. I zamiast postawić parę pomników,nazwać imieniem kilka placów,uwiarygodnic wodą święconą doprowadzoną kościelnymi szlauchami liczne domy pamięci wybudowane ku czci generała to my go teraz włóczymy po sądach, znieważamy.I taka jest nasza wdzięczność.
@Monteskiusz ;
Zgadzam się z Twoją ocena świadka . Potrzeba wątpić w jego świadectwo ( a zawsze trzeba ! )na co przywołuje tu swój przypadek .Ponad 30 lat temu w biały dzień najechal na mój samochód inny pojazd którego kierowca wyjechal z podporządkowanej (znak stop ) z drugiej lini mimo ,iż inni zatrzymali sie .
Byłem mocno rozbity a moje auto obróciło sie o niemal 180 stopni natomiast rozobójnik drogowy poleciał w inną stronę (mały 125p -jak sie okazało z pijanym szoferem ).
Pierwszym człowiekim ,który do mnie podszedł, naoczny swiadek jak twierdził ,to moj kolega .Mowił mi tak .”Waldemar coś ty zrobił , nie widziałeś znaku STOP ” Ten casus przywołuje czasami jeśli mamy do czynienia z naocznymi świadkami .
@ Cordolium :
Oczekuje dostawy książki „Piąta strona Świata ” K.Kutza .Proszę opisz skrótowo najbardziej oczywiste fałszerstwa histori ŚLASKA tam zawarte ,a które tak Ciebie zirytowały .Będzie mi łatwiej zwrócić uwage na kłamliwe wątki opisywane przez K.Kutza .
Z góry dziekuje za podpowiedzi.
Jakim prawem p. Domosławski śmie kalać jeden największych polskich autorytetów w Polsce i zagranicą. Człowieku który tyle osiągnął który był ambasadorem naszego kraju. A teraz wyciąga musie się jakieś głupstwa, że niby mijał się z prawdą. Kapuściński jest pomnikiem a p. Domosławski karłem moralnym. Tak by brzmiały recenzje gdyby ta ksiażke napisałajakas „prawicowa pokraka” ale napisał ja Gazeto Wyborczowy hard core i teraz nasi publycyści mają kłopot.
Niestety Kapuściński wielokrotnie kłamał w swoich reportażach podobnie jak to czyni jego wielki naśladowca Hugo Bader. Jego książki oparte są głównie na zasłyszanych plotkach i opowieściach. Ojciec wywiezieony do katynia, plutony egzekucyjne przed któymi stawawł, Che Guevara z któym sie przyjażnił, kłamliwa wizja Halje Selasje i liczne teorie wyssane z palaca itp itd. Niestety Kapuściński był złym reportarrzysta i nigdy nie stał się prawdziwym pisarzem. A mógł jechac na takich ściemachj bo wtedy gdy pisał ksiażki polski inteligernt nie mógł wyjechać za granicę i nie było internetu gdzie łatwo zweryfikować takie brednie. Dobrze że ktoś zerwał z niego maskę – ten łagodny uśmiech który skrywał ściemniacza 1szej wody
Panie Redaktorze!
Kapuscinski byl swietnym pisarzem z bardzo „politycznie niepoprawnym” – (na obecne czasy) zyciorysem. Niestety byl czlonkiem partii, mial przekonania lewicowe, zreszta opisujac Ameryke Poludniowa trudno bylo popierac Stany Zjednoczone.
Na „bohatera romansu” polskiej prawicy z pewnoscia sie nie nadaje, to postac o bardzo polskim zyciorysie, nie latwa do opisu w czarno-bialych kolorach. Kapuscinski byl jednak takze krytykowany na Zachodzie za czeste odchodzenie od prawdy w swoich ksiazkach, przypominam konflikt wokol „Cesarza”. Po prostu czasami byl bardziej pisarzem niz reporterem. Moze to jeden z powodow dla ktorego wdowa po pisarza probuje wstrzymac ksiazke Domoslawskiego?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
” Jestem bo wiem, że jest ten drugi”
Nie znam intencji Pana Domosławskiego, ale sądzę ,że mógł się z Kapuścińskim nie zgadzać za jego życia. Tak było by ok. Kapuściński mógłby się odnieść do takich tez. A zmarły nic nie powie.
Pozdrawiam
Rico
No proszę, @Gienrych, wybitny znawca tamtych wydarzeń, cierpliwy czytelnik dzieł Kapuścińskiego, wyjaśnił nam w kilku słowach całą prawdę o warsztacie reporterskim i pisarskim mojego ulubionego autora. Nie pomyślałeś tłumoku, że nawet gdyby to wszystko była fikcja, to nie jesteś w stanie odebrać waloru artystycznego tym książką. Poza tym kałmuku, polski inteligent(ja się do tej nacji nie zaliczam) mógł swobodnie w tamtych czasach, nastawić sobie dowolną stację radiową i szybko zweryfikować opisywane fakty w „ściemnianych” reportażach. Może my w kraju byliśmy niedoinformowani, ale nie można tego powiedzieć o mieszkańcach wolnych krajów, w których książki Kapuścińskiego się ukazywały i miały liczne rzesze czytelników. W dzisiejszym świecie pisarz, reporter, jeśli ma coś do powiedzenie, musi wyrazić to w języku angielskim lub hiszpańskim, napisane po polsku, mają na samym starcie pod górkę, muszą zawierać naprawdę coś interesującego, ażeby świat się tym zdziwił.
Monteskiusz
A propos Gienrycha – najbardziej zabawne jest to, że teraz można wyjeżdżać bez problemu za granicę, odbywać ryzykowne eskapady po zapalnych regionach świata i pisać o tym książki. Tylko znajdź mi jakiegoś polskiego reportażystę, dziennikarza czy pisarza z młodego pokolenia, który to robi. Znajdź mi jakiegoś chłopaków czy dziewczyny najlepiej o prawicowych przekonaniach, którzy z tej perspektywy relacjonują wojny, rewolucje i inne ruchawki – którzy piszą książki albo kręcą filmy o tym co widzą i co przeżywają. Znajdź mi młodych, gniewnych prawicowców, którzy podejmują wojenne ryzyko (jakiekolwiek ryzyko)aby coś napisać czy nakręcić.
Bezmiar kompleksów tego środowiska jest nie do ogarnięcia
Pozdrawiam
Kartka z podrozy:
Pozwole,ze sie wtrace.
W tamtych czasach, czyli w latach 60 i t0-tych jakikolwiek wyjazd dziennikarski za granice byl uwazany za wielki przywilej dziennikarski. Z reguly pakowano kilku znanych dziennikarzy do oficjalnej delegacji politycznej.
R. Kapuscinski byl oficjalnie pracownikiem PAP-u, potem rowniez w redakcji warszawskiej „Kultury” i posiadal wiele przywilejow. Dlatego byl etatowym reporterem polskim na zagranice wsrod polskich dziennikarzy. W podobnej sytuacji byli m.in. W. Gielzynski i K. Mroziewicz. Inni, znani dziennikarze byli szczesliwi, gdy wyslano ich do ZSRR albo na Wegry. H. Krall napisala cykl reportazy ze swojej podrozy (ze swoim mezem, J. Szperkowiczem, jezeli mnie pamiec nie zawodzi) do Zwiazku Radzieckiego. Nie wiem, czy warto je dzis czytac. Jedna z pierwszych podrozy zagranicznych RK bylo NRD.
To nie byla tylko odwaga zobaczenia niebezpiecznych czesci swiata, ale decyzje polityczne okreslonych ludzi.
witam !!!
dziwny wpis gospodarza,dziwna dyskusja
w demokratycznym panstwie KAZDY ma prawo do ochrony dobr osobistych i
jezeli te (w przekonaniu pani Kapuscinskiej)zostaly naruszone to sad ma prawo wstrzymac publikacje ksiazki lub tylko odpowiedniach akapitow
z racji mojego zawodu spotykam sie w praktyce czesto (czesciej niz sie mysli)
z podobnymi przypadkami.nie wiem gdzie tutaj jest problem!!!
wydawca i redaktor prowadzacy powinni wplynac na autora i juz w trakcie pisania tekst odpowiednio „przygotowac” i to robi sie ZAWSZE w biografiach
szukanie „dziury” u Kapuscinskiego jest tez dziwne,bowiem jaki ” (…) jest kazdy
widzi”
P.S Michal 8:16
ile ty masz lat, ze po 35 latach uwazasz te reportaze o zrodlo prawdy?
pamietasz moze 1975 to srodkowy Gierek!!!
pozdrawiam
Jeszcze dodam. W tamtych czasach nawet w konfliktach militarnych nie strzelano do dziennikarzy. Nie czynili tego ani „partyzanci” (lub jak kto woli „terrorysci”) ani regularne oddzialy wojskowe. Teraz jest to na porzadku dziennym po obu stronach, nie mowiac o ograniczaniu dostepu dziennikarzy do pewnych miejsc, wywieranie na nich presji, zastraszanie, etc. Wystarczy poczytac sobie o ostatniej inwazji izraelskiej na teren Gazy.
tatiana.larina 19.02. o 01:12
Dzięki za link do krytyki Johna Ryle’a z Times Lit. Suppl.
Ależ nędzna ta pisanina Ryle’a, wpasowująca się w najgorszy, szczytowy, bezkrytyczny okres politycznej poprawności, z lata 2001 roku, z okresu błogiej naiwności Zachodnich „glitteratti”.
Ryle zarzuca Kapuscińskiemu, że „Cesarz” napisany jest w formule XVIII wiecznej powieści angielskiej. Nie zdziwiłbym się, gdyby taki charakter pastiszu był użyty celowo, zresztą ironiczne przeciwstawienie (co też Ryle zarzuca R.K.) epitetów dworskich rzeczywistości dworskiej może właśnie na to wskazywać (ironia to cecha charakterystyczna literatury XVIII w. w Anglii, choćby „Podróże Guliwera” Swifta.
Zupełnie absurdalny jest zarzut, że R.K. nigdzie nie ujawnił w książce, że powinna być odczytywana jako alegoria autokracji polskiej (za czasów Gierka). Przecież R.K. właśnie dlatego pisał alegorycznie, bo nie mógł napisać wprost! Ryle na to patrzy, ale tego nie widzi!
W tej sytuacji, czy antydatowanie „autobiografii” Haile Selassie ma rzeczywiście duży ciężar gatunkowy? Wątpię…
Ostatnie co najmniej dziesięciolecie, szczególnie w krytyce USA, cechuje się takim właśnie małostkowym dzieleniem włosa na czworo i utożsamianiem dzieła z autorem. Spójrz tylko na idiotyczne zarzuty współczesnej krytyki amerykańskiej wobec Thoreau za „niezgodność” z rzeczywistością jego „Waldena”. Tego samego rodzaju: wymóg jakiejś absurdalnej wierności faktograficznej, bez jakiegokolwiek zrozumienia idei wiodącej dzieła i podporządkowanej jej formie.
Ta pozytywistyczna drobiazgowość, prawie obsesja, widoczna jest choćby w zarzutach, jakie Ryle stawia R.K. za stwierdzenie, że po przewrocie Mengistu „armia się rozpełzła, zostali tylko akademicy” (którzy poszli do więzień). Ryle pisze „skromnie”, że był w takim więzieniu i widział „wielu” (many) wysokiej rangi wojskowych. I wymienia … czterech. Gdyby R.K. na podstawie wizyty w jednym więzieniu i na podstawie czterech tylko nazwisk dokonał takiego uogólnienia, to Ryle pewnie nie posiadałby się z oburzenia.
To, że R.K. krytykował ignorancję reporterów (co tak zarzuca mu Ryle) wynika z faktu, że istotnie, reporterzy są często wielkimi ignorantami (wiemy, co n.p. nieraz wypisują obcokrajowcy o naszym kraju), a R.K. na tym tle wydaje się opisywać obcą nam rzeczywistość nie tylko dokładniej, ale przede wszystkim prawdziwiej. Tym bardziej, że w swych reportażach-powieściach odnosi się do wydarzeń często sprzed dziesięcioleci, a krytykował bzdury, jakie zagraniczni korespondenci wypisywali o „Solidarności”i Gdańsku w roku 1980!, wtedy, gdy tam byli, gdy to się działo!
Ryle zastanawia się, dla kogo ważne są nieścisłości Kapuścińskiego. Dochodzi do wniosku, że głównie dla „społeczeństw Afryki sub-saharyjskiej oraz dla historyków opisujących najnowsze dzieje Etiopii”. I zarzuca Kapuścińskiemu eurocentryzm.
Kapuściński nie pisał dla społeczeństw znad Nilu, ani dla historyków Etiopii, ale dla czytelnika Zachodniego, właśnie z kultury europejskiej (szeroko rozumianej).
Nie wiem więc, czy warto „zająknąć” się o tym bardzo krytycznym artykule Johna Ryle’a. Ale za link jeszcze raz Ci dziękuję.
Ciekawym uzupełnieniem wiedzy o kulisach biografii Kapuścińskiego jest jego korespondencja z Jerzym M. Nowakiem, długoletnim przyjacielem, dyplomatą , ambasadorem Polski w wielu krajach i w NATO. Fragmenty listów pisanych w różnych miejscach na globie i w długim przedziale lat 1956-1993 dają możliwość spojrzenia do wnętrza osoby, która stała się przedmiotem kontrowersji. Listy w swoim styczniowym numerze zamieścił LMD, niestety niedostępne w wersji elektronicznej.
PA2155
W porządku, dzięki za wyjaśnienia – zgadzam się, że ówczesna władza limitowała wyjazdy i nieliczni mieli taką możliwość rozwoju zawodowego czy twórczego. Ale nie zmienia to faktu, że Kapuściński wykorzystał te możliwości i pozostawił po sobie świetne ksiązki.
Nie zmienia to również faktu, że współcześnie człowiek, który chce(!) może podróżować po świecie, odbywać ryzykowne wyprawy i dokumentować to książkami czy filmami. Jeśli zdobędzie czy stworzy materiał dobry to go sprzeda. Dlatego budzi mój opór trucie i moralizowanie chłopców przyspawanych w swoim ciepłym domku do komputera a czujących się jak na jakiejś wojnie. Nocą obejrzałem kilka materiałów na you tube o wojnie domowej w Liberii – sceny dantejskie filmowali dziennikarze anglosascy na oko między 20 a 30 rokiem życia (dziewczyny i mężczyźni). Materiały sygnowała BBC. Znajdź mi takich pistoletów w Polsce. Właściwie kompetentne dziennikarstwo wojenne uprawia tylko Jagielski z GW, który jest w moim wieku.
I to jest moja jedyna sugestia dla tych „weryfikaczy” komputerowych. Najpierw zaryzykuj, powąchaj wojny czy rewolty, opisz, sfilmuj to, osiągnij coś w życiu a potem dopiero się mądruj i oceniaj innych.
Pozdrawiam
Drodzy Blogowicze
Chcę się podzielić pewną refleksją na temat ocen ludzkich.
20 lat po odzyskaniu niepodległości lustrujemy się, wypominamy sobie czyny z dzisiejszej perspektywy niegodne, chcemy widzieć, szczególnie w znanych postaciach, jakichś herosów moralności, ludzi nieskazitelnych!
Często tych ocen dokonują ludzie młodzi, nie rozumiejący czasów „systemowego oportunizmu”, przez co rozumiem próbę życia w komunie bez wstępowania do KPN, KOR, itp.
Cokolwiek konfabulował Kapuściński nie miało dla mnie znaczenia. Jego reportaże czytałem jak fascynujące powieści a właściwie opowieści o świecie. Nie mogłem się oderwać, byłem wzruszony.
Ale nie o tym chciałem. Aby zobrazować to, o co mi idzie, posłużę się opisem sytuacji z życia. Spotykamy się z przyjaciółmi na kolacji. Jeden z panów ma zabłocony lewy but a drugi zdarte obcasy. To są wybitni w swoich dziedzinach specjaliści. Ludzie ciężkiej pracy i do tego renesansowi. Trochę abnegaci.
Czy warto chwalić się spostrzegawczością i w towarzystwie zwracać uwagę na te defekty? Te defekty, pewne niedopatrzenia, w proporcji do ich nosicieli, nie są warte odkrywania! Po co o tym mówić, pisać? Jak można na tym zarabiać, raniąc uczucia wielu ludzi i twierdzić, że to jest odkrywanie prawdy? Co z tego nam przyjdzie dobrego? Że sami nie jesteśmy najgorsi?
Odpowiadam. Jesteśmy gorsi od Kapuścińskiego. Dlatego czasami przemilczenie jest złotem.
PS1
To niechrześcijańskie pragnienie odebrania komuś godności, a nie poszukiwanie prawdy, mieliśmy w sprawie Wałęsy. Wszyscy wiemy co Wałęsa zrobił. Wiemy nawet, że zacierał bezprawnie ślady. A jednak grzebano, zarabiano na osrywaniu żywego symbolu Solidarności dla „prawdy historycznej”. Żałosne i obrzydliwe.
Ludzie, zarabiajcie gdzie indziej!
PS2
Za komuny wszystkie zawody związane z wyjazdami, zatem z walutą i względnym dobrobytem, były obstawiane przez służby. Korespondent, reportażysta zagraniczny, pracownik CHZ, był oczywistym celem.
PS3
Przed chwilą słuchałem w TOKFM S. Bratkowskiego. Mówił o tym, o czym gęsto w naszych blogach.
Dziennikarze, słuchajcie swojego Honorowego Prezesa!
PA2155 16.23
😀
Kartka z podrozy:
W mediach zachodnich to ryzykowne zajecia uprawiaja „freelance”, ludzie nieprzypisani do zadnej redakcji, a w zasadzie walczacy o wejscie do zawodu (czytaj- stala dobrze platna praca). Czasami niektorzy dziennikarze amerykanscy jada na front, aby zrobic sobie Foto-Op w Iraku lub Afganistanie. Czasami konczy sie to tragedia, jak w przypadku jednego z prezenterow ABC, ktorego samochod wyladowal na bombie ulicznej, a on ledwie wyszedl z zyciem.
W przypadku RK byl to pasjonat, swietny dziennikarz, ktory wykorzystal swoja szanse. Byl jeszcze inny aspekt sprawy w tamtym czasie- niewielu dziennikarzy polskich wladalo jakimkolwiek jezykiem obcym, a RK byl poliglota. Do zawodu dziennikarza potrzeba przynajmniej dobrej znajomosci angielskiego. Trudno jechac w teren z tlumaczem.
Tyle osób wymieniło cenne uwagi na temat książki, która się nie ukazała.
Do dyskusji sprowokował tekst Pana Redaktora – który jej nie czytał.
Jak również wywiad przeprowadzony z autorem przez drugiego Pana Redaktora, który również książki nie poznał.
Jesteśmy wyjątkowym narodem.
@ rysberlin
A coś Ty taki ciekawski, książkę piszesz, czy tylko materiały do teczek zbierasz? Myślisz, że ludzie tak długo nie żyją, aby pamiętać? Nie wszyscy mają sklerozę, pamięć świadków sięga jeszcze dalej niż w lata 70., popatrz no tylko na dzisiejszego szacownego jubilata, prof. Bartoszewskiego. Środkowy Gierek, lewy, prawy tylni, przedni, górny, dolny – co to za różnica??
Czytałam „Cesarza” wtedy, kiedy był napisany, i od początku nie odbierałam go inaczej niż jako literaturę alegoryczną. Jako powieść z kluczem wiadomym, dokładnie wiadomym w tym czasie, czyli pod koniec lat 70.
Czy bardziej, czy mniej daleki od prawdy historycznej – jest po prostu dobrą literaturą. Język tego jest bardzo specyficzny – ciekawe, że Ryle odbiera to jako parodię XVIII-wiecznej powieści angielskiej, ale przecież to tłumaczenie. Jednak zdecydowanie jest to język barokowy, a jednocześnie język, który ma swoją melodię – wówczas zaskakująco skojarzyło mi się z melodią „Bajek robotów” Lema. Przypowieść, moralitet, nie reportaż.
No i dobrze. Mnie to nie przeszkadza.
Moje ulubione ksiazki to Podroze z Herodotem i Heban. Zawsze leza na stoliku przy lozku by choc strone przed snem przeczytac.
„Rozpalamy w sercach naszej woli płomień
Mocniej się ramię Pokoju napina.
My ? silniejsi miliardem dłoni,
potężniejsi myślą Stalina”.
Ten wiersz jednak mnie zdumial. Jesli autorem jest Pan Ryszard to trudno zebrac mysli i wszystko uporzadkowac.
Ja też Pani Doroto czytałem Cesarza pod koniec lat 70-tych. Jasne było, że to alegoria dotycząca dekadenckiego końca epoki Gierka. Książka była prawdziwa co się zresztą wkrótce okazało. Tak więc Kapuściński mnie intelektualnie przygotował do odbioru pierwszego w życiu łubudu historycznego za co zresztą jestem mu wdzięczny. Gdyby nie takie dobre lektury to pewnie bym tę dekadencję jakoś klasowo, siermieżnie widział.
Pozdrawiam serdecznie
Pani Heleno,
aby rozstrzygnąć, czy różnimy się, i to zasadniczo, w traktowaniu przyjaźni i lojalności wobec przyjaciela, czy też nie ? konieczna jest lektura książki. Póki jej nie przeczytałem, nadal uważam akurat tę wypowiedź Jerzego Illga za gadaninę, i to szkodliwą. Nie ma Pani racji twierdząc, że mamy w Polsce wiele wydawnictw, więc dziury w niebie nie było. Z perspektywy redaktora, który występuje niemerytorycznie, tylko jako naga przemoc, decyzja oznacza utrącenie danej książki, a nie przekazanie jej dalej.
Przywiązanie do pisarza i wysoka ocena dorobku Kapuścińskiego, które podzielam, nie mają nic a nic wspólnego z tematem mojej wypowiedzi. Ale słuszne chwalenie pisarza nie może być kneblem nakładanym na krytykę, a już na pewno wdrażanie swego rodzaju cenzury prewencyjnej. I tu się w pełni zgadzam z Gospodarzem: warunkiem koniecznym moich zastrzeżeń jest założenie o rzetelności i wnikliwości owej krytyki.
kubajurek, 20.55. Seneka służył wiernie Kaliguli po czym na jego rozkaz podciął sobie żyły. Historia pamięta Senekę jako myśliciela a Kaligulę jako zbrodniarza. Myślę, że Kapuściński zostanie wrażliwym, lewicowym pisarzem, piszącym o ludzkiej niedoli. A wielu byłym członkom partii przybędzie satysfakcji ze wspólnych losów w dawnych czasach.
PA, w dziesiejszych czasach zdecydowana wiekszosc zachodnich mediow zatrudnia wlasnych (ew. z poolow) dobrze przeszkolonych (nieraz lepiej od zolnierzy) korespondentow wojennych, a nie freelancerow.
KOresppondenci ci przed wyslaniem na front musza ukponczyc mase kursow dotyczacych rodzajow broni, bezpieczenstwa w terenie dzielan wojennych, psychologii (jak sie zachowac w wypadku porwania) etc.etc. Czasy Hamingwaya skonczyly sie po II wojnie swiatowej. Na dobre i na zle.
Helena
Czemu czasy Hemigwaya się skończyły? W Wietnamie było mnóstwo dziennikarzy, robili doskonałe materiały z linii walk. W Afganistanie okupowanym przez Rosjan podobnie. Sceny z wojny bałkanskiej dobrze pamiętam. Materiały z wojny w Liberii kręcili młodzi dziennikarze, którzy włóczyli się z tymi kanibalami całymi tygodniami. Nie sądzę, że czasy dziennikarstwa wojennego się skończyły. Chyba raczej obserwujemy epokę zgnuśnienia aniżeli jakieś bariery szkoleniowo – prawne. Masz tu w kraju całą armię tzw” dziennikarzy śledczych” wiszących na pasku spec-służb albo ryjących w esbeckich archiwach. Widocznie tak im wygodniej aniżeli nadstawiać tyłek pod kulki. Jak pisałem jednemu Jagielskiemu z GW jeszcze się chce do Afganistanu albo Pakistanu ruszyć.
Pozdrawiam
Zle mnie zrozumiales, Kartko. MNie chodzilo o tych korespondentow, ktorzy dzis w wiekszposci nie sa – jak utrztmuje PA – freelancerami. Dzisiejsi korespondenci wojenni sa pod wieloma wzgledami znacznie lepiej przeszkoleni miz kiedys. Sa wysylani przez konkretne redakckje )lub pochodza z t.zw. dziennikarskiego poolu) , maja akredytacje,. uczestnicza w briefingach wojskowych, wiedza ja sie zachowac w sytuacji zagrozenia, znaja jezyk miejscowy, historie i obyczaje – bo zostali odpowiednio do tego przygotowani. Sa zazwyczaj mlodzi, bez rodzin, i najbardziej utalentowani ze swego rocznika. Mlodzi mezczyzni i kobiety. iNie sa to jakies dzieci we mgle czy romantycy podazajacy za wojskiem. .
No właśnie Heleno, ja o tym piszę. Jeśli jakiś pryszczaty wypowiada autorytatywne opinie o dziennikarzu albo pisarzu, któremu mógłby buty czyścić – a takich pryszczatych na pęczki mędzi codziennie w mediach i internecie – to może by spróbował jak ten starszy powalczyć z życiem. Zanim zacznie szczypać Kapuścińskiego niech się nauczy jakiegoś języka i zapieprza po dżungli z jakimiś szaleńcami. Potem gdy coś osiągnie niech się zmaga z pamięcią o starszym koledze. Szczerze mam dość tych roztytych kombatantów „rewolucji moralnej” „weryfikujących” jak ten chłopczyna dzisiaj dorosłych facetów.
Pozdrawiam
Ciągle tutaj pojawiają się wpisy o Kapuścińskim mijające się z prawdą, jak choćby ten @PA2155 o pierwszej podróży reportera. Każde dziecko wie, że Kapuściński zawsze marzył o wyjeździe reporterskim za granicę, choćby tą najbliższą, ale los go rzucił na sam początek do Indii. Wyjeżdżając do Indii Kapuściński nie znał języka angielskiego, uczył się go w podróży z tekstu powieści Hemingwaya „Komu bije dzwon”, napisów na ulicach, kontaktami z Hindusami znającymi ten język.
W „Cesarzu” czytelnicy z różnych krajów, w których książka się ukazała, odczytywali ją też jako alegorię (stosunków pomiędzy władzą i „poddanymi”), co jest właśnie niesamowitą siłą tego dzieła, świat się zadziwił. Dlaczego autor użył archaicznego języka w pisaniu tej książki, można się dowiedzieć jak ktoś chce, a robienie z tego zarzutu, jest śmieszne, tak miało być, starannie się do tego przygotował.
Podstawą sukcesu Kapuścińskiego była jego postawa wobec ludzi z którymi rozmawiał, a nie robił wywiadów, jak ktoś mógłby sądzić. Wiedział więcej ponieważ nie trzymał w rękach notesu i ołówka, magnetofonu, aparatu fotograficznego, kamery i tym budził zaufanie ludzi z którymi rozmawiał.
Kartka z podróży pisze:
2010-02-19 o godz. 23:08
Kartko z Podróży.
Myślę, że masz rację. Dzisiaj spotkać takich jak Waldemar Milewicz jest coraz trudniej. Miałem okazję odprowadzać do samolotu na lotnisku w Sarajewie, w czerwcu 1992 roku rannego odłamkiem korespondenta BBC, Martina Bella. W te kilka dni, w których spotykaliśmy się codziennie, przyglądałem się z zaciekawieniem jego pracy i powiem, że nieco mnie zdumiewał niefrasobliwością, bo jego operator nie rozstawał się z kamizelką kuloodporną mimo potwornego upału, natomiast on sam, codziennie, w swym jasnobeżowym garniturku, paradował bez kamizelki i hełmu nie tylko przed kamerą ale cały czas, no i skończyło się to fatalnie, choć na szczęście nie do końca bo dostał wprawdzie w pachwinę ale z tego co mi wiadomo rana nie spowodowała utraty męskiego głosu i musiała być to prawda bo przecież by się nie uśmiechał machając mi z ambulansu.
Statystyki są jednak nieubłagane. Korespondentów wojennych ginie masa, niestety.
W takiej robocie to nawet ześwirować można. Widziałem w telewizorni, przy okazji zdjęć z Biesłanu jak kilku ludzi biegło z Wiktorem Bateterem trzymając go za ręce i nogi, któremu wydało się, że jest ranny. I do dziś nie wiem jak to traktować. Myślę, że już przekroczył swoje granice wytrzymałości psychicznej i powinien zakończyć poszukiwania guza.
Pozdrawiam, Nemer.
@ Spin Doktorze:
?
Seneka Starszy popełnił samobójstwo na rozkaz Kaliguli? Być może że tak było, ale historia milczy na temat okoliczności, czasu i miejsca śmierci Seneki Starszego. Młodszy podciął sobie żyły na rozkaz Nerona, który jednak za zbrodniarza uchodzi raczej w katolickiej historiozofii, ewentualnie w „Quo vadis”. Historia ocenia go neutralnie, a ludzie, którzy pamiętali jego panowanie, wspominali je dobrze.
Monteskiusz:
Pamiec czasami nie dopisuje, zdarza sie i jest mi przykro z tego powodu. Kazdy chce byc w 100% prawdomowny. Kapuscinski byl jednakze w NRD. Jeden z jego reportazy z „Buszu po polsku” o tym swiadczy. Jak przegrzebie sie przez moj ksiegozbior to podam dokladny tytul.
Helena, nie zrozumialas esencji lub nie przeczytalas dokladnie tego co napisalem. Ja nie proponuje braku odpowiedzialnosci za slowa lub czyny, wrecz przeciwnie. Nie ma jednak prawdziwej odpowiedzialnosci bez wolnosci. Nie moge wiec uznac zasady blokowania wypowiedzi na podstawie domniemanej szkody w przypadku gdyby dzielo sie ukazalo. Musi sie ukazac zeby mozna bylo mowic o szkodzie. Inaczej to mamy doczynienia z propedeutyka spoleczna tak ochoczo propagowana w socjalizmie. Jesli szkoda zaistnieje to nalezy dochodzic swoich praw i zadoscuczynienia przed sadami. Odwracanie porzadku rzeczy tutaj to gwalcenie zasady wolnosci wypowiedzi, co tez rozne rezimy i ich poplecznicy chetnie wykorzystuja w walce z opozycja.
Kartka z Podróż, Monteskiusz
Sporo podróżowałem po rożnych miejscach i został po tym pewien ślad. Ale nigdy nie uprawiłem ściemy a la Kapuściński i Hugo Bader czyli zmyślanie i pokazywanie „ogolnego klimatu” na wyssanych z palca banialukach. To nie jest ani reportaż ani literatura czyli zwykle g.
Zaprezentuj dorobek Gienrych a my siedząc wygodnie przy komputerach to „zweryfikujemy”
No no.Gienrych, baaaaardzo brawurowo.
Ale wiesz co ? To see is to believe, a wiec daj jakis link lub namiar na twoje reportarze „bez ściemy”, to wtedy uwierze.
Czekam z niecierpliwoscia.
@Kartko, dajmy już @G spokój, niech ta se ściemnia, szkoda naszego zdrowia.
@PA2155, nie przejmuj się tak tą pomyłką, zdarz się, po to dyskutujemy, żeby więcej wiedzieć, lub przywołać z pamięci.
Pozdrowienia.
Nie, Torment. Dzielo nie musi sie ukazac i wtedy dopiero pokrzywdzeni moga sie ubiegac o sprawiedliwosc. Byloby to okropnie wlasnie niesprawiedliwe, narazajace pokrzywdzona strone na wieloletnie nieraz czekanie, kiedy mleko i tak sie juz wylalo. Istnieja w demokracji mechanizmy blokujace ukazanie sie czegos, jesli osoba, ktora ma powody obawiac sie pomowienia , zglosi swoje watpliwosci przed ukazaniem sie ksiazki (filmu, artylulu erc). Jesli wydawca nie jest gotow jej prosby usluchac, strona skrzywdzona zwraca sie do sadu i prosi o blokade, przedstawiajac swoje racje. Sad orzeka.
Jest to cos bardzo normalnego. Tak bylo w wypadlu kiedy firma Amway zwrocila sie do polskiego sadu proszac o blokade filmu dokumentalnego, ktory jej zdaniem byl jednostronny, manipulatorski, obliczony na kompromiotacje firmy i kompletnie pomijajacy racje drugiej strony. Sad uznal, ze obawy Amwaya byly jak najbarzdiej zasadne
Tak bylo w wypadku kiedy rzad brytyjski zwrocil sie do sadu o zablokowanie ksiazki dawnego agenta swoich sluzb specjalnych, ktory napisal demaskatorska ksiazke, pomimo, ze przystepujkac do pracy w tych sluzbach zlozyl przysiege, ze nie bedzie ujawnial niczego zwiazanego z funkcja jaka pelnil. Sad poczatkowo zablokowal ksiazke, ale po blizszym zapoznaniu sie z nia i wysluchaniu racji obu stron uznal, ze „dobro publiczne” bierze gore nad zlozona przysiega, gdyz w trakcie wykonywania obowiazkow przez agenta, w agencji dochodzilo do lamania prawa lub zwyczajnej niekompetencji. Ksiazka sie w UK ukazala po roku czy dwoch, choc rzad brytyjski byl wciaz bardzo niezadowolony.
Tak moze byc i w przypadku ksiazki o Kapuscinskim. Jego wdowa ma prawo domagac sie aby sad rozstrzygnal jej spor z wydawca zanim ksiazka dotrze do ksiegarn i wyrzadzonego zla nie mozna juz bedzie naprawic.
Monteskiusz:
Doceniam Twoja wyrozumialosc, na powaznie.
Czasami czuje sie tutaj i na innych blogach jak na egzaminie, gdy pytajacy wymysla coraz to nowe „haki”, aby skompromitowac wspoldyskutanta. Dla mnie to tylko zabawa, z ktorej cos mozna zawsze wyniesc, chocby przez spotkanie sie z ciekawymi ludzmi. 🙂
Pozdrawiam
Raymond Chandler, swój słynny esej „The Simple Art of Murder” zaczyna tak:
„Fikcja w jakiejkolwiek formie zawsze stara się być realistyczna”.
Może tu dotykamy problemu „niewiarygodności” książek Ryszarda Kapuścińskiego.
Widzimy (w każdym razie jego przeciwnicy) wszystko oddzielnie, jak Tuwimowscy „straszni mieszczanie”. Więc jeśli R.K. pisał reportaże, w domyśle realistyczne, to nie może w tym być fikcji. A jeśli to fikcja, to nie może mienić się realizmem, czyli reportażem.
Ale Chandler wiedział lepiej: w każdej fikcji jest realizm, każdy realizm zawiera w sobie fikcję.
@PAcostam-costam: „Wiele jego sadow z przeszlosci uleglo w miedzyczasie przewartosciowaniu, ale to chyba normalne zjawisko czasowego relatywizmu.” – w miedzyczasie na swiecie, także i z powodu wirtualnego kryzysu spowodowanego przez kartele bankowe, sporo z tych poglądów które każą Panu uznawać przeszłe poglądy za przewartościowane, zostało przewartościowanych. Zabawne prawda?
kakaz:
Nie odpowiadam z reguly na aroganckie wycieczki osobiste, stad w przyszlosci radze nie trudzic sie.
jako suplement do jednej z poprzednich dysusji – o zakłuciu policjanta.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7585344,Mazowsze__ws__pobicia_policjanta_zatrzymano_juz_dwanascie.html
proponuję jeszcze raz predyskutowac prowokacyjna i brutalną postawe policjantów, którzy wywołuja podobne „zachowania”. Gratuluje przy okazji pomysłu praw wyborczych dla 16latków. Niech głosują jak dorośli, a za pobicie gliniarza odpowiadaja jak zagubione dzidzisie.
Mlodzi i gniewni
zawsze chca // WOLNOSCI // wypowiedzi , ktora w przyszlosci zawsze moze byc zweryfikowana. Ba nawet kaza nam wierzyc w ICH dziela co gdzies tam ponoc istnieja . Tylko ze ja na swej drozce zycia stale spotykalem takich co tlumaczyli sie ze ONI NIE WIEDZIELI ZE ROBIA KRZYWDE , ALBO ZE PRZECIEZ ICH OFIARY TAK BARDZO NIE CIERPIALY.
Tylko powiedzcie szanowni jak nazwac ludzi placacym w Jugoslawi za pozowanie na trupy , fingowanie noszenia rannych i zabitych.
Tak , to byla czysta zywa prawda. I ja mam teraz wierzyc wam ze opiszecie czlowieka po jego smierci sprawiedliwie , takiego co juz ani nie zaprzeczy ani bronic sie nie moze. NO KTORY POLOZY GLOWE NA PIENKU?
No i proszę, Panie Adamie, jest decyzja wniosek Wdowy odrzucony, książka się ukaże i po całej tej historii rozejdzie się jak świeże bułeczki, to raczej nie jest przypadek 🙂
– do protesu urzędowej żony Kapu- ścińskiego można podejść matematycznie- 45 tys, nakladu x 40 zl = ok. 2 mnl zł.
jeśli autor korzystał z zbiorów autorskich, do których materialne prawa spadkowe w 1/2 ma żoa, a w 1/2 córka to powinien zawrzeć umowe o korzystanie i odpowienio zapłacić !
jest 17 września 2011,przeczytałam w końcu ksiazke Domosławskiego i jest mi nawet głupio ja komentowac bo jest to żle napisany pamflet ,2/3 to cytaty z kapuścińskiego ,pozostała 1/3 w większości to trawestacje rozmów ,cytowanie pomówień i plotek ,wszystko sprawia wrażenie ujęcia satyrycznego ,karykatury , i nie jest to karykatura Kapuścińskiego tylko Domosławskiego jako pisarza ,ksiażka jest napisan w konwencji słoń a sprawa polska , każde wydarzenie z zicia Kapuścińskiego jest tu komentowane głupio i w krzywym zwierciadle ma ukazywać Wielkiego Pisarza a to złota myśl że celował w opisach szczegółów a był biblioteczny był płaski , kto zna twórczość Kapuscińskiego to wie że biblioteczny był najbardziej ze wszystkich reporterów ,żadna z ksiązek która miała WYJAŚNIAC OPISYWANE ZJAWISKA nie powstałaby bez bardzo licznych i róznorodnych lektur ,zrsztą Domnosławski stale próbuje nieudolnie do bólu zębów naśladowac Kapuścińskiego bo tez cytuje obficie ,karykaturalnie obficie dzieła Mistrza ,jedną z książek nazwał Chrystus bez karabinu na ramieniu / kapusciński – Chrystus z karabinem na ramieniu /, w sumie dla mnie ksiażka Domosławskiego to w konwencji nieudolnie napisana praca magisterska a nie dobra ,choćby znośnie napisana biografia , to głupio napisany pamflet głupiego i złego autora ,tewn tytuł najklepszego dziennikarza rokui awans do Polityki w nagrode za obsmarowanie zmarłego kolegi to jakaś farsa ,moze mi to ktoś wyjaśni ,ksiażka Pana ASrtura to ekspresja polskiego piekła ,on wszystko Kapuscińskiemu ma za złe ze go ludzie kochali ,że nie miał wrogów ,że ISAŁ ZNAKOMITE KSIAŻKI , nawet to że miło wspomionał Polesie i JAKO DZIECKO NIE ZAUEAŻYŁ KONFLIKTÓW NA TLE ETNICZNYM TLACYCH SIĘ PODOBNO TAM I CORAZ TO WYBUCHAJĄCYCH ZBRODNIĄ,taka zaciętość i marny,załosny warsztat pisarski daje do myślenie i pozwala zapytać czy ksiązka ta nie jest przypadkiem desperacka i głupia ,kopromitujacą próba zaistnienia w powszechnym obiegu chorobliwie ambitnego ale po prostu głupiego dziennikarza ,ouff