Anty-Libertas

Oczy bolą patrzeć na Wałęsę z Ganleyem. Milioner antytraktatowy chyba upatrzył sobie Polskę jako swój polityczny matecznik, a Wałęsę jako patrona. Jest sprytny i skuteczny, ale cel ma antyunijny i dlatego flirt Wałęsy z Libertasem bardzo mi się nie podoba. Oczywiście Ganley zaprzecza, że nie chce Unii, ba głosi wręcz, że jest za. Tak jak Wałęsa: za, a nawet przeciw.

Ale wystarczy sprawdzić, kim są polscy pomocnicy Ganleya, by zobaczyć, o co chodzi. Przede wszystkim o to, by wrócić do polityki i to na białym koniu (z niewielką pomocą prezesa TVP), ale i o to, by Unię jaka jest sparaliżować. Po co Wałęsa udaje greka?

Libertas coraz bardziej dominuje w naszych mediach. Na razie tylko w relacjach na temat eurokampanii. Reklamuje się pod hasłem, a jakże wolności słowa, w czym na szczęście napotkał opór marszałka Komorowskiego. Argument wolności słowa to mantra nie tylko polityki głównego nurtu, mediów, akademii, sztuki itd., lecz także ekstremistów i radykałów, którzy chcą pod tym hasłem przemycać sądy skrajnie demagogiczne, skrajnie antagonizujące i najczęściej nie mające oparcia w faktach.

Jako liberał też jestem za wolnością słowa, ale właśnie z racji liberalnych uważam, że w demokracji wolność słowa ma jednak swoje granice, a wytycza je poczucie odpowiedzialności za słowo. Nie każdy ma prawo mówić w miejscach publicznych, co mu ślina na język przyniesie.

Antytraktatowa, czyli de facto antyunijna partia Ganleya nazywa się z łacińska dumnie ,,Libertas” – wolność. Ale nie nabierajmy się na dumne słowa. Wolność do czego? Do destabilizacji Europy? O wolności lubią deklamować nie tylko liberałowie, lecz także faktyczni wrogowie wolności. Kiedy dojdą do władzy, okazują się despotami. Jestem za ,,libertas”, ale przeciw ,,Libertasowi”.

XXXX
Helena – może i tak, ale ja bym wolał jak najmniej leni i jak najmniej pracusi a la Giertych; Joe – uważa się Pan za Cortazara?Z większością wpisów, np. Szalbota czy Thomasa i Kadetta, na temat kampanii wypada mi się zgodzić. Ale nie traćmy nadziei.