Kto po Michaliku?

Jeszcze kilka dni do wyborów przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, lecz media już spekulują: kto po arcybiskupie Michaliku? Takie spekulacje wszyscy lubimy, no prawie wszyscy – i w mediach, i wśród publiczności. Może mniej dlatego, że mamy na ten temat jakąś konkretną wiedzę lub oczekiwania, raczej dlatego, że można pod tym pretekstem wyrazić swoje sympatie i antypatie, pośrednio lub całkiem wprost wyrazić swój generalny stosunek do instytucji.

W tym wypadku – do instytucji Kościoła, a w innych na przykład do ministra Sikorskiego jako kandydata na szefa NATo ( a dzięki temu do NATO) czy do Włodzimierza Cimoszewicza jako kandydata na szefa Rady Europy (a pod tym pretekstem do polskiej lewicy, jej obecnych liderów, potępieńczych sporów itd.) Tu interesuje mnie Kościół, bo czy się to komuś podoba czy nie, ma on wciąż duże znaczenie społeczne, a więc i polityczne.

Mnie Kościół, katolicki, protestancki, prawosławny, nie przeszkadza. Tak samo jak religia, o czym w tym blogu już nieraz pisałem. Podano w tych dniach, że według badań socjologicznych, poziom praktyk religijnych jest dziś w Polsce z grubsza taki sam jak 20 lat temu, czyli u progu III RP. Religia ma w Polsce wciąż wielkie znaczenie dla większości ludzi.

Co to znaczy w praktyce, to inny temat. Kiedy czytam o nakłanianiu parafian przez księdza na Pomorzu, by donosili, kto nie chodzi na lekcje religii, albo o radiomaryjnych anonimach z pogróżkami przeciwko sędzinie z Ostrowca Wielkopolskiego, to myślę, że Kościół nie zmierza w dobrą stronę. Sam sobie robi krzywdę.

Podobnie kiedy słyszę duchownych potępiających katolików za in vitro czy nieletnie usuwające ciązę będącą owocem gwałtu (jak ostatnio w Brazylii, gdzie biskup zagroził ponoć ekskomuniką dziewięcioletniej dziewczynce, choć prawo, jak u nas, na aborcję w takiej sytuacji zezwala). Oczywiście, codziennie kto chce znajdzie też zupełnie inne wiadomości z życia religii i Kościołów – o dobru, które dzięki nim powstaje – także w Polsce.

Do tego tworzenia dobra istnienie instytucji takich jak konferencje biskupów katolickich nie jest potrzebne. Tak samo jak funkcje przewodniczącego, jego zastępcy czy sekretarza generalnego.Celem biurokracji jest porządek i dyscyplina, a nie dobro. Biurokracja ma swój sens i dobrze jest, gdy pomaga sprawnie działać i osiągać ustalone cele. Ale religia, chrześcijańska czy inna, spełnia się nie w biurokracji, lecz w sumieniach i sercach wyznawców. Instytucje, hierarchie, to tylko struktura, dziś taka, jutro inna. Kto stoi na jej czele, ma znaczenie, ale nie centralne.

Dlatego zamiast spekulować, kto będzie następcą Michalika, wolę przeczytać artykuł kardynała Murphy-O’Connora, prymasa Anglii, o Karolu Darwinie w londyńskim Timesie. Myślę, że mamy w Polsce nie więcej niż dwóch, trzech biskupów, którzy napisaliby taki artykuł. I pewnie żaden z nich nie zostanie nowym przewodniczącym KEP.

XXX
Dziękuję za w zasadzie wyważone – choć niektórych jak zwykle język poniósł jak konia na Krupówkach – uwagi po blogu o eutanazji. A zwłaszcza za kilka wpisów bardzo osobistych i dramatycznych (Kadett, jotka, nela). Blog nazwałem ,,eutanazja”, ale chodziło mi przede wszystkim o tych konkretnych ludzi w TV i o postawy, jakie sobą reprezentowali. camelot – coś w tym ,,algorytmie” jest, ale bez przesady. Gdyby on naprawdę działał, nie byłoby tak wielkiego zróżnicowania ustaw ,,bioetycznych” czy aborcyjnych. ,,Marek” – o Kubler Ross pisałem w Polityce bardziej sceptycznie w artykule ,,Zycie po życiu”.